Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

The Legends

Polecane posty

Biedne dziecko... Ale ja chyba nie podlecę i nie zapłacę za hotdoga. Zresztą, nawet jakbym to zrobił to musiałbym zwinąć komuś portfel, co byłoby równie złym uczynkiem. A może? Robin Hood, legenda Manhattanu, poluje na portfele, płaci za parówki, rozdaje kasę biednym, wyczytuje piny z bankomatów i... Dobra, już się zagalopowuję, a pieniądze nie są potrzebne sokołom.

Parówki jak najbardziej.

Hm, coś słyszę... Ploteczki!

- Connor, czekam w parku. Mogę ci pomóc.

Co? W parku? Mi? Jak to? Kto to mówi? Dlaczego? Po co? Ja? Pomocy? Mi? Co ja mogę dać temu komuś?

Chyba muszę zacząć kraść te portfele.

Dobra, co za różnica, równie dobrze mogę tam polecieć.

Rozłożyłem moje skrzydła, i poczułem ich pełną rozpiętość. Zamachałem, i...

No, tak. Nawet sokoły muszą uważać na kalorie. No cóż, kilogram w tę czy w tę...

Machnąłem skrzydłami mocniej, i poczułem, że unoszę się lekko. Włożyłem jeszcze trochę wysiłku, i poszybowałem w dół. Dwa metry nad ziemią rozpostarłem skrzydła, i uniosłem się w górę, ponad słupy i korony drzew. Do parku miałem niedaleko. Pół godziny autobusem... Dwie minuty lotem. Bycie ptakiem ma swoje zalety, o tak... Latanie jest cudne. Jak byłem człowiekiem, zawsze marzyłem o rozpostarciu skrzydeł i uleceniu do gwiazd. Kocham bycie ptakiem, to niesamowite uczucie. Ale... Gdy w domu nie ma rodziców, pod ręką jest paczka popcornu, następnego dnia nie trzeba iść do szkoły a w telewizji leci świetny film... Tak, to też jest... było fajne uczucie.

Jestem nad parkiem. Osiadłem na jednej gałęzi, a sokół we mnie poczuł się nieswojo. To nie jest mój teren, jakiś inny ptak tu panuje, a ja jestem intruzem. Oby teraz spał... Albo spotykał się z innym tajemniczym nieznajomym w innym parku.

Hm, nie ma nikogo... Nic dziwnego, w końcu musi złapać autobus. Pewnie ciągle czeka na przystanku. Albo ma własny wóz, i jest już w drodze. Lub w korkach. Nigdy nie wiadomo.

Spojrzałem na lewo, i zobaczyłem... Panią Jenny Ridge. To niespokojna kobieta w podeszłym wieku, która... sprzedaje wypchane okazy ptaków! Widziałem, gdy na lewo opchnęła komuś wypchanego sokoła! Jestem zagrożonym gatunkiem!

Muszę coś zrobić! Otwarty atak byłby głupstwem, zaczęliby coś podejrzewać. Szpony wykluczam. Ale... Każdy ptak ma broń biologiczną. Szczególnie ptak po parówce.

Wzleciałem z gałęzi, i zatoczyłem kolo. Ruszyłem na panią Ridge.

Każdy, kto zadziera z sokołami musi to wiedzieć - jeżeli chcesz mnie wkurzyć, lepiej kup sobie kapelusz.

Niespodzianka!! wrzasnąłem w myślach, i wystrzeliłem mą śmiercionośną broń. Zatoczyłem koło, żeby zobaczyć, czy trafiłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę niezręcznie się czuję przez lekkie unoszenie głowy, by spojrzeć dziewczynie w oczy.

Hmm... Zazwyczaj to ja podchodzę, a nie na odwrót. Na dodatek widziała mnie w sklepie. Może też zauważyła kradzież, a jednak zagadała do mnie. Może ona też jest złodziejką? Powiedziała "swój chłop". Chociaż... Te ubrania jakoś nie pasują do tego fachu. Chyba lepiej będzie, gdy gdzieś się z nią wybiorę. Może dowiem się czegoś ciekawego. I muszę mieć się na baczności.

- Cześć. Może do kina w centrum... Eee... Jak masz na imię?

Tam będę mógł spokojnie spytać się, co widziała dokładnie. Ludzie będą zbyt zajęci filmem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę popatrzyłam na staruszkę zastanawiającymi oczyma, by po chwili odpowiedzieć z lekkim uśmiechem:

-Przepraszam bardzo, ale mimo, że lubię rzeczy paranormalne, to nie teraz na to czas. Widzę, że dobrze pani dba o bezpieczeństwo dzieci, jeśli wie o moim hobby, ale może przejdziemy do sprawy w której tu przybyłam?

Wiedziałam że coś musi być nie tak. Zdziwiło mnie wewnętrznie to pytanie. Jeśli ona jest magiem, to ciekawe o co jej chodzi - o mnie, a może o tego chłopaka? Sama nie mam mistrza, ale po zniknięciu Anny nie co chłopaka, to czy chce żebym została jego...mistrzem? Ale czy to w końcu mój brat, czy nie? Mam mętlik w głowie...a co hce wdawać się w "te" zabawy. To jest niebezpieczne...nie to nie jest niebezpieczne. To jest przerażające! Jeśli chodzi jej jeśli to "ktoś inny"? Ale przecież nikt oprócz ludzi z darem nie wie o magii i o całym tym...chyba że to odmieniec czy inne dziadostwo. Nie wiem, nie wiem, nie wiem! Gdybym tylko lepiej umiała "widzieć" to coś...ale nie umiem.

Popatrzyłam jeszcze raz na rozmówczynię. Spróbuję udawać, że nie jestem magiem, w końcu "góra" tego wymaga. Nawet jak się ujawni, to muszę się też trzymać na baczności, bo nie wiem o co jej właściwie chodzi. Tymczasem spróbuję z tym teatrzykiem...

-I jak? Co z tym chłopcem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lukas ? Niestety, będziesz musiał być przekonywujący. Dowiedzieliśmy się o nim niedawno, raptem wczoraj, a musimy działać szybko. Bardzo szybko prawdę mówiąc. I tak cud, że rytuał, którym go zlokalizowaliśmy się udał, nigdy wcześniej nikt nie próbował odnajdywać meta-ludzi w ten sposób. Co do adresu to proszę ? Mistrz podał ci kartę z wydrukowaną tabelką i adresem ? to również jego plan lekcji w nowej szkole, udało nam się go zdobyć. Będziesz wiedział kiedy spodziewać się go w domu. Większość czasu powinien spędzać w nim sam, w każdym razie takie wyniki przyniosło ekspresowe śledztwo. Teraz akurat jest już jakiś czas po rozpoczęciu roku szkolnego. Możesz już iść, chyba, że masz jeszcze jakieś wątpliwości?

Rose i Wiktor ? Rose uderza zupełnie zaskoczonego Wiktora, który nie miał żadnych szans aby się obronić*. Traci równowagę, ale Rose łapie go i aplikuje mu środek ze strzykawki. Chłopak momentalnie odpływa, nie stracił jeszcze całkiem przytomności, ale nie jest już w stanie utrzymać się na własnych nogach, ani tym bardziej bronić się. Na szczęście nikt nie zdecydował się wyjść teraz na korytarz, ulica też była właściwie pusta. Rose pakuje skutego Wiktora do bagażnika i rusza w stronę miejsca, gdzie ma odstawić swojego ?pasażera?. Trochę jej to zajmuje, spory kawałek do celu jest, w dodatku na ulicach duży ruch. W końcu po niemiłosiernie się dłużących 2 godzinach (głowę dajesz, ten kto projektował rozkład ulic i kazał zacząć remont najważniejszych arterii miasta w tym samym czasie powinien dostać solidnego kopa) dociera na miejsce. Spory budynek, chyba jakiś stary magazyn. Przy głównym wejściu widać coś w rodzaju domofonu.

Wiktor ? boli cię głowa i nie możesz zebrać myśli. Czujesz się jak pijak, w dodatku na tanich prochach. Jedyne co wiesz to to, że uderzyła cię jakaś kobieta, a teraz leżysz w jej bagażniku. Coraz trudniej ci utrzymać jako taką przytomność. W końcu zasypiasz, ale tuż przed tym jakoś dziwnie się czujesz. Tak? lekko. Jakby przez moment zupełnie cię nie było.

Budzisz się. Nie wiesz ile czasu minęło, ale strasznie chce ci się pić, trochę cię mdli i masz obolałą szyję, chyba jakiś siniak się tam pojawił. Co ciekawe nie znajdujesz się w bagażniku i nie jesteś skuty. Leżysz w swoim łóżku, całkiem ubrany. Patrzysz na zegarek i orientujesz się, że byłeś nieprzytomny jakieś 3 godziny, widać dawka tego czegoś co cię tak odurzyło nie była zbyt wielka. Rodzice pewnie zaraz wrócą. Powiedzieć im, zadzwonić od razu na policję? A może nic z tym nie zrobić?

--------------------

*nie miałeś szczęścia Goloman, Shaker wyrzucił 17 w ataku, a ty 5 w obronie. Potraktowałem to jako atak z zaskoczenia bez szansy na wyczucie pobudek. Aha, rzutu na odporność na trucizny nie robiłem. Tzn. robiłem, ale zawaliłeś go jeszcze bardziej :P Dopisz sobie 1 punkt lekkich obrażeń i 1 stresu (w końcu zaatakowała cię i próbowała porwać w jakichś nieznanych celach dostawczyni pizzy).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wysiadam z samochodu i otwieram bagażnik. Ku mojemu zdziwieniu...

- Gdzie on jest kur**?- mówię i patrzę na pusty bagażnik.

Tego jeszcze nie było, że z zamkniętego bagażnika, chłopak z zakutymi rękami i nogami oraz pod działaniem środka odurzającego znika w niewiadomy sposób. Nie mógł go otworzyć, bo bym o tym wiedziała, ani zdjąć sobie kajdanek w takim stanie.

Stoję nadal oniemiała.

Coś mi tu śmierdzi... Od początku powinnam wiedzieć, że porwanie dzieciaka za taką kasę, to jakaś grubsza sprawa. Pierwszy raz zdarza mi się takie coś, od pamietnego wypadku przy pracy, gdy niewiadomo dlaczego cel, który miałam zlikwidować rzucał we mnie ogniem, co przecież powinno być niemożliwe... Za wiele myślę, po prostu wrócę tam i spróbuję go znaleźdź. Zapewne nawet nie pamięta mojej twarzy, choć mogę się mylić. A więc przechwycę go, gdy uda się gdzieś sam, a wtedy zaserwuję mu podwójną dawkę środków usypiających.

Zabieram kajdanki i zamykam bagażnik. Wsiadam spowrotem do wozu, wyjmuję za siedzenia teczkę i przebieram się w inne ubranie do tego zakładam okulary przeciw słoneczne, a następnie uruchamiam silnik i wracam spowrotem w pobliże jego domu.

Gdy już tam dojadę, to samochód zostawię kawałek dalej i będę obserwować jego dom, oczywiście tak by mnie nie zauważył. Jeśli wyjdzie z mieszkania podążę za nim i może wtedy znajdzie się okazja, by go porwać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stoję na ulicy i jeszcze raz patrzę na kartkę z adresem. Trochę daleko żeby wędrować na piechotę, a ten Wiktor musi być naprawdę ważny skoro mistrz chce z nim porozmawiać. Dodatkowo coś mi mówi że lepiej się pospieszyć. Najszybciej dostanę się tam metrem. Idę na najbliższą stację i pół godziny później stoję przy drzwiach domu tego Rosjanina. Ciekawe czy ktoś jest w domu? Musze go jakoś przekonać żeby poszedł ze mną, w końcu nie mam zamiaru, ani możliwości żeby zabrać go ze sobą siłą. Może przedstawię się jako dobry dzieciak z sąsiedztwa, który postanowił poznać się z nowym i pokazać mu okolicę? To nawet brzmi w miarę wiarygodnie. Chyba nikogo niema. Znowu zaczynam dzwonić do drzwi. Poczekam jeszcze chwile i idę sobie. Nie mam zamiaru czekać tutaj w nieskończoność.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co się dzieje... Dziwne. Zastanawiam się nad ostatnimi wydarzeniami. Z zamyślenia wyrywa mnie dzwonek do drzwi. Szybko sprawdzam, czy przy pasku ciągle mam schowany nóż... Tak, ta dziewczyna go nie zabrała. Odchodzę umyć ręce, w czasie gdy to robię dzwonek ponawia się. Szybko podchodzę do drzwi, i trzymając rękę na nożu wyglądam przez judasza.

To nie ta dziewczyna, tylko jakiś młodzik... Przypomina mi tego, jakmutam... no tego faceta z jakiejś polskiej książki. W każdym razie ma takie same długie, białe włosy. Nie blond, tylko białe.

- Już otwieram!

Dłuższą chwilę gmeram przy zamku, można usłyszeć około dziesięciu obrotów klucza. Uchylam delikatnie drzwi i zerkam na przybysza.

- Tak, słucham? Czego chcesz?

O, już mam... Wiedźmak czy coś takiego...

---

Obrażenia:

- lekkie: 1

- poważne: 0

- krytyczne: 0

- śmiertelne: 0

Stres: 1

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po drugim dzwonku w końcu ktoś otwiera.

- Cześć jesteś tu nowy prawda? Nazywam się Lukas i mieszkam po sąsiedzku na piętrze. - Podaje Wiktorowi dłoń. - Też niedawno się tu przeprowadziłem i jestem ciekaw czy nie chciałbyś poznać okolicy, w końcu my nowi powinniśmy trzymać się razem.

Ale walnąłem głupią gadkę, ten plan nie był jednak zbyt dobry.

----------------------------------

Obrażenia:

- lekkie: 0

- poważne: 0

- krytyczne : 0

- śmiertelne: 0

Stres: 0

Mana: 15

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Falcon

Twój "pocisk" zaliczyłby trafienie*, ale w tym momencie, gdy był 2 metry nad celem czarna parasolka go zasłoniła. Należała ona do mężyczny w średnim wieku, ubranego w spodenki do kolan i białą koszulkę z krótkim rękawami. Staruszka zdawała się go nie zauważać. Podszedł on do pobliskiej ławki, przy okazji wyrzucając do kosza zabrudzoną parasolkę. Spojrzał w górę, jakby czekając na kogoś. Mruczał przy tym twoje imię.

Julia

Staruszka uśmiechnęła się dobrotliwie, po czym wzięła długopis i coś napisała w notatniku.

- Dyskretna, dobrze. Tacy powinni być magowie. Przepraszam, przedstawiłam ci się już? Jestem Arabella Smith. Widzę, że jesteś nieufna w stosunku do mnie. Pozwól, że ci coś zademonstruję.

Kobieta wyjęła małą wagę, po czym położyła na niej ciężarek. Waga wskazała 15g. Staruszka zaczęła coś mruczeć, a na wadze(elektronicznej) pojawiło się 150g.

- Zaufasz mi teraz? A co do brata, porozmawiamy o nim później. Czy mnie wysłuchasz? Mamy do załatwienia parę spraw.

Nathan

Twoja blond przyjaciółka miała na imię Maria. W drodze do kina rozmawialiście, dowiedziałeś się, że jej rodzice są zamożnymi lekarzami. W czasie seansu starałeś się jej przypodobać, żartowałeś z nią, a co najlepsze, ona wybrała film o miłości.** Udaje ci się zdobyć jej zaufanie i po seansie prowadzi cię do alejki między blokami niedaleko głównej ulicy. Trzymacie się za ręce.

- A więc, tak, widziałam, jak zabrałeś ten chleb. Ale chodzi o to, że moje życie jest takie nudne, monotonne. Potrzebowałam czegoś nowego, zakazanego...Nie wkopałam cię sprzedawczyni...To było takie inne.

Nagle jakaś ręka silnie odpycha Cię od Marii. Uderzasz w mur. Rozglądasz się i widzisz, jak jakiś dwóch dresów szamoce się z dziewczyną. Kilkaset metrów za tobą jest wyjście na ulicę przy budynku kina. Co robisz?

* Przy Twoich statystykach nie było sensu rzucać.

** 10 trudności vs. 6 uwodzenia+ 5 i 3 z kostek.

Suckes.

I przepraszam za długie czekanie, po prostu musiałem popoprawiać oceny, koniec gimnazjum, rozumiecie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę patrzyłam trochę z niedowierzaniem na to co robi staruszka, by po chwili schylić się pod stolik i zobaczyć czy nie ukryła tam czegoś do zwiększenia masy. Nie ma nic. No no - czyli jednak istota związana z magią. Wnioskując ze zdania "Tacy powinni być magowie", raczej na pewno ma dar. Odmieńcem raczej nie jest, bo z tego co wiem oni mają jakieś problemy ze sobą czy coś takiego przy rzucaniu czarów i ogólnie...Trochę już mi lżej w głowie, więc chyba można trochę ukrócić tą maskaradę.

-Po tym co zobaczyłam, jestem otwarta na wysłuchanie tego co ma pani do powiedzenia.

Popatrzyłam na Arabellę, czekając cierpliwie na to co chce mi przekazać. Mam tylko nadzieję, że później się czegoś dowiem o bracie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamachałem skrzydłami, i usiadłem na gałęzi tuż nad głową tego kolesia.

- Ej, ziomek, parasolki nie są jednorazowe - rzekłem do niego telepatycznie. Normalnie byłoby to zaklęcie, ale telepatia to moja 'mowa'. - Nie wyrzucaj ich tak często, bo kupowanie nowych wydoi ci kasę z konta, a wtedy nie będzie cię stać na ochronienie się przed wkurzonym sokołem - zażartowałem. Rozejrzałem się, czy nikt nie podejrzewa mnie o coś - siedzę w końcu dość blisko tego gościa, sokoły tak się nie zbliżają. Umysł sokoła we mnie był spłoszony - chciał uciec, wzbić się w powietrze. Zbyt dużo tu hałasu, zbyt dużo ludzi. Normalnie to bym stąd odleciał, ale ten facet wiedział, kim jestem, co robię, jak żyję. Jak będzie miał złe zamiary... Spojrzałem na swoje szpony. Nie, nie zaatakuję go, nawet nie mam jak. Nic mu nie zrobię, a on i tak jest przygotowany. Najpierw muszę się dowiedzieć, czego on chce.

- Mówiłeś, że możesz mi... pomóc. Dlaczego uważasz, że potrzebuję pomocy? - spytałem, już poważniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oddychałem ciężko i chrapliwie, kurczowo trzymając się za bok. Obraz przed oczyma coraz bardziej się zamazywał. Jeśli szybko czegoś nie zrobię, będzie po mnie. Ściągam z pleców kuszę i ładuję ją jak najszybciej, mając nadzieję, że zdążę to zrobić przed kolejnym atakiem. W ręku trzymam drugi bełt. Co to za stworzenie... Znałem wszystkie zwierzęta żyjące w australijskim buszu, żadne nie atakowało w ten sposób. Byłem przerażony. Rozejrzałem się nerwowo, kiedy tylko zobaczę bądź usłyszę atak, natychmiast obracam się w kierunku napastnika i strzelam. Jeśli grot trafi używam na nim swojej mocy, zwiększając wagę. Jeśli chybię bądź to coś skoczy na mnie to trzymany w ręce bełt staram wbić się jak najgłębiej w jego ciało i również zwiększam jego wagę. Plan planem, zobaczymy co z niego wyjdzie, w tej chwili mogłem jedynie z trudem stać, starając się opanować ból i uratować życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osuwam się na ziemię, żeby ochłonąć.

Świetnie... - zerkam na ulicę - Czy to bezpiecznie ujawniać swoje moce? Przeklęte sumienie. Czemu najzwyczajniej nie mogę sobie pójść i nie mieć wątpliwości co do trafności decyzji?

Wyciągam pistolet, przeładowuję i odbezpieczam go. Przekształcam paznokcie lewej dłoni. Mocniej chwytam broń. Pazury lekko wbijają mi się w skórę. Podnoszę się jako umięśniony mężczyzna z tatuażami na całym ciele. Mierzę w jednego z napastników.

Nie, to zbyt niebezpieczne. - z braku lepszej opcji krzyczę:

- Spróbujcie tylko coś jej zrobić.

Jeśli tylko podejdą, wystrzelę albo trzasnę ich pazurami. Może gdzieś w pobliżu jest Franco...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Falcon

Facet wyjmuje z kieszeni komiks(mangę dokładnie) i zaczyna ją czytać. Mówi na tyle głośno, byś tylko ty go usłyszał.

- Żartwoniś z ciebie, chłopcze. Lubię takich. Choć nie do końca można powiedzieć "chłopcze". Przykro mi było usłyszeć, jak jeden z "nas"-wyraźnie zaakcentował to słowo- w taki sposób ma zmarnowane życie. Powinieneś teraz grać z kumplami, podrywać dziewczyny, uczyć się. A co teraz? Bawisz się w bombowiec. Masz potencjał. Postanowiłem, że ci pomogę. Jestem już tyci, tyci od wynalezienia eliksiru, który zmieni cię z powrotem w chłopca. To jak, chcesz, abym ci pomógł? -mężczyzna wyjął z kieszeni rękawicę sokolnika i założył ją na lewą dłoń- Mów mi Janus. Janus Malakai.

Julia

- Mądra dziewczyna. Zatem sprawa ma się tak, że nie masz mistrzyni, a nie przeszłaś jeszcze ostatecznych testów. Mam cię przyjąć i zaopiekować się tobą, aż przybędzie tu spec od podróży. Sama wiesz jakich. Wtedy pokażesz mu, co potrafisz. Jeśli zdasz: będziesz miałą częściowo spokój, lecz my o tobie nie zapomnimy. Co do brata, to mam dwie wiadomości. Po pierwsze, nie ma go tu. To była przynęta, nie chciałam się do ciebie włamywać, stara już jestem. Po drugie, mamy 100% pewność, że jest on gdzieś we Francji. Niedługo powinniśmy wiedzieć więcej. Masz jeszcze jakieś pytania?

Nathan

Dresy widząc nowego adwersarza, na dodatek z "klamką", zwiały w głąb uliczki. Maria leżała na ziemi. Podbiegłeś do niej, zmianiając postać i chowając broń za siebie, po czym sprawdziłeś puls. Żyła. Po chwili otworzyła oczy.

- Co... Jak? Gdzie oni są? Czemu uciekli?

Myśląc nad odpowiedzią * zauważyłeś, jak dziewczyna podnosi zza pleców strzykawkę i próbuje Cię dźgnąć w żyłę na przedramieniu. Zabierasz ręce i odksakujesz w tył. Dziewczyna wstaje, sprawdza okolicę i spogląda na Ciebie zdziwiona.

- Przepraszam, ja nie chciałam, myślałam, że jesteś z nimi...

Rzut na unik, twoje 17(5 i 6 z rzutu, 6 uniejętności unik) vs. 15. Cholera, kostki Ci sprzyjają. Sukces.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Testy? Spec? No zacnie... Magowie chyba nikomu by nie odpuścili, gdyby nie byłoby według ich zasad. Ciekawe jakby magiem był jakiś ptak, krowa czy inny zwierz. Ale z tego co słyszę, przez jakiś czas będę miała spokój, jedynie muszę zdać...ale co jeśli pojawi się sen? Nie, najlepiej skupić się na zdaniu tego za pierwszym podejściem, bez tego typu komplikacji.

Popatrzyłam przez chwilę za okno, próbując wypatrzyć, czy coś na zewnątrz się dzieje. Chyba nic.

-Tak z ciekawości, co mogę rozumieć przez pani opiekę? Jakiś trening koncentracji, czegoś związanego z magią, czy po prostu będzie mnie pani obserwować i kontrolować do odbycia testu? No i kiedy ów spec przybędzie tak około?

Pomyślałam chwilę. Francja. Z języka tego kraju to chyba tylko dwa słowa znam merde i bonjour. To się ewentualnie porozumiem...

Znowu spojrzałam za okno. Mały pokoik wydawał się oddalać od tego co działo się tam, kilka metrów dalej, na ulicy. I ja też się oddalam. Magia, Francja, test, podróż. Słabo się czuję, a przecież jeszcze nic się nie stało. Nic?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzę na wyciągniętą rękę.

- Nie, dziękuję...

Już mam zamknąć kolesiowi drzwi przed nosem, gdy zauważam coś dziwnego na jego twarzy. Chyba nie mówi mi wszystkiego*. Chowam nóż, i otwieram drzwi szerzej. Ściskam rękę chłopaka i uśmiecham się.

- Wiktor - mówię nie wypuszczając jego ręki. - Przedstaw się jeszcze raz, tym razem podając szczegóły - uśmiech staje się drapieżny, a lewą ręką wyciągam nóż, na razie zamknięty. Jeśli nie spotkał się wcześniej z balisongami, nie rozpozna zagrożenia. - Proszę...

---

Obrażenia:

- lekkie: 1

- poważne: 0

- krytyczne: 0

- śmiertelne: 0

Stres: 1

*Według Aidena minimalne zwycięstwo... Prawie ci się udało skłamać :7

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybym miał usta, to bym się roześmiał. Rozśmieszyła mnie zarówno propozycja faceta, jak i jego nazwisko.

- Nie mówisz chyba serio, panie Marakuja. Ja miałbym wrócić? Do czego? Bycie człowiekiem jest często niesamowite, to prawda. Przeciwstawne kciuki, szczyt łańcucha pokarmowego i tak dalej... Ale ja nie mam już po co być człowiekiem. Moi rodzice zginęli tego samego dnia, gdy się zmieniłem. Nie mam domu, do którego mogę wrócić. Nigdy nie latałem koło mojego dawnego domu, więc nie wiem, czy jeszcze stoi czy nie... Ale z pewnością to nie jest miejsce, w którym chciałbym przebywać. Szkoły dla bezdomnych też mi raczej nie odpowiadają... - przeczesałem pióra dziobem. - Wszyscy moi 'przyjaciele' odwrócili się ode mnie, a reszta mojej rodziny nie wie, że przeżyłem. Nawet nie byli na pogrzebie moich rodziców. Teraz mam skrzydła, niesamowite zmysły, i ostre pazury... Nawet nie wiesz, ile frajdy daje pikowanie prosto na korony drzew w lesie. Więcej mi do szczęścia nie potrzeba, oprócz kogoś, komu będę mógł wyznać, że nie jestem zwykłym sokołem. Kogoś, komu mogę ufać. A tobie, mister Marakuja? Popatrz na to z mojej strony. Przychodzi do mnie jakiś facet i chce dać mi jakiś eliksir, po czym oferuje zabrać mnie gdzieś. Nie ufam ci. W dzisiejszym świecie nie istnieje coś takiego jak 'bezinteresowność'. Każdy chce coś w zamian, bo dobroć serca to przeżytek. A ty czego chcesz? Może ten eliksir to kłamstwo, może wsadzisz mnie do wora, podetniesz mi lotki i wystawisz na pokaz w klatce metr na metr? "Sokół potrafiący liczyć" - To by była sensacja. Albo zatłuczesz mnie, skórę wypchasz i opchniesz tej pani, którą chciałem zbombardować, a resztę mnie przerobisz na wędlinę 'Sokołów'. O, nie. Nasza współpraca nie będzie *owocna*, panie Marakuja - zaśmiałem się telepatycznie, i przeleciałem na wyższą gałąź. Miałem nadzieję, że jednak ma dobre zamiary, bo jak nie to jeszcze wyjmie strzelbę, załatwi mnie i posmaruje mną kanapkę. Nie wiedziałem, czy kłamie czy nie, ale moja podejrzliwa sokola natura zabrania mi wierzyć obcym ludziom.

Mam nadzieję, że Brylant ma przygotowany ten wariant historii ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lekko chwieję się, ale szybko odzyskuję równowagę. Broń jest gotowa do wystrzału.

- Kim jesteś w rzeczywistości? Bo jakoś nie wierzę, żebyś "tak sobie" trzymała w zanadrzu strzykawkę. Co chciałaś mi wstrzyknąć? Jakiś medykament, po którym się słodko śpi? Pewnie zwędziłaś to rodzicom, o ile są prawdziwi. Chyba jednak twoje życie nie jest tak monotonne i nudne, jak sama mowiłaś. Więc co tu jest grane?

A mogłem pójść do cyrku...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Falcon

Mężczyzna kiwa spokojnie głową.

- Rozumiem twoją nieufność i niechęć... W sumie, to nawet przydatna cecha charakteru w tym świecie. Razem z pewnym szacunkiem do starszych. Ale spokojnie, nie mam zamiaru przerobić cię na papkę lub skwarki, tylko porozmawiać. Ale jeśli uważasz, że dasz radę sam...Dobrze. Jednakże, jakbyś miał kłopoty czy coś, wykrzycz telepatycznie moje imię. Już wtedy cię znajdę. Ale tylko wtedy. Ok?

Nie czekając na odpowiedź mężczyzna odchodzi, po chwili niknie Ci z oczu. Nagle znowu go słyszysz. Rozglądasz się i widzisz, jak stoi pod drzewem.

- Aha, jeszcze jedna sprawa związana z "liczącym ptakiem"... Elfy mają różne kaprysy i na dodatek kilka jest w mieście. Możliwe, że po ciebie. Tak tylko ostrzegam.

Znowu znika, ale wykonując ruch, jakby coś na siebie nakładał. Nagle słyszysz krzyk kobiety. Kilkaset metrów dalej widzisz, jak jakiś mężczyzna w bluzie z kapturem ucieka, trzymając w ręku torebkę, której właścicielka wrzeszczała.

Nathan

- W sumie, to masz rację- dziewczyna się paskudnie uśmiecha- spałbyś po tym jak niemowlę. I nie, moi starzy nie są lekarzami. Ogólnie, to cały czas spotykam takich jak ty. Zwykle potem mają kłopot. Nie to, żebym JA była ich przyczyną... Ok, kłamię. Ale naprawdę, tacy jak ty to zaraza, która obejmuje całą planetę. Nie potrzeba was tutaj... Szczególnie złodziei, którzy moga podawać się za dyrektorów banków. Cholerna męska Mystique. Dlatego na was polujemy. I co teraz zrobisz, co? Strzelisz może? Pokaż, na co cię stać. Pokaż, że słusznie zwalczam "innych".

Dziewczyna zaczyna podchodzić do ciebie.

Julia

- Przykro mi, bo jesteś miłą dziewczyną, ale nie będę ciebie uczyć. Kompletnie inna szkoła, jak widziałaś przed chwilą. Tak tylko będę cię pilnować, ale nie za bardzo. Dotąd sobie radziłaś sama, poradzisz sobie beze mnie. Ale jakby co, wiesz, gdzie mnie znaleźć. Ekspert przybedzie jutro, pojutrze, nie później. To by było na tyle. A moze masz coś, z czego chciałabyś się zwierzyć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elfy po mnie? A co one mogą chcieć? Ten koleś chyba zwiał z domu bez klamek... Wprawdzie mógłbym go nieźle urządzić, polecieć nad ocean i go zawołać! Wpadłby do wody i miałbym z nim spokój. Przynajmniej sobie poszedł, i... Łoo, a tam co się dzieje? Strasznie się drą, ktoś petardę upuścił? Zamachałem skrzydłami, żeby zbliżyć się nieco do odgłosu krzyków. Hm, ktoś zajumał tej babce torebkę... Normalnie to bym to olał, w końcu silniejsi okradają słabszych itd, ale ta babka tak krzyczy, że nawet jak stąd odlecę to będzie mi to łomocić we łbie godzinami... Sorki dresik, ale torebka wraca do właścicielki! Skupiłem wzrok na zwiewającym złodzieju, złożyłem skrzydła, i zapikowałem.

- Kiriii! - wrzasnąłem spadając na torebkę. Jeśli uda mi się ją złapać, to rzucę ją tej paniusi i polecę na jakiś bazar, tam często można złapać jakiś kąsek. I popatrzeć na Marakuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiktor i Lukas

Lukas wszedł do mieszkania i zamknął drzwi. Już mieliście udać się wgłąb mieszkania i tam porozmawiać, ale nagle ktoś zapukał do drzwi. Znowu? Coś się ostatnio dookoła ciebie tłok robi, Wiktor. Równie dobrze możesz to zignorować.

Rose

Jedziesz i jedziesz... Znasz już drogę, a ruch nieco zelżał, ale i tak jeszcze trochę zostało. W pewnym momencie, gdzieś tak w połowie trasy dzwoni twoja komórka. Odbierasz prowadząc jedną ręką.

- Pani Rose? Tu Charlie. Mam pewną dodatkową informację odnośnie celu, a właściwie drobną radę. Mianowicie już schwytanego nie może go pani nawet na moment spuszczać z oka. Nawet na sekundę. Nie chcemy zdradzać wszystkiego, ale niech go pani nie lekceważy, może być... nieprzewidywalny.

Masz jeszcze chwilę na ewentualną odpowiedź zanim się rozłączy.

---

Rose jest aktualnie w nieco wcześniejszej czasoprzestrzeni niż pozostała dwójka, ale zrówna się w momencie dojazdu, to tak w ramach informacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeśli uwolnienie się z zamkniętego bagażnika, przy okazji będąc zakłutym w kajdanki i odurzonym, to tak jest ,,nieprzewidywalny"- powiedziałam zanim odłożył słuchawkę.

Niech wie, że mówię na poważnie... Teraz nie będę tak miła dla tego dzieciaka...

Przeklinam pod nosem, przypominając sobie, to co się stało przed chwilą.

Jak tam dojadę, to zaparkuję ulicę dalej, następnie udam się poobserwować jego dom z bezpiecznej odległości. Może być jakiś sklep prasowy, który widziałam obok mieszkania, jednak znacznie odpowiedniejsza będzie restauracja.

W czasie postoju na światłach zmieniam szybko fryzurę, przewiązując ją sobie w kok, by być jeszcze mniej podobna do tej dziewczyny, która uprowadziła go z klatki schodowej.

--------------

Inne ubranie tzn. czarna spódnica do kolan i kobiecy garnitur, a do tego okulary i przewiązane włosy. Żeby nie było, iż jest ją wstanie rozpoznać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nie, raczej nie.

Zobaczyła, że coś się ze mną dzieje, czy co? Mniejsza z tym.

-Chyba to już wszystko, z tego co wnioskuję, kontakt do mnie jest znany. Cóż...dziękuję za informację o tym całym teście i...do przyszłego zobaczenia chyba?

Ukłoniłam się i zaczęłam oddalać się w stronę drzwi. Co teraz mam niby robić przez te dwa dni - iść normalnie do szkoły, a może zrobić sobie wolne? Będę musiała wytrzymać do piątku i się wyciszyć. Uspokoić. I odpocząć? Za dużo emocji związanych z bratem, ta "przynęta", jak to ona określiła pierwotny powód naszego spotkania naprawdę nie wpłynęła na mnie dobrze. Pewnie taka robota tej staruszki, ale nie mogła wymyślić czegoś innego by się spotkać? Ale chociaż wiem, gdzie on może być. Póki co jednak muszę się skupić na czymś innym. I odpocząć. Pojadę autobusem prosto do domu, włączę jakiś film i na dzisiaj dam sobie spokój z resztą.

No i do pamiętnika będzie trzeba coś napisać. Coś w stylu "ubermętlik w głowie"...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cofam się, żeby zachować dystans do Marii.

Inni? W gazetach zdarzają się teksty o nadludziach i wynika z nich, że gdzieś są znacznie groźniejsi.

- Dyrektora banku? Same przygotowania, wbrew pozorom, zajęłyby sporo czasu. Trzeba wczuć się w rolę, poznać nawyki. Nie jestem jeszcze wystarczająco dobry w fachu. Aaaa... Dlatego chcesz mnie zlikwidować... Zabić zanim całkowicie opanuje swoją moc i zacznie stanowić realne zagrożenie dla... Dla was.

Właśnie... Kim ona... Oni są? Znając życie, natrafię jeszcze na paru takich. Od nich może dowiem się więcej, bo Maria raczej nie jest skora do opowiedzenia szczegółów.

Wyciągam pistolet zza pleców.

- Nie pozostawiasz mi wyboru.

Strzelam w nią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No proszę chłopak się połapał że nie mówię mu wszystkiego. Byłem już prowadzony wgłąb mieszkania gdy usłyszałem pukanie do drzwi.

- Widzę że jesteś rozchwytywaną osobą. Nim jednak otworzysz chcę żebyś wiedział, że wiem o twoich wyjątkowych umiejętnościach. Więcej nie mogę ci powiedzieć. Jednak jest pewna osoba która odpowie na wszystkie twoje pytania. Dodatkowo bardzo by się ucieszyła gdybyś zechciał się z nią spotkać. Masz oczywiście jej i moje słowo że niestanie ci się żadna krzywda. - Dalej słychać pukanie. - Otworzysz? Czy poczekasz aż sobie ten ktoś pójdzie? I jeszcze jedno. Nie strasz mnie nożem, dobra? - Wyciągam z kieszeni małą buteleczkę z zielonkawym płynem. - Mam dobre zamiary, jeżeli chcesz mieć jednak we mnie wroga, to proszę bardzo.

-------------------

Obrażenia:

- lekkie: 0

- poważne: 0

- krytyczne : 0

- śmiertelne: 0

Stres: 0

Mana: 15

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...