Skocz do zawartości

Mass Effect (seria)


RoZy

Polecane posty

Od pewnego czasu obserwuję Waszą dyskusję i widzę tutaj wyraźny podział na dwie grupy. Pierwsza to "Bioware mnie skrzywdziło bo ME2 nie jest taki jak ME1" i "Mimo mocnej zmiany ME2 jest równie niezłe co pierwowzór". Dla mnie sprawa jest prosta, obydwa tytuły są genialne mimo iż jest tak wiele rzeczy którymi się różnią. Widzę wiele plusów i minusów, wiem co chciałbym zobaczyć a za co bym podziękował jeśli chodzi o ME3, teraz postaram się podzielić z Wami moimi "przemyśleniami".

Po pierwsze jest dużo ludzi którzy wręcz nienawidzili Mako za to że eksploracja planet w nim była nudna i ciężka ze względu na jego dziwne sterowanie. Sam wielokrotnie kląłem gdy nagle na prostej drodze, choć zdarzało się to rzadko, Mako skręcał nagle w stronę rzeki pełnej lawy, i tylko szybka reakcja i "skok" ratowały przed końcem. Jednak nadal miło wspominam niektóre bajeczne lokacje, takie jak Noveria, Illos czy też głównie pewna planeta z dwoma gwiazdami, dużą czerwoną i mniejszą niebieską. Tego się nie zapomina, dlatego Mako powinien zostać dopracowany i wrócić w kolejnej odsłonie ME.

W pierwszej części bardzo męczyło mnie to, że ilość misji była stawiana ponad jakość, dlatego nigdy nie wykonałem większości z nich, męczyło również to że lokacje, takie jak bunkry były kropka w kropkę identyczne, dużo bardziej podobały mi się mapki z ME2, pomimo tego że można było je odwiedzić maksymalnie raz.

Dalej ograniczenie rozwoju postaci w części drugiej było dla mnie dziwne, chociaż w jedynce denerwowało to że jest tyle możliwości, a nigdy nie rozwijałem Elektroniki czy Hakowania, bo uznawałem je za niepotrzebne, ale dawało to poczucie że mam duży wybór. Gdyby w ME2 po każdym rozwinięciu umiejętności dałoby się wybrać "stronę" w którą rozwijamy, byłoby dużo ciekawsze, niż tylko po włożeniu czterech punktów.

Duży minus za dodanie amunicji, choć nigdy mi jej nie brakowało, powodowało to że czasem trzeba było latać po lokacjach i jej szukać. Często się też martwiłem czy użyć broni A czy B, bo może będzie mi potem potrzebna.

Brak ulepszania pancerzy, broni, akcesoriów czy wybierania typu amunicji to już duży minus, do dziś czuję że zostało mi odebrane coś, czym uwielbiałem się wcześniej bawić i Bioware powinno przemyśleć, czy nie przywrócić tego w ME3, choć wtedy zrobiłby się straszny "growy przekładaniec".

Szukanie minerałów za pomocą skanera uznaję za świetną zabawę i odskocznię od całego tego strzelania, w ME1 nudne były eksploracje map żeby być może coś znaleźć.

Normandia. Większość uważa że pierwsza miała klasę. Dla mnie była ciemna, ponura, nawet muzyka była lekko przerażająca co sprawiało że jak najszybciej chciałem zejść z jej pokładu. Przestronniejsza i jaśniejsza SR2 bardziej przypadła mi do gustu, a rozmowa z każdym kogo spotkam nie przeszkadzała mi, nawet czułem się lepiej jak mogłem się zapoznać z każdym członkiem załogi.

Myślę że to wszystko co udało mi się wyłapać, jeśli wkradły się jakieś błędy ortograficzne, czy co gorsza logiczne, to przepraszam, ale wypuszczam tego posta dość późną porą.

Potem pewnie zostanę przez Was wciągnięty w wir tej szaleńczej dyskusji, jestem tego pewien.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie sprawa jest prosta, obydwa tytuły są genialne mimo iż jest tak wiele rzeczy którymi się różnią.

Zupełnie się nie zgadzam z twierdzeniem, że obie części Mass Effecta bardzo się różnią. Dwójka pociągnęła trochę dalej filozofię upraszczania elementów RPG, która była bardzo obecna już w jedynce (wielu z miejsca odmówiło serii miana RPG). Naprawiono ten okrutny babol z kserowanymi misjami pobocznymi. I tyle z poważnych zmian. Cała reszta to totalne pierdoły, podnoszone po to, by stwarzać pozory wielkich zmian i uzasadniać niechęć do jednej części przy pełnej gloryfikacji drugiej. ME2 to typowy przedstawiciel sequeli robionych jako "more, bigger, better" - nie wnosi szczególnie dużo do gameplayu, daje po prostu znacznie więcej tego samego. Coś w stylu Fallout 2 a Fallout czy Baldur's Gate II a Baldur's Gate. I, na krótką metę, taka taktyka jest bardzo dobra, bo skończywszy dobrą rzecz mamy ochotę po prostu na więcej tego samego. Po trzech-czterech grach seria musi już jakoś wyewoluować, bo jak nie, to graczom się przejada (patrz - Tomb Raider czy Prince of Persia, któremu powrót do starej konwencji w The Forgotten Sands wyszedł bokiem).

Dalej ograniczenie rozwoju postaci w części drugiej było dla mnie dziwne, chociaż w jedynce denerwowało to że jest tyle możliwości, a nigdy nie rozwijałem Elektroniki czy Hakowania, bo uznawałem je za niepotrzebne, ale dawało to poczucie że mam duży wybór.

???

One question: grałeś w jakieś RPG poza Mass Effectami? Bo tak się składa, że porównując do jakiegokolwiek "pełnokrwistego" RPG wychodzi na jaw oczywista prawda, że rozwój postaci w ME1 był żaden i dawał minimalne możliwości customizacji Sheparda. ME2 po prostu przestało się z tym kryć, pozostawiając jedyne naprawdę mające w ME1 w rozwoju postaci jakiekolwiek znaczenie elementy - rozwój skilli.

Brak ulepszania pancerzy, broni, akcesoriów czy wybierania typu amunicji to już duży minus, do dziś czuję że zostało mi odebrane coś, czym uwielbiałem się wcześniej bawić i Bioware powinno przemyśleć, czy nie przywrócić tego w ME3, choć wtedy zrobiłby się straszny "growy przekładaniec".

Mi osobiście ani trochę to nie przeszkadzało, chociaż w sumie nie miałbym również nic przeciwko powrotowi tego rozwiązania. Zastanawiam się tylko, czy nie zaburzałoby ono immersji - w żadnej grze nie zatonąłem dotychczas tak bardzo jak w Mass Effect 2. Nie wzięło się to znikąd, niewykluczone, że nieodrywanie się od akcji na rzecz sztucznie rozdmuchanych (bo dających niewielkie możliwości) ekwipunków/rozwojów postaci/innych wynalazków miało w tym spory udział.

IMO oba rozwiązania są dobre. Z całego tego ulepszania najważniejsze i najciekawsze były typy amunicji skuteczne zależnie od przeciwników, a te pozostały jako skille. Ulepszenia broni, parametrów i do tego statku możemy sobie kupić i opracować, tylko jest to inaczej podane.

Jeśli idzie o wprowadzenie amunicji, to w graniu mi nie przeszkadzała, było jej od groma i jeszcze trochę. Jednak po dłuższym namyśle też uznaję to za lekki krok w tył - BioWare pozbawiło Mass Effecta dość charakterystycznego i oryginalnego elementu z przegrzewaniem się broni, w sumie nie wiadomo po co.

Myślę że to wszystko co udało mi się wyłapać, jeśli wkradły się jakieś błędy ortograficzne, czy co gorsza logiczne, to przepraszam, ale wypuszczam tego posta dość późną porą.

Potem pewnie zostanę przez Was wciągnięty w wir tej szaleńczej dyskusji, jestem tego pewien.

Nie widzę żadnych ortów ani błędów logicznych. Co więcej, dodam, że jest to pierwszy post od dłuższego czasu, w którym argumentacja, również w kwestii elementów, które wg Ciebie były w ME2 krokiem w tył jest spójna i logiczna. Nie ze wszystkim się tam zgadzam, ale widzę w tym sens. ;)

Edytowano przez Fristron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fristron-Czyżbyś całą noc czaił się na forum i tylko czekał na posty do skomentowania? :laugh:

Skoro kolega Rainrir napisał swoje przemyślenia i nadzieje odnośnie kolejnej odsłony Mass Effect, to ja także to zrobię. Możliwe, że ludzie z Bioware czytają to forum i zwracają uwagę na nasze opinie...

Na początek parę słów o Mako i misjach pobocznych. Taki pojazd to fajna sprawa. Eksploracja nieznanych światów była naprawdę fajna(szczególnie podobał mi się Edolus. Mogłem się wpatrywać w ten deszcz meteorów bez końca.) Zbieranie minerałów, szukanie anomalii, walka z miażdżypaszczą dawały niemałą frajdę. Jednak po kilku misjach pobocznych okazuje się, że różnorodność nie jest atutem ME. Wszystkie bazy wyglądały identycznie. Badanie powierzchni planety stało się nudne i monotonne. "Ląduj, znajdź bazę, rozwal wszystko co się rusza, wracaj na Normandy" Nawet nieco kulawe sterowanie owego pojazdu nie przeszkadzało mi tak jak same misje. Gdy przeczytałem zapowiedź ME2 w Cd-Action miałem wielką nadzieję, że jakość misji pobocznych będzie większa, a eksploracja planet będzie dużo lepsza. Ale cóż zrobić? Pojazd pojawił się tylko w kiepskim DLC, a planety mimo, że różnorodne niezbyt mnie urzekły. Nie sądzę by w ME3 to się zmieniło. Wycieczka po przepięknej planecie podczas inwazji Żniwiarzy? Nie wydaje mi się.

Główny wątek-Raczej wiadomo o co chodzi. Tych "najgłówniejszych misji" było raptem sześć. Lwią część gry zajmowało tworzenie drużyny. Niektóre z tych misji były fajne, ale odciągały od głównego wątku. I jeszcze jedno ale: Skoro misja Sheparda w dwójce miała być samobójcza, chociaż walczyliśmy tylko ze sługusami prawdziwego Wielkiego Zła, to jak niebezpieczna będzie musiała być główna misja w "trójce"?

Ekwipunek i ulepszenia-Tutaj panowie z Bioware naprawdę spaprali. Przebieranie w najróżniejszych pancerzach jest esencją każdego "erpega"(wiem, że to nie jest RPG czystej krwi, ale jednak RPG) I te ulepszenia... To był genialny wynalazek. Amunicja zapalająca, kriogeniczna, radioaktywna, wolframowa, chemiczna, przeciwpancerna itd. itd. Komu to przeszkadzało? A teraz mamy tylko pomarańczowy panel i możemy zmienić najwyżej kolor pancerza i "jakieśtam naramienniki, czy inne rękawice" Modlę się, by to wszystko powróciło w "trójce"

Lokacje-No wiem. Mamy Illium, Tuchankę i Omegę. Ale chciałbym by w Mass Effect 3 były obszerne lokacje, prawdziwe metropolie gdzie byłoby dużo do roboty. Cytadela, centrum galaktycznej polityki ma dwa pietra okręgów i ludzką ambasadę. Co to ma być? Już Omega lepiej wygląda.

Dobra, ponarzekałem. Mimo to uważam Mass Effect 2 za świetną grę, przy której spędziłem(i najprawdopodobniej jeszcze spędzę) dużo czasu. Panowie z Bioware pokazali na co ich stać, choć wydaje mi się, że stać ich na jeszcze więcej.

Sorry za błędy jeśli jakieś wystąpiły.

Edytowano przez Meeki633
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zupełnie się nie zgadzam z twierdzeniem, że obie części Mass Effecta bardzo się różnią. Dwójka pociągnęła trochę dalej filozofię upraszczania elementów RPG, która była bardzo obecna już w jedynce (wielu z miejsca odmówiło serii miana RPG). Naprawiono ten okrutny babol z kserowanymi misjami pobocznymi. I tyle z poważnych zmian. Cała reszta to totalne pierdoły, podnoszone po to, by stwarzać pozory wielkich zmian i uzasadniać niechęć do jednej części przy pełnej gloryfikacji drugiej. ME2 to typowy przedstawiciel sequeli robionych jako "more, bigger, better" - nie wnosi szczególnie dużo do gameplayu, daje po prostu znacznie więcej tego samego. Coś w stylu Fallout 2 a Fallout czy Baldur's Gate II a Baldur's Gate. I, na krótką metę, taka taktyka jest bardzo dobra, bo skończywszy dobrą rzecz mamy ochotę po prostu na więcej tego samego. Po trzech-czterech grach seria musi już jakoś wyewoluować, bo jak nie, to graczom się przejada (patrz - Tomb Raider czy Prince of Persia, któremu powrót do starej konwencji w The Forgotten Sands wyszedł bokiem).

Ja wcale nie mówię "nie" ewolucji i całkowicie popieram tą idee, ale jestem przeciw rewolucji jaka zaszła w części drugiej. Chyba zgodzisz się ze mną, że nawet te "pierdoły", jeśli je wszystkie zebrać w jedno miejsce to duża zmana względem poprzedniczki. I nie jestem fanbojem części pierwszej, a całej sagi, gdyby była możliwość poprawy grafiki w części pierwszej na taką jaka jest w następnej, mógłbym grać na przemian w nieskończoność ;).

One question: grałeś w jakieś RPG poza Mass Effectami? Bo tak się składa, że porównując do jakiegokolwiek "pełnokrwistego" RPG wychodzi na jaw oczywista prawda, że rozwój postaci w ME1 był żaden i dawał minimalne możliwości customizacji Sheparda. ME2 po prostu przestało się z tym kryć, pozostawiając jedyne naprawdę mające w ME1 w rozwoju postaci jakiekolwiek znaczenie elementy - rozwój skilli.

One answer: Grałem w wiele takich tytułów i wiem że ME nie zasługuje na pełne miano RPG'a, pomimo że rozwój postaci jest tu ograniczony. Chodziło mi o to że w ME1 było tego trochę więcej no i było też to wrażenie wizualne, panel rozwoju był optycznie większy ze względu na wciskanie po jednym punkcie doświadczenia, w sequelu mamy tylko cztery poziomy rozwoju każdej umiejętności, co powoduje mały niedosyt. Ale to są moje odczucia, dla kogoś innego moje zdanie to kłamstwo i herezja czy coś w ten deseń.

Mi osobiście ani trochę to nie przeszkadzało, chociaż w sumie nie miałbym również nic przeciwko powrotowi tego rozwiązania. Zastanawiam się tylko, czy nie zaburzałoby ono immersji - w żadnej grze nie zatonąłem dotychczas tak bardzo jak w Mass Effect 2. Nie wzięło się to znikąd, niewykluczone, że nieodrywanie się od akcji na rzecz sztucznie rozdmuchanych (bo dających niewielkie możliwości) ekwipunków/rozwojów postaci/innych wynalazków miało w tym spory udział.

IMO oba rozwiązania są dobre. Z całego tego ulepszania najważniejsze i najciekawsze były typy amunicji skuteczne zależnie od przeciwników, a te pozostały jako skille. Ulepszenia broni, parametrów i do tego statku możemy sobie kupić i opracować, tylko jest to inaczej podane.

Co racja to racja, dobieranie ekwipunku było w części pierwszej było bardzo czasochłonnym zajęciem, ale jak pisałem wcześniej, w ME2 lekką odskocznią od ciągłej akcji ( bo trzeba było trochę ochłonąć ) było skanowanie planet. W ME1 taka wg mnie była rola różnorodnego ekwipunku. Gdyby połączyć ten system z dobieraniem efektów wizulanych z ME2, byłbym szczęśliwy jak uzależnione od cukru dziecko w Halloween.

Jeśli idzie o wprowadzenie amunicji, to w graniu mi nie przeszkadzała, było jej od groma i jeszcze trochę. Jednak po dłuższym namyśle też uznaję to za lekki krok w tył - BioWare pozbawiło Mass Effecta dość charakterystycznego i oryginalnego elementu z przegrzewaniem się broni, w sumie nie wiadomo po co.

Jak wcześniej wspominałem, mi praktycznie nigdy nie brakowało amunicji ( czy raczej chłodziwa ) do broni, zdarzało się to przy każdej większej bitwie, ale braki szybko uzupełniały się po kilku rundkach wokół pobojowiska. No i zawsze było: "Czy amunicja do tej broni będzie mi potem potrzebna? Być może muszę oszczędzać?" Taki mały dodatek taktyczny, a tyle zamieszania.

Nie widzę żadnych ortów ani błędów logicznych. Co więcej, dodam, że jest to pierwszy post od dłuższego czasu, w którym argumentacja, również w kwestii elementów, które wg Ciebie były w ME2 krokiem w tył jest spójna i logiczna. Nie ze wszystkim się tam zgadzam, ale widzę w tym sens. ;)

Cieszę się że to Ty skomentowałeś moje przemyślenia i to w sposób pokojowy. Martwiłem się że zostanę zjechany za to że stoję każdą nogą na innym terenie, jeśli Wiecie co mam na myśli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do ekwipunku w ME 1 i ME 2, to moim zdaniem okrojenie tego było dobrym pomysłem.

W ME 1, jak pamiętam to tylko na początku się tym przejmowałem, a potem zdobyłem broń i pancerz widma to już straciło na znaczeniu. Denerwował mnie za to fakt, że po każdej walce miałem pełno złomu, który mi tylko zapychał ekwipunek.

W ME 2 trzeba dobierać broń lepszą na bariery, a inną na pancerze. W ME 1 trzeba było wybrać broń o najwyższych statach.

Jednakże moim zdaniem tych rodzajów broni w ME2 powinno być trochę więcej, bo w ten sposób, aby mieć większy wybór trzeba kupować broń w DLC.

Edytowano przez scorpix
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast jeszcze po

porwaniu załogi

nie trzeba od razu tam lecieć, żeby ocalić wszystkich. Możesz wykonać dwie misje (jako misja liczy się chyba każde lądowanie na dowolnej planecie), polecieć przez Omega - 4 i jeszcze nikogo nie zamienią w czerwoną papkę.

Ja poleciałem chyba po jednej misji i nie dam głowy, czy kogoś nie zamienili. Jak wszedłem do pomieszczenia to była scenka, jak Shepard widzi pojemnik i jakaś Lilith zaczyna być przemieniana. Chociaż może to jest zawsze. Pani doktor nic mi w każdym razie nie mówiła o stratach itp.

UP: jeśli w ME 2 gra się Infiltratorem to w pewnym momencie zdobywa się snajperkę, która jest dobra na wszystko.

Edytowano przez Demilisz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co pamiętam, na ostatnią misję poleciałem po odwiedzeniu 2 planet ( kupiłem kilka planów na Illium i Omedze 4 ) i jeszcze po przekopaniu kilku galaktyk w poszukiwaniu surowców.

Zmielona została w ten sposób połowa załogi, dlatego następnym razem przed przejęciem tego systemu naprowadzania na bazę Zbieraczy chcę zrobić wszystko co się da i polecieć tam z marszu. Albo lotu

:D . Być może wtedy nawet Kelly przeżyje, nie wiem.

Edytowano przez Rainrir
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fristron-Czyżbyś całą noc czaił się na forum i tylko czekał na posty do skomentowania? :laugh:

Zawsze na posterunku. ;P

Na FA zajrzałem w ramach krótkiej przerwy od Fallouta 2, dla którego zarwałem (kolejną już...) nockę. ;)

Ja wcale nie mówię "nie" ewolucji i całkowicie popieram tą idee, ale jestem przeciw rewolucji jaka zaszła w części drugiej. Chyba zgodzisz się ze mną, że nawet te "pierdoły", jeśli je wszystkie zebrać w jedno miejsce to duża zmana względem poprzedniczki.

Chyba się kiepsko wczytałeś, bo właśnie podkreśliłem, że się z tym NIE zgadzam.

Duże zmiany IMO wprowadzał np. Prince of Persia: Warrior Within względem Sands of Time Deus Ex: Invisible War względem pierwszego Deus Eksa, Dreamfall: The Longest Journey względem oryginalnego TLJ czy Fallout 3 w porównaniu do klasycznych Falloutów (w ostatnim wypadku rewolucja oczywista, bo kolejne części dzieli od siebie dekada). ME2 odbieram jako więcej tego samego po lekkich poprawkach - tak jak kolejne części GTA, Simsów, Heroesów czy King's Bounty.

One answer: Grałem w wiele takich tytułów i wiem że ME nie zasługuje na pełne miano RPG'a, pomimo że rozwój postaci jest tu ograniczony. Chodziło mi o to że w ME1 było tego trochę więcej no i było też to wrażenie wizualne, panel rozwoju był optycznie większy ze względu na wciskanie po jednym punkcie doświadczenia, w sequelu mamy tylko cztery poziomy rozwoju każdej umiejętności, co powoduje mały niedosyt. Ale to są moje odczucia, dla kogoś innego moje zdanie to kłamstwo i herezja czy coś w ten deseń.

Spokojnie - ja się zjadliwy robię tylko, jak ktoś mnie prowokuje i próbuje zakrzyczeć. :P

OK, to Twoje wrażenia. Od technicznej strony, są to głównie wrażenia optyczne.

Co racja to racja, dobieranie ekwipunku było w części pierwszej było bardzo czasochłonnym zajęciem, ale jak pisałem wcześniej, w ME2 lekką odskocznią od ciągłej akcji ( bo trzeba było trochę ochłonąć ) było skanowanie planet. W ME1 taka wg mnie była rola różnorodnego ekwipunku.

Wiesz, podstawowa różnica jest taka, że planety się skanuje wyłącznie między misjami, ekwipunek, żeby go wykorzystywać skutecznie, przegląda się jak tylko coś nowego nam trafi w łapy. Więc na pewno bardziej wbijał się w ciągłość akcji niż w ME2.

Nie mówię jednak nie, po prostu odczuwam lekki niepokój, czy przywrócenie ekwipunku nie wpłynęłoby źle na wyjątkową immersję, jaka odczułem grając w ME2. Tak sobie teraz pomyślałem, a jakby sprzęt, tak jak kasę i expa dostawało się po każdej misji, a nie w trakcie?...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja poleciałem od razu ratować załogę i kelly przeżyła jak coś.

Do waszej dyskusji koledzy warto dodać wątek Alpha Protocol, gra była reklamowana jako RPG, w czym także ( jak w mass effect 2) można się tylko częściowo, RPG były dialogi oraz rozwój fabuły, oraz to czego nie ma w mass effect 2 a jest w 1, chodzi oczywiście o rozwój strzelania z danych rodzajów broni, w alpha protocol bez dobrze rozwiniętej umiejętności tej broni na 5 strzałów (z bliska) tylko 2-3 są celne. Podsumowując o grze RPG mówi się teraz jeśli jest jakiś rozwój i dialogi oraz nie liniowa fabuła.

Lecz prawdą jest żę Mass Effect 1 i 2 dzieli zbyt dużo różnic (ja skończyłem 1, od razu zacząłem grać w 2, i było bardzo dziwnie, tak powiem). Brakuje medi-żelu (tz. jest, ale tylko do korzystania z jedności), jest samo-regeneracja zdrowia, interfejs zupełnie inny, oraz inne ustawienie klawiszów, do którego od razu po skończenie "1" trudno się przyzwyczaić. Tyle ode mnie.

Choć według mnie parę intuicyjnych rozwiązań w Mass Effect 2, brakuje w "1" np. pokazania na mapie jakie są na danej plecie/ w danym układzie zadanie, oraz miasta (Cytadela,Omega itp.)

Edytowano przez kamiladam
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś skończyłem Mass Effecta 2.

Elementy RPG znacząco utraciły na znaczeniu, co nie jest ani negatywne, ani pozytywne, choć jeśli ME dalej pójdzie w tą stronę, zostanie z tego zwykła strzelanka z dialogami.

Wielki wzrost znaczenia osłon. Na początku ma efekt pozytywny, potem negatywny.

OKROPNA robota polonizatorów. Tekst (niemalże) nigdy nie zgadza się z treścią wypowiadaną - im dalej w grę, tym częściej się to dzieje. Czasami słowa są dziwnie pourywane (np. zamiast "Zabijmy vorcha", "zabijmy vorc-", ruch ust bardzo rzadko zgadza się ze słowami. W dodatku nie pomaga fakt, że przez dobrane głosy czułem się, jakbym grał w Gothica 9001 - Bezimienny jest (paru ludzi, choć najbardziej widoczny jest jako ten Quarianin przy Tali na początku.), Kruk jest, Rhobar czyli Zuben czyli COZROBIŁEŚORKOWIEPOZWOLILIBYNAMŻYĆ-GOŚĆ jest, Diego jest, Lee jest, poza tym Grunt nazwał te dziwne czerwone głowopająki (zwały się na k) Pełzaczami. (dlaczego, nie wiem) Brakuje już tylko Xardasa, by Mass Effect został uznany oficjalnym następcą serii Gothic.

O ile to są raczej dobrzy voice actorzy, to grają za dużo postaci, szczególnie z ich charakterystycznymi głosami. W ME1 wyłapywałem takie rzeczy tylko przy większości rasa obcych, tutaj niewielu ma unikalny głos.

Wie ktoś jak zmienić język na angielski? Kinówka lub całkowicie, byleby się pozbyć tej niszczącej klimat amatorszczyzny.

Misje są strasznie powtarzające się. Ciągle to samo, uratuj/zabij, ciągle walczymy z najemnikami. W ME1 była większa różnorodność, rozwal kontrolującą umysły roślinkę, a tu? "Zabij x (czasami ratując y), chronionego przez najemników.

Nowe postacie są w większości... Nieprzekonujące. Jacyś mordercy, bandyci... Jak ja mam się do cholery identyfikować i zaprzyjaźnić z takimi ludźmi, jak Jack? Nawet nie próbowałem wykonać jej zadania. Nie cierpię jej. Miranda to w sumie Ashley v1.1, też narzekają na początku a potem chcą z Tobą do łóżka. Odmówiłem. Bowiem jest tylko jedna osoba warta miłości...

MORDIN SOLUS. Wspaniały śpiew, choć był dużo, dużo lepszy w youtubowym video z angielskiej wersji. Niestety, ten salarianin odrzuca uczucia głównego bohatera. Robi to raczej delikatnie, okazując swoje wspaniałomyślne, dobre serce. :(

Polubiłem Legiona, Solusa i Grunta z nowych, ze starych lubiłem wszystkich. Najgorsza była Jack. Czemu Człowiek Iluzja chciał ją na pokładzie, jeśli ona jest kompletnie zwariowaną bandytką? Zginęła pod koniec. I dobrze.

Końcówka trochę zbyt szybka i o dużo za łatwa. Na Horyzoncie walczyliśmy z nawet większymi wojskami Zbieraczy, a tu nie dość, że ich (na moje oko) mniej, to jeszcze mamy dużo lepsze ulepszenia!

Zginął Thane (dlatego go wybrałem do sfiltrowania tych rur, bo wiedziałem że może zginąć). Nie lubiłem go, niech sobie ginie. Wybrałem Jack do zrobienia osłony, ale to Garrus zginął. ( :( ) Jędza potrafi rozwalić trzy roboty w swoim filmiku, ale nie potrafi utrzymać tej osłony przez parę minut. Na koniec zginęła i ona. Dobrze.

Ten ostateczny boss był chyba najłatwiejszą walką z bossem, jaką grałem w strzelankach i rpg'ach. Ukryj się za osłoną i wal w oko - nic Ci nie zrobi. Rozczarowanie.

ME był lepszy, bez wątpienia. A KotOR zajmuje wśród takich gier pierwsze miejsce. W ME2, przez polskie głosy i kompletnie niekompetentną polonizację, dużo ciężej się wczuć. Choć przyznam, na początku wydawało mi się, że ME2 jest lepsze od tamtych, ale to wrażenie przemija po paru godzinach. Mimo wszystko, nie żałuję, szczególnie że tanio było, bardzo dobre wrażenia, choć większość zmian na gorsze.

Edytowano przez KrasnoludzkiBrowarZaglady
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@KrasnoludzkiBrowarZagłady: Aby zmienić język (z Sociala, chyba dobre) należy:

Zainstaluj najnowszego patcha.

W katalogu data(w folderze z grą)otwieramy plik sku.ini i dwie wartości POL zmieniamy na INT (pamiętając o wielkich literach). Zapisujemy zmiany.

Wchodzimy do katalogu CookedPC znajdującego się w katalogu BioGame

Odnajdujemy plik BIOGame_POL.tlk i zmieniamy mu nazwę na BIOGame_INT.tlk ( to samo robimy z dlc tylko pliki z roszerzeniem tlk)

I nie dziwię się, że się nie wczułeś, jak grałeś po polsku. Polska wersja ME2 jest fa-tal-na. Tragiczna. Beznadziejna. Szczególnie na tle genialnej pod względem voice actingu wersji angielskiej.

W sumie to interesujące - ile osób narzekających na ME2 i mówiących o kroku w tył względem ME1 grało w polską wersję, a ile w angielską? Wbrew pozorom, to mogło dość diametralnie wpłynąć na ogólny odbiór gry, a potem już tylko się zbierało argumenty pod - z góry ustaloną - tezę.

A Illusive Man chciał Jack na pokładzie, bo ta jest jedna z najpotężniejszych biotyczek w Galaktyce (i moim skromnym zdaniem - najciekawszą postacią wykreowaną przez BioWare; trzymam gorąco kciuki, że powróci w części trzeciej).

Edytowano przez Fristron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack bardzo dobrze radzi sobie z mrowiem, nie wyobrażam sobie niezabranie jej na misję, gdzie musimy zdobyć moduł IFF, rój pewnie by mnie zmiażdżył. Na Horizon też sobie nieźle radzi.

Jednak Jack czegoś brakowało, nie dało się odczuć, że jest tą niesamowitą biotyczką (imo to ona powinna dostać Slam jako dodatkową umiejętność a nie Miranda).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

szkoda tylko, że Jack jest kompletnie bezużyteczna przeciw wrogom wyposażonym w bariery/tarcze. Przez to przy obu przejściach (dobry żołnierz i niegrzeczny szturmowiec) musiałem się sporo napocić podczas starć, bo Jack do momentu usunięcia osłon wroga praktycznie nie brała udziału w walce, a ja nie mogłem sobie pozwolić by nie było jej w trójce :wink:

A co do odbioru poszczególnych wersji. Jak najbardziej zgadzam się z Fristronem. Polski dubbing słyszałem tylko w filmiku porównujący obie wersje i już wtedy miałem dość. Gdybym miał słuchać tego czegoś 25 godzin, mimo genialności gry, chyba nie skończyłbym jej ani razu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję! To działa! Szkoda, że za pierwszym razem nie pomyślałem o czymś takim, ale po co narzekać!

Nawet pierwsza scena z "upadkiem" Normandii jest teraz klimatyczniejsza. Miranda nie brzmiała już okropnie! Gdy będę miał ochotę, przejdę jeszcze raz (teraz na insanity), choć potrzebuję trochę odpoczynku.

Ale i tak trochę szkoda, bo pierwszy raz zawsze ma największą magię. Gdybym od razu zaczął próbować dostać po angielsku, dostałbym po angielsku. :(

Poza tym wyjaśnia to, dlaczego Wy lubicie Jack a ja jej nienawidzę. Ciężko lubić kogoś, kto brzmi jak dziurawy worek kartofli. Ale dubbing nie jest taki zły, Garrus brzmi prawie identycznie do oryginału...

Tak sobie myślę, wystarczyło zmienić dwa słowa w pliku .ini (reszty nie zrobiłem, a i tak jest po angielsku)... Oznacza to, że pliki od angielskiej wersji były już na płycie podczas instalowania. Czemu do cholery instalator nie pytał, jaką wersję ma zainstalować? Wybrałbym angielską/kinową bez zastanowienia.

Edytowano przez KrasnoludzkiBrowarZaglady
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od końca - dlaczego nie ma opcji wyboru wersji? Bo EA Polska to beznadziejny dystrybutor. Koniec, kropka. Najpierw ten cyrk z wersjami językowymi (masz rację, pliki cały czas były, tylko opcji w menu gry nie) - warto tu dodać, że ME2 było cały czas reklamowane, jakoby w wersji PC zawierało wybór wersji językowej. Teraz znowu cyrk z nowym DLC (z Liarą), które z polską wersją będzie niekompatybilne. ocb. Mam w planach kilka nadchodzących gier EA (Dragon Age II, Dead Space 2), ale chyba kupię je za granicą, bo to są kpiny z polskich graczy. -.-

Do dubbingowania postaci, które powróciły z ME1 zatrudniono tych samych aktorów (poza Shepardem) w wersji polskiej, więc z tego co słyszałem, są do przyjęcia, w przeciwieństwie do całej reszty. Polonizacja ME1 stała na o wiele wyższym poziomie.

Na koniec współczuję Ci, że grałeś w wersji z polskim voice actingiem - sam tak zacząłem i byłem straszliwie wkurzony, bo rozwaliło mi to odbiór (przepięknego) początku gry. W momencie, gdy dotarłem do Jacoba, stwierdziłem "nie no, to już jest k***a przesada" i wyłączyłem. Na szczęście już wtedy - na kilka dni przed premierą, kiedy gram.pl zaczał rozsyłać pre-ordery - ktoś wpadł na to, jak odpalić angielskie głosy. Co tylko dowodzi, jak niewiele trzeba było, żeby to graczom umożliwić bez grzebania w plikach...

Edytowano przez Fristron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, polskie napisy dość mocno odbiegają od tego co mówią nam angielscy aktorzy, co nieco psuje klimat. Jakby tak na to spojrzeć to na tym forum dałoby radę znaleźć osoby które dałyby lepszy dubbing. No i jak można było dać zupełnie inną osobę jako Sheparda? W jedynce twarz stworzona przeze mnie idealnie pasowała do głosu Marcina Dorocińskiego. Osoba z dwójki brzmi jak dres. Od przejścia ME2 i info o nadchodzącej części trzeciej modlę się żeby EA nie brało się za nią, ale tak się raczej stanie. I znów będą nerwy...

@kazman

Jednak Jack czegoś brakowało, nie dało się odczuć, że jest tą niesamowitą biotyczką (imo to ona powinna dostać Slam jako dodatkową umiejętność a nie Miranda).

Co do Jack, brakowało mi u niej... włosów. Wyglądała niemal tak przerażająco jak łysa "Britni Spirs".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no próbuje jakoś grać kobietą w ME1 (stworzyłem własną i przerobiłem tą podstawową) ale jak patrzę na nią na początku misji na Eden Prime no coś mi nie pasuje wszystko git ale budowa ciała jakoś nie pasuje xD

W hełmie to jakoś śmiesznie wygląda, tu za mało tu za dużo w ogóle nie dopracowali budowy ciała kobiet w ME1. Chyba będę zmuszony grać w ME2 kobietą bo w ME1 mi to nie pasuje xD Chyba że jest jakiś zaawansowany edytor postaci do ME to coś może uda się uratować :/

Może mi coś nie pasuje bo cały czas faceci są głównymi postaciami w grach a ostatnio kobietą grałem w Tomb Rider Legend ;P

Co do polonizacji ME2 to polskie napisy można ominąć ale lepiej nie bo nie wszystko da się zrozumieć ale część napisów albo są złe (inne wyrazy względem wymawianych słów, błędy interpunkcyjne, dobrze że nie ma ortograficznych chyba że nie zauważyłem), część napisów się nie wyświetla (Jak Joker coś mówi pod koniec tej cut scenki jak przelatują przez przekaźnik Omega 4).

Pomimo że EA nie umie zrobić porządnego dub to jeszcze nie umie porządnie napisów zrobić jednym słowem żenada liczę że MoH'a nie będą spolszczać całościowo a kinowo.

Edytowano przez Matison
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok czas coś napisać dłuższego i podzielić się przemyśleniami na temat Mass Effect 2

Fabularnie gra jest mroczniejsza od swojej poprzedniczki, co moim zdaniem wyszło ME na dobre. Nie jest to fabuła strasznie ambitna i z setką podtekstów jak Planscape:Torment, ale dzięki temu możemy się skupić na samej akcji, która jest wartka i zapewnia emocje zwłaszcza podczas ostatniej misji. Majstersztykiem są za to główne postacie tej opowieści. Bohaterowie tacy jak Mordin Solus, czy Thane Krios zapadają na długo w pamięć (zwłaszcza śpiew Mordina i jego porady na tematy...miłosne). Rozmawiając z nimi na bieżąco poznajesz ich i ich ciekawe historie mogąc im pomóc, dzięki czemu zdobędzie się ich lojalność. Postacie są znacznie lepiej nakreślone w ME 2 niż w części pierwszej. Nawet dość sztywny w 1 Garrus nabrał charakteru.

Wiele osób narzeka na poważne cięcia w pewnych elementach gry. Najbardziej oberwało się ekwipunkowi. W ME 2 broń nie ma statystyk, ale wczytując się w opisy tych broni można wywnioskować czy działają lepiej na bariery, cele organiczne czy pancerze. Można zmieniać rodzaje amunicji, której używamy, ale najpierw musimy rozwinąć je jako umiejętności (o czym za chwilę). Zmiana wydaję się drastyczna i wydaje się iść w ograniczaniu elementu RPG, który w ME 1 objawiał się w masie różnego rodzaju broni i pancerzy. Na dłuższą jednak metę w ME 1 gracza zaczynało to denerwować, ponieważ po każdej walce otrzymywało się tony złomu, który zalegał tylko w ekwipunku lub trzeba było go zamienić w omni-żel. W ME 2 gracz musi zastanowić się co bardziej przyda się na misję, a nie wybrać tylko broń o najlepszych statach. Nie wiem jak u pozostałych, ale ten element padł w ME 1 zaraz gdy zdobyłem możliwość kupna sprzętu Widma. System doboru pancerzy również został zmieniony i w ME 2 wybieramy tylko pancerz dla siebie, który możemy złożyć z dostępnych części lub użyć pancerz z DLC. Elementem, który może niepokoić jest mała ilość rodzajów broni, których ilość jest uzupełniana w płatnych DLC.

Zniknął również Mako i swobodna eksploracja planet. Zamiast tego wysyłamy kupione wcześniej sondy w poszukiwaniu minerałów i anomalii, czyli misji. W DLC otrzymaliśmy Hammerheada, który jak na razie jest rozczarowaniem. Likwidacja Mako moim zdaniem jest dobrym krokiem, gdyż nie raz denerwowało mnie gdy musiałem dotrzeć na jakiś szczyt po skalnym zboczu, co potrafiło zająć nawet kilka dobrych minut, doprowadzając do szału. Poszukiwanie minerałów sondami jest relaksujące, choć na dłuższą metę nużące. Minerały są jednak wykorzystywane do rozwoju nowych technologii, co zastąpiło kolejne stopnie broni w ME1.

Zmiany zaszły również w naszym statku, czyli Normandy. W ME 2 zawitało w niej, tak jakby więcej życia, a członkowie załogi są rozmieszczeni w różnych miejscach, które do nich pasują, a nie jak w ME1, gdzie 3/4 załogi znajdowała się w hangarze. W ME 2 również pozostali członkowie załogi (czyli nie główni bohaterowie), potrafią powiedzieć coś na temat naszej misji.

Pamiętacie rozwijanie umiejętności w ME1? W ME 2 zostało to ograniczone do rozwoju tylko kluczowych umiejętności, które następnie możemy użyć w walce. BioWare zrobił krok w dobrym kierunku, ale moim zdaniem trochę przesadził. Element został okrojony w takim stopniu, jakby to był już nie RPG a Hack'n Slash. Mam nadzieję że w ME 3 ten element zostanie poprawiony.

Poprawiono grafikę, ale co ciekawe okazało się, że pomimo znacznej poprawy jakości grafik, wymagania sprzętowe nie zmieniły się w znacznym stopniu i na max detalach można grać już na średniej klasy sprzęcie. Muzyka jest wspaniała i świetnie dopasowuje się do sytuacji. Dobór aktorów również jest doskonały, a fanów jedynki ucieszy fakt, że w postacie znane z ME1 wcielili się ci sami aktorzy.

Walka w porównaniu do ME 1 stała się bardziej dynamiczna, dzięki czemu czujemy się jakbyśmy grali w dobrego TPP taktycznego. Dzięki temu doznania z walki są o większe niż w ME1.

Podsumowując ME2 jest dobrą grą i basta. Nie ma może strasznie złożonej fabuły i tylu opcji rozwoju postaci, by móc określić ją bez cienia wątpliwości rasowym RPG, takim jak był KOTOR, ale za to jest to gra bardzo grywalna, którą chce się grać i kończyć po kilka razy, by poznać wszelkie niuanse fabularne w grze. 10/10 w pełni zasłużone.

DLC Overlord (Nadzorca)

W czerwcu BioWare wypuściło kolejne płatne DLC. Tym razem jest to minikampania składająca się z kilku misji, które opowiadają o wydarzeniach, które miały miejsce w tajnym ośrodku Cerberusa. Fabularnie jest to najlepszy DLC, jaki został do tej pory wydany, a dodatkowo zawarto w nim parę ciekawych elementów, które czynią ową misję unikalną. DLC nie dodaje żadnej nowej broni, skupiając się na opowiedzeniu mrocznej historii. DLC jest warte swojej ceny, a jedyne wady to długość owego DLC i milczenie towarzyszy o czym wspomniał już Allor w recenzji w CDA. Zgadzam się również oceną 8/10. Jest to DLC dobre, ale nie wybitne, choć na pewno zapewni dobrą zabawę nie tylko fanom ME.

Polonizacja

Przyznam się, że od razu po instalacji ME2 skorzystałem z poradnika i włączyłem wersję kinową. Niestety zapomniałem to zrobić również po instalacji patcha i ME 2 uraczył mnie pięknymi i sztywnymi głosami polskimi. Do tego osoby podkładające swoje głosy pod postaci nie odpowiadają w większości przypadków ich oryginalnemu odpowiednikowi, a postacie znane z ME1 mówią innymi głosami (sic!). EA Polska zapewnił nam plejadę znanych z telenowel polskich gwiazd, które zagrały, jak zwykle to znaczy sztywno i bez polotu. W oryginalnej wersji językowej możemy usłyszeć Adama Baldwina, a my możemy "cieszyć" się Maleńczukiem. Gdyby można było choć zmienić wersję na kinową bez problemów, ale widać EA Polska wiedziała lepiej co jest lepsze dla Polaków, a zwłaszcza posiadaczy Xboxa 360 , którzy kinowej wersji uzyskać nie mogą. Gracze jednak przyzwyczaili się do głosów i jakoś grali, choć doznania, jak można wywnioskować z forum były ZNACZNIE gorsze niż przy oryginalnych głosach. Wkrótce jednak okazało się, że EA Polska sprzedała nam produkt wybrakowany!!!

Mass Afera czyli Lair of the EA Polska

Dzień 22 Lipca kojarzy się różnie Polakom (głownie z wydarzeniami stricte komunistycznymi), ale to właśnie tego dnia BioWare ogłosił, iż najbardziej oczekiwane DLC do Mass Effect z postacią Liary T'soni jest w produkcji. Radość w Polsce nie trwała jednak długom, bo władzę BioWare ogłosił iż w wersji, której dystrybucją zajmuję się EA Polska owe DLC nie będzie działało ( http://social.bioware.com/forum/1/topic/12...2472/45#3215266 ).

Okazało się że Polak potrafi tak zmienić kod gry że DLC producenta, które bardziej ingerują w mechanikę gry nie będą działać. Gracze ME2 na PC mogą sobie ściągnąć wersję angielską z EA downloadera (prawie 10gb!!!), ale gracze na Xpudle 360 zostali na lodzie. Okazało się po raz kolejny, że Polak potrafi stworzyć polonizację, która zapadnie w pamięci graczy na długo niczym polonizacja Splintera cella. Po prostu no comments i wysłać Grunta z Wrexem na siedzibę EA Polska.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...