Skocz do zawartości

Olympus Actionus - The Return!


Rankin

Polecane posty

Markos - który razem z Sel wyszedł z kanału i sprzątał - w końcu podszedł do bogini:

-Nie chcę się narzucać, ale...

Robi krótką przerwę, bo nie chce "zepsuć" sytuacji.

-Ale wolałbym wiedzieć, na czym stoję. Słowo "podłoga" mi nic nie mówi, wolałbym usłyszeć "Tak"... lub "nie"...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,4k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Mamy jakiś konkretny plan, czy robimy to co uważamy za słuszne w tej chwili?

Możemy wyrżną pół miasta i się nie przejmować konsekwencjami, tylko to raczej to nie będzie to dobry pomysł.

<siada na krześle>

Ma ktoś jakieś ogólne pojęcie kto to? Lub gdzie mamy zacząć szukać? Najlepszym chyba wyjściem będzie kogoś wrobić, na przykład tego strażnika który chciał jednego z nas ekhm... wykorzystać? Dwie sprawy za jednym razem, co o tym sądzicie?

<usłyszał pytanie Kła>

Czy kilka to nie wiem, trzy wystarczą? Wolę oszczędzać moc. Łap!

<rzuca trzema wyłączynymi mieczami w Kła>

------------------

Jesteśmy w zabezpieczonej strefie, czy po za nią?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<rozgląda się po bogach i mówi>

-Moim zdaniem lepej było by zaczekać na pełnię mocy szwędanie się bez niej jest niebezpieczne.

<myśli chwilę>

-Po tym jak federalni zrobili nam tutaj wlot wydaje mi się, że cieżej będzie nam się wkręcić jako wtyki. Ale to tylko moje przypuszczenia.

<znowu namyśla się chwilę po czym zwraca się do Casula>

-Casul jak chcesz iść ze mna lepiej przygotuj się do tego dobrze. I najważniejszę kiedy zaczynamy "operację"??

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Mały patrol, który będzie szukał, przyda się bardziej niż gdybyśmy mieli wszyscy siedzieć. W ten sposób to możemy siedzieć tu wiecznie, bo nie znajdą winnego. Jeśli macie lepsze pomysły to chętnie was wysłucham.

<Usiadł wygodnie na najbliższym krześle i zaczął drapać swojego wiernego pupila.>

-Osobiście mało bym się przydał, ale iść mogę. Broń mam, pomocnika mam i walczyć w miarę potrafię.

<Wciągnął spod płaszcza małą rękojeść bez ostrzy i położył na stole. Gdy tylko ją puścił, z obu stron wyskoczyły dwa długie ostrza.>

------------------

Z tego co zrozumiałem to jesteśmy w zabezpieczonej strefie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedzi w barze i słucha, co mają do powiedzenia inni.

-Wytłuc połowę miasta? James, puknij się w łeb. Nie mamy mocy, a federalni są wyszkoleni do walki z bogami. Szpiegowanie ich też raczej nic nie da, ale mogę się mylić. Chyba po prostu powinniśmy pójść za jedną z tych tabliczek. Może to zwykły żart, ale lepsze to od siedzenia bezczynnie. Ktoś ma lepszy pomysł?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Damirastusie, teraz raczej nie warto iść do federalnych. Stracili głównych podejrzanych i całe śledztwo będzie miało tempo między "pijanym żółwiem" a "krwią z nosa".

<Patrzy przez okno na drogowskazy.>

Trzeba sprawdzić dokąd prowadzą. Możemy też znaleźć świadków, ale w tej dzielnicy bez sypnięcia moderatusem nie wyciągniemy informacji.

<Wchodzi na górę, do swojego pokoju. Pokój świeci pustkami, gdyż Casul nie miał za wielu rzeczy (większość została na Osiedlu.) Spooni budzi się, przeciąga, schodzi z łóżka i zaczyna gryźć nogę łoża. Potem wskakuje do zbroi Casulona.>

Łaskoczesz.

<Po tych słowach schodzi do reszty.>

Blade, ciekaw jestem, co masz o mnie napisane w tym komputerze. Zdradzisz mi?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<widzi brak reakcji Ravenosa. Kiwa więc ręką, wróbel przelatuje nad bogiem kawy i siada na ręku Asasyna. Ten bez słowa wychodzi, i na zewnątrz zabiera włos od wróbla. Skanuje go, i odczytuje wyniki z komputerka. Wraca do baru>

- Tytokusie, przeskanowałem całego trupa. Mogę odtworzyć go tutaj. Casulonie... Mam rację? Wiem wiele rzeczy. Twoje wspomnienia... I słyszałem o stracie barata Khabumussa... Ale to było jakby w innym świecie. I wiem, że twoja glowa jest warta 2500 moderatusów. Ktoś cię trochę nie lubi.

<klepie po ramieniu>

- Ale nie martw się, nic ci nie grozi z mojej strony. Podłączę hologram.

<przysiadł na podłodze, i zacżął grzebać w ekwipunku. Wyjął coś, cu przypominało detonator, i położył na ziemi. Podłączył do tego komputerek>

- Skopiowałem dane. Naciśnij czerwony guzik, żeby uruchomić hologram lub go wyłączyć.

<nacisnął czerwony guzik, i na ścianie baru pojawił się niepokojąco prawdziwy obraz martwego Zbirusa. Asasyn spokojnie przez niego przeniknął, odłączył komputerek i wyszedł, zostawiając hologram dla Tytokusa. Rozejrzał się po okolicy, i kopniakiem przewrócił tabliczkę wskazującą drogę do mordercy na litej ścianie. Chciał odejść, ale przystanął i posłuchał ściany. Coś za nią było słychać. Asasyn kopniakiem rozwalił cienką warstwę gipsu, i wpadł do środka>

- Mój gzyms!!!

<jakiś kobiecy głos dobiegł z mieszkania, i Blade wyleciał stamtąd jak strzała, a za nim ze trzy kule. Asasyn przetoczył się, i upadł na ziemię, oddychając szybko>

- WRACAJ TU!!!

<Wstał, lekko się trzęsąc, i zajrzał z powrotem. Jakiś kobiecy głos wrzasnął>

- Będziesz mi to szpachlował, rozumiesz?!

<Blade wyłonił się z mieszkania z szpachlą, workiem cementu i piasku. Odłożył worki, i wszedł do zaułka. Wrócił stamtąd z czterema cegłami. Kucnął, i zacżął murować. Nagle drzwi, które znajdowały się pół metra od wyważonej ściany, otworzyły się, i wyszła młoda kobieta, trzymająca uzika. Zacżęła doglądać roboty>

---------------------------------

Mogę kierować jeszcze jedną postacią?

Ona nie ma mocy, od razu mówię.

Nie będzie mnie od 16.00 do wieczora, może do 19.00 jak mi szczęście dopisze.

Do tego czasu uznajmy, że szpachluję ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Jak chcecie to się tu kiście, ja rozprostuje kości i pójdę za jedną z tych tabliczek.

<Chwycił swą broń, która natychmiast wróciła do poprzedniego stanu i schował ją pod płaszczem. Założył hełm, podniósł odwłok i wyszedł na zewnątrz.>

-Gdzie iść? Już wiem! Wpadał bomba do chałupy, poniszczyła wszystkie słupy...

<Po około pięciu minutach wyliczanki wypadło na trzecią od lewej tabliczkę. Zadowolony jak nigdy, że raz w życiu zrobi coś pożytecznego ruszył szybkim krokiem w wybranym kierunku. Nie trwało to długo. Już po kilku minutach znalazł się w ślepym zaułku. Oczywiście nie mają lepszego pomysłu postanowił wrzeszczeć na całe gardło.>

-Zapłacę ostatnie 100 moderatusów za pewną informację!

<Reakcja była natychmiastowa. Po kilku sekundach cała uliczka była pełna bogów, którzy chcą trochę zarobić. Wszyscy czekali w napięciu jakie padnie pytanie.>

-Kto widział coś podejrzanego przed morderstwem?

<Słysząc jęki załamanych bogów, patrzył jak większość idzie z powrotem do wcześniejszych zajęć. Zostali tylko dwaj!>

-Powiemy co wiemy, ale dorzucisz ten płaszczyk!

-Dobra tylko mówcie prawdę.

<Zdjął płaszcz i rzucił go jednemu.>

-To było tak. Zjedliśmy śniadanie. Ubraliśmy się w...

-Do rzeczy!

-Dobra, aleś gościu nerwowy. Widzieliśmy jak jakiś rudy facet w pięknej, złotej, błyszczącej...

<W tym momencie napotkał wzrok zdenerwowanego boga.>

-...zbroi. Gadał z tym co zginął. Nie zwracaliśmy na to uwagi do chwili, gdy rozległ się krzyk. Wtedy spojrzeliśmy znowu w stronę tych dwóch, ale zobaczyliśmy tylko trupa. Zaczęliśmy uciekać. Koniec! Dostaniemy nasze 100 moderatusów?

-Dobra macie.

<Rzucił im zapłatę i ruszył w drogę powrotną. Nie wiedział, czy ma w to wierzyć, ale nie miał innych informacji.>

-Gdyby mieli więcej rozumu, domyśliliby się, że mam coś więcej przy sobie. Kto normalny dałby ostatnie pieniądze za niepewne informacje.

<Zadowolony z siebie szedł w stronę knajpy.>

------------------

Czekam na wasze historyjki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Idzie za wskazaniem strzałki,po pewnym czasie mijane budynki są w coraz starsze i w coraz gorszym stanie>

Super teraz jestem chyba w najstarszej i najbardziej zapuszczonej części tego okropnego miasta.

<Podbiega do niego mały zakapturzony chłopczyk>

A jadłeś kiedyś kota?

eee nie

A chcesz spróbować jedynie dwie monety,najlepsze koty w całym mieście

<Chłopiec prowadzi go do zapuszczonego lokalu,tam Pymp zjada kota który smakuje jak kurczak i wypija tanie wino. Podchodzi do barmana>

Wie pan coś na temat śmierci Zbirusa i kto jej dokonał?

<W barze zapadła cisza,kilku klientów wstało z stołków i podchodzi do Pympa>

Bardzo nie lubimy takich jak ty. Straż nie jest tu mile widziana myśleliśmy,że załatwiliśmy to z nimi najwidoczniej zostałeś wrobiony.

Więc pamiętaj my swoich nie zdradzamy,więc tutaj nie zdobędziesz żadnych informacji jedyne co cię tu czeka to śmierć za takie pytania jako,że jesteś nowy darujemy ci życie.

<Biorą go pod pachy i wyrzucają z baru tylnymi drzwiami>

Ale się wpakowałem dobrze,że mnie nie zabili.

<Idzie w kierunku palcu,za płotem widzi magiczną barierę. Bierze rozbieg i próbuje się przebić,bariera zabłysła i odrzuciła go w kierunku pobliskiego budynku,uderzenie wbiło go w ścianę,traci przytomność i osuwa się w krzaki>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Widząc niskie zainteresowanie, stwierdził, że będzie musiał szukać sam. Przewrócił tabliczkę, która wcześniej wskazała mu drogę i wybrał tą na przeciwko. Pobiegł do odpowiedniej uliczki. Im dalej tym gorsza była droga i brzydsze budynki. Nagle zauważył barierę, która była po drugiej stronie "jeziora błota". Domyślając się, że nie przejdzie na drugą stronę zaczął hamować. Miał dużo szczęścia! Wpadł w poślizg i z hukiem uderzył w barierę. Ta odrzuciła go wprost na dwóch osiłków.>

-Co ty ... wyrabiasz?!

-On chce dostać wycisk!

-Że co?

<Było już za późno. Jeden mięśniak unieruchomił go, a drugi bił i kopał niemiłosiernie. Krew tryskała we wszystkie strony. Gdy skończyli "zabawę" cisnęli nim w barierę. Ta znów go odrzuciła, ale z taką siłą, że tym razem oszołomił obu. Gdy wstał cały obolały, zauważył karteczką z napisem: "... dzisiaj się go pozb..." reszta napisu była poplamiona krwią. Chwycił ją i rzucił się do ucieczki. Znalazł się wreszcie na miejscu! Zadowolony z siebie, położył się na ziemi i stracił przytomność. Wierny wilk usiadł się obok i pilnował swego pana.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Patrzy na Markosa. Napływają jej do oczu łzy. Stara się to opanować ale tylko pogarsza sprawę>

-Ja... przykro mi ale... masz rację. Coś do ciebie czuje ale nie znamy się wyjątkowo długo by myśleć o wspólnej przyszłości. Nawet ze sobą nie chodzimy... Wtedy byłoby mi łatwiej podjąć decyzję. Przykro mi ale muszę odmówić...

<Nie była w stanie mówić ale mimo to ciągnęła dalej>

-Miałam już męża i było mi z tym ciężko. Nie chcę ponownie być niepewna swych uczuć. Ale możemy zostać przyjaciółmi...

<Widzi że bogowi robi się smutno (za mało powiedziane). Poszła w stronę tajemniczych tabliczek aby iść w swoją stronę. Starała się unikać kontaktu wzrokowego z resztą.>

-Idę w tamtą stronę.

<Wskazała trzecią tabliczkę z prawej strony od południa>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

< Lucker razem z Edori ruszył za tabliczką na przeciw i dotarł do zaułuku w którym był mały lokal z szyldem ,, Zabójcy do wynajęcia">

- No to chyba trafiliśmy na dobry ślad- powiedział

< Wchodzi do budynku i widzi tajemniczego gościa przy ladzie>

- Witam pana i najdroższą panienkę w moich skromnych progach, macie jakieś porachunki lub nieprzyjemnego sąsiada, zamówienie bierzemy od ręki- powiedział wyglądając zza lady

- No dobrze, a czy składał ktoś tutaj zamówienie na niejakiego Zbirusa, bo taki perfekcyjny zabójca, który go zabił, by mi się przydał- skłamał Lucker

--------------------------------------------

Math mogę napisać, że był jakiś wynajęty zabójca?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PO zakończeniu kłopotliwej sprawy idzie do baru. Tam z teczki wyjmuje zbroję i miecz. Woła Czarnoksiężnika. Wychodzą z baru i idą do do kolejnej tabliczki. Rozglądają się, po czym kierują się w lewą alejkę. Natrafiają jednak na straż federalnych, blokujących wyjście z dzielnicy. Cofają się, wracając do tabliczki. Spoglądają na mur, wskazany przez tabliczkę. Jest tam rynna. Wchodzą po niej na dach. Po kilku podobnych sytuacjach wchodzą wreszcie na szczyt budynku. Tam zostają zaatakowani przez dziwnego osobnika w kurtce, meloniku i dziwnej czarno- białej masce zasłaniającej twarz. Obezwładniają go. Po chwili Wybuchass mówi:

- Siemasz, Plamiasty. Rorchshac, tak?

- Tak, czego chcecie?

- Polecił mnie twojej opiece pan Sicilliozi. Pomożesz nam w jednej sprawie?

- Jakiej?

- Odnalezienia zabójcy Zbirusa.

- ...

- Dobra, wiem, że cię wywalili z federalnych, bo byłeś za dobry, nie brałeś w łapę itp. Ale potrzebujemy twojej pomocy.

- Dobra. Chodźcie za mną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<(Wdech, wydech, szefie, wyluzuj. Z glinami nie ma co zadzierać.) Przesiedziałem spokojnie całą aferę z aresztowaniem. Gdy się skończyła, zacząłem szukać wzrokiem Selene i Markosa. Poczekałem bezsilnie aż skończą rozmawiać, i podążyłem za Selene, za jedną z tabliczek.>

- Gdzie byłaś, gdy przyszli federalni? <Jeszcze jeden głęboki oddech, tym razem na odwagę.> M-martwiłem się...

----------

@down

Auć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos bez słowa poszedł do swojego pokoju. Usiadł na łóżku i jak zwykle zaczął coś pisać w notesie. Gdy skończył położył wyrwaną kartkę na stoliku, obok zostawił długopis i czapkę z piórkiem. Z oka poleciała mu łza, gdy zostawiał Feniksa, swego chowańca. Wychodząc wziął do ręki torbę z paroma rzeczami i wymknął się z baru tak, by nikt go nie ujrzał. Szedł najmroczniejszymi zaułkami, mijając ciągle jakichś biedaków i oprychów. Miał w (_!_) ich i to, co mogą mu zrobić. W końcu wszedł do ślepego zaułka. Nad nim była cześć korony jakiegoś drzewa. Wyjął z torby linę i zarzucił ją na jeden z konarów. Potem zrobił pętlę. Następnie z worka wyjął mały taborecik i ustawił go pod liną. Boski bard wszedł na stołek i "włożył" głowę w pętlę. Powiedział coś w języku mrocznych elfów i przewrócił taborecik. Bard upuścił trzymaną w dłoni harfę...

_____________

PS Nie ratujcie mnie. Wiem co robię...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Idzie za nią Książek. Starała się uniknąć kontaktu wzrokowego>

-Martwiłeś się? Miło z twojej strony. Napędziliście mi stracha. Kiedy zabrali was ci federalni schowałam się w... powiedzmy że było tam całkiem upiornie. Ale proszę. Nie jestem w dobrym nastroju. Znowu...

<Rozmawiając przyglądała się okolicy. Okazało się że była w jakimś miejscu przypominającym cmentarz. Przyjrzała się nagrobkom. Czytała "zmarł w wieku 542 lat, zmarła w wieku 8 lat". Strzałka prowadziła do krypty. Zeszła po schodach. Znalazła strzałkę z napisem "pudło">

-Cholera! Ale skoro tu jestem to poszperam. Może jest tu coś godne uwagi. Poszlaka albo coś...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Gdy ocknął się, zaczął wstawać i uderzył głową w tabliczkę. Zdenerwowany wstał niczym błyskawica, wyrwał ją z ziemi i zaczął uderzać o najbliższy śmietnik. Gdy wreszcie zniszczył oba przedmiot, ruszył podminowany wzdłuż największej alei z tych, które pokazywały tabliczki (pierwsza na prawo od tej, którą zniszczył, czyli druga od prawej). Szedł szybko zostawiając za sobą koleiny po stopach, gdy nagle zauważył, że w tym miejscu jest coś nie tak. Na środku alei stał oddział 20 federalnych. Nie chcą ryzykować, obrócił się na pięcie i zaczął wymyślać inny plan.>

-Co by tu... Eh... Ciężka sprawa. Mam pomysł!

<Uklęknął i zaczął mówić szeptem do swojego pupila.>

-Leszcz! Masz zadanie! Ciebie nie da się przesłuchać i nie będą podejrzewali, że szukasz czegoś. Znajdź cokolwiek co pachnie jak zwłoki, co będzie zakrwawione, cokolwiek byle pomogło. Błagam, błagam, znajdź coś!

<Barto schował się za śmietnikiem, a wilk pobiegł i zaczął szukać. Chodził od śmietnika do śmietnika, od budynku do budynku, od federalnego do federalnego! Na szczęście ci nie zwrócili na niego większej uwagi. Nagle Leszcz zauważył coś błyszczącego i pachnącego prochem. Podbiegł i zobaczył broń. Chwycił w pysk o zaczął kopać. Po kilkunastu minutach wyszedł z ziemi obok swego pana. Obaj pobiegli do baru, ale zatrzymali się przed drzwiami.>

-Poczekamy tu na resztę. Ty jesteś zmęczony kopaniem, a ja obolały.

<Usiadł się na ziemi i oparł się o ścianę budynku.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Odzyskuje przytomność,zamiast w krzakach w których upadł znajduje się w szopie po drugiej stronie dzielnicy>

Moja głowa pokarało mnie za próbę ucieczki.

<Czuje ból w okolicach nerek, wyczuwa świeżo zaszyta ranę w miejscu w którym powinna być nerka>

Aaaaaa ukradli mi moją nerkę,na chwilę tracę przytomność,a jakiś zwyrodnialec wycina mi narządy wewnętrzne dobrze,że zostawił drugą.

<Wstaje i powoli wychodzi z szopy,nikogo nie ma więc idzie w kierunku baru. Dochodzi i pada w przejściu>

Jak boli za jakie grzechy.

<Czołga się za ladę i narzeka na czym świat stoi>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Treść listu zostawionego na stoliku (tylko Tyt0k go widzi, bo jest w naszym pokoju - potem może pokazać list innym, chyba że ktoś wejdzie i przeczyta...)

________________________________________________________________________

Cóż. Wiem, że paru (a może większość) z was, miało mnie dość, lub nawet nienawidziło... Teraz, gdy wącham kwiatki od spodu (pozdrowienia dla Matki Natury), wielu pewnie się cieszy, reszta wspomina. Wiem, że może to nie jest najlepszy tekst, jaki napisałem, ale... [łza, która skapnęła w to miejsce rozmyła tekst]... też, że nikt mi praktycznie nie ufał. Z wyjątkiem Tytokusa... Dlatego też to właśnie jemu zostawiam ten list. I - jeśli to widzicie wszyscy - nie mówcie, że mi ufaliście. Ile razy przepowiadałem przyszłość, ale nikt mnie nie słuchał? Ileż to razy przykładano mi sztylet do gardła i obrzucano krzywymi spojrzeniami? Ile razy "obgadywano" mnie za plecami? Sami doskonale wiecie... W dodatku gdy chciałem okazać swoje uczucie otrzymałem propozycję "zostania przyjacielem". Psiakrew! Za kogo mnie macie?! Ale dobrze, to list pożegnalny... Więc mam nadzieję, że przynajmniej po śmierci miło mnie będziecie wspominać... Żegnajcie.

PS Tytokusie (i Revenosie), dzięki za wszystko. I mam prośbę: zaopiekuj się Feniksem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Rav wchodzi po cichaczu do pokoju Tytokusa i Markosa. Jakieś róznorakie cuda na podłodze i upragniony przedmiot - torba medyka. Bóg kawy mówi po cichu>

-Tytok, mogę pożyczyć twoją szczoteczkę do zębów, aby podrapać się tam, gdzie nie dosięgam? Hmm, milczenie oznacza zgodę...

<Zabiera z torby jakąś fiolkę pełną pigułek. Ogląda pod światło, wysypuje na dłoń kilka sztuk i łyka. W sumie smakowały jak cuksy pomarańczowe. Biorąc kolejną porcję widzi jakiś liścik. Zaczyna go czytać>

-Co to, list pożęgnalny, coś tam... Nawet moje imię napisał błędnie! Ale zaraz.... LIST POŻEGNALNY?! ŚMIERĆ?!

<Połyka resztę piguł i zbiega na dół z kartką. Okazało się, żę brał jakieś środki nasenne i trochę nogi zaczęły mu się plątać>

-Słuchajcie towarzysze, Markos postanowił się zabić, tutaj macie list, musimy szybko iść go rato....

<Nie dokończył, bo zasnął i głośno rąbnął w podłogę, robiąc małe wgniecenie w deskach. W końcu zmutowana tkanka swoje waży>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<wkłada ostatnią cegłę, i zgarnia wystającą masę szpachelką. Skończone. Z triumfem oparł się o swą piękną ścianę. Akurat nadeszła kobieta. Popatrzyła na Asasyna, i z jeszcze większym triumfem wręczyła mu kubełek i pędzel z farbą>

- Co.. Co?!

<zaprotestował Asasyn, ale dziewczyna rzekła>

- Słuchaj, wandalu, farba albo kula w łeb!

<Blade, zrezygnowany, wziął kubełek z farbą, i umoczył pędzel. Dziewczyna odeszła, a Asasyn , wkurzony, rzucił kubeł na ziemię, i z wściekłością rąbną pięścią w ścianę>

BUM, ŁUP, KRACH

<ściana legła w gruzach. Blade stał tak przez chwilę, nie wierząc własnym oczom. Nagle koło lewego ucha świsnęła kula. Asasyn poderwał się, wskoczył na budynek, stamtąd na kolejny, potem na ziemię, na skrzynkę i znów na dach. Przeskoczył na jakieś drzewo, i zaczął już spokojniej schodzić na ziemię. Zawisł na konarze, i zauważył, że jest twarzą w twarz z.... Markosem>

- AAACH!!!!

BAM, ŁŁUP

<widok wisielca pomógł Asasynowi ekspresowo znaleźć się na dole, i przyprawił go o parę siniaków. Ale to nic dla tak wyszkolonego wojownika. Blade wstał, i spojrzał w górę. W ciszy oddał cześć poległemu koledze, i popędził do baru, powiadomić innych o zajściu.

Po chwili był w barze. Wbiegł, krzycząc>

- Ej, słuchajcie, Markos zgi...

<w biegu potknął się o leżącego boga kawy, wyrżnał twarzą w ścianę, i zemdlał, tuż koło Ravenosa>

---------------------------

Jeśli nie chcialeś, żeby cię odkryto - powiedz. Wyedytuję posta.

@down: Powinni iść cię znaleźć.. Asasyn jest lekko... nie w formie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos dusił się i powoli nadchodził jego kres... Zamknął oczy i powiedział znowu coś w języku drowów - mrocznych elfów.

Słowa, które wymówił, znaczyły mniej-więcej "Jasna cholera" tylko że to była znacznie "mocniejsza" wersja. Przeklął tak, gdy obok jego głowy przeleciała platynowa kula...

Ktoś był w pobliżu, ale nie chciał się ujawnić...

A może już uciekł? Markos nie wiedział... Poza tym nie w głowie mu były takie rzeczy...

__________________________

@Up Cholera, ja jeszcze żyję... A znaleźć mnie możesz lub nie. Jak wolisz...

A teraz lecę do jutra... Nie pędźcie z akcją za bardzo...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No tak oto ten zabójca, najlepszy w swoim fachu, czasami działa z kolegą o ile pamiętam- powiedział właściciel i podał mu kartę z jego nazwiskiem i zdjęciem

- O dziękuję na pewno skorzystam z jego usług- wyszedł z budynku

< Przygląda się karcie, a pisze tam, że ma na imię Szybkisław( pseudonim), lecz jego adres zamieszkania jest zamazany, pisze też, by pytać w barze ,, U padłego Byka">

- No to idziemy do tego baru- powiedział i razem z Edori skierował się w tym kierunku

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budzi się, gdyż żaden z Bogów nie wyraził chęci pójścia z nim.

- Zieeew!

Widzi, że ktoś grzebał w jego torbie.

- A szlag by cię Ravenos!

Zbiega i wywala się o ciała Rava i Asasyna.

- Choleeeera!

Na szczęście ciągłe spadanie z łóżka utrwaliło jego głowę na ciosy. Wstaje, i wyrywa list z rąk Ravenosa.

- Taaak... Sratatata, Zaufanie, Blebleble! Ojć!

Gwiżdże.

- Feniks! Chodź no tu!

Ptak przylatuje.

- Prowadź do pana.

Biegnie za Feniksem, i dochodzi do zaułka, gdzie wisi Markos.

- Już cię ratuję, stary!

Gdy już podchodzi by odciąć tasakiem sznur, widzi przylepioną kartkę "NIE POMAGAJCIE MI!".

- Nie to nie. Pozdrów maga ode mnie.

Gwiżdżąc odchodzi.

- Jakby co to wołaj mentalnie.

Widzi niedaleko rannego Bartosa i zmęczonego Leszcza.

- Już się tobą zajmę.

Opatruje rany Boga Snu, a jego zwierzaczkowi daje eliksir energetyczny. Kończy, i wyciera ręce o szmatkę.

- To tyle. Feniks, leć do swojego pana! Zostań z nim, ewentualnie mnie wezwiesz.

Bierze Barto pod ramię, zanosi do baru, i usadawia przy stoliku.

- Ja tu zostanę. Niesamowity jest procent wypraw, w których zostajecie ranni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Blade wstaje, i próbuje rozeznać się w sytuacji. Dobrze, że zazwyczaj ma kaptur i nikt nie zobaczy tego paskudnego siniaka na twarzy. Asasyn zachwiał się, i zauważył leżącego Ravenosa. Chciał go zostawić, ale jego włoskie pochodzenie (mimo amerykańskiego imienia) nakazywało pomoc każdemu. Wiec, Blade, obrócił Ravenosa na plecy, i lekko nim potrząsnął>

- Ej, Ravenos. Obudź się, chyba chcesz być z Markosem w chwili jego śmierci?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...