Tydzień po urodzinach, na Dolnym Śląsku rozpoczęły się ferie. Oczywiście nauczyciele postanowili, że nie będzie uczniom dane spokojnie spędzić te 2 tygodnie. Co to, to nie.
Klasa dostała zadanie z fizyki. W sumie proste. Przeczytać jedną lekturę i zrobić duży referat. ?Pan raczy żartować, panie Feynman?. Kto czytał, ten wie, że nawet fajna.
W mojej grupie znalazła się Viśnia, która ze względu na swoją urodę, była liderką naszej grupy. Oczywiście do Karoliny musiał być dołączony gratisowo Cajmer.
Resztę stanowił Wojtek z Gośką.
Z Gośką nie miałem żadnego większego kontaktu. Była średniego wzrostu, miała wielkie, brązowe oczy, nosiła okulary i na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie kujonki. Nic bardziej mylnego. Gosia jest bardzo podobna do Kasi Siurkowej. Lubi alkohol, pali od blisko 5 lat, a z kujonami na tyle samo wspólnego, co Kałasznikow z egipską pamiątką wakacyjną.
Ale generalnie jest mądrą i, co ważne, ładną dziewczyną.
Biorąc pod uwagę fakt, że mieszkam sam, zaproponowałem, by referat został zrobiony u mnie. Nie będę musiał nigdzie chodzić, co było mi bardzo na rękę.
Umówiliśmy się, że przyjadą wszyscy pod mój dom, a ja po nich wyjdę.
Nawet nie wiedziałem, jak bardzo będę tego żałować.
-I ty tu mieszkasz? Sam. Absolutnie sam? Spytał Wojtek.
-Mhm. Jak już mówiłem, mam dziwnego ojca, który mimo wszystko ma co nieco na koncie bankowym.
-Ale tak sam-sam?
-Tak. Tak ?sam-sam?. Nie mieszka ze mną żadna ciotka, siostra, matka, pies czy nawet koń. Mieszkam tu sam. No dobra z wyjątkiem tego chomika. Mruknąłem, wskazując na klatkę, która była na moim biurku. Ale on tu nie zagrzeje długo miejsca.
-A masz coś w lodówce? Spytał Krzychu.
-Idź do kuchni i sam się obsłuż. Wszystko, co jest w kuchni, jest dla was.
Krzychu od razu rzucił się w kierunku kuchni. Viśnia zaczęła przeglądać moje płyty. Wojtek książki, a Gośka zaczęła bawić się z chomikiem mojej siostry, który na kilka dni zmienił adres zamieszkania.
-Powiedz mi jedno. Mruknął Wojtas. Jak to jest, że jesteś licealistą i tak po prostu sam sobie mieszkasz.
-Już wam mówiłem. Mój ojciec się rozwiódł z moją matką. A że jego ukochany syn miał ich dosyć, postanowił, że kupi swojemu synowi mieszkanko.
Moje mieszkanie, to zwykła kawalerka, w której nie zmieściłaby się 3 osobowa rodzina, ale na Wojtku zrobiło to chyba duże wrażenie.
-To co? Zaczynamy robić ten projekt?
-Referat. Robimy referat, nie projekt.
-Jeden pies.
-Jasne. Dobra. Wy zacznijcie robić projekt, a ja pójdę po jakieś picie.
-E?alkohol nie jest wskazany, przy robieniu referatu. Mruknął Wojtek.
-Miałem na myśli jakąś herbatę, kawę?Nieważne. Po prostu zacznijcie robić tą fizykę.
Wyszedłem do sklepu, który był tuż przy moim bloku. Nie było mnie dosłownie przez 5 minut. Gdy wróciłem, cała 4 siedziała cicho.
-Co jest? Spytałem.
Viśnia spojrzała na Krzycha, ten na nią.
-Co jest? Spytałem ponownie.
-Pawełku?powiedz mi jedno. Czy ty jesteś?
-Co ja jestem?
Zastanawiała mnie ta cisza. Ton głosu Karoliny jeszcze bardziej mnie przestraszył.
-Odpowiecie mi do cholery?
Krzychu wstał z łóżka i podszedł do mojej szafki.
-Szukaliśmy tej książki, postanowiliśmy poszukać i znaleźliśmy to.
Krzychu wyciągnął z szafy mój pistolet i położył go na biurku.
-O cholera. Mruknąłem.
-Paweł, nie żebym był jakimś specjalistą, ale to mi wygląda na ostrą amunicje. Mój wujek kiedyś mi pokaz?
-Dotykałeś go? A jakby wystrzelił? Hm? Krzyknąłem.
-Możesz nam powiedzieć, co ten pistolet robi w twoim domu?
-Ubierajcie się.
-Wyrzucasz nas?
-Nie. Jedziemy sobie na małą przejażdżkę.
-Ale gdzie jedziemy?
-Zobaczycie.
- Czytaj dalej...
- 0 komentarzy
- 173 wyświetleń