Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Qbuś

Neverending sesja

Polecane posty

...po czym, odebrawszy od Xanthosa jego magiczne noże obficia skropił je cieczą z tajemniczej buteleczki - noże, przez moment parujące - pokryły się błyszczącą warstwą jakby lakieru, nie tracąc jednak swej ostrości. "Całe szczęście," - wskazał na broń Kłopot - "że to nie zwykła stal, tylko kwasówka - inaczej byłoby po nożach... Trzymaj."

Następnie Kłopot, szybko wypytawszy towarzyszy skąd u nich tak wspaniała bron, zawrócił do sklepu Nachajka i Syn i gwiz... bezterminowo pożyczył sobie stamtąd oryginalny Scyzoryk Armii Koviru ® - potężny zestaw broni, zawierający m.in. : półręczny miecz, kuszę samopowtarzalną z zapasem bełtów, kukri, wykałaczkę, diamentowy brzeszczocik, tasak, nadajnik/odbiornik GPS (Global Pissing System - pozwala sprawdzić odległość i położenie względem najbliższej latryny), zestaw do manikiuru (very important, obcinacz do paznokci u stóp, 20m liny, tubkę butaprenu i butelczynę Żywca (Zdrój ofcoz). Tak wyekwipowany niziołek , niski nawet jak na niziołka, powrócił do kompanii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Barb podszedl do wozu, wział 6 butelek mineralki i wszedł do sklepu Nachajka i Syn, "masz tu maly prezent powinien pokryc straty". Wyszedl ze sklepu z wielkim dwurecznum potorem i workiem. POdszedl do shiningmana i z szyderczym usmiechem powiedział, "Patrz i juz sie bój". Nastepnie wstaj i odcial glowy lezacym napastknikom, schowal do worka i dal nisiolkowi, "schowaj to dostaniemy kase do burmistrza, tylko jeszcze jeden lepek zetniemy - twojego szefa. Kim on jest, wiemy ze na szklanej gorze na północy, kto to wielki mag, który chciał nas przestraszyć i daj jakiemuś wypierdkowi napój za pomocą którego miał nas zabić". *muhahaha* "Żarty sobie stroicie, gadaj kto to jest, pewnie jakis szarlatan, bo nie wiedział, że potężna siła czuwa nad nami i w trudnej sytuacji pomoże nam". postawił topór koło głowy juz nie swiecącego i czekał na odpowiedz ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tymczasem Carghul poszedł do sklepu pogadać z poznanym niedawno miłośnikiem mineralnej.

Pozyskanie sympatii tegoż nie wymagało od niego wiele czasu i w zamian za jedną z lepszych wód udało się mu wytargować wspaniały młot.

Gdy trzymał go w dłoni czuł ciarki w całym ciele i czuł, że młot jest jakby przyklejony do dłoni. Wiediał, że nawet w wirze walki nie wypadnie mu z dłoni. Sklepikarz zdradził również, że przy uderzeniu młot zadaje dodatkowe obrażenia od elektryczności (+1d6). Ponadto wogóle nie było czuć jego masy, gdy nosiło się go na pllecach: nie utrudniał biegania i nie przeszkadzał w wykonywaniu żadnych czynności.

Zadowolony ze zdobyczy Carghul wyszedł przed sklep do drużyny. Dopiero teraz zauważył Kłopota, podszedł do niego i walną dłonią w kark mówiąc "Witaj z powrotem!". Ponieważ jednak dłoń Carghula była silna i miał na niej stalowe rękawice niziołek przewrócił się na ziemie pod jej ciosem ale najwyraźniej sie nie przejął bo z uśmiechem powitał towarzysza. Carghul zwrócił się do pozostałych członków drużyny: "Towarzysze, gdy skończycie z tym przesłuchaniem, chodźcie ze mną do pobliskiej karczmy. Mam dla Was wiadomość nie cierpiącą zwłoki i chciałbym, żebyście jej wysłuchali jeszcze zanim wyruszycie pod Szklana Górę. Możecie tyle dla mnie zrobić co?"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że możemy! Do karczmy - zawsze i wszędzie, byleby dawali tam dobrą zupkę chmielową i mineralkę... Porządnym jesiotrem z rusztu też bym nie pogardził. Mam nadzieję, że wiadomość wycierpi jednak do momentu ukończenia posiłku (nie chciałbym, żeby mi ość z wrażenia stanęła w gardle...)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Gadaj w końcu ... nie chcesz dobra, łosioratorku zjedz go, nie mam do niego cierpliowsci". Podszedł do wozu usiadl na przedniej ławeczce. Za mna drużyno. Poczekał chwile i pojechał do nabliższej tawerny jakieś 20 sekund drogi od sklepu Nachajka i Syn.

"Dobrze Carghulu mów co ci leży na sercu" - powiedział barb-trop siadając do stołu i trzymając w reku kufel zimnego piwka. Skończył zdanie i zrobił wielkiego łyka, po czym rozsiadł się spokojnie i czekał na opowoadanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy wszyscy siedzieli już wygodnie w karczmie Carghul postawił wszystkim kufel złocistego piwa i zaczął swoją historię:

"To co teraz powiem, może być dla was szokiem, a nawet na pewno będzie.

Otóż - jestem wilkołakiem."

Cała drużyna gwałtownie odsunęła się od Carghula patrząc na niego podejrzliwie.

"Uch, najgorsze za mną. I tak Wasza reakcja była nadzwyczaj spokojna.

Ale nie musicie się bać, opowiem Wam jak to się stało.

Wszystko to wiem od mojego mistrza i nauczyciela, który szkolił mnie w walce.

Otóż będąc jeszcze bardzo młodym chłopakiem, zostałem pogryziony przez Gaara, Czarnego Wilka z Dagroth, króla wszystkich wilków w krainie. Od tego czasu zaszły we mnie fizyczne zmiany. Będąc pod wpływem dużych emocji moje ciało zaczyna się zmieniać. Wyrasta mi sierść, pojawiają się kły i pazury, a oczy stają się przekrwione. Jestem wtedy praktycznie nieśmiertelny, rany goją się błyskawicznie, a moje ciało nie zna zmęczenia. Dzieje się tak, gdy jestem na przykład bliski śmierci, albo ginie ktoś dla mnie drogi. Sama zmiana wyglądu nie byłaby jeszcze taką tragedią, ale Gaar nie był sam. Był z nim pewien mag, który rzucił na mnie klątwę i do zmian fizycznych doszły zmiany psychiczne. Gdy zmieniam postać wpadam w morderczy szał. Atakują wszystko i wszystkich wokół: przyjaciół, wrogów, drzewa, skały, co tylko nawinie się pod łapy. Po chwili wszystko wraca do normy, ale zniszczenia są niewyobrażalne. Aby czar nie trwał bez przerwy, bo nie wyobrażam sobie co wtedy by się działo, muszę pić mineralną. Śmieszne? Dla maga i innych tak. Dla mnie - nie. Mag bardzo się śmiał i powiedział, że to jest bonus.

Aby zrzucić klątwę muszę zabić Gaara. Z psychiką jest gorzej - mag powiedział, że będę wolny od klątwy jeżeli napiję się pewnego gatunku mineralnej. Żeby było śmiesznie nie powiedział jakiego. W czasie wielu wędrówek wypiłem wszystkie - ręczę za to moim słowem, oprócz jednego - legendarnej wody z kryształowych źródeł w Dol Amar. Kiedy to zrobię będę wolny.

Mówię Wam to wszystko, bo boję się o Was. Jeżeli wpadniemy w większe tarapaty, wtedy wpadnę w szał i ktoś z Was może zginąć. Tego nie chcę i dlatego opowiedziałem Wam moją historię. Już podczas walki z shining manem czułem, że się zmieniam, ale powstrzymał mnie ten mały ognisty pocisk z nieba. W dalszej drodze czekają nas trudniejsze przygody i boję się, że nie opanuję się wtedy.

Macie teraz trzy drogi do wyboru:

- Zabić mnie (nie radzę, bo wiecie co się ze mną stanie gdy będę bliski śmierci)

- Zostawić mnie tu (poczekam wtedy na inną drużynę, z którą będę mógł wyruszyć szukając zemsty)

- Pomóc mi zabić Gaara i dotrzeć do źródeł w Dol Amar (grozi to śmiercią, mówię wprost i nie będę się gniewał jeżeli ktokolwiek odmówi)

Szklana góra jest po drodze więc nie musicie się bać, że trzeba będzie porzucić zadanie.

Wybierajcie!"

Skończywszy przemowę Carghul popatrzył z wyczekiwaniem i pewnym zaciekawieniem na pozostałych członków drużyny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kłopot również, zamówiwszy browca oraz sielawę z grilla (jesiotry wyszły) czekał z równą niecierpliwością na opowieść Carghula jak i na posiłek, bowiem głodny był nieziemsko. Postanowił jednak zabić czas (nie dosłownie) spiłowaniem niedawno zlamanego paznokcia, tudzież dokładnymi oględzinami niedawno skra... nabytego oryginalnego Scyzoryka Armii Koviru ®, tak więc po kolei oglądał: -

półręczny miecz (można go obslugiwać, posiadając jedynie pół ręki - przydatny szczególnie jako srodek samoobrony dla kombatantów),

-samopowtarzalną kuszę (przy okazji mało co nie postrzeliwszy barmana),

-zapas bęltów do tejże kuszy (skaleczył się w palec),

-kukri (zamachnął się tak solidnie, ze barb-Trop cHris przez parę tygodni nie będzie musiał odwiedzać fryzjera)

-wykałaczkę (podłubal trochę w zębach, po czym odłożył ją, stwierdziwszy, że przyda się bardziej PO posiłku)

-diamentowy brzeszczot (przepiłował pół stolu i zauważył niezdrowe zainteresowanie tym elementem scyzoryka - "to chyba kwestia surowca" - pomyślał)

-tasak (wystrój oberży wzbogacil się o malowniczą dziurę w szynkwasie)

-nadajnik/odbiornik GPS (z przerazeniem stwierdzil bak latryn w promieniu 20 km)

-zestaw do manikiuru (przy pomocy którego wypielegnowal złamany paznokieć)

-obcinacz do paznokci u stóp (Xanthos pozbył się ok. 2m. kw. paznokci)

-20 m liny (złapawszy któregoś z klientów na lasso, Kłopot stwierdził jej zgodność z unijnymi standardami)

-tubkę butaprenu (parę kropli *przypadkowo* kapnęło na krzesło, na którym po chwili zasiadł Nisiołek)

-butelkę 1,5 l Żywca (Zdrój), którą natycmiast niemal wykręcił ze scyzoryka i oddał Carghulowi.

"Hej tam, oberżysto, co z moją sielawą! Czekam tyle, że piwo zdążyło już skwaśnieć!" - ponaglił karczmarza donośnym szeptem niski nawet jak na niziołka niziołek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Barb-trop wstał nagle co troche zdezorientowało drużyne i już miał pięścia grzmotnąć w stół, gdy przypomniał sobie co ostatnio się stało jak tak zrobił. "Nigdy, ale to nigdy nie zostawie przyjaciela w potrzebie, nawet jak jesteś wilkołakiem. Mi to nie przeszkadza, myśle, że reszta drużyny się ze mna zgodzi. A więc wyruszamy zabić tego Gaara i znaleźć tą mineralke dla ciebie". Szybko wyszedł z tawerny i usiadł na wozie, niedokończył nawet piwa. *wyjął z sakiewki biały kieł na rzemyku, czyżby to ten sam Gaar co opowiadał mi ojciec, możliwe teraz musze przypomniec sobie jego słowa "załóż kieł na szyje gdy do walki bedziesz stawał z wilkołakiem, nikt nie zaatakuje cię. Bedziesz mógł podejść do najgroźniejszego z nich i zabić go. A wtedy wszyscy uzdrowieni zostaną." Ale to jest tylko stara legenda ile w tym prawdy jest, no nic trzeba spróbować. Zakłada wisiorek na szyje i czeka na reszte kompanów*

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

--------------------------------------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------------------------------------

Wybaczcie 3ci post tego dnia, o szlachetni moderatorzy :wink: .

Chodzi tylko o fakt, aby czytać mój poprzedni post tak, jakby wydarzył sie przed opowieścią Carghula (nawiasem mówiąc, współczuję) - po prostu zacząłem go pisać dosłownie na moment przed ukazaniem się postu Radyana.

Dziękuję za nie skasowanie tej wiadomości oraz za wysluchanie mego komunika(n)tu.

--------------------------------------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------------------------------------

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze wszystkich tylko Xanthos wydawał się nie być przerażonym opowieścią Carghula... Jednak wędrowiec bał się najbardziej ze wszystkich (dużo podróżował natknął się na kilka wilkołakow, więc wie jakie są niebezpieczne) i dobrze ukrywał swój strach... Xanyhos przemówił:

"Musimy załatwić tę sprąwę szybko... Jak daleko jest do tego Gaara? Proponuję aby przed wyruszeniem pójść do sklepu ze zbrojami... Moja kolczuga spisuje się dobrze ale może wam przydałoby się coś lepszego..."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość K3rm!']['

W cieniu karczmy gdzie Paladyn opowiadał swoją mroczną historię siedział męszczyzna ubrany na czarno i przysłuchiwał sie z zaciekawieniem tejże historii, jednak ŻADEN ze członków dróżyny nie dostrzegł nieznajomego... Gdy opowieść dobiegła końca drużyna zebrała sie i wyruszyła do sklepu ze zbrojami...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, że zdecydowaliście się pomóc. Nawet i cała drużyna ma niewielkie szanse, gdyż nie mamy maga.

Gdzie w ogóle podziewa się Raist?

Droga jest długa i niebezpieczna. Najpierw musimy dotrzeć do Szklanej Góry i załatwić porachunki. Za nią rozciąga się pustynia zamieszkana przez dzikie ludy, którą będziemy musieli przejść. Jesteś tropicielem, więc powinniśmy sobie poradzić, jednak na pewno natkniemy się na jakieś wrogie plemiona.

Za pustynią znajdują się sięgające chmur szczyty gór Amar. Żeby przedostać się przez nie, musimy przejść jaskiniami. Nikt nie wie jakie bestie czają się w mrokach. Gdy już przejdziemy na drugą stronę łańcucha, znajdziemy się na wzgórzach Dar Amar - w królestwie Gaara. Watahy wielkich wilków przemierzają trawiaste tereny. Zauważą każdego, kto wyjdzie z jaskiń, bowiem cały dzień i całą noc straże pilnują wejścia do królestwa Czarnego Wilka. Bez maga ciężko się będzie uporać z nimi.

Gaar mieszka w Dagroth – Strasznym Kurhanie usypanym na szczycie najwyższego ze wzgórz. Jeżeli uda się go zabić, trzeba będzie udać się do czarodzieja mieszkającego w kryształowej wieży nieopodal. Według legendy ta wieża stoi na źródłach, które przywrócą mi zdrowie. Tylko ów czarodziej umie otworzyć drzwi prowadzące do groty ze źródłem. Trzeba będzie go pobić, ale nie zabijać, tylko wydusić z niego tajemne słowa otwierające przejście.

Po drodze jest tylko jedno miasto - Elag Amar, u stóp gór, tuż za pustynią, tam będziemy mogli nabrać sił i wypocząć, oraz uzupełnić wyposażenie. Jeżeli Raist nie dołączy do nas, być może w tamtejszej Gildii spotkamy kogoś na tyle szalonego, aby wyruszył z nami.

Muszę powiedzieć Wam jeszcze coś o tym źródle - woda z niego jest krystalicznie czysta, gdyż całe źródło wyłożone jest kryształami, a grota w której się znajduje pełna jest drogocennych kamieni.

I jeszcze jedno. Jeśli chcę zrzucić klątwę, ja muszę zadać Gaarowi ostateczny cios i to pod ludzką postacią.

Jeżeli macie jakieś pytania lub wątpliwości dotycząc podróży pytajcie śmiało, na wszystkie postaram się w miarę możliwości udzielić odpowiedzi.

Aha, jeżeli kiedykolwiek wpadnę w szał wypijcie wody z tych piersiówek. Nie smakuje może najlepiej, ale jej zapach sprawi, że nie zaatakuję Was. Macie tylko po jednym łyku, więc użyjcie jej rozsądnie, a najlepiej i tak uciekajcie, bo jeżeli coś nie zadziała konsekwencje mogą być przerażające.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość -[Red_Jack]-

***********************offtopic*******************************

wróciłem do polski, wyjechałem jeszcze raz i.... nie mam internetu, tzn. rzadko... bardzo rzadko....

Nin'Jack zniknął i nie wróci (nie cieszcie się aż tak bardzo....)

miłego ratowania pięknego smoka z rąk okrutnej księżniczki....

******************end of topic (for me)*************************

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy drużyna dyskutowała w karczmie na zimnym bruku ostatnie tchnienie zbliżało się nieuchronnie do Święcącego. "Nawet porządnie nie przesłuchali" - przed śmiercią poczuł się niepotrzebny i wykorzystany. Dobrze mu tak. Lecz nagle w głowie zaświtała mu nagle myśl "Oni nie widzą" - jego obita facjata rozpromieniła się nieznacznie i zdychł... Jesiotr go trącał...

Tymczasem dość liczebne drużyna regenerowała swe siły witalne, czym narażałe na szwank zasoby trunków szynku. Wędrowcy okazali się wierną kompania i postanowili pomóc przyjacielowi w potrzebie. Lecz pierwsza była Kryształowa Góra. Szczyt niezbyt wysoki, lecz o niemal pionowych ścianach. Nazwę swą zawdzięcza występującym u jego podnóża kryształom, które mają być podobno pozostałości jakiejś dawnej cywylizacji. Może to śmieci? Może źródło mocy? Podobno mieszkańcy szczytu znaleźli sposób na jej wykorzystanie. Od miejsca pobytu drużyny szczyt dzieli spora odległość, a i trakty są zapewne obsadzone szpiegami wroga. Pora więc się odpowiednio wyposażyć i pomyśleć o transporcie...

Okazuje się, że miast jest całkiem sporo i ma nieżłą ilość sklepów z wyposażeniem różnym i jeszcze innym. / Czyt. szalejcie panowie, ale bez spalin, proszę :wink: /. Pora ruszyć na miasto...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tymczasem do miasta wkracza duża, zakapturzona postać. Przenika cicho uliczkami, skradając się za drużyną. Nikt nic o niej nie wie, ale wydaje się stapiać z cieniami. Czasem jednak spod kaptura wydaje się przebłyskiwać czerwone światełko. Pewnym jest, że droga postaci skrzyżują się z tą drużyny, ale tylko od niej zależy gdzie i kiedy się to stanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tymczasem w jednym z domów w Mieście pewne dwie postacie właśnie oddawały się niezwykle przyjemnym zabawom, jakie zwykle czynią kobiety i mężczyźni kiedy nie ma światła, zła pogoda na dworzu, mąż/żona daleko i nieprędko wróci, a ochota i chęć szczera z obu stron aż dyszy i kapie. Toteż czynili owe zabawy nader żwawo i ochoczo, gdy nagle, w najmniej odpowiednim momencie, otwarły się drzwi i weszła w nie niewiasta krzycząc:

-...(czerwony kwadracik, część ocenzurowana)...

Takoż więc nie pozostało nic innego żeńskiej części ciała, które przed chwilą było jednością, jak tylko opuścić czym prędzej ten ciepły i parujący jeszcze miłością zakątek.

Co więcej, o czym ci, którzy chronieni czerwonym kwadracikiem cenzury zapewne nie wiedzą, męska część pary również wypadła z hukiem za drzwi domu, ledwo co wziąwszy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, i nie wiedząc co począć, stwierdziła, że trzeba począć gdzie indziej i wypełnić obietnicę daną małżonce, tj. wynieść się z miasta i nie wracać, dopóki chwalebnymi czynami, jak to ongi bywało, nie zmyje swych plugawych poczynań erotycznych. Tak więc poszukuje on teraz kompanii (o której przeszłości ani teraźniejszości jeszcze nic nie wie, bo historii ich nie czytał, nie słyszał i nie widział ich dotąd na oczy.Słyszał tylko coś od momentu o Szklanej Górze i od momentu "Dzięki, że zdecydowaliście się pomóc. Nawet i cała drużyna ma niewielkie szanse, gdyż nie mamy maga.

Gdzie w ogóle podziewa się Raist? ", choć sam o tym jeszcze nie wie, jako że przecie swej przyszłości nie zna i nic nie jest w tej chwili pewien) Myśli więc jego czarne są, i choć pomocy jeszcze nie szuka, to może ją jednak znajdzie. Głodny jednak jest (w końcu czynności miłosne wielce go zmęczyły), więc zjeść pewnie gdzieś się uda i podzielić się swą dolą z podróżnymi (co by wszyscy wiedzieli, że baby złe są i tylko do złego człeka uczciwego prowadzą).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oh CArghulu a więc tak jak podejżewałem zwykłym człowiekiem nie jesteś...

A Wilkołakie, nie powiem zę się ciesze ! zawsze mogło być gorzej, takie Łakowilki, Lammasu, albo Nosferatu (brrrr).

Oczywyście że postaram ci się pomóc, ale pod jednym warunkiem . Na przyszłość bedziesz winien mi 1 przysługę, a jak wiesz Czarne Smoki (ktróm notebene jeszcze idawno byłem) nie zapomonają...

<Posiliwszy się popiwszy i wyspwaszy się ruszamy w drogę>....

Hmm podczas wsiadania na wóz nisiołek zauważył że raczej trudno naszemu grony pala... kompanów wsiaść razen na i wóż, i to z balistą....

Hmmmmm trzeba coś wykombinować-powiedział

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Barb-trop spokojnie jechał swoją nową bryczką, gdy nagle zobaczył uciekającą niewiaste, a chwile później wylatującego człeka z jakimiś szpargałami przy sobie. *Czyżby małżonka wcześniej do domu wróciła - pomyślał* i dalej kontynuował swoją podróż do swojego kolegi płatnerza. Kto jechał z nim tego nie wie gdyż nie patrzył na pake, nawet nie był pewien czy nikt kołoniego nie siedzi. Był pogrążony w swoich własnych myślach. O czym rozmyślał było tego tak wiele, że już połowy nie pamieta. Po 20 minutach podróży wkońcu dotarli do granic miasta i zobaczyli zakład płatnerski "Rodzyn i syn". "Witaj mój stary przyjacielu" - rzucił barb-trop od drzwi do wysokiego dobrze zbudowanego człowieka z młotkiem przy kowadle. "Witaj, Dobrze dziekuje, a co u Ciebie i co Cię sprowadza w te progi" - odpowiedział. "Wyruszamy z drużyną do szklanej góry, czeka nas cieżka podróź i podtrzebujemy lepszego pancerza. Masz może cos na zbyciu". "Pewnie ostatnio coraz mniej klientów przyjeżdza, wiecie te tanie podróbki zalewają teraz rynek, a dobrego wyrobu już nikt nie doceni".

*Party Time - znaczy się zaszaleć czas nastał*

Po kilku godzinach szperania, przymierzania i szukania. Barb wybrał sobie zbroje:

- Kolczuga z łusek białego smoka, wzmacniana runami. Ze względu na łuski zbroja jest koloru białego, z lekkim metalicznym poblaskiem jaki idzie od run. +50% odporności na zimno, dzieki runą +15% odporności na elektryczność, ogień i kwas. Ochrona przed trafieniami krytycznymi(celowanymi w tors), odporność na broń nie magiczną.

- Hełm dowódcy :P, ochrona przed trafieniami krytycznymi, +2 do charyzmy.

- Nagolenniki również z łusek białego smoka. Odporności tylko zimno +25%.

Pożegnałem się z kolegą, który wszystkim rzyczył powodzienia i z resztą ekipy albo sam udałem się następnie do krawca, szewca, alchemika i ...

Lista zakupów jakie zrobiłem:

- Buty "kocie stopy" - ciche chodzenie, nawet podczas biegu, tłumią nawet skradanie sie po śniegu. Anty poślizgowe podeszwy, wyścielane specjalnymi magicznymi materiałami, które chronią przed odmrożeniami, poceniem.

- Płaszcz "tejemniczy wędrowiec", umiejętność ukrycia się w cieniu, budynków i drzew, trudny do wykrecia.

- Zapas magicznych eliksirów dla całej ekipy, od mikstur leczniczych, poprzez zwiększające na jakiś czas odporności, antidotum na truzizny i 11 butelek niewidzialności na 1h.

Udałem się również do gildi magów gdzie zatrudniłem maga imieniem "Konstanty" - mag ognia :D

Na koniec udałem się do tawerny gdzie zjadłem zupe z jesiotra i wypiłem kufel krasnoludzkiego ale. Na koniec czas na krótką drzemke, jakies 3 godziny i pełen sił wyszedłem przed tawerne gdzie stali bądz jeszcze nie stali moi towarzysze gotowi na najgorsze.

Niestety ze wzgledy na duze koszty wszystkie przedmioty jakie mieliśmy na wozie zostaly zamienione na nowy ekwipunek nawet mój baliston 2000 wraz z instrukcja obsługi. A wóz zamieniliśmy na wierzchowca dla każdego. Stanąłem przy swoim koniu poprawiłem siodło i sprawdziłem czy miecz dwuręczny jest dobrze do niego przymocowany, dwa długie miecze, znajdowały się przy pasie, plus 2 sztylety jeden w bucie drugi za pasem z tyłu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wędrowiec popatrzył na swoje czarne pudło, wziął kilka (teraz zatrutych) noży, po jednej katanie z każdego rodzaju (nie pozbywając się jednak dwóch katan dawno ukradzionych z targu), przymocował katany do siodła (noże schował pod płaszcz) tak by mógł je łatwo wyciągnąć i nie przeszkadzały w galopie, umocował do pasa kilka mikstur leczniczych (resztę mikstur które dostał wsadził do specjalnej, małej torby i umocował do siodła), sprawdzil wszystko i wskoczył na konia ze słowami skierowanymi do Barba-tropa:

"Nie musiałeś kupować koni dla wszystkich! Zapomniałeś o łosioraptorze! A poza tym przydał by się kapłan".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Carghul widząc, że barb nie próżnuje, także wybrał się na zakupy.

Nie ukrywał, że dużo ku[pił za mineralną, więc fundusze nie zostały uszczuplone w znaczym stopniu. Lista zakupów:

-pełna zbroja płytowa, inkrustowana łuskami czarnego smoka, dająca dzięki temu 10% odporności na magię wszelkiego typu

-hełm wytworzony w kuźniach dalekiej krainy,, przez ludzi zwanych wikingami - piękne poroże sprawiało, że przeciwnicy musieli wykonać rzut na siłę woli, gdy zobaczyli Carghula, inaczej uciekali w panice

-magiczna pochwa na młot, dzięki której nie trzeba było siięgać po broń - gdy tylko Carghul pomyslał o nim, młot od razu materializował się w dłoniach

-pęki ziół, które odstrasały wilki, zachował je w worku z zamiarem rozdania kompanom, gdy zajdzie potrzeba

-kilka namiotów (na pustyni nie ma karczm)

-jucznego muła imieniem Dumb - w końcu nie wszystko będziemy musieli nieść na plecach

-magiczne pierścienie zapewniające częściową ochronę przed trucizną, ogniem i zimnem

-odwiedił świątynie Sad'ahma i poprosił swego pana o łogosławieństwo i wsparcie w czasie podróży.

Po zakończeniu zakupów wrócił do przyjaciół, którzy ochoczo złożyli bagaż na muła i przygotował się do odjazdu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tymczasem wielka zakapturzona postać zlustrowała wzrokiem całą kompanię, oceniając przy okazji jej wartość bojową. Nikt jej nie zauważył, ponieważ wszyscy zajęci byli przeczesywaniem sklepów. Osobnik ów nie przejął się nawet patelnią z jesiotrem, która trafiła go w głowę, mimo że była wycelowana w półnagiego uciekiniera... No, może się lekko zachwiał, ale patelnia wylądowała na bruku wgnieciona z jednej strony... Wyjął pióro i inkaust, po czym drugą ręką kartki papieru, maszynę do pisania i lampkę. Trzymając wszystko w jednej ręce, począł robić notatki:

- Carghul, barbarzyńca mineralny

- Siekaczek z kataną

- Barbarzyńca, tropiciel, kupiec od siedmiu i ćwierć boleści, gdzie on to pomieści...

- Raabjorn Speiler Draugheimens Skodde, czarnoskóry niziołek i były smok z Mrocznej Twierdzy...

- Raist, logik i mag, chwilowo nieobecny

- Mężczyzna w negliżu, z powodu miłosnych ekscesów to może być kapłan...

- Kłopot, na razie go nigdzie nie widać, może potem dopiszę charakterystykę...

Innych w okolicy na razie brak, więc tajemnicza postać zwinęła wszystko do swojego plecaczka a'la Lara Croft o wymiarach 15x15x15cm (nigdy nie słyszeliście o sferach kieszeniowych?) i błyskając spod kaptura ruszył w cieniach za członkami drużyny, czekając aż inni uczestnicy kampanii zechcą się ujawnić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kłopot, w czasie gdy pozostali dokonywali opisanych wyżej czynów, podreptał do sklepu "Misiurka i córka", gdzie zako... zakupił bezgotówkowo ;) :

-zbroję skórzaną ćwiekowaną czarną +5 (wyobraźcie sobie lotrzyka w płytówce, skradającego się do ofiary...)

-płaszcz elfów model Frodo 2000 - +5 do testów ukrycia

Następnie poszedł do pierwsego lepszego monopolowego i uzupełnił zapasy trucizny - tajemniczego 'Chateau de Yabol', co uszczupliło zawartość jego sakiewki o 3 sz 5 ss (czyli o przysłowiowe czypieńdzesiąt), i zatruł miecz półręczny, wchodzący w skład jego oryginalnego Scyzoryka Armii Koviru ®. Zrobiwszy to wszystko powrócił do gospody, zakupił frytki na wynos i, zapakowawszy swój ekwipunek do juków i dosadłszy konia (imiesłów przym. uprz. rlz! ;) ) zakrzyknął raźnie: "Nie wiem jak wy, moi drodzy kompani, ale ja jestem gotów do drogi! C'mon, guys!"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Nie przejmuj się Xanthos, nie wydałem całej naszej gotówki. Krawiec tak był zafascynowany, ubraniami bnoc'a ze pieniadze starczyly na wszystkie zakupy i jeszcze sporo pozostalo. Nie muwiąc juz o innych spargałach z wozu. Na brak gotówki przez długi czas nie musimy sie martwić".

Drużna nie zauważyła kiedy zniknął barb-trop, ani kiedy pojawił się z powrotem. A wszystko za sprawą butow i płaszcza.

Nawet wielki zakapturzony nie zauważył barba w ciemnym koncie jak stal tam i sie przygladal jego sylwetce i zachowaniu.

Dlugo rozmyslałem czy odezwać sie do tajemniczej postaci w koncu robi notatki na nasz temat. Lepiej nie nie zauważył mnie wiec dam mu spokój narazie, ale niech lepiej uważa jeśli bedzie groziło nam niebezpieczeństwo z jego srony zabije go. Drużynie też nic o nim nie powiem, niech to bedzie mały sekret...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wędrowiec widząc że jeszcze nie wszyscy się zebrali zsiadł ze swojego (rozumiem że barb-trop dał konie na zawsze) czarnego (jakżeby inaczej :wink: ) konia, wzął czrne pudło (już bez jednej katany z każdego rodzaju i kilku noży) i poszedł na zakupy. Xanthos sprzedał zawartość pudła (ze zdziwieniem swierdzając że była bardzo cenna) i udał się do budynku z szyldem "Wszelkie umagicznienia". Gdy już wyszedł poszedł do sklepu "Magiczne i niemagiczne różności". Po powrocie do reszty drużyny oznajmił że kupił:

-Umagicznienie płaszcza-wędrowiec wydawał się teraz zupełnie niewidoczny gdy stoi w cieniu (można ujawnić obecność wędrowca tylko przy pomocy magii, lub gdy wyjdzie z czienia).

-Hełm-bez jakichkolwiec rogów, niewidoczny spod kaptura.

-Umagicznienie kolczugi-zlikwidowało wszelkie odgłosy wydawane przez kolczugę.

-Magiczne pierścienie ochronne-automatycznie uaktywniają się gdy nosiciel jest w śmiertelnym niebezpieczeńswie (lustrzane odbicia, przyspieszenie ruchów i wzrost wszystkich odporności).

Xanthos nie ukrywał że musiał dopłacić ze swojej szczupłej sakiewki, ale i tak ledwo starczyło (musiał zrezygnować z kupna lepszej zbroi). Wędrowiec rozdał pierścienie (kupił ich kilka sztuk) zostawiając jeden dla siebie i kilka dla nieobecnych (Raista, nisiołka który siedzi w karczmie itd.). Cała drużyna ucieszyła się z pierścieni tylko Kłopot coś narzekał że lepiej bybyło je uraść. Gdy Xanthos założył pierścień ten zaczął lekko świecić-to znak że uaktywni się gdy będzie potrzebny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wędrowiec widząc że jeszcze nie wszyscy się zebrali zsiadł ze swojego (rozumiem że barb-trop dał konie na zawsze) czarnego (jakżeby inaczej :wink: ) konia, wzął czrne pudło (już bez jednej katany z każdego rodzaju i kilku noży) i poszedł na zakupy. Xanthos sprzedał zawartość pudła (ze zdziwieniem swierdzając że była bardzo cenna) i udał się do budynku z szyldem "Wszelkie umagicznienia". Gdy już wyszedł poszedł do sklepu "Magiczne i niemagiczne różności". Po powrocie do reszty drużyny oznajmił że kupił:

-Umagicznienie płaszcza-wędrowiec wydawał się teraz zupełnie niewidoczny gdy stoi w cieniu (można ujawnić obecność wędrowca tylko przy pomocy magii, lub gdy wyjdzie z czienia).

-Hełm-bez jakichkolwiec rogów, niewidoczny spod kaptura.

-Umagicznienie kolczugi-zlikwidowało wszelkie odgłosy wydawane przez kolczugę.

-Magiczne pierścienie ochronne-automatycznie uaktywniają się gdy nosiciel jest w śmiertelnym niebezpieczeńswie (lustrzane odbicia, przyspieszenie ruchów i wzrost wszystkich odporności).

Xanthos nie ukrywał że musiał dopłacić ze swojej szczupłej sakiewki, ale i tak ledwo starczyło (musiał zrezygnować z kupna lepszej zbroi). Wędrowiec rozdał pierścienie (kupił ich kilka sztuk) zostawiając jeden dla siebie i kilka dla nieobecnych (Raista, nisiołka który siedzi w karczmie itd.). Cała drużyna ucieszyła się z pierścieni tylko Kłopot coś narzekał że lepiej bybyło je uraść. Gdy Xanthos założył pierścień ten zaczął lekko świecić-to znak że uaktywni się gdy będzie potrzebny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...