Co za absurd
Chodzenie po Wrocławiu to jest jakiś absurd, szczególnie w okolicach rynku z rana w dni robocze. Schodząc w przejście podziemne obok Galerii prawie nie wyrzuciłem żołądka nosem wdychając mieszankę stęchłego tosta z Tostorii i płynu do dezynfekcji, którym próbują co jakiś czas dzielnie doczyścić ten sajgon. Wychodząc zobaczyłem jakąś brązowowłosą piękność, za którą nawet się obejrzałem, ale która postanowiła w smrodzie domestosa i skapcaniałego tosta całować się z mniej piękną czarnowłosą gotką. Stawiając ostatnie kroki na schodach ku normalności zobaczyłem pierwszy raz w życiu człowieka, który upominał się o Metro - rzeczywiście zapytał tego człowieka w czerwonej czapeczce czy nie ma przypadkiem jeszcze tam w tej magicznej torbie. Poważny człowiek w garniturze chciał te bzdury czytać. Oczywiście doprosił się, bo te magiczne torby zawsze generują więcej badziewia, niż to światu potrzebne.
Kiedy zdążyłem już zrozumieć, że coś jest nie tak, jak być powinno - mniej więcej w stylu Aomame w 1Q84 - trafiłem na kolejnych gotów, którzy dziwnym trafem wylęgają się na wiosnę, zamiast w tych glanach chodzić w zimie. I nawet nie tych starych, którzy jeszcze wiedzieli co to jest Sirrah i Artrosis, tylko tych nowych z jakimś shoogaze/emo, które przynudzającą tandetą o cięciu sobie żył zastępuje w tych czasach stare dobre śpiewki o miłości do księżyca. W okolicach tego sklepu komputerowego po lewej ktoś ustawił drabinę i wyglądał, jakby miał się zaraz włamać do szkoły językowej, a na uliczce obok kasyna był korek z prawdziwego zdarzenia. Nie wiem kto przy zdrowych zmysłach jedzie do pracy do rynku samochodem.
Kiedy dotarłem pod pręgierz udało mi się posłuchać jakiegoś wyjca z gitarą, który próbował odstawić marną imitację Gienka Loski, któremu zawsze głupio mi było rzucić TYLKO pięć złotych, ale przynajmniej dzięki niemu zachowałem trochę hajsu i miałem za co zapłacić za śniadanie w makdonaldzie. Tam, oczywiście jak zwykle, ustawiły się kolejki jakiejś kolonii, która nie wiem skąd przyjechała oglądać Wrocław - jakby nie było w Polsce czego oglądać - i znowu było nie tak, jak trzeba: mądra kobieta opiekunka, która wyglądała jak czterdziestoletnia gwiazda porno, wykazała się inteligencją i postanowiła ustawić dzieciaki tak, żeby jedna kasa była wolna. Zadziwiające.
Kiedy z pełnym żołądkiem załatwiłem swoje sprawy wsiadłem do tramwaju na Kazia i kiedy tylko popatrzyłem przez to durnowate zakropkowane okno usłyszałem pierwsze takty Hej Sokoły granego na akordeonie przez wrocławską mniejszość romską. Dokładnie w momencie, kiedy małe romiątko przeciskało się przede mną ze styropianowym kubkiem melodia przeszła w Katiuszę, a ja z uśmiechem na ustach stwierdziłem, że to miasto powinno w końcu zmienić narkotyki.
13 komentarzy
Rekomendowane komentarze