Skocz do zawartości

Mish

Forumowicze
  • Zawartość

    224
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez Mish

  1. Mish
    Wahałem się, czy dawać tu link do tego opowiadania, ale postanowiłem trzymać się tradycji. Zaznaczam, że opowiadanie nie powinno być traktowane serio, jest bowiem pewną formą żartu (o, really).
    BOHATEROWIE ŚWIATA - GRAFOMANIA 2012
  2. Mish
    Witajcie!
    W przerwie od pisania powieści postanowiłem stworzyć to opowiadanie fantastyczne, osadzone w polskich realiach.
    Nazwałem je "Prawda Makbeta", mimo, iż tytułowy bohater nie pojawia się w opowiadaniu. W takim razie, skąd ten tytuł? Nie mogę tego zdradzić bez spojlerowania. Jeśli kogoś to interesuje, miłej lektury smile_prosty.gif
    PRAWDA MAKBETA - KLIK!
  3. Mish
    Ostatnio oglądając trylogię X-Menów i widząc nędzny koniec, jaki spotkał Magneta, zacząłem się zastanawiać, czy to tylko ja mam zwyczaj kibicowania "tym złym", bo jestem psycholem, czy to raczej dość popularne? Postanowiłem więc sporządzić ankietę na ten temat.
    Głosujcie i uzasadniajcie swoje głosy w Komentarzach.
    Zapraszam.

  4. Mish
    Mam doskonałą wiadomość dla wszystkich, którzy zarabiają mało, nie mają perspektyw a ich pensje są tak niskie, że ledwo wystarczają na podstawowe potrzeby. Wasz problem się skończył, lejdis end dżentelmens. Nowy sposób na życie ? iść do Norweskiego więzienia. Tak, tak, niektórzy z was pewnie już wiedzą, o czym będzie ten wpis. Ci, którzy nie wiedzą, prawdopodobnie nie uwierzą w to co piszę. A może uwierzą, kto ich tam wie?
    No, ale dość moich dygresji nt. łatwowierności MCC (skrót od Moi Czcigodni Czytelnicy ? sami przyznacie, że brzmi dużo lepiej niż Forumowicze). Przejdźmy do rzeczy. A ową rzeczą jest słynny skądinąd zakład karny w Halden (Norwegia). Napisałem zakład karny? Wybaczcie, moja pomyłka. Nazwać ten luksusowy hotel zakładem karnym, to jakby określić kota Filemona słowem Godżilla. Jakby zamiast ?Tymbark? powiedzieć ?Wiśnia Mocna?. Jakby zamiast Green Day powiedzieć Jonas Brothers. Jakby? dobra, chyba wyraziłem się wystarczająco jasno.
    Czemu się tak bulwersuję?
    Bo, powiem wam szczerze, k u r w i c a mnie bierze, kiedy czytam o takich hotelach, gdzie ?za karę? mają przebywać groźni przestępcy.
    Skazańcy są poddawani tam niesamowicie skomplikowanym, okrutnym torturom, które władze więzienia sprytnie zamaskowały. Nie z nami te numery, Norwedzy! My dobrze wiemy, że ten ogrzewany basen dostępny dla więźniów na pewno służy do podtapiania. Mikrofony w studiu nagraniowym są owinięte drutem pod wysokim napięciem, a na tych 32-calowych telewizorach LCD umieszczonych każdej celi odbiera tylko kanał z telezakupami.
    Prawda? Bo przecież nikt nie byłby tak głupi, aby za wiele milionów dolarów/euro budować mordercom i gwałcicielom prawdziwy pałac ? zapytał z nadzieją w oczach Mish.
    Niestety, nie wszystkim ludziom dany jest rzadki talent, jakim jest logiczne myślenie. Ci, którzy wpadli na pomysł budowy obiektu w Halden, owego daru z pewnością nie otrzymali. A może to ja jestem jakiś nienormalny? Może ludziom, którzy najpierw gwałcą, a potem kroją małe dzieci należą się ?godne warunki?, notabene zdecydowanie lepsze, niż te, w których muszą żyć uczciwi, ale biedni ludzie? A może to tylko kolejny dowód na to, że ten świat stacza się w ciemną otchłań głupoty, niczym guma-kulka zrzucona z plastikowej zjeżdżalni?
    Stawiałbym na to ostatnie.
    I jeszcze jedno ? w takich chwilach naprawdę jestem zwolennikiem metod Ojców Inkwizytorów, którzy może nie stosowali tak wyrafinowanych metod jak Norwedzy w Halden, ale swoje sposoby mieli.
    Jedyna nadzieja w tym, że ?nie będzie niczego?. Albo w tym, że w 2012 koniec świata jednak nadejdzie. Nie musi być zaraz jakiś specjalnie efektowny. Wystarczy niewielki grad meteorytów nad głowami idiotów, którzy wydają miliardy dolarów podatników tylko po to, żeby pedofil i morderca mógł grać na najnowszej konsoli podczas odsiadywania ?kary?. Bo inaczej biedaczyna może jeszcze zacząć się nudzić, a nie chcemy przecież poddawać kogoś tak nieziemskim torturom, prawda?
    No, wylałem żółć, od razu mi lepiej.
    Do następnego wpisu, MCC.
    Trochę foteczek z tego piekła na ziemi (Tylko od 18 lat! Nie niszczcie psychiki swoich dzieci pokazując im takie okrucieństwo, rodzice!)
    Kilk!
    Kilk 2!
    Kolejny Klik!
    Pyk. Żartowałem, kilk.
  5. Mish
    Jednocześnie z nutą rozbawienia i irytacji zauważam panującą od jakiegoś czasu chorą modę na wszelkie portale społecznościowe. O ile mnie pamięć nie myli, najpierw wszyscy rejestrowali się na naszej ? klasie (obecnie przemianowanej po prostu na nk.pl, pewnie dlatego, że to, co się tam dzieje, z szukaniem swojej dawnej klasy nie ma już nic wspólnego. Albo niektórzy użytkownicy mieli problem z zapamiętaniem nazwy serwisu, sądząc po ich profilach), obecnie ?trendy? jest Facebook. Tak więc ludzie bez opamiętania rzucają się i zakładają tam konta. Dla siebie. Dla swojej drugiej połówki. Dla stuletniego dziadka z pamięcią wyżartą przez sklerozę, żeby nie pozapominał imion swoich znajomych. Dla dwumiesięcznego Jasia, który wprawdzie nie umie jeszcze czytać ani pisać, ale na pewno musi mieć już konto, żeby jego chorzy rodzice mogli chwalić się słitaśnymi foteczkami. Dla chomika Edwarda, kota Mruczka i tak dalej. I oczywiście Facebook wkracza również w to realne życie, ponieważ fani serwisu muszą sobie od czasu do czasu podyskutować o nowych aplikacjach czy zdjęciach. No cóż, głupota jest wieczna. Jednak cała ta mania ma kilka szczególnie idiotycznych charakterystycznych cech. Wypunktowałem je tu i pokrótce opisałem. Zapraszam.
    1. Łowy na znajomych ? Czyli zapraszanie do swoich znajomych kogo popadnie. Nie wiem skąd ta moda, ale sporo osób zaprasza nawet ludzi, których widziało raz w życiu na przykład w Biedronce, albo nawet w ogóle nie miało z nimi kontaktu. Co to, administrator przyznaje jakieś nagrody dla tych, co uzbierają największą liczbę znajomych, czy jak?
    2. ?Lubię to!? ? Czy was też wkurza ten piękny, kolorowy napisik z nieodłączną łapką, który pojawia się już niemal wszędzie w Internecie? ?Rośnie dług publiczny? ? Lubię to! ?Wojna w Libii? ? Lubię to! ?W ataku terrorystycznym zginęło 4000 osób? ? Lubię to! Noż kur*a, czy ci ludzie naprawdę nie myślą? Na co komu w ogóle ta opcja? Kogo obchodzi, czy jakiś tam Jan K. z Oślej Górki lubi nową płytę Justina Biebera? Dlaczego wszędzie musi pojawiać się ten cholerny facebookowy button? A skoro już musi tam być, to czemu obok nie ma drugiej opcji, na przykład ?[beeep] mnie to obchodzi?? Wprawdzie niewiele by to zmieniło, ale fani takiego uzewnętrzniania się mieliby większe pole do manewru.
    3. Fotki ? ?To ja przed supermarketem?. ?To ja podczas porannego wypróżniania?. ?To ja obok przejechanego kota?. Mowa tu oczywiście o jakże modnym wstawianiu do neta setek źle zrobionych zdjęć, strzelanych byle gdzie i przy każdej okazji (albo i bez okazji). Na szczególną uwagę zasługują również słiit focie ? czyli te robione w lustrze, często z zastosowaniem flesza, przez co połowy zdjęcia nie widać, ale kto by się tym przejmował. Czy ci ludzie marzą o udziale w jakimś True-Man show, czy co? W takich chwilach jestem zwolennikiem wprowadzenia konieczności posiadania licencji na aparat, najlepiej połączonej z limitem zdjęć na tydzień.
    4. Grupy na Facebooku ? One akurat same w sobie nie są złe, jednak czasami odnoszę wrażenie, że gdyby Facebook istniał za czasów okupacji hitlerowskiej, to Powstanie Warszawskie polegałoby na zebraniu jak największej liczby ?okejek? w profilu ?Wyzwólmy Warszawę?.
    5. [Zabrakło mi nazwy] ? ? Rozwiązanie konkursu na Facebooku?. ?Głosuj na Facebooku?. ?Aby mieć na coś wpływ, wejdź na Facebooka?. Wprawdzie sam nie jestem maniakiem wszelakich programów w stylu ?Must be the Music?, jednak wkurza mnie, że ich twórcy idą na łatwiznę i organizują wszelkie głosowania i wyniki na tym serwisie, bo to kopniak w dupę dla tych, co tam konta nie mają. Bo co się będziemy marginesem przejmować? Normalnie brak słów. Może jeszcze wybory prezydenckie urządźmy przez Facebooka, bo taniej?
    Na pewno gdybym dłużej pomyślał, znalazłoby się jeszcze kilka irytujących cech portali społecznościowych w ogóle, jednak wzorem twórców konkursów opisanych w pkt. 5 postanowiłem położyć na to lachę i ewentualnie dopisać coś potem.
    Tu zapewne powinna być jakaś inteligentna puenta, celna uwaga na koniec, albo chociaż żart. Niestety, nie będzie żadnej z nich. W końcu i tak wszystko już było na Facebooku.
  6. Mish
    Dodaje link do kolejnego opowiadania, ponieważ w całości nie chce się zmieścić, cholerstwo. Mam nadzieję, że wam się spodoba, moi wierni czytelnicy... zaraz, ja nie mam wiernych czytelników. Jeśli uznacie, że całość jest do [beeep], zawsze możecie je wydrukować i powiesić w kiblu. Zawszeć to dla mnie radość, jeśli ma twórczość w jakiś sposób wpłynie na wasze życie. Dobra, to mam nadzieję, że komukolwiek się spodoba. Pozdrawiam czy coś tam takiego. : >
    Kopalnie Kantau
  7. Mish
    Zapraszam do czytania i komentowania opowiadania "Łowcy snów". W telegraficznym skrócie: Całość opowiada o przygodach łowcy snów Dariena, który utrzymuje się z łapania i sprzedawania snów, maga-filozofa-hedonisty Farvina i spółki. Opowiadanie znajdziecie TUTAJ. Miłego czytania
  8. Mish
    Od dłuższego czasu mam (nie)przyjemność obserwować dziwną tendencję wśród ludzi. Ci, co mnie znają, wiedzą, że mam dość specyficzne podejście do życia. Uważam je za właściwe i moje indywidualne, dzięki któremu mogę postępować w zgodzie z sobą samym. Nie mam przez to wprawdzie wielu przyjaciół, bo rozmowa ze mną często przypomina wbijanie igieł pod paznokcie ? większość tego nie lubi, ale zawsze znajdzie się kilku masochistów. Mimo to, obecny stan rzeczy mi odpowiada.
    A więc pewnie zapytacie, o czym będzie blog, skoro wszystko jest ok? Ano, tak naprawdę byłoby fajnie, gdyby nie jedna wyjątkowo irytująca sprawa. Z powodu swojego zachowania bardzo często spotykam się z tekstami w stylu ?Naśladujesz House?a, nie masz charakteru?, albo ?No tak, takie zachowanie stało się bardzo modne od pojawienia się w TV serialu o pewnym lekarzu? prawda??. Zdarza mi się to usłyszeć zarówno w szkole, jak i w Internecie, choć na szczęście akurat mi coś takiego nie przytrafiło się na FA.
    Ten problem tyczy się zresztą nie tylko mnie (bo w sumie sam dostrzegam niewiele podobieństw między sobą a serialowym doktorem, choć parę osób i tak je wynalazło, o czym nie omieszkało mnie poinformować z kretyńskim uśmiechem na twarzy), ale ogólnie wszystkich cyników. Pół biedy, jeśli ktoś na siłę przyrównuje nas do niego z czystej złośliwości, bo to akurat zrozumiałe. Gorzej, że często ludzie naprawdę wierzą, że cynik na siłę stara się naśladować cholernego fikcyjnego ćpuna, i myśli, że jeśli rzuci tego typu ?błyskotliwym? komentarzem, to jest niesamowicie inteligentny i bystry. Otóż nie, kolego. Jeśli na siłę sprowadzasz niewłażenie w dupę innym ludziom do naśladowania House?a, to jesteś snobem i idiotą, który głosi swoje prawdy objawione a potem pławi się w samouwielbieniu przez następny tydzień, bo ?wytknął straszną prawdę kolejnemu pozbawionemu osobowości typkowi?, co pozwala mu wypełnić jego puste życie czymś poza użalaniem się nad brakiem dziewczyny i bijącymi kolegami.
    Poza tym nie rozumiem jeszcze jednej rzeczy. Dlaczego, do jasnej cholery, ludzie starają się na siłę wyszukiwać u bliźnich podobieństw właśnie do Doktora? Dlaczego nikt nie wypomina innym, że zachowują się jak, powiedzmy, bohater Californication albo innego Harry?ego Pottera w Komnacie Tajemnic? A może to po prostu nieudolne próby pognębienia nieszczęsnego cynika? Ich weiB nicht?
    I na zakończenie, na wypadek, gdyby jakiś kretyn odczytał ten wpis jako dowód na to, że jednak ma rację sądząc, że aspołeczniak to nic innego jak psychofan Dr. House, który jest gotów całować Hugh Lauriego w dupę z powodu jego życiowej roli. Opisuję ten problem, bo zwyczajnie irytujące jest wysłuchiwanie od ludzi takich uwag po raz setny.
    Jeśli przebrnąłeś przez to wszystko, gratuluję wytrwałości. Jeśli jesteś wyżej opisanym typem idioty to mam nadzieję, że ten blog da ci do myślenia, choć wątpię.
    Pozdrawiam.
  9. Mish
    Zachęcony recenzją z CDA postanowiłem dziś kupić grę Total War: Shogun 2. W tym celu przespacerowałem się do najbliższego Empiku. Wprawdzie wahałem się nad wybraniem Dragon Age?a 2 zamiast Shoguna, jednak ostatecznie wyczytałem zarówno w prasie, jak i w Internecie, tyle dobrego na temat nowej gry z serii Total War, że to właśnie ją postanowiłem wybrać. Nie spodziewałem się wtedy, że wkrótce będę pluł sobie z tego powodu w brodę. Ba, nawet gorzej, bo matka natura nie obdarzyła mnie jak na razie wystarczająco bujnym owłosieniem twarzy, więc pluć mogę najwyżej przez okno.
    Pierwsza niemiła niespodzianka czekała mnie już w sklepie. Mimo tego, że podobno sugerowana cena wynosiła 109 zł, Empik oferował grę 20 zł drożej. Jednakże, czym jest dwadzieścia złotych w porównaniu z niesamowitą satysfakcją wynikającą z zostania posiadaczem oryginalnej gry? ? pomyślałem i ostatecznie dołożyłem do tego biznesu brakującą sumę. Następnie, ściskając w drżących z emocji dłoniach pudełko koloru radzieckiej flagi popędziłem do domu.
    Kiedy wreszcie udało mi się dotrzeć do celu i zasiąść na miękkim fotelu przed laptopem przy okazji wduszając przycisk POWER, natychmiast przystąpiłem do zrywania folii. Po kilkunastu sekundach płyta wylądowała w stacji dysków, a ja z wypiekami na twarzy przeklikiwałem się przez kolejne umowy licencyjne. I tu czekało mnie kolejne rozczarowanie ? zamiast charakterystycznego paska instalacji gry, najpierw byłem zmuszony przyglądać się charakterystycznym prostokącikom aktualizacji Steam. No, ale mając tam konto, byłem przekonany, że pójdzie szybko. I rzeczywiście, na początku załadowało się błyskawicznie. Po chwili jednak pojawił się kolejny ekran ładowania, nad którym widniał magiczny napis: ?Do ukończenia instalacji potrzeba jeszcze: 50 minut?. Zwalczywszy w sobie przemożną chęć rzucenia pudełkiem za okno, zająłem się innymi sprawami.
    Po określonym czasie wreszcie instalacja była ukończona. Wprawdzie wydawało mi się, że trwało to dużo dłużej niż pierwotnie zakładałem, jednak cudowna jakość gry wkrótce wynagrodzi mi czekanie, prawda? Otóż nic bardziej mylnego. W ramach działania gry w systemie Steam, Shogun zafundował mi kolejny pasek, tym razem aktualizacji (o które notabene nie prosiłem ani ich nie chciałem, ale kogo obchodzi zdanie jakiegoś tam szeregowego konsumenta), nad którymi szyderczo szczerzyła się do mnie informacja o ponad 2 godzinach niezbędnych do ukończenia ładowania. Wciąż podziwiam siebie, że nie rąbnąłem wtedy laptopem o biurko, a jedynie ograniczyłem się do mocnego grzmotnięcia myszką, która na szczęście nie ucierpiała. Chcąc, nie chcąc, znów musiałem zająć się pierdołami typu czytanie ?Nad Niemnem? na polski, przeglądanie podręcznika od biologii, nawiązywanie kolejnych więzi międzyludzkich przez gg i tak dalej. No, ale po tych nędznych dwóch godzinkach gra została zaktualizowana i W KOŃCU uruchomiona. Mym zmęczonym oczom ukazało się stylowe Menu, gdzie wśród pięknych krajobrazów widniały liczne opcje. Ich dziwne nazw zwróciły natychmiast moją uwagę, więc po kilku sekundach już wiedziałem, że całość jest napisana w języku Szekspira. ocb? Spojrzałem na czerwony znaczek PL umieszczony na pudełku z grą, a potem ponownie na menusy i westchnąłem ciężko. Czyżbym znowu został zrobiony w ch**a? Przez chwilę wahałem się nad reinstalką gry, jednak nie chciało mi się znów czekać, a poza tym jako tako znam angielski. Tak więc wybrałem Wielką Kampanię i witaj, kraju Kwitnącej Wiśni!
    Jako, że instalacja tego cholerstwa zajęła mi większość czasu, po półgodzinie rozgrywki musiałem zrobić sobie przerwę na serial. Z żalem stwierdziłem, że w końcu Japonia mi nie ucieknie, a po rzuceniu okiem na czas akcji gry doszedłem do wniosku, a tsunami nie zmiecie wysp wcześniej, niż za następne 460 lat. Wyłączyłem grę.
    Po obejrzeniu serialu z zadowoleniem siadłem przed laptopem i szybko nacisnąłem ikonkę gry. I tu kolejny problem. Po raz trzeci tego dnia miałem okazję obejrzeć informację o aktualizacji i czas do jej zakończenia: 50 minut. ocb? To kara za mój, nędzny swoją drogą, żart o tsunami kilka linijek wcześniej? A może mam po prostu pecha? Cholera wie.
    Podsumowując: Instalację Shoguna 2 zacząłem około godziny 16, a do godziny 22 zdołałem pograć tylko pół godzinki, bo wszystkie te aktualizacje trwały dłużej, niż powinny. I powiem wam, że kur*ica mnie trafia jak pomyślę, że jakiś pieprzony piracina ściągnął sobie grę z torrentów i śmieje się teraz ze mnie, uczciwego idioty, który wydał ponad 100 zł na grę, w którą nie może pograć, bo musi czekać na uruchomienie jak na mięso za PRL-u. Gdybym miał pod ręką japońską katanę, taką samą jak na okładce gry, porąbałbym nią wszystkich tych kolesi, którzy zmuszają uczciwego użytkownika do babrania się w tym zabezpieczeniowo-aktualizacyjnym gównie. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że więcej nie będę musiał bawić się w ten sposób.
    Pytacie się o zalety całej tej sytuacji? Są, a jakże. Dzięki przemyślności twórców zdołałem w czasie ładowania przeczytać dwa rozdziały lektury, nauczyć się trochę biologii (uwierzycie, na ile rodzajów dzielą się białka?) i pogłębić swoje więzy ze znajomymi. Tak więc jeśli jesteście nieukami tudzież no-life?ami, polecam wam Shoguna 2. Dzięki niemu poprawicie swoje oceny.
    Pozdrawiam.
    I, kurna, może mi ktoś powiedzieć, czemu ten cholerny blog zmienia W T F na ocb? Toż to prawie cenzura jest... ;/
×
×
  • Utwórz nowe...