Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

"Bastion" ("The Stand"), Stephen King

Polecane posty

978-83-7359-958-1.jpg

BASTION, STEPHEN KING

Śmiem twierdzić, że brak takiego tematu do tej pory na FA można uznać za niezły skandal :P

Słowo o fabule: ludzką cywilizację nawiedza bezlitosna zaraza supergrypy zwana "Kapitanem Trippsem". "Project Blue" - broń biologiczna nad którą pracowało prawdopodobnie amerykańskie wojsko niesie śmierć ogromnej części populacji Ziemi. Nieliczni, którzy ocaleli muszą poradzić sobie z zaistniałą sytuacją a także zmierzyć się z innym zagrożeniem. Podróż do Boulder, wskazana w snach, będzie dopiero początkiem symbolicznej walki Dobra ze Złem.

Mało interesująco? Możliwe, ale wierzcie mi, że książka jest warta absolutnie każdego zakichanego grosza :D W żadnej innej książce, nawet w "Komórce" King nie przedstawił tak klimatycznie, szczegółowo apokalipsy i rozpadu społeczeństwa wobec szalejącej zarazy :) Jest mistrzem tworzenia mało miasteczkowych społeczności - to fakt, ale tutaj pokazał kunszt w przedstawieniu rozwoju zarazy (łańcuszki szczęścia :]) i stopniowym pogrążaniu się świata w anarchii. Geniusz po prostu. Nie wspominając nawet o szerokiej, zróżnicowanej i tak cholernie ciekawej gamie postaci od Stu Redmana przez Donalda Merwina Elberta (ŚMIECIARZ FTW! ^^) na Flaggu kończąc - z nim w ogóle historia

sięga o wiele dalej i można rzec, że jest prawdziwym nemezis ludzkości

;) A końcówka? Szczerze, kto spodziewał się czegoś takiego? Jasne, od rozdziału

gdzie było wiadomo iż Elbert dotarł do jakiegoś poligonu nuklearnego było wiadomo, że najpewniej przytaszczy ze sobą "mocną rzecz", ale przynajmniej ja nie sądziłem, że to za jego sprawką całe to gniazdo złych pójdzie w diabły przez niego ;] Szkoda mi było Larry'ego między innymi, ale King ukazał jak los bywa przewrotny

...

Chętnie usłyszę wasze opinie ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmiem twierdzić, że brak takiego tematu do tej pory na FA można uznać za niezły skandal :P

Śmiem twierdzić, że to przez "nowy układ FA" (okazja do marudzenia zawsze się znajdzie), bo doskonale pamiętam swój spory elaborat o "Bastionie" w starym zbiorczym topicu "Książki" (oraz nagabywanie Tórkósia do wysmażenia własnego), a przy systemie 1 książka = 1 topic ciężko monitorować wszystko i braki tak ważnych pozycji zauważać. Tym nie mniej fajnie, że komuś się chce luki uzupełniać. :P

Podróż do Bolder, wskazana w snach, będzie dopiero początkiem symbolicznej walki Dobra ze Złem.

A nawet do Boulder, o ile pamiętam. :) Pamiętajmy też, że nie było to jedyne miejsce docelowe postapokaliptycznych wędrowców, wszak imć Flagg

kierował "tych złych" (tutaj dość spore uogólnienie z mojej strony) do Las Vegas, które stanowiło swoistą przeciwwagę dla Boulder

.

wierzcie mi, że książka jest warta absolutnie każdego zakichanego grosza :D W żadnej innej książce, nawet w "Komórce" King nie przedstawił tak klimatycznie, szczegółowo apokalipsy i rozpadu społeczeństwa wobec szalejącej zarazy

Agreed. Akurat jak dla mnie to nie do "Komórki" winno się porównywać "Bastion", a odwrotnie (bo choć ten pierwszy tytuł jest zacny, to na pewno nie najlepszy od Kinga). W każdym razie Stefan zmierzył się nie tylko z lokalną "katastrofą", jak to miało miejsce choćby w "Miasteczku Salem", "Sklepiku" itp. (w takim sensie, że jakieś zło dotykało tam najczęściej jedno miasteczko i okolice), ale z apokalipsą na skalę globalną (a i pewnie jeszcze większą) - i co najlepsze, wyszedł z tego starcia zwycięsko. Obraz ginącej ludzkości jest tym bardziej realistyczny, że przedstawiono go z perspektywy zwykłych, znakomicie skonstruowanych postaci (jak zawsze), które żyjąc w różnych częściach kraju i zajmując się codziennymi sprawami stają się świadkami katastrofy, jakiej nie byli sobie w stanie nawet wyobrazić. A my chłoniemy stronę za stroną i zostajemy wessani w sam środek wydarzeń. Szacuneczek.

Nie wspominając nawet o szerokiej, zróżnicowanej i tak cholernie ciekawej gamie postaci od Stu Redmana przez Donalda Merwina Elberta (ŚMIECIARZ FTW! ^^) na Flaggu kończąc - z nim w ogóle historia

sięga o wiele dalej i można rzec, że jest prawdziwym nemezis ludzkości

Nie jestem pewien, nie liczyłem, ale zdaje się, że w "Bastionie" mamy do czynienia z największą liczbą bohaterów pierwszoplanowych w dorobku Kinga, a do tego dochodzi cała masa drugoplanowców, którzy nie stanowią tylko bezbarwnego tła, ale żyją i niemal o każdym możemy powiedzieć kilka zdań! Stefan dzięki historiom wprowadzającym bohaterów oraz zwróceniu uwagi na nieistotne (zdawałoby się) szczegóły z ich życia po raz kolejny wykreował ludzi tak prawdopodobnych, że praktycznie realnych, dlatego też

śmierć

któregokolwiek (tutaj mam na myśli również drugoplanowych) porusza nas do głębi, o kibicowaniu ocalałym (nie tylko w walce o przetrwanie, także w relacjach wzajemnych) nie wspominając.

Osobna kwestia to oczywiście Randall Flagg, gość

przewijający się przez wiele powieści Kinga (że wspomnę tylko całą "Mroczną Wieżę") i w każdej będąc ucieleśnieniem zła, ale też z drugiej strony nie można nie polubić tego skurczybyka

. :) I tutaj taka ciekawostka: hejaho również zawdzięczamy panu Flaggowi!

A końcówka? Szczerze, kto spodziewał się czegoś takiego?

Nawet Randy się nie spodziewał, a to już o czymś musi świadczyć. :) Zakończenie było świetne, chociaż oczywiście smutne, ale przynajmniej się działo, były epickie fajerwerki i tak dalej - w przeciwieństwie do na przykład "Pod kopułą" i jeszcze paru innych. Zarzuca się panu Kingowi, że ostatnio nie ma idei na dobre zakończenia i ja się z tym zarzutem poniekąd zgadzam, ale do tego Bastionowego chyba nie idzie się przyczepić. Za rekomendację niech posłuży moja pierwsza lektura "Bastionu", kiedy to syndrom jeszcze jednego rozdziału dotknął mnie do tego stopnia, że udało mi się przegapić nadejście nocy, a potem ranka i zorientowałem się dopiero po doczytaniu do końca. Wciąga - i to cholernie. W moim prywatnym rankingu absolutny top!

Btw, powstał 4-częściowy miniserial z Garym Sinise w roli Stu (tak, to ten od CSI:NY), który, nie powiem, oglądało się całkiem przyjemnie i miał swój klimacik, tutaj macie zajawkę. A dzięki mega klymatycznemu openingowi poznałem Blue Öyster Cult, polecam obejrzeć przynajmniej sam początek!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A nawet do Boulder, o ile pamiętam.
Doh, my bad, my bad. Zarówno z literówką jak i pominięciem Las Vagas jako "drugi biegun" dla ocalałych.

Agreed. Akurat jak dla mnie to nie do "Komórki" winno się porównywać "Bastion", a odwrotnie
Naturalnie. Nigdy nie zamierzałem stwierdzić, że "Komórka" może być lepsza niż "Bastion" ;] A w tym życiu nie powiem tego na pewno. Poza tym, King ukazał zagładę naprawdę z różnych perspektyw... zaczynając od zwykłego narratora opisującego łańcuszki szczęścia przez zapisy z częstotliwości policyjnych albo rozmów telefonicznych... Na nudę absolutnie, IMO, narzekać nie można. I fakt - Stephen pokazał, że umie opisywać sytuacją na skalę krajową/globalną :=)

Nie jestem pewien, nie liczyłem, ale zdaje się, że w "Bastionie" mamy do czynienia z największą liczbą bohaterów pierwszoplanowych w dorobku Kinga
28. Chociaż raz, że liczyłem z Wiki a dwa do końca nie wiem jak rozróżnić pierwszoplanowych od drugoplanowych. I pewności nie mam, szczególnie w związku z "Pod kopułą", w której również występuje od groma postaci (a najlepsze, że

przeżyło góra trzydziestu paru

... oj, moment był dobry ;P)

Osobna kwestia to oczywiście Randall Flagg
Agreed. Właśnie pisząc, że historia z nim sięga o wiele dalej miałem właśnie na myśli "Mroczną Wieżę" (też cykl wart każdego grosza) ;)

A od wszelkich ekranizacji trzymam się z daleka :) Wystarczająco negatywnych opinii się nasłuchałem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie można narzekać na zakończenie Bastionu? Można! Mnie osobiście rozczarowało.

Przy całej tej aferze z podróżą bożych wybrańców do Las Vegas miałem nadzieję, że mają tam jakieś zadanie do odegrania, które zadecyduje o losach świata. Tymczasem poszli tam tylko po to, żeby sobie zginąć, i nie mieli na nic wpływu, bo wszystkich wykosiła bomba Śmierciarza. Jedyna interpretacja jaka przychodzi mi do głowy jest taka, że Bóg chciał dać mieszkańcom Las Vegas ostatnią szansę na nawrócenie, poprzez bunt przeciw Flaggowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu przeczytałem "Komórkę" i szczerze byłem zachwycony - takie klimaty uwielbiam. O "Bastionie" słyszałem wiele dobrego (często, że jest to najlepsza książka Kinga) i również to, że porównywaną ją do "Komórki". Dlatego nie wahałem się ani chwili - "Bastion" leży teraz dumnie i czeka na lepsze czasy. A patrząc na objętość - będzie co czytać :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Bastion" to pierwsza i jak na razie jedyna przeczytana przeze mnie książka Kinga. I muszę napisać, że jestem nią zachwycony. Fabuła wciąga - dwa razy zdarzyło mi się, że wieczorem przysiadłszy aby przeczytać kilka rozdziałów, odkładałem książkę myśląc, że jest około północy, a okazywało się że jest prawie druga. Świetnie wykreowane zostały postacie. W żadnej innej przeczytanej przeze mnie książce ich myśli i zachowania nie były tak realistyczne, przez co ich losy są niekiedy naprawdę przejmujące. Historie poszczególnych osób przeplatają się ze sobą, przez co czyta się z zaciekawieniem o jednej z nich, jednocześnie nie mogąc się doczekać co wydarzy się komuś innemu i nie mogąc się od tej książki oderwać. Jej przeczytanie polecam każdemu, naprawdę warto.

PS. Na moim egzemplarzu widniał napis: "Wersja bez skrótów, preferowana przez autora." To znaczy że "Bastion" wyszedł w jakiejś skróconej wersji? Co dokładnie zostało z niej wycięte?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest to możliwe :) Przynajmniej patrząc na ten artykuł na Wiki można odnieść wrażenie, że istniała jakaś skrócona wersja. Ja mam wydanie I z roku 2009 z 1164 stronami i wydaje mi się, że nic nie jest wycięte :P Nigdzie też nie zauważyłem wspomnianego napisu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam wydanie z roku 2000. Jak (słabo) widać na załączonym obrazku napis ten jest na przedzie okładki. Mój egzemplarz ma 1335 stron + podziękowania itp. Ale możliwe, że po prostu nowe wydania drukowane są mniejszą czcionką albo coś.

f316e502aaba5b65.th.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja czytałem jakieś starsze wydanie mające stron okołu 1000, ale pisane nie dość że małą czcionką, to sama książka była pokaźnych gabarytów. Tak prezentowała się okładka:

Bastion_Stephen-King,images_big,23,978-8

Sama książka jest po prostu świetna! Mogę ją bez najmniejszego problemu postawić na półce obok "Rok 1984" Orwella... Na świat spada niewyobrażalna katastrofa, a niemal cała populacja planety wymiera. Nie dzieje się to jednak w wyniku wojny, kataklizmu naturalnego, czy 'pomocy' z poza planety. Otóż nie... doprowadza do tego sam człowiek i jego małostkowa próżność w zapanowaniu nad tym, nad czym zapanować nawet nie powinien próbować. Do tego grozę buduje sama sytuacja, gdzie dosłownie sekundy decydują o istnieniu miliardów żyć ludzkich. Jeden błąd, jedno niedopatrzenie (czy na pewno?) wywołuje falę która doprowadza do upadku cywilizacji... Pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy jest to jak King w powieści idealnie zarysowuje sylwetki bohaterów, którzy często balansują w tym nieprzyjaznym świecie na granicy uczuć i moralności. Przeplatające się wątki garstki ocalałych świetnie podkreślają beznadziejność sytuacji w jakiej się znaleźli, a ukazywanie bodźców jakie nimi kierują w podejmowanych działaniach idealnie uzupełniają utwór. Pozwalają poznać ich psychikę i często z kilku punktów widzenia ukazują różne podejścia do jednej i tej samej sytuacji. Jest to jeden z największych plusów, gdyż nie możemy doczekać się by zrozumieć co determinuje takie, a nie inne zachowanie bohatera, które z jego punktu widzenia zostanie ukazane w rozdziale gdzie to on staje się głównym bohaterem. Do tego cała historia ocieka od skrajnych uczuć, jest tu zarówno miłość, ze swym antagonistą, zazdrością, jest prawda oraz kłamstwo, nadzieja i zawiść oraz oczywiście dobro i zło... Zło którego nadejścia nie zwiastują upiorne wycia i grzmoty, ale stukot startych kowbojskich butów. Jednak nie ta forma zła jest najgorsza. Najgorsze jest zło, które budzi się karmione pierwotnymi instynktami człowieka, zło które od miłości, prowadzi do zazdrości, a dalej nienawiści i śmierci.

W pewnym momencie ukazana jest beznadziejna sytuacja mieszkańców Boulder, którzy w wyścigu zbrojeń przegrywają z armią 'zmaterializowanego' zła Flagga. Później natomiast dochodzi do dziwnego zakończenia, które może być interpretowane na prawdę na kilka sposobów i każdy ów akt zniszczenia może odczytać i wytłumaczyć sobie inaczej. Jak ja go odebrałem? To pozostanie moją tajemnicą, ale mimo lekkiego początkowego zawodu, po przemyśleniach odkryłem cholerny potencjał takiego wydarzenia.

Co prawda z mojego personalnego i baaaardzo subiektywnego punktu widzenia

zirytowała mnie ta cała religijna otoczka, ale jest to tak jak piszę moje odczucie, które jednak w trakcie postępów akcji zaczęło mieć mniejsze znaczenia. Cała ta irytacja wynikała z tego, że spodziewałem się zupełnie innej książki, która wciągnęła mnie przez pierwsze x stron, a później po wplątaniu w to religii mój zapał lekko ostygł, ale dalej znów łykałem stronę za stroną jak zgłodniały wilk Flagga. ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem trochę dalej niż w połowie książki i... nie za bardzo chcę mi się dalej czytać.

Jeszcze rozdziały, gdzie jest Śmieciarz i reszta sług Flagga są ciekawe, ale te o mieszkańcach Boulder zrobiły się niemiłosiernie nudne. Trzeci dzień podchodzę, żeby przebić się przez te ich wybory i nic.

Mam pytanie:

Czy Frann umrze niedługo? Bo jeszcze o tak nieciekawej i zwyczajnie głupiej postaci to nie czytałem. Czy Dzieciak to w rzeczywistości Flagg, czy niestety pożegnamy się z IMO najciekawszą obok Androsa, Stu i Flagga postacią?

Czy można się spodziewać, że akcja znów się rozkręci?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem trochę dalej niż w połowie książki i... nie za bardzo chcę mi się dalej czytać.

Jeszcze rozdziały, gdzie jest Śmieciarz i reszta sług Flagga są ciekawe, ale te o mieszkańcach Boulder zrobiły się niemiłosiernie nudne. Trzeci dzień podchodzę, żeby przebić się przez te ich wybory i nic.

No cóż, dla mnie to był odpowiedni kontrast między obozem sił dobra i zła oraz różnic w sposobie zarządzania a także problemów z jakimi

demokracja w Boulder

się zetknęła :P Na rozwiązanie tego problemu pomysłu nie mam jak przelecenie stronami do następnego fragmentu gdzie coś się dzieje... a kiedy to jest nie wiem, bo całą książkę - jak to Kinga - wessałem bardzo szybko i nadal uważam ją za świetną :D

Mam pytanie:

Czy Frann umrze niedługo? Bo jeszcze o tak nieciekawej i zwyczajnie głupiej postaci to nie czytałem. Czy Dzieciak to w rzeczywistości Flagg, czy niestety pożegnamy się z IMO najciekawszą obok Androsa, Stu i Flagga postacią?

Czy można się spodziewać, że akcja znów się rozkręci?

Frann z tego co kojarzę nie ginie i dobrze, bo może i cała sprawa z Haroldem była po części jej winą (o ile dobrze pamiętam, bo samą książkę już jakiś czas temu czytałem

:P), ale IMO nie zasłużyła na śmierć w takim samym stopniu jak Harold. Ten gość, niestety, dla mnie się nie odkupił. A Dzieciak był fajną postacią, ale miał przerost ambicji i... skończył jak skończył

;] Przekonasz się w czasie czytania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, jak pisałem wyżej książka od połowy robi się nudna i rozkręca się z powrotem dopiero, gdy

ginie Sędzia

(przeczytałem po raz drugi trylogię husycką, zanim przebiłem się do

śmierci Farrisa)

.

King jak zwykle stworzył niesamowicie ciekawe postaci (oprócz Fran, która była IMO szara i nijaka). A mistrzostwem są, słowo daję, tak, postaci Toma i Nicka... No, właśnie, Nick.

Z całym szacunkiem dla Mistrza, ale dlaczego zrobił takie głupstwo i go uśmiercił? Niby w późniejszych rozdziałach okazuje się, że jego śmierć nie była daremna, ale i tak do końca książki nie mogłem go odżałować. Szkoda też Underwooda, socjologa i tego trzeciego, co zapomniałem, jak się nazywa. Szkoda mi też Harolda, do samej jego śmierci miałem nadzieję, że pojawi się Tom i mu pomoże. Dobrze, że przynajmniej Stu udało się przeżyć.

Rozczarowało mnie troszkę zakończenie i nie chodzi mi tu o

wybuch

, a oto, że King nie napisał, co dalej działo się z Tomem, albo Joe. A tak w ogóle to chyba uzależniłem się od Kinga, bo już nie mogę doczekać się, kiedy znów wpadnie mi w ręce jakaś jego książka.

Ogólnie jest to książka niesamowicie wręcz znakomita (mimo tej słabszej części). Szkoda mi było się rozstawać z jej bohaterami, mogłaby mieć jeszcze kilka stron więcej. Tak z pięćset. :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajna książka, choć nie najlepsza Kinga. Przebiega w niej wiele motywów m. in. podróży, odkupienia

Tylko minusem moim zdaniem jest podział jej na 3 wyraźne części. Podróż do Boulder, rozbudowa miasta, atak na Vegas. Najlepsza według mnie była częśc pierwsza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie wczoraj skonczylem czytac Bastion, i moje pytanie jest nastepujace. Czy

ostatni rozdzial, gdzie Flagg budzi sie w dzungli oznacza, ze przeniosl sie on w czasie, i wszystko to, ta zaraza, kapitan tripps etc zacznie sie na nowo?

Ogolnie bardzo pozytywnie odebralem cala ksiazke i w zadnym momencie mnie nie znudzila, mimo 1300 stron. Szkoda tylko ze to juz koniec...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<ciach>

To był chyba jakiś prymitywny lud, więc raczej zacznie mieszać w inny sposób.

EDIT:

Sprawdziłem w książce i teraz mam pewność. Ich bronią były włócznie więc Kapitan raczej odpada.

MSaint>>>nie cytujemy w całości poprzedniego posta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem ten temat, więc pozwoliłem sobie go odrobinę odświeżyć :tongue:

Według mnie "Bastion" to jedna z najlepszych książek jakie czytałem.

Jest w niej wszystko, czego można wymagać od dobrej lektury - mamy dobry wstęp, poznajemy każdego z bohaterów właściwie od podszewki, a potem, gdy wątki się łączą, następuje akcja, jednak nie za szybka...

King jak zwykle po mistrzowsku opisał uczucia i reakcje ludzi... Cóż, można się zgodzić z twierdzeniem że "Bastion" to Władca Pierścieni w USA, prawda ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest to może najlepsze dzieło Kinga ale książka trzyma poziom i czyta się ją dość przyjemnie szczególnie gdy się przebrnie przez pierwsze 100 stron które są strasznie męczące, ciężko się połapać co i jak. Ale z czasem jest coraz lepiej i lepiej. Nie wiem jak wam ale najbardziej lubiłem gry były opisywane losy Frances Goldman i Larego a na końcu Stu. Zakończenie było dobre nic specjalnego...

Książkę polecam i daję dobrą radę nie zniechęcajcie się do książki przy pierwszych rozdziałach ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

najbardziej lubiłem gry były opisywane losy Frances Goldman

Goldsmith/. :) Mnie ona najbardziej nudziła. Tak nijakiej postaci ze świecą szukać. Dla mnie mogliby ją wyciąć. Ja najbardziej lubiłem Palacza, Toma (jego wątek urwał się tak dziwnie, wolałbym, by dłużej King o nim pisał w książce kosztem Fran) i Dzieciak.

PS Męczy mnie jedna sprawa,

co się stało z tym chłopcem, co przygarnęła go Nadine, bo nie pamiętam?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Z tego co pamiętam to wziął go Lary z Lucy, a że

Lary potem umarł to został z Lucy

;]

Swoją drogą ekranizacja Bastionu wyszła dość słabo, masa wątków została pominięta masa rzeczy poprzekręcana... A postaci dawno tak słabo dobranych nie widziałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą ekranizacja Bastionu wyszła dość słabo, masa wątków została pominięta masa rzeczy poprzekręcana... A postaci dawno tak słabo dobranych nie widziałem.
Cóż, z tego co słyszałem to ekranizacja Bastionu jest ogólnie oceniania jako najgorsza ze wszystkich dzieł Kinga, ale to naprawdę karkołomna robota oddać na kadrach filmu dobre tysiąc stron :) Jeszcze takich gdzie przewija się masa bohaterów, wątków większych bądź mniejszych... no, jeżeli nie chce się 10h maratonu to uproszczenia są nie do ominięcia, pytanie jak to zrobić ;]
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

No w sumie Bastion to serial ma aż 4 odcinki xD Więc mogli się postarać. Bo łyso to wygląda przy ekranizacji Zielonej Mili która była genialnie oddana, w filmie wszystko było ukazane tak jak sobie wyobrażałem :D

Ale w ekranizacji Bastionu rozbrajał mnie Glen Bateman który do Stu mówił panie wschodni teksas, normalnie paść można ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, każdy podchodzi do książki na własny sposób i na tenże ją ocenia, ale jak dla mnie Bastion jest jednym z najlepszych dzieł Kinga a na pewno takim gdzie obraz apokalipsy nie był tak dokładnie i pięknie oddany co nigdy potem podobnie mu się nie udało (sorry, Komórka była OK, ale nie powalała ;P). Ok, ktoś może powiedzieć, że przy wielkich cyklach fantasy © taka ilość wprowadzonych postaci to nic wielkiego, ale jednak ten gatunek rządzi się innymi prawami a każda z postaci pierwszo- czy drugoplanowych jest wyrazista i inna. A zresztą wystarczy rzec Randy Flagg* i wszystko jasne :D

*albo Śmieciarz...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed kilkoma dniami skończyłem czytać "Bastion". Sprawa ma się następująco - książka ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne. Mówiąc poważnie, to jest to kawał dobrej literatury, przy której można spędzić miło czas. Jednak jako, że jest to moja nasta książka tegoż autora, pozwolę sobie na stwierdzenie, że w mojej opinii nie jest to jego szczytowe osiągnięcie. Autor poruszył tak wiele wątków, że zakończenie klasycznie rozczarowuje. Na plus dodatnie należy oczywiście zaliczyć świetną kreację bohaterów

definitywnie zaliczam do tego grona Nicka i Toma Culena

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...