Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Tzar

Droga - Cormac McCarthy

Polecane posty

post-65884-1256317891_thumb.jpg post-65884-1256317907_thumb.jpg

Tytuł: Droga

Autor: Cormac McCarthy

Tytuł oryginału: The Road

Rok wydania: 2006 (PL: 2007)

Nagroda Pulitzera w 2007 roku.

Korzystając z chwili wolnego czasu, postanowiłem założyć temat poświęcony ostatniemu dziełu McCarthy'ego.

Ta niezbyt długa książka opowiada historię wędrówki ojca i syna przez zniszczoną Amerykę. Świat, w którym cywilizacja pozostała tylko słowem, a człowiek człowiekowi wilkiem. Powieść napisana niezwykle oszczędnym językiem (tutaj to zaleta), o klimacie tak sugestywnym, że marzniesz razem z bohaterami i czujesz kwaśny odór napotykanych zwłok. Ten minimalizm sprawia, że mamy do czynienia właściwie z przypowieścią, jedną wielką alegorią.

A skoro już o alegorii mowa - "Droga" podobała mi się również ze względu na mnogość możliwych interpretacji. Samo zakończenie nie tyle zaskakuje, co wymusza spojrzenie na tą historię jeszcze raz, z innej perspektywy.

Domyślam się, że parę osób tu obecnych lekturę ma już za sobą. Wiem też, że nie wszystkim się podobało (heej.gif Cardi wink_prosty.gif). Zapraszam do dzielenia się opiniami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie jestem po lekturze tej opowieści i muszę przyznać, że jestem mocno poruszony. Bardzo ciężki, przytłaczający klimat sączy się z kolejnych kartek. Z pewnością nie jest to dzieło ku pokrzepieniu serc lecz jednak ma w sobie coś co nie pozwala do końca się zdołować. Bardzo sugestywne przedstawienie zdegenerowanego (na wszystkich płaszczyznach) świata. A w środku ojciec i syn. Bardzo szare, smutne ale na swój sposób szalenie piękne... Polecam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytalem Droge jakis czas temu za namowa rodzicow i ciesze sie, ze polecili mi te ksiazke. McCarthy doskonale pokazal uczucia ojca do syna i brutalnosc swiata, w ktorym przyszlo im zyc. Choc na codzien nie czytam ksiazek tego typu (raczej fantasy i horrory), to Droga mnie wciagnela. Proste dialogi glownych bohaterow naprawdę mialy cos w sobie. A koncowka - chwytajaca za serce i wrecz wyciskajaca lzy. Polecam wszystkim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetna, wzruszająca książka. Najpierw myślałem, że wypowiedź Dukaja: "Niewiele znam książek tak silnie grających na emocjach" to tylko promowanie, reklama powieści. Jednak "Droga" gra na uczuciach jak orkiestra synfoniczna. Polecam wszystkim, którzy lubią literaturę refleksyjną i głęboką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wspaniała książka, choć dopiero jestem na około 100 stronie. Niektóre dialogi potrafią nieprawdopodobnie wzruszyć... O tej książce pewnie długo nie zapomnę. Taką mam nadzieję. A po przeczytaniu książki obejrzę film, bo jestem ciekawy, czy udało im się uzyskać tak wspaniałą atmosferę jak w książce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Książka super. Po prostu arcydzieło. Jedna z dość nielicznych książek, które potrafią wciągnąć na długo - by do niej powracać raz po razie. ;) Lepiej jest czytać kawałek po kawałku, bo przeczytanie całości "od deski do deski", jakoś tak... no nie pasuje - przynajmniej dla mnie. Nie wiem czym się różni wydanie z 2007 roku z tym z 2010, bo dość szybko ją przeczytałem (specjalnie robią "przerwy", jak już wspomniałem). Książka ma i niesamowity klimat, ma i też swoje napięcie, które momentami trzyma mocno, jak łowca swoją zdobycz i nie chce puścić. Dialogi Ojciec-syn i syn-ojciec są dobre, bo oddają uczucia i relacje, jakie między tymi dwojga panują - tak, jakby normalnie rozmawiali, pomimo faktu, że wokół jest tylko cisza, śmierć, mrok i popiół - to, co zostało z tego świata. Bo nic w nim nie ma innego. Tylko ciemność i popiół... Czytając książkę miałem poczucie, że ten świat, który ostał się i jest całkowicie wypalony - bo tylko wszystko jest okryte popiołem - dość mocno przeraża, więc stwierdzam - Nie. Nie chciałbym żyć w takim świecie - naprawdę. Tak, jak on został opisany w książce, przez McCarthy'ego, po prostu przeraża (jest pełen mroku, pustki, brutalności, całkowicie surowy i bez odrobiny życia) i lepiej się cieszyć z tego, co się ma (z ówczesnego świata). No w sumie mógłbym też powtarzać słowa autora tego tematu o tej książce, lecz po co?

"Przecież już nie ma żadnej innej historii do opowiedzenia..." czyż nie?

Gorąco polecam, każdemu. :)

100323_droga_w2_200.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, muszę brejknąć tego kombosa peanów. Przeczytałem, odstawiłem, zapomniałem. Pozostałem obojętny na sławetne opisy MacCarthy'ego, emocjonalne relacje między ojcem i synem, lakoniczne dialogi i dosadną wizję postapokaliptycznego świata. Oczywiście wiem dlaczego - wcześniej naczytałem się tylu hiperpozytywnych opinii, że oczekiwałem ósmego cudu świata... a dostałem sprawną powieść, która może niektórych zaskoczyć swoistym brutalizmem, ale nie poruszyła żadnej ze strun mojej duszy. Jedyne co dobrze pamiętam z lektury to myśl w chwilę po ukończeniu: "i o co tyle hałasu? Nie było tam nic, czego już nie widziałem w Falloucie".

Także z mojej strony duże meh.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro wątek nieco odżył, to chciałbym zapytać, czy ktoś czytał może "Drogę" w oryginale? Bo spotkałem się z opinią, że ta książka bardzo traci w tłumaczeniu.

@Cardinal i Dav1d - ja jestem świeżo po przeczytaniu "Krwawego Południka" i mam identyczne wrażenie (a może i większe, bo podobno jest ona uznana za jego najlepszą książkę) więc może to jakaś reguła dotycząca książek McCarthy'ego, niemniej jednak chciałbym dać szansę "Drodze" jeżeli wersja oryginalna jest wyraźnie lepsza od przekładu.

Pozdrawiam,

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o to, to! Miałem podobnie.
Również podobnie miałeś chyba w przypadku "Hyperiona"? :) Bywa, że człowiek staje się ofiarą własnych zbyt wysokich oczekiwań. Naczyta się tych zachwytów i potem spodziewa nie wiadomo czego. A "Droga" jest powieścią "tylko" bardzo dobrą. Po lekturze sam się dziwiłem Dukajowi, który w swojej recenzji pisał, że trudno o książkę tak grającą na emocjach. Na moich nie zagrała, a przynajmniej nie tak, jak oczekiwałem. Skoro jednak Dukaj się wzruszył, to pewnie i wielu innych także. Inaczej też pewnie będą na "Drogę" patrzeć ojcowie (i matki) małych dzieci - ciekaw jestem na przykład zdania Qbusia, trzeba będzie go zachęcić do przeczytania (jeśli to czytasz, Qbusiu, czuj się zachęcony :happy: ).

Jak sądzicie, skąd się wziął Pulitzer i ta ekscytacja światka mainstreamowego? Proste: nie grali w Fallouta. :wink: Dla większości powieść McCarthy'ego była pierwszym spotkaniem z tak dobitnie ukazanym światem po zagładzie, więc siłą rzeczy musiała zrobić wrażenie. I jeszcze długo będzie robić.

spotkałem się z opinią, że ta książka bardzo traci w tłumaczeniu
Owszem, traci, ale nie tak bardzo, bo - jak pisałem w pierwszym poście - autor stosuje tutaj bardzo oszczędny język. W oczy rzuca się przede wszystkim powtarzające się często wyrażenie zakutani w koce.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie wiecie jak mi ulżyło :) Również słyszałem o "Drodze" wiele dobrego, ale moje wrażenia były zgoła inne. Cieszę się, że nie jestem jedyną osobą, która nie zachwyciła się tą książką. Napisałem nawet recenzję; jak ktoś chce ją przeczytać, to proszę: http://actionmag.pl/index.php?i=content&am...icles&t=437 :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tzar - ano, dlatego od pewnego czasu opieram się raczej na własnych przeczuciach, które tylko raz mnie zawiodły, nie zaś na peanach przeczytanych w internecie. Chociaż może to wynika z jakiegoś takiego 'rozwoju czytelniczego' (?). Człowiek więcej czyta i więcej wie, zatem staje się bardziej krytyczny. Może to (zawód czytelniczy) wynikać również z... sytuacji czytania (tzn. z miejsca, w którym się czyta, czasu - dzień/noc, lato/zima, etc., nastroju, itp.).

Spooky Albert - jaka presja otoczenia ^^ "Nie podoba mi się, ale innym się podoba, to znaczy, że ze mną coś nie tak?" :D

Droga zachwyca, bo (jak już wspomniał Tzar) włączono ją do mainstreamu, w którym światy po zagładzie to coś nowego (fakt, że fantastyka się w to bawi już czas jakiś nie ma znaczenia, przecież fantastyka to czytanie dla debili albo i debilów wręcz).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak sądzicie, skąd się wziął Pulitzer i ta ekscytacja światka mainstreamowego? Proste: nie grali w Fallouta. :wink: Dla większości powieść McCarthy'ego była pierwszym spotkaniem z tak dobitnie ukazanym światem po zagładzie, więc siłą rzeczy musiała zrobić wrażenie. I jeszcze długo będzie robić.

Ja zagrałem w Fallouta (dawno temu) i jakoś do mnie akurat "nie przemówił" - może za którymś razem "jedynka" mi się spodoba. :cat2: Mi tam ten świat pasuje, bo przecież czy to ma być cały czas wszystko, jak na miarę Fallouta? Pełno technologii, wiele miast i oaz, w których osiedlili się ludzie i wszędzie dookoła jest skażenie i pełno mutasów? Hmm... Najwidoczniej McCarty raczej ukazał świat (akurat Ameryka), który przedtem był dla nas normalny, taki, jak teraz, a w dość szybkim tempie zamienił się w surowy, martwy, brutalny i pusty - bez żadnej cywilizacji. W sumie ten świat w "Drodze" ukazuje fakt, co się stanie z nami, jak nie będziemy przygotowani na takie coś - ot, dziś jest wszystko normalnie, a pojutrze już wszystko szlag trafił i co? I trzeba jakoś przetrwać - nagle miałeś wszystko, a potem już nic. Nawet nie masz czasu ani myśleć, by wziąć jakąś giwerę na mutasy, zapas żarcia, chronić siebie i innych albo tylko siebie, zabrać jakąś super zbroję anty-radiacyjną i hejana, bo wszytko dookoła to jedna wielką ZONĄ. ;p ;P Jeśli tak dłużej myślę nad tą książką, to akurat mnie już nie pasuje jedna rzecz...

(to też się tyczy i po części filmu) - czemu akurat Ameryka? Mnie to się dość mocno kojarzy z tym, że jak są już wszelakie nieszczęścia na tym świecie (bomba atomowa, zagłada wszystkiego, wizja pot-apo świata itd.) to czemu to się tyczy akurat ameryki? Tylko USA i USA..., a reszta świata to co? Taka trochę zamerykanizowana ta książka...

spotkałem się z opinią, że ta książka bardzo traci w tłumaczeniu
Owszem, traci, ale nie tak bardzo, bo - jak pisałem w pierwszym poście - autor stosuje tutaj bardzo oszczędny język. W oczy rzuca się przede wszystkim powtarzające się często wyrażenie zakutani w koce.

Ja tam nie wiem. Nie czytałem jeszcze jej w oryginale. Co do prostego języka w niej, to mnie się nawet podoba, że nie ma podziałów na rozdziały, bo czy każda książka musi to mieć? Wiadomo, że ten język jest oszczędny, prosty, bo i cały świat ukazany po zagładzie jest też tak opisany w dość prosty sposób - ot, tutaj zniszczone miasto, wszystko jest martwe i okryte popiołem, jest pełne brutalności i mroczne -

tak, jakby ten upadły świat właśnie się "zamienił miejscami" z tym obecnym, cywilizowanym i już, nic po za tym.

P.S. Dla mnie książka jest bardzo dobra, choć samo zakończenie jest... dobre, bo raczej jakieś przełomowe już nie (już nie przesadzajmy) . Ja raczej nie stawiałem, że w książce zobaczę "bóg wie co" - jak w Falloutach czy cuś, lecz oczekiwałem ukazania fajnej wizji post-apokaliptycznego świata, który jest mroczny, przeraża i nie ma tam miejsca na wszystkie inne rzeczy, które miałyby się kojarzyć z Falloutami czy Stakerami - dlatego lubię tę książkę za jej prosty przekaz, że właśnie w ten dość prosty przekaz, ukazała taką wizję świata post-apo, to wszystko co się w nim dzieje, tylko dwóch bohaterów w nim i już, nic więcej po za tym. ;)

P.S.2 - Hmm... czemu według Komudy, w "Drodze" miałoby być coś"poetyckiego"? :P Ja czegoś takiego nie zauważyłem. Dialogi miałby takie być? Hmm... śmieszne ta opinia Komudy trochę jest... :cheesy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałem nawet recenzję
Po jej przeczytaniu widzę, że książka do ciebie nie trafiła, czy może raczej - nie dojrzałeś do niej. Pod koniec miałem nawet skojarzenia z pewnym cyklem parodystycznych recenzji publikowanych na Esensji (Arcydzieła na celowniku - polecam). O gustach nie ma co dyskutować, więc nie będę się odnosił do takich na przykład narzekań na brak wyszczególnienia kwestii mówionych myślnikami. Jednak do kilku rzeczy się odniosę.

Zakończenie nie jest złe, aczkolwiek nie spełnia swej priorytetowej roli. Miało wzruszyć, spowodować, że pamięć o bohaterach pozostanie jeszcze na długo po odłożeniu książki na regał.
No i ja pamiętam o nich do tej pory. A czy miało wzruszyć? Chyba niekoniecznie, ale wiele osób było wzruszonych po lekturze.

jest śmiesznie łatwe do przewidzenia, czytelnik już wiele akapitów wcześniej oswoi się z myślą jak owa ?droga? się zakończy
I co w tym złego? Co to, kryminał Agaty Christie, żeby do ostatniej strony siedzieć jak na szpilkach i obgryzać paznokcie?

Spodziewałem się epickiej wyprawy, która powodowałaby co chwila ciarki na plecach (w końcu za coś ta nagroda Pulitzera musiała być!)
Znaczące jest tutaj owo "spodziewałem się". Epicka wyprawa to nie tutaj (nie w książce, którą czyta się dwie godziny), spróbuj raczej u Tolkiena. A nagroda? Ile książek nagrodzonych Pulitzerem przeczytałeś? Ile z nich przedstawia epicką wyprawę, która powoduje co chwilę ciarki na plecach? Najprościej mówiąc, wyróżnienie dla "Drogi" było za to, co się tobie nie podobało.

tak marzyło mi się coś na miarę książkowego ?Fallouta?
Aha, czyli "nie podoba mi się, bo nie ma mutantów i strzelanin", tak? Wróć do książki za jakieś dziesięć lat.

czemu akurat Ameryka? (...) Taka trochę zamerykanizowana ta książka
:rolleyes: Bo autor to Amerykanin, więc pisze o Ameryce i Amerykanach. Tak jak na przykład Komuda o Polsce i Polakach, a Głuchowski o Rosji i Rosjanach.

śmieszne ta opinia Komudy trochę jest
Ani trochę. Zajrzyj tutaj (pod dwójeczkę :happy: ).
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:rolleyes: Bo autor to Amerykanin, więc pisze o Ameryce i Amerykanach. Tak jak na przykład Komuda o Polsce i Polakach, a Głuchowski o Rosji i Rosjanach.

No tak. Ale to tylko takie tam moje marudzenie. :rolleyes:

Ani trochę. Zajrzyj tutaj (pod dwójeczkę :happy: ).

No dobra. Myślałem, że chodzi o tą poetyckość z pkt. pierwszego. Tak. Na pewno dialogi oddają emocje i czuje się jednak to, że są pełne uczuć, pomimo faktu, że dookoła jest wszystko twarde, brutalne i ohydne. Mają w sobie to człowieczeństwo, którego już wcale nie ma z upadłym świecie.

P.S. - Dzięki wielkie, Tzar za takie bardzo ładne "skrócenie" mojego nicka :)

P.S 2 - Ja też się mocno "westchnąłem" po lekturze "Drogi" - dla mnie ta książka spełniła wszelkie oczekiwania, które od niej wymagałem. ;P I dlatego pewnie będzie to nieliczna z książek, które kupię i przeczytam w języku angielskim... ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla większości powieść McCarthy'ego była pierwszym spotkaniem z tak dobitnie ukazanym światem po zagładzie, więc siłą rzeczy musiała zrobić wrażenie.
Celna uwaga, zwłaszcza, że skłoniła mnie do przemyśleń. I wyszło mi, że "Droga" wcale nie jest książką o postapokaliptycznym świecie, zagładzie czy przetrwaniu. Tak naprawdę nie chodzi o to jaka jest owa droga ani dokąd zmierza, tylko jak bohaterowie ją pokonują. Wydaje mi się, że celem MacCarthy'ego było opisanie intymnego poświęcenia, pewną odmianę milczącego heroizmu (i tu pytanie, czy nawet jeśli nikt nie patrzy, to dalej można wartościować w kategoriach bohaterstwa?). Natomiast cała otoczka postapo to tylko scenografia - równie dobrze ojciec z synem mogli wylądować na dziewiczej wyspie zamieszkałej przez kanibali albo wędrować przez pustynię. Pozbycie się naturalnego otoczenia i postawienie w sytuacji ekstremalnej miało na celu wydestylowanie emocji wiążących ojca i syna.

Właśnie z tego powodu upatruję przyczyny powodzenia książki w mainstreamie - "Droga" jest po prostu starą jak świat opowieścią ubraną w nowe szaty. Doświadczenie sprawiło, że akurat mi wydały się one stare i znoszone, ale ogółowi musiały jawić się jako ostatni krzyk mody.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po jej przeczytaniu widzę, że książka do ciebie nie trafiła, czy może raczej - nie dojrzałeś do niej.

Byłbym ostrożny ze stwierdzeniem, że do niej nie dojrzałem.

O gustach nie ma co dyskutować, więc nie będę się odnosił do takich na przykład narzekań na brak wyszczególnienia kwestii mówionych myślnikami.

A co tutaj ma gust do rzeczy? Z tego co pamiętam dialogi w powieściach czy w jakiejkolwiek formie wypowiedzi wyodrębnia się stosując znak "-". Nie wiem; może miało to czemuś służyć (ojciec jest tak wykończony, że nie ma pewności czy rozmawia z synem, czy samym sobą?), ale ja tego po prostu nie dostrzegłem...

No i ja pamiętam o nich do tej pory. A czy miało wzruszyć? Chyba niekoniecznie, ale wiele osób było wzruszonych po lekturze.

Ja bym jednak obstawiał, że miało, bądź co bądź, na celu wyciśnięcie łez z czytelnika. W końcu

scena śmierci ojca małego bohatera (z którym cały czas to dziecko podróżuje, przeżywa zarówno piękne, jak i straszne chwile)

, powinna w taki sposób oddziaływać na czytelnika. Weźmy pod uwagę "Wielki Marsz" Kinga. Tutaj również występuje motyw wędrówki skazanej niemal na pewno na porażkę. Bohaterowie, tak jak i w książce McCarthy'ego prowadzą rozmowy na tematy egzystencjalne (śmierci, życia, trwania itp.). I co? Książka Króla wzrusza; "Droga" natomiast nie (oczywiście, mam tu na myśli tylko i wyłącznie siebie). Tak jak wspomniałem w recenzji - zakończenie jest zbyt przewidywalne i przez to końcowy efekt został zepsuty.

jest śmiesznie łatwe do przewidzenia, czytelnik już wiele akapitów wcześniej oswoi się z myślą jak owa ?droga? się zakończy
I co w tym złego? Co to, kryminał Agaty Christie, żeby do ostatniej strony siedzieć jak na szpilkach i obgryzać paznokcie?

Jakby spojrzeć na wspomniany wyżej "Wielki Marsz" to też można dojść do wniosku, że zakończenie jest przewidywalne. Jednak, jak wyżej, King wzrusza, McCarthy - nie. A jestem święcie przekonany, że był to jeden z jego głównych celów.

tak marzyło mi się coś na miarę książkowego ?Fallouta?
Aha, czyli "nie podoba mi się, bo nie ma mutantów i strzelanin", tak?

No, wywołałeś uśmiech na mojej twarzy (dzięki - zwłaszcza, że jutro poniedziałek). Oczywiście, że nie chodzi mi o mutanty i stworki. Miałem na myśli klimat; stworzenie atmosfery zniszczenia, totalnej beznadziejności. Według mnie to się nie udało. Głównie poprzez styl. Sorry, ale budowanie powieści wręcz pojedynczymi zdaniami się nie sprawdza. Przecież taki świat wymaga przedstawienia, opisania, dokładnego przyjrzenia. Świat po zagładzie to naprawdę niezły temat. Trzeba go umieć po prostu wykorzystać.

Wróć do książki za jakieś dziesięć lat.

Ech, ciągle o tej mojej (nie)dojrzałości. Mogę Ci zagwarantować, że przeczytałem dosyć dużo książek i trochę się orientuję jak należy je pojmować. Poza tym dosyć ciekawy punkt widzenia: nie podoba Ci się - aha, nie rozumiesz!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłbym ostrożny ze stwierdzeniem, że do niej nie dojrzałem.
Nic nie poradzę na to, że takie właśnie odniosłem wrażenie po przeczytaniu twojej recenzji (i jak dotąd nie udało ci się tego zmienić).

dialogi w powieściach czy w jakiejkolwiek formie wypowiedzi wyodrębnia się stosując znak "-". Nie wiem; może miało to czemuś służyć (...), ale ja tego po prostu nie dostrzegłem
Otóż to - nie dostrzegłeś. Ja to widzę wyraźnie: takie wyjałowienie stylu (w tym rezygnacja ze sporej części interpunkcji) potęguje wrażenie surowości świata przedstawionego. To jest smutna książka o świecie, w którym za nic nie chciałbyś się znaleźć, w przeciwieństwie do takiego Fallouta, w którym chętnie przywdziałbyś power armor, wziął do rąk miniguna i wyruszył na "epicką wyprawę, która powodowałaby co chwilę ciarki na plecach".

King wzrusza, McCarthy - nie. A jestem święcie przekonany, że był to jeden z jego głównych celów.
No dobrze, ale tego, że ciebie akurat nie wzruszył (mnie zresztą też), nie nazwiesz chyba jego porażką jako autora tej książki? Sam czytałeś opinie i widzisz, że tych wzruszonych jest więcej, czyli cel został osiągnięty, a wyjątki potwierdzają tylko regułę. Kto wie, może gdybyś najpierw przeczytał "Drogę", to czytany później "Wielki marsz" by cię nie wzruszył? Z wrażliwością bywa różnie, zwykle przytępia się z upływem czasu.

Miałem na myśli klimat; stworzenie atmosfery zniszczenia, totalnej beznadziejności. Według mnie to się nie udało. Głównie poprzez styl. Sorry, ale budowanie powieści wręcz pojedynczymi zdaniami się nie sprawdza. Przecież taki świat wymaga przedstawienia, opisania, dokładnego przyjrzenia.
Patrz moja odpowiedź wyżej (o stylu). Uważasz, że McCarthy'emu się nie udało, a moim zdaniem (i nie tylko moim, nawet Cardinal to dostrzegł) - jak najbardziej. Ta powieść to jeden wielki Klimat. To, że ktoś czegoś nie dostrzega nie oznacza, że tego tam nie ma.

Ech, ciągle o tej mojej (nie)dojrzałości. Mogę Ci zagwarantować, że przeczytałem dosyć dużo książek i trochę się orientuję jak należy je pojmować.
Nie wątpię, że przeczytałeś, ale w przypadku tej jednej książki widać, że (tym razem) nie pojąłeś do końca o co tam chodzi i żadne zapewnienia i gwarancje nic tu nie pomogą. Dlatego też zaproponowałem ci ponowną lekturę za dziesięć lat, kiedy to będziesz miał za sobą o wiele więcej książek jak i życiowego doświadczenia.

ciekawy punkt widzenia: nie podoba Ci się - aha, nie rozumiesz!
Nie zawsze to wynika z niezrozumienia, ale w tym wypadku takie odnoszę wrażenie. To tak jak z poezją - ogromnej liczbie osób się nie podoba, bo jej nie rozumieją, ba, wcale nie chcą zrozumieć. Czy to oznacza, że taki na przykład Miłosz nie potrafił pisać?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to widzę wyraźnie: takie wyjałowienie stylu (w tym rezygnacja ze sporej części interpunkcji) potęguje wrażenie surowości świata przedstawionego.

"Surowość świata" równie dobrze można wyrazić słowami ("magią słowa"). Istnieją pewne zasady w literaturze, języku, które raczej wypadałoby przestrzegać. Rezygnacja z interpunkcji? W takim razie zrezygnujmy z zasad ortografii. Zacznijmy pisać "dobże" - itd. Dzięki temu pokażemy na przykład co dzieje się z częścią gimnazjalistów... (tak, tu jest sarkazm, jakby ktoś miał wątpliwości).

To jest smutna książka o świecie, w którym za nic nie chciałbyś się znaleźć, w przeciwieństwie do takiego Fallouta, w którym chętnie przywdziałbyś power armor, wziął do rąk miniguna i wyruszył na "epicką wyprawę, która powodowałaby co chwilę ciarki na plecach".

Ech, znowu czepiasz się tego biednego Fallouta. Zatem powtarzam: chodziło mi o klimat. Poza tym, jak już tak się zwierzamy, nie sądzę, by znalazł się na forum człowiek, który wybrałby się do świata Fallouta... Poza tym to również świat brutalny, pełen beznadziejności...

Kto wie, może gdybyś najpierw przeczytał "Drogę", to czytany później "Wielki marsz" by cię nie wzruszył? Z wrażliwością bywa różnie, zwykle przytępia się z upływem czasu.

Tutaj mogę się zgodzić. Wszyscy znamy magię "pierwszej książki" (danego autora, gatunku, tematyki itp.) Zawsze patrzy się na takie dzieło inaczej (chociaż czasami usilnie się temu przeczy).

Dlatego też zaproponowałem ci ponowną lekturę za dziesięć lat, kiedy to będziesz miał za sobą o wiele więcej książek jak i życiowego doświadczenia.

Oczywiście, że kiedyś wrócę do "Drogi". Nie jest dla mnie (i dla innych chyba też nie) żadną tajemniczą, iż niektóre książki należy czytać wielokrotnie, aby dojrzeć w nich coś czego nie dostrzegło się za pierwszym razem. Pewne smaczki, wątki, dygresje, które wcześniej się dobrze zakamuflowały. Dobrym przykładem jest np. "Mistrz i Małgorzata". Zupełnie inaczej odebrałem tę powieść po ponownej lekturze... Kurczę, odchodzę od tematu...

Nie zawsze to wynika z niezrozumienia, ale w tym wypadku takie odnoszę wrażenie. To tak jak z poezją - ogromnej liczbie osób się nie podoba, bo jej nie rozumieją, ba, wcale nie chcą zrozumieć. Czy to oznacza, że taki na przykład Miłosz nie potrafił pisać?

Już tak podsumowując. Dla mnie McCarthy po prostu przeholował. "Droga" jest książką przekombinowaną; swego rodzaju nieudanym eksperymentem. Tak, moim skromnym zdaniem, to się przedstawia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ świat przedstawiony

Ja jeszcze chciałbym pojechać poboczem głównego wątku i zerknąć na różnice pomiędzy światami Fallouta i Drogi. Lektura MacCarthy'ego uświadamia, jak daleka od beznadziei jest rzeczywistość Falla. Te gry opowiadają o świecie w kryzysysie (poważnym, bo poważnym, ale wciąż tylko kryzysie). Zmiany w nim poczynione są tylko ilościowe, nie jakościowe - przetrwała technologia, przetrwała moralność starego świata, przetrwała moralność. Przetrwała ludzkość jako taka, gracz wie, że na końcu drogi zawsze znajdzie kolejne miasteczko, wioskę, chatę albo chociaż przeciwnika do zabicia dzidą i podniesienia swojego wskaźnika survival, by wreszcie znaleźć ten cholerny komponent do oczyszczalni wody.

Natomiast u MacCarthy'ego niczego takiego nie ma, to jego świat trzeba określić jako prawdziwy wasteland. Za przetrwanie ojca i syna do momentu rozpoczęcia w dużej mierze przyczynił się przypadek. I to nie nadzieja pcha oboje naprzód - bo nie wiedzą, czy na wybrzeżu znajdą coś, co uchroniłoby ich przed nuklearną zimą. Droga opisuje prawdziwy upadek cywilizacji jako takiej: spójrzcie jak fatalnie anachroniczne są podziały ojca na dobrych i złych - zupełnie nieprzystające do rzeczywistości, w której liczy się jedynie przetrwanie. Nie twierdzę, że Fall nie miał takich momentów, ale to były właśnie momenty, nie rzutujące na odbiór całości. Natomiast Droga jest w całości właśnie takim momentem, nie przekrojem poprzez świat, a zbliżeniem na tych, którzy (nie) przetrwali: ojciec i syn oddychają, jedzą, śpią, kochają i idą, ale prawa prawdopodobieństwa twardo stwierdzają, że właściwie to są już trupami.

Rezygnacja z interpunkcji? W takim razie zrezygnujmy z zasad ortografii.
BEEEP! Bez argumentacji ad absurdum proszę, to domena korwinistów i ludzi, którym kończą się argumenty. Zresztą w ten sposób mijasz się z sednem sprawy, którym jest pytanie na ile sam język powieści odzwierciedla (powinien odzwierciedlać) zawartość.

Czy literatura barokowa dalej byłaby barokowa, gdyby pisała ją Masłowska? Czy Anna Karenina dalej byłaby powieścią z nurtu realizmu, gdyby była pisana równoważnikami zdań rodem od Palahniuka? Oczywiście można zarzucić, że takie dywagacje same w sobie są sprzeczne, ale co tam. Czy Droga napisana językiem literackim mocniej biłaby po mordzie? Szczerze wątpię, ale wydaje mi się, że - paradoksalnie - więcej zależy od czytelnika, niż od samego autora przeprowadzającego próbę podporządkowania języka treści (oczywiście nie mówię o sprawach rzemiosła, bo to jest niezbędne by w ogóle coś takiego się powiodło). Tzar - tobie się podobało, Spooky - tobie nie, ja pozostałem obojętny - anecdata sugeruje, że po prostu zależy od tego, czy kupi się pomysł na wstępie. Potem albo idzie z górki, albo w'ogle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie świat Fallouta i Drogi mocno się różnią. Obraz kreowany przez McCarthy'ego jest beznadziejny. Nie ma w nim nic o co można by się zaczepić a jedynym celem jaki można sobie na trzeźwo postawic to przeżycie kolejnego dnia. Cel ten w zasadzie nie ma większego sensu - każdy kolejny dzień tylko odracza egzekucję. A jak wiadomo dni spędzone przed egzekucją mają specyficzną wartość.

Ojciec i syn nie mieli jako takiego celu. Szli na południe by chronić się przed zimnem i to było jako takim celem maskującym ten wymieniony w powyższym akapicie. Świat Fallouta można nazwać pod tym względem przyjazny. Zawsze można dążyć do bezpiecznego miejsca. Natomiast ojciec doskonale wiedział, że nigdzie nie odnajdą azylu. Zdawał sobie sprawę, że niedługo on lub chłopiec umrze.

Mimo wszystko jednak trudził się i poświęcał, żeby dalej trwać w drodze na południe, żeby jak to młody określił nieść ogień. Wierzył, że chłopak jest czymś więcej niż tylko zwykłym dzieckiem. Przytoczę sztandarowy cytat tej książki, który faktycznie jest mocny

Wiedział tylko, że dziecko to jego racja bytu. Powiedział: Jeśli nie jest Słowem Bożym, to Bóg nigdy nie przemówił.

Według mnie każdy powinien przeczytać tą książkę. A nóż spodoba się ponad wszystko? Na mnie największe wrażenie wywarło to, że to opowieść o ojcu i synu. Wydaje mi się, że gdyby postacie były dla siebie kimś innym, książka nie zrobiłaby na mnie takiego wrażenia. Nawet jeśliby zamienić ojca na matkę..

edit: Albert, bardzo Cię szanuję za niektóre wypowiedzi na forum czy w komentarzach, ale tym razem nie mogę zgodzić się z Twoją opinią. Wszystkie argumenty, którymi jeździsz po książce nie docierają do mnie. Wręcz uważam je za chybione. Mam nadzieję, że się nie obrazisz ; )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie świat Fallouta i Drogi mocno się różnią. Obraz kreowany przez McCarthy'ego jest beznadziejny. Nie ma w nim nic o co można by się zaczepić a jedynym celem jaki można sobie na trzeźwo postawic to przeżycie kolejnego dnia.

A czy Fallout nie jest taki? Oczywiście, nie patrzmy przez pryzmat postaci, którą sterujemy, ale na obraz ogółu. Ilekroć się szło przez pustkowia można było natrafić na bandytów, którzy chcieli cię obrabować. Tam także świat był zniszczony i właściwie również bez nadziei (wystarczy przypomnieć ilość ćpunów, ludzi mówiących do siebie itd.)

edit: Albert, bardzo Cię szanuję za niektóre wypowiedzi na forum czy w komentarzach, ale tym razem nie mogę zgodzić się z Twoją opinią. Wszystkie argumenty, którymi jeździsz po książce nie docierają do mnie. Wręcz uważam je za chybione. Mam nadzieję, że się nie obrazisz ; )

Nie, jestem obrażony. Nie odzywaj się do mnie więcej :P

A tak na poważnie: każdy ma swoje zdanie. Moje jest dosyć odmienne (w tym przypadku) i tyle. Nie we wszystkim musimy być zgodni. Przynajmniej sobie nieco podyskutowaliśmy, a chyba taka jest rola forum :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z książek McCarthy'ego czytalem tylko Droge i bardzo mi sie podobala. Uwielbiam wszelkie wizje konca świata i w Drodze przedstawiono to bardzo dosadnie i jednoczesnie kameralnie. Zamiast wielkich wydarzen wszystko widziane jest oczami ojca probujacego ocalic dziecko. Bardzo duze wrazenie zrobila na mnie tez "Umierajaca Ziemia" tam rowniez caly czas czuc atmosfere konca wszystkiego, z tymze w duzo bardziej fantastycznym otoczeniu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie świat Fallouta i Drogi mocno się różnią. Obraz kreowany przez McCarthy'ego jest beznadziejny. Nie ma w nim nic o co można by się zaczepić a jedynym celem jaki można sobie na trzeźwo postawic to przeżycie kolejnego dnia.

A czy Fallout nie jest taki? Oczywiście, nie patrzmy przez pryzmat postaci, którą sterujemy, ale na obraz ogółu. Ilekroć się szło przez pustkowia można było natrafić na bandytów, którzy chcieli cię obrabować. Tam także świat był zniszczony i właściwie również bez nadziei (wystarczy przypomnieć ilość ćpunów, ludzi mówiących do siebie itd.)

Wydaje mi się, że się mylisz. W świecie Fallouta można się ustawić. Można żyć, jak się uda to nawet na wysokim poziomie. Oczywiście że nie jest to optymistyczna wizja przyszłości, ale tam nic nie składa się na to, żeby ludzkość wyginęła. Natomiast w obrazie świata przedstawionego przez McCarthy'ego świat zdaje sobie sprawę, że to już jest koniec. Jeśli po pięciu latach od zakończenia katastrofy ktoś będzie jeszcze żywy, to będzie miał prawdziwe szczęście. No chyba że sytuacja znacząco się odmieni, w co bardzo wątpię.

Trudno nie zauważyć różnicy między jedną a drugą wizją świata, dziwie się że Ty jej nie zauważasz. Wydaje mi się że patrzysz na wsszystko z innej strony niż ja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewne różnice są, ale nie jakieś szczególnie duże. Świat Fallouta różni się przede wszystkim tym od tego z "Drogi", iż jest ustatkowany. Z tego co pamiętam w "Drodze" minął mały okres czasu od katastrofy. Do świata Fallouta dostajemy się już kilkaset lat po wojnie (czy co to tam było), a bohater powieści pamięta jeszcze "normalny" świat.

W książce McCarthy'ego bohaterowie też napotykają małe grupki bandytów (

albo chłopiec na końcu

). Kto wie czy wizja Fallouta nie mogłaby się przedstawiać na początku powstania tego świata tak jak ta z "Drogi" (niby wszyscy ukryli się w kryptach, ale na pewno pozostały jakieś grupki). Być może trochę naginam fakty, nadinterpretuję, ale tą najbardziej widoczną różnicą jest nic innego jak inny wymiar czasowy. Mało tego - chodząc po pustkowiach Fallouta wszystko przedstawia się bardzo podobnie (wyobraźmy sobie po prostu kogoś, kto nie ma jakichś większych predyspozycji, jak postać, którą sterujemy).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...