Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie VIII

Polecane posty

ona nie została zniesiona, tylko zawieszona

Niby tak, choć wcale nie powiedziane, że może być inaczej. Patent zgodny z prawem na taką sytuację mam, więc się nie martwię.

Swoją drogą po co mieli by wracać do służby obowiązkowej? Od kiedy to ilość jest równa jakości? Lepiej przecież mieć mniej zawodowych, ale na wszystko gotowych i doświadczonych żołnierzy, niż hordę osób nastawionych do tego wszystkiego negatywnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z kolei słyszałem coś o możliwym "kilkumiesięcznym szkoleniu"... Komuś się coś obiło o uszy, czy to może moja imaginacja? Jeśli tak to ciekawe jak to będzie wyglądało... Po zdaniu matury obowiązkowe PO na poligonie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Still - a czytałeś może podręcznik do historii? ;) Zauważ taka fajna prawidłowość, że ile razy Polska bawi się w małą zawodową armię to ktoś nas i tak załatwia swoją gorzej wyposażoną hordą.

I ruscy za czasów Napoleona i później, i III Rzesza w 39 roku ...

Ale mam nadzieję że to tylko moje błędne myślenie ;)

***************************

Wracając do WKU to prawda - zniesiono to ale jest możliwość ponownej obowiązkowości ... tylko że u nas z tego co mi wiadomo z wykładów z UW to nie działa prawo wstecz - skoro masz skierowanie do rezerwy to już Cię nie wezmą (chyba że coś sie stanie), więc nie bać żaby ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby nie oftopować i zmienić temat (ku uciesze Tur'a i spółki :)) zapytam Was o coś o czym chyba nie było rozmowy, lub była dawno temu ...

Czy sądzicie, że artysta trzeba się urodzić? Czy artyzmu można się nauczyć, czy raczej wysysamy go z mlekiem matki/ojca? Sam osobiście mam problem z odpowiedzią na te pytanie, więc zapytam się Was.

A może Wy czujecie, że macie jakąś część siebie w której czujecie sie natchnionym twórcą? ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy sądzicie, że artysta trzeba się urodzić? Czy artyzmu można się nauczyć, czy raczej wysysamy go z mlekiem matki/ojca? Sam osobiście mam problem z odpowiedzią na te pytanie, więc zapytam się Was.

Jasne, że... NIE!

Powtarzam to po raz setny, ale mam nadzieję, że w końcu dotrze ;)

Nikt nie rodzi się super uzdolniony plastycznie i tak dalej. Wszystko zależy od ćwiczeń. Jeszcze 5 lat temu każdy mój rysunek mogło wyśmiać kilkuletnie dziecko, a teraz wszyscy rozpływają się nad mym talentem... Ludzie, trzeba ćwiczyć! Ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć - nic nie przyjdzie samo. To samo z warsztatem literackim. Trzeba go sobie wypracować dużo czytając i dużo pisząc (choćby tu, na FA).

Niektórzy mają większe predyspozycje do jednej rzeczy, a inni do drugiej, ale to PRAKTYKA czyni mistrza... Trzeba robić to co się lubi i wkładać w to całe swoje serce. Jeśli będziesz siedzieć i zniechęcać się po każdym nieudanym razie, to nie - nie zostaniesz artystą. NIGDY!

Nie narzekajcie, a bo on ma talent, a ja nie. [beeep] tam! On nie ma talentu, on lubi to co robi i robi to często. Proste - poświęca większość swego czasy nad pracą nad swoim artyzmem.

A może Wy czujecie, że macie jakąś część siebie w której czujecie sie natchnionym twórcą? ;)

Sam całkiem niedawno rzuciłem rysunki i pisane (pisanie tylko chwilowo, bo wciąż pracuję nad swoim epickim opowiadaniem) w kąt na rzecz gitary elektrycznej. Po trzech miesiącach gry ludzie mówią mi: masz talent. Nie, nie mam! Po prostu dużo ćwiczę. Nawet bardzo dużo. W dodatku wkładam w to całą swoją energię i nie zniechęcam się gdy coś mi nie wychodzi - próbuję tak długo aż się uda.

Nikt nie rodzi się z talentem. Nad swoimi umiejętnościami trzeba pracować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Iskier - piszesz opowiadanie? ;) Mam nadzieję, że wydasz ją lub choćby opublikujesz na FA. Wiadomo, że nigdy nie ma pewności co do tego, że nie zostanie skradziony, ale zapewne nie tylko ja bym to przeczytał ;) Sam też piszę coś ... ale jak wiadomo gdy wena jest to sie pisze a jak nie ma to nie :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy sądzicie, że artysta trzeba się urodzić?

Ja uważam, że tak. Tak samo - trzeba urodzić się piłkarzem, żołnierzem, redaktorem CDA, czy nawet graczem RPG czy FPS.

Wszystko zależy od ćwiczeń

Jakby zależało, to miałbym z biologii 5 :P Biologia - niby łatwe, zawsze przed klasówką dużo kuje, wydaje mi się że jestem dobrze przygotowany, a okazuje się, że mój sposób myślenia był zły, i dostaje nie taką ocenę, jakiej się spodziewałem. Po prostu biologia nie jest dla mnie. Tak jak dla niektórych nie jest sztuka plastyczna. Umiejętności trzeba szlifować, gdy ten talent jednak jest, bo jak się go nie ma (vide moja biologia) to kucie nawet 5 godzin z różnych książek nic nie da.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy sądzicie, że artysta trzeba się urodzić? Czy artyzmu można się nauczyć, czy raczej wysysamy go z mlekiem matki/ojca?

Najlepiej określił to już Iskier i z jego zdaniem zgadzam się niemal w 100% I rzeczywiście, oprócz ćwiczeń można mieć do czegoś większe predyspozycje (tak, jak np. ja na plastyce zawsze budziłem podziw swoimi rysunkami, choć rysowałem w domu, to jednak naprawdę nie tak dużo - najlepszy zawsze byłem w rysowaniu patrząc na obiekt, z pamięci szło mi to o wiele gorzej).

A może Wy czujecie, że macie jakąś część siebie w której czujecie sie natchnionym twórcą? ;)

Ja powiem tak: wszystko zależy od przypływu weny. Kiedy pisałem jeszcze opowiadania, często było tak, że nie pisałem nic po kilka tygodni, a potem nagły przypływ weny twórczej i jakby mi ktoś dyktował (!) bo pisałem kilka - kilkanaście stron praktycznie nieprzerwanie i to się wbrew wszystkiemu ludziom, którym podsyłałem fragmenty, podobało. Efektem tego było nie wyrobienie sobie własnego stylu (choć fabularnie moje opowiadania była dość bogate), ale oczywiście można też opowiadania poprawiać. Tyle, że w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że koniec z taką twórczością. Może jeszcze kiedyś znów zacznę pisać, póki co spełniam się w fotografii (od ponad 3 lat) i jej obróbce. Względem pisania jeszcze - moim zdaniem najlepiej jest czytać książki. Dużo książek. I mieć dużą wiedzę o tym, o czym się piszę. Czytając książki potrafisz już stworzyć podobny styl, a w efekcie tego także swój indywidualny. Liczę, że tym razem po łapach nie dostanę, bo mogłem to pisać w "twórczości". :rolleyes:

PS. alexiej - jedno z opowiadań (fragment) Iskra jest na jego blogu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisanie pod wpływem weny lubię, bo tak samo mam jak kolega u góry - napiszę kilkanaście stron jakby były już dawno zapisane i wyśle komuś. Ta osoba uzna za dobre i opowiadanie niknie na dysku... po jakimś czasie odnajduje je, poprawiam i ponownie przesyłam itd.

Ooo! To wpadam na bloga ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby zależało, to miałbym z biologii 5 :P Biologia - niby łatwe, zawsze przed klasówką dużo kuje, wydaje mi się że jestem dobrze przygotowany, a okazuje się, że mój sposób myślenia był zły, i dostaje nie taką ocenę, jakiej się spodziewałem. Po prostu biologia nie jest dla mnie. Tak jak dla niektórych nie jest sztuka plastyczna. Umiejętności trzeba szlifować, gdy ten talent jednak jest, bo jak się go nie ma (vide moja biologia) to kucie nawet 5 godzin z różnych książek nic nie da.

A nie pominąłeś czasem najważniejszego podpunktu...? LUBISZ BIOLOGIĘ?

Nie? I wszystko jasne... Jeśli robimy coś na zasadzie robię, bo muszę - nie opanujemy tej sztuki. Niestety. Albo przykładamy się do tego całkowicie albo zapomnijmy o mistrzostwie w danej dziedzinie.

Skoro ludzie rodzą się z talentem to czemu nie ma machających łopatą pianistów? Mogli bardziej lubić łopatę od pianina...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy sądzicie, że artysta trzeba się urodzić? Czy artyzmu można się nauczyć, czy raczej wysysamy go z mlekiem matki/ojca?

Żeby robić coś dobrze, żeby zachwycać swoją twórczością innych trzeba urodzić się z pasją do czegoś. Pasja powoduje że człowiek pracuje ciężko, ale tego nie czuje, jego wysiłek sprawia mu frajdę, a to co robi nie nudzi go. Niektórzy myślą że harując osiągną w danej dziedzinie mistrzostwo, że będą mogli równać się z najlepszymi , ale w momencie gdy wygaśnie ich zapał rozwijają się zbyt ślamazarnie, będą utrzymywać w dalszym ciągu swój z pewnością wysoki poziom, ale staną się zawodowcami, a nie artystami. Naturalnie trzeba wierzyć w siebie i swoje możliwości, ale nigdy nie należy robić czegoś żeby być najlepszym(czy chociaż lepszym od innych, imponować innym swoimi umiejętnościami) trzeba to robić dla siebie, a potrzeba ta powinna wywodzić się z naszej "pasji".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy sądzicie, że artysta trzeba się urodzić? Czy artyzmu można się nauczyć, czy raczej wysysamy go z mlekiem matki/ojca? Sam osobiście mam problem z odpowiedzią na te pytanie, więc zapytam się Was.

A ja uważam, że 50% zależy od wrodzonego talentu, a druga połowa od ćwiczeń. Od kiedy znam mojego kolegę tj. od 7 roku życia to zawsze pięknie rysował i jakoś specjalnie nie ćwiczył, samo mu to jakoś pieruńsko dobrze wychodziło.;) U mnie wyglądałoby to tak. Ćwiczyłbym miesiącami, efekty jakieś na pewno by to przyniosło, ale nie przekroczyłbym pewnego poziomu. Praca to klucz do sukcesu, ale trzeba też mieć coś wrodzonego. Widać to np po rodzinach aktorskich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praca to klucz do sukcesu, ale trzeba też mieć coś wrodzonego. Widać to np po rodzinach aktorskich.

Jasne, i widać to po Chopinie...

Zapewne na to jak grał WCALE nie miał wpływu fakt, że w domu miał pianino, a jego matka lubiła na nim grać (zaś Fryderyk słuchać jak matka gra) - szkoda tylko, że ja nie mam w domu pianina... Mam akurat gitarę i dziwnym zbiegiem okoliczności mam talent akurat do niej. Kolega ma w domu perkusję i ma talent do grania akurat na niej. Zaś inny kolega ma w domu bas i gra na nim świetnie... Coś dziwne zbiegi okoliczności mamy, nieprawdaż?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężka praca bez talentu da nam efekt maksymalnie powyżej zadawalającego. Chociażby się troił to nigdy nie namaluję drugiej Mony Lisy czy nie stworzę Wielkiej Teorii Skwarków. Talent trzeba mieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coz, w niektorych przypadkach artysta trzeba sie urodzic. Bo co z perkusisty bedzie za perkusista, jesli urodzil sie bez wyczucia rytmu? Lub dowolny muzyk, ktory nie ma sluchu muzycznego? Falszujacy spiewak, ewentualnie posiadajacy fatalnie brzmiacy glos? Bez wrodzonych talentow osiagniecie niektorych rzeczy jest niemozliwe. Na przyklad ja am strasznie niezgrabne paluchy i fatslna koordynacje reka-oko, wskutek czego nauka gry na dowolnym instrumencie odpada (mimo, ze przez rok uczylem sie gry na gitarze i fortepianie) i nie najlepiej radze sobie w FPS-ach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coz, w niektorych przypadkach artysta trzeba sie urodzic. Bo co z perkusisty bedzie za perkusista, jesli urodzil sie bez wyczucia rytmu?

Z wyczuciem rytmu się nie rodzisz. Nabywasz je w trakcie swojego życia.

Lub dowolny muzyk, ktory nie ma sluchu muzycznego?

Słuch muzyczny wyrabia się sam podczas częstego grania i słuchania muzyki. Kiedyś mogłem pomarzyć o tym, żeby grać ze słuchu, a teraz to dla mnie żaden problem.

Falszujacy spiewak, ewentualnie posiadajacy fatalnie brzmiacy glos?

Głos to nie talent, a jedynie predyspozycja. Jednak uwierz, że nawet z fatalnego wokalu można zrobić naprawdę dobry - dużo ćwiczeń. Kiedyś od mojego śpiewu pękały szyby w oknach, a ludzie uciekali z krzykiem, a dziś? Zapytaj Kath, akurat ona miała okazję posłuchać mego śpiewu...

Bez wrodzonych talentow osiagniecie niektorych rzeczy jest niemozliwe. Na przyklad ja am strasznie niezgrabne paluchy i fatslna koordynacje reka-oko, wskutek czego nauka gry na dowolnym instrumencie odpada (mimo, ze przez rok uczylem sie gry na gitarze i fortepianie) i nie najlepiej radze sobie w FPS-ach.

A czemu masz fatalną koordynację? Bo jako dziecko w ogóle się tym nie zajmowałeś... A dzieciństwo ma także kluczowy wpływ na rozwój naszych umiejętności. Ale wszystko da się wyćwiczyć... Nigdy nie grałem w strzelanki i gdy zacząłem grać w BFH, to dostawałem nieźle po dupie. Po pół roku gry moje staty wyraźnie się poprawiły i rzadko kiedy nie plasowałem się w czołówce tabeli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z wyczuciem rytmu się nie rodzisz. Nabywasz je w trakcie swojego życia.

BS. To oznaczaloby, ze pewni moi trzej kumple (kolejno: pierwszy slucha electro/dance, drugi rapu a trzeci metalu, ale wszyscy rownie namietnie) potrafia wystukac wiekszosc rytmow. A tak nie jest.

Słuch muzyczny wyrabia się sam podczas częstego grania i słuchania muzyki. Kiedyś mogłem pomarzyć o tym, żeby grać ze słuchu, a teraz to dla mnie żaden problem.

Patrz wyzej.

Głos to nie talent, a jedynie predyspozycja. Jednak uwierz, że nawet z fatalnego wokalu można zrobić naprawdę dobry - dużo ćwiczeń. Kiedyś od mojego śpiewu pękały szyby w oknach, a ludzie uciekali z krzykiem, a dziś? Zapytaj Kath, akurat ona miała okazję posłuchać mego śpiewu...

Uwierz mi, naprawde istnieja takie wokale, ktorych nie da sie w zaden sposob polepszyc i zadne cwiczenia tu nie pomoga (vide ja). Niby potrafie spiewac i nie falszuje, ale tembr i brzmienie mojego glosu jest okropne i nawet trzy lata choru nie pomogly mi sie tego pozbyc. Z odchodow zlota nie otrzymasz, jakkolwiek bys sie nie staral.

A czemu masz fatalną koordynację? Bo jako dziecko w ogóle się tym nie zajmowałeś... A dzieciństwo ma także kluczowy wpływ na rozwój naszych umiejętności. Ale wszystko da się wyćwiczyć... Nigdy nie grałem w strzelanki i gdy zacząłem grać w BFH, to dostawałem nieźle po dupie. Po pół roku gry moje staty wyraźnie się poprawiły i rzadko kiedy nie plasowałem się w czołówce tabeli.

Moze i nie zajmuje sie tym od zawsze, niemniej rok poswiecony na cwiczenia powinien przyniesc jakis, chociaz mizerny, rezultat. A nie przyniosl. Przy grze na instrumentach klawiszowych i strunowych nadal placza mi sie palce, co dzisc sie nie powinno.

Pewnie wychodzi na to, ze jestem strasznym nieudacznikiem i lamaga, ale coz, nobody's perfect

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To oznaczaloby, ze pewni moi trzej kumple (kolejno: pierwszy slucha electro/dance, drugi rapu a trzeci metalu, ale wszyscy rownie namietnie) potrafia wystukac wiekszosc rytmow. A tak nie jest.

To, że ktoś czegoś słucha o tak, to jeszcze nie znaczy, że potrafi wystukać rytm. To trzeba wyćwiczyć. Słuchać i ćwiczyć. Dopiero połączenie tych dwóch zjawisk przynosi rezultaty.

Uwierz mi, naprawde istnieja takie wokale, ktorych nie da sie w zaden sposob polepszyc i zadne cwiczenia tu nie pomoga (vide ja). Niby potrafie spiewac i nie falszuje, ale tembr i brzmienie mojego glosu jest okropne i nawet trzy lata choru nie pomogly mi sie tego pozbyc. Z odchodow zlota nie otrzymasz, jakkolwiek bys sie nie staral.

Bo ci ludzie poświęcają na to niemal całe swoje życie. Zakład?

Pewnie wychodzi na to, ze jestem strasznym nieudacznikiem i lamaga, ale coz, nobody's perfect

Nie. Po prostu uczyć się jeszcze trzeba POTRAFIĆ. Nauka to też sztuka. Mogę się uczyć matematyki wyższej sam, ale bez pewnych instrukcji, naprowadzenia i pomocy nie zdziałam nic, choćbym ślęczał nad zadaniami całe miesiące. Oczywiście istnieją tzw. samouki, ale trzeba jeszcze wiedzieć JAK się uczyć, by to przyniosło efekty po pewnym czasie. Może podam inny przykład: nieumiejętnie ćwicząc na siłowni sprawiasz, że na drugi dzień nie możesz się ruszać (zakwasy) i tak już będzie zawsze, chyba, że posłuchasz rad trenera. Easy?

PS. Widzieliście program "Mam talent"? 90% z tych ludzi WYUCZYŁO się tych sztuczek. Niektórzy poświęcili na to całe lata*. Ale o talencie można tu mówić w pojedynczych przypadkach.

*Np. akrobaci. Jakbym tyle trenował, miał tyle samozaparcia i chęci - zrobiłbym to samo albo prawie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BS. To oznaczaloby, ze pewni moi trzej kumple (kolejno: pierwszy slucha electro/dance, drugi rapu a trzeci metalu, ale wszyscy rownie namietnie) potrafia wystukac wiekszosc rytmow. A tak nie jest.

Patrz wyzej.

A prócz słuchania muzyki grają na CZYMKOLWIEK?

Uwierz mi, naprawde istnieja takie wokale, ktorych nie da sie w zaden sposob polepszyc i zadne cwiczenia tu nie pomoga (vide ja). Niby potrafie spiewac i nie falszuje, ale tembr i brzmienie mojego glosu jest okropne i nawet trzy lata choru nie pomogly mi sie tego pozbyc. Z odchodow zlota nie otrzymasz, jakkolwiek bys sie nie staral.

Blah... No bo śpiewając w chórze nie prowadziłeś żadnych ćwiczeń na śpiew i na dodatek śpiewałeś cały czas swoim głosem. Mnie zaś uczyła koleżanka, która chodzi do szkoły muzycznej i teraz bez problemu mogę zaśpiewać i wysoko, i nisko, mogę growlować... Gdybyś usłyszał najpierw jak śpiewam swoim głosem, a potem jak śpiewam na próbach zespołu - powiedziałbyś, że to zupełnie dwie różne osoby.

Moze i nie zajmuje sie tym od zawsze, niemniej rok poswiecony na cwiczenia powinien przyniesc jakis, chociaz mizerny, rezultat. A nie przyniosl. Przy grze na instrumentach klawiszowych i strunowych nadal placza mi sie palce, co dzisc sie nie powinno.

Niekoniecznie. Primo, by coś osiągnąć potrzeba zapału i chęci (i maaaaasy samozaparcia). Jeżeli podchodziłeś do tego tak, jak teraz o tym opowiadasz, to wcale, a wcale nie dziwię się, że nic nie osiągnąłeś. Secundo, mi przy grze na gitarze też plączą się palce (szczególnie przy szybkich riff'ach) i nie zanosi się na to, by szybko miało się to zmienić... Czasem trzeba lat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby zależało, to miałbym z biologii 5 :P Biologia - niby łatwe, zawsze przed klasówką dużo kuje, wydaje mi się że jestem dobrze przygotowany, a okazuje się, że mój sposób myślenia był zły, i dostaje nie taką ocenę, jakiej się spodziewałem. Po prostu biologia nie jest dla mnie. Tak jak dla niektórych nie jest sztuka plastyczna. Umiejętności trzeba szlifować, gdy ten talent jednak jest, bo jak się go nie ma (vide moja biologia) to kucie nawet 5 godzin z różnych książek nic nie da.

Tez tak mam. Zawsze przed sprawdzianem kuję dużo, mimo że poziom szkolnictwa na północy Meksyku jest beznadziejny. Umiem wszystko przed sprawdzianem, a dostaje słabsze oceny. Trzeba to po prostu trochę lubić, ja jednak przecierpię jeszcze to trochę a potem biologio - adios!

Podobnie miałem z fizyki - nie rozumiałem nic, a po korepetycjach zacząłem dostawać najwyższe oceny i wszystkie zadania robiłem bez problemów. Trzeba jednak mieć trochę w sobie. Niektórzy nawet nie rozumieją tego, dlaczego azot ma wzór jaki ma [macha do kolegi z klasy].

Podobnie jest z innymi dziedzinami, nie tylko nauką. Nie od razu weźmiesz gitarę do ręki i zaczniesz wygrywać melodie Hendixa. Tak samo jak nie weźmiesz ołówka do ręki i nie naszkicujesz Mony Lisy.

Ja jednak coś tam na gitarze brzdąkam (nie uczę się na niej grac, ale zamierzam, to przecież tradycja). Ostatnio nawet wygrałem melodyjkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że stworzyłem temat potwora :laugh:

Aby zagęścić jeszcze rozmowę dodam, że na przykład taki Vincent Van Gogh zaczął malować, bo tak sobie oto zapragnął. Koleś bez żadnego ćwiczenia itd.

I co teraz? ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aby zagęścić jeszcze rozmowę dodam, że na przykład taki Vincent Van Gogh zaczął malować, bo tak sobie oto zapragnął. Koleś bez żadnego ćwiczenia itd.

I co teraz? ;)

A WSZYSTKIE jego obrazy były arcydziełami? W ogóle przetrwały jakieś jego pierwsze prace? Wątpię, że w ogóle ujrzały światło dzienne... Sądzisz, że taki Jimmy Hendrix złapał za gitarę i po tygodniu zaczął naparzać kosmiczne solówki? O Van Halena nie pytam, bo on miał Pick of Destiny... ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A prócz słuchania muzyki grają na CZYMKOLWIEK?

Kolejno - klawisze, sampler/syntezator, akustyk. Wszyscy maja problemy z rytmem. Dzwieki jako takie sa grane bezblednie, ale w nierownych odstepach.

Blah... No bo śpiewając w chórze nie prowadziłeś żadnych ćwiczeń na śpiew i na dodatek śpiewałeś cały czas swoim głosem.

WRONG. Nauka odpowiedniej modulacji glosu byla czescia zajec i mimo wszystko byla malo ekeftywna. Uczyli nas tez poprawnej artykulacji glosek dzwiecznych, co faktycznie mialo znaczenie (np. przy spiewaniu "Lift thine eyes").

Mnie zaś uczyła koleżanka, która chodzi do szkoły muzycznej i teraz

bez problemu mogę zaśpiewać i

wysoko, i nisko, mogę growlować...Gdybyś usłyszał najpierw jak śpiewam swoim głosem, a potem jak śpiewam na próbach zespołu - powiedziałbyś, że to zupełnie dwie różne osoby.

Coz, tylko pozazdroscic bycia latwym materialem do obrobki. Ja, mimo najszczerszych checi i lat prob, poleglem.

Niekoniecznie. Primo, by coś osiągnąć potrzeba zapału i chęci (i maaaaasy samozaparcia). Jeżeli podchodziłeś do tego tak, jak teraz o tym opowiadasz, to wcale, a wcale nie dziwię się, że nic nie osiągnąłeś.

Wlasnie w tym rzecz, ze chcialem. CHCIALEM dobrze spiewac i cwiczylem, byle tylko ten cel osiagnac. Wyszlo tak jak wyszlo.

Secundo, mi przy grze na gitarze też plączą się palce (szczególnie przy szybkich riff'ach) i nie zanosi się na to, by szybko miało się to zmienić... Czasem trzeba lat.

Widzisz - podczas gdy inni po roku nauki potrafili bez problemu zagrac Nothing Else Matters, ja mylilem sie przy plumkaniu koled. I gdzie tu sprawiedliwosc, a?

God dammit, forum ponownie skopiowalo moja wpowiedz... :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Iskier - a tu Cię zdziwię, bo zachowały się prace. Przykładem są szkice pewnej prostytutki jaka próbował uczłowieczyć.

Chcę tylko zadać pytanie, czym jest talent. Bo jedni byli geniuszami jak Mozart, a inni wyrobnikami jak Orzeszkowa (w mojej opini Orzeszkowa to wyrobniczka :P)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...