Klimat zmiażdżył gracza - (c) Lord - Część I: Strach
Bezczelnie zgapiając pomysł od Lorda Nargogha, i ja zaprezentuję swoją miniwyliczankę klimatycznych momentów w grach. O powtarzalność nie ma co się jednak bać, bo tytuły nasze zupełnie się nie pokrywają. Zgadzam się z tym, że muzyka gra ważną rolę, ale dla mnie nie jest one kluczowa - pełni raczej rolę podkreślenia danej sceny. Na dodatek jednym z ulubionych 'typów' klimatu jest ten, w którym główną rolę odgrywa strach. I na tym skupia się część pierwsza rankingu.
Książkowe horrory rzadko na mnie działają, filmowe tylko momentami, ale niektóre gry przeszywają mnie. Zapewne jest to kwestia interakcyjności i lepszego wczucia się w bohatera. Nieważne. Ważne jest, że czasem można spaść z krzesła. Nieprzeciętny klimat reprezentują całe gry wymienione poniżej, ale postaram się wybrać co lepsze sceny. Zapraszam z zastrzeżeniem: CONTAINS SPOILERS!
Prawdziwa legenda gier komputerowych. W swoich czasach rewolucja graficzna - do dziś zresztą potrafi zrobić wrażenie. Początek gry był dość 'spokojny' - przeciwników było mało i byli mało wymagający... Pierwsze większe wyzwanie pojawiało się w iście piorunujących warunkach. Gracz idzie oświetlonym tak sobie korytarzem, na którego końcu ma nacisnąć przycisk... A gdy wraca dzieje się to:
Za pierwszym razem zostałem zabity z wrażenia. Zestrachałem się na tyle, że nie byłem w stanie odeprzeć ataku z mroku. Do dziś ta scena zawsze jako pierwsza przychodzi mi na myśl, gdy myślę o klimatycznych scenach. Niezapomniane wrażenia.
Kolejny FPS, lecz tym razem bardzo erpegowaty, a na dodatek nastawiony na wywoływanie migotania komór u gracza. W gruncie rzeczy można by tu wstawić całe 'walktrough' gry, a i tak byłoby klimatycznie i strasznie. Klimat pustego, ogromnego statku kosmicznego opanowanego przez niezbyt-wiadomo-co, które przemawia do nas znikąd. Do tego respawnujące się stwory, miażdżąca oprawa dźwiękowa i malutka ilość amunicji. Tutaj nawet pisk psionicznej małpki potrafił mnie poważnie wytrącić z równowagi. Oto tylko drobniutki przykład:
Your song is not ouuurssss...
Nic co napiszę i tak nie odda wiernie klimatu tej gry. Onirycznego, strasznego i dogłębnie poruszającego. Wszystko od historii, przez postacie, grafikę i muzykę buduje nastrój nie z naszego świata. Jednym ze znaków rozpoznawczych serii, a jednocześnie jednym najbardziej charakterystycznych i strasznych przeciwników w historii gier jest niesławny Pyramid Head. Ostatnie czego można chcieć, to zostać z nim sam na sam:
Cała gra pełna jest momentów 'klimatycznych' pod bardzo różnymi względami. Koniecznie trzeba zapoznać się z całością.
Ocean House Hotel. Każdy, kto tam był wie, o co chodzi. Zapuszczony hotel, który wcale nie jest opuszczony. Gracz otrzymuje questa, aby wywalić z niego duchy przeszkadzające ekipie 'remontowej'. W środku zaatakuje nas całe stado hollywoodzkich standardów (taniego) straszenia - tu jednak są wykorzystane w sposób prawdziwie straszący... Pod koniec ognistego poziomu chciałem po prostu wyłączyć monitor i uspokoić skołatane serce.
Warto jednak dotrwać do końca i pomścić okrutne morderstwo na żonie i dwójce dzieci. Przerażające.
Tutaj nie mogę znaleźć filmiku z odpowiednim fragmentem, ale może to i lepiej. W RE grałem w zamierzchłych czasach, na wypożyczonym PlayStation. I mimo tego, że grałem w 'dużym pokoju' przy zapalonym świetle, to efekty były iście imponujące. Dziś pewnie nie wygląda to nic a nic strasznie - powstało przecież tyle dobrych survival horrorów... Lecz scena, w której zombie dog wskakuje do ciasne korytarza tuż za naszymi plecami. Gah! Nie dość, że można zawału dostać, to wcale nie było skubańca tak łatwo trafić. Moje gardło często padało ofiarą tej psinki. A zombie dog wygląda tak:
Tak oto doszliśmy do końca części pierwszej. Następna kiedyś nadejdzie. A teraz pora na obowiązkowe pytanie - które sceny gierczane spowodowały nagłe zbrązowienie Waszej bielizny?
18 komentarzy
Rekomendowane komentarze