Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Starcraft

Polecane posty

- Bierz broń i prowadź na lądowisko. Nie mamy innego wyjścia...

-Wreszcie. Idź za mną.

Dobra, teraz wystarczy tylko nie rzucać się w oczy. Oboje zmierzamy w tą sama stronę, a razem mamy większe szanse przeżycia.

Wraz moim towarzyszem kieruję się do wszhodniej strony bazy. Korzystam z zoomu mojego oka aby być w stanie ujrzeć każde zagrożenie, i odpowiednio wcześnie je ominąć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstaję, dezaktywuję ostrza i przyklękam przy leżącym Templariuszu, by sprawdzić jak poważne odniósł obrażenia. Ignoruję całkowicie obecność Mrocznego.

- Możesz iść? - pytam Delosaara.

Co to był za stwór? Nasze ataki nie robiły na nim większego wrażenia... Czy powinniśmy go ścigać? W tym samym czasie skanuję obszar w poszukiwaniu jakichkolwiek sygnałów istot żywych. Choć Zerg szybko się wycofał ani na moment nie opuszcza mnie uczucie zagrożenia. Ściany kompleksu, teraz pokryte śluzem, wyglądają upiornie w blasku kryształu. A ten migocze niepokojąco, co daje mi do zrozumienia jak bardzo jest zmęczony - zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Jednak nadal nie jesteśmy bezpieczni, więc musimy iść dalej. Zarazem z przerażającą jasnością zdaję sobie sprawę, że moce do jakich dostęp ma ten heretyk są inne... Zupełnie jakby... Rozszczepił światło Khala...! Ten bluźnierca otrzymał możliwość korzystania z innych umiejętności poprzez nauki Aduna! Splugawił to co dla każdego Pierworodnego winno być święte! Trzeba będzie donieść o tym Konklawe. Czerwone Plemię stało się zbyt niebezpieczne, by dalej ukrywać ich istnienie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Salvor---> Oprócz was w bunkrze jest jeszcze kilku innych żołnierzy, bestia w ataku szału przebiła kłami jednego z twoich ludzi i w furii strząsnęła go, pozostawiając jedynie porozrywane szczątki. Niestety nie wygląda to dobrze, bestia zdaje się nie odczuwać strzałów waszych karabinów. Jednak powietrze rozdziera dziwny huk, po czym głowa bestii rozbryzguje się, brudząc ci całą zbroję. Patrzycie kto wam pomógł. Jeden z żołnierzy wskazuje na plac, za wyrwą, tam stoi kilka czołgów i goliatów, z jednego z czołgów, którego lufa wciąż się dymi, dobiega znajomy głos komendanta wzmocniony megafonem: - Nikt nie będzie zabijał moich żołnierze kiedy jestem na służbie! Nikt nie będzie naruszał granic Konfederacji! Wszystkie jednostki, strzelać bez rozkazu! - Właśnie pojawiła się dla was szansa, jeśli tylko przedrzecie się przez tabuny zdezorientowanych Ergów to powinniście ujść cało...

Aldeer---> Delosaar został raniony w ramię, na szczęście była to rana niegroźna, jednak usłyszał on twoje myśli i z wyrzutem zaczął ci odpowiadać: - Nie rozumiem cię bracie. Reprezentujesz Konklawe? Tych twardogłowych, do których nie docierają żadne sensowne argumenty? Dobrze wiesz, że mamy większe zmartwienia niż ściganie Mrocznych. A oni chcą nam pomóc. Właśnie dlatego tu jestem, miałem odnaleźć Jelaxura i sprowadzić go do Tassadara, jak tylko uda nam się dotrzeć do statków floty to wszystko ci wyjaśnimy. - Rozmowę przerywa powracający właśnie Mroczny, pomaga Delosaarowi wstać i mówi: - Nie ma sensu, on jest taki jak oni. Sam chyba to widzisz...

Krhak---> Regeneracja cały czas trwa, czujesz się już dużo lepiej a ramię odrosło powracając do pierwotnych rozmiarów, jednak jeszcze nie masz nad nim kontroli. Słyszysz w głowie głos Nadświadomości:Ten Mroczny... Ta moc... Byłby cennym nabytkiem... Jeśli udałoby się nam go zasymilować nasz gatunek stałby się... idealny... Twoje zadanie zmienia się, dziecię... Sprowadź mi tego Protossa, tylko żywego. Pozostałych dwóch możesz zabić. Regeneracja została zakończona, jednak trzeba pomyśleć jak dopaść tego Mrocznego, frontalny atak może skończyć się tak samo jak ostatni labo nawet gorzej...

Marcel & Lobrune---> Z oddali dobiega odgłos walki pomiędzy Zergami, a Konfederatami. Kiedy jesteście już w pobliżu bramy frontowej, z tyłu dochodzi was cichy warkot. Obracacie się i widzicie grupkę około 10 Zerglingów, która przygotowuje się do ataku niczym sfora wilków...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrze na zwłoki mojego człowieka. Nie daruje im tego. Po chwili głowa zerga wybucha i słysze głos komendanta

"Nikt nie będzie zabijał moich żołnierze kiedy jestem na służbie! Nikt nie będzie naruszał granic Konfederacji! Wszystkie jednostki, strzelać bez rozkazu!"

No no. Tego sie po nim nie spodziewałem. Myśle czując nowy szacunek do tego człowieka.

- Uwaga wszyscy wiem że chcecie zemścić sie na zergach za śmierć 1 z naszych ale żeby sie zemścić trzeba najpierw przeżyć.Musimy sie dostać do czołgów i goliatów. Z tamtąd -przerywam na chwilę żeby rozstrzelać jakiegoś ciekawskiego zerglinga który postanowił sprawdzić co sie stało z jego kolegą i ładuje magazynek- w miare bezpiecznie wymierzymy zergom sprawiedliwość. Zapłacą nam za to co zrobili naszemu przyjacielowi...

Z procentami. A teraz ruchy!! - krzycze zaczynając biec - Kto pierwszy dobiegnie do czołgów i zabije zerga dostaje beczke piwa!!

Biegne do czołgów strzelając do każdego zerga który znajdzie sie blisko mnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ignorując Jelaxura zaczynam zasypywać Delosaara pytaniami, które docierają powoli do jego umysłu:

Pamiętasz co się działo w czasie Eonu Gniewu? To tacy jak on, przeklęci indywidualiści, przeciwstawiali się wkroczeniu na Ścieżkę Khala, odmówili włączenia się do naszej duchowej wspólnoty. Ponadto użyli nauk Aduna wypaczając to, co było w nich dobre. Jak możesz ufać komuś, kto ukrywa swe myśli przed swymi braćmi, jakby miał coś na sumieniu? Wierzysz mu na słowo? Jego przodkowie mordowali się wzajemnie. My też nie jesteśmy święci, ale my w porę dostrzegliśmy swoje błędy i wyrzekliśmy się tego, co prawie doprowadziło do zagłady naszej rasy. Zrobiliśmy to dla dobra wszystkich Pierworodnych. A on i jemu podobni? Odwrócili się do nas plecami odrzucając nauki Khasa! Mówią, że chcą nam pomóc? Jaką masz pewność, że nie zdradzi cię gdy się odwrócisz? Oni nas nienawidzą, ja to wiem. Może kiedyś to byli nasi bracia, ale któż może zgadnąć kim są teraz? Nie bądź taki pewny ich prawdomówności. Masz rację; nie mamy czasu, ale zostawianie ich za plecami również nie jest najlepszym rozwiązaniem. Nie wiem, czy można im zaufać. Nie mamy teraz czasu na takie dyskusje. Musimy dotrzeć na Gantrithora, tam dokończymy tę rozmowę.

Spojrzałem Upadłemu prosto w oczy usiłując dociec jak bardzo mógł się od nas oddalić. Poszedł w innym kierunku, obrał odmienną drogę rozwoju, ale... Czy słuszną? Bo co, tak naprawdę, mogłem powiedzieć o tych potomkach Czerwonego Plemienia? To już nie ci dawni, nieukształtowani młodzi Protosi. Zmienili się. Stali się inni. Inni niż my wszyscy, cokolwiek Templariusz by o nich nie powiedział - z całą pewnością ten osobnik nie budził we mnie zaufania. Nie był zjednoczony ze wspólnotą Protos. Dlatego należało się go strzec. Obserwować. I - gdyby to okazało się konieczne - nawet wyeliminować. Nikt nie może zagrozić duchowej jedności naszej rasy. Nawet Mroczny Templariusz.

- Doskonale. - mówię nie przerywając kontaktu wzrokowego - Powstrzymam się od ubicia cię na miejscu dopóki nie dotrzemy do Tassadara na jego statek dowodzenia. Tam sobie wszystko wyjaśnimy. Jeśli jednak okaże się, że coś knujesz... - Podnoszę rękę zaciskając ją powoli w pięść, starając się kontrolować mój gniew - To ty i twoi diabelcy bracia staniecie przed sądem Konklawe!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje wszelkie rany zniknęły, organizm zaś jest już w pełni sił. Ramię wydaję się jakby bardziej odporne na uderzenia, być może regeneracja powoduje lepsze wiązanie się tkanek. Nie jest to jednak zmiana która ułatwi mi moją misję. Wykopując się obmyślam plan łowów. Wciąż odczuwam ten dziwny zapach dochodzący z kierunku bazy, zdaję się że protossi jescze się z niej nie wydostali.

Atak w tym momencie nie ma sensu, musze podażać póki co za ich tropem. Śledząc ich będe w stanie wybrać idealny moment aby zaatakować, a być może nawet zastawić pułapkę. Przy odrobinie szczęścia terrańskie organizmy trochę osłabią mój cel. Raczej nie mają szans tej istoty zabić.

Powoli oddalam się od swojej jamy w kierunku bazy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przenoszę palec na spust. Przytulam zimną kolbę do policzka. Kątem oka patrzę na Marcela, ale ułamek sekundy później obserwuję już jednego z moich przeciwników. Wygląda naprawdę groźnie i niewątpliwie taki jest. Szpony na grzbiecie pięknie się u niego prezentują, oby jednak nie była to ostatnia rzecz, jaką zobaczę w życiu... Jest nas dwóch, a ich - dziesięciu, ale mamy jakąś szansę... Nikłą, ale jednak...

- Gotowy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Salvor---> Wszyscy wybiegacie z bunkra drąc się w niebogłosy. Wyrąbujecie sobie drogę seriami z karabinów i granatami. Dodatkowo żołnierze z miotaczami palą wszystko na boki tworząc zabezpieczającą was ścianę ognia. Tymczasem czołgi komendanta posuwają się naprzód robiąc miazgę z stojących im na drodze Zergów. Niestety nie wszyscy z was docierają bezpiecznie, kilku ludzi zginęło rozszarpanych przez Zerglingi. Wygląda na to, że wygraliście. Zwycięstwo było okupione sporymi stratami, z twojego oddziału pozostało tylko 70% pierwotnego stanu. Pozostali Zergowie szamocą się jeszcze na polu bitwy dobijani przez patrole. Z czołgu wychodzi komendant i wygłasza płomienną przemowę: - Dobra ludzie! Teraz nam się udało, ale nie mam ochoty ciągle ratować waszych miernych zadków! Natychmiast zabieramy się do roboty! - Komendant kończy i prosi ciebie na stronę. - Słuchaj Salvor... Mogę tak do ciebie mówić prawda? Nieźle się dzisiaj spisałeś, potrzeba mi więcej takich ludzi w dowództwie. - Wyciąga do ciebie rękę i dodaje: - Tak w ogóle to możesz mi mówić Bill...

Aldeer---> Jak możesz tak mówić bracie?! Przez tyle tygodni tylko on ratował mnie przed śmiercią. Ufam mu jak bratu, a nawet bardziej niż niektórym z nas. Patrzy na ciebie obojętnym wzrokiem. Zachowujesz się jak duże dziecko. Naprawdę wierzysz we wszystko co mówią ci żałosni starcy z Konklawe? Wygląda na to, że swoimi słowami bardzo uraziłeś Delosaara i strasznie się na ciebie obruszył po tym jak traktujesz Mrocznych.

Krhak---> Trzeba przeczekać... Okrążyć bazę... Ludzie tym razem wygrali, ale mierzyli się jedynie z atomami waszej potęgi... Trzeba poczekać i zobaczyć gdzie trafią Protossi. Na razie lepiej unikać ludzi bo są teraz świetnie przygotowani, wyposażeni i podbudowani ostatnim zwycięstwem...

Marcel & Lobrune---> Zerglingi cicho mruczą, jakby się ze sobą porozumiewały. Jeden, jakby przywódca unosi w górę głowę i komenderuje pozostałym. Być może bez niego reszta będzie łatwiejsza do pokonania...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli i ostrożnie skradam się wokół terenu bazy. Walka prawie całkowicie ucichła i tylko nasze niedobitki wciąż próbują uśmiercić jaknajwięcej terran. Widząc pororzucane szczątki naszych wojowników rośnie we mnie chęć zniszczenia rasy ludzkiej, ale na to na pewno przyjdzie jescze czas. Dostrzegam już okolicę wokół bazy.

Zapach mojego celu wciąż ma tą samą intensywność. Muszę jescze troche poczekać, chyba nie są aż tak prymitywni by być znów pojamani przez te terrańskie komórkowce?

Okrążając bazę natrafiam na dziwną scenę. Mały oddział zerglingów szykuje się do ataku na dwójkę ludzi. Zapach podpowiada że to chyba te same istoty które widziałem już wcześniej, przed przewróconą maszyną. Zergowska natura nakazuje mi natychmiast dołączyć do walki, lecz inteligencja i rozkazy nadświadomości zakazują ingerencji.

To tylko robactwo które i tak było skazane na śmierć. Z chęcią jednak przypatrze się jak poradzą sobie moi prymitywni pobratyńcy. Dwójka ludzi to w końcu żaden przeciwnik dla watachy zerglingów.

W oczekiwaniu na pojawienie się intensywniejszego zapachu protossów, przyglądam się z oddali i ukrycia walce...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas na dyskusje minął, bracie. Teraz pora działać. - odwróciłem się i wysunąłem się na czoło tego dziwnego, trzyosobowego pochodu. Wypatruję podejrzanych ruchów w mroku, jakichś śladów śluzu i kwasu. On gdzieś tu się czai... Czuję to... Stawiam szybkie kroki gotów w każdej chwili ponownie aktywować ostrza w razie ataku. Jednak nawet tak ostrożna wędrówka musi się kiedyś skończyć. Jak długo mogą się w końcu ciągnąć te tunele? Nie wiedziałem też w jaki sposób dołączymy to Sił Ekspedycyjnych Egzekutora, jeśli nie trzymają tu statków konstrukcji protosjańskiej, a nie uśmiecha mi się korzystanie z prymitywnej terrańskiej technologii. Nawet nie chodzi o fakt, że w ogóle nie potrafię się nią posługiwać... Przystaję na chwilę, po czym zwracam się do swoich kompanów z pytaniem:

- Który z was potrafi pilotować statki Terran?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-tak jest sir... Znaczy sie Bill... Mam do Ciebie prośbe... Straciłem kilku ludzi. Czy ktoś mógłby sie zając ich zwłokami... Nie chciałbym żeby spłoneli anonimowo na jednym stosie z zergami.

Co do tych protosów. Chcieli byśmy troche odpocząc jeżeli to możliwe. Moi ludzie są zmęczeni i roztrzęsieni.A właśnie mam tu jednego bardzo zdolnego człowieka. Berkett pozwól na chwile. Czy mógłbyś go awansowac? Chłopak naprawde ma talent.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ogarnia mnie strach. Przyzwyczaiłem się do zagrożenia życia w mojej pracy i nie jest mi to obce. Wszak do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale czy do śmierci również? Jeden z zerglngów wygląda dość "dziwnie". Podnosi głowę ponad stadko i wydaje się, jakby przekazywał jakieś informacje swoim kolegom, być może podkomendnym... My nie mamy żadnej możliwości. Tylko pociągnąć za spust i prażyć do kreatur...

Przenoszę celownik prosto na głowę zerglinga, który uniósł wyżej głowę - być może jego eliminacja jakoś zdezorientuje resztą - i pociągam za cyngiel...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krhak--->Widzisz jak zerglingi krążą wokół swoich ofiar, głośno przy tym warcząc. Nagle rozpoczynają swój atak rzucając się na terran z dwóch stron. Ich los jest już chyba przesądzony...

Aldeer---> Mroczny lekko skina głową, co jest odpowiedzią na twoje pytanie. Te tunele prowadzą zapewne w stronę każdego zakamarka bazy. Wystarczy wybrać odpowiedni, a traficie na lotnisko. W sprawnie działającym świetle nie powinno być z tym aż takich problemów. Dochodzicie do rozwidlenia. Jedna odnoga prowadzi prosto, pozostałe w prawo i w lewo. Którą wybrać?

Salvor---> - No cóż, sierżant Berkett zastąpi cię na stanowisku. Ty zaś zajmiesz się ponownie naszymi Protosami, którzy skorzystali na tym zamieszaniu. Czy masz jakiś pomysł, w którą stronę mogli zbiec? - komendant wygląda na kogoś kto chciałby jak najszybciej usłyszeć odpowiedź...

Marcel & Lobrune---> Zerglingi rzucają się w waszą stronę. Lobrune'owi udaje się odstrzelić głowę jednego z zerglingów co powoduje wśród reszty konsternacje. Nie czekając na ich dalsze reakcje Marcel pakuje w pozostałe kreatury tyle ile fabryka dała. Kilka zostaje rozerwanych przez pociski, część ucieka, pozostałe w szale zaczynają się szarpać między sobą. Wygraliście...

II[OFFF]II Przejąłem w tym poście postać Marcela, mam jednak nadzieję, że niedługo franiu z powrotem do nas dołączy, bo na razie ma problemy z netem. Z tego względu może wrócić w każdej chwili, a ja natychmiast "zwrócę" mu postać. Co do nowego gracza Indyka, to nie podałeś mi swojego imienia więc nie mam się do ciebie jak zwracać. Jeśli przyślesz na dyskusje uzupełniona kartę z dodatkowymi informacjami o poglądach politycznych swojej postaci to ją zaakceptuję. Póki co czekaj na następny upload.II[OFF]II

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem pewien na sto procent ale wydaje mi sie że te łajzy uciekły w kierunku lotniska... Ja bym tak zrobił na ich miejscu... W każdym razie tu ich nie ma napewno. Nie są chyba tak głupi żeby pchać sie prosto pod nasze lufy. A z lotniska można łatwo uciec zwłaszcza teraz po tym ataku.Oczywiście moge sie mylić. A co ty o tym myślisz Berkett

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strzały okazały się na tyle celne, aby położyć przywódcę stadka. To prawdziwie postradało zmysły i nie było już zdolne do walki. Mój towarzysz wespół ze mną zrobił z części przeciwników krwawą miazgę i tym samym reszta także nie miała już ochoty na dalszą walkę. Wygraliśmy co prawda bitwę, ale inwazja nadal postępuje i nie mogę zapomnieć o tym, po co pcham się w środek tego chaosu.

- Łatwo poszło, ale nie traćmy uwagi. Musimy przedrzeć się na lądowisko, o którym wspominałeś. Ja ci zaufałem, więc prowadź - zwracam się do Marcela. Dałem mu broń, ale widocznie jemu też zależy na towarzyszu, którym to jam jest teraz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Instynktowie czuję, że powinienem wybrać lewy, ale nie jestem tu sam, odpowiadam też za innych. Nawet za... Mrocznego Templariusza. Odwracam się w kierunku swoich towarzyszy.

- Jak uważacie, który tunel wydaje się wam najbardziej odpowiedni, by dotrzeć na lotnisko? Osobiście jestem za tym, by pójść na lewo lecz na pewno wy macie lepsze rozeznanie w sytuacji. W końcu jesteście tu już od pewnego czasu.

A pogoń na pewno jest na naszym tropie, po prostu wiem. Czekając na odpowiedź patrzę na poszczególne odnogi szukając jakichś znaków, które podpowiedzą mi dokąd mam się udać. Przecież ci ludzie jakoś muszą się poruszać po tym kompleksie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aldeer---> Nic nie mówiąc, Mroczny wybiera lewy tunel. Zaraz zanim rusza Delosaar, a więc chyba nie masz wyboru. Tutaj jest trochę mniej światła, trzeba uważać pod nogi, korytarz jest dość ciasny, szeroki na ok. 2 metry. Po kilkuminutowym, intensywnym marszu zauważacie promienie słoneczne. Już masz wyjść, kiedy powstrzymuje cię Jelaxur. Wskazuje ci ręką na wyjście. Po chwili słyszycie odgłosy ludzi, prawdopodobnie pilnują wyjścia...

Lobrune---> Po szybkim uporaniu się z zerglingami biegniecie w stronę lotniska. Tam można będzie znaleźć jakiś okręt i uciec wreszcie z tej okropnej planety. Przed sobą dostrzegacie wysoki mur.

- Chodź to cię podsadzę! - woła do ciebie twój kompan, nagle z tyłu zbliża się kilku Marines. Widząc was - przekraczających mur - na chwile zamierają w bezruchu. Dochodzi do dziwnej sytuacji kiedy zarówno wy, jak i wasi przeciwnicy stoicie jak wryci...

Salvor---> Komendant już ma cię zaprowadzić do swojego biura i poczęstować dobrą whisky, kiedy nagle podbiega do was jeden z Marines, wyraźnie zdyszany. - Sir! Pilny meldunek z posterunku nasłuchowego! Powinien pan się tam niezwłocznie udać! - Komendant zatrzymuje się na chwilę i odwraca do ciebie: - No to w drogę! - Wsiadacie na Sępy i jedziecie w stronę posterunku...

Dragor---> Rozmowa z Egzekutorem była bardzo poufna. Nikt nie wie gdzie się udajesz, ani co masz zrobić. Na planecie Tarsonis znajduje się dwójka Protossów, których masz odnaleźć. Stracili oni swój okręt i dostali się do niewoli. Podróż przebiega spokojnie zanim docierasz w samo pobliże planety. Twoim oczom ukazuje się potężna bitwa pomiędzy miliardami Zergów, a Terranami skupionymi na platformach około orbitalnych. Dzielnie się biją, ale są skazani na śmierć. Masz mało czasu. Terranie będą powstrzymywali Zergów tylko przez jakieś kilkanaście godzin... góra... Niespodziewanie coś uderza w bok twego statku, pewno jakiś kamikadze - zmora. Tracisz kontrolę nad pojazdem, silniki słabną. Próbujesz wylądować, na pasie w jednej z terranskich baz, nie masz wyjścia. Uderzasz z impetem o ziemię, statek ślizga się po asfalcie, ale w końcu się zatrzymujesz. Wychodzisz z tego bez szwanku, ale ciężko powiedzieć to samo o twoim statku...

Jack---> Zostałeś solidnie opłacony, aby udać się na Tarsonis. Jeden z ludzi nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Prawdopodobnie dostał się do niewoli i wyśpiewał wszystko Konfederatom. Takiej zdrady nie będzie tolerował nowo koronowany Imperator Arcturus I. nazywa się Lobrune i masz doprowadzić go żywego lub martwego na Korhal. Bez problemu, korzystając z panującego wszędzie zamieszania siadasz swoim statkiem na powierzchni. Nieopodal znajduje się konfederacka baza. W przebraniu jednego z ich żołnierzy rozpoczynasz poszukiwania...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem tak blisko... Jestem tak blisko... Jestem tak daleko...

Razem z Marcelem próbujemy przekroczyć mur. Najpierw ja wyjdę i później podam mu rękę. Ale jednak nic nigdy nie idzie po mojej myśli. Zauważyła nas grupa Marines patrzy na nas tak bardzo zdziwiona, jakbyśmy wyglądali na zbawicieli...

- Towarzysze! Pomóżcie! Musimy czym prędzej udać się na lotnisko i stamtąd prażyć do Zergów! Zanim do nas dotrą, będziemy już na pozycjach, a oni nie będą już tacy liczebni! No dalej! Ruszać się!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ani chwili odpoczynku... Jak tak dalej pójdzie to chłopaki padną ze zmęczenia.*myśle po czym zwracam sie do mojej drużyny* Dobra ruszamy zady w troki i jedziemy. Mamy kolejne zadanie. *obserwuje jak moja wesoła gromadka wsiada na sępy. po chwili dołączam do nich i ruszamy*
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc wreszcie , dotarłem. Jak ja nienawidze podróży kosmicznych... Zmierzam w stonę bazy, zastanawiajac się nad dobra wymówką. Staram sie ogarnać teren bazy, zwracając uwagę na strażników. Tworzę w umyśle prowizoryczna mape..nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać. Następnie kieruje się w stronę wejścia, zaczepiając jednego żołnierza pytam:

- Czołem kapralu! Zostałem tu przysłany zgodnie z rutynową wymianą straży nocnej. Czy możesz mi wyjaśnić co tu się u diabła dzieje ? Skąd to całe zamieszanie, jakieś walki , bunt ? To miała być spokojna robota o ile jakąkolwiek w korpusie da sie tak nazwać..( Staram się wygladać na twardziela, mówie zdecydowanie i dość szybko, w momencie kiedy żołnierz skleca w umyśle odpowiedź zagłebiam się w jego umysł - szukam jakichkolwiek informacji o pojmanych czy to podczas walk czy patroli)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychodzę na zewnątrz statku zabieram cały swój sprzęt i zapasowy ekwipunek dla braci którzy zostali na pewno rozbrojeni po schwytaniu przez młodszą rasę.Sprawdzam czy współżędne sie zgadzają.Z oddali słychac strzały,a od czasu do czasu wystrzały terrańskich czołgów.Rozglądam sie w poszukiwaniu kryjówki której mógłbym sie ukryć i zastanowić co dalej robić,bo pozostawanie na widoku na środku terrańskiej bazy nie jest najmądrzejsze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak blisko, a tak daleko... - myślę obserwując sylwetki wartowników. Uważnie obserwuję zachowanie strażników, liczę ilu ich jest i staram się choć w przybliżeniu określić, czy mamy jakieś większe szanse w zwarciu. Nawiązuję myślowy kontakt z Templariuszem. Czy byłbyś w stanie rozerwać umysły tych Terran? To bardzo ułatwiłoby sprawę... Czekam na odpowiedź jednocześnie zbierając siły do kolejnego starcia, poprzednie nieco nadwątliło moje siły psychiczne, a tu szykuje się kolejny bój... Chcę znów zobaczyć zielone dżungle Aiuru...[/]
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lobrune---> Marines patrzą jeden na drugiego z zakłopotaniem. Jeden z nich, najprawdopodobniej najwyższy rangą zabiera głos: - To wy nie wiecie, że Zergowie zostali już wybici? Czemu wchodzicie na mur zamiast zrobić to po ludzku? - Spojrzenie oficera kieruje się w stronę Marcela. - A ty? Co robi tu członek kadry naukowej? Przecież mieliście udać się do schronów! Chodźcie z nami musimy powiadomić waszych przełożonych o tym występku! - Jeden z szeregowców wtrąca coś od siebie: - He he! 24 godziny karceru was nie miną...

Salvor---> Komendant zatrzymuje was gestem ręki i wskazuje, żebyście pojechali za nim. Po dziesięciu minutach czołg Komendanta i wasza eskorta są już na miejscu. Koło kilku dużych komputerów siedzą ludzie wpatrzeni w ekrany monitorów, ze słuchawkami na uszy. Jeden z nich zdejmuje słuchawki i salutuje w stronę dowódcy.

- Sir! Melduje, że nasze główne systemy obronne zostały zaatakowane przez hordy Zergów! Nie wiemy co robić!

Komendant, bardzo zdenerwowany zaczyna dreptać w kółko, po chwili odzywa się do ciebie i pozostałych oficerów swojej gwardii:

- Niech to szlag! Nie mamy wyjścia! Rozpocząć procedurę ewakuacji całego personelu bazy! - Jeden z oficerów ośmiela się zadać pytanie:

- Ale sir czy nie powinniśmy może pomóc naszym siłom na stacjach?

"Stary" popatrzył się na żołnierza z politowaniem, tak że ten aż zmalał w oczach: - They're gone soldier! Nie mają szans! Może ugrają dla nas trochę czasu... Jeśli chcecie im pomóc widzę tylko jedną możliwość... módlcie się za ich dusze...

Wszyscy rozchodzą się lekko podminowani i zbierają oddziały.

- Musisz mi wybaczyć Salvor, mamy teraz ważniejsze sprawy niż twoi Protosi. Teraz jedziemy na lądowisko. Za mną!

Właz czołgu zamyka się i cała wasza grupa jedzie w stronę lądowisk.

Jack---> Umysł żołnierza jest bardzo nadwątlony. Widać dużo dzisiaj przeżył, z myśli wyłapujesz tylko strzępki:Atak Zergów... Walka... Uciekinierzy... Lądowisko.... Sam kapral odpowiada ci podenerwowany: - Coś ty się z choinki urwał?! Gdzie byłeś jak toczyła się walka! Nie dość, że uciekli jacyś jeńcy to Zergowie niedawno mocno nas przetrzebili...

Dragor---> Ukrywasz się za jednym z Wraithów. Jesteś świadkiem sporej krzątaniny. Twoja uwaga skupia się na czterech Marines pilnujących jakiegoś bunkra. Gaworzą sobie, jeden z nich pali papierosa. Coś przykuwa twoją uwagę... Emanacje psioniczne... Czyżby twoi bracia byli w pobliżu?

Aldeer---> Słyszysz w głowie głos Delosaara. Rozproszmy ich uwagę naszymi psionicznymi mocami. Jelaxur zajmie się strażnikami. Bogowie muszą być naprawdę okrutni... Po raz kolejny jesteś zdany na Mrocznego zdrajcę. Tylko czy mu zaufasz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm więźniowie? Mam nadzieje że nie maja nic wspólnego z moim celem...

- Dzięki za informacje kapralu, a teraz prowadź do oddziału więziennego. Jestem tam przydzielony do patroli, pokaż mi wczesniej jeszcze zbrojownie. Na co czekasz ?! Mówi do ciebie wyższy stopniem! Już jazda !

Po drodze może coś od niego wyciągne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do diabła... Jak oni mogli tak szybko uporać się z tak wielkim stadem krwiożerczych bestii? Czyżby Zergowie wycofali się i szykowali znacznie, ale to znacznie, silniejszą drugą fazę? Nie po to przecież rozstawialiśmy emitery na całej planecie, zeby te gady ich tylko postraszyły!... Ot, wojna...

Nie ma co nawet próbować zwiać Marines i przekroczyć w końcu ten przeklęty mur... Nie wiem, jak Marcel, ale ja nie widzę narazie szans na wydostanie się stąd.

- Sir! Przed dosłownie kilkoma minutami rozbiliśmy 10-cio osobową grupę Zerglingów! Najwidoczniej była to ich ostatnia drużyna, ale o mało nie postradaliśmy zmysłów, gdy ci próbowali zatopić swe szpony w nasze członki. Myśleliśmy, że jest ich jeszcze więcej, ale szczęśliwie udało się wszystkim spełnić swój obowiązek, broniąc bazy. Sir...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...