Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Starcraft

Polecane posty

Matt & Vith ---> Major Holder, który do tej pory z milczeniem pocierał swoją brodę postanowił w końcu zabrać głos.

- Chyba nie mamy wyboru... - odwrócił się do jednego z Marines, stojącego nieopodal grodzi - Oddajcie tym ludziom broń. - żołnierz próbował oponować, mając jeszcze w pamięci ostatnie wydarzenia na statku.

- Do ciężkiej cholery! - zdenerwował się major - Wydałem wam rozkaz! Odebraliśmy im całą broń, a wciąć tracę ludzi. Jeśli na tym statku są zamachowcy, to macie go przetrząsnąć od mostka po rufę! Jak ich znajdę, to wystrzelę sukinsynów przez śluzę! - Holder starał się opanować skrywane wcześniej emocje, ale widać było, że podważanie jego decyzji mocno go drażniło. Później zrobił minę, jakby właśnie o czymś sobie przypomniał.

- Na statku znajduje się wysłannik konfederatów. Duran przysłał go, żeby zapewnić lepszą komunikację między nim a flotą. Nazywa się Chris O'Conner i jest Duchem...

Chris ---> Kręciłeś się już jakiś czas po korytarzach statku, ale nie zdało się to na zbyt wiele. Ktoś nie mógł już doczekać się pierwszej misji, kilku Marines pobiło się w barze. W tak wielkiej flocie podobne incydenty były codziennością. Postanowiłeś zasięgnąć języka w koszarach. Kręciło się tam najwięcej żołnierzy, więc możliwość zdobycia wartościowych informacji rosła. Udało ci się podsłuchać rozmowę pomiędzy dwoma oficerami niższego szczebla:

- Słuchaj Frank, mam już tego wszystkiego serdecznie dosyć! - irytował się jeden z nich podnosząc głos.

- Spokojnie. Na pewno wszystko się wyjaśni. Przecież nie musimy zakładać od razu najgorszego scenariusza - próbował go pocieszyć drugi.

- Podobno był jakiś zamach w kwaterach oficerskich. Dwa trupy. Ktoś wpuścił gaz. Do tego przysłano tych nowych, którymi mam się zająć. Jakbym nie potrzebował więcej zmartwień tylko niańczyć jakichś trucicieli.

- Bez nerwów. To musiał być przypadkowy wyciek. Nie chce mi się wierzyć w sabotaż.

- Wątpię w takie zbiegi okoliczności. Ci ludzie są podejrzani i wraz z ich przybyciem mamy same kłopoty. Wysłałem ich do skrzydła C. Moi ludzie na wszelki wypadek będą mieli ich na oku.

Wyglądało na to, że przybysze byli całkiem niedaleko i pojawiła się realna sposobność wybadania tego kim są.

Bill ---> Twój rozmówca zadawał sporo pytań, ale zupełnie cię to nie dziwiło. Znajdował się w obcym środowisku, a jego położenie było bardzo niepewne. Sam będąc na jego miejscu również szukałbyś jak największej ilości informacji, aby uspokoić poddenerwowany umysł.

- Rozdzielono nas z dowódcami. Sierżant Grishaw i kapitan Veanor. Mówi Ci to coś? Ja i moi przyjaciele jesteśmy zaniepokojeni o ich hmm... aktualny stan. Jako podwładni chcieliśmy dostać się do nich, aby dowiedzieć się o długości naszego pobytu na okręcie. Wiesz coś o nich? - nazwiska nie mówiły ci zbyt wiele, ale słyszałeś plotki o jakimś kapitanie wsadzonym do celi pod zarzutem morderstwa jednego z Marines.

Marcus ---> Mężczyzna przedstawił się jako Bill ?Handyman? i musiałeś przyznać, że ten pseudonim pasował do niego nie tylko ze względu na metalowe ramię służące jako proteza. Można było o nim powiedzieć dosłownie, że był ?Złotą Rączką?. Jego zachowanie wskazywało na to, że to chłop dobry do bitki i napitki. Rozglądając się dookoła widziałeś sporo narzędzi i gratów zostawionych do naprawienia. Gość musiał robić za jakiegoś technika, czy innego inżyniera i zdawało ci się, że znał się na swoim fachu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na majora Holdera z pewnym wyrazem ulgi na twarzy. Wreszcie jeden z tego całego cyrku wydaje się na tyle inteligentny aby wiedzieć, że przyda mu się każdy możliwy żołnierz przy odnalezieniu sabotażystów.

- Dziękuję, sir. - zasalutowałem. - Zrobię z niej na pewno dobry użytek.

Kolejna informacja majora była również ciekawa, ale stwierdziłem, że wystarczająco długo pozwoliłem swoim ludziom czekać wystawiając ich jednocześnie na możliwy atak. Wszystko inne może poczekać.

- Będę mógł porozmawiać z nim później niezależnie od tego czy to on odpowiadałby za ataki, w co wątpię, czy nie. Teraz chcę się wreszcie upewnić czy moim ludziom nie grozi niebezpieczeństwo a jeśli tak jak temu zaradzić. Mogę się z nimi spotkać? Lepiej by było aby mieli choć mgliste pojęcie o tym co dzieje się na statku i mieli możliwość bronienia swego życia.

---

*założyłem, że jednak rozkaz oddania nam broni został wykonany, bo z odpisu nie wynika to jednoznacznie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe... A więc to skrzydło C będzie następnym celem mojej podróży. Muszę jednak dołożyć wszelkich starań, by nie wzbudzać podejrzeń, gdy będę się przyglądać nowym. Im bliżej jestem tych nowych, tym bardziej zmniejsza się moje pole manewru, muszę więc bardziej skupić się na moich działaniach, by nie zostać zdekonspirowanym. Dobrze, że nie osobiście nie byłem zaangażowany w tamte zajścia. Przynajmniej jestem bezpieczny i nikt nie powinien jeszcze przez długi czas odkryć prawdy, może nawet nigdy im się to nie uda. Dobra, dowiedzmy się więc kim są ci których szukam. Po drodze może uda mi się usłyszeć kilka nowych informacji...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słysząc wzmiankę o wysłanniku konfederatów uśmiecham się lekko. Odbiorę broń, mrucząc pod nosem

- Robi się tu trochę duszno.

Zwracam się do Grishawa, analizując sytuację. Niby priorytetem jest ustalenie, co z resztą oddziału, ale trzeba też działać.

- Sir, z całym szacunkiem, ale tym ruchem oddajemy inicjatywę w ręce zamachowców. Musimy zrobić coś, co pozwoli nam na przeciwdziałanie, nie wiem, chociażby próbę kontaktu z tym... O'Connerem. Ten facet jest w końcu oficerem łącznikowym między Duranem a tym statkiem. Mogę wraz z Mikelem- wspominam o drugim kapralu w naszej wesołej gromadce- spróbować go przycisnąć. Duch nie duch, ale może będzie skupiony na was, co da nam jakąś szansę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Heh...

Gdyby każdy pojedynczy żołnierz z oddziałów Omegi łączył chęć do destrukcji i chociaż odrobinę zmysłu taktycznego wojna ze ścierwem kosmosu byłaby dawno wygrana, pomyślałem spoglądając na Civica. Tacy żołnierze jak on zasługują na więcej szacunku.

- Nie słyszałem jeszcze aby Duch był w stanie wytrzymać ładunek wybuchowy przylepiony do swojej twarzy. - wyszczerzyłem zęby. - Jest twój Vith. Wiesz co z nim zrobić gdyby okazał się niezbyt skłonny do współpracy nie mówiąc o tym, że to on mógłby stać za sabotażem. Do dzieła.

Jeśli nie usłyszę sprzeciwów od majora Holdera i dowiem się gdzie są moi ludzie natychmiast się tam wybieram. Muszę wprowadzić ich w sytuację, przekonać naszych gospodarzy aby i im wydać broń a w końcu naszykować się na dalsze niespodzianki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zrozumiano, sierżancie. Zaraz to załatwię.

Chciałem już odmeldować się i ruszyć na poszukiwania, kiedy przypomniałem sobie o jednym szczególe. Zwracam się do Veanora.

- Kapitanie, jest jakiś sposób, by zabezpieczyć się przed jego umiejętnościami psionicznymi, czy musimy go ogłuszyć i sprowadzić do pana, sir? W ogóle, czym może nam zagrozić?

Czekam na odpowiedź, po czym wspólnie z Mikelem poszukam delikwenta i w zależności od opini kapitana albo z nim normalnie porozmawiam, albo zastosuję bardziej bezpośrednie środki. Może ten Duch nie będzie umiał wpływać na umysł dwóch ludzi naraz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bill

Łyknąłem owego nieco mocniejszego, fakt faktem gość znał się na alkoholu, z żalem oddawałem mu piersiówkę. - Słuchaj, mój plan jest taki, by na chwilę obecną rozejrzeć się nieco po statku, sam niewiele wiem może nieco rozjaśni Ci sytuację informacja, że wasz kapitan obecnie siedzi w celi za zamordowanie marines. - rozejrzałem się po zebranych, gdyż zdawałem sobie sprawę, iż ta informacja może nimi wstrząsnąć - Naprawdę chciałbym się z tobą i twoim oddziałem poznać w nieco lepszych okolicznościach, uwierz mi - tym bardziej jeśli wziąć pod uwagę fakt, że szalenie się tutaj nudzę i przydałoby się rozruszać nieco kości.

Mam przeczucie, że czeka nas nie lada problem z uwolnieniem waszego dowódcy, poniekąd to nawet dobrze się składa, bo mój egzoszkielet nieco już kurzy się w gablocie.

Wiedząc, że wywrze to wrażenie na zgromadzonych wykorzystałem tajny przycisk ukryty pod biurkiem, aktywujący maszynerię za moimi plecami. Miałem cichą nadzieje, że to ustrojstwo zacznie w końcu działać jak należy, po moim solidnym naoliwieniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt ---> Civic zgłosił jakieś wątpliwości w sprawie Ducha do możliwie najlepiej poinformowanej osoby - Veanora. Postanowiłeś zostawić to jemu i Mikelowi, a sam ruszyłeś zobaczyć, co dzieje się z twoimi ludźmi. Holder nie miał zamiaru dłużej cię zatrzymywać, ale na wszelki wypadek przydzielił tobie i Wazalskiemu eskortę dwóch Marines. Musiałeś znosić obecność irytującego pilota, ale w tej chwili było to twoje najmniejsze zmartwienie. Miałeś wrażenie, że całe wieki snujesz się po nieskończonych korytarzach statku, ale wreszcie dotarłeś na miejsce. Zauważyłeś grupkę Marines w niebieskich kombinezonach, które zdecydowanie kontrastowały z bielą używaną przez UED. Chociaż pierwszy rzucił ci się w oczy snajper Marcus, który uciął sobie pogawędkę z gościem mającym mechaniczną protezę zamiast ręki.

Vith ---> Kapitan chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, po czym rzekł:

- Postaram się czymś zająć naszego przyjaciela O'Connera. Nie ma 100% pewności, ale będę wysyłał w próżnię sygnały zakłócające, tak by nie mógł użyć swoich zdolności przeciwko wam. Wierzcie mi. Będzie zbyt zajęty innymi sprawami i nie powinien się domyślić, że po niego idziecie. - Veanor uśmiechnął się szelmowsko i powiedział wam żebyście zaczęli poszukiwania od koszar. O'Conner mógł kręcić się tam zbierając informacje. Tyle przynajmniej dowiedzieliście się przy pomocy psionicznych umiejętności kapitana.

Chris ---> Wreszcie znalazłeś się na miejscu. Grupka Marines stała niemal w środku pomieszczenia na pokładzie C. Trudno było ich przegapić, bo wszyscy nosili przestarzałe zbroje przetrwania w niebieskich barwach. Nie czuli się zbyt pewnie, co akurat nie mogło cię dziwić. Uchwyciłeś jedynie strzępki myśli, które wskazywały, że ci ludzie są członkami byłej kolonialnej milicji Mar Sary, a ich przywódcą jest znany przestępca James Raynor. Coś przeszkadzało ci się skupić i nie mogłeś w należyty sposób skorzystać ze swoich nadzwyczajnych zdolności. Jeśli miałeś dowiedzieć się czegoś więcej, to powinieneś zrobić to w bardziej tradycyjny sposób.

Bill ---> Usłyszałeś kilka trzasków i odgłos jakby ktoś właśnie zarzynał krowę. Przyłożyłeś lekko swoim metalowym ramieniem w biurko, ale bez większego efektu. Najwyraźniej to ustrojstwo zawiesiło się po raz kolejny. Nie byłeś tym specjalnie zdziwiony, bo przez ciągłe pisanie raportów i analiz nie miałeś dość czasu, żeby zająć się swoim sprzętem. Twój rozmówca zamilkł, jakby strapiony informacjami, które przed chwilą mu przekazałeś. W końcu łyknął sobie z piersiówki i wreszcie przerwał te krępujące milczenie:

- MY nic nie zrobimy. Porywanie się z grupką ludzi na okręt zapełniony tysiącami Marines, to misja samobójcza!

Gość wrócił do swojej ekipy i rozmówił z kilkoma przybyszami. Wydawało ci się, że przekazał im to, co usłyszał od ciebie. Minęło kilka kolejnych minut, które wykorzystałeś na próbę naprawy biurka. Facet chyba się zreflektował, bo podszedł do ciebie po raz kolejny.

- Bez urazy. Porucznik Grishaw ma łeb na karku. Chłopaki mają nadzieję, że i z tej opresji nas jakoś wybawi. Jesteśmy tylko trybikami w wielkiej machinie, więc musimy czekać na to, co zadecydują "gadające głowy".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś lub coś chyba blokuje moje zdolności. Czyżby o mnie wiedzieli? Nie, niemożliwe. Nic mnie nie łączy z tym co się tutaj wydarzyło i dalej dzieje. Może to po prostu standardowa procedura ochronna przy ważnych "gościach"? Nie zmienia to jednak niczego. Muszę się szybko dowiedzieć czegoś konkretnego o tych ludziach i Raynorze. Musi się szykować coś naprawdę dużego jeśli oni się tutaj znajdują. Tym razem jednak o wyciągnięcie informacji od samego źródła będzie trudniej. Niestety nie mam innego wyboru jak tylko porozmawiać z którymś z Marines. O podsłuchaniu jakiejś rozmowy nie ma nawet mowy, zbytnio bym się tutaj wyróżniał. No nic, trzeba znaleźć jakiś łatwy cel, z którym nie będę musiał się zbyt długo męczyć, by zdobyć potrzebne informacje na temat tego co tutaj robią, dlaczego i po co tu przybyli, jakie mają plany. Może niekoniecznie w dosłowny sposób, ale jakieś strzępki informacji również będą bardzo przydatne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bill

"MY nic nie zrobimy"... Dość długo to zdanie pobrzękiwało mi w głowie. Albo gość próbuję mnie sprowokować i zobaczyć solidny ślad po sierpowym na swojej twarzy, albo tak naprawdę średnio go obchodzi los kapitana i przyszedł do mnie(lub po mnie?) pod tym pretekstem. W każdym razie, nawet po skonsultowaniu się ze swoimi towarzyszami powoli przestaje być dla mnie ciekawym partnerem do rozmowy. Nie zmienia to jednak faktu, że czas ruszyć stąd dupsko, w gruncie rzeczy nie dbam nawet o to, czy ci goście pójdą ze mną. Bym jednak nie wyglądał na specjalnego gbura, a i zarazem nie był rozstrzelany na miejscu rzuciłem moim "gościom":

Nie wiem co zamierzacie w takim razie zrobić, bo jeśli sądzicie, że "musimy czekać na to, co zadecydują "gadające głowy", to takim podejściem daleko nie zajdziecie, wierzcie mi - wiem co mówię. Róbcie, co uważacie za stosowne - ja was nie zatrzymuję - sam idę się rozejrzeć po statku, być może nawet uda mi się spotkać waszego sierżanta.

Po ostatnim zdaniu, już nic nie dodawałem od siebie, a jedynie ukradkiem na nich spoglądałem przywdziewając swój kombinezon żniwiarza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwalam sobie na drobne westchnięcie ulgi widząc, że moi ludzie są jeszcze cali i zdrowi. Bez wątpienia będą chcieli usłyszeć odpowiedzi na kilka pytań oraz dowiedzieć się jak wygląda plan działania.

- Żołnierze! Ten-hut!* - rzuciłem swym najlepszym żołnierskim tonem na jaki było mnie stać w tej chwili. Przybrałem przy okazji poważny a jednocześnie pewny siebie wyraz twarzy. Wierzyłem, że jeżeli szeregowi żołnierze będą wyczuwali strach bądź wątpliwość w głosie swojego dowódcy nie wpływa to dobrze na ich morale oraz sprawność bojową. Teraz potrzebowałem ich w szczytowej formie. Odczekałem kilka chwil aż komenda zostanie zrealizowana. Zlustrowałem zgromadzonych próbując zorientować się jaka atmosfera panuje wśród nich. W końcu zacząłem mówić:

- Obecną sytuację taktyczną można podsumować w jednym zdaniu. Na tymże okręcie UED znajduje się niezidentyfikowany jeszcze sabotażysta. Nie mamy pewności co do jego celów, ale dotychczasowe działania zdają się wskazywać, że to my jesteśmy na jego liście. Najpewniej próbował zagazować pomieszczenie, w którym zostaliśmy zakwaterowani oraz zastrzelić kapitana Veanora. Zamiast niego zginął jeden z ziemskich marines. Powinno to uświadomić nam wszystkim, że choć możemy być jedynymi celami zamachowca to tak długo jak żyje każda osoba na tym okręcie jest w niebezpieczeństwie. Poza tym zamachowiec utracił element zaskoczenia, więc tym bardziej powinniśmy mieć oczy dookoła głowy i słuchać każdego szeptu w korytarzach. Nie wiemy gdzie ani kiedy może zaatakować ponownie dlatego też musicie zachowywać czujność przez cały czas jeśli planujecie przeżyć. Możecie być za to pewni jednego... dopadniemy go i sprawimy, że pożałuje każdego dnia... każdej godziny swego marnego istnienia.

---

*ew. sorry za to typowo amerykańskie wtrącenie ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Thanks, cap'n.

Idziemy na polowanie. Kiwam głową Mikelowi i ruszamy do wyjścia.

Spytam się kogoś z załogi o drogę do koszar. Po drodze omawiam z towarzyszem plan.

- Kapitan stwierdził, że może zbierać informacje w pobliżu koszar, tak? Powiedz mi, jak trudno jest rozróżnić Ducha od Marines, nawet bez ekwipunku? Bardzo łatwo. Duchy trzymają się instynktownie ciemniejszych obszarów, starają nie rzucać się w oczy, a ten na dodatek będzie strzygł uszami aż miło. Potem zobaczymy, w jakim jest towarzystwie. Jeśli to będą ex-konfederaci albo kolesie Raynora, nie cackamy się i wspólnie z nimi go obezwładniamy. Jeśli załoga okrętu, to będziemy musieli jakoś go odciągnąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bill ---> Nawet nie zdążyłeś się oddalić, gdy do pomieszczenia wparował jakiś oficer - służbista, który natychmiast postawił wszystkich na baczność. Nie stałeś dość blisko, żeby usłyszeć, co dokładnie powiedział swoim podkomendnym, ale pomyślałeś, że szykuje się jakaś akcja. Wychwyciłeś tylko pojedyncze słowa o jakimś zamachowcu, mnóstwo patetycznych frazesów, od których zwykle cię mdliło. Zdążyłeś już trochę zardzewieć, a to mogła być twoja długo oczekiwana okazja.

Matt ---> Żołnierze szybko stawili się na wezwanie. Najbardziej ociągał się snajper Marcus. Do

bry żołnierz, ale najmniej zżyty z całą grupą i mający pewne problemy z dyscypliną. Niedaleko was kręcił się jakiś podejrzany typek z mechaniczną protezą ręki i zdawało się, że przysłuchiwał się twoim słowom, choć nie dawał tego po sobie poznać. Co teraz, szefie? - zwrócił się do ciebie jeden z szeregowców, Jeff Finnes. Rozejrzałeś się po swoich ludziach i na twarzach wielu z nich widać było dezorientację

Chris ---> Właśnie miałeś rozpocząć zbieranie informacji, gdy nagle do koszar wszedł jakiś oficer w towarzystwie dwójki Marines. Zawołał wszystkich na zbiórkę, podczas której ogłosił:

- Obecną sytuację taktyczną można podsumować w jednym zdaniu. Na tymże okręcie UED znajduje się niezidentyfikowany jeszcze sabotażysta. Nie mamy pewności co do jego celów, ale dotychczasowe działania zdają się wskazywać, że to my jesteśmy na jego liście. Najpewniej próbował zagazować pomieszczenie, w którym zostaliśmy zakwaterowani oraz zastrzelić kapitana Veanora. Zamiast niego zginął jeden z ziemskich marines. Powinno to uświadomić nam wszystkim, że choć możemy być jedynymi celami zamachowca to tak długo jak żyje każda osoba na tym okręcie jest w niebezpieczeństwie. Poza tym zamachowiec utracił element zaskoczenia, więc tym bardziej powinniśmy mieć oczy dookoła głowy i słuchać każdego szeptu w korytarzach. Nie wiemy gdzie ani kiedy może zaatakować ponownie dlatego też musicie zachowywać czujność przez cały czas jeśli planujecie przeżyć. Możecie być za to pewni jednego... dopadniemy go i sprawimy, że pożałuje każdego dnia... każdej godziny swego marnego istnienia.

Vith ---> Mikel wyglądał na lekko zaskoczonego twoimi słowami.

- Z tego co pamiętam, Civic, to mieliśmy najpierw się z nim rozmówić, a sierżant kazał nam go zmiękczyć, gdyby nie okazał się skłonny do współpracy. - kapral nie podzielał twojego entuzjazmu nowo otrzymanym zadaniem.

- Nie zapominaj, że to Duch i musimy być bardzo ostrożni, bo możemy skończyć w foliowych workach...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoglądam na towarzysza badawczo, po czym kiwam głową. Bardzo miałem ochotę wyżyć się na kimś za nasz pobyt na tym okręcie i związane z tym wydarzenia, lecz Mikel jest chyba trochę rozważniejszy. I podszyty tchórzem. Nie pokazuję po sobie jednak niczego.

- Cóż, masz rację. Po prostu jestem zbyt agresywny, tak mnie w końcu wyszkolono. Ba, dlatego byłem w Omedze. Wpierw wal, potem sprawdzaj, kogo. Po prostu już teraz widzę go jako wroga i jako ostrożność traktuję, bo ja wiem, złamane żebra? Nadal to jednak Duch. Zatem na razie porozmawiajmy z nim... na spokojnie.

D**pek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bill

Nareszcie trochę akcji - a zapowiadała się nudny spacer po pokładzie statku. Zamach? Na kogo, kiedy i gdzie? Tego wszystkiego i tak pewnie się na własną rękę nie dowiem. Trzeba będzie podpytać tego oficera o coś ciekawego. Miło by było w sumie mieć wsparcie. Jeśli nie, to cóż mam nadzieję zarobić parę nowych blizn, no i w końcu rozruszać trochę siłowniki w ramieniu. Jeszcze mi olej zjełczeje od tego nic nie robienia.

- Carpe diem babe' - powiedziałem sam do siebie na pocieszenie - Hej! Tak panie oficerze, do ciebie się zwracam. Wiem, wyskoczysz pewnie zaraz z jakąś uwagą jak się do ciebie zwracam i tak dalej. Ale nie chce mi się tracić czasu na wymianę życzliwości. Jestem Bill, lecz mówcie mi "Handyman". - Podałem swoją żywą dłoń do starszego stopniem, ciekawe jak potraktuje moje uszczypliwości? - Może mnie wprowadzicie, jaką dywersję planujecie, zamiast podszeptywać na boku? Gdybym dbał o elegancję, potraktowałbym to jako nietakt, ale jak widzicie wolę postawić sprawę jasno. To jak?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jednak... Wiedzą o mnie i mogą mnie powiązać z zamachami. Albo nie mają do końca pewności i próbują mnie przestraszyć, bym popełnił błąd i dał im dowód. Przecież ten oficer nic nie mówił, że ich podejrzanym jest duch. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli mnie tutaj znajdą będę miał kłopoty. I to spore...

Trzeba za wszelką cenę się stąd wydostać i przenieść na jakiś bardziej neutralny grunt. Nie mogę im dawać żadnego pretekstu do nadmiernej agresywności. Wystarczy już samo to, że wszyscy będą szukać sabotażysty sprawia, że będę musiał zachować jeszcze większą ostrożność w swoich działaniach. Trzeba szybko wymyślić jakiś plan. Najlepiej kilka, tak na wszelki wypadek.

Cóż. Najpierw może warto byłoby sprawdzić, czy uda mi się skorzystać z urządzenia maskującego? Znacznie ułatwiłoby mi to sprawę wydostania się z tej części statku. Jeśli to nie zadziała może uda mi się gdzieś niepostrzeżenie dostać do systemu wentylacji? Tą drogą będzie łatwo dostać się w trochę bardziej bezpieczne miejsce. Kolejnym wyjściem może być wykorzystanie faktu, że pozostali nie wiedzą, że szukają ducha. Zawsze można się wtopić w jakąś grupę żołnierzy omijając szerokim łukiem tego oficera i dwójki marines, którzy z nim przybyli. Wyglądają na zaufanych ludzi i oni z pewnością wiedzą dokładnie kogo szukać.

Spróbujmy jednak od początku, czyli od urządzenia maskującego. Jeśli to się nie powiedzie zaryzykuję z którymś z następnych pomysłów.

Jeśli uda mi się uniknąć wpadki, to będę mógł pomyśleć o kontakcie z szefem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już miałem zamiar odpowiedzieć na zadane wcześniej pytanie, gdy w końcu odezwał się gość z mechaniczną ręką. Był... dosyć interesującym typem i zastanawiałem się w jaki sposób z takim podejściem ciągle nie wyleciał z wojska.

- Dywersję? Przeciw komu? - zmrużyłem oczy. Mocno chwyciłem podaną dłoń i wbiłem wzrok w rozmówcę. Następnie dodałem z zimnym spokojem: - Nie wiem czy jesteśmy na tej samej stronie* nie mówiąc o tym, że chyba nie rozmawiamy o tej samej, cholernej książce. Pozwól zatem Bill, że rozjaśnię ci obraz sytuacji raz a dobrze. Chcę, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Naszym celem jest niezidentyfikowany sabotażysta, nie UED. Nie mogę nazwać Ziemian swoimi najlepszymi przyjaciółmi, bo po prostu znamy się za krótko, ale wiem, że nie oni są moimi wrogami i nie miałbym nic przeciw aby wspólnie ustrzelić niejednego kosmicznego robaka. Są także gospodarzami tego okrętu z tysiącem albo dwoma marines na pokładzie. Z kolei to zgromadzenie, które może miałeś okazję już poznać to moi ludzie nie tylko pod moim dowództwem, ale i opieką. Jeżeli sądzisz, że pozwolę aby jeden idiota nadwyrężył nasze relacje z UED i sprowadził śmiertelne zagrożenie dla moich ludzi to grubo się mylisz. Mam nadzieję, że nie jesteś tym idiotą Bill, bo jeśli jesteś... uznam cię za zagrożenie. A zagrożenia należy neutralizować.

Puszczam jego rękę. Nie wiedziałem ile z mojej przemowy dojdzie do jego makówki, chciałem jednak mieć absolutną pewność, aby wiedział, że nie żartuję. Jeżeli zrobi coś głupiego gorzko tego pożałuje.

- Tymczasem... - odchrząkam. Podejrzewam, że wcześniejszy monolog spowodował lekki wzrost napięcia. - ...przechodząc do twojego pytania Jeff odpowiedź jest bardzo prosta. Nie damy się zabić, znajdujemy tego sk*****syna a jego podziurawione ciało wystrzeliwujemy w kosmos. Najpierw jednak wypadałoby opracować plan w jaki sposób wykurzyć sabotażystę z ukrycia... no i dać wam możliwość obrony własnej. Postaram się dogadać z tutejszym dowództwem aby zwrócili wam broń.

Spróbowałem wywołać majora Holdera wszelkimi dostępnymi środkami:

- Majorze Holder, tutaj porucznik Grishaw. Spotkałem się ze swoimi ludźmi. Jesteśmy gotowi do wsparcia was w przeszukiwaniu okrętu. Czy zatem będą mogli otrzymać swoją broń z powrotem?

---

*z angielskiego, coś w stylu: are we even on a same page?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt ---> - Nie testujcie mojej cierpliwości, Grishaw. - słyszysz poirytowany głos Holdera w swoim komunikatorze. Major wydawał się być spokojnym człowiekiem, ale już raz byłeś świadkiem jego wybuchu gniewu, gdy ze złością obsztorcował podwładnego.

- Macie dorwać jednego zabójcę i dlatego mam pozwolić całemu oddziałowi kręcić się po okręcie z bronią szturmową? Nie jestem na tyle szalony czy naiwny, żeby aż tak wam zaufać. Twoim ludziom powinna wystarczyć broń krótka i te kilka karabinów, które otrzymali wasi oficerowie. Holder, bez odbioru.

Vith ---> Twoja strzelista retoryka okazała się niewystarczająca, żeby przekonać Mikela.

- Może powinniśmy trochę lepiej się przygotować do tej ?operacji?, kapralu Civic? - wyjął z kieszeni mały holoprojektor, na którym wyświetlił informacje o celu. Prawdopodobnie musiał otrzymać te dane od kogoś z UED.

- Wiemy jak wygląda ten O'Conner, tylko jak mamy go dokładnie namierzyć? Gość może wleźć do szybu wentylacyjnego, a wtedy nigdy go nie znajdziemy... - hologram, przedstawiający średniego wzrostu mężczyznę o czarnych włosach i błękitnych oczach, obracał się spokojnie wokół własnej osi. Nagle doznałeś olśnienia. W oddziałach Omega każdy pancerz miał wszczepiony specjalny chip pozwalający zlokalizować żołnierza. Jeśli O'Conner otrzymał taki pancerz od UED, to może odnalezienie go nie byłoby wcale takie trudne...

Chris ---> Wyszedłeś niespiesznie z pomieszczenia, starając się nie budzić niczyich podejrzeń. Stojąc na korytarzu poczekałeś chwilę aż nikogo nie będzie w pobliżu, aby móc bezpiecznie aktywować pole maskujące. Udało się, ale niestety szybko uświadomiłeś sobie, że nie zdążyłeś załadować baterii. Maskowanie mogło starczyć na 45 minut, góra godzinę. Byłeś zły na siebie za niedopilnowanie sprzętu. Nie przyszło ci do głowy, że będziesz musiał się ukrywać na, zdawałoby się, przyjaznym gruncie.

Bill ---> Wyglądało na to, że ten cały Grishaw musiał mieć wszystko pod kontrolą. Służbista lubujący się w rozwałce, nie był częstym widokiem. Próbował wywołać majora Holdera przez komunikator, ale rozmowa chyba się nie kleiła.

- Macie dorwać jednego zabójcę i dlatego mam pozwolić całemu oddziałowi kręcić się po okręcie z bronią szturmow? Nie jestem na tyle szalony czy naiwny, żeby aż tak wam zaufać. Twoim ludziom powinna wystarczyć broń krótka i te kilka karabinów, które otrzymali wasi oficerowie.

Zastanawiałeś się co teraz zrobi porucznik i jego wesoła gromadka. Przeczucie mówiło ci, że trzymając się blisko nie będziesz narzekał na nudę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, skoro major rzucił bez odbioru to będzie bez odbioru...

Gdy już komunikacja zamilkła wydałem z siebie niewielkie westchnięcie i rozejrzałem się po swoich ludziach. Musiałem teraz wymyślić jakikolwiek sposób aby dorwać sabotażystę bez narażania szeregowych żołnierzy tylko czy było to możliwe? Czy lepiej będzie trzymać się w większej grupie czy podzielić się na mniejsze sekcje? Gdzie przede wszystkim szukać naszego celu? Najprościej na ostatnie pytanie byłoby odpowiedzieć w ten sposób - co ja bym zrobił będąc samotnym szpiegiem na okręcie wroga? Co jest newralgicznym punktem do zaatakowania i gdzie można się schować? Szyby wentylacyjne, hala załadunkowa, jakieś pomieszczenia konserwacyjne... hm. Można zapytać kogoś kto teoretycznie się na tym zna. Spojrzałem na Marcusa, oddziałowego snajpera:

- Dobra Marcus, zagadka dla ciebie, gdybyś był samotnym komandosem na statku wypełnionym ludźmi, którzy chcą cię dorwać gdzie byś się schował? Zakładam, że uczą was nie tylko odstrzeliwać łepetyny z daleka, ale jak chować się przed oczami przeciwnika. - przeniosłem wzrok na innych: - Robimy małą burzę mózgów ludzie, jakiekolwiek sugestie jak dorwać naszego sabotażystę mile widziane?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bill

"Robimy małą burzę mózgów ludzie, jakiekolwiek sugestie jak dorwać naszego sabotażystę mile widziane?"

Zastanawiałem się przez moment, czy być wrednym i dalej zgrywać tłumoka, czy raczej pokazać jaki cwaniak ze mnie. Zarówno jedna, jak i druga opcja zapowiadała się interesująco - w pierwszym przypadku złapanie wywrotowca samotnie, nie dość że bardziej podnosi adrenalinę, to dodatkowo zdobyłbym większą uwagę, naszego nadgorliwego sierżanta. Z drugiej strony, nadmierne rozproszenie mogłoby wypłoszyć poszukiwanego w nieodpowiednim kierunku - co jeśli zdezorientowany zacznie strzelać ostrą amunicją? Całą sprawę, według mnie należy załatwić po cichu, a co najważniejsze w kilka osób - nie da się ukryć, że spora jednostka marines, ochoczo truchtająca w swoich pancerzach wspomaganych wzbudziłaby zainteresowanie - a już na pewno śmiech i wyrazy politowania u ściganego przez nas mundurowego. Mój drogi rozmówca(pomijam w tym momencie, iż nawet się nie przedstawił), coś uzgadnia z Anihilatorem(na marginesie, co za żałosny pseudonim). Jako, że nie doszli do niczego konkretnego, a czas naglił postanowiłem im przerwać:

- Dobra panienki, ja to widzę tak - zwróciłem się teraz bezpośrednio do ich dowódcy - ja i wasz plutonowy wrócimy do mojej kwatery. Mam tam jak mi się zdaje holograficzny obraz całego statku, a ten bardzo by się nam przydał w tym momencie. Nie patrzcie na mnie z takim zdumieniem - w końcu jestem jednym z ważniejszym techników na statku, i potrzebuję tego typu narzędzi. - zacisnąłem, niby od niechcenia bioniczną ręką, tworząc niczego sobie pięść - Zbyt długo robię tutaj za informatora, zamiast wziąć do ręki konkretne zlecenie. Nie mogę przepuścić takiej okazji.

- To jak poruczniku - wchodzisz w to i przyjmujesz mnie do swych marines? - spytałem z paskudnym uśmiechem na twarzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego nic nigdy nie może iść zgodnie z planem? Dlaczego wszystko musi się zawsze totalnie zepsuć? Jeszcze te cholerne baterie, które znacząco ograniczają moje możliwości w swobodnym poruszaniu się po pokładzie. Jak mogłem zapomnieć o tak ważnej rzeczy? Choć z drugiej strony nikt się chyba nie spodziewał, że będę zmuszony użyć tu systemu maskującego. Sytuacja robi się coraz trudniejsza, a Duran chyba nic tu nie zdziała. Muszę się stąd wydostać i to jak najszybciej. Tylko jak? Może planowane są jakieś loty badawcze? Może udałoby się wkraść na jakiś transportowiec? Skądś trzeba przecież pozyskiwać niektóre potrzebne rzeczy. Chyba, że znajdę jakąś kapsułę ratunkową. Najpierw jednak wypadałoby odwrócić od mojej skromnej osoby. Jakiś skromny wybuch w miejscu, w którym przebywał mało żołnierzy byłby chyba dobrym pomysłem. Nie widzę potrzeby, by zabijać niepotrzebnie wielu ludzi. Jeśli zaś chodzi o cel misji, to chyba muszę sobie go odpuścić. Mogę poświęcić wiele dla wykonania zadania, ale moje życie chwilowo jest o wiele cenniejsze. Choć gdyby nie to, że jestem tu sam i jestem przez wszystkich poszukiwany z pewnością próbowałbym działać dalej, by dowiedzieć się czegoś więcej niż do tej pory. Chyba, że jeszcze nadarzy się jakaś korzystna sytuacja, by zdobyć nowe informacje. Gdy się stąd wydostanę skontaktuję się z Duranem i przekażę mu to co udało się jak na razie zdobyć. Chwilowo powinno mu to wystarczyć.

Wracając jednak do sedna sprawy. Muszę dostać się do jakiegoś hangaru, gdzie mam nadzieję znajdę jakiś transport. Wcześniej trzeba jeszcze znaleźć coś co odwróci ode mnie uwagę wszystkich, a później nie korzystając z maskowania dostać się do hangaru, zapewne szybem wentylacyjnym. Choćby ostatnie kilka minut działania baterii może mi się przydać na później.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skinąłem głową towarzyszowi i przyjrzałem się informacjom wyświetlanym przez holoprojektor. Te polowanie zapowiada się ciekawie, tym bardziej, że jest moim pierwszym w życiu i to od razu na człowieka. Na dodatek chyba wiedziałem, jak go znaleźć.

- Mam pomysł. Bardzo możliwe, że w jego pancerzu jest wszczepiony chip, pozwalający namierzyć żołnierza. Stosuje się je do odnajdywania ciał, szukania dezerterów oraz lepszej koordynacji na polu walki. To może nam pomóc. Na nic zda mu się maskowanie, jeśli będziemy wiedzieli, gdzie jest. Teraz pytanie tylko, gdzie możemy znaleźć lokalizator? Rozważam dwie opcje: ręczny, powinien być chyba w zbrojowni, albo skorzystanie z urządzeń na mostku w wariancie z naprowadzaniem jednego z nas przez radio, choć przyznam się, wolałbym tą pierwszą opcję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeżeli to faktycznie ma nam pomóc w schwytaniu sabotażysty... - wzdycham głęboko. - Tymczasowo zostajesz włączony w skład mojego oddziału, Bill. Co do reszty z was...

Przeniosłem wzrok na pozostałych żołnierzy. Nie spodziewałem się głośnych protestów tak długo jak będę zdawał się pewny w swoich decyzjach, ale zawsze wolałem widzieć, bądź próbować, co myślą moi ludzie. Jeżeli między mną a nimi coś nie będzie grało... może skończyć się źle.

- Na razie oczekujcie na rozwój wydarzeń i miejsce oczy szeroko otwarte. Nie wiemy co może planować nasz sabotażysta. Wypatrujcie wszelkich nietypowych zachowań albo rzeczy w waszej najbliższej okolicy. I, żeby nie było... - spoglądam w stronę najbliższego marines UED. - Może ziemscy marines nie są na pierwotnej liście celów, ale przyjemniaczek kręcący się po okręcie nie ma nic przeciwko... stratom pobocznym, więc sugeruję zachowanie ostrożności. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku, żołnierzu. - dodaję poważnym tonem.

Nie byłem pewny czy zostawianie swoich ludzi tylko pod ochroną UED było najlepszym pomysłem, ale cholera, żaden inny nie wydawał się znacznie lepszy.

- Wazalski, Bill, Marcus, idziemy. Prowadź techniku, będziesz miał okazje się wykazać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chris ---> Myślałeś o odpowiednim miejscu do podłożenia ładunku i do głowy przyszła ci najbliższa mesa. O tej porze nie powinno tam przebywać wiele osób, pomieszczenie było dość znacznie oddalone od hangarów, a eksplozja mogłaby skutecznie odwrócić uwagę sił bezpieczeństwa na statku. Ponadto wpadł ci do głowy pomysł o spreparowaniu ataku chemicznego. Być może obawa przed zatruciem jedzenia skłoniłaby dowództwo okrętu do skierowania większej ilości strażników ku magazynom żywności. Wystarczyło zakraść się do mesy, dodać co nieco specjalnych "przypraw" do jedzenia, a na pokładzie wybuchłaby panika. Zanim zorientowaliby się, że to tylko niegroźne zatrucia, ty byłbyś już daleko.

Vith ---> Mikel niezwłocznie skontaktował się z mostkiem za pomocą swojego komunikatora.

- Sir, tu kapral Mikel. Polujemy na łosia - starał się mówić w bardziej zawoalowany sposób - przydałaby się nam mała pomoc.

- Jaka znów pomoc? - w słuchawce usłyszeliście głos Holdera.

- Podobno każdy pancerz ma wbudowany specjalny chip lokalizujący. Gdyby wysłał nam pan namiary, to nasze polowanie skończy się znacznie szybciej.

- Hmm... Niech będzie. Im prędzej znajdziecie tego sabotażystę, tym lepiej dla mnie i moich ludzi. Mój adiutant wyśle wam zaraz specjalny program, który pozwoli wam namierzyć cel przy użyciu komunikatorów. Holder out.

Musieliście czekać kilka minut, ale było warto. Na waszych naręcznych komputerach pojawił się migający czerwony punkt, który dość szybko się przemieszczał.

Matt ---> "Rączka" poprowadził was do swoich kwater. Powitała was woń oleju silnikowego i spalin. Najwyraźniej Bill urządził w swoich kwaterach mały warsztat.

- Gdzie ja to podziałem? - pytał się sam siebie, przerzucając kolejne sprzęty. Wydawało ci się, że w tym bałaganie będzie tego szukał w nieskończoność, ale po kilku minutach radośnie zakrzyknął:

- Jest! Wgram tylko jeden program i voila! Co teraz robimy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpatruję się w migającą czerwoną kropkę na ekranie i zaczynam czuć dziwne podniecenie z powodu rozpoczęcia polowania.

- Mamy drania. Widać, że gagatek coś kombinuje, skoro tak lata jak pszczółka po całym statku. Mikel, idziemy razem. Wiem, że normalnie powinniśmy się rozdzielić, ale to Duch. Pilnuj pleców, uważaj na jego ewentualne wsparcie. Ruszamy!

Pędząc korytarzami okrętu staram się skontaktować z Grishawem i poinformować go o postępach. Nareszcie wyraźny cel do zrealizowania, coś, co da mi rozrywkę. Pilnuj się, duszku. Zaraz poznasz prawdziwych żołnierzy... Wpierw pogadamy na spokojnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...