Skocz do zawartości

Shortyy

Forumowicze
  • Zawartość

    1577
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez Shortyy

  1. Shortyy
    Kupiłeś ostatnio parę gier na wyprzedażach Steamowych? Niektóre z gier w twojej kolekcji nie wytrzymały próby czasu? Albo masz ochotę na coś bardziej minimalistycznego i pozbawionego kodów kreskowych, itp.? Ten krótki poradnik jest dla Ciebie! W kilku, prostych krokach pokażę jak stworzyć pełnoprawną, fizyczną kopię gry (np. ze Steam). W tej części poradnika zajmiemy się tworzeniem okładki do danej gry.


    I. Co potrzebujemy? - Edytor graficzny (najlepiej Photoshop lub darmowy GIMP na licencji GNU)
    - Grafiki z wybranej przez ciebie gry w wysokiej rozdzielczości (najlepiej tapety, znajdziesz je łatwo tutaj)
    - Logo tej gry w przyzwoitej rozdzielczości (minimum 500x300, też można znaleźć tutaj)
    - Szablon okładki PC/PS3/X360 (kliknij na platformę aby pobrać szablon do PS i GIMPa)

    II. Tworzenie Nie będę opisywał pobierania, instalacji i szukania grafik, zakładam że każdy jest dostatecznie obeznany z PC i potrafi się tym zająć samemu. Zaczynamy, oczywiście, od otworzenia szablonu w wybranym przez siebie programie do obróbki grafiki (ja opisuję tworzenie okładki na PC w GIMPie).



    Następnie przerzucamy do GIMPa/PSa grafiki i logo z gry metodą drag'n'drop (złap i upuść).


    Zwykle wystarczy znaleźć dobrą tapetę i dostatecznie ją rozciągnąć, ale nie trzeba się do tego ograniczać. Można pobawić się barwami, cieniami, powrzucać półprzezroczyste rendery innych grafik z gry (poradnik jak wycinać rendery w GIMPie), napisać coś "ręcznie" (patrz mój cover Chronicles of Riddick na końcu wpisu), etc. Wszystko ogranicza wyłącznie wyobraźnia tworzącego. Wracając do rozciągania, najlepiej gdyby grafika służąca za tło była minimum rozmiarów 2000x1500. Nie ma się co przejmować, jeśli jest nieco mniejsza, po wydrukowaniu i tak nie będzie widać prawie żadnej różnicy. Niektóre tapety mają na dole/górze/po bokach zawarte jakiś tekst (producent, rok produkcji, prawa autorskie, itd.) i je również najlepiej delikatnie zamalować na czarno/biało (zależy od tego, w jakich barwach utrzymana jest grafika będąca tłem). Gdy już skończymy układać/wycinać/przerabiać grafiki i logo na przodzie okładki wypadałoby zająć się grzbietem, żeby dało się jakoś rozpoznać tytuł na półce pośród innych produkcji. W większości przypadków nie trzeba robić nic poza skopiowaniem loga, obróceniem o 90 stopni i skalowaniu do odpowiednich rozmiarów, ale czasem jest zbyt pionowe i żeby było czytelna i wyglądało estetycznie trzeba je rozłożyć na "człony" (np. Arkham BATMAN Asylum).
    W sumie wszystko już za nami, teraz wystarczy zapisać cover w formacie .png, żeby zachować jak najwyższą jakość. Według upodobań można dodać ikony PEGI, logo "Games for Windows Live", logo producenta na grzbiecie/przodzie. Ja mimo wszystko staram się zachować minimalistyczny wygląd i ograniczam się do ikony "PC" na grzbiecie + dwa loga gry. W kolejnej części poradnika pomogę wybrać pudełka i papier oraz wydrukować stworzony wcześniej cover.

    III. Gotowe okładki. Jeśli jednak bardzo chcecie posiadać okładkę przypominającą oryginalną, możecie poszukać ich na stronach o tego typu tematyce, jak np. CDcovers.cc, VGBA, Steam Covers czy The Cover Project.
    Gratis, dorzucam parę moich gotowych okładek na PC (kliknij na miniaturkę, aby zobaczyć w pełnych rozmiarach):


  2. Shortyy
    Przez czas mojego urlopu na moim kanale YouTube wrzuciłem 3 nowe filmy - prezentacja mojej Falloutowej kolekcji (z nowym intrem ), unboxing Edycji Codex Assassin's Creed: Brotherhood oraz unboxing EK Batmana: Arkham Asylum. Zapraszam do oglądania.
    Youtube Video -> Oryginalne wideo

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  3. Shortyy
    Risen, spadkobierca wspaniałej serii legendarnych RPGów z otwartym światem, Gothic, powoli doczekuje się sequela o podtytule Dark Waters. Czy drastyczna zmiana miejsca akcji i klimatu wyjdzie grze na dobrze? Jak z mechaniką walki? Jaki jest główny wątek? Co z oprawą audiowizualną? Niestety z bety nie da się wywnioskować odpowiedzi na wszystkie nękające fanów pytania, ale na parę znaczących na pewno.
    Tym razem znów wcielamy się w bezimiennego bohatera, tego samego, którego mieliśmy okazję spotkać w części pierwszej. Inkwizycja wraz z nami okupuje się w Kryształowej Twierdzy i usiłuje walczyć z Tytanami. Na nasze nieszczęście, krakeny topią statki z zaopatrzeniem. Wszyscy giną w objęciach wód, tylko jednej jedynej Patty, córce Stalowobrodego, udaje się przeżyć. Dowiadujemy się od niej, że szuka swojego ojca, który odkrył sposób na bezpieczne poruszanie się po oceanach i ma odpowiednią broń do walki z morskimi bestiami. Nie mając większego wyboru, pomagamy jej. Pomimo dużo bardziej rozbudowanego głównego wątku, gra wciąż stoi zadaniami pobocznymi i eksploracją świata. Moim zdaniem będzie do doskonały tytuł, który połączy fanów dwóch, często wrogich sobie, obozów - ogromnego i wielowątkowego Skyrima oraz efektownego i szybkiego Wiedźmina 2.
    Dark Waters będzie miało odczuwalnie więcej realizmu, zarówno od strony technicznej, jak i fabularnej. Tak jak w poprzedniczce, dzień każdego NPC będzie rutynowy, będzie nadzorować pracę niewolników, gotować obiad, pilnować wejścia, liczyć towary, etc. Jedną z różnic będą czasem występujące rozmowy pomiędzy postaciami niezależnymi, niektóre będą tak zaaferowane dialogiem, że nie pozwolą sobie nawet przerwać i trzeba będzie grzecznie poczekać aż skończą. Mam również wrażenie, że mamy więcej kwestii do wyboru podczas rozmów i co za tym idzie, większy wpływ na kreowanie świata. Niestety podczas testowania bety, nie mogłem ich wszystkich spróbować ze względu na brak odpowiednio rozwiniętej umiejętności, odpowiadającej za dodatkowe opcje dialogowe (np. przekonanie Patty do pomocy w kuchni czy strażnika do przepuszczenia nas do obozowiska piratów). Tak samo sprawa ma się z resztą zdolności, takich jak kradzież kieszonkowa, otwieranie zamków lub tych bardziej związanych z walką - parowanie ciosów, używanie broni palnej, uniki. Ogólnie, drzewko rozwoju będzie wyglądać tak samo jak w części pierwszej. Aktualnie dostępne to, niestety, tylko skradanie się i kucharstwo.

    Pomimo zwiększonego realizmu, w drugim Risenie będzie występować magia, ale w nieco innej postaci. Nie będzie czarodziejów i różdżek, a szamani i lalki voodoo. Nie wiem jeszcze jak to się będzie prezentować, bo jak wspomniałem wcześniej, ta część rozgrywki nie była dostępna w becie. Jedynym więc sposobem pokonywania przeciwników było machanie szablą przed twarzą, czyli w praktyce zaklikiwanie lewego przycisku myszy. Na szczęście można być pewnym, że w finalnej wersji gry będzie to zrobione lepiej, ze względu na mnogość opcji walki - od zwykłych starć na miecze i strzelby przez nieczyste zagrania (m.in. sypanie piaskiem po oczach) na voodoo kończąc.
    Interfejs jest bardzo intuicyjny, a dopełnia go pasek szybkiego dostępu na dole ekranu (cyfry od 1 do 10), na którym standardowo możemy umieszczać jedzenie, mikstury, zaklęcia, itp. Już w becie da się zauważyć, że alchemia będzie miała dużą rolę w rozgrywce. Co parę kroków napotykamy na różnego rodzaju rośliny i owoce, które niestety na aktualnym etapie przydają się jedynie na sprzedaż, ale jestem pewien, że tak jak w "jedynce" będzie można tworzyć masę różnych eliksirów ułatwiających potyczki. Wracając do jedzenia, bez różnicy na to czy upiekliśmy właśnie indyczy udziec lub kawał wołowiny, wszystko trafia do jednego wora - prowiantu, który powoli regeneruje zawsze taką samą ilość punktów życia. Trochę dziwne posunięcie, ale to już jest czepianie się.

    Cofnijmy się do technicznej strony realizmu, dwie najważniejsze innowacje to raz, zastosowanie techniki motion capture i dwa, usprawnione warunki pogodowe. Przez to ostatnie mam na myśli nie tylko lepiej skonstruowany deszcz, ale także dynamiczną zmianę palety barw w zależności od otoczenia, dopracowaną animację wody (jak na grę o piratach przystało), lepszy cykl dnia i nocy (te drugie bywają naprawdę mroczne plus podczas nich pojawiają się nowe stwory) oraz bump mapping, czyli chmury generowane w czasie rzeczywistym. Ponadto modele NPC i przeciwników będą bardziej szczegółowe, nie licząc już większego wachlarzu animacji. Warto również wspomnieć, że tak jak w Gothicach czy grach z serii The Elder Scrolls, nie będzie niewidzialnych ścian, można dostać się do niemal każdego miejsca. O ekranach ładowania też można zapomnieć, wszystko wczytuje się w czasie rzeczywistym, poza szybką podróżą między wyspami, tylko tam jeszcze ma miejsce loading.
    Grafika już w wersji beta wygląda całkiem imponująco. Tekstury są naprawdę wysokiej jakości, a światłocienie robią wrażenie. Pomimo tego, że antyalliasing jeszcze wymaga dopracowania i czasem obiekty są trochę kanciaste, wyspa Caldera jest po prostu piękna, pełna bujnej roślinności, promieni słonecznych i tajemniczych jaskiń. Niestety postacie nie są już tak świetnie odwzorowane, tj. nie wszystkie, przykładowo Patty lub Pedro są dosyć sztuczni. Czego nie można z kolei powiedzieć o znanym z "jedynki", Carlosie (patrz screeny). Przyroda, jak to w RPGu odgrywa tu dużą rolę, więc moim zdaniem liście także powinny być nieco lepiej wykonane. Za to mgła, woda, ogień, budynki, drewno są bez zarzutów.
    Mimo tego, iż to dopiero beta, wszystkie dialogi są w pełni udźwiękowione i tak dobrze mi się słuchało tych wszystkich akcentów, że nie sądzę żeby nawet Fronczewski był w stanie to pobić. Mam nadzieję, że Polacy przyjdą po rozum do głowy i umożliwią granie w wersji kinowej z angielskimi głosami. Co do muzyki to jest ledwie zauważalna, nawet gdy zamiast spokojnego brzdąkania podczas eksploracji wyspy, słuchamy symfonicznych utworów robiących za tło dla bardziej dramatycznych wydarzeń (np. atak krakena).

    Czyli podsumowując, zapowiada się na to, że Risen 2 będzie taki sam jak poprzedniczka, tylko że więcej, lepiej i dokładniej. Jeśli "Piranie" utrzymają to co zobaczyłem w becie i poprawią parę szczegółów, gra z całą pewnością zadowoli najbardziej wybrednych miłośników obu serii (Gothic i Risen) oraz dodatkowo zaskarbi sobie nowych fanów. Nie wiem jak wy, ale ja już nie mogę się doczekać i jestem prawie pewien, że powstanie z tego RPG roku.
    Wciąż czujecie niedosyt? Zajrzyjcie do galerii.

    Copyrights by Shortyy. All rights reserved. ; )
  4. Shortyy
    #2 Nuka-Cola
    Czas zrobić sobie przerwę od drukowania okładek i wziąć się za coś ciekawszego, ambitniejszego. W tej serii z kategorii "Zrób to sam" zajmę się tworzeniem czegoś w rodzaju elementów do Falloutowego cosplaya (Fallout props), choć nie koniecznie w celu odgrywania jakichś scenek, etc. Czas na korzenie Falloutowych kapsli, czyli butelkę Nuka-Coli. Krok po kroku opiszę jak zrobić autentyczną, zużytą, poniszczoną butelkę tego płynu dającego +10PW (pochodzi z trzeciego Fallouta, w pierwszym była niebieska i nie dawała żadnego efektu). Będzie zawarte w niej wszystko oprócz paru punktów od radioaktywności.

    I. Co potrzebujemy?
    Butelka po Coca-Coli/Coca-Coli Zero Ręcznik papierowy/papier toaletowy/chusteczki Szczotka Patyczki do uszu Papier ścierny gr. 100 Papier ścierny gr. 60/zlewozmywak stalowy Czerwony/a (lub niebieski, zależnie od tego jaki chcemy zrobić kapsel) marker/farba olejna i mały pędzel Klej "Magic" (najlepiej z aplikatorem, nie trzeba rozsmarowywać) Kolorowa drukarka Kolorowy tusz Papier półbłyszczący/błyszczący A4 (najlepiej o gramaturze 200g/m2) lub papier zwykły A4 + wosk w sprayu Szablon z etykietką przednią i tylną Wszystko z TEGO poradnika
    II. Tworzymy Standardowo, najlepiej przygotować wszystkie materiały przed przystąpieniem do pracy. Zacznijmy od najważniejszej rzeczy - szklanej butelki 200ml. Najczęściej spotyka się jeszcze takie w barach, pubach, restauracjach, automatach lub czasem w supermarketach. Jeśli jednak jesteście zdesperowani i nie możecie takowej znaleźć, zamówcie ją online - tutaj albo tutaj. Niestety ta wersja ma dwa wypukłe napisy "Coca-Cola" przy spodzie, ale żadnej innej w Polsce na 99% się nie dostanie.

    Dalej - pilnik, marker lub farbka, pilnik, papier, papiery ścierne, nadruk na kapsel i nowe etykiety. Te ostatnie, jeśli nie są wydrukowane na błyszczącym papierze można je dla efektu spryskać tym samym woskiem w sprayu używanym do kapsli.

    Teraz, kiedy jesteśmy już w pełni przygotowani zapuszczamy "I don't want to set the world on fire" i zabieramy się do tworzenia. Na sam początek pozbywamy się oryginalnej etykietki pod gorącą wodą i oczyszczamy szkło od zabrudzeń oraz kleju za pomocą szczotki.

    Potem najlepiej zajmijmy się kapslem, co dokładnie z nim zrobić opisałem w moim poprzednim tutorialu. Efekt końcowy powinien być zbliżony do tego:

    W tym momencie możemy już zabrać za naklejanie etykietek. Do tego również używamy kleju "Magic". Równomiernie rozsmarowujemy go po białej stronie etykietki, starając się nie zabrudzić zadrukowanej. Naklejamy powoli i ostrożnie, po czym chusteczką/papierem wycieramy nadmiar kleju (czasu jest stosunkowo dużo, aż tak szybko nie wysycha). Z drugą robimy to samo, przyklejając ją naprzeciwko przedniej.

    Po wyschnięciu najlepiej pozbyć się zaschniętego "Magica" wilgotnymi patyczkami do uszu. Nuka-Cola jest już właściwie gotowa:

    Choć jeśli chcemy, możemy się jeszcze trochę pobawić i herbatą, papierami ściernymi oraz/lub zlewozmywakiem stalowym postarzyć nieco naszą buteleczkę. Tu już zostawiam wam wolne pole do popisu, mi wyszło coś takiego:


    Copyrights by Shortyy and Bethesda. All rights reserved. ; )
  5. Shortyy
    #1 Kapsle
    Czas zrobić sobie przerwę od drukowania okładek i wziąć się za coś ciekawszego, ambitniejszego. W tej serii z kategorii "Zrób to sam" zajmę się tworzeniem czegoś w rodzaju elementów do Falloutowego cosplaya (Fallout props), choć nie koniecznie w celu odgrywania jakichś scenek, etc. Zacznijmy od czegoś, co przychodzi na myśl jako pierwsze po wypowiedzeniu słowa "Fallout", czyli kapslach - walucie w tamtejszym świecie pełnym anarchii i bezprawia. Krok po kroku opiszę jak zrobić autentyczny, zużyty, poniszczony kapsel po Nuka-Coli, Sunset Sarsaparilli czy Nuka-Coli Quantum.

    I. Co potrzebujemy?
    Ręcznik papierowy/papier toaletowy/chusteczki Papier ścierny gr. 100 Papier ścierny gr. 60/zlewozmywak stalowy Pilnik Kapsel Czerwony/a (lub niebieski, zależnie od tego jaki chcemy zrobić kapsel) marker/farba olejna i mały pędzel Klej "Magic" (najlepiej z aplikatorem, nie trzeba rozsmarowywać) Kolorowa drukarka Kolorowy tusz Papier półbłyszczący/błyszczący A4 (najlepiej o gramaturze 200g/m2) lub papier zwykły A4 + wosk w sprayu Szablon z kapslami Nuka-Coli/Nuka-Coli Quantum/Sunset Sarsaparilli
    II. Tworzymy Na sam początek musimy zdobyć podstawę naszego projektu - kapsel. Do Nuka-Coli i Sunset Sarsaparilli nadają się kapsle od Coca-Coli, Coca-Coli z edycji limitowanej i Warki, ale najbardziej polecam te ostatnie, ze względu na to, że nie mają napisów po bokach i są całe czerwone. Istnieją również dwie inne możliwości - zalakierowanie na czerwono dowolnego kapsla lub zamówienie z Allegro czystych w stu sztukach. Do Nuka-Coli Quantum może być trudniej znaleźć niebieskie kapsle, ale nikt nie mówił, że takie muszą być. Równie dobrze nadadzą się kapsle po Pepsi lub inne z okrągłym nadrukiem na górze i "srebrem" po bokach. Jeśli jednak uparliśmy na te niebieskie to BLikeBat podesłał w komentarzach link do całkiem tanim pakiecie 100 granatowych kapsli. Dzięki!

    Teraz czas na resztę materiałów i narzędzi, czyli wydrukowanie (PPM na pobrany szablon i "Drukuj...", na całą stronę i OK) i wycięcie interesujących nas nadruków na kapsle oraz przygotowanie ręcznika papierowego, pilnika, czegoś czerwonego, papierów ściernych oraz kleju.

    Po zebraniu wszystkiego można zabierać się do działania. Chwytamy kapsel i papierem ściernym o granulacji 100 trzemy tak, żeby wyglądał na poniszczony oraz aby pozbyć się w miarę widocznych napisów (jeśli jakieś są) po bokach (góra i tak zostanie zaklejona). Lepiej robić to z umiarem i dosyć chaotycznie, nie miejsce przy miejscu, żeby wyglądało bardziej autentycznie.

    Teraz odkręcamy tubkę i nanosimy "kroplę" kleju Magic na białą część wyciętego loga. Potem rozsmarowujemy palcem (chyba, że mamy precyzyjną końcówkę, w takim wypadku wyciskamy klej dookoła i odrobinę na środku), uważając aby nie zabrudzić właściwej strony nadruku.

    Szybko, zanim zdąży wyschnąć klej, ostrożnie naklejamy nowe logo na kapsel. Poprawiamy, żeby było jak najbardziej na środku i usuwamy nadmiar "Magica" papierem. W tym momencie używamy wosku w sprayu, jeśli takowy mamy. Na razie wszystko prezentuje się tak:

    Czekamy minutę-dwie aż klej (i wosk, jeśli go użyliśmy) wyschnie i ponownie papierem ściernym gr. 100 obdrapujemy kapsel, uważając aby aż nadto nie uszkodzić świeżo naklejonego nadruku. Aby dodać nieco głębsze i szersze rysy możemy posłużyć się papierem o granulacji 60 lub zlewozmywakiem stalowym. Przy tym pierwszym musimy być bardziej ostrożni, a przy tym drugim wręcz przeciwnie - naciskać mocniej.

    Wciąż widać różnicę pomiędzy "Nuka-Colą" a oryginalnym kapslem. By ten efekt zniknął używamy najzwyklejszego pilnika (mój jest ze scyzoryka Immortals, wygranego w konkursie CDA ^^) i trzemy krawędzie naklejonego loga do zewnątrz (ważne, aby nie piłować w obie strony, bo to tylko może wszystko zepsuć).

    Dopiero co opiłowane brzegi nadruku delikatnie zamalowujemy czerwonym markerem lub czerwoną farbą olejną (najlepiej bardzo małym pędzlem). Nie martwcie się, po wyschnięciu nie będzie to aż tak widoczne.

    To by było na tyle. Nasz pierwszy kapsel jest już gotowy. Możemy je jeszcze psiknąć bezbarwnym lakierem i postarzyć mocną, ciemną herbatą (malując pędzlem, nie wylewając : P) albo gdy zbierze się ich już odpowiednią ilość można stworzyć samemu lub zainwestować w małą sakiewkę z materiału dla jeszcze lepszego efektu.

    Jak ma się jakieś stare breloki można trochę pokombinować i zrobić brelok Nuka-Coli.

    Copyrights by Shortyy and Bethesda. All rights reserved. ; )
  6. Shortyy
    Zgadnij kto to?

    Nie, to nie Jim Carrey, skąd wam w ogóle takie rzeczy przychodzą do głowy? Ten pan nazywa się Kavinsky, a właściwie Vincent Belorgey, ma 35 lat, pochodzi z Francji i tworzy muzykę elektroniczną. Ma na swoim koncie 4 płyty i udział w 7 filmowych OST.
    Nie ukrywam, że Kavinsky'ego poznałem przy okazji oglądania filmu Drive (swoją drogą polecam go wszystkim), nie jestem jego wielkim fanem, nie śledzę jego koncertów/wydawanych płyt. Właściwie to nie przepadam za jego pozostałą twórczością, ale utwór Nightcall, będący swego rodzaju motywem przewodnim wspominanego wcześniej filmu, jest po prostu... magiczny. Nie słucham zbyt wielu wykonawców muzyki elektronicznej, ten gatunek u mnie zaczyna i kończy się na Daft Punk... no dobra, jest jeszcze Ratatat, ale Kavinsky mnie zaczarował swoim "nocnym telefonem" (bez podtekstów!). Może to za sprawą pięknego wokalu Lovefoxxx, faktu, że współtwórcą jest Guy-Manuel de Homem-Christo (a jakże, z Daft Punk), a może stylizacji tego kawałka na powstałego w latach 80-90. Warto również wspomnieć, że Nightcall został zmixowany przez SebastiAna i nie mam na myśli jakiegoś remixu, tylko oryginał. Jeśli komuś się nie spodoba, polecam spróbować te dwa, tym razem, remixy -
    oraz http://soundcloud.com/wait-what/wait-what-...ords-night-call . Dla osób mających uczulenie na rap, szczególnie Kanye Westa, odradzam ten drugi.
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  7. Shortyy
    Kupiłeś ostatnio parę gier na wyprzedażach Steamowych? Niektóre z gier w twojej kolekcji nie wytrzymały próby czasu? Albo masz ochotę na coś bardziej minimalistycznego i pozbawionego kodów kreskowych, itp.? Ten krótki poradnik jest dla Ciebie! W kilku, prostych krokach pokażę jak stworzyć pełnoprawną, fizyczną kopię gry (np. ze Steam). W tej części "nieco" opóźnionego poradnika zajmiemy się drukowaniem stworzonej wcześniej okładki.


    I. Co potrzebujemy?
    Program UnderCoverXP Drukarkę tuszową/laserową kolorową W wypadku tej pierwszej, sprawny kolorowy tusz (czarny też by się przydał) Papier fotograficzny o możliwie niskiej gramaturze (200g/m2 lub mniejsza) Gilotynę/naostrzony nóż do tapet + długą linijkę + kawałek deski/ostre nożyczki i precyzję
    II. Parę rad
    Przed drukowaniem upewnij się, że masz wystarczającą ilość tuszu w kartridżach i czy kartka jest odwrócona w odpowiednią stronę (niektóre papiery fotograficzne są śliskie tylko z jednej strony) Najlepszy papier fotograficzny do drukowania coverów to prawdopodobnie ten półbłyszczący o gramaturze 170g/m2, można go dostać tutaj Postępuj ostrożnie ze świeżo wydrukowaną okładką, wystarczy jedno małe muśnięcie żeby całą naszą pracę i taką ilość tuszu diabli wzięło Zawsze możesz zainwestować w dodatkowy tusz fotograficzny, który zastępuje czarny i daje takie odcienie jak jasno-błękitny, jasno-purpurowy i czarny Jeśli nie masz pod ręką odpowiedniego tuszu i/lub papieru warto zajrzeć na tę stronkę i wybrać swoją drukarkę Jeśli papier jest półbłyszczący (semigloss), sprawdź czy wsadziłeś kartkę dobrą stroną
    III. Drukowanie Po uruchomieniu UnderCoverXP, przerzucamy ręcznie (metodą drag'n'drop) wcześniej stworzoną lub pobraną przez nas okładkę do lewego, pustego okienka i zaznaczamy ptaszkiem "Drukuj na pojedynczej stronie". Upewniamy się, że nad okładką, z listy została wybrana opcja "DVD Box".

    Drukujemy, zwracając uwagę na rady w drugim punkcie. Jeśli wszystko zrobiliśmy poprawnie, efekt powinien być zbliżony do mojego:


    Najlepiej dla pewności zostawić wydruk na noc żeby wysechł, jeśli używamy drukarki tuszowej. Później czas zabrać się za wycinanie, można do tego użyć trzech "zestawów": gilotynę, do której w sumie już nic nie jest potrzebne; naostrzony nóż do tapet, długą linijkę i jakąś podstawkę, np. deskę; nożyczki i sporo precyzji. Jeśli dwie pierwsze możliwości nie wchodzą w grę i mamy tylko nożyczki, a nad swoją precyzją można by polemizować, dajemy okładkę do wycięcia komuś, kto jest w stanie to zrobić. Nie ma po co ryzykować utraty takiej ilości tuszu i drogiego papieru. Lepiej jak najmniej dotykać zadrukowaną część, w większości wypadków, tusz jest w stanie się rozmazać bez względu na czas, który minął od wydruku. Na koniec okładka powinna prezentować się mniej więcej tak:

  8. Shortyy
    Dzisiejszy utwór to "Wildcat", amerykańskiego duetu muzyków - Ratatat. Muzyka elektroniczna z domieszką indie rocka i rocka alternatywnego. Odpręża... ^^

    Youtube Video -> Oryginalne wideo A jeszcze dzisiaj kolejna część poradnika o niesamowicie prostej i symbolicznej nazwie, "Tworzenie pełnoprawnej, fizycznej kopii gry ze Steam".
  9. Shortyy
    Rok 2011 dla gamingu był bardzo pozytywny, mnóstwo premier świetnych gier, zapowiedzi kolejnych, przedstawienie PS Vita i Wii U, kolejne rekordy pobite przez Steam. Zajmijmy się jednak tym pierwszym czynnikiem, który wpłynął na pomyślność tego okresu dla graczy - premierami. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale ja postaram się opisać te, które moim zdaniem wybijają się ponad przeciętność.


    Wyróżnienie - Dead Island
    Mój mały plebiscyt zaczynamy nieco krwawo. Wyłapałem ten tytuł zupełnie przypadkiem, przeglądałem sobie Allegro i znalazłem aukcję za 40zł, musiałem zareagować. Fabuła jest nijaka, postacie i ich animacje twarzy również, a questy banalne. Ale to nie o to chodzi! Nie, jeśli ktoś uważa, że to dramatyczna historia o utracie bliskich oraz własnego człowieczeństwa, jest w wielkim błędzie, ale nie winię go jeśli przedtem obejrzał
    , który mógł go w ten sposób naprowadzić. Tu chodzi tylko i wyłącznie o beztroską masakrę, podpalanie, odcinanie kończyn, rażenie prądem, trucie kwasem, miażdżenie bronią dwuręczną i okazjonalne strzelanie z broni palnej. W przeciwieństwie do nieco podobnego Left 4 Dead 2, tutaj króluje broń biała - maczety, młoty, siekiery, noże, kije, łopaty, wiosła, maczugi, morgenszterny i wiele więcej. Nie ma to jak odcinanie rąk zombie i oglądanie ich dalszego sposobu zachowania. Chora gra dla chorych ludzi.
    Wyróżnienie - Gemini Rue
    Pewnie niewielu słyszało o tym tytule, ja również pewnie nigdy bym się o nim nie dowiedział gdyby nie fakt, że pojawił się w jednej z edycji Indie Royal. Nawet nie chciałoby mi się jej uruchomić, gdyby nie fakt, że po jakimś czasie dodali klucz do Steama. Pobrałem, odpaliłem i nie mogłem domknąć szczęki. Już samo interaktywne intro rozłożyło mnie na łopatki, a jak pojawiła się plansza tytułowa aż przeszły mnie ciarki. Jak na przygodówkę, Gemini Rue jest bardzo rozbudowane i posiada udźwiękowienie godne oskara - aktorzy są równie realistyczni jak ci z L.A. Noire, a muzyka? Czysty cyberpunk, wystarczy przesłuchać
    utwór żeby wiedzieć o co chodzi. Warto również sprawdzić te dwa - i Winchester Building - może czuć w nich nieco mniej tego konkretnego, cyberpunkowego klimatu, ale są równie cudowne, albo nawet i lepsze. W samej grze czuć atmosferę zaszczucia, niepewności i mroku. Niesamowity point'n'click w cyberpunkowym klimacie godnym Blade Runnera. "Don't trust anyone".
    Miejsce VI - Wiedźmin 2
    Dlaczego dopiero 6? Powodów jest parę, ale najważniejszy z nich to po prostu fakt, że w 2011 wyszły lepsze tytuły od mocno przereklamowanego Wieśka 2. Rozumiem szum jaki wywołał wśród mediów, ale żeby trąbić o tym cały ruski rok, wręczyć grę Barackowi Obamie i głosować na ślepo na niego we wszystkich możliwych plebiscytach? Ludzie, pohamujcie trochę emocje, to już prawie 8 miesięcy od premiery, a wszyscy nadal się podniecają. Ja również, byłem podekscytowany, przed premierą i miesiąc po zakończeniu rozgrywki, ale potem zacząłem dostrzegać wady. Oczoje*na, kolorowa grafika zrywająca z bardziej mrocznym "Sapkowskim" klimatem z pierwszej części; zbyt zręcznościowa mechanika walki z dosyć głupio wyglądającym turlaniem się po ziemi; konieczność wejścia w tryb medytacji przed wypiciem eliksirów; umowna liniowość, gra wydaje się ograniczona i ciasna (wyłączając akt 1); mało zadań pobocznych, a wszystkie i tak nawiązują w mniejszym lub większym stopniu do głównego wątku (tak jak wcześniej - nie licząc aktu 1); baaaardzo krótka; przeciętna oprawa dźwiękowa w porównaniu z "jedynką", żaden utwór nie utkwił mi w pamięci; zupełnie niepotrzebna gałąź rozwoju - alchemia. Na pewno jeszcze by coś się znalazło, ale tylko te aspekty zaważyły na jedynie 6 miejsce w moim osobistym TOP 2011. Jeszcze nie grałem w Battlefielda 3, ale coś czuję, że wybiłby Wieśka z tej pozycji.

    Miejsce V - Total War: Shogun 2
    Bezapelacyjnie najlepsza strategia roku. Więc znowu - dlaczego tylko 5? Bo nie jestem fanem tego gatunku, mam tylko kilka takich tytułów (Supreme Commander, World in Conflict, Age of Empires III, Warcraft 3, seria HoM&M) i gram w nie pobieżnie... Poza Shogunem 2, który wciąga jak porządny kombajn ruskiej produkcji. Nie ma nic lepszego niż wielka batalia z udziałem rusznic, zimą. Nie zagłębiałem się w tryb wieloosobowy, zwyczajnie mnie nie kręcił, wolałem spokojnie przechodzić kampanię i zwyciężać bitwy historyczne. Nawet na najniższym poziomie trudności, gra stanowi pewne wyzwanie, nie daje się przejść jednym kliknięciem myszy jak Modern Warfare 3, za to ją cenię. Nie potrafię szerzej jej opisać, bo jak już wspomniałem, to nie mój gatunek.

    Miejsce IV - L.A. Noire
    Odstawmy na bok wszystkie fakty dotyczące studia Bondi i tego jak traktowano ich pracowników. Oceńmy grę. Niektórzy twierdzą, że ta produkcja jest schematyczna, a jej jedyną mocną stroną jest nowatorska technologia przedstawiania twarzy. Nie można być bardziej mylnym, to niesamowity "symulator detektywa"/sandbox w klimacie noir z bogatą fabułą i wciągającą rozgrywką. W L.A. Noire wbrew pozorom nie polega wszystko na jeżdżeniu z miejsca do miejsca, badaniu dowodów i przesłuchiwaniu podejrzanych. W pewnym momencie sprawy stają się coraz bardziej osobiste, akcja nabiera tempa, ilość pościgów (i pieszych i samochodowych) wzrasta. Wtedy dalszą fabułę poznaje się, czując, jakby oglądało się naprawdę dobry film. Tak, gra jest liniowa, ale z założenia, nie stara się na siłę dawać jakichś możliwości, które i tak niewiele by zmieniły. Poza głównym wątkiem, można również odpowiadać na komunikaty z radia policyjnego i brać udział w "pobocznych" akcjach, które sprawiają, że akcja nie zwalnia i wciąż chce się grać. Pościgi sprawiają masę radości, a strzelaniny jeszcze więcej, nie mówiąc już o zbieraniu achievementów. Na PC w przeciwieństwie do konsol, kupując podstawową wersję dostajemy "Complete Edition" z paroma dodatkowymi garniturami, broniami i co najważniejsze - śledztwami. Podsumowując, doskonale zrealizowana z niesamowitą narracją i wciągającą historia zwykłego policjanta z Los Angeles, który staje się szanowanym, jednym z najlepszych detektywem. Klimat noir można ax... przestrzelić kulami kalibru .45!

    Miejsce III - The Elder Scrolls V: Skyrim
    Jak widać, nie jestem fanbojem Skyrima, wbrew przypuszczeniom po zobaczeniu mojego miejsca szóstego. Byłem na ten tytuł strasznie napalony, mimo że poprzednie części były dla mnie zbyt sztywne i plastikowe, żebym mógł w nie grać i jednocześnie odczuwać z tego jakąś przyjemność. Tutaj jest inaczej, feeling walki jest po prostu idealny, widok 3-cio osobowy jest równie świetny jak 1-szo, czego nie można było powiedzieć o Oblivionie. A potyczki ze smokami są po prostu LEGEN... wait for it... DARY! Do tego ten surowy, epicki, nordycki, mroźny klimat (oooj, wymyśliłbym jeszcze więcej przymiotników). Aż chce się grać zimą... No właśnie, kluczowa sentencja - "chce się grać". Nie zawsze to działa, na razie naliczyłem sobie prawie 30 godzin i musiałem zrobić sobie przerwę, bo zaczęło mnie to nużyć. Choć myślę, że po kolejnym ukończeniu Metro 2033, zabieram się za dalszą rozgrywkę. Co jeszcze? Niesamowicie otwarty świat (choć i tak wymięka przy Daggerfallu); alchemia, kowalstwo, garbarstwo i zaklinanie; możliwość dostania się do praktycznie każdego miejsca na mapie; wiele ukrytych smaczków dla poszukiwaczów; rozbudowane budowanie postaci; wiele wątków i stron po których można się opowiedzieć (gildia magów i złodziei, cesarscy i gromowładni, itd.). Wiem, że wciąż jest sporo niedoróbek technicznych, ale co z tego? Co z tego, jeśli gra sprawia tyle czystego "funu"? To jest właśnie wizytówka Bethesdy, te niedoróbki techniczne, które i tak zostają przyćmione ogromem zalet. [FANBOY MODE OFF] No dobra, nieco zaleciało fanbojstwem, w zamian teraz wspomnę o wadach. Zdaję sobie sprawę z tego, że fabuła nie jest zbyt wysokich lotów, choć i tak bije Obliviona na łeb. Przez tyle różnych wątków, ciężko to zauważyć, ale ten pierwszy, główny jest dosyć prosty i krótki. Poza tym większość technicznych niedociągnięć zostaje zniwelowana przez modderów, z jednej strony to dobrze, ale z drugiej strony to nie do końca pozytywnie świadczy o twórcach Skyrima. A co może okazać się jeszcze gorsze, Bethesda na tym przystanie i przy wszystkich kolejnych produkcjach będzie polegać na autorów modów. Nieco mroczna wizja przyszłości, ale cóż... Lepiej się tym na razie nie przejmować i zarżnąć parę smoków w akompaniamencie pięknych tekstur w rozdzielczości 4x4K.

    Miejsce II - Portal 2
    Counter-Strike? Precz! Half-Life? Naaah, to nie dla mnie. Left 4 Dead 2? Cieplej, cieplej... Portal? OMFG!!!!!11!!1!!!oneone!one11 Jak widać, żywię pewne uczucia do tej "serii" logicznych gier z widokiem FPP produkcji studia Valve, autorów przełomowego silnika Source. Jedynkę kupiłem w pudełku w dzień premiery. Nie nie nie, nie Orange Boxa, "Portala", tak mnie zachwyciły zapowiedzi, że postanowiłem wydać 110zł w Empiku za pojedynczą grę, a wtedy to była dla mnie niewyobrażalnie wielka kwota. I nie zawiodłem się, choć przeszedłem ją w 4 godziny. Dlaczego? Bo to były jedne z najlepszych 4 godzin w moim życiu. Dziwne, że podobnie nie postąpiłem z kontynuacją. Może dlatego, że przez pierwszą połowę 2011 miałem coś w rodzaju "growej posuchy", nie miałem ochoty w nic grać i przez to nic nie kupowałem. Portala 2 miałem dopiero przyjemność przejść w okresie świątecznym, nabyłem go za śmieszne 25zł podczas Holiday Sale na Steamie. Singla przeszedłem w mgnieniu oka (jakieś 7-8 godzin), ale za to wciąż cieszę się świetnym co-opem z bratem. Wróćmy jednak do singla - tak, jest krótki, ale lepszy niż we wszystkich odsłonach serii Call of Duty razem wziętych! Narracja jest po prostu mistrzowska - cięte żarty, charakterystyczny humor, starcia pomiędzy Wheatleyem i GLaDOS, postać Cave'a Johnsona i Caroline, w pewnym sensie urocze wieżyczki. To już nie dwugodzinna gierka logiczna, to poważna produkcja z bardzo rozbudowanym światem! Jednak było coś jeszcze lepszego od tego...
    Uwaga! Werbel proszę! Tamtarararararararararara....

    MIEJSCE I - Deus Ex: Human Revolution
    Deus Ex: Human Revolution to zdecydowanie moje the best from the best from the best from the best roku 2011, pewnie w 2012 również jej nic nie pobije. Świetna, nieliniowa fabuła; finishery; spora liczba różnorodnych augmentacji; niesamowite rozmowy z innymi postaciami/bossami i to zakończenie. Wciągnęło mnie tak, że przeszedłem ją w ciągu dwóch sesji w 25h i właśnie jestem w trakcie The Missing Link. A Adam Jensen to prawdziwy badass ("I didn't ask for this" i brrrr, aż ciarki przechodzą). Tego nie można dostatecznie dobrze opisać, w to po prostu trzeba zagrać. Nie wiem tylko o co chodzi mniemanym fanom części pierwszej, twierdzą, że to tylko marny naśladowca i nawet nie dorasta do pięt oryginałowi. Wot?! Grałem we wszystkie części serii Deus Ex (poza Project Snowblind, choć nie jestem pewien czy można powiedzieć, że toto należy do serii) i uważam, że to świetny naśladowca. Serwuje to co pierwsza odsłona, ale w większych ilościach z lepszymi rozwiązaniami, grafiką, perkami, dialogami. Niesamowity renesansowo-cyberpunkowy klimat, bardzo ciekawa fabuła, najlepszy system perków ever i doskonale zrealizowane skradanie, złota gra!

  10. Shortyy
    Utwór na dzisiaj to "Electric Worry" zespołu Clutch. Respekt dla gościa z harmonijką.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    A tutaj wersja z gamingowym smaczkiem, Clutch ft. Left 4 Dead 2:

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
×
×
  • Utwórz nowe...