Skocz do zawartości

Berlin

Forumowicze
  • Zawartość

    1119
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wpisy blogu napisane przez Berlin

  1. Berlin
    Mac Abra ma w swojej kanciapie wuwuzelę. Wszystko z powodu redakcyjnej tradycji, która zezwala na wykorzystanie tego narzędzia tortur do wybudzenia biedaka, któremu zdarzyło się zasnąć w pracy. Tym razem trafiło na mnie, bo z padem w ręku, cały czas jadąc w ścianę jakiegoś wiejskiego domostwa, zszedłem na naszej wspaniałej kanapie.
    Znowu się wkopałem, znowu będę pisać o jakiejś maszkarze, która powstała z powodu mającego tyle samo wspólnego z nienawiścią, co cynizmem.
    Recenzja w jednym z kolejnych numerów magazynu. O ile uda mi się w to pograć, bo na razie po dwunastu minutach muszę pójść pobiegać dookoła rynku, żeby się obudzić.
    No i teraz już mam dowód, że jak piszę "prawie zasnąłem", to rzeczywiście coś jest na rzeczy
  2. Berlin
    Udało się! Wyjechaliśmy o 6:15, zgodnie z wytycznymi eMQce, który groził, że ruszy bez nas, jak się nie wyrobimy. Wyjechaliśmy o 6:15 - niewyspani, zmęczeni i jeszcze ciemno było jak się ładowaliśmy do tej rozklekotanej Hondy. Ale dojechaliśmy - cali, zdrowi, dalej niewyspani, ale jak tylko odeśpimy, to będziemy w 100% gotowi do targów.
    Czyli do dwóch dni totalnego wariactwa gamescomowego, którego nie da się nie uwielbiać i piąteczku, kiedy wyjedziemy po ostatnim rzucie oka na zapchane niemiecką dzieciarnią hale. Mamy w kieszeniach rozpiski z grafikiem pokazów, każdy został oddelegowany do konkretnych rzeczy ("tylko nie...", "A ja wezmę to!", "A JA CHCĘ TO!") i każdy ma co robić.
    Ja się jaram, bo już pojutrze zagram w Dark Souls II. I przeróżne inne rzeczy, o których poczytacie na stronie i w magazynie -- w tym roku specjalnie oddelegowaliśmy Adziora, by relacjonował wam na www.cdaction.pl wszystko, co zobaczy, a ja postaram się mu w miarę możliwości pomóc, dorzucając coś od siebie.
    Tymczasem -- zostawiam was z foteczką zapracowanego biznesmena i Papkina, którzy w ten właśnie sposób zmierzali godzinę temu w stronę naszego hotelu. I idę jarać, bo eMkjuSi nie pozwala palić w samochodzie i rzadko się zatrzymuje na tych cholernych autostradach, więc nałóg się upomina.
    Dozoba pewnie jeszcze wieczorem
  3. Berlin
    Pytaliśmy was ostatnio na naszym Facebooku o dobrą nazwę dla redakcyjnego bloga, na którym przeróżni ludzie opisywaliby przeróżne rzeczy. Trafiło na Backstage Pass, które zasugerował Matth Wrotek, bo właśnie taką "przepustką za kulisy" to coś tutaj ma być właśnie. Przynajmniej w teorii, bo prawdopodobnie zaraz będziemy dryfować w przeróżnych kierunkach, a że możliwość pisania tutaj docelowo będą mieć chyba wszyscy z redakcji, to mogą się przeróżne rzeczy wydarzyć
    Niemniej -- zaczynamy od dżemu, który jeden z czytelników przysłał nam pocztą w pudełku po butach. Zainspirowany prawdopodobnie tekstem Smugglera z jego wrażeniami po przeczytaniu komentarzy do naszego konkursu na współpracownika. Dżem widzicie na fotce obok i naszym fachowym okiem wygląda na to, że jest to naprawdę wybitnie zrobiony dżem. Przynajmniej ten agrestowy, bo drugi - prawdopodobnie truskawkowy - aż taki ładny nie jest.
    Pytaliśmy specjalistów o opinię. Agrestowy jest zdecydowanie ładniejszy.
    W każdym razie: bloga inaguragujemy dzisiaj i prawdopodobnie już na dniach Krigore i MQc (czyli Gregorius i Qn`ik) opublikują tutaj jakieś opowieści z dalekich stron - tym razem, w przeciwieństwie do testowego bloga z E3, ze wschodu, nie zachodu. Pod koniec miesiąca możecie spodziewać się też wpisów z gamescomu. Co jeszcze? Nie planowaliśmy tak daleko
    No to do przeczytania!
  4. Berlin
    Chodzenie po Wrocławiu to jest jakiś absurd, szczególnie w okolicach rynku z rana w dni robocze. Schodząc w przejście podziemne obok Galerii prawie nie wyrzuciłem żołądka nosem wdychając mieszankę stęchłego tosta z Tostorii i płynu do dezynfekcji, którym próbują co jakiś czas dzielnie doczyścić ten sajgon. Wychodząc zobaczyłem jakąś brązowowłosą piękność, za którą nawet się obejrzałem, ale która postanowiła w smrodzie domestosa i skapcaniałego tosta całować się z mniej piękną czarnowłosą gotką. Stawiając ostatnie kroki na schodach ku normalności zobaczyłem pierwszy raz w życiu człowieka, który upominał się o Metro - rzeczywiście zapytał tego człowieka w czerwonej czapeczce czy nie ma przypadkiem jeszcze tam w tej magicznej torbie. Poważny człowiek w garniturze chciał te bzdury czytać. Oczywiście doprosił się, bo te magiczne torby zawsze generują więcej badziewia, niż to światu potrzebne.
    Kiedy zdążyłem już zrozumieć, że coś jest nie tak, jak być powinno - mniej więcej w stylu Aomame w 1Q84 - trafiłem na kolejnych gotów, którzy dziwnym trafem wylęgają się na wiosnę, zamiast w tych glanach chodzić w zimie. I nawet nie tych starych, którzy jeszcze wiedzieli co to jest Sirrah i Artrosis, tylko tych nowych z jakimś shoogaze/emo, które przynudzającą tandetą o cięciu sobie żył zastępuje w tych czasach stare dobre śpiewki o miłości do księżyca. W okolicach tego sklepu komputerowego po lewej ktoś ustawił drabinę i wyglądał, jakby miał się zaraz włamać do szkoły językowej, a na uliczce obok kasyna był korek z prawdziwego zdarzenia. Nie wiem kto przy zdrowych zmysłach jedzie do pracy do rynku samochodem.
    Kiedy dotarłem pod pręgierz udało mi się posłuchać jakiegoś wyjca z gitarą, który próbował odstawić marną imitację Gienka Loski, któremu zawsze głupio mi było rzucić TYLKO pięć złotych, ale przynajmniej dzięki niemu zachowałem trochę hajsu i miałem za co zapłacić za śniadanie w makdonaldzie. Tam, oczywiście jak zwykle, ustawiły się kolejki jakiejś kolonii, która nie wiem skąd przyjechała oglądać Wrocław - jakby nie było w Polsce czego oglądać - i znowu było nie tak, jak trzeba: mądra kobieta opiekunka, która wyglądała jak czterdziestoletnia gwiazda porno, wykazała się inteligencją i postanowiła ustawić dzieciaki tak, żeby jedna kasa była wolna. Zadziwiające.
    Kiedy z pełnym żołądkiem załatwiłem swoje sprawy wsiadłem do tramwaju na Kazia i kiedy tylko popatrzyłem przez to durnowate zakropkowane okno usłyszałem pierwsze takty Hej Sokoły granego na akordeonie przez wrocławską mniejszość romską. Dokładnie w momencie, kiedy małe romiątko przeciskało się przede mną ze styropianowym kubkiem melodia przeszła w Katiuszę, a ja z uśmiechem na ustach stwierdziłem, że to miasto powinno w końcu zmienić narkotyki.
  5. Berlin
    Potrzebuję CZASU, od zaraz.

    Kupię każdą ilość - jak macie do sprzedania godzinę: biorę, minutę: biorę. Jak chcecie odsprzedać całe swoje życie: rzućcie tylko cenę, a zapłacę gotówką. Mając dwa życia do dyspozycji rozciągnę sobie dobę na 48 godzin i w końcu będę w stanie zrobić chociaż połowę z tego, co mam ochotę zrobić.
    Im więcej osób się zaoferuje, tym lepiej - otworzę niedługo specjalną stronę, gdzie będzie można zgłosić się jako Dawca Czasu.
    Dostaniecie czekoladę za wkład w dobrą sprawę i uratujecie mnie od złego samopoczucia.
    Nadwyżkami się podzielę z potrzebującymi.
  6. Berlin
    Na filologii angielskiej dowiecie się wielu rzeczy, na przykład: czym są śluzowce, dlaczego tłumaczenia Platona są straszne, a także... że zamków w drzwiach się nie gwałci. Mógłbym tak przez kolejne setki słów rozpisywać się na temat wszystkiego czego tam uczą poza angielskim, ale okazałoby się, że w ogóle go nie uczą. Nie będę więc zdradzać się z tym, że generalnie nic nie robię - podzielę się za to z wami ciekawą historią.
    Dzisiaj na zajęciach z wstępu do komunikacji w przekładzie przerabialiśmy kolejny mętny tekst kolejnego mętnego językoznawcy-filozofa, który nic w życiu nie osiągnął, więc próbuje się wymądrzać niezrozumiałym językiem. Pomimo tego, znalazło się w nim jedna ciekawa historia -
    Pewien nauczyciel, bodajże w Ameryce, miał dwa wykłady pod rząd. Jeden bodaj z literatury ogólnie, drugi ze specjalizacją religijną. Po pierwszym wykładzie zostawił na tablicy kilka nazwisk - były to nazwiska językoznawców, z których tekstami studenci mieli się zapoznać. Zadanie domowe.
    Kiedy pierwsza grupa wyszła - wpadł na genialny pomysł: otoczył je kółkiem, dopisał nad nimi numer strony i studentów od tekstów o Bogu powitał słowami: "To jest wiersz religijny, rozkmińcie". Studenci, jak to studenci, bez dalszych pytań zasiedli do zleconego zadania i Jacobsa przerobili na drabinę jakubową, a Ohmana na "Oh, Man!" i "Amen".
    Mogłem pomylić kilka faktów związanych z miejscem, przedmiotami i osobami, ale najprostszy wydźwięk jest ten sam: daj ludziom cokolwiek i powiedz, że to dzieło sztuki, a uwierzą i resztę dobudują. Naturalnie jest w tej historii też wiele innych morałów, szczególnie ważnych dla tłumaczy, na których się tam podobno kształcimy... Ale to już jest nudne, bo dotyczy obiektywizmu, który nie istnieje i subiektywizmu odbiorcy... Nic ciekawego, generalnie.
    Rzucam jednak tę anegdotkę w eter - ciekawi mnie jak inni ją rozumieją. Bez kontekstu naszych zajęć, bo jego brak jest dla mnie w tym wypadku najważniejszy.
    Wiecie, tak w ogóle, dlaczego wszystkie przedmioty na studiach zaczynają się od słowa "wstęp"? Wykładowcy zastrzegają sobie tym słówkiem, że generalnie to mogą was niczego nie nauczyć, nie mówić nic konkretnego... bo przecież to tylko wstęp .
    trochę prywaty na koniec:
    WOW, 17 komentarzy? Dzięki wam wielkie - nie spodziewałem się aż takiego fidbeku na moje majaczenie. Teraz mi trochę głupio, bo nie mam czasu wam podpowiadać osobiście, a tym bardziej żeby ogarnąć wasze blogi, ale nadrobię zaległości, serio!
    Dwie rzeczy, które szczególnie zwróciły moją uwagę:
    1. Nie idźcie na filologię angielską
    2. To, że komuś zimno nie usprawiedliwia noszenia skarpetek do sandałów.
  7. Berlin
    Dlaczego trzeba wstawać przed dziesiątą rano. Dlaczego ludzie traktują na poważnie Freuda. Dlaczego piwo nie jest w butelkach jednolitrowych. Dlaczego książki są takie drogie. Dlaczego zima trwa tak długo. Dlaczego czasami zet zamienia się miejscami z igrek na klawiaturze, kiedy nie kliknąłem shift + ctrl. Dlaczego ludzie są tacy głupi. Dlaczego nie ma dwulitrowej Cherry Coke. Dlaczego nie kupiłem magazynu Marlboro jak dało się mieć dwie paczki w miękkiej za jedenaście złotych. Dlaczego Post wykłada na mojej uczelni. Dlaczego śpię po 12 godzin i jestem niewyspany. Dlaczego innym przeszkadza dym papierosowy. Dlaczego nie ma sklepów z ubraniami dla facetów. Dlaczego Elżbieta numer jeden postanowiła być dziewicą do końca życia. Dlaczego faceci noszą różowe koszule i włosy zaczesane na bok. Dlaczego kobiety nie wiedzą, że albo ostro maluje się oczy, albo usta a nigdy jedno i drugie na raz. Dlaczego ludzie rzeczywiście kupili płyty Crazy Frog. Dlaczego doba nie ma 48 godzin. Dlaczego Hejwowski nie wie o czym pisze. Dlaczego cheeseburgery podrożały. Dlaczego autor książki potrafi pisać o sobie per 'my król'. Dlaczego większość kin we Wrocławiu ma dywan w kosmos. Dlaczego "beulf" a nie "bejłulf" i dlaczego "bewulf" a nie "biwulf". Dlaczego wykładowcy przedmiotów z zakresu filologii angielskiej nie potrafią porządnie mówić po angielsku. Dlaczego ludzie noszą skarpetki do sandałów.
    Dlaczego nie oddasz mi wszystkich swoich pieniędzy i dlaczego nie rządzę jeszcze światem.
×
×
  • Utwórz nowe...