Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Starcraft

Polecane posty

Już miałem odezwać się do Billa gdy usłyszałem znajomy głos z komunikatora. Civic.

- Macie go?

- Jeszcze nie, sierżancie, ale jesteśmy na dobrym tropie. Gagatek jest dość nerwowy, szybko się przemieszcza. Jaki jest wasz status, sir? - usłyszałem w odpowiedzi.

- Dorwaliśmy się do planów statku. Możemy wydedukować kilka najpewniejszych celów zamachowca. Informuj mnie na bieżąco o jego pozycji. - kontynuowałem. - Jesteśmy w drodze. Może zamachowiec jest sam, ale to tylko robi z niego o wiele groźniejszego przeciwnika. Musi działać szybko i stracił element zaskoczenia. Wstrzymaj się z atakiem do momentu naszego przybycia. - wiedziałem, że im szybciej pozbędziemy się zagrożenia tym lepiej dla nas, ale pośpiech... czasami również bywał zgubny.

- Przyjąłem sir. Będę czekał, lecz jeśli coś będzie kombinował, zareaguję natychmiast. - dodał jeszcze: - Będę informował cały czas o pozycji naszej i zamachowca, sir. Prosiłbym tylko o pomoc w manewrowaniu po statku, w końcu wy macie plan.

- Zrozumiałem. Rozpoczynamy polowanie.

- Powodzenia. - usłyszałem jeszcze na komunikatorze. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem i nikt nie zawali...

Wypadałoby teraz odpowiedzieć na pytanie Billa.

- Bierz wszystko czego potrzebujesz tylko szybko. Civic ma już namiar na naszego zamachowca, ale przydadzą mu się wskazówki z planów jakie posiadamy. Pacyfikacja celu rozpocznie się gdy wszyscy będziemy w pobliżu. A teraz jazda, nie chcę tracić ani chwili dłużej.

---

Rozmowa przeprowadzona z brylantem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki atak chemiczny z pewnością jest świetnym pomysłem. Wystarczy do jedzenia dodać coś co spowoduje jakieś duże niedogodności (bóle brzucha itp) u żołnierzy, a ich nie zabije i po sprawie. Odpowiednie rzeczy pewnie znajdę na miejscu. Teraz tylko pozostaje mi znaleźć mesę i bezpiecznie się tam dostać. Ze znalezieniem odpowiednich dodatków do jedzenia i dodaniem ich do pożywienia w odpowiednich proporcjach nie powinno być problemów. Będą musieli się na to nabrać, nie widzę nawet innej możliwości. Później tylko szybko dostać się do hangaru, znaleźć jakiś transport i droga wolna. Jeśli dobrze pójdzie nawet nie zwietrzą, że mnie już tu nie będzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt ---> Bill wgrał plany na swój podręczny komputer i ruszył zaraz za tobą. Co jakiś czas słyszeliście komunikaty wysyłane przez kaprala Mikela, który na bieżąco podawał lokalizację zamachowca.

- Wygląda na to, że facet na razie kręci się po korytarzach. Zupełnie jakby nie wiedział, że go tropimy, sir.

Zleciłeś Billowi sporządzenie szybkiej analizy potencjalnych celów. W okolicy były hangary, zbrojownie, magazyny, układ podtrzymywania życia. Potencjalny raj dla każdego chcącego wyrządzić jak największą szkodę dla załogi.

- Poruczniku, lista celów jest długa. Musimy jakoś zmniejszyć obszar poszukiwań. Najbardziej zagrażałoby nam, gdyby postanowił uszkodzić instalacje przetwarzające dwutlenek węgla na tlen. Wówczas trzeba by było ewakuować cały siódmy pokład. Ofiary liczylibyśmy w dziesiątkach, patrząc optymistycznie.

Vith ---> Wpatrywałeś się bezustannie w punkcik na ekranie swojego komputera. Dawno już nie byłeś tak podekscytowany. Najwyraźniej udzieliła ci się adrenalina myśliwego tropiącego zwierzynę. Pozostawiłeś Mikelowi nudne raportowanie pozycji celu do Grishawa, a sam skupiłeś się na jak najszybszym dopadnięciu drania. Mogłeś się tylko zastanawiać, gdzie ten Duch zamierza uderzyć. Cała nadzieja w dobrym naprowadzaniu i umiejętnościom analitycznym porucznika.

Chris ---> Mesa nie była o tej porze mocno zatłoczona. Może kilkunastu marines spożywało akurat swój wieczorny posiłek. Należało tylko przedrzeć się do kuchni i dodać kilka składników do maszyny przygotowywującej posiłki. Uruchomiłeś swoją niewidzialność i z łatwością znalazłeś się w miejscu przeznaczonym wyłącznie dla kucharzy. Fiolkę z trucizną podstępnie umieściłeś w głównej rurze urządzenia. Amator dodałby ją do gara z zupą, ale wtedy zatruliby się jedynie ludzie spożywający rosół. Teraz każde wytwarzane przez maszynę danie pobierało składniki przez rurę, której ścianki były wysmarowane sporządzonym przez ciebie specyfikiem. Drobinki odrywały się podążając za spływającą wodą. Nie było ich dostatecznie wiele aby zabić, ale wystarczająco, żeby przyprawić kilka plutonów o niestrawność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wie czy nie wie... - rzuciłem: - Nie zamierzam brać niczego za pewnik. Zbytnia pewność siebie zabiła już niejednego.

Przeleciałem wzrokiem po liście potencjalnych celów. Jeżeli uderzy w hangar może obniżyć wartość bojową okrętu i wywołać jakieś zamieszanie, ale okręt nie wydaje się w zagrożeniu bycia zaatakowanym przez wrogą flotę. Zbrojownia? Jest sam i okręt nie jest w trakcie abordażu. Magazyny? Cóż, pozostaje obstawić, że UED mają swoje statki albo bazy zaopatrzeniowe. Pozostaje układ podtrzymywania życia. Gdybym był na jego miejscu pewnie też wybrałbym to za cel. Cel powodujący największy chaos i śmierć w przeciwnych szeregach. Co jednak sam powiedziałem przed chwilą? Nie brać niczego za pewnik. W obecnej sytuacji jednak musiałem wybrać i pozostawało mi liczyć na to, że trafię tam gdzie trzeba.

- Podejrzewam, że spróbuje zaatakować układ podtrzymywania życia. - rzuciłem do towarzyszącej mi grupki jak i do Civica przez komunikator. - Miejcie jednak na uwadze, że zamachowiec może zmienić swoje zamiary w jednej chwili i być szalenie nieobliczalny. Im szybciej go powstrzymamy tym lepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedną rzecz mam już z głowy teraz tylko prędko dostać się do hangaru, znaleźć jakiś statek mający zamiar odlecieć lub jeśli takiego nie będzie będę zmuszony znaleźć jakiegoś pilota i zmusić go do odlotu. Korzystając z kamuflażu wychodzę z mesy i po oddaleniu się na bezpieczną pozycję wyłączam ją. Każda sekunda, która da mi możliwość skorzystania z tego sprzętu jest niezwykle istotna. Zagrania z zatruciem jedzenia raczej nikt się nie spodziewa, acz to właśnie ten element zaskoczenia może dać mi sporo korzyści i znacznie ułatwić dalszą drogę. Wyszukuję drogę do hangaru i ostrożnie, pilnując, by nie wpaść na żaden patrol skradam się po pokładzie. Szukają mnie, ale skoro jeszcze mnie nie znaleźli z pewnością nie wiedzą gdzie mnie szukać. Sam jednak również nie znam ich pozycji i przez małą głupotę mogę wpaść w ich ręce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Układ podtrzymywania życia? Cholerny drań. Pędząc korytarzami okrętu mówię Mikelowi, co ma przekazać sierżantowi:

- Podaj mu naszą pozycję i poproś o wskazówki dotarcia, niech zasugeruje Holderowi wysłanie dodatkowej obsady.

Intensywnie rozmyślam nad sensownością podejrzeń Grishawa, coś mi jakby nie pasowało. Ale co? Nie, tego teraz nie rozgryzę. Mogę tylko próbować zachować jak największą ostrożność i być gotowym na najgorsze.

Moment, czemu to ja zawsze wpadam na takie pomysły?

- Sierżancie, postaram się wysłać wam program namierzający czip w zbroi celu. Może dacie radę nałożyć jego pozycję na mapę okrętu i zasugerować majorowi, które grodzie ma zamknąć celem ułatwienia obławy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt ---> Nie minęło wiele czasu, gdy na waszych wirtualnych planach pojawił się migający czerwony punkcik. Początkowo zdawało ci się, że postara się uszkodzić system podtrzymywania życia, który doprowadziłby do największego spustoszenia w tej części statku. Nieoczekiwanie dla was obrał inną ścieżkę. Skręcił korytarzem w lewą stronę i zatrzymał się w dużym pomieszczeniu. Spojrzałeś pytająco na Billa, który powinien wiedzieć co to za miejsce.

- Szefuńciu, wygląda na to, że gość postanowił uderzyć w lokalnej mesie. O tej porze może być tam nawet kilkadziesiąt osób...

Chris ---> Wszystko szło gładko, wręcz zbyt gładko, chciałoby się rzec. Zdarzały ci się trudniejsze misje niż ta, w której miałeś teoretycznie walczyć rozpaczliwie o swoje życie. Najwyraźniej twoi prześladowcy byli znacznie mniej rozgarnięci niż początkowo przypuszczałeś. Ruszyłeś spokojnie w stronę hangarów, gdzie już czekał twój statek. Jeśli twoje wyliczenia okazałyby się dokładne, to twój odlot powinien się zgrać z wielką majonezową paniką na statku.

Vith ---> Wysłaliście koordynaty do Grishawa i mogliście już tylko czekać na to, co zrobi sierżant. Sami wyciągaliście nogi, żeby jak najszybciej dostać się we wskazane miejsce. Gdyby nie udało wam się uprzedzić terrorysty, to szybko stalibyście się pierwszymi ofiarami awarii systemu. Długo nie mogliście czekać aż odezwał się ktoś po drugiej stronie łącza, nie był to jednak Grishaw.

- Szefuńciu, wygląda na to, że gość postanowił uderzyć w lokalnej mesie. O tej porze może być tam nawet kilkadziesiąt osób...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz tylko dostać się na statek i będę mógł się odprężyć, choć szczerze mówią jak dotąd nikt nie sprawił mi większych problemów. Pewnie nie wiedzą nawet jeszcze, że dotarłem już tak daleko, a już za chwilę powinna wybuchnąć panika po zjedzeniu przyprawionych posiłków w mesie. Powinno dać mi to wystarczająco dużo czasu, by bezpiecznie się z tego miejsca wydostać. Nim odkryją, że mnie już nie ma minie dużo czasu, a ja w tym czasie będę już od jakiegoś czasu w podróży. Dostanie się na statek nie powinno mi sprawić większych trudności, przynajmniej jeśli patrzeć na dotychczasowy przebieg zdarzeń i to jak łatwo udało mi się zajść aż do tego miejsca. Nie tracąc czasu i rozglądając się, by nie wpaść w jakąś ewentualną zasadzkę ruszam, by wykorzystać szansę na ucieczkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polowanie trwa nadal, a my nie zbliżyliśmy się do zamachowca ani o krok. Cholera! Na dodatek atakuje w lokalnej mesie... Zaraz. Nie może tym atakiem zabić zbyt wielu ludzi, przecież jest wiele kuchni i stołówek na okręcie, nie otruje też żadnego oficera. Co on chce osiągnąć?

- Sierżancie, ten atak w mesie nie ma za bardzo sensu. Macie jakiś pomysł, co może kombinować?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sierżancie, ten atak w mesie nie ma za bardzo sensu. Macie jakiś pomysł, co może kombinować?

Musiałem zgodzić z Civicem. Mesa nie miała sensu. Co on chciał przez to osiągnąć? Możliwe, że będą jakieś straty, ale gdyby porównać to z tym co mógłbym osiągnąć uszkadzając system podtrzymywania życia... Skoro wyrządzenie strat nie jest jego głównym celem to co mogło być? Wyeliminowanie konkretnej osoby? Kogoś z dowództwa? Odwrócenie uwagi? Jeśli tak to od kogo... albo od czego? Może nadal będzie chciał dorwać się do innej części statku a może... będzie chciał z niego uciec. Ku**a. Czemu mam wrażenie, że i tak jesteśmy o krok za nim?

- Nie zamierzam kłaść pieniędzy na jakąkolwiek opcję, ale jeżeli miałbym zgadywać to... chyba chce odwrócić naszą uwagę. Co może mu przynieść atak na mesę? Parę trupów? Na statku z wielotysięczną załogą? I co? Wrócił by do dalszego ukrywania się? Na jego miejscu wiedząc albo chociaż podejrzewając, że zostałem odkryty miałbym dwie opcje. Pierwsza to zebrać jak największe żniwo i wysadzić siebie razem ze statkiem a drugie to po prostu uciec. I wiecie co? - spoglądam po reszcie obecnych. - Nasz przeciwnik raczej nie jest samobójcą i ma tylko jedną drogę ucieczki. Hangar. Może zdążymy przeciąć mu drogę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chris ---> Jak na razie wszystko szło jak z płatka. Pomysł z mesą nie wydawał się najgorszy, ale kosztował ciebie trochę czasu, który mogłeś wykorzystać na szybsze przedostanie się do hangaru. Miałeś nadzieję, że zamieszanie wywołane przez nagłe zatrucia da ci dość czasu, aby nikt nie zwrócił uwagę na pojedynczy statek odlatujący z jednego z pomniejszych hangarów. Teraz należało się już tylko dostać do maszyny bez zwracania niepotrzebnej uwagi mechaników lub marines.

Matt ---> Ruszyliście szybko w stronę hangaru. Jeden z oficerów przytomnie zauważył, że przydałoby się zawiadomić kogoś na mostku o możliwej próbie ucieczki zbiega. Szybko wydano komunikat o podwojeniu straży. Szybko pojawił się jeden z oficerów z komunikatem:

- Sir, nie wygląda to dobrze. Nie wszystkie systemy są sprawne i mamy problemy z wydaniem odpowiednich komunikatów do hangaru. Alexander niedawno wyszedł z długiego lotu i pierwszeństwo mają systemy obrony i podtrzymywania życia. Teoretycznie można by zamknać drzwi od hangaru, ale w przypadku ataku obcych musimy być gotowi na wysłanie myśliwców, a major nie chce sobie pozwolić na takie ryzyko.

Vith ---> Sierżant Grishaw szybko odkrył, że akcja w mesie mogła być wyłącznie dywersją odciągającą was od zbiega. Wydawało ci się, że wasz dowódca to raczej umysł polowy, a nie znawca szpiegowskich szachów. Dzięki lokalizatorowi mogliście dokładnie śledzić poczynania waszego adwersarza. Wkrótce pojawił się jakiś oficerzyna, który powiadomił was o szwankowaniu niektórych systemów związanych z komunikacją. Oznaczało to, że nie mogliście liczyć na to, że strażnicy zachowują wzmożoną czujność w hangarze i jedyna nadzieja pozostaje w waszych nogach. Nie pierwszy raz zresztą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę dobrze się przyjrzeć patrolom znajdującym się drodze do najbliższego statku. Muszę dokładnie zaplanować swoje ruchy, uwzględniając pozycje żołnierzy, mechaników i innych pracowników hangaru. Istotny jest również rozkład pomieszczenia i możliwych dróg dotarcia do celu. Przecież nie po to zaszedłem tak daleko, by teraz w dziecinny sposób dać się złapać. Sprawdzam również jeszcze procentowy stan kamuflażu, którego nawet sekunda działania może być na wagę złota. Upewniam się do wyboru drogi i ostrożnie, acz zdecydowanie ruszam ku mojemu ratunkowi. Jeśli zajdzie potrzeba jestem w stanie ogłuszyć pojedynczych ludzi stojących na mojej drodze. Nie ma sensu kogokolwiek zabijać, zwłaszcza w tej chwili. Zresztą w razie gdybym został złapany może wezmą i to pod uwagę. Oczywiście staram się przekraść na miejsce, choć nie wydaje mi się, by tu dużo o mnie wiedziano. Nie mam jednak co do tego żadnej pewności, więc lepiej nie zwracać na siebie uwagi i ryzykować ujawnienie. W razie czego może uda mi się jakoś wykręcić lub znaleźć inne rozwiązanie możliwych problemów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cholera. - mamroczę pod nosem słysząc ostatni komunikat, ale zdecydowanie głośniej odpowiadam: - Rozumiem. Wygląda na to, że jesteśmy jednymi z niewielu, którzy nadal mogą powstrzymać uciekiniera...

Co by nie mówić ten gość był dobry... odwrócenie uwagi, wprowadzenie niepewności co do celu ataku, zakłócenie komunikacji... Przyśpieszam kroku i po chwili biegnę tak szybko jak możliwe. Jednocześnie macham ręką do innych aby się pośpieszyli:

- Próbuj dalej - rzucam do oficera. - Może jakimś sposobem jakiś komunikat do hangaru dotrze, nie muszą nawet zamykać wszystkiego na cztery spusty. Wystarczy, żeby kontrolowali z podwójną dokładnością każdego kto tam będzie i może kręcić się dookoła myśliwców, transportowców czy innego sprzętu, który może mu się przydać w ucieczce. Mostek, w tej konkretnej chwili, ma znaczenie drugorzędne. Jesteśmy prawdopodobnie ostatnią linią zdolną do zatrzymania sabotażysty, więc jazda!

To poczucie znajdowania się o parę kroków za celem, który się ściga nie chciało mnie opuścić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie czekałem na żadne słowa ze strony Grishawa. Niech kombinuje. Moim zadaniem jest całkiem co innego. Wyrywam do przodu i kieruję się do hangaru. Nie zdążę dostać się do żadnych działek, możliwości komunikacji są nikłe... Pędzę, uderzając pancernymi buciorami, licząc, że i tym razem nie zawiodą mnie nogi. Gdy dobiegnę do hangaru, uprzedzę krzykiem strażników, by mnie przez przypadek nie zastrzelili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chris ---> Z daleka widziałeś już swój statek i ten widok dodał ci otuchy. Na tle standardowych Wraithów twój Flyer prezentował się wręcz majestatycznie. Dysponując dwoma średniej mocy silnikami mogłeś nim spokojnie przemierzać galaktykę, bez konieczności częstego lądowania. Dla człowieka od zadań specjalnych było to bardzo duże udogodnienie. W miarę zbliżania się do twojej wielkiej szansy na ucieczkę zobaczyłeś krzątających się wokół mechaników i Marines. Wyglądało na to, że dokładnie skanowali statek. Czemu miało to służyć, mogłeś się jedynie domyślać. Nagle usłyszałeś odgłos ciężkich kroków za twoimi plecami...

Matt ---> Civic ruszył do przodu, hałasując przy tym tak bardzo, że przez chwilę obawiałeś się o to, czy statek Stukova wytrzyma szarżę tego pędzącego nosorożca. Próbowałeś za nim nadążyć, ale doścignięcie komandosa z Omegi było niemożliwe. Po dwóch minutach zniknął na kolejnym zakręcie w korytarzu. Tuż za tobą biegł jeszcze kapral Mikel, a porucznik Wazalski okazał się nie być aż tak miękki jak się tego spodziewałeś i nie tracił do was zbyt wiele dystansu. W pewnej chwili musiałeś zwolnić, bo biegnący z wami mechanik Bill miał problemy z dogonieniem was. Tylko Civic i Bill dysponowali odbiornikami pozwalającymi na odczyt nadajnika umieszczonego na zbroi ściganego, ale pierwszy był już zbyt daleko, więc musieliście co jakiś czas zwalniać czekając na tego drugiego.

Vith ---> Nie patrząc na Grishawa rzuciłeś się pędęm do przodu licząc, że zdołasz dotrzeć do hangaru zanim sabotażysta opuści okręt. Biegnąc w swojej zbroi mogłeś poruszać się znacznie szybciej dzięki serwomotorom, ale robiłeś mnóstwo hałasu. W ciągu kilku minut straciłeś kontakt z pozostałymi, ale jako pierwszy dotarłeś na miejsce. Być może był to tylko poboczny hangar, ale znajdowało się w nim przynajmniej kilkadziesiąc myśliwców różnych typów, a do tego kilka kanonierek. Wszędzie dookoła ciebie biegali ludzie z personelu technicznego oraz żołnierze. Znalezienie celu mogło być tak trudne jak poszukiwanie igły w stogu siana.

Nick ---> Biegłeś tak szybko jak potrafiłeś. Nie chciałeś dać satysfakcji tym d****m z Marines do podśmiewywania się z pilotów. Na twoje szczęście biegnący za wami mechanik nie był w stanie utrzymać tak szybkiego tempa i Grishaw często przystawał, co dawało ci okazję do odsapnięcia. Miałeś nawet trochę czasu, żeby zastanowić się nad całą sytuacją. Musieliście szybko dotrzeć do hangaru, zanim tajemniczy terrorysta, który wcześniej próbował was zabić, dostanie się na swój statek i odleci daleko stąd, a wtedy na pewno nie dowiecie się kto chciał waszej śmierci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chyba żartujecie... - mamroczę pod nosem widząc w jak bardzo złej kondycji fizycznej jest Bill. Po chwili rzucam głośniej starając się przybrać swój najlepszy żołnierski ton: - Weź się w garść, mechaniku! Czas na odpoczynek przyjdzie później!

To, że Civic zostawił nas daleko w tyle nie było dla mnie zaskoczeniem. Bardziej irytował mnie bagaż ciągnący się za moimi plecami. O ile, o dziwo, Nick trzymał tempo to Bill już nie i to akurat on, do diabła, miał odbiornik. Pozostaje mi decyzja - czy zostawić ich z tyłu i stwierdzić, że jego odbiornik mi się nie przyda a samemu biec do hangaru? Powinienem pamiętać gdzie się znajduje, przechodziliśmy obok jednego przy naszym przybyciu tutaj... Poza tym nie mam zamiaru zostawić Civica bez wsparcia dłużej niż to potrzebne.

Chwilę później, bez słowa, nie oglądam się za resztę i biegnę do hangaru mając gdzieś czy Bill albo Nick dotrzymają mi tempa. Marnowanie dodatkowego czasu nie pozwoli mi dopaść sabotażysty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co oni robią? Szukają czegoś na statku, czy zwyczajnie sprawdzają jego stan? Mniejsza z tym muszę się do niego szybko dostać. Najpierw muszę jakoś odwrócić uwagę zebranych wokół statku. Jakiś hałas w pobliżu mógłby chyba wystarczyć. Lepiej nie wywoływać alarmu, bo w ten sposób zamknął bym sobie pewnie jedyną drogę ucieczki. Mogę spróbować również spróbować zwyczajnie wejść do środka transportu, ale nie wiem czego oni szukają i czy ma to jakiś związek ze mną. Z drugiej strony gdyby tak rzeczywiście było z pewnością ktoś kręciłby się po hangarze w poszukiwaniu mnie. Wszyscy dobrze wiedzą, że nie mam jak inaczej stąd uciec. Już miałem wykonać swoje następne posunięcie, sprowokowanie marines i techników do oddalenia się od mojego statku, gdy tuż za sobą usłyszałem czyjeś kroki. Cholera, chyba mnie znaleźli. Mam problem... Odwracam się, by zobaczyć czyj krok do mnie dotarł. Prostuję się bym wyglądał dość zwyczajnie. Jeśli to żaden z tych którzy wszczęli poszukiwania może uda mi się tego kogoś wyprowadzić na manowce. W innym przypadku szybo będę musiał go unieszkodliwić. Nie zabić, a zwyczajnie zyskać na czasie. Może sprawić, by stracił przytomność. W takim przypadku jeśli nie stworzyłbym wielkiego hałasu, mógłbym spróbować użyć czyjegoś komunikatora, by przemówić do skanujących mój statek i skierować ich w inne miejsce. Jeśli zaś hałas będzie zbyt duży spróbuję czym prędzej dostać się na pokład i zamknąć śluzę. Później pozostanie tylko szybkie uruchomienie silników i prędka ucieczka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczynam rozglądać się po hangarze, zaskoczony, gdyż moje plany nie wybiegały aż tak daleko. Cóż, muszę dorwać tego cholernego Ducha, a jedyny sposób dla mnie, to cóż... Zaczynam rozglądać się po hangarze, szukając jakiejkolwiek osoby wyższej stopniem, którą mógłbym poprosić o pomoc. Jednocześnie korzystam z nadajnika i ruszam w stronę źródła sygnału, licząc na to, że znajdę cwaniaka bez uciekania się do interwencji na cały hangar.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sir - zwracam się do sierżanta - może właśnie powinniśmy dać mu szansę wejść do statku. Mam jeszcze wystarczająco dużo sił na pościg, choć w powietrzu przydałbym się bardziej. W zależności od tego, czym lata, może uda mi się ustrzelić go w ten sposób, by uszkodzić mu silnik, nie niszcząc samego myśliwca. Wiem, że jest spore ryzyko, ale może się udać. Bądź, mogę go śledzić. Wiem że to Duch, ale w dużej odległości w przestrzeni kosmicznej, jego zdolności będą dużo mniejsze. - prawie zasapałem się na śmierć, tłumacząc mój pomysł sierżantowi. Zbyt długo nie siedziałem za sterami myśliwca, a to była jedna z tych sytuacji, w których przydałbym się jako pilot.

*Tak w ogóle, to witam ponownie Panowie. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chris ---> Rozejrzałeś się, tak jakby od niechcenia, aby nie zwracać na siebie przesadnie uwagi. Twój wzrok przykuł potężny Marine w czarnej serwozbroi, na której wielokrotnie przewijał się symbol białej czaszki. Szybko się odwróciłeś, żeby ta "Góra" cię nie spostrzegła. Zdawało ci się, że widziałeś te emblematy już wcześniej. Po chwili uświadomiłeś sobie, że tych samych oznakowań używa Szwadron Omega. Nie miałeś pojęcia, co ktoś związany z Konfederacją robi na statku Stukova. Zacząłeś się powoli oddalać, żeby zgubić ten osobliwy "ogon".

Matt ---> Mocno się zdziwiłeś, gdy okazało się, że Wazalski potrafił dotrzymać ci tempa. Choć robił to ze sporym trudem. Gdy już dotarliście do hangaru zaproponował, że można by wypuścić sabotażystę z okrętem, a on już by się nim zajął w przestrzeni kosmicznej. Jednak jako doświadczonemu Marine nie podobał ci się pomysł, który oznaczał utratę inicjatywy, tutaj ona wciąż pozostawała w twoich rękach. Tymczasem Civic był już od jakiegoś czasu na miejscu i szukał tropów.

Nick ---> Dobiegliście wreszcie do hangaru, więc mogłeś odsapnąć po intensywnym biegu. Bill został, gdzieś daleko z tyłu, nie wyglądał na sprintera, nie miał też chyba ochoty specjalnie się wysilać. Grishaw był bardzo zaaferowany poszukiwaniem asasyna I być może musiało potrwać zanim przetrawi twoją propozycję. Choć znając jego nastawienie do lotników, łagodnie ujmując sceptyczne, które przekładało się także na jego stosunek do ciebie, mogłeś spodziewać się odmowy.

Vith ---> Rozglądałeś się po hangarze, ale początkowo niczego nie dostrzegłeś. Jednak po chwili zauważyłeś, być może coś mało istotnego, ale jeden z krzątających się oficerów odwrócił się w twoją stronę, a po chwili zaczął się oddalać. Przy jednym ze statków majstrowała grupa mechaników. Oddział Marines stał nieopodal, a ich dowódca, co chwila rzucał do techników:

- No, dalej! Rozebrać tego grata do ostatniej śrubki!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vith

Zawahałem się na chwilę. Pędzić za tym podejrzanie zachowującym się oficerem, czy poprosić o pomoc Marines z hangaru? Te drugie utrudnia fakt, że jestem bądź co bądź gościem na ich okręcie i poza swoimi gabarytami nie reprezentuję sobą szczególnego autorytetu.

Znalazłem trzecie wyjście i ruszyłem spokojnym, lekko pośpiesznym krokiem, za podejrzanym.

- SIR!- ryknąłem za oddalającym się oficerem, przekrzykując hałas- pilne wezwanie na mostek, sir!

Zwróciłem na siebie uwagę obecnych w hangarze, przy okazji zmuszając do natychmiastowej reakcji podejrzanego. Jestem ciekawe, co się teraz stanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wypuścić go? - rzucam z nieukrywaną irytacją do Wazalskiego pomiędzy oddechami. - A cholera wie co ten sku****yn ma jeszcze zaplanowane... Jeszcze się okaże, że w tym samym momencie, w którym stąd odleci systemy bojowe okrętu przestaną działać, nie będziemy w stanie go zestrzelić, pojawi się jego wsparcie albo gość po prostu zniknie. Dopóki mam choć cień inicjatywy tutaj, na przysłowiowej ziemi, zamierzam z niej skorzystać. - z tymi słowami, próbując wejść w najwyższe stany skupienia, rozglądam się dookoła wiedząc doskonale jak ciężko będzie znaleźć kogoś podejrzanego w tej gromadzie biegających i działających żołnierzy, mechaników itd.

Wzrokiem zacząłem szukać jakiegoś oficera, kogoś z wystarczająco wysoką rangą ogarniającego tej rozgardiasz, któremu mógłbym wyjaśnić sytuację, ale w tej chwili dobrze znany głos Civica* rozniósł się po hangarze. Chwila... za kim on krzyczy? Podchodzę bliżej z uwagą przypatrując się całej akcji i będąc gotowym do działania w każdej chwili. Hmm, czyżby kogoś miał... wpadł na jakiś trop? Jeżeli to faktycznie nasz cel rzucę się do akcji, pościgu tak szybko jak się "zdradzi".

---

*zakładam, że udało mi się go usłyszeć

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za mną znajduje się jedna z kolejnych zagwozdek na tym statku. Kolejne wątpliwości z pewnością mi teraz nie pomogą, ale istnieje możliwość, że ten wielgachny koleś też ma tu coś do zrobienia i niekoniecznie może chcieć oddać mnie wrogowi. Nie mogę mieć jednak żadnej pewności co do jego intencji.

- SIR! - usłyszałem wołanie, najpewniej właśnie tego faceta, które na sto procent skierowane jest do mnie - pilne wezwanie na mostek, sir!

Wezwanie na mostek... Dobre sobie. Mam jednak problem, bo słowa te oznaczają, że zostałem już zauważony. Jestem przekonany, że chce sprawdzić moją reakcję i jeśli ma złe zamiary, wykorzysta każdy pretekst tylko po to, by się mną zająć. Kątek oczu przyjrzałem się otoczeniu przede mną. Mimo reakcji kilku żołnierzy i mechaników spróbuję udać, że w całym tym zgiełku nie dosłyszałem jego wołania. Postaram się oddalić jeszcze trochę i spróbować zniknąć mu z oczu przy najbliższej okazji. W tej chwili z mojego pierwotnego planu ucieczki raczej nic już nie zostało. Nad jego nową wersją pomyślę, gdy zgubię ogon. W najgorszym przypadku zostanę złapany, ale tym również zacznę się martwić jeśli rzeczywiście tak się stanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na sierżanta z lekkim poirytowaniem. Rozumiem, że na "lądzie" to on dowodzi, a wypuszczając mnie w powietrze, ja przejmę stery. Choć przeczucia sierżanta mogą być słuszne, wątpię jednak by asasyn posiadał wsparcie. Najemnicy tego pokroju raczej działają w pojedynkę. Szybko się pojawić, wykonać zadanie i zniknąć jeszcze szybciej. W przypadku towarzyszy asasyna, nie miałoby to sensu, za dużo statków do ukrycia. Po odmowie, której się jednak spodziewałem, nie pozostaje mi nic, jak tylko dalej biec razem z sierżantem w poszukiwaniu asasyna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Edgar ---> Wszystko działo się jakby na przyspieszonych obrotach. Jednego dnia jeszcze walczyliście z Zergami, a następnego znaleźliście się na pokładzie okrętu flagowego tajemniczej floty. Wydawało się, że jesteście bezpieczni, przydzielono wam nawet miejsce do spania w koszarach, ale zanim zdążyłeś się położyć rozbrzmiał alarm. Podobno miała miejsce awaria, której przyczyną mieliby być właśnie wasi ludzie. Niewiele się do was przedostawało, ale dzięki informacjom przesłanym przez kaprala Jacka Mikela dowiedzieliście się więcej. Najpierw zastrzelono sierżanta Marines, który eskortował kapitana Veanora, a następnie doszło do "usterki" i sierżant Grishaw wraz z innymi omal nie zginęli, gdy do wentylacji dostał się zatruty gaz. Lampka twojego komunikatora znów się zaświeciła. Mikel miał chyba dla was jakieś nowe wieści:

- Orson, weź ze sobą dwóch ludzi i idźcie do hangaru 136D, starajcie się nie zwracać na siebie uwagi. Spotkam się tam z wami niebawem.

Vith ---> Krzyknąłeś za mężczyzną, ale ten jakby nie zważał na twoje słowa. Przyspieszył kroku i zaczął się od ciebie oddalać, jakby próbując zniknąć w tłumie. Większość obecnych w hangarze szybko zignorowała jakiegoś żołnierza, który spieszy z meldunkiem dla swojego oficera. Na szczęście dzięki twojej serwozbroi oraz słusznemu wzrostowi mogłeś całkiem nieźle wypatrzyć podejrzanego w tym gwarze.

Chris ---> Marine zawołał za tobą, ale postanowiłeś zignorować jego krzyki i jak gdyby nigdy nic iść dalej, z lekka przyspieszając kroku. Zrobiłeś szybką analizę sytuacji i musiałeś stwierdzić, że znalazłeś się w głębokiej d**pie. Nie było tu aż tak wielkiego tłoku, abyś mógł wykorzystać swoje zdolności kamuflujące. Omegowiec był wysoki i silny, dysponował serwozbroją, co dawało mu znaczną przewagę szybkości. Na domiar złego coś stało się z twoim systemem stealth, który chyba się zawiesił. Nigdy nie miałeś z nim problemów, ale gdy znalazłeś się w wielkiej potrzebie nagle coś się popsuło.

Matt ---> Starałeś się wypatrzyć co się dzieje tam z przodu i początkowo nie udało ci się dostrzec nic szczególnego. Starałeś się przedostać przez ten tłum ludzi w hangarze i w pewnym momencie go dojrzałeś. Zaledwie na kilka sekund, ale to był dość drobny mężczyzna o czarnych włosach. Civic zawołał go kilka razy, ale ten zupełnie go zignorował. W dodatku przyspieszył kroku i straciłeś go z oczu. Mogłeś mieć tylko nadzieję, że Civic miał lepsze pole widzenia i będzie mógł podjąć pościg.

Nick ---> Sierżant starał się wypatrzeć kogoś w tłumie. Nie widziałeś dokładnie czy mu się udało, ale zachowywał się tak jakby był już mocno zdesperowany. Przynajmniej ty tak to odczytywałeś. Civic był chyba w lepszej sytuacji. Szybko oddalił się od was i miał więcej czasu na przeszukanie hangaru. Ciężko było jednak znaleźć tutaj kogokolwiek, bo masa ludzi krzątała się w różne strony. Zdawało ci się, że potężny Marine kogoś woła. Byłeś za daleko i mogłeś mieć tylko nadzieję, że komandosi wypełnią swoje obowiązki w "terenie", tak jak ty robiłeś to w przestworzach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...