Skocz do zawartości

Olympus Actionus - The Return!


Rankin

Polecane posty

< Ledwo unika lecącego w jej stronę miecza, a ten tchórz już ucieka na swoim myśliwcu>

- Jeszcze się spotkamy!- krzyknęła w jego stronę i poleciała za nim spokojnie, śledząc dokąd leci

Co za upierdliwy gościu, ale mi nie umknie, nie pozwolę mu na to.

-----

Powiedz mi jak się odbiłeś od łańcucha? Jeśli nawet byś to zrobił, spowodowałbyś tym samym owinięcie się go wokół twoich nóg, lub skierowanie ostrzy na obu końcach w twoją stronę, ale dobra...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,4k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Solarion na początku oddzielił się od innych, wiedząc, że prawdopodobnie rozpętają jakąś jatkę. Przez jakiś czas udawało mu się nie wywoływać alarmu, ale natknął się na kościeja z dwoma dwuręcznymi mieczami, który jakimś sposobem go rozpoznał. Walka była długa i męcząca, jako że szkielet tak silny, że było to aż dziwne, ale w końcu bóg słońca pokonał go i dotarł do Książka, Jane i innych. Wykończył resztę przeciwników.

-Selene nie żyje? Wielka strata. Mieszkała na Osiedlu już od jakiegoś czasu i zdążyliśmy się do niej przyzwyczaić. Będzie nam jej brakować. Dziwne jednak, że zwykła strzała wykończyła boginię. Może to jakaś specjalna trucizna? Tak czy inaczej, ruszamy dalej. Pogrzeb będzie po powrocie na Osiedle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Kendra podniosła strzałę która prawdopodobnie zabiła boginię. W ciszy schowała ją do Worka Bez Dna, który zabrała wcześniej. Następnie podeszła do zabójcy i kopnęła go w głowę. Poirytowana splunęła i wróciła do reszty. Kazune wydawał się tym wszystkim nie przejęty ale w rzeczywistości w jego głowie toczyły się myśli narzucane w niewiadomy sposób przez Selenę. Kierowało nim uczucie jakby zjednania. Mimo tego czuł smutek. Z opuszczonym pyszczkiem ruszył za resztą>

--------------------

<Usłyszała trzask. Szybko wstała i popatrzyła na Anioła Śmierci trzymającego za ramię zakapturzoną postać. Następnie bogini złapała swego zabójcę za szyję i chciała wyjąć sztylet. Niestety nie miała broni. Wściekła puściła go. Archanioły nawet nie drgnęły. Obserwowali wszystko z ciekawością>

-Dlaczego mnie zabiłeś? Kto cię najął?

-W tym świecie to i tak nie ma znaczenia. Ale mimo tego powiem ci prawdę. Jestem jednym ze skrytobójców do wynajęcia z Gildii Ciernistej Łuski. Wynajął mnie członek rady Świętego Lotosu. A w skrócie... twój były mąż. Na początku byłem zszokowany że mam zabić samą boginię mej rasy ale gdy dostałem potrzebny ekwipunek i przede wszystkim te strzały, odzyskałem pewność w swe umiejętności. Ale przyznam że żałuję swej decyzji. Nie dbam o to czy mi wybaczysz. Po prostu byłem głupi. Skończyłem rozmowę.

<Zdjął kaptur. Chłopak miał około 20 lat. Jego oczy były zakłopotane i pełne strachu. Strachu przed śmiercią>

-Może po prostu miało tak być? Nieważne. Zabierz go przyjacielu...

<Anioł oddalił się wraz z zabójcą. Następnie Crean parsknął śmiechem>

-Głupszej wypowiedzi nie słyszałem! Chodźmy dalej. Do naszego celu nie jest daleko ale będziemy mieli jeszcze parę przystanków. Wszystko się wyjaśni.

-Co ma się wyjaśnić? I o co chodzi z tymi przystankami? Chcę wracać!

-Nie chcesz zobaczyć ojca? Przy okazji wiesz czemu zostałem właśnie tutaj? Czemu postanowiłem pracować dla Śmierci? Po stracie ojca nie chciałem go zostawiać. Sam Śmierć zabrał mnie w wieku 16 lat do tego świata i uczynił jego sługą. Tutaj nie mogę stracić już nikogo. Sama chyba pamiętasz tą chwilę. Wtedy podarowałem ci Kazuna i opuściłem dom. Byłaś jeszcze młodym bożkiem... Ech Seleno szkoda że mnie nie było gdy zostałaś boginią.

<Poszła za swym bratem. Z tego co widziała był bardzo szczęśliwy. Zmieniłeś się braciszku. Nie do poznania... pomyślała>

-Słyszałem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Blade zasuwał sobie po dachach, wypatrując wieży nekromanty. Uaktywnił się jego komunikator. To Jane chciała się porozumieć>

- John, Selena została zamordowana. Byliśmy atakowani ze wszystkich stron, oberwałam cztery kule w nogę. Potrzebujemy wsparcia.

<Asasyn, zszokowany informacją, potknął się, i wypadł z dachu prosto w kubły na śmieci. Podniósł tym ogromny hałas, i potoczył się przez uliczkę. Rąbnął łbem w ścianę, i zemdlał>

- John, czy jesteś daleko od targu?

<do alejki wbiegły szkielety, i kilka zombiaków. Zauważyły rozbite śmietniki, i leżącego Asasyna>

- John, odezwij się.

<Szkielety podniosły Asasyna, i zaprowadziły przed zombiaka>

- Co z nim zrobić?

<rzuciły Blade'a na ziemię. Jane, zaniepokojona, rozpoczęła wyszukiwanie nadajnika. Dwa budynki stąd. Pobiegła, lekko utykając>

- Jak to co. Zabijemy. Śmiertelnym wstęp wzbroniony.

<Zombie uniósł miecz. Wpadła Jane. Strzeliła zombiaka w łeb. Wypadł mu miecz, i urżnął szkieleta. Jane położyła kulami dwóch innych zombiaków i kopnęła szkieleta, łamiąc mu zebra i kręgosłup. Strzeliła brata z plaskacza>

- Uważaj, jak biegasz, nowicjuszu. Wstawaj.

<Asasyn otworzył oczy, i zdał sobie sprawę z głupoty, jaką się wykazał. Wstał>

- Ech... Dla niej już nic nie zrobimy. Możemy jednak ciągle uratować inne istnienie... Zdobywając ten lek. Chodźmy. Nie ma czasu do stracenia.

<poszli do pozostałych. Jane rzekła>

- Musimy iść do wieży nekromanty. Czeka tam na nas Kniv'trop.

<poszli. Po jakimś czasie byli na miejscu>

- Ja pójdę z Kniv'tropem, jakby trzeba było wsparcia.

<przeładowała pistolety>

- Ja pójdę górą. Będę kontrolował sytuację.

<nie czekając na zgodę towarzyszy, zaczął się wdrapywać na górę. Najpierw na parapet, potem na wystającą cegłę, potem jeszcze wyżej. Po kracie, dziurach w tynku. W pewnym momencie zabrakło cegieł i dziur. Blade rąbnął z całej siły w ścianę, i zrobił dziurę. Wspiął się wyżej. Był rozsierdzony śmiercią Seleny, i chciał zapewnić bezpieczeństwo reszcie 'drużyny' za wszelką cenę.

---------------------------------------

Czy tylko mi się nudzi?

@down: Będę narzekał! Lubię wywracać się o śmietniki!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Podnoszę prowizoryczne nosze, i niosę ciało w stronę Wieży. Docieram nieniepokojony. Szkielet znowu pojawia się w drzwiach.>

- No, zebraliście się już wszyscy? Możecie wreszcie wejść? Mistrz nie lubi, jak każe mu się czekać!

<Szkielet znika za drzwiami. Nic nie mówiąc innym bogom, powoli wchodzę za nim.>

- Witam was serdecznie w moich skromnych progach! <Głos dobiega zewsząd. Wieża jest w środku pusta, składa się z jednej wielkiej sali obudowanej dookoła małego piedestału. Nie widzę, co na nim leży.> Nasze ostatnie spotkanie nie zakończyło sę zbyt pomyślnie, mam jednak nadzieję, że tym razem rozstaniemy się w pokoju... <Nagle przede mną pojawia się znajoma postać. Nekromanta. Mag Tytokusa.>

----------

Jak się nudzisz, to rób kłesta, a nie latasz po okolicy.

Spotkanie z Nekromantą zrobię jutro, dziś nie mam sił... Jakby ktokolwiek wszedł do wieży przy pierwszym pojawieniu się sługusa, to rozmowa byłaby już pewnie z głowy... Ale nieeee... Lepiej narzekać, że nic nie robię... Dobranoc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<To już ostatni dzień na froncie. Po nudnym czasie, pełnym boskich trupów, kul świszczących koło uszu oraz braku mocy, wreszcie, już niedługo miał opuścić bazę na środku pustyni. Zwłaszcza to ostatnie go irytowało, nie dało się używać boskich mocy, bo podobno hałas przeszkadza i trzeba moc w granaty ładować, a następnie rzucać. Nie był to najlepszy pomysł. Taktyka ta była nieużywana odkąd przez przypadek naładował granat kawą, a przez to oddział naładowanych kofeiną wrogów bronił się używając kamieni i desek przed czołgami. I udawało im się to przez kilka dni. Włączył mały dyktafon>

-20 czerwca, 201 rok. Ostatni dzień służby, za kilka minut przyleci helikopter, by część oddziałów wróciła do domu. Tytokus zostaje, ja należę do tych szczęśliwców. To ostatni wpis w dzienniku. Nadchodzą, mam nadzieję, spokojne czasy.

<Wyłączył dyktafon i szedł brudnym korytarzem. Po chwili jego oczy uderzył blask słońca, a uszy wypełnił dźwięk latających helikopterów. Nie dało się iść z otwartymi oczami, piasek skutecznie to utrudniał. Oddał swoje rzeczy magazynierowi, był gotowy do drogi. Podbiegł do pierwszego wolnego pojazdu. Przywitał go dowódca, który zwerbował go przy barze>

-Zgodnie z planem Raven, wrogowie wycofali się na południe. Niedługo wojna się zakończy. Tak, jak obiecałem, w nagrodę przyszykowaliśmy dla ciebie lekarstwo. Koniec z problemami z żołądkiem na zawsze. Zaczniesz panować nad mocą.

-Tak jest sir!

-Dobrze, idź do tego helikoptera. Tam masz strzykawkę. Wylądujecie w mieście, gdzie czekać będzie na ciebie taksówka, która zawiezie cię dokąd tylko zechcesz. Pensja została już przelana na konto. Powodzenia. Jeśli jeszcze kiedyś będziesz chciał wrócić do armii - drzwi zawsze stoją otworem.

<Zasalutował i wszedł do latajdła. Na ławce leżała mała fiolka z czerwonym płynem, a obok strzykawka. Wiedział co z nią zrobić, robił to wiele razy, tylko płyn był inny. Wstrzyknął miksturę prosto w serce i zaczęło go ogarniać zmęczenie. Miał obudzić się na końcu trasy>

----------------------------------------------------------

No nic, kiedyś wrócić trzeba. Poza tym - ktoś musi coś napisać, aby Goloman dalej mógł prowadzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Wszedł za Książkiem i rozejrzał się.>

O no wreszcie widzę ten wspaniały dla oczu, typowy nekromancki przepych.

<Wyczarował sobie krzesło i usiadł na nim. Wtem pojawił się przed nimi jakiś mag i powiedział co powiedział.>

Miło mi, a więc panie magu czy nekromanto cóż za sprawę chce nam pan przedstawić? Słuchamy.

<Zrobił krzesło dla Kniva, żeby go nogi nie rozbolały i czekał na wyjaśnienie.>

---------------------

No Golomanie, rozwijaj kłesta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Doszli do niewielkiego miasta. Pierwsze co zauważyła bogini to dusze chylące głowy przed Aniołem Śmierci. Nie zwracając na to uwagi prowadził ją dalej aż zatrzymali się przy jakimś dużym domostwie. Weszli do środka. Przy kominku, na fotelu siedział około 30-40 letni mężczyzna. Miał długie jasne włosy i delikatny zarost. Czytał jakąś książkę. Powoli odwrócił się aby powitać gości lecz to co zobaczył całkowicie go oniemiało.

-Ojcze? Na wszystkich bogów żywiołów to naprawdę ty?!

<Wyrwała się bratu i pobiegła do ojca. Wyściskali się i wycałowali. Oboje płakali. Od ich ostatniego spotkania minęło wiele lat a to w jakich warunkach do tego doszło nie było przyjemne>

-Moja droga, już dojrzała bogini. Byłaś dzieckiem jak cię po raz ostatni widziałem. Mam ci tyle do powiedzenia. Nie sądziłem że tak szybko dojdzie do tego spotkania. Jeśli będziesz potrzebowała schronienia moje drzwi są zawsze otwarte>

-Ojcze wybacz ale nie w tej sprawie do ciebie przyszłam. Crean mówił mi po drodze że potrafisz sprowadzić duszę z powrotem do ciała. Mówił mi również że były przypadki powrotu do żywych. Powiedz mi czy jest to możliwe?

-Tak to jest możliwe ale tylko na dosłownie parę sekund. Były przypadki całkowitego zjednania duszy z ciałem ale do tego jest niezbędny kontakt ze światem bogów. Mogę się zająć duszą ale ciałem... Zresztą czytałaś dużo książek. Powiedz co wiesz.

-Abym wydostała się z powrotem do swoich muszę przeprowadzić jakiś rytuał. Należy on do jednych z najprostszych ale i kompletnie nie wykorzystywanych obrzędów. Jest to także nielegalne.

<Ojciec wysłuchał córki a następnie poprowadził ją do miejsca, w którym wszystko miało się odbyć. Wypowiedział parę dziwnych poplątanych słów i dotknął rękę Seleny. Ta poczuła silny ból, następnie straciła przytomność.>

------------------

<Kendra wpatrywała się w maga, który wcześniej gnębił ich na PWB. Szybko jednak spostrzegła drobny ruch ciała na noszach. Kazune zaszczekał. Czyli to nie jest iluzja pomyślała. Nagle Selena otworzyła oczy. Były całkowicie białe, pełne pustki, martwe... W jednej chwili podniosła się i stanęła na nogach. Kendra krzyknęła. Bogini przeszła wolno po sali tak jakby dopiero co uczyła się chodzić. Kiwała się na boki i potykała aż w końcu przystanęła. Zaczęła szeptać coś w niezrozumiałym przez resztę języku (auroriański) aż wypowiedziała kilka słów. Jej głos brzmiał przerażająco nieludzko>

-Asz wara verus isz nor kara orahe. Isz ti fara vostu kehs fafile nahred ers zo kehete! Miraszta kohru lour. Firaszta zer kehete!

<Z tego wszystkiego tylko jedno znajome słowo było bogom znane a mianowicie kehete czyli kwiat, którego szukała bogini od wielu lat. Po paru sekundach ciało bezwładnie padło na ziemię martwe>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos po wejściu w 3-metrową uliczkę całkowicie zamilkł. Uśmiech, który dość często widniał na jego twarzy teraz całkowicie znikł. Obserwując zaistniałe wydarzenia (m.in. śmierć Seleny) nie wypowiedział nawet słowa. Wszedł w ciszy za Knivem ze spuszczoną głową (kątem oka spoglądał na nosze). Uniósł wzrok, popatrzył na nekromantę, splunął przez ramię i wyszedł. Pod jego nieobecność Selene się "ocknęła".

Po chwili wrócił. Rzucił jakimś elfickim bluzgiem w kierunku maga i rzekł:

-Ty.

Twarz barda zrobiła się tak jakby "mroczna".

-To ty. Wiesz, po co tu przyszliśmy. Zrobimy Ci przysługę, a ty oddasz nam ten cholerny medykament dla Kniv'tropa.

Nastała krótka cisza. Nekromanta uśmiechnął się.

-No szybciej! My też nie lubimy czekać! A może znowu karzesz nam się pozabijać, co?!

Markos sięgnął po długopis obosieczny, jednak nie wyjmował go z pochwy*.

*taka pochwa, żeby nie było: KLIK

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę się wydarzyło, nie ma co. Najpierw Selena umiera przeszyta strzałą jakiegoś skrytobójcy, otem ten zostaje znaleziony i zabity, a potem wchodzą do wieży i spotykają z Nekromantą. W dodatku znają go i to dobrze.

- Ej, czy to przypadkiem nie ty odpowiadasz za ten bałagan na PWB, to, że zaczęliśmy walczyć między sobą, a a ja z bratem ciągle nie otrzymaliśmy z powrotem swoich ziem z rąk Pympa? - przygląda się mu bliżej - Tak, to ty.

W ręce Lunariona pojawia się kula ognia, ale chwilę potem Selena wstaje i mówi coś w jakimś dziwnym języku, po czym znowu opada na ziemię.

- Dobra, dwie sprawy - mówi bawiąc się kulą ognia - po pierwsze lekarstwo, a po drugie Selena. Może ty wiesz co z nią zrobić? Od razu zaznaczamy, że powrót jako rozkładające się zombie odpada. Prywatnie myślę, że potrzebny jet ten kwat, którego szukała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Po wędrówce po grodzie, wchodzi do pałacu Nekromanty. Pierwsze co zauważył, to leżąca Selena.>

Co się Jej stało?

<Spostrzega ranę.>

A, to wszystko tłumaczy. Czemu Wy wszyscy gotujecie się do ataku? Mamy pogadać z Nekromantą, a nie zabić. Jeszcze trzeba poszukać tą Patelnię +3. To jak Nekromanto? Dasz nam lekarstwo na kraba czy mamy się wysilić. Zaraz, ja Ciebie znam. To Ty jesteś tym magiem, który kazał nam się bić o kryształ, a potem Go wziąłeś i odzyskałeś moc. To było... Wspaniałe. Tylko prawdziwy Mistrz Zła byłby w stanie z takim wdziękiem wykorzystać innych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Ojciec Seleny widzi jak jego córce z powrotem wraca świadomość. Wzdychając pomógł jej się otrząsnąć. Ta otworzyła oczy>

-Dobra nie wyszło tak jak chciałam.

-A czego się spodziewałaś? Że podskakując z radości wrócisz do żywych?

-Nie. Chodzi mi o język. Chyba mnie nie zrozumieli...

-W takim razie masz problem. Zapomniałem ci powiedzieć że po chwilowym powrocie nie będziesz miała świadomości tego w jakim języku mówisz. Zaparzyć ci ziółek na uspokojenie?

-Nie dziękuje. Idę poszukać innego sposobu na powrót.

<Powoli oddaliła się od ojca. Ten jednak za nią zawołał>

-Hej! Co im właściwie powiedziałaś?

-Że kehete ma właściwości pobierania dusz. Więcej nie pamiętam...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Leżał nie wiedząc gdzie, na czym i dlaczego. W okół było ciemno i ciasno. Zaczął macać, była to chyba drewniana trumna.>

- Eee...Ostatnie co pamiętam to śmierć tego hooligansa co chciał kasę od nas wyłudzać. Musiał urwać mi się film.

- Wstawaj - Krzyczał jakiś głos nie wiadomo skąd - Wstawaj ! Pobudka.

- Kim jesteś ? - Wrzasnął.

<Głos ucichł, Khaalus zaczął się gwałtownie wiercić>

- No dalej, gdzie jest wyjście ?! Trzeba to załatwić po mojemu.

<Przejechał palcem po krawędziach "trumny", które zrobiły się jasno czerwone>

- Kaabooom bejbe !

<Klapa od trumny podskoczyła do góry jednocześnie wykopując się z ziemi>

- Eee...Gdzie ja jestem ?

<Zaczął słyszeć głosy>

- "Dobra dwie sprawy" , "a to wszystko tłumaczy", "chyba Mnie nie zrozumieli".

<Głosy stawały się coraz głośniejsze>

- Aaargghhh...Co się ze Mną dzieje ? Czy to reszta bogów ? Co się z nimi dzieje ? Muszę ich odnaleść.

<Wstał z trumny i poczuł coś w buzi, dotknął palcem zębów i zrozumiał, że kilka zębów jest nie wymiarowych>

- Stałem się wampirem ?

<Ruszył w stronę dobiegania głosów>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Cygnus leniwie otwiera oczy. Patrzy przed siebie widząc dwoje obmacujących się na widoku publicznym. Przerażony szybko wstaje, ale fakt że jest połamany daje o sobie znać. Szybko znajduje się na podłodze z bólem wszystkiego, zwracając uwagę kochanków.>

- Jak nisko upadłem...

<W tym samym czasie przez okno (i szybę) wlatuje wróbel Blade'a. Wróbel szybko podaje lek, który Blade w sekrecie schował pod piórka wróbla. Dzięki lekowi kości zrastają się, rany się goją, a Cygnus ma HP równe 100%. Wstał, rozglądnął się jeszcze raz po barze, po czym poszedł do swojego pokoju na strych, gdzie nie interesując się innymi próbował skontaktować się z Nikolai'em i Jackiem Dawsonem (Wielkim Szambelanem).>

<Tymczasem...>

<Jack i Nikolai stojąc przy skrzyżowaniu dwóch głównych ulic przedstawiali sztukę "Szambelan i Łabędź" zarabiając na życie.>

------------------------------------------

W końcu jestem! Lekkie wakacje se urządziłem, a co!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos podchodzi do nekromanty ręką odpychając jego nieumarłych sługusów.

-Jeśli myślisz, że będę cię śmieciu prosił o kłesta... to masz rację. Zadaj go do jasnej cholery, bo nie zdzierżę i zrobię tu rozróbę! Wszystko się wali - mam tego dość! Więc mógłbyś łaskawie dać nam zadanie, następnie lek, a potem pożegnamy się jak przyjaciele i nigdy więcej się nie zobaczymy? Jakby co nadal utrzymuję kontakty ze Luckerem, a zdaje się, że byłby na ciebie "trochę" zły...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Khaalus, szedł drogą wokół, której krajobraz wyglądał jak po przynajmniej czterech pożarach>

-Hmm...Cudownie tu

<Cały czas dotykał zębów>

-Ciekawe czy jest jeszcze ten demon we Mnie. Ej ! Demonie ! Jesteś tam ?! Cip, cip taś taś !

<Żaden głos, ani nawet odgłos nie dobiegał do niego>

-Ciekawe dlaczego mam na sobie pelerynę...

<Idąc zobaczył dwa drzewa z liśćmi tuż przy drodze>

-Hmm...Podejrzane

<Przechodząc obok drzew, rzuciły się na niego dwa szkielety>

-Czego chcecie ?

-Przepraszam Panie ! Myśleliśmy, że to jakiś nekromantą.

-Panie ?!

-E...No tak, przecież jesteś władcą tej krainy, odkąd przyprowadził Cię tu ten wampir

-Czy on Mnie ugryzł ?

-Tak panie, dlatego jesteś jednym z nich

-Jak się stąd wydostać ?!

-Zaprowadzimy Cię do bram Elostele, Panie.

<Ruszyli w stronę gór. Po około godzinie drogi zobaczyli wielką bramę wysadzaną diamentami, rubinami, złotem i innymi błyskotkami, a na kratach były wyryte napisy w języku staro-elfickim>

-To tu, panie - Powiedział szkielet z łukiem.

-No to żegnajcie.

<Przeszedł przez załamanie przypominające portal. Po drugiej stronie wszystko było piękne i kolorowe. Głosy w jego głowie był coraz silniejsze>

-Ahh...Jestem chyba coraz bliżej.

<Wskoczył na wysoką górę w pobliżu>

-Hmm...Jako wampir jestem bardzo zwinny. Rozejrzę się za nimi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<wróbel poleciał za Cygnusem na strych. Przysiadł na komodzie, i wysłał wiadomość do Asasyna że Cygnus jest znaleziony i zdrowy. Blade postanowił połączyć się z Hyogą, uruchomił więc hologram, który wyświetlił się na strychu, kolo Cygnusa>

- Cygnusie, to ja, Blade. Jesteśmy teraz wszyscy u jakiegoś nekromanty, który powinien mieć lek. Ten nekromanta ma jednak u was złą sławę... z tego, co jeden z naszych powiedział, to koleś zmusił was do walki o jakiś kamień, po czym sam go wziął i odzyskał moc. Wróbel ma teleporter, jestem na dachu twierdzy nekromanty. Naciśnij czerwony przycisk, a teleportujesz się do mnie. Przycisk jest przyczepiony do skrzydełka wróbla. Jeśli chcesz, żeby ptak coś dla ciebie zrobił w 7th Heaven lub okolicach, to powiedz mu to.

<Hologram zniknął, a wróbel posłusznie odczepił dziobkiem przycisk>

- Dobra, przyjemniaczku, nie wiem, co im zrobiłeś, ale wiem, że jeśli nie dasz nam zaraz tego leku, to my zrobimy ci coś znacznie gorszego!!

<zfrustrowana Jane pokazała na pistolet, który trzyma w prawym ręku>

- Albo coś robimy i dostajemy lek, albo my nie robimy nic a ty dostajesz kulę w łeb, i bierzemy lek. Więc wybieraj!!

<była już wkurzona czekaniem>

---------------------------------------

Goloman no co robić? Serio, zacznij coś robić w końcu, bo juz tu czekamy i czekamy, bo nie raczysz nas zaszczycić swoją obecnością...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Patrzę na Selene zaszokowany. Nie jestem w stanie się ruszyć.>

<Nekromanta patrzy na Markosa. Gdy ten skończył mówić, wybuchnął śmiechem.>

-Kłesta? Kłesta?! A to dobre. Stary, tym mnie rozwaliłeś... No ja nie mogę... Ej, zaraz... Ty mówisz poważnie? Nie no... Ja tylko chcę, abyście mnie nie pokonali po raz kolejny, zanim nie dobiorę się do tego tam Moderatystu, <pokazuje ręką w kirtunku piedestału.> drań jest dobrze zabezpieczony, włamię się do Wielkiej Biblioteki i nie obalę Moderatusa... A wy chcecie kłesta? <Odwraca się w kierunku Jane.> O jaki lek wam chodzi? Ja tu jestem tymczasowo, nic nie wiem o tutejszych lekarzach... No... Wiem tyle, że wszystkich zabiłem, ale nic więcej... <Myśli przez chwilę> Cholera... Znowu powiedziałem za dużo?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Niestety, szefie. Za dużo. Sprzątnąć ich?- spytał gościu z wycelowanym w towarzyszy Minigumem. Obok niego stał krasnolud uzbrojony w topór i człowiek z mieczem. Tuż za nimi ustawił się drugi krasnal, który zaczął kreślić w powietrzu runy. Wyjście zablokował mężczyzna z mieczem świetlnym i setką zombiaków. Nie wspominając już o helikopterze, który zwisał tuż za oknami.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Słuchaj koleś, jak się doładowałeś kryształem, jesteś super i w ogóle, to możesz wyczarować lek na jedną chorobę, nie?

<schowała bronie, bo nekromanta raczej nie miał wrogich zamiarów>

- Co mamy zrobić? Ukraść dla ciebie kolejny klejnot? Czy cię po prostu 'nie powstrzymać'? Rób co chcesz, tylko uważaj, bo Moderatusa się obalić nie da. Zginiesz i nie będzie leku.

<sprawdziła swoje pistolety, i przeładowała jeden. Nie wiedziała do końca, czy kolesiowi ufać>

-----------------------------

Sorki, że krótkawy, ale...

Co my mamy zrobić? Bo jestem chyba za głupi żeby załapać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Gwar lotniska obudził Ravena. Wreszcie był zdrowy, po służbie. Słowem - wolny. Jednak w starym kalendarzyku, który trzymał głęboko w Sakwie Bez Dna znalazł interesującą notę. Jeszcze dzisiaj powinien się stawić pod Hadesem. Sądząc po startym tuszu od długopisu, notatka musiała być pisana dawno temu. Zapewne, gdy jeszcze bogowie odwiedzili Tartar. Zgodnie z oczekiwaniem przed lotniskiem czekała taksówka. Wszedł do niej i poprosił, by zawieziono go do Bram Międzywymiarowych. Lecieli podniebnym środkiem transportu jakiś czas>

-Bramy? Po co pan chce dostać się do Monolitów?

-Nie jestem pewien. Stara sprawa, jeśli nie dostanę się jeszcze dziś do Tartaru, to pewnie czekają mnie przykre konsekwencje.

-Tartar? Trza było tak od razu, często tam latam. Mam go na szybkim wybieraniu w celach do podróży międzywymiarowych. Zajmie to tylko kilka chwil.

-Ale po co w taksówce hipernapę...

<Nie dokończył, gdyż przeciążenie nie pozwoliło mu na wydychanie powietrza. Po paru sekundach byli w Hadesie. Kruk zapłacił i wytoczył się z taksówki - nie był przyzwyczajony do takich lotów. Przewrócił się. Po chwili jednak ktoś pomógł mu wstać. Usłyszał znajomy głos, zalatujący nieco greckim akcentem>

-Oj Raven, taksówkami? A gdzie mój rydwan?

-W domu Hades, w domu. Niepotrzebny, w wojsku byłem. Mógłbyś przypomnieć mi, po co tu przyleciałem? Nie kojarzę, abym cokolwiek zapisywał.

-Bo nie zapisywałeś. Kalendarzyk kupiłeś u mnie, więc mam nad nim władzę. Śmierć, Bezimienny Śmierć organizuje turniej pokera. Będę ja, on, Lucjan. Powinien być jeszcze Kostek, ale podobno wysłałeś go na wakacje. Weźmiesz udział w grze?

-Mnie się o to pytasz? Jasne! Gdzie i kiedy?

-W królestwie Bezimiennego, ma mały pokoik. Lucjan przyniesie stolik do gry. Chodź za mną.

<Szli sobie przez Tartar. Rav widział Syzyfa, któremu pomachał. Syzyf biedaczek, odwzajemnił powitanie i mu kula spadła. Kawałek dalej kłębkiem wełny bawił się Cerber... Tylko był kotem. Widocznie psia wersja gdzieś zniknęła. Wreszcie doszli do portu, a tam Kruk zobaczył chyba najładniejszy prom na świecie. Przypominał statki kosmiczne śmiertelnych, tylko nie miał wielkiej butli z paliwem. Cały czarny, błyszczący, z uruchomionymi silnikami jonowymi. Ruszył do niego, ale Hades go zatrzymał>

-O nie przyjacielu, pamiętam, co robiłeś z rydwanem. Ja prowadzę.

<Weszli do promu, który po chwile wzniósł się w górę i przemierzał przestrzeń międzywymiarową>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Śledziła go przez cały czas, aż dotarła do wieży nekromanty. Słyszy każdą wypowiedz towarzyszy, a także nekromanty>

Lepiej nie wpadać, jak pierwszy lepszy, bo może i będą zaskoczeni, ale nic to nie da. Poczekam i zobaczę, jak się rozwinie sytułacja i wkroczę dopiero w odpowiednim momencie. Nie mogę, też dopuscić, by Aquarius Emo znowu mi uciekł teraz to będzie jego koniec.

< Rozpoczęła przygotowania do swojego planu, manipulując materią wieży, według swojego uznania>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bard popatrzył na Nekromantę z jeszcze wścieklejszą miną niż wcześniej, jednak nic nie powiedział. Machnął tylko ręką i odszedł na stronę*. Gdzieś w cieniu wyjął telefon i zadzwonił do Luckera. Opowiedział mu całą historię, na koniec zaś rzekł:

-No pa pa. Buziaczki.

Po skończeniu rozmowy zagrał w Tetrisa.

_________________________________________

*na bok

@Shaker - możesz wprowadzić Luckera jak chcesz. :)

Co my mamy zrobić? Bo jestem chyba za głupi żeby załapać.
Właśnie. Ja chyba też.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Po godzinie prób namówił swego przyjaciela do ruszenia się i wyjścia z karczmy. Nie zważając na bandę nieumarłych skierowali się w stronę wieży. Gdy doszli na miejsce stwierdzili, że nie wejdą głównym wejściem. Szybko obeszli budowlę i znaleźli drzwi z napisem "Ściśle tajne wejście i wyjście awaryjne do wieży nekromanty".>

-Podejrzane.

-Tak Leszczu.

-Idziemy?

-Idziemy.

<Przeszli przez drzwi. Ruszyli przez ciemny tunel by po chwili wkroczyć do sypialni, a następnie do jadalni. Szedł dalej, aż do sali, w której stał nekromanta.>

-To znowu my. Macie już jakieś konkretne plany?

---------

Co my mamy zrobić? Bo jestem chyba za głupi żeby załapać.
Właśnie. Ja chyba też.

Ja niestety też <płacze w koncie>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Ściągnął pelerynę i zobaczył w oddali małe miasteczko>

-O, wreszcie cywilizacja

<Po czym ruszył w stronę miasteczka>

-Hejka, ludzi...Ej, dlaczego uciekacie ?

-Dlaczego, nas dręczysz plugawa bestio ? - Powiedział jedyny człowiek, który "zgrywał bohatera".

-Plugawa ?! Bestio ?!

-Zostaw Nas w spokoju, albo skończy się Twój marny los

-Ok, ok już idę tylko zadam kilka pytań. Widziałeś tu kilku bogów ?

-Nie bestio ! A teraz giń !

<Zdenerwowany, chwycił go za szyję i "popieścił" prądem>

-Ty plugawcze !

-Zamknij się !

-Psieplasiam - Wyjąkał, przestraszonym głosem

<Nagle słyszał znowu głosy w jego głowie, które były bardzo głośne. Pobiegł w stronę dochodzenia głosów>

-Co to za wieża - Powiedział patrząc na wieżę w oddali

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...