Skocz do zawartości

Device Masters


P_aul

Polecane posty

Cień próbuje nas utopić w rozpaczy, ale nie za dobrze mu to idzie. Fakt, że właśnie kopiemy mu tyłek pewnie ma coś z tym wspólnego. Bolesne wspomnienia i mroczne myśli zdają się tak realne, że można by je nożem kroić, próbują wedrzeć się do nas i zdusić od środka. Ale nawet cierpienie i smutek całego świata nie mogą zdławić tego połączenia, które daje nam moc. Żądza wiedzy i odkryć wytrwała. Poczucie wielkości otaczającego nas wieloświata i nas samych wytrwało. Fascynacja pięknym i koszmarnym wręcz wyszła z tego silniejsza.

Czas przekuć te uczucia na broń, którą pokonamy wrogów tego wszechświata. Zaczęliśmy zagubieni jak dzieci we mgle, straciliśmy dużo czasu nic nie robiąc i oberwaliśmy za swoje błędy, ale teraz szale się odwróciły.

--------------------------------

PP: 4

PE: ? (P_aul najwyraźniej zapomniał podać ich liczbę w nowym poście)

Jeśli starczy EP, używam Warp na Cieniu. Jeśli nie starczy, kolejny standardowy atak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 445
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Jeśli to coś miało mnie powstrzymać to... udało mu się. Po raz pierwszy odkąd przebudziła się ta moc coś tak wyraźnie i skutecznie mi się przeciwstawiło. To było frustrujące. Lecąc w dół dalej czułem gotującą się we mnie złość, która nieco jednak zelżała po nieudanej szarży. Zauważyłem wtedy też coś. A raczej kogoś. Na jednej z zawieszonych w przestrzeni wysepek pojawiły się dwie sylwetki, zadziwiająco ludzkie jak na standardy otoczenia. Nie miałem okazji się przyjrzeć, bo zaraz po wylądowaniu otoczyła mnie zgraja karcianych waletów.

- Och, dajcie spokój! - warknąłem zirytowany.

Natychmiast zamachnąłem się łańcuchem, starając się oplątać nogę jednego z przeciwników i przyciągnąć go do siebie, wprost na zaciśniętą, zakutą w metal pięść.

-----------------

PP: 5

EP: 13

No to ten tego, atak zwykły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak myślisz, Charlie, kto bardziej potrzebuje mojej pomocy? spytała mentalnie Lilith szybko się ogarniając z szoku po zmianie otoczenia i orientując się w sytuacji na wysepkach.

Oj, nie zgrywaj się. Ten duży w zbroi jest po naszej stronie, ma Urządzenie i walczy z demonem, odpowiedział chłopak marszcząc brwi.

Ciekawe... dziewczyna popatrzyła na wielką twarz na niebie. Wiesz coś o takich potworasach? W każdym razie, Charlie, uśmiechnęła się szeroko. Jak to szło...?

- Make My Dream Come True - powiedziała na głos przymykając oczy. Poczuła mrowienie na całym ciele, które teraz było pokryte bladozielonym blaskiem najróżniejszych znaczków. Ale, nie, to jej nie wystarczało, chciała więcej - i dostała, poczuła przypływ energii rozlewającej się po jej ciele niczym gorąca herbata w mroźne dni. Włosy zaczęły jej falować jakby poruszane nieistniejącym dla innych wiatrem, sama dziewczyna stała się mniej realna, wręcz przezroczysta w tym świecie. Otworzyła oczy i jeszcze raz spojrzała na zmagania rozszalałego rycerza.

Stojący obok Charlie miał na sobie pięknie zdobioną, skórzaną zbroję rodem z jakiejś gry fantasy i dwa piękne, smukłe miecze - tak, jak go sobie wyobrażała w czasie walki. Wiesz co robić, wysłała mu mentalną wiadomość. Chłopak ruszył biegiem w kierunku kręgu kart.

A co ja mogę zrobić? Jak takie chucherko jak ja może pomóc takiemu ciężkozbrojnemu...?

Odpowiedź sama nadeszła. Zrobię to, co zawsze. Użyję wyobraźni...

Pomyślała o czymś, co by mogło pomóc. Ogień. Dużo ognia, fala gorąca, płomieni, żar, który spali te dziwaczne karty.

Poczuła ciepło, po jej ciele przeskoczyło parę iskier. Przygryzła dolną wargę widząc, co się dzieje za jej sprawką.

I uśmiechnęła się szeroko.

--------------------------------------

odpalam drugi poziom synchronizacji z Charliem i walę Furią Żywiołów

System Limitu

EP: 9 (15 + 5 -11)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wciąż się ta bestia trzyma? Więc muszę odciąć kolejną mackę. I następną. I kolejną.* Tak aż nie będzie się w stanie bronić, bym mógł w końcu zakończyć ten pojedynek. Muszę zbadać lepiej te ,,moce'' które teraz otrzymałem.....

---

PP : 4-1 = 3 wzmocnienie ataku dla aspektu ,,Nie chcesz paść?"

EP= 5

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Tom wydał mentalny rozkaz, a Natalie wykonała kilka ruchów dłońmi. Jej oczy rozbłysły i po chwili przestrzeń wokół Cienia zaczęła się deformować i zakrzywiać w sposób, który sprawiał ból od samego patrzenia. Istota zaczęła promieniować jeszcze silniejszym poczuciem desperacji, ale tym razem dodany został do tego fizyczny ból i... przerażenie? Chwilę później spajające ją ogniwa ciemności rozszczepiły się i rozpadły. Przygotowujący się do ataku Kojo opuścił broń i spytał zaskoczony:

- To już?...

- Potwierdzam - odpowiedziała mechanicznym głosem Natalie. - Cel unieszkodliwiony. (*1)

***

Głowa spotkała się z pancerną pięścią. Po chwili głowa przestała istnieć, a ciało poleciało w kierunku pozostałych przeciwników wytrącając ich z równowagi (*2). Niemniej Charles nie miał szans skorzystać z tej szansy bo pozostałych wrogów spopieliły płomienie pojawiające się dosłownie znikąd i szalejące wokół niego, ale nie raniące go (*3). Charlie tymczasem zdecydował się ruszyć na główny cel. Wyskoczył w górę i wykonał serię błyskawicznych cięć w kamienną twarz (*4). Ta otworzyła usta i wydała z siebie ni to skowyt, ni wrzask, przypominający nieco zawodzenie. Odgłos przetoczył się ciężko po otoczeniu sprawiając niemal fizyczny ból, przeszywając dusze walczących i zaciskając lodowe szpony wokół ich serc. Lilith lekko się zachwiała czując, że gwałtownie traci siły, Charles zaczął ciężko oddychać nie mogąc przez chwilę złapać oddechu (*5).

-----

1 - starczyło EP na Warp, atak trafił, a druga konsekwencja (**) wystarczyła do wykończenia dziada =)

2 - kosmiczne rzuty na atak dają nie tylko killa ale i aspekt tymczasowy

3 - te cusie ledwo zasługiwały na status mooków, to oczywiste, że furia żywiołów je wykończy :D

4 - +1 na atak.

5 - Lilith dostaje w 5 kratkę, Charles w 3. Nie poszły rzuty ;)

EP:

Kojo i Tom kończą walkę, ale nadal są w grze (do zakończenia wątku)

Lilith - 12

Charles - 18

** - postanowiłem zrobić minimalny nerf wszystkich instakilli - teraz zadają one konsekwencję, co w wielu przypadkach wystarcza do zabicia przeciwnika, ale nie zawsze (nie chcę żeby mój final boss padł w drugiej rundzie bo mu jeden rzut nie pójdzie...)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiecham się tryumfalnie, patrząc na szybko niknące szczątki Cienia. Mój pierwszy pokonany przeciwnik.

//Nasz pierwszy. Kojo wykazał się w walce.

To też prawda. Mimo naszych obaw udało mu się aktywować Urządzenie bez szkody dla siebie. Mam tylko nadzieję, że wróci do normy po dezaktywacji. Wyglądanie jak zamrożony trup uczyniłoby jego życie bardzo kłopotliwym. To samo zresztą tyczy się mnie.

- No cóż, nic tu po nas. Trzeba wracać do rzeczywistości i sprawdzić, jak się ma Saki. Nie uporaliśmy się z problemem tak szybko, jak bym chciał i może się okazać, że za to zapłaciła. Poza tym Kojo, spróbuj wyłączyć swoje Urządzenie. Nie chcesz wyjaśniać ludziom, dlaczego wyglądasz, jakbyś leżał przez chwilę w zamrażarce.

----------------------------------

PP: 4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc to koniec? Nareszcie. Niestety dość mocno ucierpiałem fizycznie na tej przygodzie, jednak to co udało mi się zyskać...

-Tak, to dobry pomysł.- odpowiedział Tomowi Kojo, po czym spróbował wyłączyć urządzenie.

Teraz tylko jak to wytłumaczyć natrętowi kiedy dojdzie do siebie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Charknąłem lekko i oparłem rękę na mostku, czując jak ten cholerny hałas wytrąca mi serce z rytmu. Na szczęście nie trwało to wiecznie. Wyprostowałem się i rozejrzałem, chcąc zobaczyć, kto konkretnie mi pomógł. Jakaś dziewczyna... chyba. Byłą dziwne rozmazana i nierealna, jakby tylko do połowy zanurzona w rzeczywistości. Towarzyszył jej jeszcze ktoś, facet z mieczami. Chyba też mają te... jak to było, Urządzenia? Potem przyjdzie czas na pytania. Teraz muszę pozbyć się tego kamiennego czegoś, szybko, zanim naprawdę zacznie sprawiać kłopoty.

Zacisnąłem pięści i znowu postarałem się zebrać w sobie tyle sił, ile się dało. Osłabiona czerwona aura znowu rozgorzała, a ja zakręciłem kilka razy łańcuchem. W końcu wyrzuciłem go do przodu, w stronę jednej z wysepek, niezbyt wielkiej, ale wystarczającej. Łańcuch jakby kierowany moją wolą oplótł ją raz i zacisnął się. Następnie chwyciłem swój koniec obiema rękami i napiąłem go. Na początku nic się nie stało, ale czułem, jak znowu wzbierają emocje, a razem z nimi energia przepełniająca mnie, moje mięśnie i stawy. W końcu z gardła wyrwał mi się kolejny ryk, dokładnie kiedy wysepka poruszyła się, najpierw powoli, a potem coraz szybciej. Ostatecznie rozpędzony dzięki tytanicznemu wysiłkowi i uwolniony od łańcucha kawałek parku znalazł się tuż nade mną, gotowy mnie zmiażdżyć. Ja jednak wyskoczyłem mu na spotkanie. W locie zadałem cios, tak silny, że prawie czułem jak kości protestują. Przez moment nie widziałem nic, oślepiony błyskiem wywołanym potężnym wyładowaniem mocy, ale potem ujrzałem wielki kawał skały pędzący na spotkanie demonowi. Wyrzucony przeze mnie. Byłem prawie przerażony tym, co właśnie zrobiłem. Prawie, bo więcej miejsca zajmowała ekscytacja i złość.

--------------------

FP: 5

EP: 13 (18-5)

Używam Might of the Beast żeby dodać sobie +4 do wysportowania, które z kolei używam do akcji ze skalą. Na całość idzie też aspekt tymczasowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O #$#%^^, ja %$###$%... - zaklęła Lilith po indiańsku siadając na ziemi. Odetchnęła głęboko starając się zapomnieć o okropnym wyciu, którego nie zagłuszyła nawet puszczona na full muzyka w jej słuchawkach. Otrząsnęła się i popatrzyła, co się dzieje.

Aż zacisnęła zęby i wykrzywiła twarz, gdy zobaczyła, jak ręka tego wielkiego, rozdartego kolesia uderzyła w wysepkę.

To musiało boleć. Auć. Jak nie jego, to mnie zabolało. Uuu... W ogóle to ładne ciosy, trochę to-to wkurzyłeś. Tak trzymaj! wysłała mentalnie to Charliego.

Jeżeli ta wysepka sobie z tym nie poradzi, to będę musiała coś zrobić. Hm... Coś nieprzyjemnego... Uśmiechnęła się złośliwie, gdy wpadł jej do głowy pewien pomysł.

Jeżeli po uderzeniu wysepki twarz wciąż będzie, a Pole Bitwy się nie rozpadnie to Lilith zamknie tego-to-to w koszmarze, od razu przechodząc do koszmaru i koncentrując się na tym. Zostaje więc w pozycji siedzącej, gdyby zachciało jej się upadać z osłabienia.

-------------

EP=0 (jeśli odpalę koszmar)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saki rozglądała się zaskoczona, wyraźniej zastanawiając się co się stało, gdy obaj młodzieńcy wrócili do normalnego wymiaru. Dostrzegła ich po chwili, gdy podeszli zaniepokojeni, czy wszystko z nią w porządku.

- Miałam dziwny sen... jakby takie science fiction...

/Cień najpewniej próbował opowiadać ludziom swoją historię, ale ogrom jego bólu był dla niechronionego umysłu nie do zniesienia...

Kojo pomasował się po piersi. Znów był człowiekiem, do tego coś w środku się zmieniło. Nadal czuł obecność, ale teraz była przyjazna i chętna do pomocy. Wzdrygnął się lekko gdy zrozumiał co to oznacza. To nie była ostatnia walka, a raptem pierwsza. Najwyraźniej do listy obowiązków musi dopisać ochronę niewinnych przed kosmicznymi potworami.

Saki nagle nico doszła do siebie.

- Hej! Co my tu właściwie robimy? Mam nadzieję że dokończyliście sprzątanie! Zaaaraaz... Czy wy zboczeńcy mnie odurzyliście czymś i sprowadziliście tutaj? Gdzie my jesteśmy?

***

Charles napiął mięśnie i z minimalnym zaskoczeniem stwierdził, że skała się rusza. Uśmiechnął się szeroko i cisnął kawałem parku w demona. Gdy opadł pył okazało się jednak, że przed twarzą pojawiła się kolejna karta (*1).

Lilith zdecydowała jednak, że ma dość i uruchomiła potężną moc, choć z zewnątrz nic się nie zmieniło. Dziewczyna wykorzystała potężny atak mentalny, zamykając istotę w koszmarnym śnie. Demon miotał się w zamknięciu, ale póki co nie był w stanie się wydostać (*2). Charlie zatrzymał się w swoich atakach i zwrócił do Francuza:

- Zaczekaj chwilę, jeśli wszystko pójdzie dobrze, to ta walka już się skończyła...

-----------

1 - Bardzo dobry rzut na obronę, trafienie w drugą kratkę raptem.

2 - Trafienie w drugą kratkę mentalną.

EP:

Charles - 19

Lilith - 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteśmy z powrotem w normalnym świecie, Kojo udało się cofnąć transformację, a Saki jest w porządku. Wszystko dobre, co się dobrze kończy...

Tyle, że nie mogę jeszcze tego powiedzieć, bo musimy jeszcze znaleźć sposób na uniknięcie oskarżeń o porwanie i molestację. Gdy Saki kończy mówić, uruchamiam swój sprawdzony mechanizm obronny. Na pierwszy rzut oka reaguję tak, jak spodziewałby się każdy, kogo znam - czyli jak przystało na cichego, niezręcznego, czasami trochę dziwnego odludka. Na mojej twarzy maluje się wyraz lekko zakłopotanego niezrozumienia, co w połączeniu z uprzejmym, ale niepewnym uśmiechem powoduje, że sprawiam wrażenie kogoś, kto nie rozumie, co się do niego mówi i jest mu z tego powodu bardzo przykro. Wielokrotnie widziałem podobną reakcję u ludzi, którzy nie zrozumieli puenty żartu, który wszyscy inni uważają za bardzo śmieszny i desperacko próbują to zamaskować.

W tym samym czasie, wewnątrz mojej głowy nie ma nic prócz wrzasku.

CO JA MAM POWIEDZIEĆ?!

//Skąd mam wiedzieć? To ty powinieneś uczyć mnie o interakcjach społecznych, nie na odwrót. Pracuję z rzeczami i informacjami, nie ludźmi.

Ale ona może nawet wezwać policję! A nawet jeśli tego nie zrobi, to rozpowie o tym w szkole! Już nie będę zwyczajnym klasowym samotnikiem, będę gościem, który odurza młode dziewczyny, zaciąga je do parku i potem spędza godziny stojąc i patrząc, jak śpią. Tylko patrząc. Bez ani jednego mrugnięcia. Uczniowie będą straszyć swoje młodsze siostry, że jak nie będą grzeczne, to Tom wedrze się nocą do ich sypialni, stanie przy ich łóżku i będzie tak się gapił, aż się nie obudzą. Pierwszą rzeczą, którą zobaczą po przebudzeniu będzie para martwych oczu obserwujących ich. Oceniających. Po co? Nikt nie wie.

Natalia nie ma w tej chwili humanoidalnej formy, ale gdyby miała, to właśnie uderzałaby głową o pobliskie drzewo.

- Ehh... - wreszcie próbuję coś powiedzieć, ale słowa nie chcą się ułożyć. Biorę głęboki wdech...

- Skończyliśmysprzątaćiposzliśmydoparkuwktórymterazjesteśmybochcieliśmysie

przejśćityusnęłąśniewiemdlaczegowogólebyłaśjakaśniewyraźnamożedlatego

niepamiętaszniewiem.

Wszystko to wypowiedziałem bardzo szybko i na jednym wydechu, częściowo z nerwów, a częściowo specjalnie. Nie mogę wymyślić nic przekonującego, więc postawiłem na słowotok. Patrzę na Kojo niczym tonący człowiek wołający o koło ratunkowe.

----------------------------

PP: 4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie podoba mi się że moja broń ma jakiekolwiek zdanie o czymkolwiek, przynajmniej nie gada do mnie jak urządzenie Toma, tyle dobrego. Musze się nad tym wszystkim zastanowić, sen będzie bardzo dobrym sposobem na to, teraz tylko ją spławić i do domu...

-Raczej nie mieliśmy żadnych okazji by po kryjomu dać ci jakichkolwiek środek odurzający, pamiętasz chyba co się działo zanim urwał się film? Prawda jest taka, że nagle kompletnie odpłynęłaś. Byłaś jak w transie i zaczęłaś biegać dookoła, dopiero teraz udało nam się ciebie dogonić kiedy zemdlałaś w parku. Nie mam pojęcia jakich chorób się nabawiłaś które mogły coś takiego spowodować, ale lepiej żebyś to sprawdziła u lekarza. Nie chce cię znów po mieście ganiać.*- W tym momencie niefortunnie z ust Kojo wylało się trochę krwi cieknąc na jego prawy policzek, bardzo delikatnie się na niej krztusząc. Niemal natychmiast wytarł ją swym rękawem, ignorując zajście kompletnie.

Cholera, nie jestem w szczytowej formie, ale trzeba dalej grać, nie chcę więcej czasu tracić w szpitalach.

-Tom, chyba trzeba będzie odprowadzić Saki do domu zanim znów coś sobie zrobi, nie uważasz?-

-------------------------------------

*Charyzma 3 na przekonanie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co wy temu zrobiliście?

Najpierw byłem wkurzony, widząc jak kolejny mój atak został odparty za pomocą tych cholernych kart, ale teraz twarz... coś się z nią stało. Wcześniej czuć było w powietrzu moc, a teraz bije od potwora strachem i złością. Dziewczyna chyba musiała użyć jakiejś mniej bezpośredniej mocy, może czegoś psychicznego. Czy to coś w ogóle ma psychikę? Tak czy inaczej póki co się powstrzymuję, choć nieco mnie to irytuje. Jeśli okaże się, że tylko zmarnowałem okazję do ostatecznego ataku... naprawdę będę zły. Już teraz musiałem skupić się, żeby po prostu znowu nie wyskoczyć do góry lub nie chwycić kolejnej skały.

---------------------

PP: 5

EP: 19

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lilith aż rozdziawiła usta widząc, że wysepka nie trafiła w gębę.

No cóż... To teraz pora na mnie.

Poczuła, jak energia przepływająca przez jej ciało przyjemnie ją grzeje od wewnątrz, jakby się napiła gorącej herbaty. Przymknęła oczy. Zielone runy pokrywające jej ciało zabłysły mocniej i cała ta energia, to miłe ciepło uleciało. Poczuła, jak słabnie, była pewna, że gdyby stała, to teraz by osunęła się na ziemię. Podparła się ramieniem, wyrównała oddech i skoncentrowała wzrok na demonie. Jej oczy błyszczały teraz na bladozielono, włosy falowały, a usta zacisnęła w skupieniu. Dla postronnego świadka mogłaby wyglądać jak nawiedzona.

Demon zaczął się wić i szamotać w psychicznych męczarniach, jakie mu sprawiła. Ściągnęła brwi tak łatwo mi się nie wyrwiesz, bydlaku.

Całkowicie pochłonęło ją skupianie się na demonie, nie widziała już nawet co robi Charlie ani tan wielki rozdarty. Teraz liczyła się tylko ta gęba i to, żeby się jej szybko pozbyć.

------

EP: 3

a TU taki szybki koncept Lilith (tak mnie natchnęło). :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saki przez moment nie wyglądała na przekonaną, ale ostatecznie pokiwała głową.

- Przepraszam, że narobiłam wam problemów. Chyba rzeczywiście powinnam wrócić do domu, bo dziwnie się czuję... (*1) Jakby stało się coś bardzo smutnego.

Dziewczyna wygląda na zagubioną, a jej mocne słowa miały chyba tylko ukryć strach.

- Um... chodźmy już.

***

Z zewnątrz wydawało się, że nic się nie dzieje. Nagle jednak Charlie przyklęknął, jakby nagle tracąc siły, a Lilith poczuła dziwne osłabienie. System Limitu najwyraźniej zebrał swoje żniwo. Niemniej pojedynek mentalny trwał i wydawało się, że czarodziejka zyskuje wystarczającą przewagę. Nagle twarz pękła... a raczej pękła otaczająca ją bariera (*2). Poraz kolejny pociekły czerwone łzy raniąc wszystkich na Polu Bitwy (*3).

-----------

1 - dobry rzut na charyzmę ;)

2 - gdyby nie minusy za wyczerpanie limitu udałoby się pokonać drania, tak nadal jest zdolny do walki... Tak czy siak, trochę obrażeń dostał.

3 - gues what :P

EP:

Charles: 20

Lilith: -7

PS. za rysunek poszło maksimum EP postowych, keep em comming ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pieprzone akumulatory... gdy ich najbardziej potrzebuję - stękała Lilith pod nosem opierając się obiema rękami o ziemię.

Ha, chociaż mu trochę krzywdy narobiłam! Jak się czujesz, Charlie? Chyba nie będziesz mdlał, co?

- Hej, szponiasty! - krzyknęła ostatkiem sił w stronę kolesia w czarnej zbroi. - Jest Twój.

Lilith doszła do wniosku, że takie opadnięcie z sił mogłoby być nawet przyjemne, wszystkie mięśnie się rozluźniają, w głowie lekko szumi... Ale na pewno nie było dobrym pomysłem padać bezwładnie na środku pola bitwy. Skoncentrowała się najbardziej, jak tylko mogła, by zachować świadomość i obserwowała rozwój wydarzeń.

----

EP: -7

Dopracowałam twarz Lilith

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Koniec z tym.

Tak jak myślałem. Wiedziałem od początku. Żadne mentalne ataki nie zadziałają. Nie tak skutecznie, jak zwykłe rozbicie potwora na kawałki. Szybko przestaję zwracać uwagę na dziwną parę i skupiam się na sobie. Czuję, że ten dziwny pancerz jest ze mnie i z obrotu spraw bardzo... zadowolony? To nawet nie jest uczucie, bardziej przeświadczenie. W każdym razie teraz mogę dać z siebie wszystko i zadać ostatni cios. Obecne na samym początku walki dzikie podniecenie i gniew zdążyły w jej trakcie zelżeć, lecz teraz znowu zaczęły przybierać na sile. Przez ułamek sekundy sam się przestraszyłem, jak łatwo wzbudzam w sobie negatywne emocje, ale sumienie szybko ucichło, zagłuszone przybierającym na siłę rykiem. Wydobywał mi się z gardła stopniowo, najpierw cichym warkotem, po czym wybuchł razem z otaczającą mnie aurą energii. Znowu wziąłem zamach łańcuchem, ale tym razem nie celowałem w otoczenie, lecz samą twarz. Oplątałem ją błyskawicznie, po czym pociągnąłem z całej swojej zwielokrotnionej siły, miażdżąc cel. Zaraz potem jednak odbiłem się mocno od ziemi i zacząłem skracać łańcuch od swojej strony, w efekcie czego wyleciałem w stronę demona z zastraszającą szybkością, szykując się na iście wstrząsające spotkanie. To jego koniec. Nie miałem co do tego absolutnie żadnych wątpliwości.

---------------------

PP: 4 (5-1)

EP: 6 (20-5-5-4)

Używam Might of the Beast (miażdżenie łańcuchem), Imperishable Chains (aspekt tymczasowy) i Tsunami Charge (wzmocnienie ataku), a rzut na drugi atak dopalam aspektem Uśpiona Bestia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czerwona aura ponownie rozbłysła wokół młodego wojownika. Charles zamachnął się łańcuchem i oplątał nim wroga. Potężne pociągnięcie zacisnęło niemal żarzącą się teraz od energii pętlę powodując wyraźne pęknięcia potwornej twarzy. To był jednak dopiero początek. Ze wściekłym okrzykiem Francuz wystrzelił w powietrze niczym czerwony pocisk. Aura całkowicie ukryła jego sylwetkę i widać było tylko krwawy błysk, który przeciął twarz pozostawiając na swej drodze okrągłą dziurę. Charles wylądował ciężko na przeciwległej wysepce i uniósł głowę. Resztki demona powoli się rozpadały na niewielkie kamienne fragmenty. Zobaczył też dziewczynę, która przybyła mu z pomocą, z jego perspektywy siedzącą teraz do góry nogami. Przez ułamek sekundy jego mózg próbował przetworzyć informację, czemu nie spada, ale ostatecznie świadoma część jakoś sobie z tym poradziła. Gniew i wściekłość zaczęły powoli ustępować i coś w jego wnętrzu wyraźnie mówiło mu, że to już koniec. Wtedy też przypomniał sobie o czymś jeszcze - gdzie jest ten chomik?

----------

Rzucałem na całe combo i wszystko weszło z dużym marginesem (słabe rzuty na obronę demona ;) ) Zresztą ciężko żeby przy wydaniu tylu EP nie weszło. Przy okazji to powinna być lekcja dla innych graczy - tak się kończy walki =)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie musisz mi mówić dwa razy. - odpowiadam Saki.

Zgodnie z sugestią Kojo odprowadzimy ją do domu. Wygląda na wstrząśniętą, ale nic jej nie będzie. Przynajmniej mam taką nadzieję. Cała ta akcja zajęła o wiele dłużej, niż powinna. Będziemy mieć szczęście, jeśli umysł Saki nie ma jakiś permanentnych uszkodzeń.

//Będę ją obserwować. Powiadomię cię, jeśli dostrzegę jakieś anomalie.

Dzięki. W każdym razie, ciągle pozostaje kwestia Kojo. Ma Urządzenie, a to oznacza, że nie mogę go prostu zignorować. Nie nazwałbym go przyjacielem, ale walczyliśmy dzisiaj ramię w ramię i to prawdopodobnie nie ostatni raz, bo Kojo nie wygląda mi na takiego, który by udawał, że nic się stało i że nie ma pozawymiarowej istoty w swoim ciele. On zrobi użytek ze swoich mocy i wolałbym go po swojej stronie niż przeciw mnie. Z nas dwóch to ja wiem więcej o Wieloświecie, więc chcąc nie chcąc na mnie spada rola pokazania mu, o co w tym wszystkim chodzi. Po odprowadzeniu Saki do domu podchodzę do Kojo i mówię:

- Jestem pewien, że wciąż masz dużo pytań, ale wydaje mi się, że na dzisiaj obaj mamy dosyć wrażeń. Ty jesteś ranny, a moi rodzice pewnie zastanawiają się, dlaczego powrót ze szkoły tyle mi zajmuje. Później wyjaśnię ci, w co dokładnie się wpakowałeś, ale póki co dam ci tylko jedną radę: nie używaj swojego Urządzenia poza Polem Bitwy. Uwierz mi, to się kończy źle. Przy najbliższej okazji wyjaśnię ci, co to jest i jak je tworzyć, jeśli sam się już tego nie domyśliłeś, ale do tego czasu się wstrzymaj. To chyba tyle na dzisiaj. Do zobaczenie wkrótce.

Po zakończeniu rozmowy wracam do domu. To był niezwykły dzień. Pokonałem Cienia, ocaliłem życie i zyskałem potencjalnego sojusznika. Ale póki co czeka na mnie powrót do zwykłego szkolnego życia, gdzie najgorszym przeciwnikiem, jakiego mogę spotkać jest szczególnie wredne równanie matematyczne. Nie mam pojęcia, jak zamierzam pogodzić badanie Wieloświata z bardziej przyziemnymi rzeczami, jak rodzina czy nauka.

//Myślę, że bezpiecznie byłoby przypuścić, że to Wieloświat przyjdzie do nas, nie na odwrót. Urządzenia mają w zwyczaju przyciągać kłopoty.

Taką mam nadzieję.

---------------------------------------

PP: 4

Jak można stwierdzić z posta, nie zamierzam prowadzić dłuższej konwersacji z postacią Dromadera, więc z mojej strony wątek można uznać za zakończony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kojo bez słowa ruszył za Saki, odprowadzając ją do domu. Idąc czuł jak jego urządzenie chciało wskazać mu coś jeszcze, jednak on zupełnie to zignorował, myśląc jedynie o powrocie do domu i szybkim podleczeniu ran. Po odprowadzeniu Saki, Kojo przysłuchał się temu co powiedział mu Tom, odpowiadając prostym:

-Jasne. To do zobaczenia.- po czym wyruszył w swoją stronę. Po powrocie Kojo zaczął kontemplować swoją sytuację. Miał w posiadaniu niezwykłą moc, taką dzięki której mógłby odizolować się od innych, taką dzięki której to co chciał lub potrzebował mógłby po prostu wziąć, nigdy już nie patrząc na konsekwencje.... jednak wiedział teraz także iż świat jest o wiele bardziej niebezpieczny niż myślał, do tego posiadający samozwańczych obrońców prawa i sprawiedliwości jak Tom, którzy posiadali dużo większą wiedzę i moc od niego. Chcąc nie chcąc musiał siedzieć cicho i współpracować z Tomem, musi nauczyć się więcej, zdobyć więcej mocy... ale teraz, po samo-zbadaniu i rozpoczęciu procesu leczenia skupił się na spokojnym zjadaniu dango.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oddychałem ciężko i otarłem pot z czoła, zadowolony ze swojego wyczynu. Jeszcze niedawno narzekałem na opóźnione samoloty, a teraz... Właśnie, o co w tym chodzi?! Dałem się porwać sytuacji i od momentu założenia tej zbroi w ogóle nie zastanawiałem się nad absurdalnością swojego położenia. Spotkany w parku gadający chomik "przekazał" mi jakiś naszyjnik, dzięki któremu przywołałem zbroję, która pozwoliła mi pokonać unoszącą się na niebie twarz. Może zwariowałem i tak naprawdę siedzę teraz w białym pokoju obitym materacami, śliniąc się gdzieś pod ścianą? Z drugiej strony to wszystko jest takie prawdziwe. I to poczucie mocy... Nigdy nie zamieniłbym tego na nic innego. Moment, chwila. Co z tym chomikiem?

- Ej, panie chomik, żyjesz? - rzuciłem głośno w przestrzeń, mając nadzieję, że gdzieś tutaj jest.

To może być problem. Nie mam pojęcia jak się stąd wydostać. A co jeśli dorwało go coś kiedy nie patrzyłem? To by do mnie pasowało. Jeśli nie dostanę odpowiedzi, to postaram się przedostać na wysepkę, na której znajduje się nierealna dziewczyna z uzbrojonym chłopakiem i zapytam się:

- Dzięki za pomoc, ale czy nie widzieliście tutaj, tego, no... chomika?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No w końcu... - mruknęła Lilith, gdy czerwony pocisk zderzył się z twarzą demona, która zaczęła się rozpadać na kawałki.

Opadła na plecy, odchyliła głowę i popatrzyła na zbliżającego się Charliego. Uśmiechnęła się na jego widok i ściągnęła słuchawki na szyję dając mu tym do zrozumienia, że nie ma siły na mentalne pogaduszki.

- Niezły jest - powiedział Charlie wskazując kciukiem chodzącego do góry nogami kolesia w zbroi.

Lilith uniosła kpiąco brwi.

- Gdybyś dał mi chwilkę na zjedzenie kolacji przez walką, to sama bym powaliła tego potworasa. Dobra, dobra - dodała widząc powątpiewającą minę przyjaciela - ma łańcuch i zbroję, no łał. Aaa i drze się jak w operze. Też mi coś.

Charlie coś jeszcze pomruczał, ale darował sobie przekomarzanie z dziewczyną. Kucnął obok niej, a ona obróciła się na brzuch, siadła podciągając nogi pod brodę i zapatrzyła się w gdzieś przed siebie. Gdy świat dookoła zaczął się rozmazywać przymknęła oczy. Gdy je otworzyła siedziała na trawie w parku, dookoła było ciemno i mroczno, ale nie bardzo jej to przeszkadzało.

Może i sama nie zadała ostatecznego ciosu, ale czuła dziką satysfakcję z właśnie odbytego pojedynku. I z tego, że jeszcze żyje. Miała nadzieję, że to nie było jej pierwsze i ostatnie starcie. Zbyt dobrze się bawiła...

Popatrzyła na stojącego niedaleko blond chłopaczka, wyglądał na nieco skołowanego.

- Charlie... Czy on właśnie wołał 'pana chomika'?? - spytała szczerze rozbawiona. Jej przyjaciel tylko wyszczerzył zęby w uśmiechu i pomógł jej wstać. - Ej, ty, furiacie! - zwróciła się do chłopaczka, podeszła do niego i trąciła w ramię. Zmierzyła go spojrzeniem od stóp do głowy, uniosła brew, a kąciki jej ust zaczęły drgać. Zignorowała jego pytanie o chomika, biorąc to za szok po walce. - Powiedz mi, też miałeś to uczucie w brzuchu, jak opuszczaliśmy pole bitwy? Bo ja dla tego właśnie mogłabym nawet codziennie tam się wybierać. A, i jestem Lilith, miło w końcu poznać kogoś z Urządzeniem - dodała wyciągając w jego stronę rękę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nim Charles zdążył naprawdę się zmartwić, Pole Bitwy zniknęło, a świat wrócił na swoje miejsce. Nocny park wydawał się dziwnie spokojny w porównaniu z tym, co działo się przed chwilą. Francuz rozejrzał się niepewnie i po chwili dostrzegł leżącego w pobliżu chomika. Zwierzątko było nieprzytomne, najwyraźniej w wyniku odniesionych ran.

- A, i jestem Lilith, miło w końcu poznać kogoś z Urządzeniem.

- Hmmm... mam małą prośbę - dodał Charlie. - Wygląda na to, że potrzebujemy miejsca gdzie możemy przenocować.

Lilith spojrzała krytycznie na swojego towarzysza.

- No co? - zdziwił się chłopak. - Moje... sztuczki... mają ograniczone możliwości działania, zwłaszcza w przypadku hotelarzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odetchnąłem głęboko. Na szczęście dla odmiany problemy postanowiły same się rozwiązać i ten dziwny... wymiar, zniknął samoistnie, razem z moją zbroją. Chomik leżał sobie natomiast na ziemi, ranny, ale żywy.

- Ja jestem Charles - podaję dziewczynie rękę nieco bezwiednie. - I rozumiem, że Pole Bitwy, to było to, gdzie walczyliśmy, tak? Te całe latające wyspy, wielka twarz na niebie i cała reszta? Wybacz, dopiero co przyleciałem do Japonii, a to - podnoszę nieco łańcuszek z Urządzeniem - znalazłem z 15 minut temu.

Ona chyba wie o tym wszystkim dużo, dużo więcej niż ja. I całe szczęście, bo z nieprzytomnym chomikiem u boku czuję się zagubiony. Skąd się wzięły te potwory, jak się przeniosłem do walki i z powrotem, czy tu w ogóle są jakieś zasady? Mówili mi, że to dziwny kraj, ale bez przesady...

- Aha, co do noclegu. Nie martwcie się, postaram się wam coś załatwić. Tyle jestem winny za pomoc.

Nie mam pojęcia, czy jestem w pozycji do "załatwiania" czegokolwiek, ale postaram się. Najwyżej przemycę ich jakoś ze sobą i tyle. Na pewno nie zamierzam rozstawać się z kimś, kto może mi choć trochę wytłumaczyć sytuację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co, Charlie, czyżby Twój zaczarowany tyłek nie mógł się przespać na świeżym powietrzu? Wcale nie jest tu tak zimno - skomentowała Lilith nietypową prośbę swojego przyjaciela krzyżując ręce na piersi.

Popatrzyła z lekkim uśmiechem na nowo poznanego chłopaczka.

- Charles... - mlasnęła kilka razy patrząc to na swojego 'wymyślonego przyjaciela' Charliego - wysokiego, niebrzydkiego blondyna z niebieskimi oczami to na Charlesa - wysokiego, niebrzydkiego blondyna z niebieskimi oczami. Pokręciła głową i roześmiała się. - No chyba żartujesz! Na prawdę tak masz na imię...?

Po jego propozycji załatwienia noclegu klepnęła go delikatnie w plecy, żeby się ruszył.

- No, to prowadź do swojej fortecy, Czarny Rycerzu, opowiem ci conieco po drodze... chociaż najchętniej bym to zrobiła przy jakiejś ciepłej kolacji. - posłała mu szeroki uśmiech.

"Charlie, wspomagaj mnie, gdybym coś pokręciła z tym Wieloświatem i resztą, co? W ogóle po co mu ten chomik? To coś takiego, jak ty dla mnie? Dlaczego chomik? Nie mógł sobie wyobrazić jakiejś ładnej dziewczyny...?"

Lilith ruszyła przed siebie nie czekając na chłopaków. Dopiero po kilku krokach oglądnęła się, by sprawdzić, czy dobrze idzie. I ściszyła muzykę, która się darła w słuchawkach na jej szyi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...