Skocz do zawartości

Filmy ogólnie


Cardinal

Polecane posty

Ostatnio byłem na „Apocalypto” i naprawdę polecam ten film. Dość ciekawa produkcja. Jednak trzeba pamiętać o jednym. Jeśli liczycie na coś bardzo brutalnego to się zawiedziecie „Pasja” była brutalniejsza o filmach typu piła już nie wspominając. Ogólnie poziom brutalności w filmie określiłbym jako realistyczny ot i tyle. Po prostu Gibson starał się wiernie oddać ówczesne realia. Choć jeśli oglądaliście „Ogniem i Mieczem” i uznaliście ten film za brutalny to „Apocalypto” tez może być dla was brutalne. Zaś co do samej historii to dość ciekawa. Nie jest to coś niezwykłego i wielkim przesłaniem tak jak „pasja” czy wiele produkcji Spielberga, ale i tak trzyma wysoki poziom. Ot historia człowieka, który zostaje brutalnie wyrwany ze swojej „spokojnej” codzienności i przychodzi mu się zmierzyć z okrucieństwem świata w imię ratowania siebie i swojej rodziny. Niby nic. Wiele takich filmów powstało, jednak „Apocalypto” może się poszczycić dość dobrym wykonaniem zarówno pod względem sposobu opowiedzenia tej historii jak i pod względem dbałości o detale.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,8k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź
B. Pitt gra tutaj jedną ze swoich trzech najlepszych ról w życiu.

1) Zgadzam się, a te pozostałe dwa to pewnie Troja i Mexican :?: (dobra, dobra już się nabijać nie będę :D, oczywiście chodziło Ci o Podziemny krąg i Siedem :?: :P )

A "Pan i Pani Smith" xD. Na seri to oczywiście "Fight Club" i "Se7en" to jego najlepsze dokonania. Jeszcze fajnie zagrał w "Snatch", ale to film innego kalibru więc pozostaję przy tych trzech pozostałych filmach.

Z De Niro jest mniej więcej tak samo jak z Stallone: o ile w filmach nie-komediowych idzie im dobrze(Stallone i tak nie umie grać, ale lepszego porównania znaleźć nie umiałem :D ), to w komediach w ogóle...Dla mnie De Niro to; Ojciec chrzestny II, Taksówkarz, Łowca jeleni, Wściekły byk, Dawno temu w Ameryce( dla mnie NAJLEPSZY film mafijny ever[może to i mała herezja, ale gdyby nie wydano Ojca chrzestnego 3, to pewnie the best byłby Godfather a tak to...]), Nietykalni, Kasyno, Chłopcy z ferajny i dużo, dużo więcej :D

Co do filmów, które wymieniłeś nie ma cienia wątpliwości, że są to znakoomite filmy i dzięki nim można tego aktora pokochać. Natomiast z "Ojcem Chrzestnym" nie zgadzam się do końca i uważam, że "Ojciec Chrzestny II" to najlepszy film mafijny jaki kiedykolwiek powstał i jest lepszy od "Dawno Temu w Ameryce" S. Leone.

Taka ciekawostka: S.Leone jako pierwszemu zaproponowano reżyserię "Ojca Chrzestnego", ale wtedy odmówił. Po tym jak film w reżyserii Coppoli stał niemal od razu wielkim przebojem Sergio mógł sobie tylko pluć w brodę co go ominęło :). Potem właśnie zrobił 'Dawno temu w Ameryce" - taki mała rekompensata za "Ojca Chrzestnego" :).

Obejrzałem wczoraj znów "12 małp" i powiem, że teraz już lepiej, ale nadal nie jestem wielkm fanem tego obrazu. Co prawda jest to solidne kino, ale nie do końca czuję ten cały klimacik. A Pitt i tak mistrz :).

Jeszcze obejrzałem "Blade: Mroczna Trójca" i tak jak się spodziewałem - sporo walki, fabuła raczej średnia, ale efekty specjalne rekompensują wszelkie braki. Do tego dobra muzyka i film akcji w sam raz na rozluźnienie :). Dla mnie: 6/10. Niezły :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obejrzałem wczoraj znów "12 małp" i powiem, że teraz już lepiej, ale nadal nie jestem wielkm fanem tego obrazu. Co prawda jest to solidne kino, ale nie do końca czuję ten cały klimacik.

Ja też obejrzałem i muszę powiedzieć, że jestem zachwycony. Film wprowadza tak masakryczne zamotanie w głowie, że aż można się przerazić. I dla tego jest świetny...

Ciągle nie wiadomo, czy to urojenia Jamesa, czy jednak realne zdarzenia... Najlepsza scena to ta w hotelu, gdy James przestał wierzyć w to, co mówi... Awesome. :D
A Pitt i tak mistrz :)

Oj tak, tak prawdziwego obłąkanego dawno nie widziałem :) Chociaż i Willis zagrał dobrze - zaszczutego człowieka z mętlikiem w głowie...

Ech... Świetny film to "12 małp" 9/10 :thumleft:

Obejrzałem jeszcze "Pasażera 57" ze Snipsem. Solidny film bez fajerwerków, o którym pewnie za tydzień zapomnę. A "12 Małp" zapamiętam na długo...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... Świetny film to "12 małp" 9/10 :thumleft:

Ja bym dał 8, a to ze względu na to iż, można się w tej fabule pogubić (nie żebym był gUpi :lol: ). A po jakimś czasie się już całkiem nie wie co tu właściwie jest grane i którą wersję przyjąć sobie za prawdziwą. Jakiegoś rozstroju nerwowego przecież można od tego dostać :lol: Ale ogólnie film jest w porządku i nie mam więcej żadnych zastrzeżeń.

PS. Rozumiem że dałeś znak jakości :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zafundowałem sobie ostatnio 'Dzień Wesołego Masochisty', tj. postanowiłem obejrzeć film 'BloodRayne' by przekonać się, czy to naprawdę taka kaszana jak ludzie mówią. No cóż, już na wstępie powiem: nie zawiodłem się ;)

Od czego by zacząć tą egzeku... ekhm, znaczy się krytykę? ;) Najpierw napiszę o różnicach w porównaniu do gry.

Na początku filmu myślałem, że Uwe Boll (reżyser tego crapu, jakby ktoś nie wiedział ;)) w ogóle ani jednej ani drugiej gry nie widział na oczy, o graniu już nie mówiąc. Ale jednak nie, fabuła filmu okazała się całkiem kreatywnym połączeniem fabuły 'jedynki' i 'dwójki' (są tu relikwie Beliara, który okazał się tu dhampirem (sic!) które jednak zamiast nadnaturalnych mocy daję wampirom odporność na ich naturalne słabości) ze sporym dodatkiem 'radosnej tfurczości' reżysera. (i teraz sam nie wiem co gorsze - reżyser w ogóle bez wyobraźni, czy taki z ową wyobraźnią aż nadto bogatą?). W skrócie: (nie ospojleruję tego bo przecież i tak nie zepsuję nikomu zabawy - nie da się zepsuć czegoś co nie istnieje ;)) Rayne, urodzona w Rumunii (ciekawe, a na głównej stronie gry sami twórcy tej postaci piszą, że była ona Amerykanką. No ale przecież wielki-i-wspaniały Uwe Boll nie będzie ich słuchał. Oni się w końcu nie znają) dhampirzycą (biorąc pod uwagę jak Boll obchodzi się z grami, które ekranizuje, należy się cieszyć że tu oparł się na oryginale - wcale bym się nie zdziwił gdyby w jego filmie Rayne okazała się skrzyżowaniem wilkołaka ze świnką morską :?), zastajemy ją będącą atrakcją w wędrownym cyrku (Rayne - w CYRKU?! Toż to Profanacja przez duże 'P'!!!) z którego zdołała się jednak wydostać. Potem widzimy jak paru członków Brimstone Society przybywa na miejsce i, pieprząc coś tam o jakimś bloodrage (no bez jaj, jakby Rayne wpadła tam w swój słynny Krwawy Szał toby z tej wioski nie było co zbierać. Takie rzeczy jak tam pokazali, w grze Rayne robiła na rozgrzewkę przed prawdziwą walką ;)) dekapitując jej ofiary coby nie stały się wampirami (a od kiedy to Rayne potrafiła tworzyć nowe wampiry? Rozumiem, że to kolejny przebłysk geniuszu wielkiego-i-wspaniałego Uwe Bolla :?) Potem Rayne napotyka na jakiś powóz napadnięty przez wampiry, zalicza swoją pierwszą wampirzą ofiarę, i można powiedzieć, że film w tym momencie zaczyna się wreszcie rozkręcać.

Zostawię na moment fabułę, przejdę teraz do wyglądu zewnętrznego Rayne (a dokładniej jak go spartolono):

Jak wiadomo, Rayne miała kilka znaków rozpoznawczych, dzięki którym od razu było widać, że nie mamy tu doczynienia z jakimś szeregowym dhampirem ;) Były to oczywiście dwa ostrza zamocowane na przedramionach, czarno-czerwony obcisły lateksowy lub skórzany strój (w grze nie było tego za bardzo widać), buty na takich obcasach, że bieganie w nich na pewno było jedną z wampirzych mocy Rayne ;) oraz krwistoczerwone włosy i wściekle zielone oczy.

A jak przedstawiono ja w filmie? No cóż, raczej marnie. Ostrza wyglądały jak dwa tępe noże do chleba (jak zresztą wszystkie miecze w filmie) no i gdzie się podział ten skomplikowany mechanizm który pozwalał je składać, rozkładać, obracać, itp? Ja rozumiem, że ów mechanizm przeczył chyba wszystkim znanym człowiekowi prawom fizyki, no ale od czego są w końcu efekty specjalne? Z kolei strój tylko kolorystycznie odpowiadał oryginałowi, wyglądał prawdę mówiąc bardziej jak jakieś naprędce uszyte łachy. No i gdzie te charakterystyczne buty? O odcień włosów już się nie będę czepiał, (aż taki upierdliwy to ja nie jestem ;)) ale o kolor oczu już tak. Albo ja jestem daltonistą, albo to wcale nie jest zielony (a przynajmniej nie taki jaki powinien być).

Gdyby na tym skończyły się moje narzekania, byłbym gotowy uznać ten film za całkiem niezły. Ale nieeeeee... (że sobie zacytuje pewien kabaret ;))

Może po prostu napiszę, czego oczekiwałem po filmie (i pewnie nie tylko ja) a co dostałem: oczekiwałem spektakularnego, rzeźnickiego filmu, odpadających kończyn, hektolitrów krwi, krzyków rannych, Rayne wpadającej w bloodrage i przecinającej się przez zastępy wrogów jak gorący nóż przez masło (mam nadzieję, że nie przeczyta tego nikt z tych obrońców moralności drących gęby jak to te gry skrzywiają psychikę :D).

Nie oczekiwałem ciekawej fabuły, niespodziewanych zwrotów akcji, świetnie zarysowanych postaci, ani niczego w tym stylu. Wystarczyłby mi, jak pisałem, efektowny, rzeźnicki film, napakowany akcją i efektami specjalnymi (jak chcę zasmakować inteligentnej rozrywki to zazwyczaj sięgam w kierunku półki z Discworldem, od filmów już takich rzeczy nie oczekuję). A co dostałem? No cóż, w połowie się moje oczekiwania spełniły, bo tego, czego nie oczekiwałem rzeczywiście nie było. ;) A jak tam z akcją? Hmm, gdybym miał dzisiaj 'Dzień Dobroci Dla Biednych Niedocenionych Przez Krytykę Reżyserów Z Marnym Budżetem I Jeszcze Marniejszymi Umiejętnościami' to pewnie zrozumiałbym, że z małym budżetem ciężko zrobić dobry film, że Uwe Boll się starał, że mu po prostu nie wyszło, itp. Ale niestety dzisiaj mam 'Dzień Gnojenia Buców, Którzy Biorą Się Za Coś, Czego Nie Potrafią Porządnie Zrobić', więc będę bezlitosny.

Napiszę więc co nieco o owej spektakularności i efektowności. Prawdę mówiąc, ten film był tak spektakularny, tak efektowny, tak naładowany akcją, że gdybym nie był taki wk***iony na reżysera tobym pewnie większość filmu przespał. No ale po kolei:

Jak pisałem, film tak naprawdę zaczyna rozkręcać po zabiciu przez Rayne swojego pierwszego wampira. Nic w tym dziwnego, w końcu pierwsza część gry BloodRayne też zaczynała się w końcu efektowną dekapitacją przedstawicieli (bo było ich dwóch) znienawidzonego przez Rayne gatunku. Mimo, że w filmie odbyło się to w znacznie mniej spektakularny sposób - Rayne po prostu wyssała wampirowi krew (rotfl. WAMPIROWI?!). Jednak wtedy jeszcze nic nie podejrzewałem. Zacząłem już coś podejrzewać po walce Rayne z jakimś zmutowanym strażnikiem w klasztorze - gdybym miał pod ręką jakiegoś leniwca tobym mu musiał szybko oczy zakryć, coby z nudów nie zdechł. Potem była scena w komnacie, w której było przechowywane Oko Beliara - ta scena aż się prosiła o ujęcia w zwolnionym tempie Rayne przeskakującej pomiędzy tymi wirującymi ostrzami. Ale gdzie tam, reżyser widocznie nie chciał się wysilać... (a tak swoją drogą, scena w której Oko Beliara łączy się z Rayne, przez swoją dramaturgię powinna przejść do historii kina). Następnie była walka z trochę większą ilością przeciwników - jak się pewnie domyślacie, również niewiarygodnie efektowna.

Nie będę was już zamęczał opisami kolejnych walk (nawet już nie pamiętam dokładnie ile ich było) w każdym razie pojedynek Rayne z Kaganem pod koniec filmu w porównaniu do reszty nie był aż taki tragiczny. Problem w tym, że ten nieszczęsny film powinien się od podobnej sceny zaczynać, a nie na niej kończyć.

Podsumowując, ten film to jedna wielka porażka. Tandeta wyłazi z każdego kadru - wspomniane już miecze wyglądające jak zabawki, praktyczny brak efektów specjalnych (o tych próbach ich zrobienia pod koniec filmu już litościwie nie wspomnę) itp. Myślę, że ten film lepiej by wyszedł, jakby zamiast normalnego filmu z aktorami zrealizowano by go w formie komputerowej animacji - filmiki z BloodRayne do dziś robią wrażenie (śmiem twierdzić, że w filmiku znajdującym się w środku gry było więcej akcji niż w całym tym crapie który właśnie obejżałem :?) więc co dopiero można by dzisiaj zrobić. No ale nic, w końcu krytykowanie Bolla to jak rzucanie grochem o ścianę, skoro on na krytykę w ten sposób:

ludzie piszą te wszystkie [beeep] o mnie, siedząc w domu, gdzie mamusia za wszystko płaci

Nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Albo to:

1UP: Though BloodRayne hasn't officially screened for critics, there have been some select showings, one of which prompted a sharply negative review by Ain't It Cool News, a site you previously told 1UP you read. Is that the response you were expecting?

UB: no. HARRY and Quint are retards

Zaiste inteligenta odpowiedź na krytykę. Ale za to choć raz coś mądrego powiedział:

1UP: Sum up what we should expect from Postal in one sentence.

UB: the biggest desaster [sic] on earth - but not for me - for AMERICA

To napad szczerości czy na autoironię go wzięło?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ocb?!! ocb?!! Czytaliście na wikipedii, że on (Uwe Boll) ma doktorat z literatury?? Chyba z jakiś tępych Harlekłinów itp. Bo nie wierze żeby ktoś naprawde wyksztacony mógł robić takie filmy jak on.

Edit:

On się porównuje do Lyncha i Sergio Leone :D:D:D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pseudo-recenzja filmu "Borat", mojego autorstwa ;) :

Film miażdży. Jedzie sobie po wszystkim, przy okazji ściągając zasłony sztucznej poprawności. Dziś zamiast się pozbywać z nas stereotypów, złych wzorców, czy po prostu wad, wolimy je skrzętnie kamuflować. Bo jesteśmy zbyt dumni, bo jesteśmy leniwi, albo niewyuczeni. Nie chcemy się zmieniać. Borat pokazał jak łatwo można zdjąć tą maskę. Sposób doskonały - oto on ubiera maskę naszej prawdziwej twarzy. Tym samym, czujemy się jak "wśród swoich" i skoro jeden z nas porzucił kamuflaż, to chyba można zrobić to samo? To tak jakby spotkać obywatela, który mówi pięknym i płynnym "royal english", my staramy się mu dorównać, a po chwili wypalamy: "Szkoda, że nie umiesz po polsku", a on odpowiada: "No, faktycznie szkoda, ale chyba możemy się dogadać". To idealny film na rozbawienie, a potem długie chwile refleksji. Chociaż serio przed seansem polecam krople walerianowe dla wrażliwych. Po połowie filmu, potem już praktycznie pojawienie się Borata w każdym nowym miejscu wywołuje w głowie myśli: "O ja pie..." , a to dlatego że możemy spodziewać się najgorszego. Borat jest gorszy niż kataklizm. Jest chodzącym wyrokiem dla tych, którzy pragnęli sprytnie ukrywać swoją naturę. Jego bezpośredniość wprawia w osłupienie, ale też wzbudza podziw. Pomysłowość to on ma. Nawet w byciu chamem i prostakiem można mieć klasę. Klasę prawdziwego profesjonalisty. Takim niewątpliwie jest Borat. Jednak film ma pewną wadę, nie z jego winy. Wadę, iż pewnie wielu obejrzy, uśmiechnie się, pofilozofuje sobie w głowie, po czym zapomni. Będzie nadal jak było. Jeśli ktoś po tym filmie zdecyduje się spojrzeć w siebie, to gratuluję odwagi. Jeśli ktoś spróbuje po tym filmie odnaleźć w sobie wady i postara się ich pozbyć, będę mu bił owacje na stojąco.

Borat z pozoru jest obsceniczną i chamską komedią. Gorszymy się. Bądź śmiejemy. Co za różnica? To co, że on z Amerykanów się śmieje? Akurat sobie takich wybrał. Myślicie, że nie dałoby radę nakręcić tego tu? Z wami? Borat mógłby zapukać do waszych drzwi, niekoniecznie w roli Kazacha. Zresztą, kto wie ilu już zapukało. Ilu by musiało zapukać, byśmy wreszcie zrozumieli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja Borata też cenię, cenię wysoko!

tylko irytuje mnie jak ktoś go odbiera, albo chce odebrać jak kolejne american pie, podczas gdy ogląda najbardziej medialną prowokacje dziennikarską (polityczną?) jaka kiedykolwiek powstała!

Podszycie się pod obywatela kazachstanu i kręcenie dokumentu dla swojego kraju zarządziło! a, że nie wiedzieli że jednak dokument będzie hitem kinowym to wpadli...

'ilu żydów zabije tym samochodem?' XD a potem na końcu pokazane przejście na bardzije tolerancyjne chrzescijaństwo XD z krzesła spadłem.

Perfekcyjna prowokacja... szkoda, że 'dosłownie' widac tylko chamstwo (bądźmy szczerzy) ale najwazniejsze, że zwraca nam się uwagę na jak wyglada prawdziwa ameryka ('zgol lepiej te wąsy' etc, uwagi o gejach...).

Ale hitem jest bitwa dwóch golasów XD masssssa ludki, must see!

a historyjka o siostrze borata i jego bracie z opóźnieniem umysłowym? szczena w dół... mógłbym tak wyliczac...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwielbiam horrory... Może nie tyle boję się na nich, lecz raczej one wzbudzają we mnie największe emocje. Z filmów, które mogę polecić wymienię:

- Noc żywych trupów George'a Romero (klasyczną wersję z 1967 r. nie remake!)

-Koszmar z ulicy Wiązów (właściwie wszystkie częśći, chociaż dwójeczka niespecjalna, to odsłania dużo fabuły!)

-Piątek 13 (tylko dlatego, że jestem fanem Jason'a Voorheesa i jego maski hokejowej obejrzałem wszystkie części, ale tak naprawdę to fajne są I,II,III i VI)

-teksańska masakra piłą mechaniczną (odnowiona wersja filmu sprzed lat)

- Halloween (w stylu Piątku- dużo krwi, mało fabuły... typowy slasher)

-Krzyk (kolejne dziecko Wes'a Craven'a, twórcy "Koszmaru z...")

- Nowy koszmar Wes'a Craven'a (najnowsza część Koszmaru z ulicy Wiązów)

- wszystkie japońskie (naprawdę wszystkie... ten KLIMAT!)

- z klasyki to Nosferatu (bodajże pierwszy film grozy)

- Freddy vs Jason (stało się moje dwie ulubione postacie z horroru stają naprzeciw siebie... ich pojedynek można ogladać bez przerwy--- nie nudzi się!)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te horrory, które wymieniłeś, prawie wszystkie (nie znam japońskich, nie widziałem Nosferatu) zaliczaja się do tego typu: Boję się, bo on oderwał mu wszystkie kończyny, głowę, posiekał na kawałki i zrzucił z mostu. Ja bym polecił takie horrory, gdzie jest klimat!! Oto kilka:

:arrow: Poltergeist - mój numer jeden. Stary, ale bardzo jary!

:arrow: Blair Witch Project - plus za pomysł, kręcone amatorską kamerą, i jakie zakończenie!

:arrow: Shining (lsnienie) - najpierw jednak zachęcam do książki, jeśli się nie boicie...

To jest moje top 3. Warto je zobaczyć. a teraz giń...Moahahahahaha(mroczny śmiech)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z Cagem to lubię "Snake eyes".

Moje ulubione filmy to:

-Blade Runner(pol.Łowca Androidów) =>Starszy film z H.Fordem na podst. książki Philipa K.Dicka"Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?"

-A.I. Sztuczna Inteligencja => Wyreżyserowany przez Spielberga

-Hi-Way => Zrobiony przez kabaret Mumio

-Cienka czerwona linia => Na podst. książki Jamesa Jonesa

-Przekręt(ang.Snatch)

-12 małp

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie widziałem Nosferatu)
Ja widziałem ten pierwszy. Czyli czarno-biały, niemy film. Dziwnie się oglądało, ale klimat był niesamowity. Największe wrażenie na mnie zrobiła scena jak tytułowy Nosferatu wstawał z trumny na statku. No i te jego ręce/szpony. Jak ktoś grał w Half-Life'a od razu poczuje się znajomo :)
Koszmar z ulicy Wiązów (właściwie wszystkie częśći, chociaż dwójeczka niespecjalna, to odsłania dużo fabuły!)
Wszystkie częśći można obejrzeć. Nie wszystkie są fajne. Np taki Władca Snów był bardzo kiepski.
Blair Witch Project - plus za pomysł, kręcone amatorską kamerą, i jakie zakończenie!
Racja. Jeden z lepszych filmów. Zwraca uwagę orginalnym podejściem do tematu, i w zasadzie fabuła też.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Freddy vs Jason
Cholera nie ogladałem. Naprawdę dobry??

Tak, ja oglądałem dość dawno, ale był całkiem fajny. I dość straszny... jeżeli będziesz miał okazję go obejrzeć, zwróć uwagę na scenę rozgrywającą się w jakimś opuszczonym magazynie, albo czymś takim. Jest ona pod koniec o ile dobrze pamiętam, a z całego filmu właśnie ona wywarła na mnie największe wrażenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj obejrzałem "Łowcę", pierwszą wersję ekranizacji "Czerwonego Smoka" T. Harrisa. Ogółem film dobry, choć dość wybiórczo traktujący pierwowzór książkowy (gdzie tatuaż???). Sam motyw przejmowania przez detektywa punktu widzenia mordercy ciekawy. Ale tak naprawdę fabuła była mi znana, a chciałem zobaczyć jak został pokazany Lecter. A pod tym względem film leży i kwiczy. Zawiodłem się. Można wprawdzie powiedzieć, że Lecter tak się zżył w świadomości kinomanów z osobą Hopkinsa, że nie akceptujemy nikogo innego. Ale Hannibal Lecktor (tak, to nie pomyłka, psychiatra kanibal w tym filmie nosi takie przekręcone nazwisko) w wykonaniu Briana Coxa po prostu nie posiada w ogóle żadnego demonicznego magnetyzmu. Zamiast dystyngowanego jegomościa, wulgarny zakapior z kwadratową szczęką. Zamiast wysublimowanych inteligentnych dialogów, szybkie rozmówki. Na pryczy wierci się, ma jakieś tiki, mruga oczami... Lectera mimo wszystko jakoś w głębi podziwiamy, bojąc się. Jest to postać, która tyle przeraża, co fascynuje. W przypadku Lecktora nic takiego nie odczułem. Biały do bólu szpital też był.. dziwny. Jeśli miałbym wybrać miejsce wiecznego odosobnienia, to zdecydowałbym się na przytulny loszek Lectera, niż sterylną celę Lecktora.

A przecież Oscar za rolę Lectera Hopkinsowi nie spadł z księżyca, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja zaczne od marudzenia że szkoda że sie nie da zaznaczyć więcej niż jednej odpowiedzi (ehh... skąd sie te marudy biorą cco nie? :wink: ).

To że bardzo lubie sci-fi i fantasy to oczywiście wcale nie oznacza że innych nie. Np.: z wojennych filmów miałem ostatnoi okazje obejżeć "Byliśmy żołnieżami" z Melem Gibsonem (IMHO świetny aktor). Mocny film, a te naloty napalmem.... razem z kumplem doszliśmy do w niosku że to taki Breveheart tylko że w Wietnamie.

Inny świetny wojenny film to wg mnie "Das Boot" którego jestem szczęśliwym posiadaczem w wersji reżyserskiej (trwa 208 minut). Wiecie że w trakcie kręcenia filmu aktorzy nie wychodzili nigdzie poza plan? W. Petersen dzięki temu uzyskał bez makijażu obraz człowieka zamkniętego przez 3 miechy w stalowej puszce.

Z innych gatunków lubuje sie w filmach grozy. Pamiętam jak mnie w kinie w fotel wgniotło na "Klątwie".... hehe miło to wspominam. Inny z ciekawy motyw z życia to jak wróciłem o 23 do domu gdzie jeszcze nikogo nie było po obejrzeniu "The Ring". Moje dwie pierwsze myśli po zamknięciu drzwi:

- rozwalić telewizor

- telefon wywalić przez okno :D

A tak na marginesie zastanawiam sie co by wyszło gdyby zekranizować "Mroczną Wieżę" S. Kinga tylko oczywiście jeżeli wziął by sie za to jakiś pożądny reżyser a nie ktoś pokroju Uwe Bolla :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak na marginesie zastanawiam sie co by wyszło gdyby zekranizować "Mroczną Wieżę" S. Kinga tylko oczywiście jeżeli wziął by sie za to jakiś pożądny reżyser a nie ktoś pokroju Uwe Bolla :wink:

Nie martw się, on chyba tylko gry maltretuje ;) (a tak swoją droga dowiedziałem się, że BloodRayne to jedna z jego lepszych ekranizacji - już nawet nie chcę sobie wyobrażać tych gorszych ;)) a nikogo jego pokroju raczej nie znajdziesz - on jest chyba jedyny w swoim rodzaju ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te horrory, które wymieniłeś, prawie wszystkie (nie znam japońskich, nie widziałem Nosferatu) zaliczaja się do tego typu: Boję się, bo on oderwał mu wszystkie kończyny, głowę, posiekał na kawałki i zrzucił z mostu.

Taa... zwłaszcza Koszmar z ulicy Wiązów, nie?? No bo niby co strasznego jest w mordercy, który nawiedza Twoje sny... A gdy zginiesz we śnie... już się nie budzisz... Albo co jest strasznego w żywych trupach? Co byś zrobił gdyby ktoś z Twojej rodziny zamienił się w coś takiego?? Gdyby wlókł za sobą nogę i cały czas uparcie dążył w Twoim kierunku tylko w jednym celu?? Albo Nosferatu... Tam to dopiero jest rzeź! Zwłaszcza, że film trwa około 25 minut, a tytułowy hrabia Malachi pojawia się pod sam koniec na kilka minutek... Albo Piątki (mówię o pierwszych trzech częściach) w ogóle nie są straszne... Co jest strasznego w byciu odciętym od świata, wiedząc, że gdzieś tam ukrywa się morderca?? Następnym razem jak krytykujesz film to najpierw go obejrzyj... Ja też mogę powiedzieć, że Poltergeist to szmira, ale co z tego??

PS Do Mastera Raziela... Freddy versus Jason to może nie jest film najwyższych lotów, ale mi się podoba... No i ten pojedynek...Majstersztyk! Z początku to fajna scena jest, jak Freddy wbija się do umysłu Jason'a by go skłonić do zabijania na ulicy Wiązów... Użył do tego matki Jasona- "Dzieci były bardzo niegrzeczne na ulicy Wiązów"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś może mi przypomnieć jak nazywał się dokument w którym 10 osób wcieliło się w więźniów a 10 w strażników a potem obserwowano skutki?

Był to dosyć głośny i kontrowersyjny dokument, dział się bodaj w teksasie :?:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś może mi przypomnieć jak nazywał się dokument w którym 10 osób wcieliło się w więźniów a 10 w strażników a potem obserwowano skutki?

Był to dosyć głośny i kontrowersyjny dokument, dział się bodaj w teksasie :?:

Nie wiem czy był o tym jakiś film wiem natomiast że bodaj na Discovery w jakimś programie dotyczącym psychiki czy coś takiego mówili że właśnie 10 studentów wcieliło sie w strażników a 10 w więźniów i już chyba po tygodniu to nie byli studenci tylko prawdziwi więźniowie i prawdziwi strażnicy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

uuuuu ludzie jutro o 8.30 na jedynce albo dwójce leci 'spirited away- w krainie bogów', i macie szanse zobaczyć czemu anime jest tak bardzo jarające :twisted: ja sam zacząłem od filmu miyazakiego- mononoke hime, do teraz nie moge przestać ^^
Uuuu... ja go obejrzałem, choć uważam, że puszczanie jakichkolwiek ciekawych filmów po Sylwestrze o tak barbarzyńskich porach powinno być zabronione :twisted:. Co najmniej do południa powiniem obowiązywać w tv jedynie szum lasu i takie tam ;).
Czy ktoś może mi przypomnieć jak nazywał się dokument w którym 10 osób wcieliło się w więźniów a 10 w strażników a potem obserwowano skutki?

Był to dosyć głośny i kontrowersyjny dokument, dział się bodaj w teksasie :?:

Filmu dokumentalnego nie znam. Poszukaj w gogle pod hasłem Stanford Experiment (od Uniwersytetu Stanforda - a więc jednak w Kaliforni, nie w Texasie) lub Philip Zimbardo (nazwisko psychologa, będącego pomysłodawcą i autorem eksperymentu). Może znajdziesz.

Film fabularny z 2001r na podstawie pomysłu eksperymentu stanfordzkiego nosi tytuł Eksperyment (Das Experiment), a wyreżyserował go Oliver Hirschbiegel. Poza przeniesieniem akcji z Kaliforni lat 70. do współczesnych Niemiec, w zasadzie nic nie stracił z przesłania wyników eksperymentu stanfordzkiego. Warto zobaczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że od czasu do czasu lubię poczuć się jak masochista, zamówiłem w internetowym sklepie kilka filmów, wśród których znajdują się Gulczas, a jak myślisz oraz Yyyreek!!! kosmiczna nominacja.

Do kupna tych perełek zachęciły mnie opinie internautów i oszałamiająca średnia ocen tych filmów na Filmwebie (2.23 / 10 dla Gulczasa i 1.68 dla Yyyrka :mrgreen:).

Chciałbym spytać was, drodzy forumowicze, czy mieliście przyjemność obejrzeć w/w dzieła Gruzy? Jakie wrażenia z seansu? Czy dotrwam do ich końca bez korzystania z wiaderka, które - just in case - postawię koło fotela? :twisted:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że od czasu do czasu lubię poczuć się jak masochista, zamówiłem w internetowym sklepie kilka filmów, wśród których znajdują się Gulczas, a jak myślisz oraz Yyyreek!!! kosmiczna nominacja.

Do kupna tych perełek zachęciły mnie opinie internautów i oszałamiająca średnia ocen tych filmów na Filmwebie (2.23 / 10 dla Gulczasa i 1.68 dla Yyyrka :mrgreen:).

Chciałbym spytać was, drodzy forumowicze, czy mieliście przyjemność obejrzeć w/w dzieła Gruzy? Jakie wrażenia z seansu? Czy dotrwam do ich końca bez korzystania z wiaderka, które - just in case - postawię koło fotela? :twisted:

kiedyś coś było... ale poszedłem na piwo zamiast to oglądać :)

Gdybym był Shrederem z Żółwi ninja - nasłałbym całe siły zła na te dwa filmy :D

moje ulubione filmy to :

Piątek 13 - wszystkie części (niby debilne, ale...)

Dracula - kapitalna muzyka

Omen 1 - znowu muzyka

Commando - za ilość trupów :)

Od zmierzchu do świtu - Tarantino :)

Pulp Fiction - teksty, Tarantino

Desperado - j/w, chory klimat :D

Spacer w chmurach - fajne miejsce akcji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uuuu... ja go obejrzałem, choć uważam, że puszczanie jakichkolwiek ciekawych filmów po Sylwestrze o tak barbarzyńskich porach powinno być zabronione . Co najmniej do południa powiniem obowiązywać w tv jedynie szum lasu i takie tam .

kutwa, ja tak popatrzyłem, popatrzyłem i stwierdzilem że na tyle znam ten film, że bez bólu mogę iść spać XD ehh ten bajkowy motyw łaźni bogów...

btw ja bym wolal szum morza z rana :P

a dziś TVN się popisał, popisał bardzo. Film którego ja napewno nie przepuszczę, bo jest diablodobry (?) American Beauty, dla mnie to sprawa pokroju Fight Club (filmu). Piekna rzecz na początek roku, pokazująca, że zmiany są w zasięgu ręki i niszczącą monotonie. Arek poleca :oops:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...