Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zielu1983

Wasze sposoby na Waszych partnerów

Polecane posty

no coż niekoniecznie bo w mojej rodzinie nie gra prawie żadna kobieta poza siostra i uwaga ... babcią (co prawda w gry typu mahjong itp ale cóż gra ) co do mojej mamy (bo dziewczyny nie mam i na razie nie mam zamiaru mieć ) to narzeka żę gramy (tylko w weekendy bo szkoła ) ale jak jej kiedyś odpaliłem kulki to do kompa sie dostać nie mogłem .. takie już są kobiety i nic tu nie zminimy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie napisałeś dokładnie co prawda ale z szybkiego wyliczeni wynika że w rodzinie jest: mama, siostra i babcia (a może i dwie) z czego grają dwie... jakoś to mi się gryzie ze stwierdzeniem "w mojej rodzinie nie gra prawie żadna kobieta" :)

BTW Moja żona, która przypominam twierdzi że granie to bezsensowne marnowanie czasu właśnie pocina w pasjansa na laptopie... hehe hipokrytka :diabelek:

@down

No to zmienia kalkulacje, ale i tak pewnie jesteście powyzej średniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla faceta gry to ucieczka, ewentualnie jakaś namiastka spełnienia marzeń. Baby grają tylko po to, aby nawiązać jakikolwiek kontakt z mężczyzną. Tak to widzę coraz częściej, bo w sumie ta rozrywka już weszła na salony. Nie miałem problemów z nakłonieniem swojej panny do grania - choć zaczęło się oczywiście od jeweli na necie, w które grała chyba nawet zanim ją poznałem. W każdym razie wkurza mnie jeśli siedzi w tych grach - mam ochotę powiedzieć: "weź się czymś zajmij" - z drugiej strony denerwuje mnie - jeśli muszę przerwać grę, bo czegoś ona chce. W każdym razie jest ok. Nie mam problemów. Trzeba wejść na psyche: "Gdyby nie gry to może wyglądałbym TAK?" Wiecie, takie brednie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W każdym razie wkurza mnie jeśli siedzi w tych grach - mam ochotę powiedzieć: "weź się czymś zajmij" - z drugiej strony denerwuje mnie - jeśli muszę przerwać grę, bo czegoś ona chce.

Weź się zdecyduj, czy chcesz mieś dziewczynę-gracza (w cokolwiek, ale jednak), czy nie. Zastanów się, czy jej nie denerwuje, gdy ty grasz w jakiegoś FPSa czy inną grę? Powinieneś uszanować to, że ona lubi bawić się kulkami czy czymś innym, skoro Ciebie interesują gry innego rodzaju. Zawsze może zacząć oglądać brazylijskie telenowele :D I na pewno zastanów się, czy Tobie jest potrzebna dziewczyna, bo ta wypowiedź przeczy sobie... :D No bo denerwuje Cię gdy gra w swoją ulubioną grę, a gdy nie gra, to tez Cię denerwuje, bo czegoś od ciebie chce... To co ona ma robić, gdy jest z Tobą, a Ty akurat grasz? Patrzeć na ścianę i czekać aż farba sciemnieje? ;) Związek to sztuka kompromisu. Pamiętaj o tym.

W każdym razie jest ok. Nie mam problemów

Tak w ogóle to ossochozi?...

Bo sie pogubiłem w tym poście...

:D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to teraz panowie, skoro już tak się tutaj naprodukowaliśmy pokażcie swoim niegrającym matkom/babciom/siostrom/dziewczynom/żonom/narzeczonym, skrycie pocinającym w kulki i pasjanse, ten temacik. Na pewno się ucieszą. :D

hehehe myślę, że lepiej będzie gdy go nie zobaczą :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla faceta gry to ucieczka, ewentualnie jakaś namiastka spełnienia marzeń. Baby grają tylko po to, aby nawiązać jakikolwiek kontakt z mężczyzną.
Ależ ja się cieszę, że nie jestem babą ;] Ba, pewnie zaczęłam grać na komputerze, nim niektórzy z obecnych w ogóle się urodzili :P W przedszkolu byłam jedyną z komputerem, więc jako-tak gust growy miałam już wyrobiony jeszcze przed pójściem do podstawówki (Diablo, Duke Nukem 3D, Jazz Jackrabitt, Rodge i kilka innych), więc nawet jakby mnie podpiąć pod etykietkę 'baba', to i tak twoja teoria upada ;)

W każdym razie - też nie rozumiem, o co ci chodzi. Masz pretensje, jeśli ona gra w gry, które lubi, a nie te, które lubisz. Ale jakby grała w te, które ty lubisz, to posądzałbyś ją pewnie o to, że 'jak to baby' gra tylko po to, by nawiązać z mężczyzną jakikolwiek kontakt. Jak ona cię odrywa od gry - jesteś zły. Jak ty ją musisz odrywać od gry - też jesteś zły. A mówią, że to kobietom trudno dogodzić :D

>>>Bo to inne czasy teraz są. Grająca dziewczyna nie jest czymś nadzwyczajnym więc jest łatwiej. Ale 10 -15 lat temu to gracz w ogóle był ewenementem nie mówić już o kobiecie.
Dalej jest. Chyba, że chodzi o simsy i pasjanse :D Ze wszystkich kobiet ze 'standardowego otoczenia' o grach mogę pogadać w najlepszym wypadku z ciotką lub siostrą (tja, rodzina graczek :D ).
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dalej jest. Chyba, że chodzi o simsy i pasjanse :D Ze wszystkich kobiet ze 'standardowego otoczenia' o grach mogę pogadać w najlepszym wypadku z ciotką lub siostrą (tja, rodzina graczek :D ).

Nie zrozumiałaś wypowiedzi RoZy'ego, ciociu Niziołko ;)

Na początku lat dziewięćdziesiątch (w sumie to nawet do końca dekady - jednak było już nas więcej), a tym bardziej wcześniej gracz JAKIEJKOLWIEK płci (nawet tej bardziej męskiej) był ewenementem. Teraz gry ewoluowały, i jak to ktoś wcześniej pisał, weszły na salony zyskując co raz szersze grono odbiorców niczym onegdaj filmy. Jednak faktem jest, że większość (bez procentów :P) tego grona to ta brzydsza i mniej liczna część populacji :)

Nie wiem, mnie do gier ciągnęło od dziecka i strasznie się w nie zawsze wczuwałem... Czemu małych dzieczynek do grania nie ciągnie? :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Ramzes się o tym w AR wypowiedział wieki temu. :) Mimo wszystko uważam,że ma rację, bo MY (znaczna część odpowiadających) jednak od NICH (niziołki :)) się różnimy.

W rodzinie raczej typowych graczek nie mam. Kuzynki czasem zagrają ze mną partyjkę w JJ2, ToonCar albo Wormsy, ale wszelkie nowości, brutalniejsze (np. Diablo) są przez nie odrzucane jako "te głupie". No nic, każdy swój gust ma, a jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje.

Jeśli moja żona/partnerka (z racji wieku młodzieńczego czas przyszły) grałyby, to:

a) na innym sprzęcie

b) w innym czasie

Nie znoszę przeszkadzania podczas ubijania hord pałętających się zombi tudzież strzelania do pięciometrowego glutowatego bossa. Nie lubię odrywania mnie od gry, ogólnie mówiąc.

Luba może znaleźć sobie inne hobby, np. dzierganie. :) Chociaż nie będę mógł opisywać ciekawych momentów z gier z zaciekawieniem słuchacza. Jeśli będzie grać na konsoli, to również to takiej rozmowy nie dojdzie. Ergo: niech gra, ale w innym czasie lub też na innej platformie takiej samej, jak moja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Iskier -> Ależ ja zrozumiałam. To ty nie zrozumiałeś, że ja zrozumiałam:) W skrócie: Chodzi mi o to, że moim zdaniem dziewczyna grająca (a przynajmniej w coś poza simsami i pasjansami) dalej jest ewenementem.

Ergo: niech gra, ale w innym czasie lub też na innej platformie takiej samej, jak moja.
To w końcu innej, czy takiej samej? @_@ I dlaczego tak by ci przeszkadzało, gdyby grała też na konsoli?

Sama od wakacji z gracza PCtowego i trochę konsolowego (xbox, pożyczone: PS2, Wii, Dreamcast) stałam się graczką bardziej konsolową niż PCtową (mój laptop ma już ze 3 lata, to i nówki na nim nie śmigają) i nie rozumiem tej awersji do konsol i dziewczyn grających na konsolach.

A - i mówienie do mnie w liczbie mnogiej mnie krępuje :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja życiowa partnerka była rok temu bardzo anty na moją manie Football Managera i Fify i ME1 i innyhc... póki nie kupiłem jej simsów 3. Początkowo nie chciała nawet odpalić ich, ale jak już zaczęła grać z przymusu to nawet to polubiła. Wczoraj ukończyła pierwszą część Mass Effecta ( niestety wspólne studia i praca uniemożliwiają nam swobodne granie - trzeba opłacić limuzyny i pałac ;)

Warto czasem pressingować partnerów, by spojrzeli inaczej na komputer.. U mnie zadziałało. I teraz razem z nią prowadzę burzliwe dyskusje na temat świata Mass effecta czy innych Falloutów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Seeker2

No bo denerwuje Cię gdy gra w swoją ulubioną grę, a gdy nie gra, to tez Cię denerwuje, bo czegoś od ciebie chce... To co ona ma robić, gdy jest z Tobą, a Ty akurat grasz?

Tzn. ja mam trochę takie podejście do kobiet jak do dziecka. Lubię je ustawiać. :trollface: Napisałem, że jest ok, bo w sumie to mnie tak bardzo nie denerwuje. Dużo gorzej jeśli zaczyna ze mną rozmowę gdy próbuję "pokonać siebie" w jakiejś grze, albo gdy gram w sieci i ona wtedy dzwoni. To już przegięcie.

@niziołka

Ależ ja się cieszę, że nie jestem babą ;]

Do tego schematu "baba" właściwie mógłbym wrzucić wszystkich ludzi, którzy chcą się przykleić do świata graczy. Nie lubię tego, choć dużo bardziej wkurzają mnie "sezonowi metale". Napisałem "baby", bo grających dziewczyn z mojego pokolenia nie spotykam, w przeciwieństwie do mężczyzn. Tzn. są takie przypadki i to nawet młodsze, ale wszystko sprowadza się do zasady: poznałam chłopaka (pewnie też "sezonowiec") - on pokazał mi taką fajną grę (dość często Heroes of Might and Magic). Nie czuję tego. To jak porównać mechaników samochodowych i jakąś panią, która ma prawo jazdy. Wszyscy mogą jeździć, ale to zupełnie inne światy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo gorzej jeśli zaczyna ze mną rozmowę gdy próbuję "pokonać siebie" w jakiejś grze, albo gdy gram w sieci i ona wtedy dzwoni. To już przegięcie.

Na ale w dalszym ciągu nie do końca wiem, o co i chodzi. Przeszkadza Ci, gdy grasz, a ona chce porozmawiać? No to spróbuj postawić się w jej sytuacji, gdyby to ona grała czy cośtam oglądała, a Ty byś nie miał zupełnie nic do roboty w tym czasie. No bo w jakimś celu się raczej spotykacie. Samo bycie w jednym pomieszczeniu, to jak dla mnie trochę mało. Tym bardziej we wczesnych etapach związków. Jej gry nie interesują, więc nie będzie się patrzeć, jak zdobywasz kolejny level, tylko stara się z Tobą jakiś kontakt nawiązać, po to w końcu chyba się spotykacie. No a gdy grasz w sieci, a ona zadzwoni to już zupełnie nie wiem o co kaman... Co ona, medium jest, że ma wiedzieć, kiedy grasz i jej towarzystwo, choćby nawet telefoniczne, wybitnie Ci nie pasuje? :D Nie chcę być złą wróżka, ale żeby się dogadać, potrzebna jest wola obu stron i przy takim Twoim podejściu do tematu to Twoja dziewczyna końcu powie sobie dość... Kobiety wymagają poświęcania im znacznie więcej uwagi, niż nawet najlepsza gra :D

Na początku lat dziewięćdziesiątch (w sumie to nawet do końca dekady - jednak było już nas więcej), a tym bardziej wcześniej gracz JAKIEJKOLWIEK płci (nawet tej bardziej męskiej) był ewenementem.

Nie wiem, czy na Twoim profilu jest Twój prawdziwy wiek, ale jeśli tak, to nie wiem skąd wziąłeś te dane o graczach początku lat 90-tych... Graczy w tamtym czasie była cała kupa, nawet po takich pipidówkach, w jakim ja mieszkałem. Problemy z graniem były innego typu - komputerów było tyle co kot napłakał i jeśli ktoś chciał pograć, chodził w takie miejsca, jak salony gier albo moja chata :D Zanim kupiłem pierwszy komputer (patrz - profil :D ), czyli w toku 90-tym, kupę kasy puściłem grając na automatach we Flying Sharka i temu podobne gry. A potem, gdy miałem już własny, schodziło się do mnie pół okolicy, żeby w cokolwiek pograć. Maratony potrafiły być nawet całonocne. :) Kobiety tez należały do odwiedzających mnie ludzi i wcale nie były jakimiś wyjątkami. takie game-party potrafiło być u mnie w wakacje i co 2-3 dzień. Ustawiało się krzesła przed kompem, jak w kinie (6 sztuk) i grało w Slam Tilt "rotacyjnie". jednemu kulka zwiała, następowało przejście i grał następny :D I tak do skutku, ewentualnie do upadłego :D

A gdzieś tak od roku 92-93 pojawiło się w mojej okolicy więcej komputerów, w większości Amigi, pojawiła sie tez cała kupa rynkowych podróbek Pegazusa i grała na nich cała kupa ludzi. Nawet moja pierwsza dziewczyna miała swojego Commodore 64 z magnetofonem :) To, że ludziom wydaje się, iż w tamtych latach graczy było mało jest spowodowane też tym, że nie było wtedy rozwiniętego internetu, portali społecznościowych, czy choćby nawet takich wybryków natury, jak FA :D Jeśli gracze nie mieli ze sobą żadnego kontaktu, poza najbliższą okolicą, to jak ktoś mógł stwierdzić, ile osób gra? Ny dy rydy :D Tylko z autopsji da się to stwierdzić.

Taki jest mój punkt widzenia, gracza początku lat 90-tych :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A gdzieś tak od roku 92-93 pojawiło się w mojej okolicy więcej komputerów, w większości Amigi, pojawiła sie tez cała kupa rynkowych podróbek Pegazusa i grała na nich cała kupa ludzi. Nawet moja pierwsza dziewczyna miała swojego Commodore 64 z magnetofonem To, że ludziom wydaje się, iż w tamtych latach graczy było mało jest spowodowane też tym, że nie było wtedy rozwiniętego internetu, portali społecznościowych, czy choćby nawet takich wybryków natury, jak FA Jeśli gracze nie mieli ze sobą żadnego kontaktu, poza najbliższą okolicą, to jak ktoś mógł stwierdzić, ile osób gra? Ny dy rydy Tylko z autopsji da się to stwierdzić.

U mnie wyglądało to identycznie. Chyba na całe osiedle byłem jedyną osobą, która miała Pegasusa. Jaki to był szał gdy ludzie się dowiedzieli. :) W domu było tak gęsto, że nawet nie wiedziałem gdzie stanąć. Niezbyt mile to wspominam, bo kurczę, samotnikiem jestem i chyba został mi z tego jakiś uraz. :D Później oczywiście był komputer i całodzienne męczenie Carmageddona. Cóż to była za gra! A jaki to musiał być rozkoszny widok, gdy ktoś obserwował kilku brzdąców w połowie podstawówki, z nieskrępowaną radością rozjeżdżających przechodniów na ulicach! :) Szkoda, że mi nie chodzi pod XP, bo aż się łezka w oku kręci... Uch, chyba odpłynąłem. A chciałem tylko powiedzieć, że w tamtych czasach graczy wcale nie było mniej, tylko nie mieli na czym grać. :) Teraz to już nie problem i dla tego wydaje się, że jest ich więcej. Ale jeśli o dziewczyny chodzi, to do komputerów na bardziej masową skalę zaczęły przyciągać je dopiero simsy, mahjongi i inne bajeweldy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, że ludziom wydaje się, iż w tamtych latach graczy było mało jest spowodowane też tym, że nie było wtedy rozwiniętego internetu, portali społecznościowych, czy choćby nawet takich wybryków natury, jak FA :D Jeśli gracze nie mieli ze sobą żadnego kontaktu, poza najbliższą okolicą, to jak ktoś mógł stwierdzić, ile osób gra? Ny dy rydy :D Tylko z autopsji da się to stwierdzić.

Taki jest mój punkt widzenia, gracza początku lat 90-tych :)

Potwierdzam słowa kolegi. Jestem graczem od 1990 roku i rzeczywiście - jedynym problemem w tamtych czasach był właściwie brak kontaktu między graczami. Miejscem, gdzie dopiero się spotykali w większej liczbie była giełda komputerowa w Gdańsku, gdzie kopiowano gry na potęgę (zaznaczam, że wtedy to było LEGALNE). A o jakimś Internecie, to się w ogóle nikomu nie marzyło. Jedynie niektórzy "scenowcy" mieli dostęp do BBS-ów poprzez modemy o prędkości 9600 bodów :cool: .

To były czasy... :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To w końcu innej, czy takiej samej? @_@ I dlaczego tak by ci przeszkadzało, gdyby grała też na konsoli?

Powód podałem wcześniej. Nie mógłbym żywiołowo rozmawiać o ciekawych momentach z TYCH SAMYCH gier.

Albo albo. :) Lubię podawać co najmniej dwa lub więcej powodów.

A - i mówienie do mnie w liczbie mnogiej mnie krępuje :D

Postanawiam poprawę. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to po kolei :)

"Czy gdyby wasze kobiety zamiast narzekać na czas, który spędzacie na graniu same chciały mieć dostęp do waszego komputera i zajmowały wam przy nim połowę czasu bylibyście bardziej zadowoleni? Czy dajecie się zainteresować ich wszystkimi pasjami, że uważacie za niesprawiedliwość, iż one nie chcą?"

Jak ktoś chce grac, to niech to robi na swoim kompie/konsoli. Poza tym nie chodzi o to, żeby moja dziewczyna lubiła moje hobby, tylko aby w czasie, gdy ja gram zajęła się swoim. I dlaczego cały czas piszesz "graczką"? Chyba "graczem"? To coś jak pilot i pilotka :)

@Iskier - Masz dziewczynę lubiącą gry i piłkę nożną? Daj mi do niej numer tel. :P

Co do grania to w mojej (najbliższej tylko) rodzinie ja z bratem i ojcem siedzimy na Counter Strike'u, ale mamuśka też nie próżnuje i wszystkie rekordy na "kulkach" należą do niej (a jej farma jest zawsze idealnie wykarmiona :) ).

Młodszym graczom może się wydawać, że do wyjścia Windowsa 95 gry nie istniały. Tak, jak to zauważyli moi przedmówcy - istniały. Zresztą mam wrażenie, że miały się lepiej niż dzisiaj. Teraźniejsze gry przechodzi się raz, góra 2, a np. Sensible World of Soccer męczę do dzisiaj :) (gdyby mi nie wysiadł magnetofon w C64 to pewnie w Microprose Soccer też bym jeszcze łupał). Poza tym kiedyś na posiedzeniach przy kompach (C64, Atari, Amigi i inne) zawsze zbierało się mnóstwo ludzi (a grały w danym momencie maksymalnie 2 osoby), więc można było świetnie spędzać czas nawet nie grając (zresztą przychodziły osoby, które nawet nie chciały grać, tylko się "dosocjalizować"). Teraz nawet jak 2 osoby grają ze sobą to przeważnie każdy w swoim domu.

P.S. A dopchanie się do automatu w salonach gier graniczyło z cudem :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Seeker2 Co ona, medium jest, że ma wiedzieć, kiedy grasz i jej towarzystwo, choćby nawet telefoniczne, wybitnie Ci nie pasuje?

Dzwoni, ja mówię że gram i już się w złości rozłącza. Sądzę, że nasz związek nie rozleci się przez gry, bo może rozlecieć się od byle czego :trollface:

:pokerface:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Atari

W ogóle sytuacja komplikuje się coraz bardziej... :D

Słuchaj, to zależy od tego, czy Ty normalnie jej odpowiadasz, że akurat grasz, podając prostą informację, czy po prostu warczysz do telefonu, że aktualnie graniem zajęty jesteś. Pisałeś, że denerwuje Cię, gdy Ty grasz, a ona chce porozmawiać. Czy w takiej sytuacji dajesz jej to jasno do zrozumienia w stylu "poczekaj, nie widzisz, że gram?!?" czy coś w tym stylu jeszcze gorszego...? Bo jeśli tak, to gdy usłyszy podobna informacje przez telefon, to nie dziw się jej, że od razu focha strzela. Większość kobiet by strzeliła :D

Inna sprawa, jeśli jest tym typem kobiety, która uważa, że granie to strata czasu, gry są dla małych dzieci i to w ogóle jest niefajne, strata cennego czasu i pieniędzy, które można by spożytkować na oglądanie kolejnych odcinków Luz Marii, Dolores i Alechandro w romantycznych scenach przedstawiających budowanie figur wielobocznych... :D

To która wersja jest ta prawdziwą? Tylko szczerze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzwoni, ja mówię że gram i już się w złości rozłącza. Sądzę, że nasz związek nie rozleci się przez gry, bo może rozlecieć się od byle czego trollface.gif
No tak, ale pewnie jakby ona ci odpowiadała, że nie może teraz rozmawiać, bo jest zajęta malowaniem paznokci albo czytaniem jakiejś babskiej gazety, to pewnie byłbyś zachwycony. Wiesz, ja jestem prostą kobietą i akceptuję proste rozwiązania - jeśli mój miły mnie wcześniej uprzedza 'słuchaj, umówiłem się z kumplami na wspólne granie', to o ile nie mieliśmy wcześniej innych wspólnych planów ani myślę być oburzona (co zapewne działałoby w obie strony, gdybym tylko miała więcej czasu na granie po sieci). Ale jakoś tak wielu facetom brakuje tej odwagi cywilnej, żeby umieć... porozmawiać z kobietą i po prostu ja uprzedzić, dużo łatwiej mieć do niej pretensje, że jest zła, kiedy słyszy, że wolisz wtłuc kolejnemu mutantowi zamiast pogadać 'z miłością swojego życia i źrenicą swojego oka'.

Niestety, takie jest życie. Aby umieć spędzać czas i osobno, i prywatnie, obydwie osoby w związku muszą być dojrzałe (*dojrzałe, nie dorosłe. Czasem to 2 różne sprawy).

Jak ktoś chce grac, to niech to robi na swoim kompie/konsoli. Poza tym nie chodzi o to, żeby moja dziewczyna lubiła moje hobby, tylko aby w czasie, gdy ja gram zajęła się swoim. I dlaczego cały czas piszesz "graczką"? Chyba "graczem"? To coś jak pilot i pilotka
1) co do grania na swoim kompie/konsoli - do tej pory dyskusja rozbijała się o to, czemu kobiety często nie akceptują grania przez swojego partnera - często dlatego, że uważają to za dziecinadę. A raczej trudno będzie wytłumaczyć kobiecie, że 'chętnie pokazałbym ci, dlaczego to jest naprawdę fajna rozrywka, ale niestety nie masz kilku tysięcy na wpakowanie w konsolę + monitor lub komputer i gry do tego wszystkiego, więc niestety nie będę cię przekonywać do gier'.

2) nie jestem walczącą feministką, żeby robiło mi różnicę, czy ktoś np. mnie nazywa graczem czy graczką. Ale ponieważ rozmawiamy o trójkącie 'kobieta + mężczyzna+ komputer' to dla ułatwienia przekazu rozróżniam gracza i graczkę. To prostsze, niż pisanie 'gracz płci męskiej, gracz płci żeńskiej'. A słowo 'graczka' jest jak najbardziej poprawne językowo.

#1 Tzn. ja mam trochę takie podejście do kobiet jak do dziecka. Lubię je ustawiać.

#2 Baby grają tylko po to, aby nawiązać jakikolwiek kontakt z mężczyzną

#3 W każdym razie wkurza mnie jeśli siedzi w tych grach - mam ochotę powiedzieć: "weź się czymś zajmij" - z drugiej strony denerwuje mnie - jeśli muszę przerwać grę, bo czegoś ona chce

#4 Dzwoni, ja mówię że gram i już się w złości rozłącza. Sądzę, że nasz związek nie rozleci się przez gry, bo może rozlecieć się od byle czego

Nie pisz, że od byle czego, bo to zdradza niską samoocenę ;]

Do tego schematu "baba" właściwie mógłbym wrzucić wszystkich ludzi, którzy chcą się przykleić do świata graczy. Nie lubię tego, choć dużo bardziej wkurzają mnie "sezonowi metale". Napisałem "baby", bo grających dziewczyn z mojego pokolenia nie spotykam, w przeciwieństwie do mężczyzn. Tzn. są takie przypadki i to nawet młodsze, ale wszystko sprowadza się do zasady: poznałam chłopaka (pewnie też "sezonowiec") - on pokazał mi taką fajną grę (dość często Heroes of Might and Magic). Nie czuję tego. To jak porównać mechaników samochodowych i jakąś panią, która ma prawo jazdy. Wszyscy mogą jeździć, ale to zupełnie inne światy.
Zaraz... to jeśli jakiś facet, który do tej pory nie grał pójdzie do kolegi w odwiedziny i poznaje przyjemność z grania na kompie, to jest 'babą'? Bo tak wynika...

A co do porównania 'samochodowego' zupełnie nietrafione. Mechanik samochodowy vs 'jakaś pani z prawem jazdy' jest raczej bliższe 'zawodowemu serwisantowi a zwykłemu graczowi'. Inna sprawa, że najlepszym znanym mi kierowcą samochodowym i specjalistą od samochodów jest właśnie kobieta ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy na Twoim profilu jest Twój prawdziwy wiek, ale jeśli tak, to nie wiem skąd wziąłeś te dane o graczach początku lat 90-tych... Graczy w tamtym czasie była cała kupa, nawet po takich pipidówkach, w jakim ja mieszkałem. Problemy z graniem były innego typu - komputerów było tyle co kot napłakał i jeśli ktoś chciał pograć, chodził w takie miejsca, jak salony gier albo moja chata :D Zanim kupiłem pierwszy komputer (patrz - profil :D ), czyli w toku 90-tym, kupę kasy puściłem grając na automatach we Flying Sharka i temu podobne gry. A potem, gdy miałem już własny, schodziło się do mnie pół okolicy, żeby w cokolwiek pograć. Maratony potrafiły być nawet całonocne. :) Kobiety tez należały do odwiedzających mnie ludzi i wcale nie były jakimiś wyjątkami. takie game-party potrafiło być u mnie w wakacje i co 2-3 dzień. Ustawiało się krzesła przed kompem, jak w kinie (6 sztuk) i grało w Slam Tilt "rotacyjnie". jednemu kulka zwiała, następowało przejście i grał następny :D I tak do skutku, ewentualnie do upadłego :D

A gdzieś tak od roku 92-93 pojawiło się w mojej okolicy więcej komputerów, w większości Amigi, pojawiła sie tez cała kupa rynkowych podróbek Pegazusa i grała na nich cała kupa ludzi. Nawet moja pierwsza dziewczyna miała swojego Commodore 64 z magnetofonem :) To, że ludziom wydaje się, iż w tamtych latach graczy było mało jest spowodowane też tym, że nie było wtedy rozwiniętego internetu, portali społecznościowych, czy choćby nawet takich wybryków natury, jak FA :D Jeśli gracze nie mieli ze sobą żadnego kontaktu, poza najbliższą okolicą, to jak ktoś mógł stwierdzić, ile osób gra? Ny dy rydy :D Tylko z autopsji da się to stwierdzić.

Taki jest mój punkt widzenia, gracza początku lat 90-tych :)

Dobrze mowi(sz), tak wlasnie bylo. Z jedna dziewoja to nawet co tydzien smigalismy na gielde komputerowa... no, niewazne po co. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy na Twoim profilu jest Twój prawdziwy wiek, ale jeśli tak, to nie wiem skąd wziąłeś te dane o graczach początku lat 90-tych... Graczy w tamtym czasie była cała kupa, nawet po takich pipidówkach, w jakim ja mieszkałem. Problemy z graniem były innego typu - komputerów było tyle co kot napłakał i jeśli ktoś chciał pograć, chodził w takie miejsca, jak salony gier albo moja chata :D

Tak, to mój prawdziwy wiek (wiek Another World), w gry zacząłem grać w wieku ok. 5 lat czyli w 1996, a w roku 1998 byłem w stanie ukończyć Fallouta w wersji eng i docenić jego wielkość (choć mój angielski był średni bardzo) ;)

No, ale dość o mnie. Problem leży w tym, że zalezy kogo uznamy za gracza. Dla mnie to osoba z własnym PC/własną konsolą i poświęcająca na graniem na nim/jej/ich przynajmniej kilka godzin w tygodniu (choć wiadomo, nie zawsze się da), a nie taka która gra okazyjnie u kogoś ze znajomych (wyjątkiem są nałogowi gracze salonów gier). Ja też od czasu do czasu (raz na miesiąc średnio, powiedzmy) lubię iść z kumplami i koleżankami pokopać piłkę, ale piłkarzem bym się nie nazwał.

I uwierz, że choć mieszkam w 100k mieście to gdy dostałem pierwszego pegazusa (w 1996) to był to ewenement w okolicy, a potem gdy dostałem amigę i pierwszego PC'ta (1998), to już w ogóle był szok! Nie mówiąc już o modemowym internecie ;)

Znalazłem jedną wspólną grę dla mnie i mej wybranki - Guitar Hero :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@niziołka - Co do pierwszego punktu to oczywiście może się przekonywać do gier na moim sprzęcie (jakkolwiek to nie zabrzmi :)). Jednak, gdy już do tego dojdzie to powinna/śmy zainwestować w osobny sprzęt tylko dla niej (nie lubię jak ktoś się pałęta po moim pc'cie). Poza tym nie mów, że pracującej pary (czy jednej osoby mieszkającej z rodzicami) nie stać na laptopa czy konsolę (TV tak czy inaczej większość ludzi posiada). Ja kompa kupiłem jakieś 6 lat temu (tylko grafikę wymieniłem, bo poprzednia się spaliła), a do dzisiaj gram bez problemów. Taki komp nie może teraz dużo kosztować, a przecież nie trzeba od razu kupować wszystkich konsol i kompa za 20tyś zł. Co do drugiego - aha, to już rozumiem. Ale mimo wszystko dziwnie to wygląda.

@Smuggler - Same piraty, używany sprzęt, kieszonkowcy, rosyjski w tle - idealne miejsce na randkę :D

@atari - Może to głupio zabrzmi, ale spróbuj troszkę bardziej szanować swoją dziewczynę, a będzie to wyglądało inaczej.

Jeszcze jedno. Dzisiaj rozmawiałem z kumpelą (maniaczką gier). Nie znam jej faceta, więc nie wiedziałem czy również pogrywa. Okazało się, że nie. Na dodatek stwierdziła, że cały czas jej tylko zrzędzi, że nie ma dla niego czasu. Morał z tego taki, że to działa IDENTYCZNIE w obie strony.

Tak czy inaczej dla mnie również (jak już ktoś wspominał) jest niesprawiedliwe, że hobby jednej osoby to hobby jednej osoby, natomiast hobby drugiej MA KONIECZNIE być hobby obojga (ja dla odmiany byłem zmuszany do oglądania "Klanu", więc wiem co to znaczy).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...