Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

"2012" (2009), Roland Emmerich

Polecane posty

Właśnie obejrzałem... w zasadzie nie spodziewałem się niczego szczególnego, ale i tak poziom filmu nie dorównał niskim oczekiwaniom :) Pomijam już nawet fabułę bo ta jak na filmy katastroficzne to standard. Sam kataklizm ukazano jednak z iście holywoodzkim rozmachem... czyt. z przesadyzmem ocierającym się o absurd. Nie ma co wymieniać kolejnych niedorzeczności... cóż z tego że bohaterom co rusz zagraża iście epickich rozmiarów kataklizm skoro oglądającemu nawet powieka nie drgnie bo i tak wiadomo że wyjdą z tego cało... zazwyczaj po zwyczajowej niepewności w ostatniej chwili. NUDA!!!! Za 8zł (na N'ce) to może i warto, mimo że fajnie przedstawione kataklizmy budzą co najwyżej uśmiech politowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam wprost przeciwne zdanie. Lubię tego typu filmy: łatwe, proste i przyjemne. Gdyby był o samej katastrofie, to byłby na pewno bardzo nudny, a tak to

mamy wplątany wątek rozpadu i zejścia rodziny.

Przewidywalny jest, ale to norma zważywszy na fabułę i amerykańską produkcję, w której niewiele filmów kończy się z happy endem. W porównaniu do poprzedniej produkcji Emmericha, to IMO zdecydowanie wybrania się "Pojutrze". Efekty jak efekty, są na pewno niezłe, a wybuchy cieszą oko. 2012 jest filmem, który jest przeznaczony dla mało wymagających widzów, ma swoimi efektami zapierać dech w piersiach, a fabuła i gra aktorska schodzi na drugi plan. 7/10.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja oglądałem ten film, był bardzo ciekawy i zaskakujący. Jego fabuła potrafi wciągnąć. Czy jestem zwolennikiem końca świata? Nie, ale przypuszczam że coś na większą skalę w 2012 roku może się wydarzyć lecz nie koniecznie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie i ja obejrzalem ten film, ale tylko dlatego, że zobaczylem u kumpla plytke z nim i sobie pożyczylem. I powiem szczerze, ze nie zaluje. Film mi sie dłuzył, historia byla ciekawa , a efekty dobre. Ot takie dwie godziny wyluzowania przed telewizorem. Jako solidną rozrywke moge polecic spokojnie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem zadowolony po wczorajszym seansie. :smile:

Naczytałem się w internecie, że główną zaletą tego filmu są efekty, a nie fabuła, więc wiedziałem czego się spodziewać. Dostałem dokładnie to, czego chciałem. Fabuła jest przewidywalna i w zasadzie niczym nie zaskakuje. Za to efekty zrobione są niesamowicie. Mogło by być jednak nieco krócej, bo pod koniec film mi się dłużył. Oceniam na 8/10. :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądałem dziś ten film (tak, tak, mimo że już z pół roku leci na HBO, to mi się go oglądać nie chciało) i jakie moje wrażenia? Mimo wszystko pozytywne. Na duży plus świetne efekty specjalne, dawno takich nie widziałem. Fabuła jak to w takich filmach słaba, ale cóż zrobić, przecież nie stworzy się epickiej fabuły do tego typu filmu. Ogólnie może obejrzeć jako relaksator, ale na wielki hit nie oczekujcie. Daję 7/10.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście oglądałem sobie wczoraj. Od razu mówię, nie oczekiwałem czegoś specjalnego, bo choć trailery były dobre, to opinie słyszane przeze mnie od wtyktrollface.gif już nie, aż tak ciekawe. Zaczęło się dosyć nie spodziewanie, ale później mogło być tylko gorzej. Oczywiście kataklizmy nawet sensownie wyjaśnione, ten wulkan naprawdę też niedługo wybuchnie.sad_prosty2.gif Co mnie denerwowało? Na pewno te głupie zagadnienia Rosyjskiego miliardera, nie lubię takiego czegoś, zwłaszcza jeśli mnie nie śmieszy no i ach, jakoś zawsze wyszli bez szwanku, zawsze ten centymetr ich uchronił. Nie było ogółem źle, ale też specjalnie odkrywczo, nie. Pomysł z arkami, nawet spoko, bo myślałem, że to statki kosmiczne.tongue_prosty.gifrolleyes.gif Mimo iż, gra aktorska nie wiem, jakoś mnie nie przerwała, masa pierdół się nie zgadzała to dam 7/ 10. Bo obejrzeć jak najbardziej można.smile_prosty2.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Up

Mam podobne sugestie jak ty, również kikłem wczoraj na ten film, napewno efekty spejcalne robią wrażenie, to chyba mocna strona tego filmu, efektowne wybuchy, rozwalająca się skorupa ziemska, takie specjały lubię w filmach, ale główny bohater, jakoś nie przypadł mi do gustu, grający przez niego John Cusack, w całej tej katastrofie, wygladał na nie bardziej przejmującego się tym co wokól niego się dzieje ( mogę się mylić bo krytykiem nie jestem ;) ). O ile wszędzie była panika podczas tych nieszczęść, główni bohaterowie, jakoś nie za bardzo byli przejęci tym wszystkim, nawet dzieciaki jakoś nie krzyczeli, kiedy w stronę samolotu, pękała ziemia, i goniła ich ta chmura popiołu, patrzyli na to jak na telewizor, zero strachu. Ale film jest godny polecenia, nie miałem okazji go zobaczyć, do czasu wczorajszego w Polsacie, mimo wszystko w skali 1 do 10 dałbym 8/10.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wizualnie film był gruby, ukryć się nie da. Zrobił na mnie niemałe wrażenie.

No ale koniec końców w kinie nie tylko o wybuchy i katastrofy chodzi. Scenariusz i dialogi były tak słabe, że co chwilę leciał albo facepalm, albo parsknięcie śmiechem. No na prawdę. Sceny takie jak

Ostatni telefon do ojca i pożegnanie go ze łzami i AJLOWJU... teksty Adriana do córki prezydenta i kwitnące między nimi uczucie, Wielka przemowa Adriana pod koniec... ech

Wiało patosem, oczywistością i sztampą. Jakby scenarzyści pisząc dialogi nie przeczytali ich na głos... Aktorstwo... zbyt wiele wymagać nie można po filmie w którym grać trzeba tylko przerażenie w ostatnich minutach zamieniając je na patetyczne wzruszenie. Do tego cała akcja... no właśnie akcja musi być - przecież to film katastroficzny. Ale tutaj reżyser nieco przesadził - kataklizmy cały czas depczą głównym bohaterom po piętach, jakby świadomie tylko na nich czekały. Zawsze są pół metra i pół sekundy za uciekającą rodziną. Bohaterowie wsiadają do samochodu i ruszają dosłownie w momencie gdy pod kołami asfalt zapada się w wielką przepaść. Wsiadają w samolot i przelatują idealnie między zawalającymi się wierzowcami... jadą samochodem i skręcają idealnie przed miejscem w które za chwilę walnie wielki płonący pocisk lawy i popiołu wulkanicznego...

Reżyser stale stara się podtrzymać w nas odczucie "uff! ale było blisko". Ale bez przesady. Nie można nakręcić całego filmu w którym nie ma ani chwili wytchnienia, w którego każdej scenie chodzi o to żeby podkreślić jak blisko śmierci był bohater - bo to jednostajne, męczące i odwrotne od zamierzonych założeń - nudne. A tutaj tak to wygląda. Bohaterów poznajemy tylko przy okazji telefonów które wykonują by pożegnać najbliższych, albo kłótni (które odbywają się oczywiście pod presją czasu i goniącej bohaterów dziury w ziemi, erupcji wulkanu, albo wody. Naprzemiennie). Szczytem kaszany była scena w której

bohaterowie stoją w sklepie i on mówi do niej - czuję że coś nas dzieli! - i w tym dosłownie momencie ziemia między nimi pęka i powstaje wielka przepaść.

oznaczyłem jako spoiler, ale jeśli jeszcze nie widzieliście i tak to przeczytajcie - będziecie czekać na tę scenę i z pewnością bardziej docenicie jej cepowatość i prostotę. No i oczywiście na koniec obowiązkowy

motyw miłosny. Żona wraca do byłego męża w pół godziny po tym jak jej nowy narzeczony ginie zmiażdżony przez olbrzymie tryby. Nawet o niego nie pyta. W oczach ma jedynie łzy radości. Koniec tematu LOL.

Wszystko oczywiście oblane kaszaniastym patosem. Prezydent USA

bohatersko poświęcający życie dla swojego narodu i jego ostatnie przemówienie, z tą patetyczną muzyką i poważnymi bohaterskimi minami...

wspomniane już wcześniej przemówienie Adriana, Lama bijący w dzwon tuż przed śmiercią.

Film byłby TRAGICZNY gdyby nie było to kino katastroficzne - wiadomo - to rządzi się swoimi prawami. Musi być efektowne, musi budzić napięcie itd itp... Ale nawet jak na kino katastroficzne, film jest co najwyżej ŚREDNI. W porównaniu z filmami o katastrofach na których się wychowałem - choćby Płonący Wieżowiec z 1974 - tam też była katastrofa i mimo wszystko udało się przemycić wyraźne postaci, które pamiętam do dziś mimo że film oglądałem dawno temu. A tutaj, wszystko jest bezpłciowe i już dziś pamiętam tylko postać Adriana, która i tak była nijaka... jutro zapomnę i jego. Poza tym co napisałem - nikt nie przejmował się tutaj za bardzo dozowaniem emocji i katastrofizmu - cały film, od początku do końca nagrany na 100%, bez żadnych zwolnień itd itp. Dałem mu 4/10. Za to że jest ładnie zrobiony. Co i tak nie przekona mnie żebym go kiedykolwiek jeszcze raz obejrzał. Lepiej wypadło już "Pojutrze", tego samego reżysera. Nadal mogło być lepiej, no ale - tam mimo wszystko jest lepiej.

Ach i śmieszna rzecz na koniec. Gdy na początku całe miasto się rozwaliło... Pomyślałem sobie o starym teledysku do Californication od RHCP i pomyślałem że brakuje tylko wielkiego toczącego się pączka. I za chwilę po ekranie przetoczył się wielki pączek. Jak w klipie. Może przez to film dostał 4 a nie 3 ;) kto wie.

Rozbawiła mnie też fala o wysokości 1500m, zalewająca Himalaje, sięgająca do Mount Everestu - co prawda szkołę skończyłem jakiś czas temu, ale aż do tego czasu byłem pewien, że mimo wszystko to trochę wyższe góry i półtora kilometrowa fala do Everestu nie sięgnie. Cudownie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obejrzałem raz - to było parę godzin zmarnowane z mojego życia. Od innych filmów katastroficznych 2012 różni się wg. mnie naprawdę świetnymi, niesamowitymi efektami specjalnymi, które wychodzą jak najbardziej na +. Gra aktorska, aż zła nie była, fabuła za to dosyć cienka, ale czego można było spodziewać się po filmie katastroficznym :P. Mnie również spodobał się pomysł z arkami, tylko z nimi. Film ogólnie słaby, nie sprawdza się nawet jako kina rozrywkowe. Z litości i za efekty specjalne, dam 5/10 ;-)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak poprzednik - dla efektów można zobaczyć, choć muszę zaznaczyć, że oglądając w tv nie zrobiły one na mnie aż takiego wrażenia. Natomiast najgorsze jest to, że film jakieś tam emocje wzbudza tylko w środku (gdy miasta legną w gruzach) - później już prawie w ogóle.. :/ Postaci są tylko szczątkowo zarysowane, żadnych uczuć nie wzbudzają - przewidywalne i pełne klisz. Poza tym tego nadmiernego heroizmu i poświęcenia jest lekki nadmiar - można dostać mdłości. Ja wiem, że to tak musi być i takie są prawa gatunku filmowego, ale.. wystarczy porównać 2012 z Dniem Niepodległości. Nie ta klasa emocji. Właściwie to Pojutrze też był bardziej przyciągający. Może to przesyt tych obrazów apokalipsy? Cóż, wg. Majów już niedługo będzie można się naocznie przekonać jak to z tym jest. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

UP

No właśnie, Dzień N. oglądam zawsze gdy tylko mam okazję a gdy ostatnio leciał 2012 automatycznie zacząłem szukać po kanałach jakiejś alternatywy. Pierwsze pojawienie się statków nad miastami i związany z tym momentem opad szczęk ludzkości do dziś wywołuje lekki dreszczyk na plecach podczas gdy w 2012 tylko wybuch wulkanu spowodowało u mnie jakieś większe podniesienie powieki. Pojutrze i jego anomalie pogodowe też fajniej budowały napięcie. Oczywiście każdy z tych filmów ma jakieś dołki jak np. przemówienie prezydenta w Dniu N. czy kultowy pomysł z wirusem, familijne perypetie "bohatera-syna" i "bohatera-ojca" w Pojutrze no ale w przypadku 2012 od facepalmów aż mnie czoło bolało po seansie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obejrzałem raz - to było parę godzin zmarnowane z mojego życia. Od innych filmów katastroficznych 2012 różni się wg. mnie naprawdę świetnymi, niesamowitymi efektami specjalnymi, które wychodzą jak najbardziej na +. Gra aktorska, aż zła nie była, fabuła za to dosyć cienka, ale czego można było spodziewać się po filmie katastroficznym tongue_prosty.gif. Mnie również spodobał się pomysł z arkami, tylko z nimi. Film ogólnie słaby, nie sprawdza się nawet jako kina rozrywkowe. Z litości i za efekty specjalne, dam 5/10 wink_prosty2.gif

Film rzeczywiście posiada świetne efekty to trzeba przyznać. Ale poruszyła mnie najbardziej próżność ludzi w takich sytuacjach. Byle by własną dupe uratować, to smutne ale prawdziwe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Cloverfield

Heh, ja nawet nie wyobrażam sobie żeby było inaczej w realu. Normalnie wszyscy jesteśmy do siebie mili bo tak tam podpowiada jakiś tam "konwenans". Ale w obliczu tak przytłaczającego, globalnego i nieuchronnego zagrożenia które w swojej skali nie może się równać z niczym co do tej pory przeżyła ludzkość, cały ten grajdołek pęknie jak bańka mydlana i dopiero wtedy zobaczymy naprawdę kto jest kim. Tu nie ma złudzeń, życie ma się jedno i każdy, czy to bandyta czy ksiądz czy tchórz czy mnich buddyjski będzie chciał ratować skórę jeżeli tylko będzie na to okazja. Tylko bardzo nieliczne jednostki, liczone w ułamkach procent zdobędą się na poświęcenie jak np Kolbe podczas wojny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo taka jest ich propaganda. Że są najlepsi, najsilniejsi, że są obrońcami świata że są niepokonani. Taką papkę się podaje po to żeby obywatel był ślepym patriotą, który łyknie nawet największą durnotę swojego rządu. Przecież nikt nie będzie oskarżał "zbawców świata" o jakieś tam wszyczynanie wojen czy cuś.

Ale historia pokazała na przykładzie cywilizacji Majów, Egipcjan, Rzymu, Macedonii, Indii itd że żadna, nawet największa cywilizacja nie jest niezniszczalna. Być może za kilkaset czy tysiąc lat USA to będzie małe państewko nie większe niż np. Holandia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...