Achimaru Napisano Styczeń 9, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 9, 2010 <Damirastus był już przy barierze wypił to co dostał od Stila, poczuł nagły przypływ mocy po czym powiedzial> -Mocne to. <po tych słowach pojawiły się tylko duchowe ręce z tarczą i mieczem, ręka trzymająca miecz uderzyła w barierę niestety bez skutku. Damirastus pomyślał chwilę i powiedział> -Cóż zużyję do tego pewnie całą moc jaka mi została, ale cóż. <pojawiła się całość zbroi, ręka z mieczem ponownie uderzyła w barierę, bariera lekko pękła> -Tak jak myślałem muszę tego użyć. <miecz nadal dotykał barierę, Damirastus wypowiedział pod nosem jakieś dziwne słowa w nikomu nie znanym języku, miecz zaczął absorbować barierę, zrobiła się w niej dość mała dziura, Damirastus zawołał do Kła> -Teraz biegnij na drugą stronę i zniszcz generator tej przeklętej bariery. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wladzio Napisano Styczeń 9, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 9, 2010 <Zobaczył dziurę i szybko wskoczył do niej.> Dobra, pierwsza część planu zakończona. Teraz trzeba było znaleźć generator. <Pobiegł trochę dalej i zobaczył mały budynek na którym napisano : Tutaj wcale nie ma generatora bariery otaczającą tą dzielnicę. Nie dajcie się zwieść buczeniu i federalnym którzy tu pilnują, bo tu wcale nie ma generatora.> Hmm, mam niejasne przeczucie, że to właśnie tutaj jest ten generator. <Schował się w cieniu i obserwował strażników. Wtem jeden z nich podszedł niedaleko niego za potrzebą. Kieł wyczarował pałkę i ,jak tamten tylko zaczął, uderzył go i ogłuszył. Popatrzył na resztę i na leżącego obok niego. Pomyślał chwilę, przebrał się za ogłuszonego, swoje rzeczy schował do kiszeni i podszedł do reszty strażników.> Hej patrzcie co znalazłem. <Szybko wyciągnął z kieszeni petardę ogłuszającą i cisnął nią w ziemię. Potem podbiegł każdemu z osobna podał chloroform i wsadził w krzaki. Nagle zawołał alarm.> Szlag! <Wbiegł do budynku i w nim do pomieszczenia z generatorem. Podbiegł do niego i uderzył go kilkunastoma pchnięciami i uderzeniami. Dodatkowo wylał na niego kwas i uciekł od grożącego wybuchem generatora. Kiedy był już blisko bariery nastąpił wybuch. Kła odrzuciło na barierę która już zanikała. Podbiegł do Achimaru.> Musimy stąd uciekać, za chwilę zaroi się tu od federalnych. Chodź wiem gdzie będzie przejeżdżał nasz Hammer. <Zaczął biec do miejsca o którym mówił> Szybciej! ------------------- @Shaker: No faktycznie, zapomniałem dodać "z" ;D Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MacTavish Napisano Styczeń 9, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 9, 2010 <Wsiadł do Hummera za Lunarionem, i ruszyli. Nagle bariera znikła> - Doskonale! A teraz zabierzmy ich, a potem wiejmy! <podjechali do Kła i Damirastusa. Gdy obaj bogowie wsiedli, Blade rzekł do kierowcy> - Jedź na ulicę Duke'a, jazda! <Hummer pojechał. Zza rogu budynku wyłoniły się cztery inne wozy, w których siedzieli Federalni> - Uch... Jedźcie! Zajmę się nimi... <wyskoczył z Hummera, i wbił się sztyletem w jeden z ścigających ich wozów (wyglądających jak Porsche). Wlazł na dach. Jeden z Fedów strzelił w dach. Blade złapał się za lusterko wsteczne, i już wysunął sztylet, ale Fed otworzył drzwi, i rąbnął nimi Blade'a, zmuszając go do złapania się ich. Niestety, drzwi nie były mocno przymocowane, i oderwały się od wozu. W końcu Asasyn swoje ważył. Ale nikt nie odmówi mu samozaparcia... Blade wmanewrował oderwane drzwi pod swoje nogi, i wystrzelił harpun w samochód. Przyczepiony, jechał na drzwiach jak an desce surfingowej. Ominął przeszkodę, i (ciągle przyczepiony do liny) wskoczył na drugi samochód. Wbił sztylet w dach, i przywiązał linę do wozu. W ten sposób połączył sznurem dwa pojazdy. Blade przeskoczył na trzeci, a tamte dwa zaczepiły się liną o latarnię, i zderzyły czołówką. Asasyn rozciął dach trzeciego jak sardynkę, i wbił lewy sztylet w łeb gościa po lewej, i prawy sztylet w łeb gościa po prawej. Gdy obaj delikwenci zostali wyrzuceni z wozu, Asasyn wsiadł za kółko i staranował ostatnie Porshe. Po chwili kierowca stracił kontrolę, i przywitął się ze słupem. Blade podjechał do Hummera, i wyskoczył z wozu. Złapał się pojazdu z bogami, i wsiadł do środka> - Czysto. Gazu. ---------------------------- Co z tymi, co zostali w barze? Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Shaker Napisano Styczeń 9, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 9, 2010 -Jeszcze trochę brakuje wam do mojej bariery pośpieszcie się, bo nie sądzę, że na tym pościg się skończy- powiedział Lucker przez komunikator < Bariera powoli obracała się wokół, wiatr był jeszcze nie tak porywisty, lecz z każdą chwilą przyśpieszał> Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cygnus Napisano Styczeń 9, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 9, 2010 - Stop! <Przed jadącym Hummerem pojawił się mięśniak o rudym czerepie - szef blondasa (oznaczenia na mundurze na to wskazują) który widocznie zdenerwował się że ktoś robi jego poddanemu krzywdę. Hummer zatrzymał się.> - Wymiana - on za niego. <Zza Rudego wyszedł jego kompan trzymający nieprzytomnego Hyogę, dość mocno pobitego. Pistolet naładowany po brzegi był przytknięty do serca Boga Lodu.> - Jeden, choć najmniejszy ruch, a mój kompan go zabije. T co, wymiana? Za chwilę będą tu federalni... <Rudy założył kamizelkę asasynoodporną z napisem: JEZDEM Z POLICII> - ... a tam jestem szefem. ----------------------------------------------- Ot, dawno mnie nie było to się pojawiam, a co. Trochę epizodyczna rólka, ale zawsze jakaś... Do rzeczy: Rudy JEST z policji choć jest lekkim analfabetą, i JEST szefem federalnych. A to że na boku robi jakieś interesy... Takie urozmaicenie wieczoru Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Shaker Napisano Styczeń 9, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 9, 2010 Co się dzieje do jasnej anielki?- pomyślał - Przejedzcie rudego, Hyoga da sobie radę o ile jest przytomny, albo niech jeden z was się tym zajmie bo ja nie mam aż tak dużo mocy, by i tam wam pomóc, w każdym razie śpieszcie się!!- krzyknął do komunikatora No cóż ktoś musi się poświęcić- uśmiechnął się ironicznie --------- Sorki Cygnus, no ale psujesz nam szyki Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
orzelek18 Napisano Styczeń 9, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 9, 2010 <Wchodzi do baru. W głowie ma ułożony plan wyciągnięcia informacji o rynku platyny. Pyta się Luckera.> Jak Im idzie? Mają już tego kapitana? Kiedy będą? <Idzie za barek, nalewa sok wiśniowy, wypija Go. Dławi się i wypluwa cały napój.> Paskudne. To jest przeterminowane. Sam powąchaj. <Bierze butlę z sokiem i przystawia ją pod nos Luckera. Czuć stęchliznę.> Zbankrutujemy z czymś takim. <Siada do stolika, wyciąga plan i znowu ogląda go.> Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Shaker Napisano Styczeń 9, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 9, 2010 - Mają kapitana, tylko ktoś Cygnusa porwał i nam psuje szyki, lecz zaraz powinni tu być- odpowiedział <Casul podaje mu sok, a on go wącha> - Przyda się, zostaw tam- wskazuje na półkę- mam recepturę na specialnego drinka, który powala każdego kto go wypije i muszę zobaczyć czy zadziała- powiedział -------- @Down: Pierwszy lepszy Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wladzio Napisano Styczeń 9, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 9, 2010 <Wsiadł do samochodu. Jechali chwilę gdy jakiś federalny zagrodził im drogę i groził zabiciem Hyogi.> No, zawsze jakieś komplikacje, no. <Lekkim ruchem ręki, niewidocznym dla groziciela, sprawił, że pobliski budynek zamienił się w czworonożnego stwora, który zaczął biec w stronę rudego.> Ostrzegałem! <Pociągnął za spust jednak pistolet wybuchł mu w ręce uszkadzając mu ją przy tym. W tym czasie Kieł wyskoczył i oddzielił boga lodu od federalnego. Wtedy stwór rzucił się na tamtego przygważdżając go do ziemi. Otworzył paszczę i połknął go, zamieniając się przy tym w coś w stylu armaty. Wystrzelił i rudy poleciał gdzieś aż wyrznął w jakiś budynek. Wszystko to stało się w czasie krótszym co powiedzenie zdania: "Nie próbuj psuć bogom szyków bogom bo gorzko tego pożałujesz". Stil podbiegł do Hyogi i wciągnął go do samochodu.> Droga wolna. Jedziemy. ---------------- @down: Może było ich dwóch,jeden to klon, i zrobiliśmy to w tym samym czasie? Będzie najłatwiej.:] Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MacTavish Napisano Styczeń 9, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 9, 2010 - Cygnusie... Znowu się spotykamy. I znowu masz kłopoty. <pomógł Cygnusowi wsiąść, i ruszyli. Dwie przecznice później, byli u celu> - To tu. Mój dom. Nie ma mojej siostry. Ona teraz jest na innej planecie, wykonuje pewną misję. <wszedł do środka. Dom wyglądał normalnie - kuchnia, pokój dzienny, sypialnia i łazienka to wszystko, co dom potrzebuje. Blade podszedł do lodówki, otworzył ją i pociągnął za niewielką dźwignię w środku. W ścianie obok otworzyły się sprytnie zamaskowane drzwi. Blade wszedłdo środka> - Tu mozemy się uzbroić. <to była zbrojownia. Był tam każdy typ broni, od pistoletów, przez miecze, po wyrzutnie rakiet> - Bierzcie, co chcecie. Tu obok jest strzelnica... Dla mojej siostry. Ale wy możecie jej użyć. -------------------- Jak mamy klony robić, to juz lepiej dać spokój... Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Selene Napisano Styczeń 10, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 10, 2010 <Obserwuje zbrojownie kątem oka a następnie strzepuje z siebie resztki kamuflażu. Zbędne liście wyleciały za okno> -Zajdę do łazienki. Muszę zrobić coś z tymi oczami... <Łazienka była duża i przestrzenna. Selena popatrzyła w lustro na zaschnięte krwawe smugi> -A szlag by to trafił... Po co przejmowałam to badziewie? <Umyła zimną wodą twarz. Przywołała iluzyjny ręcznik. Następnie przestroiła się nowymi, bardziej zielonymi liśćmi. Wyszła z pomieszczenia i zaszła do zbrojowni. Wpatrywała się w komplety sztyletów, następnie na swój pas (jedyny ubiór) z auroriańskim mieczem, sztyletem, kilkoma fiolkami i WBD> -W kulturze Aurorian nie możemy używać broni palnej. Nasi nazywają ją "bronią tchórzy". Twój cel przemieszcza się po ulicy a ty w ukryciu i z daleka strzelasz do nieświadomego biedaka. <Bierze telefon i dzwoni do Kendry> -Hej. I jak stoją sprawy? Coś się dzieje? -Eee... znaczy mnie nie ma w barze. -Gdzie się szwędasz kobieto? -Jestem w pracy. Pamiętasz? -No dobra to pracuj. Na razie. -Papa. <Zamyka telefon i patrzy na asasyna> -Wiecznie się gdzieś szwęda głupia paladynka! ____________________ Klony? A iluzje mogą być? :} Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Shaker Napisano Styczeń 10, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 10, 2010 <Bariera otoczyła dom Blade,a Lucker mógł wreszcie odpocząć> - Coś się nie śpieszyliście- uśmiechnął się ironicznie- przesłuchajcie blondasa, a potem trzebaby jakoś urządzić spotkanie z Wielkim Moderatusem, bo w tej sprawie tylko on może rozsądzić, no albo jego zastępca- powiedział przez komunikator do Blade < Rzucił się na łóżko i zasnął> Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cygnus Napisano Styczeń 10, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 10, 2010 <Cygnus budzi się leżąc na stole, siedząc na krześle [wiecie o co chodzi...].> - Aaauaa... <Próbuje wstać, ruszyć się, ale widocznie ma połamane kończyny> - Boliii... AAAAA!!! <Daruje sobie marny wysiłek. Próbuje coś wystękać.> - Viagros... Zdrajca... Nie wszedł... Próbował... Odcięłem... <Hyoga zemdlał> Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MacTavish Napisano Styczeń 10, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 10, 2010 <wszedł do zbrojowni. Rozejrzał się. i odszukał harpun. przyczepił go sobie na powrót pod rękę, i przywiązął cienką acz wytrzymałą linką. Wziął sobie dwa ukryte ostrza, i zaostrzył poprzednie. Zabrał parę granatów, i poprzyczepiał sobie około 10 noży do rzucania. Włożył sobie miecz do pokrowca, i odłożył pistolet, z któreho przecież nie umiał strzelać. Wyszedl ze zbrojowni> - Bierzcie, co chcecie. Uzbrójcie się. <wziął telefon, wybrał numer> - Szefie. To ja. Wykonałem zadanie. Są bezpieczni. Co znaczy... zabić? <Blade zmarszczył brwi> - Nie ma mowy. Nikogo z nich nie zabiję. <Asasyn spojrzał na Damirastusa> - Nie zabiję go. Nieważne, ile mi zapłacisz. <głos w słuchawce był szybszy i głośniejszy, jakby ktoś był wkurzony> - Dwieście tysięcy.... <Asasyn spojrzał bardzo chciwie na Damirastusa> - Uch... To... dużo. Ja... Nie. Nie zabijam przyjaciół. Nie zdradzam ich. <ktoś był naprawdę wkurzony> - Co... CO?! Zwalniasz... Mnie?! Dobrze. Nie przyjmę więcej twoich zleceń. Teraz już nikt nie będzie dla ciebie zabijał. <odłożył słuchawkę. Rzekł do Damirastusa> - Strzeż się Asasynów. Dwieście tysięcy moderatu$ów to naprawdę dużo. Mi możesz ufać, ale... uważaj. <poklepał Damirastusa po ramieniu, i wyszedł do kuchni. Zajrzał do lodówki, wyjął jakieś jedzenie i zaczął coś pichcić. Zadzwonił telefon. Blade nacisnął przycisk, i z telefonu dobiegł głos kobiety> - John, jesteś w domu? Ktoś otworzył zbrojownię. - To ja. Nie martw się. - Słyszałam, że ktoś porwał naszego brata... Oczywiście ty nie masz z tym nic wspólnego, prawda? <Blade lekko się speszył> - Yyy.. A co, jeśli... Mam? - ?!?!?! Porwałeś naszego brata?! Oszalałeś?! - Ale... Zawsze go nienawidziłaś. O co ten raban? - To szef federalnych całego Miasta!! - Nie wiedzą gdzie jestem. Nie przyjdą tu. - Przyjeżdżam do ciebie. Ostrzegam, jeśli... - To nie jest dobry pomysł, Jane. Jest tu ktoś ze mną, i... - Co takiego?! Kto?! - A jeśli to..... pięć osób? - ?!?!?!??! PIĘĆ OSÓB?! Podsumujmy... Porywasz szefa policji i naszego brata, po czym przyprowadzasz do domu pięciu nieznajomych, i otwierasz przy nich zbrojownię!! Zdajesz sobie sprawę, że... - Tak. Nie martw się. Ufam im. W końcu straciłem dla jednego z nich pracę... - ?!?!?!??!?!?!?!?! COOO?! I... CO TY TERAZ BĘDZIESZ ROBIŁ?! TY... Och, ktoś mnie chyba usłyszał... - Jane? Gdzie jesteś? - Jak to gdzie? W bazie krio. W sąsiednim pokoju jest mój cel. Muszę uważać na straż , bo... Usłyszeli mnie... czzekaj. <z telefonu dobiegł dźwięk rury uderzającej o głowę> - Dobra, po kolesiu. Słuchaj, przyjadę do ciebie jak tylko skończę misję. Wpędzisz się w kłopoty. - Przyjeżdżaj, ale uważaj na siebie... <z telefonu dobiegł strzał, potem wybuch, potem Jane się rozłączyła. Gdy Blade gadał przez telefon, jednocześnie robił jedzenie. Akurat kończył, i nałożył na talerze. Wyszedł do jadalni, i rzekł do bogów> - Nic nie jedliśmy przez kilka dni... Wiem, że to nic wyszuanego, ale przyda się coś do zjedzenia. <położył talerze. Były tam kotlety, jakieś ziemniaki i sałata. Nie pasowało to raczej do Asasyna, ale do miłego gospodarza - jak najbardziej. Miejsc było tyle, ile bogów. To samo z talerzami. Blade usiadł, i czekał aż inni siądą do stołu> - A więc, możemy zjeść, skoro mój brat leży zwiazany w piwnicy. I, na tą okazję... <wyjał flaszkę> - Komu polać? ---------------------------------- ;D jak kto chce, aby mu 'polać' to niech napisze, że Asasyn mu 'polewa' ;] Co robimy teraz? Uch, Dżizaz, Cyg... Nie chce mi się edytować ;] Po prostu Asasyn cię olał... poproś, aby ci polał! ;D Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Selene Napisano Styczeń 11, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 11, 2010 -Czy dobrze zrozumiałam!? Ten koleś co żeśmy go porwali to twój brat? <Wyjmuje z Worka Bez Dna zniszczoną księgę którą wykradła sekciarzom z katakumb. Siadła na fotelu i zaczęła studiować jej okładkę. Spogląda kątem oka na flaszkę wyjętą przez asasyna.> -Wybacz ale nie obrazisz się jeśli nie przyłącze się do obiadu? Nie mam na nic ochoty.... ale trunku chętnie skosztuje. <Blade leje jej do kieliszka przeźroczystego płynu. Następnie Selena czyta pierwszą stronę w zapomnianym przez bogów języku. Były tam różne przysięgi, następnie podpisy dotychczasowych mistrzów potem raporty z każdej krwawej ofiary. Na zniszczonej przez niej stronie był opis zamordowania Hagany. Bogini przewracała strony w poszukiwaniu wytłumaczenia tego co działo się z jej oczami. Niestety nie znalazła nic. W ostateczności zaczęła czytać: "Raport z dnia 14" popijając od czasu do czasu przeźroczystym płynem. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Aiden Napisano Styczeń 11, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 11, 2010 - Jedzenie jedzeniem, picie piciem, ale w końcu po coś tego blond gagatka uprowadziliśmy. Pozwólcie, że ja się nim zajmę. Lunarion, wziął blondyna i wszedł z nim do jednego z pomieszczeń. Sali przesłuchań konkretnie. Mocno przypiął ofiarę łańcuchami i rzemieniami do groźnie wyglądającego siedziska i uśmiechnął się paskudnie. - Wiesz, ja nie lubię przemocy. Nawet tego jednego strażnika w twej siedzibie zabiłem z ciężkim sercem. Wojny to co innego, wtedy nie miałem wyboru. Nie myśl jednak, że teraz będę łagodny. O nie... Drzwi się zamknęły, a z pokoju po chwili zaczęły dobiegać innych bogów nieziemskie wrzaski i błagania o litość przerywane łkaniem. Trochę to trwało, ale w końcu drzwi z powrotem się otworzyły. W pomieszczeniu widać było Lunariona, jakiś monitor chowający się do sufitu, stół z narzędziami wsuwający się do ściany oraz potarganego i wyraźnie nieobecnego blondasa. Do tego z sali właśnie wychodziło trzech facetów w czerwonych płaszczach. Pożegnali się z Lunarionem i zniknęli. - Co, nie spodziewaliście się hiszpańskiej Inkwizycji? - trójka znowu się pojawiła, ale natychmiast została wyproszona - Przywołałem ich po pomoc, to spece od tortur. Te poduszki... - tutaj Lunarion wyraźnie się wzdrygnął - W każdym razie wiem gdzie znaleźć można dane, które udowodnią jego winę. Podajcie mi komputer to je znajdę. Zbierzemy je i przedstawimy Niebiańskiej Biurokracji, oni osadzą winnego. Do tego pewnie skapnie nam jakaś nagroda, powinno wystarczyć na spłacenie długu. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
orzelek18 Napisano Styczeń 11, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 11, 2010 <Kręci się po barze. Lucker śpi, Raven nieprzytomny, Barto ogląda grę Tytoka i Markosa, a Edori i Stil... Diabli wiedzą, gdzie są. Zaczyna się niecierpliwić. Bierze komunikator.> Gdzie jesteście? Myślałem, że zamkniecie federala w katakumbach i wrócicie, a tu proszę. Szwędacie się pewnie. Muszę pogadać z tym blondasem. <Czeka na odpowiedź. W między czasie szuka za barem czegoś zdatnego do wypicia.> Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MarkosBoss Napisano Styczeń 11, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 11, 2010 Markos czekając na ruch Tytokusa nieco przysnął. Nagle się zerwał i zauważył, że boski medyk również śpi. Szturchnął więc go lekko, ale nie poskutkowało. -Hej - szepnął bard. - Wstawaj. Twój ruch. Tytokus wciąż spał - a na dodatek zaczął teraz chrapać. "Dobra, wiem jak go zbudzić" - pomyślał Markos, któremu zaczęły się świecić oczy, a na jego twarzy pojawił się dziwny, przerażający uśmiech. Zrzucił pionki z planszy i walnął nią boskiego medyka w głowę. Ten się obudził i spadł z krzesła upadając na figurki, które wbiły mu się w skórę. Markos chcąc ratować przyjaciela zerwał się z krzesła przewracając stół, który upadł na Pomarańczowego. W dodatku bard stanął na jednym z pionków i runął prosto na Tytokusa. -Spoko. Nic Ci nie będzie. W końcu jesteś lekarzem. Wstał i poszedł się upić razem z Casulono. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MacTavish Napisano Styczeń 11, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 11, 2010 <Odstawił butelkę, bo on nie pije alkoholu, i zabrał się za obiad. Zjadł, i odstawił talerz do kuchni. Poszedł do zbrojowni, i tam zaczął coś montować. W końcu zbudował drzwi. Prowadzące w ścianę. Nacisnął przycisk, i... Teleportowało go do baru, bo przedtem postawił tam swój projektor holograficzny. Otrzepał się, i spojrzał na Markosa i Tytokusa leżącego na podłodze. Rzekł> - Chciałem się spytać o to zadłużenie. Ile jesteście winni, komu i za co? <rzekł, po czym wyjał trochę kasy, odliczył, i położyłna ladzie 20 tysięcy$> - Pewnie to nie wystarczy, ale przyjmijcie to. Może choć trochę pomoże w spłacaniu. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Tyt0k Napisano Styczeń 11, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 11, 2010 Tytokus skatowany po raz drugi jęczy okrutnie. - Ch... o... lera... by... cię... Wstaje i dzierży plansze w ręce. Podchodzi i wali Markosa w łeb, po czym ten spada z krzesła prosto na rozbitą szklankę, która przecięła mu skórę w wielu miejscach. Próbując wstać potyka się o upuszczoną skórkę od banana, i jedzie prosto w bar, gdzie wali czołem w tabliczkę i upada. - No! Teraz możemy się napić. Siada przy barze, i wyczarowuje trochę "Pomarańczowej Wódki 31,5%" i nalewa Casualonowi i sobie. Podchodzi do leżącego barda. - No wstawaj! Nie napijesz się? Usadza Markosa na krześle, któremu łamią się nogi i ten spada. - Niedobrze. Tytokus pomaga mu wstać i usadza na dobrym krześle. Nalewa mu trunku. - Spoko. Nic Ci nie będzie. W końcu jesteś bardem. Śmieje się i podnosi szklankę. - To zdrówko panowie! Wypija toast i gada z towarzyszami o szachach. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MathRaven27 Napisano Styczeń 11, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 11, 2010 <Po stworzeniu przez Tytokusa "napoju pomarańczowego" błyskawicznie się obudził. Do niektórych spraw to nosa on ma> -Uaa, ale miałem ciekawy sen. Urządzaliśmy dla Moderatusa przedstawienie teatralne i Tytokus jeździł na Markosie, który był przebrany za konia. Asasyn wisiał na suficie i robił za księżyc, a ja byłem krzakiem. O resztę lepiej nie pytajcie. <Zabiera sprzed nosa Casulona napitek i wypija jednym łyczkiem> -Hmm, niezłe nawet. Taki niecodzienny smak. Zaraza, co ja gadam, nie masz nic innego, tylko pomarańcze?! Ale nie wybrzydzam, z braku laku można skosztować. <Chce opowiedzieć Blade'owi o długu, ale coś mu ściska żołądek. Po chwilowej batalii z wnętrznościami wypluwa na stół dynamit> -Pfu, co to jest?! Ehm, ktoś kolekcjonuje materiały wybuchowe? Może się przyd... <Nie dokańcza, bo znów wypluwa dynamit. Tym razem zapalony. Pośpiesznie go połyka, słychać cichą eksplozję. Zabiera torbę Tytokusowi i wyciąga z niej 2 pudełka tabletek. Oba są takie same, ale jest pewien, że jedno z nich to środki antywymiotne. Na wszelki wypadek, by zadziałało, pamiętając o odporności na różnorakie trutki i inne cuda, łyka zawartość obu. Bóg Pomarańczy stracił właśnie 40 tabletek> -Ok, już lepiej. Otóż Asasynie, nasz dług wynosi.... w zaokrągleniu około miliarda moderatusów. Mieliśmy na zbieranie kasy około 10 000 lat, teraz mamy pecha. Dużo owszem, ale za blondasa, o ile go złapaliście, coś się znajdzie, trochę zarobimy, może wygramy na loterii, ew. okradniemy muzeum jakieś. I będziemy mogli wrócić. <Przypomina sobie o PWB i swojej wycieczce, a następnie z Torby Bez Dna wyciąga kilka złotych talerzy oraz 6 pięknych kielichów> -No co, zapomniałem! Dużo nie dostaniemy za te cudeńka, ale przynajmniej będziemy jeść jak bogowie, nie jak obwiesie! <Odbija mu się lekko, czuje jakby coś podchodziło mu do gardła, ale po chwili wszystko znowu jest dobrze> -W mordę, ktoś zna się tutaj na patronatach? Wygląda na to, że przez sen zdobyłem władzę nad dynamitem... i kto wie, co jeszcze. Ale pewnie coś znikło, stawiam na broń palną. Blade, mógłbyś mnie tym swoim cud-komputerkiem przebadać? A potem ty, Tytokusie? Na koniec podejdę do Seleny, może ma jakąś książkę... ----------------------------- Słowa wyjaśnienia: -Jeszcze raz przepraszam za przerwanie kłesta, najpierw mnie trzasnęła choroba, a potem Soap dobrze dokończył historię -Jeśli komuś będą przeszkadzać (czasowe) skutki uboczne zmiany patronatu - mogę przerwać. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cruadin Napisano Styczeń 11, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 11, 2010 Patrzy na Tytokusa i Markosa dręczących się wzajemnie. -Jak dzieci... ze skłonnościami sadystycznymi. Ludzie, ogarnijcie się. Używa resztek mocy do uleczenia ich ran. No co? W patronacie mam białą magię, więc mogę leczyć, ale nie tak skutecznie jak ktoś w niej wyspecjalizowany. Ciekawe, co u reszty. Mam nadzieję, że cała ta afera szybko się skończy i będziemy mogli w końcu wziąć się za zarabianie pieniędzy na wykup osiedla. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
barto Napisano Styczeń 11, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 11, 2010 <Widząc co się dzieje, zszedł na dół, podszedł do baru. Ze zdziwieniem przeczytał etykietę.> -31,5%? Tylko tyle. <Wszedł za ladę i zaczął szperać. Po chwili wyciągnął kieliszek, butelkę z napisem "Legendarna wódka 101%" i położył je na ladzie.> -To jest napój. Schowałem go gdy nikt nie patrzył. Ostatnio jak poczęstowałem nim brata to po kieliszku był pijany do tego stopnia, że uderzył kantem głowy o róg piłki i do dzisiaj może jeść tylko zupki z proszku. Do tego tylko ze zmielonym makaronem i przez słomkę. Hehe... <Nalał sobie trochę trunku i wesoło zawołał.> -No to chlup w ten głupi dziób. <Jednym łykiem pozbył się całej zawartości kieliszka. Lekko chwiejąc się, odstawił kieliszek i usiadł.> -Mój brat ma słabą głowę. Komu polać? Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Shaker Napisano Styczeń 11, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 11, 2010 < Budzi się i przypomina sobie, że ma coś ważnego do powiedzenia bogom. Podchodzi do baru i dolewa im picia> - Wiecie jakiś czas już ze sobą podróżujemy i jesteśmy wszyscy przyjaciółmi, więc chciałbym wam oznajmić, że razem z Edori pragnę zostać tu w mieście i ustatkować się. Oczywiście możecie wpadać, kiedy wam się podoba. No i możecie liczyć zawsze na moją pomoc, gdy zjawicie się w mieście- powiedział kończąc wywody - A teraz pijmy, bo to nie czas na pożegnania- krzyknął i pociągnął wielkiego łyka z butelki, którą trzymał Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Syskol Napisano Styczeń 11, 2010 Zgłoś Share Napisano Styczeń 11, 2010 <Drzwi z piwnicy wypadają z hukiem,razem z nimi trochę pijany Pymp> Zostawiliście mnie tutaj na pastwę losu,a ja biedny zatrzasnąłem się w tej piwnicy razem z tym płatnym mordercą co go złapaliśmy z Luckerem. <Rozgląda się po sali> Widzę,że już wróciliście z misji i bardzo dobrze smutno mi tu było samemu. Wy się bawiliście w najlepsze,a ja musiałem tam siedzieć dobrze,że miałem zapasy bimberku i wina,a i jeść co było gdy morderca przestał uciekać. <Patrzy na Cygnusa> Czy nikt mu nie pomoże? Ja się na medycynie nie znam,a zaszkodzić nie chcę Lucker czemu chcesz zostać? Źle ci z nami w pałacu? Ale to twoje życie i nie będę się wtrącał <Podchodzi do baru i bierze napój "Czysta trzeźwość",po chwili jest już trzeźwy> Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Polecane posty
Zarchiwizowany
Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.