Skocz do zawartości

Mass Effect (seria)


RoZy

Polecane posty

Co do niebieskiej "perswazji w ME2" to akurat w ME2 nie jest ona jakoś znacząco się różniąca od ME1 ale... zdarzają się momenty gdzie miałem ochotę wywalić swojego Sheparda i zastąpić go innym, mądrzejszym herosem który nie będzie co krok strzelał beznadziejnych tekstów lub zgrywał Rambo. W ME2 po stronie Idealisty nie grało mi się już tak dobrze gdy mój bohater robi z siebie publicznie idiotę. Zdecydowanie wolę Idealistę z ME1 niż tego pokrakę z ME2 jakim jest dla mnie mój Shepard, liczę, że po Arrivalu trochę zmądrzał bo w tym DLC jest zdecydowanie przyjemniejszy.

Nie zgodzę się w ogóle - właśnie w ME 2 znalazłem chyba najlepiej wykreowanego "dobrego" bohatera z cRPG. W większości gier bycie dobrym ogranicza się do bycia rozdającym pieniądze ubogim mesjaszem, który pomaga każdemu, kogo spotka. W ME 2 Idealista grozi połamaniem nóg nieuczciwemu sprzedawcy, motywuje Kroganina z wypranym mózgiem do wzięcia się za siebie, jest w stanie przekonać do współpracy Grunta, jednocześnie celując w niego broń, a także widzi różnicę między sprawiedliwością a morderstwem, powstrzymując w odpowiednich momentach Mordina, Mirandę i Garrusa. Uwielbiam Idealistę z Mass Effecta 2 - w jedynce był... no właśnie, coś tam było, ale kto o nim pamieta, majac tuż obok zabawnego do oglądania Renegata?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwestie akurat jaki charakter postaci kto woli to jest kwestia gustu, wiec nie bede podejmowal watku. Zwracam za to uwage, ze oprocz postaci "starajacej sie byc smieszna" sa takze takie, ktore autentycznie smiesza, a takze takie, ktore sa zgryzliwe i cyniczne. Charakter Praworzadny dobry jest dla mnie z fabularnego punktu widzenia strawny tylko w jednym wariancie: Templar (czyli odmiana tak skrajna i radykalna, ze w zasadzie to juz zla. Przyklad: Keldorn z BG2 troche nim zalatuje gdy skazuje swa zone na smierc, ale tylko troche, poza tym z gier nie kojarze przyklau). Bioware z tego co wiem nigdy nie zrobilo ciekawej i fajnej postaci Praworzadnej Dobrej. Troche wiecej szczescia maja do Chaotycznyuch Zlych, mimo ze tez trzepia w kolko wesolego rzeznika (HK-47, nie sposob go nie kochac), ale glownej postaci tez nigdy nie zrobili ciekawej w tym archetypie. Tutaj wlasnie dochodzimy do Renegata: to jest ten pan co bije dziennikarki bez powodu? Ja podziekuje. Kazdy zly charaker (chodzi o opcje dla glownego bohatera) w grze Bioware jest bezmozgim brutalem, ktory idzie sciezka silowa i bezsensownego wyzysku. Zarowno w Jade Empire, jak i w ME probowali troche dorobic jakas glebsza filozofuie, ale nie liczac kilku linii dialogowych szybko ladowali na powrot w archetypie bezmyslnego brutala. Dodaj do tego koleczko jakie ostatnio zrobilo sie popularne i juz wiesz dlaczego nigdy wiecej w grze Bioware nie zagram "zla" postacia.

Tak poza tym - biorac pod uwage, ze Shepard niejedno pole bitwy widzial, to tym bardziej powinien byc odarty ze zludzen i wiedziec, ze swiat jest z natury zlym i nieprzyjaznym miejscem, a w negocjacjach czesto bardziej pomaga gnat przystawiony do glowy niz gladkie slowka o przyjazni.

Konczac zas watek charakterow: dlaczego nigdy nie dane nam bylo zagrac postacia pokroju Darth Trayi z KotOR2 - niewatpliwie zimnej i zlej, ale przy tym wyrachowanej i bezwzgflednie potepiajacej silowe wymuszenia. Definicja "zla" u Bioware sprowadza sie do: dostajesz questa by kogos zabic -> bierzesz spluwe i strzelasz mu w leb. Marze o grze, w ktorej dostajac analogicznego questa moglbym kogos osaczac, a potem dialogami naklonic by popelnil samobojstwo. Chyba najblizej tego idealu byl jak dcotad tylko Fallout 2.

Kwestia "lotrzykowatosci" Bezimiennego w Gothicu: jak to powiedzial kiedys z przekasem moj mistrz gry "Mav, jak to jest ze w druzynce mamy 3 czystych wojow, a i tak postacia o najwiekszym potencjale bojowym jest twoj lotrzyk?". Miejsce bardziej zaludnione od Cytadeli w Gothicu.... siedziba dowolnego obozu? Owszem, wiele NPC nic ciekawego do powiedzenia nie ma i tylko odtwaraja te kilka - kilkanascie rozmow. Tyle ttylko, ze dzieki temu miasto sprawia wrazenie tetniacego zyciem, wiec mam wrazenie, ze to lepsze rozwiazanie od stojacych w miejscu manekinow w ME. Poza tym - zauwaz, ze w prawdziwym zyciu wiekszosc ludzi tez w istocie nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Nawiasem mowiac - nie liczac questow (gdzie NPC jest niesmiertelny dla ulatwienia gry, wiec traktuje to jako mniejsze zlo - w przeciwnym wypadku graczy cos by trafialo jakby mieli pilnowac tych biednych przewodnikow) to znalezienie postaci niesmiertelnych w G1 i G2 bylo dla mnie tak wielkim wyzwaniem, ze nie znalazlem ani jednego. Podejrzewam, ze wiaze sie to z tym, ze robienie zadym na samm poczatku konczy sie smiercia bohatera zanim zdola cokolwiek zdzialac. Dla przykladu: pod koniec gry, potezna postacia, z wielkim trudem udalo mi sie oczyscic Stary Oboz - niesmiertelnych nie uswiadczono.

Analogiczna sytuacja w ME1 - wszyscy przechodnie sa kuloodporni... wroc, jacy przechodnie - manekiny, przeciez oni tam stoja/siedza bez ruchu i nawet granatem nie da sie ich przsuac.

Wniosek - Gothic mimo liniowosci i braku wiekszego wplywu na dialogi wciaz oferuje wieksza interakcje niz ME.

Bledy logiczna w fabule - ja doskonale rozumiem, ze bledy logiczne w scenariuszu maja prawo sie znalezc, ale czemu na wszystkich dobrych bogow chaosu i destrukcji w ME trafialy sie praktycznie co chwile? To tak jak z literowkami w postach: pojedyncze to przypadek, nagminne swiadcza o niechlujstwie (btw: zdaje sobie sprawe, ze moje posty akurat teraz wygladaja jak wygladaja - pisze je na konsoli i nie mam po prostu mozliwosci wygodnie je poprawiac, gdzie wygodnie = nie przepisujac bez mala na nowo wszystko od literowki do konca postu). W ME bledy logiczne naleza do drugiego przypadku.

Cytadela -> prezydium jest nie tylko duze, ale tez puste. Nie znam sie na programowaniu gier, ale jestem w stanie uwierzyc, ze duza ale pusta lokacja przy zastosowaniu doczytywania danych z plyty jest mniej obciazajaca niz mala, ale zapelniona. Jak juz wspominalem - nie znam sie na tyle, by moc potwierdzic czy owa zaslyszana przeze mnie jakis czas temu opinia jest prawdziwa, ale na jej korzysc swiadczy jedna drobna kwestia: przy korzystaniu z taksowek w ramach jednej lokacji pojawia sie ekran ladowania. Ekran ow jest zreszta jednym z powodow dla ktorego wolalenm biegac po tym prezydium niz z taksowek korzystac.

Tak jeszcze podnoszac temat "niesmiertelni cywile to normalka" - w Fallout 1 i 2 dalo sie wybic wszystkich (co innego z oplacalnoscia), w BG1 i 2 takze (znow: co innego z oplacalnoscia), w Arcanum - no probllemo. Morrowind - dawal jedynie wspomniany przeze mnie komunikat. W Deus Ex w strzelanie do cywili sie nie bawilem, ale pewnie bylo mozliwe, za to wiem iz jedyny na pewno niesmiertelny przeciwnik jest spotykany w takiej sytuacji, ze ubicie go byloby porownywalne do zabicia daedry zardzewialym sztyletem (tak, to o tobie, Oblivion). W Fable - z tego co wiem kazdy padal. W G1 i 2 robienie zadym bylo bardzo szybko bardzo nieoplacalne. W sumie ten glupi trend na niesmiertelnych NPC zapoczatkowal dopiero Neverwinter Nights 1 (niech bedzie przekleta ta kaszana na wieki)... hmmm... wychodzi na to, ze wrocilismy do Bioware.

Jeszcze raz przy tym podkreslam - nie jestem durniem i zdaje sobie sprawe, ze strzelanie do cywilow to zdecydowanie zly pomysl z punktu widzenia rozgrywki. Po prostu uwazam, ze lepszym rozwiazaniem z punktu widzenia klimatu, rozgrywki i ogolnej eRPeGowatosci byloby ujrzenie widowiskowego zgonu glownego bohatera, niz niemoznosc wykonania takiej akcji w ogole.

Black Raven -> do tego sprzedaje pieknego liscia Zaedowi, kiedy ten chce gonic za zemsta miast ratowac cywili. Jedna akcja, ktora jednak przekazuje najemnikowi wiecej niz parominutowa pogadanka. No, ale niektorzy widac wola patetycznych bohaterow (od "pathetic") z kijkami w tylkach.

EDIT:

a nie, wroc - Bioware ma jedna fajna paladynke na koncie. Aribeth z Hord Podmroku pokochalem goraca miloscia od chwili, gdy juz po naprawieniu charakteru rzucila haslem "Paladyn musi wszak posiadac roznorakie umiejetnosci" (dla wyjasnienia: biorac pod uwage sytuacje to owo hasllo zawieralo tyle fajnych podtekstow, ze do tej pory sie usmiecham na wspomnienie o nim). Widac doswiadczenie ja nauczylo troche o idealach.

Edytowano przez Maverick undead
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konczac zas watek charakterow: dlaczego nigdy nie dane nam bylo zagrac postacia pokroju Darth Trayi z KotOR2 - niewatpliwie zimnej i zlej, ale przy tym wyrachowanej i bezwzgflednie potepiajacej silowe wymuszenia. Definicja "zla" u Bioware sprowadza sie do: dostajesz questa by kogos zabic -> bierzesz spluwe i strzelasz mu w leb. Marze o grze, w ktorej dostajac analogicznego questa moglbym kogos osaczac, a potem dialogami naklonic by popelnil samobojstwo.

A proszę bardzo,

Wersja renegata w lojalce Jacoba w ME2, zakończenie, ME1

Zresztą, co kto lubi. Ja ostatnio raczej wolę grać złymi (Dlatego w oba ME grałem Renegatami), ale wolę zarżnąć ofiarę z zimną krwią, niż bawić ją rozmową na temat "powinieneś opuścić ten padół łez". Szybciej, łatwiej, bez zbędnego ryzyka. (Bo ofiara może, cóż za niespodzianka, wcale nie chcieć popełnić samobójstwa.)

W Fable - z tego co wiem kazdy padal.

Z tego, co pamiętam (Choć pewien nie jestem), to mistrzowie aren walk na pięści byli nieśmiertelni.

Aha, @Black Raven -

Garrusa akurat nie powstrzymuje się od morderstwa. Garrus nie zabija tego... jak mu tam, tylko strzela mu w nogi, żeby uniemożliwić ucieczkę. Całkiem fajne rozwiązanie, swoją drogą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodzę się w ogóle - właśnie w ME 2 znalazłem chyba najlepiej wykreowanego "dobrego" bohatera z cRPG.

Ja znowu uważam Sheparda, że ME2 w ogóle ma bohatera słabo wykreowanego przez co zamiast się w niego wczuwać chciałem go jak najszybciej ubić, gdyby nie był mi potrzebny z chęcią "przeskoczyłbym" na kogoś innego Sheparda pozostawiając na pastwę losu.

sa takze takie, ktore autentycznie smiesza, a takze takie, ktore sa zgryzliwe i cyniczne.

Nie ma możliwości wykreowania postaci która autentycznie śmieszy, jednego humor rodem z Bundych będzie śmieszył a inni uznają to za badziewie (np. ja). Wiele osób uważa osła z Shreka za postać komiczną i po prostu ją lubi bo jest śmieszna a ja znam osobę która wręcz nigdy nie oglądała innych części tego animowanego filmu bo ją ten "osioł z ekranu" wkurza bo zgrywa idiotę.

(HK-47, nie sposob go nie kochac)

Serio? :)

Bioware z tego co wiem nigdy nie zrobilo ciekawej i fajnej postaci Praworzadnej Dobrej. Troche wiecej szczescia maja do Chaotycznyuch Zlych, mimo ze tez trzepia w kolko wesolego rzeznika (HK-47, nie sposob go nie kochac), ale glownej postaci tez nigdy nie zrobili ciekawej w tym archetypie.

No a ja wręcz uważam, że do złych szczęścia nie mają a dobrzy im lepiej wychodzą. Postać zła to u nich pyskaty dzieciak który zawsze chce mieć rację zaś dobrych odwalają tak jak trzeba (wyjątek w ME2), u nich postać dobra zawsze ma jakąś większą charyzmę, zapada bardziej w pamięci niż zła, w ME1 mam tylko 3 renegatów dla sprawdzenia kilku ścieżek dialogowych a pozostałych 23 Shepardów to Idealiści bo ich bardziej lubię i zdecydowanie lepiej mi się nimi gra. Co do głównej postaci to kwestia bardzo naruszająca "prawo gustów", recenzenci CDA (i nie tylko) strasznie "przeklinali" bohatera True Crime 1 (podtytułu nie chce mi się pisać więc tak nazwę :P), że burak, irytujący itp. A mi znów bardzo do gustu przypadł i szybko załapał się do klubu "najlepszych i najfajniejszych herosów". Ja osobiście Sheparda z ME1 ustawiam na jednego z najlepszych herosów gier RPG, taki Bezimienny choć można go polubić to był raczej kreowany na bohatera gier akcji (bo był z góry narzucony w przeciwieństwie do Shepa któremu można zrobić inną twarz, płeć i wybrać przeszłość) a takich zawsze łatwiej zrobić, Shep jest pierwszym bohaterem którego polubiłem w takich grach i którego zapamiętałem :P Bo zazwyczaj tylko bohaterowie gier akcji (jak np. Psi Ops czy Max Payne) zapadają mi w pamięci.

Zarowno w Jade Empire, jak i w ME probowali troche dorobic jakas glebsza filozofuie, ale nie liczac kilku linii dialogowych szybko ladowali na powrot w archetypie bezmyslnego brutala. Dodaj do tego koleczko jakie ostatnio zrobilo sie popularne i juz wiesz dlaczego nigdy wiecej w grze Bioware nie zagram "zla" postacia.

Czy Shepard Renegat jest naprawdę złą postacią? Nie, tak bym go nie nazwał. To jest właśnie postać która dba tylko o siebie i stosuje twarde argumenty (czyt. broń przystawiona do głowy :P), przecież gdy grasz na renegacie nikt nie każe ci np.

zabijać rady czy Wrexa

, to twoje decyzje. Jeśli idziesz drogą renegata ale robisz dobre uczynki to nikt w ME za to nie każe, Shepard-Renegat wcale nie musi być bezmyślnym brutalem, chcesz dać reporterce po mordzie to wal, nie to nie możesz załatwić ją słownie.

A co ma kółeczko do Renegata? Taki system dialogów zrobił się popularny i niestety nie ma innego wyjścia, i tak lepsze niż wybieranie tonu rozmowy jak w Alpha Protocol, tam do przełknięcia ale w ME to mi się raczej nie widzi. Kółeczko jest irytujące bo nie wiemy co Shepard powie to fakt ale za to dodaje dialogom filmowości i sprawia, że nie stają w miejscu. Jedynym problemem jest to, że nie zawsze wiemy co Shepard powie a czasem kontynuuje dialog (w ME1 robili to towarzysze za co plus, w ME2 robił to Shepard...niestety) nie zawsze tak jakbym tego chciał. Mi kółko do ME pasuje ale mimo wszystko czasem mogli by to lepiej poopisywać.

Tak poza tym - biorac pod uwage, ze Shepard niejedno pole bitwy widzial, to tym bardziej powinien byc odarty ze zludzen i wiedziec, ze swiat jest z natury zlym i nieprzyjaznym miejscem, a w negocjacjach czesto bardziej pomaga gnat przystawiony do glowy niz gladkie slowka o przyjazni.

Nie wszystko da się rozwiązać siłą, czasem dobre słowa są lepsze niż przystawienie gnata do głowy. Nie każdego da się zastraszyć (zresztą w ME2 jest taka scenka w której trzymamy na muszce jakiegoś gościa i mówimy mu, że go zabijemy jeśli nam nie pomoże, najemnik i tak nas zdradza więc jest tu poparcie dla mych słów). Osoba postawiona pod kątem "Albo mi zdradzisz swojego szefa albo cię zabiję, jeśli jednak cię zostawię przy życiu to on cię zabije więc i tak wyboru nie masz dużego" raczej będzie wolała zginąć zostając zabitym przez wroga niż przez swojego szefa ale jeśli się mu powie "Słuchaj, zdradź swojego szefa, on i tak cię zabije jak będzie miał cię dość ale ja cię ochronię" to jest większa szansa, że nam pomoże. Spluwa i zgrywanie twardziela niczym Rambo nie zawsze załatwią sprawę, czasem potrzebny jest gram sprytu i pozytywnego nastawienia.

Marze o grze, w ktorej dostajac analogicznego questa moglbym kogos osaczac, a potem dialogami naklonic by popelnil samobojstwo.

Eeee

Saren?

:D

Tyle ttylko, ze dzieki temu miasto sprawia wrazenie tetniacego zyciem, wiec mam wrazenie, ze to lepsze rozwiazanie od stojacych w miejscu manekinow w ME.

No nie dla mnie, ja tam łażąc po obozach czy Korinis nie czułem, że to tętni życiem. Ja już wolę te manekiny niż jakiś tam pajaców blokujących się i psujących klimat gry.

Poza tym - zauwaz, ze w prawdziwym zyciu wiekszosc ludzi tez w istocie nie ma nic ciekawego do powiedzenia.

No ale nie powtarzają tego samego :D Życie to życie a gra to gra jednak jak zahaczę jednego cywila i drugiego a później resztą i ci mi w kółko powtarzają to samo to ładnie urywa klimat gierki. Pomijając już to, że miałem sytuację w Gothicu gdzie nie zapisałem gry i w mieście zaatakował mnie bandyta (chyba w dwójce to było), robiąc uniki przez przypadek pod miecz zapchał mi się jakiś idiota przez co zaatakowali mnie strażnicy (Palladyni) i inni mieszkańcy, owszem miałem niezły poziom ale co jak wpakował się Ubersoldier który był nieśmiertelny i szybko zostałem rozwalony przez co 4 godziny poszło się walić, wiesz mam gdzieś takie żyjące miasto gdzie żyją napakowani super-herosi oczywiście nieśmiertelni. Albo Sabotian w którym większość miast jest tak zaludniona, że autem jeździć nie można tylko na piechotę zawalać a jedno miasto jest większe o 5 razy od Cytadeli, fajne ale też idioci pchają się pod celownik przez co Policja mnie zaczyna ścigać. Ja podziękuję za te wielkie i żyjące miasta, wolę te manekiny i tak nie mam czasu by im się jakoś przyglądać.

to znalezienie postaci niesmiertelnych w G1 i G2 bylo dla mnie tak wielkim wyzwaniem, ze nie znalazlem ani jednego.

Bo żeś szukał a Boga prosił abyś nie znalazł :) W G1 grałem dawno i już gierki nie pamiętam dobrze ale w G2 wystarczyło przemaszerować się do miasta by tam znaleźć synów Rambo i Terminatora. Ale i tak najlepszym bajerem była gra Sabotian która dopuszczała zabicie ważnych NPC w grze dużo wcześniej. Co więc się działo gdy parę misji dalej musiałeś się zgłosić do zabitego gościa? Nic, gościu był zabity i nie mogłeś wykonać misji, nie masz sejwa to dajesz od początku. Wszak to nie była wybitna gierka ale "próbowała" pokazać żyjące miasta, odechciało mi się już takich delicji raz na zawsze :D

Analogiczna sytuacja w ME1 - wszyscy przechodnie sa kuloodporni... wroc, jacy przechodnie - manekiny, przeciez oni tam stoja/siedza bez ruchu i nawet granatem nie da sie ich przsuac.

Wniosek - Gothic mimo liniowosci i braku wiekszego wplywu na dialogi wciaz oferuje wieksza interakcje niz ME.

Skoro przechodnie w ME to manekiny to w Gothic mamy wojnę klonów bo wielokrotnie możemy spotkać bardzo podobnych NPC a przecież pod tym względem to gra lepsza od ME :) Ja zdecydowanie wolę rozwiązanie z Mass Effecta, siedzą sobie na ławeczce czy stoją w kącie i nie przeszkadzają. I tak to lepsze niż Ubersoldier Bezimienny z Gothica 3 którym potrafiłem na początku gry wyrżnąć całe miasta orków, nic trudnego bo ustawiają się ładnie w kolejce, ach ten żyjący świat Gothica, taki "realistyczny" :)

Wniosek - Gothic chcąc zgrywać "realistyczny świat" tonie w licznych głupotkach które psują ogólny wygląd gry.

Bledy logiczna w fabule - ja doskonale rozumiem, ze bledy logiczne w scenariuszu maja prawo sie znalezc, ale czemu na wszystkich dobrych bogow chaosu i destrukcji w ME trafialy sie praktycznie co chwile?

A może przykłady? Bo nie wiem o jakie błędy ci chodzi, ja większych nie zauważyłem.

Jak juz wspominalem - nie znam sie na tyle, by moc potwierdzic czy owa zaslyszana przeze mnie jakis czas temu opinia jest prawdziwa, ale na jej korzysc swiadczy jedna drobna kwestia: przy korzystaniu z taksowek w ramach jednej lokacji pojawia sie ekran ladowania. Ekran ow jest zreszta jednym z powodow dla ktorego wolalenm biegac po tym prezydium niz z taksowek korzystac.

Ekran ładowania długi nie jest, każda gra musi się wczytywać przy wkraczaniu na nowy teren to normalne. W KOTOR też teleportując się z jakiegoś miejsca do bazy i z powrotem mamy ekran ładowania.

Cytadela -> prezydium jest nie tylko duze, ale tez puste.

Bo to nie Nowy Jork, zresztą w grze jest na to komentarz, że osoby mieszkające (już nie pamiętam jak tam mówili ale sens zachowam) w Prezydium są zbyt zajęci pracą by wypoczywać po parkach i jest to dość sensowne bo mieszkają tam prawdopodobnie sami biznesmeni którzy liczą kasę :P

Deus Ex w strzelanie do cywili sie nie bawilem

Właśnie sobie przypominam te zaludnione miasta w Deus Ex Invisible War :D Parę ludków chodzących w te same strony i wyglądających podobnie, mało fajne.

Morrowind

Oooo jak sobie przypomnę tę kaszanę to mi się niedobrze robi, chyba z 10 razy próbowałem się przekonać i nic, w końcu dałem sobie spokój i Oblivona też nie tknę.

Po prostu uwazam, ze lepszym rozwiazaniem z punktu widzenia klimatu, rozgrywki i ogolnej eRPeGowatosci byloby ujrzenie widowiskowego zgonu glownego bohatera, niz niemoznosc wykonania takiej akcji w ogole.

A ja powiem jedno, chcesz strzelać do cywilów? Skoro rajcuje cię strzelanie do niewinnych to uruchom sobie Postala 2 i daj upust swojej nienawiści. Tam można wybijać całe tabuny cywilów, nigdy nie braknie :) Ja wolę gdy twórcy zabraniają mi strzelać do cywili w takich grach, dzięki temu nie muszę się martwić, że przy używaniu np. mocy nie zranię kogoś niewinnego. Dać możliwość zabijania cywili na Cytadeli w ME mocno popsuła by klimat a rozgrywka raczej by na tym nie zyskała a w moich oczach straciła. Wolę nie patrzeć na zgon bohatera i ładować zapis gry bo "ups, pomyliłem klawisze.... o kur..cze zapomniałem zapisać gry, że co? Mam zaczynać od początku ostatniej misji, a do kiczu z taką grą", naprawdę mało rajcujące.

Black Raven -> do tego sprzedaje pieknego liscia Zaedowi, kiedy ten chce gonic za zemsta miast ratowac cywili. Jedna akcja, ktora jednak przekazuje najemnikowi wiecej niz parominutowa pogadanka. No, ale niektorzy widac wola patetycznych bohaterow (od "pathetic") z kijkami w tylkach.

A niektórzy jak widać wolą być idiotami w grach którzy myślą tylko pięściami, wolę mieć kij w tyłku niż udawać Rambo i myśleć zadkiem, ale jak widać niektórzy to lubią :) Akcja z Zaeedem pokazała, że nawet Sheparda Idealistę nie powinno się wysyłać na ratowanie świata.

W ME 2 Idealista grozi połamaniem nóg nieuczciwemu sprzedawcy, motywuje Kroganina z wypranym mózgiem do wzięcia się za siebie, jest w stanie przekonać do współpracy Grunta, jednocześnie celując w niego broń, a także widzi różnicę między sprawiedliwością a morderstwem, powstrzymując w odpowiednich momentach Mordina, Mirandę i Garrusa.

A w ME1 przekonuje Sarena (własnego wroga w dodatku już lekko pod kontrolą wroga) do samobójstwa, Wrexa by staną po jego stronie, Garrusowi tłumaczy, że istnieje różnica między sprawiedliwością i morderstwem (czyli to co opisałeś o Mordinie, Mirandzie i Garrusie to właśnie zagrywki Shepa z ME1, nawet temu baranowi z ME2 czasem zdarzy się coś błyskotliwego), "werbuje" dodatkowego sojusznika Raknii. Idealista z ME1 to jest to co lubię w głównych bohaterach, używając rozumu szybciej dochodzi do współpracy nie musząc komuś grozić jak ostatni idiota, grożąc nie zachowuje się wcale lepiej od bandziora.

Garrusa akurat nie powstrzymuje się od morderstwa. Garrus nie zabija tego... jak mu tam, tylko strzela mu w nogi, żeby uniemożliwić ucieczkę. Całkiem fajne rozwiązanie, swoją drogą.

Pewnie chodzi mu o Sidonisa, ale to samo robi w ME1 z doktorem Serce (chyba tak się zwał).

Edytowano przez Darkmen
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie, Sidonisa albo zabija albo Shepard mu w tym przeszkodzi. Temu, któremu strzelił w same nogi to też była ta misja (lojalnościowa konkretnie) to był ten z SOC, no ten... no taki łysiejący był, też w jedynce :laugh:

Edytowano przez Agatix001
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ooooo właśnie! Harkin, tak jak już pisałam, dobrze mu tak, podpadł mi cwaniak.. Ale na moje to powinien go wtedy zgnieść ;D jak robaczka..

Najbardziej podobał mi się tekst EDI w tej misji gdzie

sterujemy Jokerem - "uwielbiam widok ludzi na kolanach".. <poker face ;D> - "to żart" ^^

Edytowano przez Agatix001
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gram sobie w jedynkę i natrafiam tam na różne bzdury. Raz odkryłem jakieś wielkie złoże polonu, a to na jakichś pozbawionych życia planetach pełno jest pokładów węgla. Często podawane jest w informacji, że skorupa danej planety składa się góra z dwóch dominujących złóż metali szlachetnych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ave!

Kwestia charakteru to jak juz pisalem kwestia bardzo indywidualna - jednym odpowiada taka postac, innym znowu inna. Mimo to bardziej lubie Sheparda z ME2, gdyz jest po prostu bardziej wiarygodny i lepiej zarysowany. Shepard z ME1 (i praktycznie wszyscy "dobrzy" bohaterowie z gier Bioware) jest plaski jak deska do prasowania. Praktycznie kazdy "dobry" wybor sprowadza sie do rzeczy typu rezygnacja z nagrody, badz bycia uprzejmym (czesto nieadekwatnie do sytuacji). To jest przedszkolne pojmowanie dobra. Ogolnie obecnie wlanie obserwuje sie trend do ograniczania wyborow jesli chodzi o charakter postaci wlasnie do (praworzadnego) dobrego, neutralnego (wzglednie komika) badz (chaotycznego) zlego. Troche to moim zdaniem dziwne biorac pod uwage, ze obecny w starszych grach bazujacych na DnD system 9-charakterowy tez byl znacznie niewystarczajacy. Tworcy gier czesto zapominaja, ze mozna stworzyc postacie zle do szpiku kosci, ktore nigdy nie popelnia zadnego obiektywnie zlego postepku, mozna stworzyc postacie wrecz anielsko dobre, ktore w swym fanatyzmie dopuszcza sie niewyobrazalnych zbrodni. Shepard z ME1 to grzeczne dziecko, niegrzeczny chlopiec lub osobowosc nijaka - zaleznie od dokonywanych wyborow. Brakuje tutaj postaci z szarej strefy (jak chociazby Garrus z ME2, ktory walczy z przestepcami samemu korzystajac z nie do konca legalnych metod), a obecny w grze liniowy system charakteru sie zwyczajnie nie sprawdza przy probie grania postacia niejednoznaczna. Zwykly liniowy podzial dobro/zlo mogl sie sprawdzac w Fable, ktore ze wzgledu na konwencje mialo wyraznie okreslone granice pomiedzy dobrem, a zlem - w ME ten system jest zbyt prymitywny i ograniczony.

Zas konkretnie jesli chodzi o Renegata, to przykro mi ale jego opcje perswazji (czerwone) maja okreslony ton, a tzw. sciezki "intelektualnej" rozwiazywania questow tworcy nie przewidzieli (chodzi o to, ze zeby wykonac quest w satysfakcjonujacy sposob trzeba skorzystac z opcji kolorowych).

Odnosnie zlych bohaterow gier Bioware: chodzilo mi o postaci poboczne, takie jak Viconia czy HK-47 wlasnie. Glowni bohaterowie to im po obu stronach do kitu wychodza. Jesi zas chodzi o dobrych NPC u Bioware - jedno slowo: Anomen - postac tak zapadajaca w pamiec, ze praktycznie cala spolecznosc fanow BG tego buraka nienawidzi.

Teraz kwestia kreacji bohatera: zartujesz sobie ze mnie? W Gothicu dostajemy bohatera z okreslona twarza - co jest akurat przy wczuwaniu sie problemem najmniejszym. W ME mamy mozliwosc wyboru twarzy - no, ok - ale jak przed chwila pisalem akurat twarz postaci jest IMO najmniej wazna (wskazane tylko, zeby sie nie robilo graczowi niedobrze na sam jej widok). Opcje dialogowe - w obu grach sa niezmiernie ubogie. Prywatnie wole Gothica bo lepiej podchodzi mi charakter bohatera. Poza tym bohatera mozna kreowac na znacznie wiecej sposobow niz samymi owymi dialogami, a w ME interakcja ze swiatem jest praktycznie zerowa. Przeszlosc postaci - wybacz, ale Bezimienny bije tutaj Sheparda pod tym wzgledem calkowicie. W ME bohater mogl miec 9 roznych przeszlosci. W Gothicu przeszlosc bohatera jest nieznana, co znaczy tyle, ze kazdy gracz moze ja sobie kreowac tak jk chce. Malo tego - postac odgrywa tak jak chce takze poprzez np. dolaczanie do poszczegolnych obozow, ktore roznia sie swoimi filozofiami.

Zreszta dam taki jeden dosc ciekawy przyklad - gralem w gre, w ktorej glowna postac nie wypowiada ani jednego slowa - NPC odpowiadaja na pytania popychajac fabule do przodu, jednak wypowiedzi glownego bohater sie nie pojawiaja. Po poczatkowym zdziwieniu stwierdzilem, iz jest to bardzo fajny patent: kazdy gracz z osobna moze wykreowac charakter swojej postaci i podstawiac wymyslane przez siebie zdania wlasnie w owe puste miejsca.

Spluwa i zgrywanie twardziela niczym Rambo nie zawsze załatwią sprawę, czasem potrzebny jest gram sprytu i pozytywnego nastawienia.

alez oczywiscie, tylko ze pomiedzy dobrym nastawieniem, a spluwa jest jeszcze dosc sporo innych mozliwosci, a gra jakos tego nieuwzglednia. Zreszta samo dobre nastawienie tez nie zawsze jest wskazane i musi dzialac (wide quest z doktorem serduszko). Nawiasem mowiac zadania pokroju "zdradz swojego szefa, bo cie zabija" stawiaja tylko amatorzy - profesjonalisci korzytaja z opcji zdradz swojego szefa, albo zabije wszystkich twoich bliskich" - a i z tego tylko jezeli im sie spieszy, maja zly dzien i nie chce im sie byc kreatywnymi. Zreszta nawet jak sie jest tym typem bezmyslnego brutala, to formulowanie tego typu zadan "albo cie zabije" swiadczy o malym rozgarnieciu - znacznie wiecej swobody zostawia ultimatum zakonczone "albo bedziesz blagal bym cie zabil" (hmmm... w sumie to w ME2 robimy akcje z torturami).

Saren -> wybacz, ale jak widze owego Sarena podawanego jako przyklad niesamowitej glebi dialogow i mozliwosci gry, to mnie cos trafia. Powod jest bardzo prosty - wybiera sie podaj dwie kolorowe opcje z rzedu i to wystarcza by problem z owym panem rozwiazac. Jest to rozwiazanie tak prymitywne i zalosne, ze mnie wrecz zniesmacza (zwlaszcza biorac pod uwage idiotyczna motywacje tego pana, dla ktorej byl on "tym zlym). Dla porownania: w Arcanum by przekonac ostatniego bossa trzeba jezeli pamietam zdobyc o nim najpierw troche informacji (tak jak w pierwszym Falloucie), miec bodaj maksymalnie rozwiniete statystyki odpowiedzialne za rozmowy (inteligencja, charyzma, zdolnosc perswazji) i przeprowadzic dosc dluga rozmowe wybierajac odpowiednie argumenty. W Planescape: Torment jest troche prosciej: gdyz pokojowo konflikt z ostatnim bossem mozna przeprowadzic na bodaj 4 sposoby, a to ktory uda nam sie wprowadzic w zycie jest zalezne od tego jak wykreowalismy postac. Saren to po prostu zwyczajne popluczyny sa jesli chodzi o mozliwosc "pokojowego" rozwiazania konfliktu. Podobnie zreszta ma sie sprawa z Wrexem, ale o tym bedzie dalej.

No ale nie powtarzają tego samego

gdzie mam zgosic reklamacje? Bo posiadam najwyzej zabugowana wersje aplikacji zycie" - co i rusz natykam sie na ludzi walacych tekstami w stylu "Tusk to buc" czy "precz z kaczorami".

Skoro przechodnie w ME to manekiny to w Gothic mamy wojnę klonów bo wielokrotnie możemy spotkać bardzo podobnych NPC a przecież pod tym względem to gra lepsza od ME

wez sobie pod uwage taka jedna kwestie: rocznik wydania G1, G2, a rocznik wydania ME. Wyobraz sobie, ze w miedzyczasie mialo miejsce cos takiego jak postep technologiczny, opracowane pare fajnych technologii itp.

Zreszta z tego i poprzednich akapitow wynika, ze wolisz wlasnie by gry byly maksymalnie proste, casualowe i nic nie dalo sie w nich spaprac. Prosze bardzo, ale sa to dokladnie te cechy, ktorych ja sobie nie zycze w cRPG. co innego jesli chodzi o action/adventure.

Ekran ładowania długi nie jest, każda gra musi się wczytywać przy wkraczaniu na nowy teren to normalne.

ja tam rozumiem, e miedzy lokacjami sie pojawia, ale czemu pojawia sie tez gdy przejechac taksowka w obszar, ktory doskonale widze z miejsca w ktorym stoje?

Teraz lista glupot w ME, taka skrocona, bo nie chce mi sie dokladnie sprawdzac.

Rachni - decyzji o ocaleniu gatunku z niewiadomego powodu nie mozna powierzyc radzie.

Cytadela - glowna siedziba galaktycznego rzadu jest miejsce, w ktorym nikt poza zupelnie nieznana rasa, o ktorej celach nic nie wiadomo, nie ma dostepu do nawet tak podstawowych systemow jak podtrzymanie zycia. Rada dodatkowo zabronila owych keeperow badac.

Handlarz bronia na pokladzie wojskowego okretu - w kazdej normalnej armii tego goscia by z miejsca rozstrzelano, w przypadku wojny bez procesu. w ME przelozony owego pana kiwa ze zrozumieniem glowa. Handlarza moznaby dodac na cala mase lepszych sposobow.

Przemytnik proszacy Sheparda o pomoc w przestepstwie - przemytnik ow wie, ze Shepard moze mu bez problemu wpakowac kulke i nikt mu z tego powodu nie bedzie robil problemow. Jest takze badz co badz swego rodzaju strozem prawa.

Wrex - na Virmir niebieska opcja przekonywujaca Wrexa do nas, nie ma zadnego zwiazku z powodem, dla ktorego Wrex sie irytuje (w genialny sposob wysmiano to w Mock Effect). Wrex jest widac zbyt tepy by to zauwazyc.

Quarianie - przez 200 lat nie mogli znalezc odpowiedniej planety - ta glupota akurat zostala zalatana w drugiej czesci, wiec obowiazuje tylko w kontekscie pojedynczej czesci, a nie calej serii.

swego czasu bylem w stanie wyprodukowac liste tak z 3-4 razy dluzsza od reki, ale ostatni raz w ME gralem gdzies pol roku po jej premierze - wiec sporo rzeczy zapomnialem.

Cytadela -> no tak, sa zajeci praca. Np w ambasadach... a nie, przepraszam, w czesci dyplomatycznej jest tylko ambasada ludzi, laczona ambasada volusow i elcor, siedziba rady, handlarz tajnymi informacjami i agencja towarzyska. Moim zdaniem troche biednie, brakuje... bo ja wiem... wiekszej liczby ambasad na ten przyklad? Bo to troche smiesznie wyglada jak w dzielnicy dyplomatycznej trudno o owych dyplomatow.

Ja wolę gdy twórcy zabraniają mi strzelać do cywili w takich grach, dzięki temu nie muszę się martwić, że przy używaniu np. mocy nie zranię kogoś niewinnego.

taaa.... realistyczne to jak diabli gdy kula ognia (tudziez granat) rzucone w srodek tlumu rania tylko bad guys. Ja jednak wole gdy gra wymaga ode mnie troche wysilku, kombinowania i nie zaklada, ze jestem durniem. Idac tym tokiem rozumowania, to dojdziemy do gier przechodzacych sie samych (jak na razie granica sa gry wymagajace uzywania jednego przycisku). Juz w starszych grach irytowalo mnie ustawianie odpowiedzi w niezmiennej kolejnosci (dobra zawsze na pierwszym miejscu... jakby gracz myslec nie mogl).

Właśnie sobie przypominam te zaludnione miasta w Deus Ex Invisible War Parę ludków chodzących w te same strony i wyglądających podobnie, mało fajne.

po pierwsze: odmawiam zaakceptowania Invisible War jako spokrewnionego z Deus Ex.

po drugie: wez sobie pod uwage jedna rzecz - rozwoj techniczny jaki mial miejsce pomiedzy premierami obu gier.

po trzecie: Invisible War zostal wlasnie zjechany niesamowicie przez recenzentow za cos, co sie nazywa casualizacja - czyli wlasnie cos, co jest cecha rozpoznawcza ME.

i tak na koniec jeszcze odnosnie Gothic 2 - tam co prawda czystek nie robillem, ale biorac pod uwage, iz poradniki maksowania postaci wskazuja, ze warto paladynow wyrznac przed zakonczeniem gry, to wniosek nasuwa sie jeden - niesmiertelni nie sa. No chyba, ze uwazasz, ze roznica kilkudziesieciu poziomow miedzy npc, a graczem jest niesprawiedliwa i jest glupim cheatem. Mi cos takiego pasuje i sie podoba (w przeciwienstwie do level scallingu przeciwnikow spotykanego chocby w ME, chociaz tam to jeszcze ma on troche sensu ze wzgledu na konstrukcje fabuly).

Opinii o Morrowindzie nie bede komentowal. Z opinia o Gothicu 3 w sumie sie zgadzam.

Edytowano przez Maverick undead
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marze o grze, w ktorej dostajac analogicznego questa moglbym kogos osaczac, a potem dialogami naklonic by popelnil samobojstwo.

wolę zarżnąć ofiarę z zimną krwią

A potem się ludzie dziwią, jakie to stereotypy o graczach chodzą.

W sumie ten glupi trend na niesmiertelnych NPC zapoczatkowal dopiero Neverwinter Nights 1

Nieśmiertelni NPC byli już w DE, np. Paul Denton czy ten tam Alex od komputerów. Zastrzelenia chuderlawego informatyka nie porównałbym do zabicia daedry zardzewiałym sztyletem.

Ale na moje to powinien go wtedy zgnieść ;D jak robaczka..

A cóż on Ci takiego zrobił? Masz mu za złe, że do Ciebie zarywał w ME1 czy jak? :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie kazdy "dobry" wybor sprowadza sie do rzeczy typu rezygnacja z nagrody, badz bycia uprzejmym (czesto nieadekwatnie do sytuacji). To jest przedszkolne pojmowanie dobra. Ogolnie obecnie wlanie obserwuje sie trend do ograniczania wyborow jesli chodzi o charakter postaci wlasnie do (praworzadnego) dobrego, neutralnego (wzglednie komika) badz (chaotycznego) zlego. Troche to moim zdaniem dziwne biorac pod uwage, ze obecny w starszych grach bazujacych na DnD system 9-charakterowy tez byl znacznie niewystarczajacy.

Nie rozumiem w ogóle ludzi, którzy postrzegają Sheparda w kategoriach "dobry/zły". Przecież Shepard zawsze jest "dobry". Ryzykując życie, stając przeciwko ustalonym zasadom i chmarom przeciwników ratuje galaktykę. Różnica polega na metodach zmierzania do celu - Renegat wyznaję zasadę "cel uświęca środki", Idealista stara się zawsze rozwiązać sytuację tak, by wilk był syty i owca cała.

Nie rozumiem również ludzi, którzy grają w gry BioWare i stale wybierają jedną opcję*. To chyba pozostałość ze starych czasów, kiedy rozumowało się w RPGach na zasadzie "jaka opcja dialogowa pasowałaby do obranego archetypu" a nie "zgodnie z jakim archetypem moja postać się powinna zachować". Osobiście choć grałem generalnie idealistą, to np.

pozwoliłem Garrusowi zastrzelić Sidonisa, czy oddałem bazę Collectorów Cerberusowi

. Przecież system dialogowy jest po to, żeby z niego korzystać i dostosowywać się do sytuacji. Jak ktoś bezmyślnie klika górę czy dół pierścienia dialogowego to... po co mu w ogóle interaktywne dialogi? Równie dobrze mógłby być wybór archetypu na początku gry i potem cut-scenki.

To, że używanie różnych opcji dialogowych jest istotne najdobitniej pokazał Dragon Age II. Również miał pierścień dialogowy, zamiast "neutralnego" był tam "ironiczny" i takim właśnie generalnie grałem - ale kurde jak NPCowi umarł ktoś bliski to nie będę na ten temat dowcipkował, a jak spotykam zdrajcę, który zostawił mnie na śmierć, to na niego ryknę z wściekłością.

*co za tym idzie - nie rozumiem i uważam za trefny mechanizm z ME propagujący trzymanie się jednej ścieżki. Dragon Age jest pod tym względem dużo lepszy, bo system influence propaguje używanie różnych opcji.

Brakuje tutaj postaci z szarej strefy (jak chociazby Garrus z ME2, ktory walczy z przestepcami samemu korzystajac z nie do konca legalnych metod), a obecny w grze liniowy system charakteru sie zwyczajnie nie sprawdza przy probie grania postacia niejednoznaczna.

Już bez przesady, wypełnić licznik idealisty i przekonać Sarena/rozwiązać kłótnie na statku (chyba najbardziej wymagające elementy pod tym względem) można bez problemu czasami zachowując się jak renegat. Choć zgadzam się, że system perswazji w ME to nonsens i relikt poprzedniej epoki.

A jak powinna wyglądać perswazja w grach RPG pokazał Deus Ex Human Revolution. Bo o ile w starych RPG podawane przykłady skomplikowanej perswazji to jeden-na-rozgrywkę (góra dwa), o tyle w DXHR mamy każdą kluczową rozmowę powiązaną z analizowaniem dokumentacji, dobieraniem argumentów i wielopoziomowym perswadowaniem racji (a jaka to zabawa, jak nie mamy social enhancera... tylko wtedy przekonać kogoś to ciężka sprawa).

Cytadela - glowna siedziba galaktycznego rzadu jest miejsce, w ktorym nikt poza zupelnie nieznana rasa, o ktorej celach nic nie wiadomo, nie ma dostepu do nawet tak podstawowych systemow jak podtrzymanie zycia. Rada dodatkowo zabronila owych keeperow badac.

Hmm, może dlatego, że cała galaktyczna cywilizacja opiera się o przekaźniki masy, a Cytadela jest centralnym?

I nie, nie mogliby sobie zbudować nic podobnego. Cywilizacje Rady nie są w stanie dorównać technologii Żniwiarzy. Korzystają z niej, bo to w potężny sposób poszerza możliwości eksploracji Galaktyki. Czy to dobra, czy zła decyzja, pewnie można by dyskutować, ale jest jak najbardziej zrozumiała.

EDIT: A tak w ogóle to przeszedłem wszystkie DLC, takie małe podsumowanko:

Kasumi - 8/10 (sama misja na 7/10, zacna ale krótka, ale punkt za fantastyczną postać)

Overlord - 8/10 (rozbudowany, niezwiązany z głównym wątkiem, ciekawy, grywalny)

Lair of the Shadow Broker - 9+/10 (co tu gadać - klasa. fantastyczny art-design, świeże pomysły, najdłuższy, najbardziej rozbudowany)

Arrival - 5/10 (niespecjalnie wciągający, czasami na siłę przedłużany)

Ogółem zacne, szkoda że ich nie wydali w pudełku jako expansion packa - więcej osób by się skusiło, materiału jest tak w sam raz, a naprawdę warto zagrać.

Edytowano przez Fristron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, widzę, że większość postów jest tak długa i wyczerpująco napisana, jak dialogi w dowolnej części serii :tongue: Ja się właśnie przymierzam do ukończenia pierwszej części, a potem czeka mnie jeszcze lepsza (mam nadzieję) "dwójka". Wiem, że została chyba nieco uproszczona względem poprzedniczki, ale grałem w demko i mi się spodobało :wink:

Jeszcze takie pytanko - czy stracę wiele, jeśli nie zrobię importu postaci z "jedynki" do "dwójki"? Nie to, że nie mam możliwości wykonania tej czynności, ale chyba mi się nie chce, choćby ze względu na to, że nie wczuwam się aż tak w fabułę. Po prostu chcę przejść także Mass Effecta 2... Co sądzicie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Romans jest domyślny. Jeśli Shepard jest mężczyzną to ma romans z Ashley, jeśli kobietą to z Kaidanem.

Chyba raczej nie zawsze. Nie importując postaci i gdy przechodziłam misję

na Horyzoncie, Kaidan i moja bohaterka tylko podali sobie dłoń.

A z rozmowy nie wynikało żeby coś ich łączyło.

Edytowano przez Agatix001
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamięta ktoś ten kawał o wodorze który stracił swój elektron z pierwszej części ME z rozmowy naukowców na planecie na której jest Matka Benezja? Mógłby ktoś go tutaj wrzucić?

Mówi jeden atom wodoru do drugiego:

-Wiesz, zgubiłem swój elektron.

A drugi na to:

-Naprawdę? Jesteś do tego bardzo pozytywnie nastawiony!

(Nie jest to dokładny cytat, ale się starałem, a sens oddany. Swoją drogą, lubię takie smaczki w grach, fajnie dodają klimatu)

@Fristron - Ja grałem Renegatem, ale tego Quarianina na Pochodzie wolności oddałem Tali, a Batarianom w misji z asystentem Mordina pozwoliłem odejść. Bo po prostu jakoś... nie mogłem inaczej.

Ale pomyślałem ostatnio, że niedzielniakizacja jest dla RPG strasznie krzywdząca. Nie chodzi tylko o poziom trudności, co do tego nie mam nic naprzeciwko. Mam raczej na myśli pozbawienie gry jakichkolwiek znaczących decyzji. W jedynce

Ktoś z drużyny musiał zginąć, do wyboru, Kaidan, lub Ashley, nie ma opcji, by uratować obu. (Choć ja bym wolał raczej obu zostawić, ale nieważne). W dwójce Nawet w czasie konfliktów Między Mirandą i Jack, oraz między Tali i Legionem możemy poprzeć jedną ze stron, ale obowiązkowo jest też szansa na rozwiązanie pokojowe. Czy ktokolwiek, mając możliwość użycia perswazji, poparł jedną ze stron?? Moim zdaniem w tych konfliktach powinien być wybór - jeden, albo drugi. Bez kompromisów. Doprowadziłoby to do tego, że co najmniej 2 osoby z drużyny by umarły... i dobrze! Dodałoby to grze odrobiny dramatyzmu, z którego dwójka została kompletnie odarta. (Kurde, naprawdę nie wiem, kogo wybrałbym w konflikcie Tali/Legion.) Swoją drogą, czy tylko ja zauważyłem, że powód konfliktu Jack/Miranda jest idiotyczny jak mało co?? "A bo ona nie chce przyznać, że mam rację, a przecież mam, Cerberus jest zły, a ona się z tym nie zgadza, więc ma wpiernicz. Że co, że przyszłam do jej gabinetu tylko po to, żeby jej nawciskać i zmusić do przyznania mi racji?? No tak, a bo co??"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napewno będziesz miał mniej kredytów. I renegata lub prawości( zależnie kim grasz). Napewno nie spotkasz na swojej drodze niektórych postaci, jeśli nie zaimportujesz. No i wiadomo, romans. Tego też wtedy nie będzie.

Zaraz, zaraz, bo nie wiem czy dobrze zrozumiałem :tongue:

Kredytów będę miał mniej, jeśli nie zaimportuję postaci? Jeśli tego nie zrobię, to również będę od zera zaczynał nabijanie "punktów" po stronie renegata lub człowieka prawości? A jeśli chodzi o romans, to jaki jest pod tym względem sens importowania postaci, jeśli w drugiej części nie chcę się zalecać do Ashley, tylko do Mirandy :biggrin: Prosiłbym o jaśniejsze wyjaśnienie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grając bez importu postaci z ME1 (lub bez skorzystania z Genesis) w dwójce zaczynamy z mniejszą bazą surowców (import daje zwłaszcza dużo piezo - tyle, że nie trzeba skanować planet w jego poszukiwaniu), kredytów i bez pewnych unikalnych dialogów. Posiłkowanie się sejwami z jedynki daje też szansę osiągnięcia 30 poziomu za pierwszym podejściem do gry w ME2 (jest chyba bonus 25% więcej doświadczenia), ale to raczej info tylko dla zainteresowanych aczikami. Tyle wiem, reszta bonusów najwidoczniej jest nieistotna

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Import postaci z jedynki miałem, ale piezo (pierwiastek zero) i tak mi brakowało, a do 30 poziomu nie doszedłem (Na samym końcu gry, tuż przed walką z ostatnim bossem wskoczył mi 29), ale to prawdopodobnie dlatego, ze jedynkę przeszedłem tylko raz => miałem tylko 50 poziom.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, że mam naturę zbieracza ( :tongue: ) i przepuszczałam skanowanie mało której planecie, nigdy nie brakowało mi surowców, obojętnie czy miałam premię na początku, czy też nie. Ale mam do Was pewne pytanie, które na wszelki wypadek zaspojluję.

Chodzi mi o jedną, dodatkową broń, którą możemy wybrać sobie na statku zbieraczy. Przeszłam już grę postacią importowaną z jedynki i czy gdybym teraz przeszłą ją tą samą postacią jeszcze raz, to czy broń znaleziona na statku zbieraczy byłaby potężniejsza, czy taka sama? Obiło mi się o uszy, że przy drugim przejściu broń tam wybrana jest silniejsza niż za pierwszym razem.

Swoją drogą, czy tylko ja zauważyłem, że powód konfliktu Jack/Miranda jest idiotyczny jak mało co??

Oczywiście, że jest. Obie najchętniej wykopałabym za śluzę. :trollface:

A tak na poważnie, to z tymi elementami dramatyzmu i podejmowaniem naprawdę znaczących decyzji typu życie a śmierć, to lepiej by nie przesadzano. ME osiąga dramatyzm w inny, bardziej subtelniejszy sposób i to mi się właśnie podoba.

A misja lojalnościowa Samary lub Tali? Czy tutaj nie podejmowano równie ważnych decyzji, jak ta na Virmirze? A decyzje podczas finału gry, gdy jeśli nie zdecydujesz się na ochronę ocalonej załogi Normandii, giną wszyscy?

Tak jak zwykle jestem przeciwna każualizacji i innym formom upraszczania gier, tak akurat ME2 wyszła ona na dobre, choć może BioWare mogłoby się pokusić o pozostawienie większej liczby umiejętności. Dwójka zapadła mi w pamięć o wiele bardziej niż jedynka, pod każdym niemal względem, z fabułą na czele.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Broń po kolejnym wyborze będzie taka sama. Przechodziłem grę dwukrotnie żołnierzem wybierając tą samą broń i nie zauważyłem żadnych różnic. Możliwe też że po prostu ciężko mi wyczuć po ilu strzałach padają przeciwnicy, ale wątpię abym się mylił.

Ciekawi mnie nieustannie jaką role odegra w ME3 Illusive man, czy będzie on naszym wrogiem czy też raczej ofiarą czegoś co

skłoniło całego cerberusa do gonienia za Shepardem. I jaką role odegra w tym baza zbieraczy

Edytowano przez Abyss
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi o jedną, dodatkową broń, którą możemy wybrać sobie na statku zbieraczy. Przeszłam już grę postacią importowaną z jedynki i czy gdybym teraz przeszłą ją tą samą postacią jeszcze raz, to czy broń znaleziona na statku zbieraczy byłaby potężniejsza, czy taka sama? Obiło mi się o uszy, że przy drugim przejściu broń tam wybrana jest silniejsza niż za pierwszym razem.

Jeśli masz na myśli podczas gameplay+, to nie. Dodatkowej broni wtedy po prostu nie będzie.

Tak jak zwykle jestem przeciwna każualizacji i innym formom upraszczania gier, tak akurat ME2 wyszła ona na dobre, choć może BioWare mogłoby się pokusić o pozostawienie większej liczby umiejętności. Dwójka zapadła mi w pamięć o wiele bardziej niż jedynka, pod każdym niemal względem, z fabułą na czele.

Dla mnie z dwójki zrobili głupawą gierkę dla Amerykańców z przerostem ego. Taki Hollywoodzki film akcji. Można raz zagrać, i wtedy robi wrażenie. Ale za drugim razem już to efekciarstwo działa na nerwy, zresztą na dobrą sprawę nie ma po co drugi raz prechodzić, bo gra jest liniowa jak drut.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...