Nie bój się świnko (wpis #200)
Dostałem cię jak miałem pięć lat. Z wypiekami na twarzy otworzyłem paczuszkę z grą Hercules, słodyczami i z tobą- niewielką, porcelanową świnką skarbonką. Z jakichś przyczyn marzyłem o tobie. Widocznie musiałem podpatrzeć skarbonkę u któregoś z kolegów, albo w dobranocce. Razem z tobą dostałem co nieco na dobry początek. Nakarmiłem cię, a wraz z tym pierwsze pieniążki wpadły do twojego środka. Uradowany postawiłem cię na półce obok komputera- tego, który był przed tym na początek roku szkolnego, który służył mi aż do początku AD 2009.
Byłaś leciutka i prawie, że pusta. Mimo to przywiązałem się do ciebie. Popchnięty filmem Toy Story wykorzystywałem cię w zabawach, z czasem jednak robiłaś się coraz cięższa i do zabaw nadawałaś się mniej. Karmiłem cię różnie. Raz częściej, raz rzadziej. Raz lepiej, raz gorzej? Zależało od humoru dorosłych i tego, ile akurat mi dali. Jeśli nie roztrwoniłem tego, karmiłem cię. Starałem się z tobą dzielić. Najlepsze jedzenie dostawałaś od mojej prababci. Zawsze biedna dawała kilka pięciozłotówek ?na czekoladę?. Zawsze dziwiłem się, po co daje mi tyle na czekoladę, ale nic? Pieniążki dawałem tobie. Dalej tyle z tobą przeżyłem? Wyjazd ojca i rozwód rodziców, śmierć prababci, która tak cię karmiła, wreszcie przeprowadzkę? Wtedy omal cię nie zgubiłem. Miałaś szczęście. Przestałem się bawić z tobą, dorosłem. Stałaś się meblem, do którego nawet grosiki już się nie mieściły. Zakurzyłaś się, straciłem z tobą kontakt. W końcu jakiś czas temu uznałem, że już czas rozbić cię i wydać pieniądze z twojego wnętrza.
Stoję teraz z małym toporkiem nad twoim porcelanowym brzuszkiem. Przez umysł przechodzi mi multum wspomnień, które z tobą wiążę. Aż dziw bierze, ile wspólnego może mieć człowiek z porcelanowym odlewem made in China. Zwykła tandeta, a jednak przyjaciel, z którym łączy mnie tyle wspomnień. I co ja mam z tobą zrobić? Rozbić cię i zgarnąć worek kasy, który wydam na kilka gier? A jak wtedy rozbiję te wszystkie nasze wspomnienia? Te dziecinne zabawy, piątaki od babci? Przecież wspomnienia nie zginą, jak zostaniesz potłuczona? Chyba. Nie można zabijać przyjaciół, a ty nim byłaś. Jesteś. Będziesz? Ale przecież jesteś bezużyteczna, nie mogę już wrzucać do ciebie drobniaków. One się do ciebie nie mieszczą. Jesteś jakimś lamentem przeszłości. Głosem cienia dziecka, jakie we mnie pozostało. Sam już nie wiem, co z tobą zrobić?
Jakże trudny jest wybór pomiędzy dwoma kontrargumentami- czymś korzystnym materialnie, a sentymentalnie. Sentymentalizm traktowany jest jako cecha zła, niemęska, nienowoczesna. Ja zaś zastanowiłbym się nad terminologią tzw. Dobrego sentymentalizmu. Dzielenie tego terminu byłoby jednakże pewną hipokryzją z mojej strony. Sentymenty, to sentymenty. Niezależnie, czy moje, czy cudze. Wszystkie są takie same. Nie powinno się patrzeć za siebie. Nie powinno się żyć tym, co było. To motta filmów, książek i komiksów. Ustalona konwencja, według której wszyscy powinniśmy działać. Czy więc zniszczyć uprzedmiotowienie sentymentu, czy zachować je, by na powrót kurzyło się na meblach? Spełnić pierwotne powołanie tego przedmiotu? Rację mają ci, którzy mówią, że zysk, to nie jest wszystko. Rację mają również mówiąc, że sentymentalizm to niepotrzebna, wymierająca ludzka cecha.
Zapytany, co powinienem zrobić dostałem odpowiedź, że chyba nikt nie marnowałby sobie czasu tym irracjonalnym dylematem, tylko wziął mocny zamach i stukł skarbonkę. Racjonalny materialista, czy mądry człowiek? Nie wiem. Nie wiem także, co lepiej uczynić.
Nie bój się świnko, jesteś bezpieczna. Nic ci nie grozi. Nikt cię nie potłucze. Postawię cię o tu, na tej półce, co zwykle, nad monitorem obok sterty innych tandetnych zbieraczy kurzu. Spotkamy się przy okazji kolejnych porządków. I nie patrz tak na mnie? Nic ci nie zrobiłem. Nie zaprzeczam, że nigdy cię nie skrzywdzę. Kiedyś nastąpi chwila, gdy zabiję pierwszego karpia. Otoczę się przybytkiem, który po jakimś czasie rzucę w kąt, bo już na nic mi się nie zda a ciebie nie będzie. Tak musi być. Jesteś tylko skarbonką. Głupią świnką z porcelany made in China.
_______________
I tak kończy się wpis nr. 200. Oszczędziłem Wam jubileuszowej papki na rzecz czegoś strawniejszego, ciekawszego etc. Jubileusz będzie dopiero w sierpniu. Prawdziwy. Bo co to jest dwusetny wpis? Czemu miałbym wyróżniać właśnie tą liczbę, a nie na przykład 243? No właśnie... Dla przypomnienia tylko podlinkuję jubileusz z okazji 100 wpisów klik praktycznie wystarczy zamiast 100 wstawić 200 i macie wpis jubileuszowy Ani to jakieś wydarzenie, ani nic... To po prostu kolejny- mam nadzieję nie najgorszy wpis, tak jest lepiej, tak jest skromniej...
14 komentarzy
Rekomendowane komentarze