Skocz do zawartości

Free Sesja - dyskusje


Gość Radyan

Polecane posty

  • Odpowiedzi 1,3k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

No to pora przedstawić realia w jakich będziemy żyć, albo przynamniej próbować. :D

I tu pojawia się podstawowe pytanie: czy gramy "na wyobraźnię", czy wybieramy już istniejący system? (w tym drugim przypadku wskazane jest podanie jakiegoś źródła) Dlaczego pytam? Otóż, stworzyłem sobie postać, klasę, historię ale niektóre systemy nie pozwalają na wykreowanie pewnych szczegółów. A trzeba się trzymać realiów ograniczającego nas systemu. Moja postać (np. klasa) może być zabroniona w danych realiach, dlatego proszę o precyzyjniejsze dane na ten temat.

P.S. Czy są "zakazane" klasy postaci?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja odrazu mowie, ze zadnych systemow nie znam, wiec ta opcja odpada. Jesli to ma byc FS to chyba logiczne jest ze bedzie niemal wolna amerykanka (z pewnymi granicami ofkoz) dokladnie tak jak na starym FS tylko ze w innych realiach (tj. nic nie bylo z gory ustalone, wszystko wychodzilo na sesji) Sadze ze wszystkie klasy, rasy, czy profesje itd. beda dozwolone, trzeba bedzie je tylko ladnie ubrac i oczywiscie umijetnie zrownowazyc (tyle plusow co minusow)

P.S.

Ktore rasy (klasy) sa "zakazane" bo nie wiem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie, że mnie oświeciło tak póżno ale pół godziny po napisaniu posta na "dyskusje" zajrzałem do "Karczmy RPG" i znalazłem artykuł o "Recenzji II edycji Warhammera Fantasy Roleplay. Mówcie mi młotek. :roll: (polecam przeczytanie artykułu z Karczma RPG z bonusa).

A skoro P_aul sam stwierdził, że "Jak wam się założenia podobają to zamieszczać karty". Mnie się założenia podobają i oto moja karta.

„Jakiż to płomień w mym czarnym sercu gorze,

Bym przysięgę dopełnił w niezbadanym losu wzorze?

Ścieżka ma mroczna jak moja dusza,

Gdy nienawiści płomień ją osusza.

Losowi wyzwanie rzuciłem,

Życie swoje poświęciłem.

By zniszczyć Zakon i kłamstwa - jego śmieci,

By pomstę odnaleźć w mrocznym, głuchym Domu Śmierci?”

Imię: Ardan Graywaver.

Rasa: Człowiek.

Klasa: Nekromanta.

Wiek: 25 lat.

Wygląd: Średniego wzrostu (180 cm), szczupły, o szarych oczach i popielato-czarnych włosach. Nos prosty, ubrany w czarny płaszcz z kapturem na głowie, w żelaznej masce zakrywającej dolną część twarzy. W czarnych rękawiczkach i płaszczu podbitym od wewnątrz wzmacnianą skórą krowy (zapewnia nieprzemakalność i pewną ochronę). Pasek z flakonikami różnego koloru, mieszkiem i krótkim mieczem. Na nogach ma czarne buty od jazdy konnej.

Historia: Urodziłem się w królestwie Taros, będącego pod rządami księcia Rudolfa Branda. W małej wiosce Maleris. Odkąd sięgam pamięcią wychowywała mnie dwójka staruszków. Dziwna to była para: on rolnik, ona chłopka. Kochali mnie. Kiedy osiągnąłem pełnoletność umarła moja przybrana matka, zająłem się gospodarstwem u boku mego ojca, ale kiedy zmarła mu żona stracił chęć do życia i poszedł za nią rok później.

Dwa lata żyłem, pracowałem i sprzedawałem plony ziemi która dostała się pod moją opiekę. Gdy uznałem, że spełniłem swój dług wobec „matki” i „ojca” sprzedałem farmę i ruszyłem do odległego Khandris.

Moi rodzice nazwali mnie Ardan. Ardan Grayvawer. Pod tym imieniem, jako 21-latek poznałem to wielkie, kupieckie miasto pieniądza.

Chwytałem się każdej pracy by przeżyć, chłopca stajennego, tragarza, życie mnie nie oszczędzało.

Większość zarobionych pieniędzy wydawałem na naukę pisma runicznego, książki, nieraz jedynie one były mi pokarmem. Duchowym. Dopóki nie usłyszałem o czarnej magii. Nekromancja, jak o niej mówiono, zakazane praktyki pozwalające wskrzesić umarłych. Nigdy nie znałem prawdy o moim pochodzeniu, zapragnąłem ją poznać, nauczyć się ożywiania duchów by wywiedzieć się prawdy o sobie. Ciężko było znaleźć jakikolwiek tom poświęcony nekromancji – za samo posiadanie Zakazanych Ksiąg groziła kara śmierci - wszędzie panoszyli się Rycerze Zakonu Alcjonu, zakon którego członkowie poświęcili życie zwalczaniu czarnej magii, nieprawości i Zła. Jeszcze miałem o nich usłyszeć...

Kiedy nauczyłem się sztuki warzenia mikstur otworzyłem własny sklepik, byłem uczciwy, sprzedawałem tanio.

Stale poszerzałem wiedzę na temat Nekromancji, a i tak były to tylko kawałki, strzępek tu, strzępek tam...

Gdy miałem 25 lat zbliżał się dzień mojego wyjazdu do grobów mych rodziców, by dowiedzieć się prawdy. Wtedy do mojego domu wtargnęli Alcjonici... Wywalili drzwi z zawiasów, zwlekli z łóżka znaleźli mój zbiór Zakazanych Ksiąg, oblali mnie i rękopisy chemikaliami, podpalili i rzucili mnie do ognia związanego jak prosie.

Słyszałem ich śmiech, i imię jednego z Alcjonitów: Cuthbert. Dalej pamiętam tylko straszne gorąco, mgłę i ciemność.

Kiedy się obudziłem leżałem na ulicy przed domem, cały poparzony, wróciłem na rumowisko, które niegdyś było mi domem i spojrzałem w ocalałe lustro. Ryknąłem ze wściekłości i uderzyłem w nie ręką. Prysło.

Ale twarz na zawsze miałem zeszpeconą straszliwymi bliznami. Od warg po szyję i w niżej wdłuż ciała oraz w kilku innych miejscach.

Sporządziłem sobie specjalną półmaskę, zakrywającą ohydny widok, dolnej połowy mego oblicza, wykonałem ją z metalu ze specjalną klamrą zamykaną z tyłu głowy, z przodu zrobiłem otwór na usta i kilka dziurek wentylacyjnych. Już nigdy nikomu nie pokażę tej twarzy, chyba że własnym katom. Zawsze będę mówił ochrypłym szeptem, chociaż powinienem dziękować losowi choćby i za to. Nakryłem się czarną peleryną, od wewnątrz przybitą mocną, krowią skórą i zacząłem rysować pentagram własną krwią przy pomocy kawałka szkła, którym naciąłem skórę.

Gdy znak był ukończony wychrypiałem kilka słów zaklęcia, odpowiednie gesty i przyzwałem istotę z niższych sfer – po raz pierwszy użyłem czarnej magii dla własnych korzyści. By przywołać istotę z niższych sfer. Bałem się, któżby się nie bał gdy demon wypróbowuje krąg w którym został przywołany? Ale strach można czasami przełamać gdy w grę wchodzi chęć zemsty, a kiedy znikną takie naturalne bariery...jest za późno żeby się wycofać. Kiedy demon się pojawił poczułem bijącą od niego aurę zła, zimno przeszywające zarówno duszę jak i ciało. Wciąż pamiętam rozmowę z Galabrezu, wypaloną w mym umyśle płomiennymi literami:

„- Czemu mnie przywołujesz, człowieczku? – spytał potwór, gdy stwierdził, że zapory są zbyt szczelne.

- Chcę zawrzeć z tobą układ, demonie – wychrypiałem cicho.

- Ach, układ? A co proponujesz? – demon wydawał się lekko rozbawiony.

- Oddam ci moją duszę za cząstkę twej potęgi, bym mógł za jej pomocą zniszczyć Zakon Rycerzy Alcjonu, demonie.

- Mam lepszy pomysł, człowieczku. Dam ci wiedzę na temat nekromancji, byś mógł rozkazywać zmarłym, wiedzę jak zmieniać nieszkodliwe rośliny w śmiertelnie groźne wywary. Zakon Alcjonu jest mi nienawistny, z rozkoszą przywitam okazję by szerzyć zło i chaos w tym świecie.

- Jesteś szczodry, demonie. Czego chcesz w zamian?

- Nie jestem szczodry, to mała cząstka wiedzy. Gdybym dał ci moc to odeszłaby ona razem z twoją śmiercią. A ja nie mogę się osłabiać. Ta wiedza przyda ci się w twojej misji, jeżeli zginiesz nic nie stracę, jeżeli zwyciężysz to Alcjonici przestaną istnieć - a tego pragnę bardziej niż możesz sobie wyobrazić – nikt wtedy nie przeszkodzi Galabrezu w szerzeniu zniszczenia w waszym małym, nędznym świecie! Idź, człowieczku. Bądź moim heroldem, moim awatarem zemsty! Doprowadź do rozpadu i zagłady ich zakonu, a wynagrodzę cię bardziej niż możesz sobie wyobrazić!

- Niech tak się stanie – odparłem.

- Zatem umowa zawarta, człowieczku?

- Umowa zawarta, demonie.”

Po czym Galabrezu zniknął w obłoku zielonego dymu. Przez kilka godzin leżałem w prochu – tak wiele sił kosztowało mnie przyzwanie demona, zimny pot mnie oblał gdy uświadomiłem sobie, że wystarczył jeden błędny gest a zaklęcie by się nie powiodło, albo – co gorsza – krąg byłby nieszczelny. Znalazłem w rumowisku kilka pustych flaszek i – korzystając z użyczonej mi od demona wiedzy – wypełniłem je trującymi, żrącymi i wybuchowymi substancajmi. Kupiłem konia i ruszyłem w mrok. Alchemia była mą miłością, zgubą, będzie i wybawieniem. Wskoczyłem na wierzchowca, wziąłem krótki miecz, sakwę monet i prowiant - rzeczy schowane były w specjalnej skrytce gdzie nie dosięgł je płomień. Pojechałem w mrok. W stronę Gyphstone – pobliskiego miasteczka-siedziby Alcjonitów wywiedzieć się jak najwięcej o sir Cuthbercie i moich napastnikach. W ciemnościach spowijających moją duszę mocniej niż kiedykolwiek przedtem. Czarny jeździec. Mściciel.

Zalety: Nekromancja, zna się na alchemii, zna pismo runiczne.

Wady: Nekromanta – znienawidzona klasa czarodziei, musi zakrywać twarz (ohydnie zeszpecona) półmaską, kiepsko posługuje się bronią, mówi wyłącznie ochrypłym szeptem, poparzony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TO FS!!! O jakim systemie gadacie? Skad ten pomysl?

Co do humoru - mysle ze najlepiej uczyc sie od najlepszych - Sapkowski, Ziemkiewicz itp. Humor zyciowy, czasem czarny, czasem wisielczy. CZasem nie wiadomo czy smiac sie, czy plakac. Bo jak sie blizej przyjzec, to wcale nie jest smieszne... to jest prawdziwe...

Klasy zakazane... a co tu zakazywac? Zakaz to moze MG, wiec tak dlugo jak nie psuje sie klimatu, wszystko bedzie ok ;)

No to tez wrzuce karte, co mi tam ;)

Imie: Abbarin "Karzel" z klanu Platynowego Mlota.

Rasa: krasnolud

Klasa: mistrz miecza

Wyglad: Niski, nawet jak na standardy swej rasy. Bardzo chudy. Nie wygladalby na krasnoluda, gdyby nie krotka, ale gesta broda, czesciowo zapleciona w warkoczyki. Wlosy bardzo jasne opadajace na ramiona, niebieskie oczy. Mozna by powiedziec, ze przypomina zminiaturyzowanego, brodatego elfa. Nosi przy sobie miecz o dosc dlugim (jak na mozliwosci wlasciciela) i waskim ostrzu, oraz dlugi sztylet, ktory w jego rekach wyglada jak krotki miecz (i tak jest stosowany.) W walce dystansowej uzywa sztyletow do rzucania. Ponadto ma plecak z najpotrzebniejszymi w podrozy rzeczami (prowiant, zmiana ubrania, cieply koc, plaszcz na deszczowe dni, krzesiwo itp.) Zwykle ubiera sie w luzna koszule, skorzana kamizele (od biedy moze chronic przed ciosami, nie ogranicza ruchow) i spodnie z szerokimi nogawkami. Stroj dopelniaja wygodne sznurowane buty.

Historia:

- Niewielu jest krasnoludow, ktorzy nad topor przedkladaja miecz. Ja nie mialem wyboru. Urodzilem sie w Boskich Szczytach, poteznych gorach na zachodzie. Od najmlodszych lat ciezko chorowalem. Medycy twierdzili ze nie dozyje trzecich urodzin. Moj ojciec uznal, ze znacznie zwiekszy moje szanse przezycia, jezeli bedzie trzymal tych bucow zdala ode mnie. Stoje tu przed wami, wiec chyba mial racje. Gdy nieco podroslem, okazalo sie ze bylem zbyt slaby aby pracowac w kopalni. Nie moglem tez poradzic sobie z kowalskim mlotem. Praca przy przetapaniu metali rowniez byla dla mnie zbyt ciezka. Nigdy nie interesowaly mnie blyskotki, wiec nie nadawalem sie na jubilera. Nie mam tez smykalki do interesow wystarczajacej, aby zostac kupcem. Ojciec mial nadzieje, ze bogowie te wady wyrownali talentem magicznym, tak zadko spotykanym u innych krasnoludow. Po raz kolejny czekalo go rozczarowanie. Najwieksze przezyl jednak gdy urslem dosc, aby zaczac szkolic sie w walce. Sam byl czlonkiem Graltu, ciezkiej krasnoludzkiej piechoty wyposazonej w doskonale zbroje i najlepsza bron. Dobrze wiecie zreszta czym jest Gralt. I ile kazdy krol jest gotow zaplacic, aby uczestniczyl on w kolejnej wojence po "wlasciwej" stronie. A ja nie mialem dosc sily, aby skutecznie operowac ciezkim toporem. No tak, zapomnialem dodac ze matka umarla przy porodzie. A my krasnoludy, w przeciwienstwie do was wybieramy tylko raz. Tak wiec moj ojciec mial tylko mnie. A ja nie bylem w stanie sprostac jego wymaganiom i spelnic jego marzenia. Co gorsza w jednym jestesmy raczej podobni do ludzi... moi rowiesnicy szydzili ze mnie nie gorzej niz potem ludzie. Teraz wiem, ze nauczyli mnie czegos bardzo waznego.... Tak tak, juz dochodze do tego co najwazniejsze... No wiec, nie mogac walczyc toporem siegnalem wlasnie po miecz. Szybko nauczylem sie nim machac... jak cepem oczywiscie. Albo raczej jak ciezkim toporem. W sumie na jedno wychodzi. Gralt oczywiscie nie potrzebowal kogos takiego. Malego, slabego, nie umiejacego walczyc toporem. Tak naprawde nie chciala mnie nawet glupia straz glebinowa. Nie wiem, czy mojego ojca bardziej bolalo sluchanie dowcipow moich kolegow, czy wspolczucie jego wlasnych. Potem do wsi, z ktora handlowalismy przybyl czlowiek. Ochlejmorda uciekajacy przed czyms, nie prawem, raczej zemsta. Wreszcie zemsta go dopadla, w postaci paru najmitow. Mieli pecha, ze najeli sie wlasnie do tego zadania. Ten koles byl pijany w sztok, chwial sie na nogach. Najmici wlaczyli mieczami mniej wiecej tak jak ja. A mieli je w rekach moze pare sekund. Bo po tym czasie miecze wyladowaly na podlodze. Chwile pozniej wyladowali tam wlasciciele. Daan, bo tak nazywal sie ten czlowiek, nie byl wybitnym szermierzem. Ale umial cos wiecej niz tylko machac po wojskowemu. I to wystarczylo. Moj ojciec jest dosc zamozny, jak na ludzkie standardy, wiec moglem zaplacic dosc pieniedzy, aby Daan mnie nauczal. To bylo dziwne. Sam byl wiecznie pijany, a mimo to zawsze ze mna wygrywal. Przynajmniej na poczatku. Bo potem gdy poznalem postawe, chwyt, zaslony i zmylki nie mial ze mna szans. Bylem szybszy, odruchowo wykonywalem uniki. Nagle z kazdym dniem bylem po prostu coraz lepszy. Potrzebowalem zaledwie prau miesiecy, aby umiejetnosciami przerosnac swojego mistrza. Tylko ze co to za krasnolud, co zamist przyjmowac ciosy na napiersnik uskakuje przed nimi, a zamiast toporem walczy mieczem? Drwiny raczej sie wzmogly. Wtedy zdecydowalem sie wyjechac na jakis czas. Nie stac mnie bylo, aby oplacac fechmistrzow. Zreszta oni nie umieja walczyc tylko tanczyc. "Honorowe pojedynki" to najzabawniejszy spektakl... Juz mowie, juz mowie... Na swej drodze ze dwa razy spotkalem ludzi na tyle dobrych w mieczu i na tyle tanich, aby mnie czegokolwiek nauczyc. W czasie wielogodzinnych sesji treningowych sam odkrywalem nowe sposoby walki. Potem trafilem do elfow. Tak wiem, nie lubimy sie... stare dzieje. Oni tez mnie sporo nauczyli. Wiecie, elfowie nie walcza mieczami. Najczesciej posluguja sie czyms w rodzaju szabel, czy rapierow. Zamiast chlastac bez sensu przez ramie wykonuja jeden unik i wbijaja swoje ostrze w szceline w pnacerzu, nim ciezkozbrojny zdazy znowu uniesc miecz. Setki lat walki z nami czegos ich tam nauczyly... Tak, to dlatego moj miecz jest waski i ostry. Ja walcze oboma stylami. Do domu wrocilem odmieniony. Swiatowiec, myslalem o sobie. Niby tyle przezyl. Spotkalem sie z pewna doza szacunku nawet. Zwlaszcza jak okazalo sie ze zwyklym kijem potrafie powstrzymac zakutego w zbroje topornika. Tak umiem to zrobic... jest to nawet bardzo proste, choc wtedy udalo mi sie raczej cudem... Ale od tego czasu jeszcze sie troche nauczylem... No wlasnie, potem spotkalem rycerza... tfu Paladyna. Sluzyl Zakonowi psia jego... Okazalo sie, ze Daan, nadal zyjacy oczywiscie w wiosce, uciekal przed zemsta panicza. A panicz, gruby, pryszczaty gnoj mial na tyle wysoko postawionego tatusia, ze ten mogl wyslac za moim pierwszym nauczycielem czlonka Zakonu. Daan nie mial szans w walce. Pech chcial, ze widzialem wszystko. I jako glupi gowniaz postanowilem szuakc zemsty. "Toz ja jestem wyszkolony przez mistrzow ludzkich i elfich. Co mi tam jeden paladyn" myslalem. Nawet sie nie spocil, choc chyba w pierwszej chwili nieco go zaskoczylem. A moze tylko chcial sie zabawic? Darowal mi zycie bo mu "honor nie pozwalal". To byla druga cenna lekcja mojego zycia. Chocbys nie wiem ile umial, znajdzie sie ktos lepszy, kto pokaze ci w kilka sekund miejsce w szeregu. Znowu ruszylem w swiat szukajac mistrzow. Tym razem juz nie doswiadczonych zabijakow, fechmistrzow, ktorzy stoczyli sie na dno, wedrowcow, ktorzy mieli jakies tam umiejetnosci. Teraz szukam prawdziwych mistrzow, takich co mi dorownuja i takich co mnie przewyzszaja. W tej ostatniej wedrowce troche sie juz nauczylem, ale wiem, ze to nadal za malo. Moja opowiesc jest chyba odpowiedzia na wszystkie pytania, ktore zadaliscie, lub chcieliscie zadac.

- Mowisz ze za malo, ale wystarczylo aby osmieszyc panicza Horshplitz, ktory uwaza sie za najlepszego szermierza w meiscie.

- Czyli chyba nie mam tu czego szukac...

- Wlasciwie jasniepan Horshplitz kazal cie wychlostac i wtracic na miesiac do wiezienia, ale opowiedziales niezla historie. Chyba nawet prawdziwa. Jezeli bedziesz dazyl do celu, ktory sobie wyznaczyles, moze jeszcze kiedys o tobie uslysze. Milo by bylo. A teraz zjezdzaj z miasta. I nie pokazuj sie przez pare lat.

Dlgie, jezeli ktos dotad doczytal to dziekuej i gratuluje ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imię: Lexpre

Rasa: Elf

Klasa: Bard/Mag

Wiek: 75 lat [jak na elfa to jest bardzo młody]

Dawno, dawno temu, gdzieś, w jaskiniach południowych gór Attiel, mieszkał dobry mag elfów. Jego potęga sięgała granic możliwości, nawet Klan Wiedzących drżał przed jego wiedzą. Dobroduszny mag pomagał ludziom i elfom, jego potężne zaklęcia utrzymywały w krainie Attiel pokój i szczęśliwość. Lecz ludzie i elfy czuli do niego zawiść...

Nie. To do bani.

Papier pokryty rzędami równych, ozdobnych liter pisanych jego ręką płonął bardzo szybko. Kim był? Nie wiem... Fakt, że siedział w tej karczmie mrucząc coś pod nosem od ładnych paru godzin. Gdy tylko otwierały się drzwi, rzucał w ich stronę nerwowe spojrzenie, po czym znów wracał do bazgrolenia na jakiejś kartce. W jakiś cudowny sposób zawsze ją miał, chociaż po kilku minutach puszczał jakąś z dymem...

Jednak on sam był dla mnie widokiem drugorzędnym, ważniejsze było to, co stało obok niego. Piękna, elficka robota. Ciemny buk inkrustowany jasnymi wstawkami z sosny, ułożonymi z elfickim rozmachem, artyzmem i dbałością o detale. Takiej lutni nie widziano tu już od dawien dawna. Bardowie może też nie zaglądają tu zbyt często... Ale on... On nie był jakimś tam zwykłym wierszokletą. Sądzę, że miał niejednego asa w rękawie. Życie takie jak jego, musiało go nauczyć choćby tego, żeby siadać przodem do drzwi...

Gdy nagle te otworzyły się z hukiem, i nim zdążyłem spostrzec, kto w nich stanął, łoskot ciała padającego na podłogę z kawałkiem metalu wbitym w czoło odwrócił moją uwagę. Gdy spojrzałem tam, gdzie siedział przedtem - już go nie było. Ulotnił się jak cień...

Gmin długo o nim rozprawiał, a to, co ja widziałem zachowam tylko dla siebie.

Szybki, zwinny, inteligentny, ale niezbyt silny. Dla swojej lutni zrobi wszystko - a ma na to na prawdę wiele sposobów. Jego ubranie jest jedną wielką bronią i narzędziem - nosi przy sobie masę żelastwa, którym miota równie szybko i celnie, jak dźwiękami z lutni. Kilka zaklęć i magicznych tricków jakie zna znacznie ułatwiają mu życie. Zaś jego buta i pycha narobiły mu wrogów, którzy poszukują zemsty na nim - gdziekolwiek się nie pojawi. Niewielu zna jego imię - Lexpre to tylko pseudonim - w mowie elfów oznacza 'Głos słonecznego poranka'.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już jakiś czas temu wpadłem na pomysł na postać. I zbieg okoliczności sprawił, że jest dosyć podobna do pana nekromanty Holego :]. Może się nawet zbratają...dlaczego? Przeczytajcie sami...

Imię - Ellor Rotbard

Klasa - Upadły paladyn

Rasa - Człowiek

Wiek - 62 lata

Stałem na wzgórzu opierając się o drzewo. Patrzyłem na gwiazdy, ale nie widziałem ich...oczyma duszy wspominałem, byłem gdzie indziej. Znowu jestem sam...no, nie licząc gnijącego już coraz bardziej trupa Zena.

- Zen, skórczybyku, dlaczego zostawiłeś mnie samego? Cholera, dlaczego ja cię po prostu nie zakopałem w stercie ziemi w Sundabarze jak chciałeś?

Cholera...

Zamknął oczy...wspominał...

Bitwa rozgorzała na całego. Kultyści jakiegoś tam boga wszechogarniającego zła nie dawali się łatwo posłać do piachu. Walczyli do końca...i to za kogo? Za kretyna, który obiecuje im tylko śmierć...ironia losu...

- Ellor?

- Taaa? - odpowiedziałem wsadzając miecz kultyście w brzuch po sam jelec.

- Obiecaj mi, że jeśli umre...że jeśli umre to pochowasz mnie w Sundabarze, koło Marianny...

- A co ci się tak zebrało na ckliwości, hę? Żyj pełną piersią póki możesz bratku! Bo jeśli nie, to ci przeklęci kultyści przedziurawią ci tą twoją klatę i bedę musiał zapieprzać do Sundabar z twoim zezwłokiem! Żyj pełną piersią Zen! Żyj pełną piersią! I nigdy nie żałuj...

Ozwało się pukanie do drzwi

- Kto tam? - przerwałem podpisywanie jakichś głupich papierów i wlepiłem wzrok w drzwi.

- Wiadomość dla pana sir Elorra Rotbarda.

- Ach, nareszcie teń drań coś napisał do starego druha! Proszę wejść!

Posłaniec wszedł i rzucił zwój na stół jakby płonął, po czym uciekł.

- Co na boga? - Otworzyłem zwój...a na nim..."Sir Zen Renttar odniósł śmiertelną ranę w głowę podczas ataku na misję dyplomatyczną którą eskortował. Prawdopodobnie zrobiły to siły jakiegoś feudalnego lorda, któremu wojna przynosiła profity......." a na koniec "kondolencje...".

- Zen draniu! Dlaczego odszedłeś? Dlacz...

- Ellor na miłość! Nie rób tego! Jesteś pieprzonym paladynem i to wysokim rangą! Masz jakieś obowiązki! Nie rób tego! A honor? Honor pala...

Nie słyszałem go już...koń pędził drogą zagłuszając krzyki starego.

Otworzyłem oczy. Znowu była noc, znowu gwiazdy świeciły. Mocno, jakby chciały mi coś powiedzieć. Czy szukam zemsty? Nie...ten lordzik już dawno gryzie ziemie. Zabiłem go, ale niekoniecznie po cichu. To był brutalny mord, jego i jego ludzi...nie było to godne paladyna. Splamiłem honor...uciekam teraz przed ludźmi, których kiedyś uważałem a braci.

Ale czy dopełnienie zemsty wróci mi Zena? Nie...dlatego teraz szukam...szukam kogoś, kto...Zen, wiem, że mnie za to znienawidzisz, ale ja to muszę zrobić...dlaczego? Nie wiem...bo już nie mam innego wyjścia. Spaliłem wszystkie mosty. Żyj pełną piersią, i nie żałuj tego co zrobiłeś...i wiesz co stary durniu? Nie żałuje...

Założyłem trumne na plecy i ruszyłem w mrok nocy rozświetlany tylko delikatnymi mrugnięciami gwiazd.

Zalety: Dobrze włada bronią, zna się na magii leczenia (w końcu paladyn), nosi ciężką zbroje.

Wady: Poszukiwany, wyróżnia się się w tłumie i zapada w pamięć przez noszenie trumny na plecach, coraz bardziej wiek daje mu w kość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytałem o zakazane klasy i nietypowe rasy poniewaz ja mam wlasnie taką nietypową rase. :twisted: (P_aulowi o tym wspomnialem przy okazji NS ale wtedy nie pasowalo to do konwencji, ale teraz...)

Imie: Dougan Firehead (powazna wersja)

Klasa: Nekromanta-Iluzjonista.

Rasa: Nieumarły

Wiek: 491 lat

Z wygladu wysoki człowiek sredniej postory, blada cera, dlugie siwe wlosy, brak zarostu, dumne rysy twarzy. Suchy glos, odruch przeciagania litery s, trudnosci z wymowa ciezkich spolglosek. Zwykłe ubranie bez ozdób, szary płaszcz przeciwdeszczowy, solidne brazowe buty, krotki miecz za paskiem i debowy kij w dloni.

Zwykly szary czlowiek, jedno co go wyroznia to oczy bez blasku, glowe jednak czesto ukrywa pod kapturem i rzadko kto moze to dostrzec. Wszystko jest jednak iluzja, o ktorej nikt nie wie.

Bardzo krotka historia rasy:

2130 lat temu zakonczyla sie wojna pomiedzy Paladynami Światła a Sługami Śmierci, czyli ludzmi parajacymi sie nekromancja. Ogromne ilosci niekontrolowanej czarnej magii zaowocowało najwieksza kleską sług ciemności, czyli świadomością. Ozywiency i sumonerzy zaczeli sie wyzwalac spod panowania ludzi i stwarzac wlasne inteligentne rasy z wlasnymi kulturami i tradycjami. Wtedy powstali Nieumarli.

Historia postaci:

Shau Plunderlot byl mlodym i proznym monarcha, panujacym wraz ze swym bratem w slonecznym krolestwie Ludzi Pustyni. Razem z bratem byl owocem gwałltu na ich matce (elfia ksiezniczka) przez ludzkiego oficera podczas ktorejs z licznych wojen. Obydwaj wiec byli "mieszańcami." Kiedy bracia mieli 22 lata nastapila wojna z Imperium Qwartezjanskim (złote golemy, tak jak nieumarli tak i ta rasa wyzwoliła sie spod panowania ludzi i stworzyla swoja cywilizacje) podczas ktorej Shau poległ. Nazajutrz po jego smierci na polu bitwy zjawili sie niczym sępy nekromanci nieumarłych i wskrzesili go jako zwykłe mieso armatnie (taki kosciotrup na dwa ciosy) Jednak strategiczny geniusz Shaua szybko sie znalazł w nowej powłoce i juz wkrotce Dougan (imie nadane mu przez nieumarłych) stał sie znaczącym oficerem Hordy. Generał Dougan miał wiele czasu i praktycznie byl obdarzony zyciem wietrznym, to też szybko nadrabial zaleglosci w szermierce i wladaniu bronia. Opanował do perfekcji arkana czarnej magii i nekromacji oraz ofensywną magie swiatła (co nas nie zabije to wzmocni) Miał pod soba armie ktora jednak nie rzadzil zbyt długo, bo został zdradzony przez własnego monarche. Władca wyslał go z misja samobojcza na silnie ufortyfikowana twierdze Górskich ełfów. Wiekszosc jego oddzialow poleglo, garstce najwaleczniejszych udało sie umknąc wsrod ktorych byl Dougan. Nie majac juz po co wracac do krolestwa nieumarłych Dougan postanowił znaleść brata.

Shau został zmuszony do tułaczki w swiecie "zywych" wiec w trybie eksternistycznym nauczył sie neutralnej magii iluzji, co mu pozwoliło ukrywac swoje nieumarle cialo pod skura zywego czlowieka.

Zalety:

Czarna magia (nekromacja)-arcymistrz, Neutralna magia (iluzja)-mistrz, Biała magia (leczenie)-nowicjusz. Dobrze wlada ciezka bronia. Nosi pełną zbroje płytową oraz dwa dwureczne miecze. Strategiczny geniusz. Te wszystkie zalety sa jednak dostepne tylko wtedy kiedy sie nie kamufluje.

Wady:

Jego odwiecznym wrogiem sa ludzie parajacy sie nekromacja. Lodowata w dotyku skura (podczas udwania czlowieka), brak oddechu. Bezposredni kontakt z magicznie ozywiona martwą tkanka grozi smiercia (wiec niech nikt lepiej nie sprawdza czy ma szorstka skure :wink: ) Nie wolno zapominac, ze Dougan jest istota Złą. Mysli tylko o swojej sprawie, inni sa mu potrzebni tylko do mometu konca ich uzytecznosci, potrafi wepchnac sztylet w plecy. Tkwia jednak w nim czastki czlowieczenstwa ktore nie pozwalaja aby ciemna strona calkowicie zawladnela jego dusza. Podczas udawania czlowieka kuleje na jedna noge, symuluje chorobe, czesto kaszle, nie umie poslugiwac sie bronia, sprawia wrazenie slabego i bezbronnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to pora napisać pare słów o tym jak nazwajem widzimy swoje karty, oto moje uwagi:

P_aul - właściwie nic nie dodać, nic ująć. Perfekcyjnie zrealizowana karta, z świetną historią, zbalnsowaną postacią i tak dalej i tak dalej... nie ma się czego czepiać. Niestety... :D

vysoki - największym grzechem jest historia, a właściwie jej bark. Brak nawet szczątkowej historii postaci - whyyy? Reszta w porządku.

SpellCaster - Dwa pytania; nie powinna to być mroczna magia lecznicza? Coś w stylu wysysania życia zamiast leczenia? Skoro paladyn złamał kodeks to bóstwo powinno pozbawić go darowanych mocy. I dlaczego, niczym ślimak, dźwigą tę nieszczęsną trumnę z zezwłokiem Zena? :wink:

Bardzo nietypowa postać, intrygująca przez duże I.

Revotur - głowny grzech? Boskość twojej postaci, nie dosyć, że ARCYMISTRZ nekromancji to jeszcze posiada drugą szkołę magii - iluzję. W dodatku perfekcyjny dowódca i szermierz w ciężkim pancerzu...

Nawet tę skórę co jest niszczącą iluzją trza zaliczyć na zalety, zniszczy wroga ani się obejrzysz. Iluzja nie niszczy, ona tylko zwodzi zmysły, postać nieco (jak na mój gust) za mocna, prawie Awatar!

Zrównoważyć wady z zaletami! Zacytuję:

umijetnie zrownowazyc (tyle plusow co minusow)

A co wy o tych kartach sądzicie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co wy o tych kartach sądzicie?

Nooo moja karta jest swietna :D

To komentaz do kart i jednoczesnie do zdania Holyego. Po prostu zgadzam sie z nim w wiekszosci kwestji.

vysoki - nie uwazam, zeby brak historii byl az taka wada. Moze jej fragmenty dane nam bedzie poznac w trakcie sesji? Ale przydalaby sie jakas sugestia. Ponadto twoja postac wyglada na zupelnie zwyklego, klasycznego erpegowego barda.

Spell - zaraz tam wysysanie zycia... Czy paladynstwo musi zawsze dzialac na tych samych zasadach? Moze to nie bogowie daja paladynom moc? Moze na przyklad paladyni to wojownicy o duzym talencie magicznym? Nie radze sugerowac sie systemem D&D ani mlotkiem, bo glowna zasada FS jest tworzenie wlasnego niepowtazalnego swiata wykorzystujac klasyke tam, gdzie sie nadaje, a wlasne pomysly tam gdzie sie chce (w FS#1 mielismy klasyczny swiat cyberpuncka z korporacjami, nowoczesna bronia itd. ale jednoczesnie wprowadzilismy obce rasy, Sfere, rozne technologie...) Jakos tez nie bardzo rozumiem ta trumne...

Rev - a smoki zabijasz pierdnieciem? Zgadzam sie z przedmowca. Swoja droga poraz kolejny na FS robisz przepakowana postac. A ta na NS byla od razu taka dobra...

Holy (nie mogles sie doczekac, nie?) - fajna postac, dobrze zrownowazona (choc osiagnieto to prostymi metodami - czarodziej kiepski w mieczu ;p), zawiera od razu wstep do scenariusza. Posatc jednak jakos tak... malo oryginalna... moze i ma niezla historie, ale gdyby nie szczegoliki calosc niczym nie roznilaby sie od tego co doskonale znamy z ksizek i gier. Z drugiej strony diabel tkwi w szczegulach, a te sa smakowite ;)

Na koniec chyba nie do konca sie zrozumielismy... Mroczny klimat nie oznacza od razu zlych postaci. A tu mamy nekromante, nieumarlego, upadlego paladyna przeciw kalsycznemu bardowi i dobremu krasnoludowi (tak, moja postac to nie zabijaka, wrecz przeciwnie...) 3:2 jak widac. A nekro & trup wygladaja na zlych "nieodwracalnie" (nie zostawiliscie miejsca na dylematy...)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nekromata nie musi być zły z natury, ot taki splot zdarzeń który zaowocował tym, że Ardan zawarł pakt z demonem. A przecież na początku nie miał złych zamiarów - chciał się tylko dowiedzieć prawdy o sobie... I mój "nekro" wcale nie jest zły niedowracalnie, muszę ci powiedzieć, że miejsce na dylematy będzie. Moja historia dopiero się rozpoczyna - to co widziałeś to zaledwie ułamek zaplanowany dawno, dawno temu. Co do wniosku: zły klimat, złe postacie - to wcale nie tak, może nie zauważyłeś ale bohaterowie - kryształowo "dobrzy" to przeżytek, postacie tragiczne (takie jak nasze) są ciekawsze, wiele więcej wątków moża wpleść w wzór. Są... wielowarstwowe.

P.S. Tak, nie mogłem się doczekać - skąd wiedziałeś? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nieźle, nieźle. Miało być mrocznie Paul? Jest.

O karcie holyego i vysokiego wszystko powiedzieli moi przedmówcy, ale ja znalazłem kilka rażących mnie szczegułów w karcie Reva...

Ozywiency i sumonerzy zaczeli sie wyzwalac spod panowania ludzi i stwarzac wlasne inteligentne rasy z wlasnymi kulturami i tradycjami. Wtedy powstali Nieumarli

Osobniki tworzące nową rasę muszą być niezależne od nikogo i mieć zdolność reprodukcji. Nieumarli tego nie mają. Są wskrzeszani przez nekromantów i są im poddani. Do końca, ponieważ jak wiemy, jest to ANIMOWANY trup, a nie wskrzeszenie (animacja- manipulowanie kimś lub czymś, np. lalką). Dzięki temu mają armię bezmózgich, ale nieustraszonych i posłusznych słóg za pół darmo. Poza tym, jeśli już "zaczeli się wywalać", to powinni obrócić się w proch, bo znikneła magia utrzymująca ich przy "życiu"

i wskrzesili go jako zwykłe mieso armatnie (taki kosciotrup na dwa ciosy) Jednak strategiczny geniusz Shaua szybko sie znalazł w nowej powłoce

Strategicny geniusz u kościotrupa "na dwa ciosy"? A skąd on ma mózg? Jak myśli? Powinien być bezmózgą lalką spełniającą każdy rozkaz, nawet wzięcia beczki prochu i wysadzenie się z nią w środku obozu wroga.

Generał Dougan miał wiele czasu i praktycznie byl obdarzony zyciem wietrznym, to też szybko nadrabial zaleglosci w szermierce i wladaniu bronia
Nosi pełną zbroje płytową oraz dwa dwureczne miecze
Bezposredni kontakt z magicznie ozywiona martwą tkanka grozi smiercia

Po cholere on nosi DWA! dwuręczne miecze (i co? posługuje się dwoma NA RAZ?) i jest mistrzem w szermierce, skoro może zabić każdego samym dotknięciem? I jak symuluje jako człowiek, że nie umie walczyć, skoro nosi DWA! dwuraki na plecach? Przecież to jest jawna podpowiedź, że jednak umie walczyć.

Wiem, że czepiam się, ale te szczegóły mocno mi utkwiły w pamięci po przeczytaniu posta.

Werdykt: MoooOOOooocno przegięta postać.

A co do trumny...po pierwsze, Ellor potrzebuje trupa Zena, aby go wskrzesić (jest to łatwiejsze ze zwłokami), po drugie jest to rodzaj memorandum (niektórzy noszą takie śmiszne wisiorki-serduszka ze zdjęciami bliskich im osób, Ellor nosi trumnę, i to nie bynajmniej ze zdjęciem kumpla ^^),po trzecie, nasz paladyn mocno się z nią związał (jak zapewne zauważyliście, czasami do niej gada), po czwarte...to cholernie klimatyczne nosić trumne na plecach, nie uważacie? :]

W sprawie magii paladyńskiej...Paul powiedział wszystko, co ja chciałem. Wyjął te słowa z mych ust...i był szybszy w napisaniu ich :].

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wstepie odpowiem na najczesciej zadawane pytanie:

Mimo takiej potegi Dougan smoka jednym pierdnieciem nie potrafi zgladzic :D

To byl zart a teraz na powaznie (teraz bede mowil cos o sobie wiec co bardziej niecierpliwi forumowicze moga ten fragment poprostu sobie darowac)

"Jak wiele razy (wczesniej) podkreslalem FA jest moim pierwszym forum na ktorym sie udzielam. To tutaj pierwszy raz mialem stycznosc z RPG. Pisanie mojej pierwszej karty postaci w życiu bylo czyms cudownym dlatego wtedy ostro przecholowałem i musialem siłe Alfy redukowac, powiedzialem (napisalem) wtedy tez wiele glupot ktorych teraz sie wstydze, lecz stwierdzenie jednej osoby (nie powiem o kogo chodzi) sprowadzilo mnie na wlasciwy tor (dziekuje tej osobie za to :D ) Postac Alimona byla lebsza, fakt, ale patrzac na moje doswiadczenie to moglbyc "wypadek przy pracy" Mam nadzieje ze juz wkrotce bede w stanie (tak jak P_aul) pisac odrazu gotowe karty postaci, do ktorych nie bedzie mozna sie przyczepic. Chcialbym z tego miejsca przeprosic was za to co ja nazywam "churraoptymizmem" co sie objawia "przepakowanymi" postaciami. Wiem ze wy jestescie bardziej oczytani jesli chodzi o ksiazki, macie wieksza wiedze i zdolnosc ubierania mysli w slowa. Wiem ze czasem mowie bledy logiczne, coś co gdybym czytał fantazy to bym z miejsca wylapal. Ale prawda jest zabawniejsza. Nie przeczytalem ani jednej ksizazki o cyberpunku, z fantazy mam na koncie tylko kilkanascie tomow "Dragonlads" i jeden tom Pracheta i to wszystko. Wszystko o czym pisze wymyslam na bierzaco jesli mam jakis pomysl to go przelewam na forum, nie mam pojecia czy to co robie jest "przegieciem" czy moze "juz sie znudzilo" lub "to nie jest oryginalne" bo nie mam porownania czy aby gdzies w literaturze czegos takiego nie ma (o rasie nieumarłych wiem jeszcze mniej, wszystko co o nich pisze sam wymyslilem). Za brak mojej wiedzy w zakresie fantazy i cyberpunka rowniez przepraszam."

A teraz co do mojej postaci.

Dzisiaj nauczylem sie ze znaczenie kilku slow moze byc dwojaka odebrane i widze ze odebraliscie to inaczej niz zamierzalem. Mam dwa wyjscia, albo napisze post sprostujacy, gdzie cos sie zdarzylo mojej postaci dlatego jest słabsza (tak zrobiłem z postacią Alfy) albo bogatszy o to co napisaliscie napisze karte postaci jeszcze raz. Jako, ze chce sprobowac czegos nowego to napisze post jeszcze raz i zobacze co z tego wyniknie. Nastepnie wyjasnie kilka spraw, tak zeby wszystko bylo mniej (lub bardziej :wink: ) zagmatwane, a wiec:

Imie: Dougan Firehead (powazna wersja)

Klasa: Nekromanta-Iluzjonista.

Rasa: Nieumarły

Wiek: 491 lat

Z wygladu wysoki człowiek sredniej postory, blada cera, dlugie siwe wlosy, brak zarostu, dumne rysy twarzy. Suchy glos, odruch przeciagania litery s, trudnosci z wymowa ciezkich spolglosek. Zwykłe ubranie bez ozdób, szary płaszcz przeciwdeszczowy, solidne brazowe buty, krotki miecz za paskiem, debowy kij w dloni.

Zwykly szary czlowiek nie wyrozniajacy sie z tłumu, jedno co go wyroznia to oczy bez blasku, glowe jednak czesto ukrywa pod kapturem i rzadko kto moze to dostrzec. Wszystko jest jednak iluzja, o ktorej nikt nie wie.

W rzeczywistosci wyglada nieco inaczej. Jak tylko zdejmie iluzoryczną powłoke ukazuje sie Paladyn Mrocznej Bogini. Przbywa mu z dwadziescia centymetrow, skora i ubior czarnieją zlewajac sie w zbroje koloru hebanu, uszy wydluzaja sie zamieniajac w rogi czarnego jak noc chelmu, z plecow niczym skrzydla wyrastaj mu przewieszone na krzyz pochwy z dwoma mieczami. Części skory, te ktore widac, wysuszaja sie i momentalnie kruszeja ukazujac białą i gladką jak po gotowaniu kość. Oczy zapadają sie w oczodołach zastepowane przez dwa male czerwone punkciki.

Tak wyglada Dougan naprawde. A co umie? To długa historia wiec postaram sie wam ja strescic.

Po wojnie miedzy ludzmi a złotymi golemami niejaki Shau Plunderlot pół krwi człowiek, pół krwi elf polegl z reki nie byle kogo bo samego Wielkiego Mistrza. Niczym sepy, po bitwie zjawili sie nekromanci nieumarłych i wskrzesili tylu ludzi ilu sie dało. I tu nastepuje ciekawostka. Animowany (dzieki Spel za wytłumaczenie co znaczy animowany :D ) trup czlowieka ma resztki ciala na sobie wiec jest przez ludzi zwany zombi. Ma to swoje plusy bo gnijace cialo zararza truciczną agresora, jednak minusem jest znaczne ograniczenie ruchu, dlatego tylko niewielką część nowych "rekrutow" zostawia sie w takiej formie. Z reszty obdzierana jest skura zostawiajac sam kosciec.

Lecz czym jest wielka armia bez dowodców? Dowodca musi planowac, posiadac wiedze i doswiadczenie a przedewszytkim musi myśleć. Tylko jakies 9-10 % wskrzeszonych ozywiencow potrafi myslec a uwarunkowane jest to siłą z jaka czlowiek za życia pragnął żyć (sorki za powtorzenie). Dougan bardzo tego pragnął wiec niedlugo po ozywieniu przestal byc miesem armatnim i został przeniesiony do koszar nieumarłych obdazonych inteligencja, gdzie został poddany solidnemu żołnierskiemu przeszkoleniu. (Nieumarły wraz z nabyciem swiadomosci przestaje byc uzalezniony od swojego stworcy i sam zaczyna "produkowac" energie magiczna niezbedną do samodzielnego istnienia [u ludzi jest to energia życiowa] jednak sam momet w ktorym "nabywa" swiadomosc jest rozny, zalezny od osobistych predyspozycji danej osoby za życia. Niektorzy, tak jak Dougan szybko to czynią, innym nieumarłym moze to zająć cale lata) W armii istnieje odpowiedni urzad żywych trupow, ktorzy zajmuja sie "wyławianiem" inteligentnych nieumarłych sposrod miesa armatniego.

Douganowi nastepne dziesieciolecia upłyneły na mozolnym treningu władania mieczem(nieumarłym tak jak innym rasom obdazonym zyciem wiecznym "nie spieszy sie" tak jak np. ludziom, ponadto żywe trupy bardzo wolno sie uczą) Wykazał sie znajomoscia magi wiec został przeniesiony do protektoratu (sam to wlasnie wymyslilem :wink: ) paladynow, gdzie dano mu dostep do ksiag magi ciemnosci. Musiał jeszcze wiele zwojów przestudiowac i wiele w rzemiosle wojennym nauczyc sie nim spotkal go zaszczyt służenia samej Mrocznej Boginii i wstapienia w szeregi Paladynow Ciemności. Jak kazdy Paladyn (tak jak u ludzi) miał swoj honor i swoj Kodeks (prawie dokladne przeciwnienstwo kodeksow Paladynów Światła) ktory wyznaczał mu sciezke zycia. Dougan zgodnie z zasadami Kodeksu piął sie po drabinie awansow wojskowych najczesciej "zabijajac" wyzej postawionych nieumarłych az doszedl do generalskiego stołka i począł zagrazac samemu krolowi. Ten w trwodze o swoje "życie" wysłał oddział generała Dougana na samobojcza misje zdobycia mocno ufortyfikowanej twierdzy górskich elfów. Cała jego chwalebna armia poległa, jemu samemu udało sie zbiec. Nie mając juz poco wracac do krolestwa nieumarłych postanowił zrealizować głeboko skrywane marzenie i odnaleść brata z ktorym sie rozdzielił tamtej feralnej nocy podczas ktorej zginął. Miał tylko mgliste pojecie gdzie tez moze byc Skiee, wiedzial tylko, że wtedy nie poległ.

Obecnie podrozuje w "przebraniu" po swiecie ludzi. W krolestwie nieumarłych chciez go zabic moglo zaledwie kilka żywych trupów, tutaj w swiecie zywych, jego smierci pragnie kazdy. Ludzie z jakąś paniką reaguja na przedstwicieli nieumarłej rasy. Sterotyp, że żywy trup pragnie tylko zabijac i ze chce zjesc czlowieka mocno sie zakozenił. Ludzie tak mysleli bo 90% rasy nieumarłych stanowi mięso armatnie, ktore istotnie tak sie zachowuje. Pozostałe 10% jest jednak obdazona inteligencja, posiada uczucia, zdobywa doswiadczenie, posiada honor, niektorzy ożywiency uwielbiają nawet sluchac muzyki (ludzie by wzieli muzyke nieumarłych za jakis jazgot nie do słuchania) a co najwazniejsze nieumarli rozwijaja sie. Maja włana bron, wlasne procesy produkcyjne, wlasne strategie sprawdzajace sie tylko przy tej rasie. Im wiecej mija czasu od "wyzwolenia" tym nieumarli są bardziej samodzielni.

Dougan jako Paladyn Ciemnosci nie najlepiej sie czuje na "poswieconej" ziemi jaka go otacza. Ma tutaj bardzo ograniczona moc, ledwo mu starcza na ukrywanie sie w ciele czlowieka. Skoro tylko zaczał podrozowac po swiecie żywych to musiał sie nauczyc neutralnej magii iluzji by ukrywac swoje nieumarłe ciało i noszona przez caly czas zbroje i tylko tyle z dziedziny iluzji potrafi.

Zalety i Wady:

Zaawansowana magia ciemnosci i nekromancji (im blizej poswieconych miejsc i poswieconej gleby tym jego zklecia maja slabszy skutek i vice versa bo im blizej przekletych miejsc i splugawionej gleby tym jego moc jest silniejsza.) Kiedy ma dość sił potrafi stworzyc iluzje jakiegos niedziwedzia, czy krokodyla jednak na te chwile to jest raczej marzenie. Przebywanie tak długi czas wsrod zywych i chodzenie po poswieconej ziemi odciska swoje pietno na jego duszy i "zdrowiu fizycznym." Niewiele trzeba aby jego kamuflarz rozmyl sie jak mgła, wystarczy go szturchnac czy rzucic cos w niego tak aby tego nie byl w stanie zlapac. Nawet zwykły deszcz moze go ujawnic, dlatego albo podrozuje miejąc pewnosc, ze natura go nie zaskoczy albo korzysta z okrytych wozów. Jego cielesność sprawia, ze kazdy napotkany paladyn Światła pragnąłby z miejsca jego smierci nie sluchajac co tez ma do powiedzenia, zreszta tak samo zareagowali by inni ludzie wiedzac, ze stoi przed nimi przedstawiciel tak znienawidzonej rasy, wiec musi niezwykle skutecznie sie ukrywac. Posiada umiejstnosci pozwalajace mu na skuteczne korzystanie z dwoch mieczy jednoczesnie, jednak prawdziwym mistrzem jest dopiero wtedy kiedy włada jednym ostrzem. Zaprawde w świecie nieumarłych nie było od niego lebszego szermierza i jesli by tylko był w pelni sił to by pokazał kazdemu napotkanemu paladynowi światła lekcja wladania tym orezem. Jego ludzka powłoka kuleje nie bez powodu, siły ktore go opuszczaja sprawiaja, ze juz w tym momecie rusza sie jak staruszek. Symuluje tylko swój kaszel aby kazda z napotkanych osob wziela go za ciezko chorego i nie dotykała.

Jako przedstawiciel nieumarłej rasy a w dodatku jako Paladyn Ciemności, nienawidzi paladynow swiatła oraz ludzi ktorzy paraja sie magią nekromacji (wedlug mniemania nieumarłych) zarezerwowaną tylko dla ożywiencow.

Koniec dugiej wersji Dougana :) Sprobowalem go zrownowazyc i zastosowalem sie do waszysch sugesti zamieniajac Dougana Jednym Pierdnięciem Zabijającego Sześć Smoków w chuderlawego i schorowanego staruszka co wlasnego miecza nie moze uniesc. A propos, jedno co ma on "naprawde" to kij i przeciwdeszczowa peleryna a ten sztylecik za paskiem tez jest iluzja wiec raczej nigdy nie uzyje przedmiotu ktorego nie ma.

A teraz troche pozrzędze. Moze i nie mam duzej wiedzy w dziedzinie fantazy ale mam pewien cel zyciowy. Mianowicie staram sie za wszelka cene walczyc z czyms takim jak "stereotyp" wiec kiedy wiem ze jakas rasa (np. nieumarli) jest zawsze zła to ja stwarzam postac bedaca przeciwienstwem sterotypu. Nieumarli nie są rasą? Prosze bardzo, zrobilem im cała cywilizacje. Nieumarli to mieso aramtnie? Prosze bardzo, stworzylem inteligentnych umarlaków posiadajacych swoje cele, marzenia, uczucia i wreszcie honor, itd.

Moim hasłem przewodnim na dzisiaj jest stwierdzenie:

Dobro jakkolwiek wielkim dobrem by nie było to nie moze istniec bez rownowazacego go Zła, tak jak Wojna nie moze istniec bez Pokoju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja byłem zaspany jak to wysyłałem. Sory, poprawka już nadchodzi:

***

Imię: Lexpre

Rasa: Elf

Klasa: Bard/Mag

Wiek: 75 lat [jak na elfa to jest bardzo młody]

Dawno, dawno temu, gdzieś, w jaskiniach południowych gór Attiel, mieszkał dobry mag elfów. Jego potęga sięgała granic możliwości, nawet Klan Wiedzących drżał przed jego wiedzą. Dobroduszny mag pomagał ludziom i elfom, jego potężne zaklęcia utrzymywały w krainie Attiel pokój i szczęśliwość. Lecz ludzie i elfy czuli do niego zawiść...

Nie. To do bani.

Papier pokryty rzędami równych, ozdobnych liter pisanych jego ręką płonął bardzo szybko. Kim był? Nie wiem... Fakt, że siedział w tej karczmie mrucząc coś pod nosem od ładnych paru godzin. Gdy tylko otwierały się drzwi, rzucał w ich stronę nerwowe spojrzenie, po czym znów wracał do bazgrolenia na jakiejś kartce. W jakiś cudowny sposób zawsze ją miał, chociaż po kilku minutach puszczał jakąś z dymem...

Jednak on sam był dla mnie widokiem drugorzędnym, ważniejsze było to, co stało obok niego. Piękna, elficka robota. Ciemny buk inkrustowany jasnymi wstawkami z sosny, ułożonymi z elfickim rozmachem, artyzmem i dbałością o detale. Takiej lutni nie widziano tu już od dawien dawna. Bardowie może też nie zaglądają tu zbyt często... Ale on... On nie był jakimś tam zwykłym wierszokletą. Sądzę, że miał niejednego asa w rękawie. Życie takie jak jego, musiało go nauczyć choćby tego, żeby siadać przodem do drzwi...

Gdy nagle te otworzyły się z hukiem, i nim zdążyłem spostrzec, kto w nich stanął, łoskot ciała padającego na podłogę z kawałkiem metalu wbitym w czoło odwrócił moją uwagę. Gdy spojrzałem tam, gdzie siedział przedtem - już go nie było. Ulotnił się jak cień...

Gmin długo o nim rozprawiał, a to, co ja widziałem zachowam tylko dla siebie.

***

"Śród mrocznych elfów,

w głębi lasu toni,

Chował się Lexre

Mistrz rymu i broni.

Dziecięciem porzucony,

Przez lud swój wyklęty,

na zawsze naznaczony,

blogosławieństwem przeklęty"

Wielcy Bardowie

***

- Lud szemrze, a plotka jest szybsza od strzaly, że dąży na południe.

Powiadają też, że szuka pewnej starej elfki.

Nie wiem, czy sam stworzył wokół siebie tę aurę, rozpuszczając jakieś plotki, czy też w tym co mówią tkwi trochę prawdy. A co mówią?

***

- Nie, mamo, nie pójdę! Nie chcę tam. Ten las jest zły, te drzewa nie są dobre. To nie jest nasz lud, nasz kraj. Mamo!

Łza pociekła jej po policzku, skryta pod płaszczykiem iluzji przedstawiającej delikatny i łagodny uśmiech dobrodusznej matki, kiedy zbliżał się coraz bardziej do lasu.

W świetle zachodzącego słońca jej złote włosy, lśniące szaty i królewski diadem tworzyly aurę jeszcze większego spokoju i majestatu niż te, które otaczały ją zazwyczaj.

Całe wojsko salutowało, gdy książę odchodził na wieczne wygnanie z tego szczęśliwego kraju. Odchodził, w towarzystwie dwóch rosłych żołnierzy tyaerskiej gwardii honorowej.

- Avoir t'ena deu!

Słuchaj głosu przeznaczenia...

A przeznaczenie bylo okrutne. Skazywało go na wygnanie i piekło. Gwiazdy się nie mylą.

Ale nikt nie znał całej przepowiedni. Nikt poza samą wieszczką. Nikt poza królową...

***

Tyaer

państwo położone w północnej części Lądu; stolica Tierum; zamieszkały głównie przez mroczne elfy; 90% powierzcni zajmuje las Tye, od którego prawdopodobnie pochodzi nazwa państwa.

***

- Chcecie wiedzieć o nim więcej? Spytajcie jego. Ale zważcie - nie wielu przeżyło jego odpowiedź....

***

Szybki, zwinny, inteligentny, ale niezbyt silny. Dla swojej lutni zrobi wszystko - a ma na to na prawdę wiele sposobów. Jego ubranie jest jedną wielką bronią i narzędziem - nosi przy sobie masę żelastwa, którym miota równie szybko i celnie, jak dźwiękami z lutni. Kilka zaklęć i magicznych tricków jakie zna znacznie ułatwiają mu życie. Zaś jego buta i pycha narobiły mu wrogów, którzy poszukują zemsty na nim - gdziekolwiek się nie pojawi. Niewielu zna jego imię - Lexpre to tylko pseudonim - w mowie elfów oznacza 'Głos słonecznego poranka'.

***

Paul - dzięki za obronę jeśli chodzi o brak historii, ale ja w tamtej historii faktycznie dałem sporo ciała. Jeśli chodzi zaś o tego 'zwykłego, klasycznego erpegowego barda' - wcale nie starałem się łamać tym razem konwencji. Po prostu chciałem zagrać choć raz od bardzo dawna postacią inną niż nekromanta (bo tak się do nich przyzwyczaiłem, że zawsze praktycznie sobie jednego wybieram). A pozostawanie w konwencji w sesji która generalnie konwencje łamie - to też jest łamanie konwencji :)

W większości kwestii zgadzam się z Paulem. Tą jedną dotyczącą Lexa wyłożyłem powyżej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przeczytalem ani jednej ksizazki o cyberpunku, z fantazy mam na koncie tylko kilkanascie tomow "Dragonlads" i jeden tom Pracheta i to wszystko

Nawet nie wiesz jakie życie potrafi być szare bez fikcji...przynajmniej dla mnie.

Co do samej postaci...odpakowałeś ją, i to nieźle. Musisz jednak wiedzieć, że Ellor nadal uważa się za paladyna. To, że odszedł z zakonu paladynów zabijając po drodze kilku ludzkich śmieci nie znaczy jeszcze, że morduje od tak sobie niewinnych wieśniaków po czym śmieje się śmiechem "mrocznym niby śmierci dech" i te sprawy. Będziesz miał w nim strasznego wroga. Chociaż, jak wiadomo, nawet wiedźmin Geralt w końcu polubił swego śmiertelnego wroga, sir Cahira Mawrr Dyffryn aep Ceallach'a.

Dopatrzyłem się tylko jednego małego błędu. Ale ważnego dla postaci, bo jest to jej motywacja do poszukiwania przygód. Otóż szuka on brata, z którym rozdzielił się "w ten pamiętny dzień". Ale...(zawsze jest jakieś "ale") pan Dougan ma już 491 lat. A jego brat już daaawno leży pod ziemią odziany w sosnowe deski. Możesz napisać, że nie zdaje sobie z tego sprawy (w co wątpie na wzgląd w jego inteligencje), lub po prostu zmienić mu motywacje.

Heh...co do stereotypów...to nawet to, co nie jest stereotypem po wielokrotnym użyciu się nim stanie. Chodzi mi właśnie tu o robienie uczuciowych robotów (hi niziołka & CYPHER ^_^...no i po trochu Yarre), dobrych osobników złych ras (vel sławetny już Drizzt Do'Urden) itd. Teraz moim zdaniem "na topie" jest robienie postaci dobro-złych. Czyli szarych. Nie super mrocznych złych, ani ultra-mega dobrych paladynów (co niestety zdarza się zbyt często), a ukazanie ich od strony ludzkiej, wewnętrznej. Ich problemów i rozterek.

Werdykt: postać o niebo lepsza od poprzedniej (szczególnie podoba mi się wytłumaczenie, dlaczego niektórzy nieumarli zyskują świadomość).

P.S.- Może i nie byłem specjalnie aktywny na poprzedniej Free Sesji, ale uwaga...teraz wkraczamy na moje terytorium...witajcie w domu Spella, w krainie fantazy. Na pochybel robotom i laserowym splówom ^^.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ma już dwóch, co prawda Ardan wyznaje zasadę, że: kto stoi mu na drodze jest przeciwko niemu, innych (znaczy nieprzeszkadzających i niepomagających) po prostu ignoruje. Ale co zrobić z gościem który go nienawidzi za to że po prostu jest? Notabene myślący zezwłok (to o Dauganie) jest wg Ardana czymś nienaturlanym. O ile można mówić o naturalności posługując się magią mroku, o tym też będzie. Podczas sesji. Na chwilę obecną napisałem ładny kawałek historii, wynosi on marne 6 stron i nie jest to nawet połowa historii Graywavera... Historii którą on dopiero zaczyna odkrywać...

Mam nadzieję skompletować całą opowieść zanim zacznie się sesja, wydaje mi się, ze wyjdzie w dwóch odcinkach by was nie zalać. :wink:

Ponadto czekamy... czekamy... i niczym na Duke Nukem Forever czekać mamy? Hawk, CYPHER, Gandalf, nizołka WAKE UP! Prosimy o karty, bo ja się początku tej sesji doczekać już nie mogę.

Revotur---> Ja się wprost topię w fantasy i s-f, jest ze mną bardzo źle pod tym względem. :D Nie trzeba jednak czytać książek fs i s-f by ładnie konstruować, pisać itp. (chociaż to pomaga), najważniejsza jest duża wyobraźnia. Granie w RPG-i też swój wkład wznosi, czytanie instrukcji (czarów, bestiariuszy) również.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hawk, CYPHER, Gandalf, nizołka WAKE UP! Prosimy o karty, bo ja się początku tej sesji doczekać już nie mogę.
Łatwo ci mówić - skoro ja mam tylko godzinę dziennie przy stanowisku z komputerem, któremu sieć działa tak gładko, jak forum podczas przecieków :P

Imię: El

Rasa: elf

Klasa: dziecko ulicy

Wiek: ?

Wygląd zewnętrzny:wytarte ubranie, które kiedyś musiało być bardzo dobrej jakości, wysokie starte buty, mnóstwo różnych pasków i sprzączek z doczepionymi pokrowcami na różne przedmioty; wzrost niski jak na elfa, ale jej postać wydaje się być całkiem zgrabna; duże, charakterystyczne, rozbiegane oczy o dziwnym fioletowo-błękitnym zabarwieniu, jednocześnie spoglądające z butą i pokorą; włosy nieokreślonego koloru(z pod brudu nie widać ich właściwej barwy), ukryte pod kapturem i wpuszczone pod płaszcz, aby nie zawadzały i nie stanowiły przeszkody w walce. Ogólnie postać wygląda na wychudzoną, zaniedbaną i straszoną.

Historia:El wychowała się na ulicy, tak jak wiele innych wyrzutków. Mimo wszystko miała jednak wielkie szczęście, ponieważ w stosunku do innych osób z tego środowiska, udało jej się w miarę bezboleśnie przeżyć pierwsze lata na ulicy - co sprawiło jednak, że wykształciła w sobie pewną dzikość, prawie całkowicie dzielącą ją od reszty otoczenia - która całkowicie ją od niego alienuje. Nie odebrała nawet podstawowego wykształcenia, za to czas spędzony w zaułkach, obskurnych karczmach i kanałach nauczył ją całkowitej samodzielności, a to, że wszystko, co udało jej się zdobyć po wielu trudach było jej odbierane, nauczyła się do niczego nie przywiązywać i działać według własnej zasady - jej samej nie uda się do niczego dojść, więc musi cierpliwie czekać aż zdobędą to inni - po czym zabrać im to. A że czasu na praktyki miała wiele, zbieranie przedmiotów, gdy tylko nie zostanie przyłapana na tym, weszło jej w nawyk.

Zawsze odczuwała pustkę po rodzinie-czymś, czego nawet nie pamiętała, a żyła naprawdę krótko - a że obok ostrożności i czujności, znalazło się miejsce dla ciekawości - często zdarza jej się szpiegować różnych ludzi obserwując jak żyją- najczęściej rodziny. Zdarzały jej się nawet ryzykowne wypady do wnętrz domów, gdzie moła naśladować w nocy po cichu życie jego mieszkańców(przy okazji pozbawiając ich co cenniejszych części dobytku).

Cechy szczególne/charakterystyka: jest bardzo zwinna i cicha, ma bardzo wyczulone zmysły- przy jakimkolwiek niebezpieczeństwie broni swego życia ze zwierzęcą pasją. Jednocześnie udało jej się naprawdę bardzo dobrze rozwinąć niektóre zdolności manualne - wszelkiego typu majstrowanie przy mechanizmach, różne fortele ze 'znikającymi przedmiotami z sakiewek/kieszeni' postronnych, a także opanowanie broni ulicznych - kastetów, garot, noży do rzucania(które są jej ulubioną bronią).

****

Wiem, że historia mojej postaci jest taka... mało historyczna, tak jak i zachowanie postaci kiepsko opisane- ale nie udałoby mi się teraz jej tak opisać, żeby nie psuć zabawy z grania nią... i spotykania jej :twisted: Możliwe, że w tej karcie są zapisane rzeczy, które zmienią się jednak w czasie rozgrywki, jednak mam nadzieję, że mi to wybaczycie :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to sesja nam sie solidnie rozkreciła :D . Trzeba wybrac kogos kto bazgrnie jakis post na FS aby to wszystko ruszyło z kopyta (ciekawe czy moge to byc ja:3 ) Co do waszych kart to nie bede zadnej komętowal bo nie czuje sie godzien krytykowac to co robia bardziej doswiadczeni forumowicze.

-->Spell

Masz racje, moj bład. Z biegu wymysliłem jednak piekne rozwiazanie tego problemu. Powiedzmy, ze rasa elfów (jakas rzadka i nietypowa) z jakiej wywodzili sie bracia jest strasznie dlugo wieczna i Skiee nabył tę zdolnosc po matce. Obliczam, ze Skiee (rowniez 491 lat)jest teraz (w przeliczeniu na ludzkie) 40-latkiem.

Co do paladynow, to maja oni swoj Kodeks i Honor. Ciekawie bedzie wygladala druzyna w ktorej maja podrozowac razem paladyni światła i paladyni ciemnośći. Trumny na plecach jeszcze nie bylo i masz racje, jest to bardzo klimatyczne :3

Co do mocy paldynow i jej żródła, to czemu upadły paladyn miałby stracic swoja moc? Kodeksu i Zasad nie wymyslili przeciez bogowie tylko ludzie, wiec jesli paladyn (nawet upadły) jest wierny swemu bogu to moc bedzie otrzymywał.

Pierwsza zasada Kodeksu postępowania Paladynow Ciemności:

1. Mozesz zdradzic własnego brata lub siostre, mozesz zdradzic swego pana i władce, lecz nigdy nie wolno ci zdradzic Boga ktoremu służysz! Tak długo jak bedziesz nosił Boga w sercu, tak długo Bog bedzie ciebie nosił w swoim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że powinniśmy zakończyć cyberpunkową zanim zaczniemy fantasy ale to tylko moje skromne zdanie. Rozumiem też, że piszemy w tym samym topicu: Free Sesja? Jeżeli chcecie jednak rozpocząć starą sesję już teraz (nawet nie kończąc starej) to ja już mam skromny kawałek gotowy do zamieszczenia. :roll:

P.S. Uważam, że możemy rozpocząć nawet bez kart reszty graczy (najwyżej doślą póżniej), którzy nawet nie kwapią się z pisaniem na wątku. (Hi CHPHER, Hawk, Gandalf) :?

Rozumiem, ze macie mało czasu ale w sesję trzeba grać w miarę regularnie (i m.in. odwiedzać czasami oświęcone im wątki zamiast radośnie buszować gdzie indziej myśląc, że wszyscy czekają na was).

Pisanie raz na miesiąc jakoś mija się z celem, bo wlec kilku jeszcze "aktywnych" trupów nie chcę. (Wystarczy nam Zen :twisted: )

Tu albo się gra, albo się nie gra. Nie ma stanu pół-na-pół (wyjątek; jakiś wyjazd, rehabilitacja czy coś w tym rodzaju). Bo widzę was na GG, na innych wątkach i tam macie czas pisać, więc jakoś nie chce mi się wierzyć, że nie macie czasu na napisanie karty i w miarę częste odpisywanie. Po prostu wam nie zależy. :evil:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra to glosuje za definitywnym zamknieciem starej FS (i tak jak na NS) otworzeniem nowej sesji w starym watku. Jesli chcecie to skrobne jakiegos posta finalizujacego, ale bede potrzebowal do tego wiekszosci glosow graczy. Co do nieaktywnych (Hawk, CYPHER, Gandalf) to jesli sie nie pospiesza to bedzie chyba trzeba powrocici do korzeni, czyli beda musieli naskrobac karty swoich postaci (jesli jednak wroca) i reszta graczy bedzie musiala powiedziec tradycyjnie trzy razy TAK :D zanim znow dolacza sie do naszej wesołej gromadki :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Welcom to abaord (chyba to dobrze napisalem )
To powinno być chyba raczej "abroad" :P
No tak, gdzie pisać? Ktoś utworzy topic, czy ciągnąć będzie(ciemy) FS?
Piszemy w starym FS, możemy zmienić kolor, żeby oddzielić poprzedni FS od tego(np każdy post na nowej sesji będzie napisany na zielono); nie było żadnych sprzeciwów co do tego, żeby FS#2 było w starym temacie(poza Vysokim... ale on już został przekonany :twisted: ), więc chyba tam piszemy :P
To kiedy ruszamy z tym koksem?q
No jak kiedy? Wtedy, gdy wszyscy napiszą karty. ;]
Albo wtedy, kiedy w ktoś w końcu zbierze się i napisze pierwszego posta, zamiast statsować i wysyłać takie pytania :P

Mam rozpocząć sesję uroczystym ogłoszeniem, że poprzednia padła, czy ktoś chce dodać kropkę nad i w starym FS? Uwaga, to jest ostatnia okazja na to! :3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...