Skocz do zawartości

Kacik Yody

  • wpisy
    194
  • komentarzy
    947
  • wyświetleń
    94358

Głupio i mądrze cz. 1


MajinYoda

794 wyświetleń

Było trochę przerwy od artykułów naukowych, czas więc jakiś wrzucić. Tym razem jest on dwuczęściowy i dotyczy artykułu pochodzącego z omawianej już tu dwa razy książki (pierwszy raz tu). Przed Wami „Fenomen zabijania w grach komputerowych” autorstwa Damiana Kołomyjskiego. Jest to tekst, przyznam, dość nierówny, dlatego obok tagu MSM widnieje MoG – zwyczajnie trochę ponad pół tekstu to bzdury a drugie "mniejsze pół" (:P) – całkiem sensowne treści.

Jednakże, ze względu na ilość wartych odnotowania treści musiałem omawiany artykuł podzielić na dwa posty. Drugi będzie, tradycyjnie, za tydzień :).

UWAGA - produkt może zawierać czepialstwo :P. Jesteście gotowi?

Cytuj

Popularność gier komputerowych przerosła wszelkie oczekiwania eks­pertów i klasyfikowana jest jako prawdziwy unikat socjologiczny. Jest swo­istym zjawiskiem kulturowym, a spowodowane przez nie skutki destruk­tywne stają się ważnym problemem społecznym i zdrowotnym.

Pierwszy akapit i już jest ciekawie – o ile z pierwszą częścią trudno polemizować (choć Autor nie podaje o jakich „ekspertów” chodzi), tak druga... Cóż - jestem ciekaw jakie "skutki destruktywne" Autor miał na myśli. Pogarszający się wzrok? "Alienacja"? Toż te zjawiska są znane już od baardzo dawna. Aczkolwiek to tylko moje dywagacje ;).

Wróćmy jednak to tekstu:

Cytuj

Pierwszy kontakt dziecka z komputerem rozpoczyna się w coraz wcześniejszym wieku. Zamiast uczyć podstawowych funkcji, zazwyczaj ogranicza się do gier. Na początku są to proste gry, z czasem jednak przechodzą do bardziej wymagających, skomplikowanych i wymuszających umiejętne planowanie.

Nie bardzo rozumiem ten fragment – co lub kto uczy podstawowych funkcji (jak rozumiem – komputera)? Chyba Autorowi wcięło kawałek tekstu… Odrobinę nie rozumiem co jest złego w "stopniowaniu" gier dla dzieci? Przecież o ile taki 6-7 letni dzieciak może układać jakieś wzorki, uczyć się literek i cyferek, tak już taki 9-10 raczej będzie potrzebował czegoś ciekawszego (i nie mam tu na myśli SoFa, w którego grałem mając jakieś 10 lat..). I co złego (bo taki jest, w sumie, wydźwięk tego fragmentu) jest w zmuszaniu młodego człowieka do planowania (nie tylko) w grach?

Cytuj

Warto podkreślić fakt, iż większość gier na polskim rynku jest nasyco­na przemocą i brutalnością w niewyobrażalnym stopniu. Są tytuły, gdzie przemoc to główny motyw i nierozłączna reguła w „zabawie”. Gry kom­puterowe aplikują w głowach graczy ogromny ładunek przemocy i agre­sji, który budzi przekonanie, iż przedstawione na ekranie zachowanie jest normalne i tolerowane przez społeczeństwo.

Yyyy… nie? No, chyba, że Autor ma jakieś badania potwierdzające ten fakt. Ponadto, przemoc w grach samych w sobie (tj. przez npc-ki, które, technicznie na to patrząc, stanowią wirtualne społeczeństwo) jest często piętnowana (Autor chyba nigdy nie walczył ze strażą w Oblivionie/Skyrimie/Gothic 2 albo policją w GTA czy Mafii – a przecież jest to „wewnątrz-growy” rodzaj piętnowania przez społeczeństwo, nie?). Powinienem się przy tym odwołać do filmów, w których też pojawia się przemoc - ale to by już było powtórzone n-ty raz :P.

Cytuj

Wirtualny świat gier komputerowych jest łakomym kąskiem szczegól­nie dla osób zagubionych. Żyjących w świecie wyobraźni i pociągających za sobą problemy z oceną własnej wartości. Jest to wyjątkowo atrakcyjny sposób spędzania wolnego czasu dla osób sfrustrowanych i szukających dowartościowania.

A jakby uciekali w świat książek to byłoby wszystko okej, tak? Bo powyższy fragment, po drobnych modyfikacjach, można przerobić, by piętnował literaturę (mam niejasne wrażenie, że już kiedyś o tym pisałem…).

Cytuj

Dzisiejsze gry demonstrują doskonałe możliwości kreowania własnej osobowości w wirtualnym świecie. Rzesza, zwłaszcza młodych graczy, ma możliwość przeniesienia się w cyberświat, który pozwala na przeniesie­nie się w dowolne miejsce.

To do cyberświata przenosi się Rzesza?

8cdaa4391aeabb5f0d75dcfc54601e94.jpg

Chyba Autor nieumiejętnie postawił przecinki…

Cytuj

Mogą odwiedzić wymarzoną lokalizację, być w miejscach dotąd niedostępnych. Za pośrednictwem gier komputero­wych mogą poczuć smak zupełnie innego życia niż to, oferowane przez świat rzeczywisty.

To straszne! To niedopuszczalne! TO HEREZJA! Ciekawe czy Google Earth/Maps oraz wszelkiej maści programy i książki podróżnicze też tak działają?

Cytuj

(…)Gracz ma również nieograniczone możliwości współ­udziału w tworzeniu świata. Może budować swoje miasta, tworzyć nowe przedmioty i na nie oddziaływać, kupować je i sprzedawać. Grający ma niczym nieskrępowane możliwości zmiany w kogoś wymarzonego. Istnie­je możliwość spróbowania swoich sił w dowolnej dziedzinie. Są to nie­zliczone, często niebezpieczne, wzmocnienia dla młodej osoby.

Wzmocnienia? W sensie enchanty? :P I co jest złego w wirtualnej możliwości zrobienia czegoś, czego nigdy nie dokona się w rzeczywistości? O ile, oczywiście, jakiemuś czubkowi nie pomyli się fikcja z prawdą – choć chętnie bym zobaczył jak ktoś wykuwa miecz jak w Skyrim lub WoWie :P.

Cytuj

(…)Nie ma nic dziwne­go w stwierdzeniu, że dzieci często uciekają do takiego świata. Jest on zdecydowanie lepszy od codziennego.(…)

No, nie wiem… Raczej wolę żyć w prawdziwym świecie, niż w Commonwealth AD 2187… - no, chyba, że ktoś mieszka w Detroit to faktycznie - postapokaliptyczny świat Fallouta może wydawać mu się lepszą perspektywą :P.

uog8c.jpg

Cytuj

(…)Wymienione cechy dostarczają młodej osobie niezwykle silnych do­znań i charakterystycznych emocji. Dzięki temu gracze rzadko kiedy od­czuwają znudzenie.(…)

Ludzie czytający namiętnie książki lub oglądający filmy… czytający komiksy… chodzący do teatru... melomani… (wstaw cokolwiek) też raczej nie odczuwają znudzenia (choć, w sumie, może nie do końca dobrze zrozumiałem "co Autor miał na myśli"...). Ale przynajmniej dano graczom jakąś zaletę, więc nie mam co narzekać :).

Cytuj

(…)Nie sposób w zupełności zgodzić się ze stwierdzeniem, że przeniesie­nie w świat gier uczy zabijania. Bowiem gracze nie naciskają spustu, nie celują i nie zmagają się ciężarem broni. Opozycyjną kwestią jest ogląda­nie morderstw i samo zjawisko uczestniczenia w nich. Te jak najbardziej mogą prowadzić do desentycyzjacji (odwrażliwienia). Silnym mechani­zmem jest kojarzenie zachowań agresywnych z przyjemnością i gratyfika­cją.(…)

Za pierwsze zdanie w tym fragmencie chętnie bym Autorowi podał rękę. Serio. Z drugim jest już nieco gorzej - choćby użycie "słowa-wytrychu" czy "kojarzenie" - powiedzcie mi - czy naprawdę rozmaitym spychologom trudno zrozumieć, że ludzie nie są tacy sami? Że są jednostki, które mogą grać tygodniami w np. Postala i nigdy nie skrzywdzą nawet karpia na Wigilię, a są też tacy, którzy naoglądają się My Little Pony i pójdą mordować?

Przy czym w tym drugim przypadku spycholog, oczywiście, "zapomni", że morderca miał depresję, gnębili go w domu/szkole/pracy oraz pracował w sklepie z bronią/chodził na strzelnicę/polowania...

Cytuj

Niezwykle ważna jest współpra­ca młodego gracza z rodzicami. Oni bowiem pełnią rolę przewodników w tych wyprawach.

Tym razem naprawdę bym uścisnął rękę Autorowi. Wreszcie ktoś, kto dostrzega istnienie istot zwanych "rodzicami".

Cytuj

W wielu grach komputerowych gracz jako bohater występuje w roli agresora działającego w imię wyższych celów. Młodemu człowiekowi wydaje się, że wykonuje ważne dla ludzkości zadania. Ratuje świat, po­konuje obcych, odbija zakładników itp. Realizując często sadystyczne i bestialskie akty uśmiercania, gracz dostaje nagrody w postaci mate­rialnej (pancerz, broń, amunicja) i nierzeczywistej (dodatkowe życie lub umiejętności).

Z kolei za te słowa dałbym mu kopa w d### - od kogo to Autor spisał (dodatkowe życia – serio?!)? A co do reszty tego fragmentu - owszem, gracze nie ratują świata "prawdziwego" - ratują nieistniejący świat, wirtualny. Tak jak James Bond, Superman, Goku i im podobni - też nie ratują prawdziwego świata... choć może niektórzy młodzi widzowie tak myślą? No to mamy co zakazywać :).

Cytuj

(…)Brutalne zachowanie w grach jest uzasadniane poprzez odczłowieczenie konkurentów. Dzięki pokazywa­niu postaci jako zbędnych, nikomu niepotrzebnych, takie zachowanie wy­daje się atrakcyjne i warte naśladowania.

Eee… odczłowieczenie? Przecież ci „konkurenci” nie są ludźmi! To tylko zlepki wielokątów! Halo!

Cytuj

Dodatkowym aspektem może być fakt, iż przeciwnicy w grach przedstawiani są jako wymyślne stwory o niższym statusie życia. Są to mutanty, potwory, zombie, względem któ­rych przemoc jest jak najbardziej uzasadniona.

Ej – dlaczego przemoc skierowana w złych ludzi (bandytów, morderców itp.) jest zła, a zabijanie mutantów, potworów i zombie – uzasadnione? Chyba czas założyć Ruch Zapewniający Emancypację Stworzeń Zupełnie Antropomorfizowanych* i przenieść go do cyberświata :D!

Cytuj

Innym ważnym przypad­kiem jest ukazywanie morderstw w humorystyczny sposób – pozwala to w znacznym stopniu zahamować empatię.

To zdanie… nie wiem nawet jak je skomentować. Czym jest wspomniany „humorystyczny sposób” zabijania? Czy chodzi o coś w stylu „Toma i Jerry’ego”? Ale oni się tam nie zabijają… Może Mario skaczący po głowach Koopach? Hmm… nawet sensowne. Ale to oznacza, że jakieś 80% dorosłych graczy ma zahamowaną empatię! I to w 360 stopniach! O cholera, mamy pojechane :/.

Cytuj

(…) W grach można wcielić się w wojownika, żołnierza, płatne­go zabójcę czy złodzieja. Badacze szacują, że na rynku jest około 80% gier, w których dokonuje się takich aktów.

Można też wcielić się w kierowcę rajdowego, rolnika, strażaka lub piłkarza. Ale o tym przecież nie warto pisać w artykule naukowym... A, przypisu odwołującego się do takich badań – brak, rzecz jasna :).

W sumie to te procentowe ilości brutalnych gier na rynku są jakieś dziwne, nie sądzicie? W każdym artykule pojawia się inna ich liczba i praktycznie nigdy nie ma informacji skąd te dane pochodzą... Mam na ten temat pewną myśl - może ci wszyscy spychologowie biorą tarczę do rzutek, zapisują procenty od 80 wzwyż i "wybierają"? Myślicie, że tak jest? :)

Cytuj

W czasie godzinnej rozgrywki w „strzelankę” młody gracz unicestwia kilkaset istnień. Walczy nie tylko z wymyślnymi potworami, niespotykanymi mutantami czy strasznymi zombie. Często ofiarami padają niewinni przechodnie. Dzieje się tak między innymi w arcypopularnej grze „GTA”. Gra wielokrotnie stawa­ła na podium najpopularniejszych gier na świecie.

Tu akurat Autor napisał coś, w sumie, mądrego – ot. opisał co się dzieje w popularnym (ciekawe tylko - jak bardzo?) gatunku gier.

I tym pozytywnym akcentem kończę dzisiejszy wpis.

Zapraszam za tydzień na drugą część ;).

 

*Swoje pomysły na nazwę zamieśćcie w komentarzach :).

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Cytuj

Popularność gier komputerowych przerosła wszelkie oczekiwania eks­pertów i klasyfikowana jest jako prawdziwy unikat socjologiczny. Jest swo­istym zjawiskiem kulturowym, a spowodowane przez nie skutki destruk­tywne stają się ważnym problemem społecznym i zdrowotnym.

Taka wariacja na temat "amerykańscy naukowcy udowodnili"- nieznani eksperci z trąby i ich "oczekiwania" wzięte z księżyca i poparte w sumie to może pustym kubkiem po kawie. I jaki socjologiczny unikat? Nie pamiętam, żeby ktoś kiedyś w taki sposób się cisnął że... bo ja wiem... mól książkowy przepie&&ala godziny na czytaniu kolejnych pozycji, a motocyklista uwielbia długie wycieczki na swoim harleyu. Albo że zapalony majsterkowicz ciągle coś dłubie w warsztacie. Noo, ale gracz to hurr destruktywne skutki durr ważny problem społeczny. Za każdym razem jak to czytam to się zastanawiam jaki problem, skoro ja jako gracz... co ja innym szkodzę? Siedzę sobie w domu, nikomu nie wadzę, nawet się na nikogo nie patrzę, żeby się jakieś antify czy inne lewackie beelemy nie dowaliły że krzywo patrzę. Meh.

Cytuj

Pierwszy kontakt dziecka z komputerem rozpoczyna się w coraz wcześniejszym wieku. Zamiast uczyć podstawowych funkcji, zazwyczaj ogranicza się do gier. Na początku są to proste gry, z czasem jednak przechodzą do bardziej wymagających, skomplikowanych i wymuszających umiejętne planowanie.

A ja ten fragment znów rozumiem doskonale- a bo kiedyś to tych komputruf nie było, człowiek też żył, a dziś to ta dzieciarnia nic tylko klika i klika w te pudła, ooojdaladala kiedyś to było lepiej, nie to co teraz. Niech mi żadna żałosna menda z papierem socjo-psycho-kulturo-europeistyki nie próbuje cisnąć takiej gadki, bo jak się dzieciaka chce wychować, to się go wychowuje. Jak się go chce hodować, to się go hoduje- masz komórkę, masz tableta, nie przeszkadzaj i widzę to po sobie. Ja za dzieciaka nie miałem ani komputera, ani komórki. W zasadzie komputer dostałem dopiero jak poszedłem do gimnazjum, a komórkę jak owo gimnazjum kończyłem. Czy inni mieli te rzeczy przede mną? Oczywiście, dużo wcześniej. Czy zazdrościłem? I tak i nie. Po prostu nie miałem i też żyłem. Dziś niestety wśród znakomitej większości rodziców, których znam panuje takie przekonanie, że dzieciak jeszcze nie mówi, ba, jeszcze nie chodzi, a już mu się w łapy ładuje tablet "bo mamusia jest zajęta", "bo tatuś nie ma czasu", "bo zajmij się sobą i bądź samodzielny". Jakby dzieciak od najmłodszego nie miał to też by żył, nieprzyzwyczajony do tego.

Cytuj

Warto podkreślić fakt, iż większość gier na polskim rynku jest nasyco­na przemocą i brutalnością w niewyobrażalnym stopniu. Są tytuły, gdzie przemoc to główny motyw i nierozłączna reguła w „zabawie”. Gry kom­puterowe aplikują w głowach graczy ogromny ładunek przemocy i agre­sji, który budzi przekonanie, iż przedstawione na ekranie zachowanie jest normalne i tolerowane przez społeczeństwo.

Nooooo i się zaczyna widzę stronnicza narracja, teatr jednego aktora kuzia mać. A zapowiadało się tak pięknie. Już pominę subtelną uszczypliwość z tym "polskim rynkiem", ale pozwól że zadam pytanie panu spychologowi- czy przyjrzał się kiedykolwiek oznaczeniom na takim pudełku z grą? Okej, w dzisiejszych czasach pudełko staje się archaizmem i za niedługo użycie tego sformułowania będzie się kończyło tak samo jak wspominanie o swoim pierwszym procesorze Duron- krzywym spojrzeniem pełnym mieszaniny politowania i hasła "dziadku, wziąłeś już dzisiejsze pigułki?". Tak samo wiem, że w Polsce to raczej sugestia, ale kurde no- tu jechanie po grach ja po burej suce, ale czy rodzice się w ogóle interesują w co ich dzieciak gra? To jest taka (nie)szkodliwa hipokryzja, bo jak dorośli w piątek o 20 zasiadają przed telewizorem, bo leci taki Rambo, gdzie trupy, flaki i krew (tm) to "nie, nie, to nie dla ciebie, ty nie możesz tego oglądać, za mały jesteś". A tu takie coś. Znów- nie wińmy medium za to, że niesie treści przeznaczone do określonej grupy- wińmy rodziców za to, że są leniwymi parówami które kładą na to swój interes i udają, że problemu nie ma póki nic się nie dzieje!

Cytuj

Wirtualny świat gier komputerowych jest łakomym kąskiem szczególnie dla osób zagubionych. Żyjących w świecie wyobraźni i pociągających za sobą problemy z oceną własnej wartości. Jest to wyjątkowo atrakcyjny sposób spędzania wolnego czasu dla osób sfrustrowanych i szukających dowartościowania.

No i znów- złe gry złe, bo oferują coś odmiennego. Książki okej, kino okej, wypady na miasto okej, wycieczki okej, wszystko okej, nawet jeśli książki to jakieś gore-horrory, kino to typowy film akcji gdzie trup ściele się gęsto, a wypady i wycieczki kończą się ostrą popijawą, ćpaniem i przygodnym seksem w kiblu. Wszystko jest cacy tylko te złe, wciągające gry. #niepopularnaopinia poleci, ale ja tam osobiście wolę, żeby taka zagubiona osoba zaczęła sobie grać w gry, nawet jakieś mmo gdzie może spotka kogoś fajnego i "odżyje", niż dalej cisnęła depresję w swoim pokoju słuchając najczęściej od najbliższych mundrości pokroju "uśmiechnij się, wyjdź do ludzi i problem zniknie". Ja na przykład zacząłem grać w gry żeby nie musieć się ciągle użerać z debilami pojawiającymi się "na doklejkę" jako kumple kumpli kumpli na różnych wypadach, a którzy potem mieli zawsze najwięcej i najgłośniej do krytykowania.

Cytuj

Dzisiejsze gry demonstrują doskonałe możliwości kreowania własnej osobowości w wirtualnym świecie. Rzesza, zwłaszcza młodych graczy, ma możliwość przeniesienia się w cyberświat, który pozwala na przeniesie­nie się w dowolne miejsce.

No i co w tym złego, że gry stają się coraz bardziej zaawansowane? Hurr durr kiedyś to było lepiej bo gówniarz mógł sobie co najwyżej pograć w ponga czy inne asteroidsy i to mu wystarczało. Also... To drugie zdanie- że sparafrazuję NRGeeka- czy ktoś to czytał? Pomijając już ten nieszczęsny Reich (sieg heil! my, gracze, neonaziści!) to to ten kawałek "ma możliwość przeniesienia się w cyberświat, który pozwala na przeniesie­nie się w dowolne miejsce"... może nie jestem jakimś językowym nazistą (aaaaa, dobra, wiem, to z tym Reichem to był wstęp do naprawdę wysublimowanego żartu językowego! :D ) ale jak takie coś czytam to wewnętrzny Hitler mi uruchamia komory gazowe.

Cytuj

Mogą odwiedzić wymarzoną lokalizację, być w miejscach dotąd niedostępnych. Za pośrednictwem gier komputero­wych mogą poczuć smak zupełnie innego życia niż to, oferowane przez świat rzeczywisty.

Tragedia. SKANDAL! Jak oni śmią śmieć?! Mój pradziad był wioskowym głupkiem w tej zabitej dechami budzie, mój ojciec był wioskowym głupkiem w tej samej budzie, teraz ja nim jestem, mój syn też nim będzie, a temu gówniarzowi się marzą podróże! Chce innego życia! Patrzcie go, ta dzisiejsza młodzież, taka roszczeniowa, na co to komu!

Cytuj

Grający ma niczym nieskrępowane możliwości zmiany w kogoś wymarzonego. Istnie­je możliwość spróbowania swoich sił w dowolnej dziedzinie. Są to nie­zliczone, często niebezpieczne, wzmocnienia dla młodej osoby.

Dobra, szczerze to im dłużej czytam ten cytat tym mniej on się staje dla mnie logiczny. Co jest w zasadzie "niebezpieczne"? Że dzieciak ma odskocznię od bycia tym wspominanym wioskowym głupkiem i może być... no ja wiem... żołdakiem w Battlefieldzie? Dyktatorem w Tropico? Bezim z Gothica czy kimś zupełnie bez historii rzucony w klockowaty świat Minecrafta? I co ma być tym "niebezpiecznym wzmocnieniem"? Perspektywa poznania czegoś nowego? Doświadczenia czegoś, czego normalnie by nie był w stanie nawet zobaczyć? A, no tak- w końcu ciemnymi masami znacznie łatwiej sterować- dlatego takie "altorytety" nie chcą dopuścić do faktu, że ktoś spróbuje i się przekona, że to wcale takie złe nie jest, a przy okazji można wynieść z tego cenną lekcję.

Cytuj

(…)Nie ma nic dziwnego w stwierdzeniu, że dzieci często uciekają do takiego świata. Jest on zdecydowanie lepszy od codziennego.(…)

Pomijając Detroit... co w tym złego? Ja raczej widzę ogromny problem w tym, że ten wyimaginowany, nierzeczywisty świat może być dla kogoś lepszą alternatywą, niż ten realny i to raczej to bym się starał zmienić, skoro dzieciak tak bardzo chce uciec z tego, a nie zabraniać dzieciakowi iść tam, gdzie mu lepiej. Taka trochę komuna- może ty wiesz, że tam by ci było lepiej, ale my wiemy, że lepiej będzie ci tu, więc masz tu siedzieć, bo kara. A nie, czekaj- taka zmiana by wymagała podniesienia dupska z wygodnego fotela i robienia faktycznych rzeczy, a nie tylko pisania nawiedzonych ideałów dla poklasku takich samych pożytecznych idiotów.

Cytuj

(…)Wymienione cechy dostarczają młodej osobie niezwykle silnych do­znań i charakterystycznych emocji. Dzięki temu gracze rzadko kiedy od­czuwają znudzenie.(…)

Skoro już o grach- polecam ograć coś wystarczająco dużo razy. Nawet najlepsze danie jedzone 3 razy dziennie przez okrągły rok zbrzydnie tak, że nie będziesz chciał na niego patrzeć do końca życia, bo będzie cię przyprawiać o mdłości. Gry, książki, czy filmy nie są od tego wyjątkiem, dlatego to z tym nieodczuwaniem znudzenia nazywam bujdą na resorach.

Cytuj

(…)Nie sposób w zupełności zgodzić się ze stwierdzeniem, że przeniesie­nie w świat gier uczy zabijania. (...)

...czyżby? Czyżbym się mylił? Czyżby autor był pierwszym, który pisał to wszystko wyżej, bo chciał udowodnić swoją tezę na zasadzie antyprzykładów? Czyżby to było to?!

Cytuj

(...) Bowiem gracze nie naciskają spustu, nie celują i nie zmagają się ciężarem broni. Opozycyjną kwestią jest ogląda­nie morderstw i samo zjawisko uczestniczenia w nich. Te jak najbardziej mogą prowadzić do desentycyzjacji (odwrażliwienia). Silnym mechani­zmem jest kojarzenie zachowań agresywnych z przyjemnością i gratyfika­cją.(…)

Czyli jednak nope.jpg Jak to mówią- nadzieja matką głupich nie? :) 

Spoiler

Also drogi autorze- wstawianie mądrych słówek do durnawego tekstu nie sprawi, że ten tekst stanie się mądrzejszy.

Cytuj

Niezwykle ważna jest współpra­ca młodego gracza z rodzicami. Oni bowiem pełnią rolę przewodników w tych wyprawach.

Okej, tu widzę realne pole do rozmowy. No to jedziemy- to gdzie ci rodzice są? Albo raczej gdzie oni byli? Dlaczego dzieciak często i od 2. roku życia dostawał w łapy komórkę, tablet, cokolwiek tylko chciał, byle tylko "nie przeszkadzał"? Tak, jak najbardziej się zgadzam- rodzic powinien być tym przewodnikiem, to on powinien wychowywać (a nie hodować!), czy liczyć, że- wybacz hasło- "ja cię zrobiłem, a teraz niech się dzieje wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba". Dlaczego ci rodzice idą na łatwiznę? Dlaczego nie potrafią zająć się dzieciakiem, wyznaczyć mu granicy, powiedzieć mu "nie, jesteś jeszcze na to za młody"? Bo co, bo inni mają więc mój nie może być gorszy? A to ciekawe, bo potem jak dzieciak coś chce mówiąc "ale wszyscy mają" to często słyszy "ty to nie wszyscy" więc coś mi się tu w zeznaniach rozjeżdża. To nie jest wina dzieciaków, że są jakie są- po prostu dostosowują się do środowiska, które przekazuje mu (albo i nie) takie a nie inne wzorce.

Cytuj

W wielu grach komputerowych gracz jako bohater występuje w roli agresora działającego w imię wyższych celów. Młodemu człowiekowi wydaje się, że wykonuje ważne dla ludzkości zadania. Ratuje świat, po­konuje obcych, odbija zakładników itp. Realizując często sadystyczne i bestialskie akty uśmiercania, gracz dostaje nagrody w postaci materialnej (pancerz, broń, amunicja) i nierzeczywistej (dodatkowe życie lub umiejętności).

No i w koło Macieju, ostatnia szara komórka umarła, wracamy więc na karuzelę szaleństwa i zacietrzewienia na jeden argument. Sadystyczne i bestialskie akty uśmiercania- autor pewnie widział jakieś Diablo, czy tam innego Callofa i mu się ciśnienie podniosło. 

Spoiler

To ja może nie będę mówił na głos o takich pozycjach, jak ostatni Doom, czy Bulletstorm. :x 

Ale pomijając fakt, że ktoś sobie wymyśla proces stawania się psycholem z powodu grania w coś, co w ewidentny sposób nawet nie stoi obok rzeczywistości, to... była sobie kiedyś taka gierka. Spec Ops The Line się nazywała. Gra, w które też "byliśmy szczelajoncym psyhopatom", ale w jakiś sposób im dalej w las, tym gra bardziej zmuszała nas do przemyślania swoich działań i koniec końców zostawiała nas zmasakrowanych filozoficznym kacem pod tytułem "czy cel zawsze uświęca środki". A nie, dobra, tego nie było, to się nie wpisuje w tezę autora, więc wygodnie udajemy, że tego nie ma. HURR DURR ZUE DIABLO!

Cytuj

(…)Brutalne zachowanie w grach jest uzasadniane poprzez odczłowieczenie konkurentów. Dzięki pokazywa­niu postaci jako zbędnych, nikomu niepotrzebnych, takie zachowanie wy­daje się atrakcyjne i warte naśladowania.

Odczłowieczenie- jak można odczłowieczyć coś, co człowiekiem nigdy nie było? Czy ten facet w ogóle wie co pisze? I jak to się ma do wcześniejszych wy&rywów o tym, że gry to narzędzia (w założeniu: szatana)? Znów coś się rozjeżdża. Co do tego "brutalnego zachowania" najpewniej w odniesieniu do strzelanek, to sorry, zaraz tu zniszczę komuś światopogląd, ale wszystkie konflikty wojskowe i tym bardziej wojny były, są i będą brutalne. Nikt się tam nie cacka z jednostkami i można się oburzać, ale niestety- piechota zawsze była mięsem armatnim, które miało iść w pierwszej linii, a to że zginęli... to zginęli. Słynne słowa Stalina są brutalną prawdą- śmierć milionów to statystyka. Tyle że nie widzę żeby pan autor się na to oburzał.

Cytuj

Dodatkowym aspektem może być fakt, iż przeciwnicy w grach przedstawiani są jako wymyślne stwory o niższym statusie życia. Są to mutanty, potwory, zombie, względem których przemoc jest jak najbardziej uzasadniona.

Noo, szczególnie taki Battlefield, ARMA, GTA i masa innych- same mutanty potwory, zombie i zwierzęta o.. czekaj, jak to szło... aa- o niższym statusie życia (WOT?). :D

Cytuj

Innym ważnym przypad­kiem jest ukazywanie morderstw w humorystyczny sposób – pozwala to w znacznym stopniu zahamować empatię.

Hehehe. Mortal kombat- wyrywanie kręgosłupów i serc. Huehuehuehue. Buahahahahaha. Aaaależ to zabawne :D:D:D 

Cytuj

(…) W grach można wcielić się w wojownika, żołnierza, płatne­go zabójcę czy złodzieja. Badacze szacują, że na rynku jest około 80% gier, w których dokonuje się takich aktów.

"Całkiem przypadkiem" wymienione zostałe same "złe" archetypy. Przypadek jak nic. Natomiast inni badacze udowodnili z  99,4% skutecznością, że 97,9% statystyk podawanych w necie to bujda :D I tego się trzymajmy, bo stawiam, że okrągłe 80% wzięło się z zasady Pareto.

Cytuj

W czasie godzinnej rozgrywki w „strzelankę” młody gracz unicestwia kilkaset istnień. Walczy nie tylko z wymyślnymi potworami, niespotykanymi mutantami czy strasznymi zombie. Często ofiarami padają niewinni przechodnie. Dzieje się tak między innymi w arcypopularnej grze „GTA”. Gra wielokrotnie stawa­ła na podium najpopularniejszych gier na świecie.

Nie wiem w jakim roku autor żyje, ale ostatnio ktoś do mnie dzwonił, żeby go odesłać. GTA było ostatnio na takiej większej fali popularności... co... w 2013 (konsolowa premiera GTAV) i może potem 2 lata później przy okazji premiery pecetowej, chociaż tu już szału nie było. A jeśli kilkaset istnień przerasta wyobrażenie autora to zapraszam do takiej Civki- Gandhi już czeka, chętny żeby zrzucić atom i posłać do piachu kilkaset milionów istnień :P Ja tam dalej ubolewam, że w N4Sie nie ma przechodniów. Chociaż... gdyby byli to z tej gry zrobiłby się Carmageddon, który nawiasem też nie spowodował przepowiadanej ustami geriatrii i religijnych nawiedzeńców rzezi na ulicach. Postal też. No ale zawsze warto próbować, w końcu stworzenie jakiegoś wspólnego wroga zawsze może się opłacić- potem "w razie" wystarczy tylko odwołać się do nieistniejącego autorytetu, napisać, że "my to wiedzieliśmy" i voila- zabił bo grał w gry. Gry są sprawcą wszelkiego zła.

Edytowano przez mongol13
  • Upvote 1
Link do komentarza
42 minuty temu, mongol13 napisał:

(...) Nie pamiętam, żeby ktoś kiedyś w taki sposób się cisnął że... bo ja wiem... mól książkowy przepie&&ala godziny na czytaniu kolejnych pozycji, a motocyklista uwielbia długie wycieczki na swoim harleyu. Albo że zapalony majsterkowicz ciągle coś dłubie w warsztacie. Noo, ale gracz to hurr destruktywne skutki durr ważny problem społeczny. Za każdym razem jak to czytam to się zastanawiam jaki problem, skoro ja jako gracz... co ja innym szkodzę? Siedzę sobie w domu, nikomu nie wadzę, nawet się na nikogo nie patrzę (...).

E tam - mam wrażenie, że rozmaici spychologowie od zarania dziejów "grzmią" o "złym wpływie... (dopisz cokolwiek)". Tylko teraz, ze względu na komputeryzację, globalizację itd. raczej trafia się na teksty o grach i/lub filmach.

Dodatkowo - w drugiej części będzie o uzależnieniach, więc wiesz ;).

52 minuty temu, mongol13 napisał:

A ja ten fragment znów rozumiem doskonale- a bo kiedyś to tych komputruf nie było, człowiek też żył, a dziś to ta dzieciarnia nic tylko klika i klika w te pudła, ooojdaladala kiedyś to było lepiej, nie to co teraz.

Dzięki za wyjaśnienie :).

Godzinę temu, mongol13 napisał:

Niech mi żadna żałosna menda z papierem socjo-psycho-kulturo-europeistyki nie próbuje cisnąć takiej gadki, bo jak się dzieciaka chce wychować, to się go wychowuje. Jak się go chce hodować, to się go hoduje- masz komórkę, masz tableta, nie przeszkadzaj i widzę to po sobie. (...)

I tu powinna właśnie pojawić się "instytucja" psychologa - gdy rodzic nie radzi sobie z wychowaniem (nie oszukujmy się - powody mogą być różne) to ktoś wykwalifikowany powinien mu w tym pomagać. A nie wypisywać głupoty i "spychać" odpowiedzialność.

BTW - nie pisz o swoich doświadczeniach, bo niektórzy użytkownicy tego nie lubią (pozdro dla kumatych :P).

Godzinę temu, mongol13 napisał:

Nooooo i się zaczyna widzę stronnicza narracja, teatr jednego aktora kuzia mać. A zapowiadało się tak pięknie. 

Jak psiałem na wstępie - Autor pisał mocno nierówno - jakby nie do końca był pewny co chce napisać ;).

 

1 godzinę temu, mongol13 napisał:

(...)pozwól że zadam pytanie panu spychologowi- czy przyjrzał się kiedykolwiek oznaczeniom na takim pudełku z grą?  (...) Tak samo wiem, że w Polsce to raczej sugestia, ale kurde no- tu jechanie po grach ja po burej suce, ale czy rodzice się w ogóle interesują w co ich dzieciak gra? To jest taka (nie)szkodliwa hipokryzja, bo jak dorośli w piątek o 20 zasiadają przed telewizorem, bo leci taki Rambo, gdzie trupy, flaki i krew (tm) to "nie, nie, to nie dla ciebie, ty nie możesz tego oglądać, za mały jesteś". A tu takie coś. Znów- nie wińmy medium za to, że niesie treści przeznaczone do określonej grupy- wińmy rodziców za to, że są leniwymi parówami które kładą na to swój interes i udają, że problemu nie ma póki nic się nie dzieje!

Podpisuję się pod Twoimi słowami :). Ogólnie, niestety, utarło się w społeczeństwie (także dzięki takim "naukowcom" jak Autor), że "po Wieczorynce dzieci idą spać" (ta, jassne... pomijając, że Wieczorynka w jednej z książek też jest brutalna ;)), a w gry grają TYLKO dzieci i osoby zdziecinniałe (zresztą to samo dotyczy choćby anime). Dlaczego? Bo tak jest łatwiej.

1 godzinę temu, mongol13 napisał:

No i znów- złe gry złe, bo oferują coś odmiennego. Książki okej, kino okej, wypady na miasto okej, wycieczki okej, wszystko okej, nawet jeśli książki to jakieś gore-horrory, kino to typowy film akcji gdzie trup ściele się gęsto, a wypady i wycieczki kończą się ostrą popijawą, ćpaniem i przygodnym seksem w kiblu. Wszystko jest cacy tylko te złe, wciągające gry.

A czego się spodziewałeś po spychologu? ;) Przecież to (prawie) jak w szkole (no, nie wszystkich, oczywiście :)) - wszyscy mają być równi, żadnego miejsca na "inność".

1 godzinę temu, mongol13 napisał:

#niepopularnaopinia poleci, ale ja tam osobiście wolę, żeby taka zagubiona osoba zaczęła sobie grać w gry, nawet jakieś mmo gdzie może spotka kogoś fajnego i "odżyje", niż dalej cisnęła depresję w swoim pokoju słuchając najczęściej od najbliższych mundrości pokroju "uśmiechnij się, wyjdź do ludzi i problem zniknie". Ja na przykład zacząłem grać w gry żeby nie musieć się ciągle użerać z debilami pojawiającymi się "na doklejkę" jako kumple kumpli kumpli na różnych wypadach, a którzy potem mieli zawsze najwięcej i najgłośniej do krytykowania.

Ja z kolei zacząłem grać dla rozrywki samej w sobie... Za to, co muszę przyznać, dzięki grom przetrzymałem swoją nauczycielkę matematyki w podstawówce - miałem wówczas Worms World Party i kiedy mnie ostro wkurzyła (a była z niej większa cholera niż z Umbridge w HP) włączałem "robale", brałem tryb "hot seat", ustawiałem wormsy, by nosiły wariacje jej imienia i nazwiska... i zrzucałem na nie wszelkie dostępne uzbrojenie ;). Ktoś powie, że to chore, powinienem się leczyć itp. Ale, szczerze, dzięki temu nie wpadłem w depresję i spokojnie przeszedłem do gimnazjum (za co, w sumie, byłem wdzięczny "reformatorom" ;)).

1 godzinę temu, mongol13 napisał:

Tragedia. SKANDAL! Jak oni śmią śmieć?! Mój pradziad był wioskowym głupkiem w tej zabitej dechami budzie, mój ojciec był wioskowym głupkiem w tej samej budzie, teraz ja nim jestem, mój syn też nim będzie, a temu gówniarzowi się marzą podróże! Chce innego życia! Patrzcie go, ta dzisiejsza młodzież, taka roszczeniowa, na co to komu!

Najlepszy komentarz ever :D.

1 godzinę temu, mongol13 napisał:

Dobra, szczerze to im dłużej czytam ten cytat tym mniej on się staje dla mnie logiczny. Co jest w zasadzie "niebezpieczne"? Że dzieciak ma odskocznię od bycia tym wspominanym wioskowym głupkiem i może być... no ja wiem... żołdakiem w Battlefieldzie? Dyktatorem w Tropico? Bezim z Gothica czy kimś zupełnie bez historii rzucony w klockowaty świat Minecrafta? I co ma być tym "niebezpiecznym wzmocnieniem"? Perspektywa poznania czegoś nowego? Doświadczenia czegoś, czego normalnie by nie był w stanie nawet zobaczyć? A, no tak- w końcu ciemnymi masami znacznie łatwiej sterować- dlatego takie "altorytety" nie chcą dopuścić do faktu, że ktoś spróbuje i się przekona, że to wcale takie złe nie jest, a przy okazji można wynieść z tego cenną lekcję.

No właśnie, chyba w tym problem. W dodatku, wiesz, Autor w dzieciństwie pewnie chciał być Tomkiem Sawyerem czy innym Johnem Waynem (chyba ;)), a teraz młodzi chcą być, tfu, tfu!, jakimiś Ezio albo Bezim? I jeszcze zamiast siedzieć nad "Nad Niemnem" chcą zwiedzać (wirtualnie) Skyrim/Florencję/Los Santos? No, dramat.

1 godzinę temu, mongol13 napisał:

Pomijając Detroit... co w tym złego? Ja raczej widzę ogromny problem w tym, że ten wyimaginowany, nierzeczywisty świat może być dla kogoś lepszą alternatywą, niż ten realny i to raczej to bym się starał zmienić, skoro dzieciak tak bardzo chce uciec z tego, a nie zabraniać dzieciakowi iść tam, gdzie mu lepiej. Taka trochę komuna- może ty wiesz, że tam by ci było lepiej, ale my wiemy, że lepiej będzie ci tu, więc masz tu siedzieć, bo kara. A nie, czekaj- taka zmiana by wymagała podniesienia dupska z wygodnego fotela i robienia faktycznych rzeczy, a nie tylko pisania nawiedzonych ideałów dla poklasku takich samych pożytecznych idiotów.

Raczej zabranianie też nic nie da... Bo przecież każda dziewczynka marzy o byciu księżniczką, a chłopiec - o byciu wojownikiem, bogaczem itd. A czy to realne? W 99% przypadków NIE. Ale pomarzyć można ;).

2 godziny temu, mongol13 napisał:

Skoro już o grach- polecam ograć coś wystarczająco dużo razy. Nawet najlepsze danie jedzone 3 razy dziennie przez okrągły rok zbrzydnie tak, że nie będziesz chciał na niego patrzeć do końca życia, bo będzie cię przyprawiać o mdłości. Gry, książki, czy filmy nie są od tego wyjątkiem, dlatego to z tym nieodczuwaniem znudzenia nazywam bujdą na resorach.

Nooo... nie zgodzę się z Tobą ;). Wiele lat ogrywałem wszystkie 3 części Gothica i dopiero niedawno mi się znudziło ;). W gimnazjum "ojca chrzestnego" czytałem z dwa miesiące bez przerwy (tj. kończyłem i zaczynałem od nowa) natomiast "Straż! Straż!' czytam właśnie piąty raz ;). Wiec z tym też bywa różnie :).

2 godziny temu, mongol13 napisał:

(...) Dlaczego nie potrafią zająć się dzieciakiem, wyznaczyć mu granicy, powiedzieć mu "nie, jesteś jeszcze na to za młody"? Bo co, bo inni mają więc mój nie może być gorszy? A to ciekawe, bo potem jak dzieciak coś chce mówiąc "ale wszyscy mają" to często słyszy "ty to nie wszyscy" więc coś mi się tu w zeznaniach rozjeżdża. To nie jest wina dzieciaków, że są jakie są- po prostu dostosowują się do środowiska, które przekazuje mu (albo i nie) takie a nie inne wzorce.

Niestety, wpływ otoczenia działa zarówno na dziecko ("Brajanek dostał na Mikołaja nowego iPhone'a. Ja też chcem!") jak i na rodziców ("somsiad spod trójki kupił dzieciorowi komputer. Chodź, Grażyna, nie będziem gorsi!"). I tak to się kręci ;). Choć, oczywiście, nie ma co generalizować - na szczęście jest bardzo dużo świetnych rodziców, którzy potrafią przynajmniej przystopować roszczeniowość swoich "latorośli".

2 godziny temu, mongol13 napisał:

No i w koło Macieju, ostatnia szara komórka umarła, wracamy więc na karuzelę szaleństwa i zacietrzewienia na jeden argument. Sadystyczne i bestialskie akty uśmiercania- autor pewnie widział jakieś Diablo, czy tam innego Callofa i mu się ciśnienie podniosło. 

  Ukryj zawartość

To ja może nie będę mówił na głos o takich pozycjach, jak ostatni Doom, czy Bulletstorm. :x 

Ale pomijając fakt, że ktoś sobie wymyśla proces stawania się psycholem z powodu grania w coś, co w ewidentny sposób nawet nie stoi obok rzeczywistości, to... była sobie kiedyś taka gierka. Spec Ops The Line się nazywała. Gra, w które też "byliśmy szczelajoncym psyhopatom", ale w jakiś sposób im dalej w las, tym gra bardziej zmuszała nas do przemyślania swoich działań i koniec końców zostawiała nas zmasakrowanych filozoficznym kacem pod tytułem "czy cel zawsze uświęca środki". A nie, dobra, tego nie było, to się nie wpisuje w tezę autora, więc wygodnie udajemy, że tego nie ma. HURR DURR ZUE DIABLO!

Bo łatwiej jest napisać o "zuym Diabolo, co deprawuje dzieci i przez to mordują i rośnie im garb!" niż o grach, w których naprawdę liczy się fabuła... dojrzała fabuła, której nie powstydziłby się filmy.

2 godziny temu, mongol13 napisał:

(...) sorry, zaraz tu zniszczę komuś światopogląd, ale wszystkie konflikty wojskowe i tym bardziej wojny były, są i będą brutalne. Nikt się tam nie cacka z jednostkami i można się oburzać, ale niestety- piechota zawsze była mięsem armatnim, które miało iść w pierwszej linii, a to że zginęli... to zginęli. Słynne słowa Stalina są brutalną prawdą- śmierć milionów to statystyka. Tyle że nie widzę żeby pan autor się na to oburzał.

No co Ty, przecież amerykańscy naukowcy udowodnili, że przed grami nie było wojen - wszyscy prowadzili dysputy filozoficzne, recytując z pamięci Illiadę, popijając wodę i ogólnie żyli w ascezie... Aż przyszły gry i wszystko to zaprzepaściły :(.

A, Stalin i Hitler też byli graczami komputerowymi! :) 

2 godziny temu, mongol13 napisał:

Hehehe. Mortal kombat- wyrywanie kręgosłupów i serc. Huehuehuehue. Buahahahahaha. Aaaależ to zabawne :D:D:D 

Hehehe, a to szczelanie z kota w Postalu to dopiero, huehuehue, ubaw po pachy, lololololololol!

2 godziny temu, mongol13 napisał:

"Całkiem przypadkiem" wymienione zostałe same "złe" archetypy. Przypadek jak nic. Natomiast inni badacze udowodnili z  99,4% skutecznością, że 97,9% statystyk podawanych w necie to bujda :D I tego się trzymajmy, bo stawiam, że okrągłe 80% wzięło się z zasady Pareto.

Patrz jeden z moich komentarzy powyżej ;). A co do procentów - dzięki za ciekawą zasadę - przynajmniej tłumaczy te dziwne 80% ;).

2 godziny temu, mongol13 napisał:

Nie wiem w jakim roku autor żyje, ale ostatnio ktoś do mnie dzwonił, żeby go odesłać. GTA było ostatnio na takiej większej fali popularności... co... w 2013 (konsolowa premiera GTAV) i może potem 2 lata później przy okazji premiery pecetowej, chociaż tu już szału nie było. A jeśli kilkaset istnień przerasta wyobrażenie autora to zapraszam do takiej Civki- Gandhi już czeka, chętny żeby zrzucić atom i posłać do piachu kilkaset milionów istnień :P Ja tam dalej ubolewam, że w N4Sie nie ma przechodniów. Chociaż... gdyby byli to z tej gry zrobiłby się Carmageddon, który nawiasem też nie spowodował przepowiadanej ustami geriatrii i religijnych nawiedzeńców rzezi na ulicach. Postal też. No ale zawsze warto próbować, w końcu stworzenie jakiegoś wspólnego wroga zawsze może się opłacić- potem "w razie" wystarczy tylko odwołać się do nieistniejącego autorytetu, napisać, że "my to wiedzieliśmy" i voila- zabił bo grał w gry. Gry są sprawcą wszelkiego zła.

Obstawiam, ze pisał to mniej-więcej w 2011 roku... A GTA zawsze można napisać, że jest popularne - bo czemu nie? ;)

  • Upvote 1
Link do komentarza
Cytuj

Cóż - jestem ciekaw jakie "skutki destruktywne" Autor miał na myśli.

To chyba proste. Od problemów fizycznych (wzrok, kręgosłup) aż po właśnie alienację, jak wspomniałeś, i zachowania destrukcyjne wobec otoczenia i nie tylko. I to, że ktoś napisał, że gry są destruktywne, NIE ZNACZY OD RAZU, że każda taka gra jest, i że na każdą osobę mają taki sam wpływ. Podam prosty przykład. Jak wiadomo, alkohol - a konkretniej uzależnienie od niego - ma negatywny wpływ. Są jednak osoby, u których większe ilości alkoholu nie mają złego wpływu (to zależy od wielu różnych czynników). Nie przeszkadza to jednak mówić większości osób (nie tylko naukowców), że alkohol może być destruktywny.

Cytuj

A jakby uciekali w świat książek to byłoby wszystko okej, tak?

Ależ oczywiście, że nie! I znamy co najmniej jeden przykład z historii (i to nie aż tak odległej, jak by mogło się wydawać), a mowa o Cierpieniach Młodego Wertera, przez które pod koniec osiemnastego stulecia zanotowano wysoki wskaźnik samobójstw młodych mężczyzn w Europie. I teraz pewnie, OPie, się zapytasz "to dlaczego autor tak uczepił się gier?!!!oneone" - i pozwolę odpowiedzieć w jego imieniu. Nie oszukujmy się, ale obecnie gry to potężne medium, dla wielu młodych osób atrakcyjniejsze i łatwiejsze w odbiorze (niż właśnie książki) dzieła, działające mocno na wyobraźnię (mimo że gry są mediami zimnymi).

Cytuj

Ludzie czytający namiętnie książki lub oglądający filmy… czytający komiksy… chodzący do teatru... melomani… (wstaw cokolwiek) też raczej nie odczuwają znudzenia (choć, w sumie, może nie do końca dobrze zrozumiałem "co Autor miał na myśli"...).

Autorowi najpewniej chodziło o to, że efekt katharsis jest najsilniejszy w przypadku odbioru gier wideo (podobnie jest z filmami). Jeśli tak, to nie ma nic dziwnego w tym stwierdzeniu.

Cytuj

czy naprawdę rozmaitym spychologom trudno zrozumieć, że ludzie nie są tacy sami? Że są jednostki, które mogą grać tygodniami w np. Postala i nigdy nie skrzywdzą nawet karpia na Wigilię, a są też tacy, którzy naoglądają się My Little Pony i pójdą mordować?

Oczywiście, że są! Musisz jednak wiedzieć pewną rzecz, która jest też związana z Twoją aluzją do mojego komentarza z którychś poprzednich wpisów. WŁASNE DOŚWIADCZENIA. Jednak nie tylko o to chodzi - i to nie ze względu, że nie chcę się powtarzać. Musisz mieć na uwadze również to, że nauki społeczne (psychologiczne po części też, ale tu różnie bywa) zawsze patrzą na obraz ogółu, całości, w pewnym sensie "lekceważąc" doświadczenia JEDNOSTKOWE. Zawsze jednak pewna tendencja nie wyklucza wyjątków, i to powie Ci każdy szanujący się naukowiec, zwłaszcza socjolog.

Cytuj

To zdanie… nie wiem nawet jak je skomentować. Czym jest wspomniany „humorystyczny sposób” zabijania? Czy chodzi o coś w stylu „Toma i Jerry’ego”? Ale oni się tam nie zabijają… Może Mario skaczący po głowach Koopach? Hmm… nawet sensowne. Ale to oznacza, że jakieś 80% dorosłych graczy ma zahamowaną empatię! I to w 360 stopniach! O cholera, mamy pojechane :/.

Wydaje mi się, że mogło autorowi chodzić o gry pokroju Postala czy Duke Nukema.

 

I już kończąc ten komentarz, chciałbym podkreślić jedno. To, że bronię autora, nie oznacza od razu, że zgadzam się z nim w 100%. Są pewne braki - jak można przeczytać z tego wpisu - w postaci korzystania ze starych źródeł, brakujących przypisów czy paru innych rzeczy. Wśród naukowców też trafiają się mniej kompetentne osoby.

 

Niemniej miałbym również prośbę, aby pewne teksty czytać ze zrozumieniem, bo język naukowy jest trochę specyficzny i rządzi się "własnymi prawami".

  • Upvote 1
Link do komentarza
3 minuty temu, DJUDEK napisał:

Niemniej miałbym również prośbę, aby pewne teksty czytać ze zrozumieniem, bo język naukowy jest trochę specyficzny i rządzi się "własnymi prawami".

Pozwolisz, że odniosę się najpierw do końca Twojego komentarza :) - doskonale zdaję sobie sprawę, że język naukowy nieco się różni od "normalnego".

6 minut temu, DJUDEK napisał:

To chyba proste. Od problemów fizycznych (wzrok, kręgosłup) aż po właśnie alienację, jak wspomniałeś, i zachowania destrukcyjne wobec otoczenia i nie tylko. I to, że ktoś napisał, że gry są destruktywne, NIE ZNACZY OD RAZU, że każda taka gra jest, i że na każdą osobę mają taki sam wpływ. Podam prosty przykład. Jak wiadomo, alkohol - a konkretniej uzależnienie od niego - ma negatywny wpływ. Są jednak osoby, u których większe ilości alkoholu nie mają złego wpływu (to zależy od wielu różnych czynników). Nie przeszkadza to jednak mówić większości osób (nie tylko naukowców), że alkohol może być destruktywny.

Odpowiem cytatem:

Cytuj

Warto podkreślić fakt, iż większość gier na polskim rynku jest nasyco­na przemocą i brutalnością w niewyobrażalnym stopniu. Są tytuły, gdzie przemoc to główny motyw i nierozłączna reguła w „zabawie”. Gry kom­puterowe aplikują w głowach graczy ogromny ładunek przemocy i agre­sji, który budzi przekonanie, iż przedstawione na ekranie zachowanie jest normalne i tolerowane przez społeczeństwo.

Dla mnie słowo "większość" nie jest żadnym dowodem - "większość głosujących na partię X to idioci - powie ktoś z partii Y". Należy podać liczby (ze źródłem!). Zabrakło także :Takie gry komputerowe aplikują..." - od razu wyglądałoby to lepiej.

10 minut temu, DJUDEK napisał:

I teraz pewnie, OPie, się zapytasz "to dlaczego autor tak uczepił się gier?!!!oneone" - i pozwolę odpowiedzieć w jego imieniu. Nie oszukujmy się, ale obecnie gry to potężne medium, dla wielu młodych osób atrakcyjniejsze i łatwiejsze w odbiorze (niż właśnie książki) dzieła, działające mocno na wyobraźnię (mimo że gry są mediami zimnymi).

Ależ oczywiście, że się zgadzam. Zwyczajnie zakpiłem sobie :). I jestem ciekaw jakby wyglądał taki tekst - współczesny - piętnujący np. "Potop" - "bo brutalny i do tego lektura".

13 minut temu, DJUDEK napisał:

Autorowi najpewniej chodziło o to, że efekt katharsis jest najsilniejszy w przypadku odbioru gier wideo (podobnie jest z filmami). Jeśli tak, to nie ma nic dziwnego w tym stwierdzeniu.

"Najpewniej" - heh. Wybacz, ale to właśnie jest problem - nie wiem o co chodziło Autorowi, lecz wiem, co przeczytałem. Przy czym akurat ten fragment odczytałem jako swego rodzaju zaletę - ale czy dobrze zrobiłem?

17 minut temu, DJUDEK napisał:

Oczywiście, że są! Musisz jednak wiedzieć pewną rzecz, która jest też związana z Twoją aluzją do mojego komentarza z którychś poprzednich wpisów. WŁASNE DOŚWIADCZENIA. Jednak nie tylko o to chodzi - i to nie ze względu, że nie chcę się powtarzać. Musisz mieć na uwadze również to, że nauki społeczne (psychologiczne po części też, ale tu różnie bywa) zawsze patrzą na obraz ogółu, całości, w pewnym sensie "lekceważąc" doświadczenia JEDNOSTKOWE. Zawsze jednak pewna tendencja nie wyklucza wyjątków, i to powie Ci każdy szanujący się naukowiec, zwłaszcza socjolog.

Owszem - kwestia tylko co tu faktycznie jest "jednostkowym przypadkiem", a co ogółem społeczeństwa. Tego się z tych tekstów nijak nie dowiaduję - i piszę tu o tych mądrzejszych pozycjach, a nie tych pisanych pod z góry założoną tezę (tu Autorowi tego zarzucić nie mogę). Dodatkowo: 

Cytuj

(...)Zarzuty dotyczą (...) samej metodologii, w której doszukano się licznych błędów. Podstawowym był już sam dobór grupy badanych, którą stanowiło jedynie 30 osób, a uzyskany wynik został przełożony na całą populację (...).

To fragment książki "Edukacja w pikselach" Karola Kowalczuka (2016), która za jakiś czas trafi tu na bloga jako MoG ;). I właśnie o to mi chodzi - i chyba żaden socjolog temu nie zaprzeczy - że liczba muszą być reprezentatywna, by była miarodajna. Na studiach miałem "prawo małych liczb" (jeśli źle coś napisałem to proszę o poprawienie mnie :)) - czyli błąd polegający na doborze zbyt niewielkiej próby do badań i próba przełożenia tego na ogół. Tak właśnie się dzieje w tych tekstach. O ile są jakiekolwiek badania prowadzone, rzecz jasna.

29 minut temu, DJUDEK napisał:

Wydaje mi się, że mogło autorowi chodzić o gry pokroju Postala czy Duke Nukema.

Znowu - "wydaje mi się" - Autor chyba powinien sam podać jakieś przykłady. Choć Postal (Duke raczej też) byłby już strasznym starociem jak na 2013 rok!

30 minut temu, DJUDEK napisał:

I już kończąc ten komentarz, chciałbym podkreślić jedno. To, że bronię autora, nie oznacza od razu, że zgadzam się z nim w 100%. Są pewne braki - jak można przeczytać z tego wpisu - w postaci korzystania ze starych źródeł, brakujących przypisów czy paru innych rzeczy. Wśród naukowców też trafiają się mniej kompetentne osoby.

Mnie też nie zrozum źle - bardzo lubię Twoje komentarze (nawet jeśli się z nimi w 100% nie zgadzam) i lubię Ci na nie odpisywać (ba, ostatnio jak nie komentowałeś to czułem jakiś taki brak). Oczywiście, nie wszystkie moje teksty warto brać na serio - wierz mi, że przy pisaniu pracy magisterskiej zachowywałem większy dystans - dlatego, między innymi, powstał ten blog ;).

Co więcej, planuję zacząć tworzyć wpisy o tych mądrych publikacjach - całe szczęście trafiam na nie coraz częściej i powoli będą spychać (nomen omen) te wszystkie msm-y na dalszy plan... Choć nie wyrzucą ich całkowicie ;).

Dodatkowo - niby tych "mniej kompetentnych" jest zapewne garstka w morzu kompetentnych psychologów, pedagogów itd., ale to oni są potem najczęściej cytowani w rozmaitych mniejszych czy większych publikacjach - te wszystkie książki, artykuł i stronki, które tu trafiają zwykle odnajduję w bibliografiach poprzednich takich. I to jest prawdziwie smutne.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Dnia 9.03.2018 o 12:42, MajinYoda napisał:

To fragment książki "Edukacja w pikselach" Karola Kowalczuka (2016), która za jakiś czas trafi tu na bloga jako MoG ;). I właśnie o to mi chodzi - i chyba żaden socjolog temu nie zaprzeczy - że liczba muszą być reprezentatywna, by była miarodajna. Na studiach miałem "prawo małych liczb" (jeśli źle coś napisałem to proszę o poprawienie mnie :)) - czyli błąd polegający na doborze zbyt niewielkiej próby do badań i próba przełożenia tego na ogół. Tak właśnie się dzieje w tych tekstach. O ile są jakiekolwiek badania prowadzone, rzecz jasna.

Fakt, przy badaniach opinii wyborców czy konsumentów, optymalną (na Polskę) próbę reprezentatywną stanowi... 2 000 osób. Przy badaniach psychologicznych nie powiem Ci dokładnie, ile to powinno być osób (ja po studiach humanistyczno-społecznych, bardziej w stronę tego pierwszego), ale też mi się wydaje, że liczba trzydziestu badanych też jest za mała... Acz, trzeba wiedzieć, że wielu uznanych psychologów, jak np. Zimbardo, opierało swe prace i wyciągało wnioski również na podstawie eksperymentów (i innych metod naukowych) z wykorzystaniem podobnej liczy osób. ;)

Dnia 9.03.2018 o 12:42, MajinYoda napisał:

i lubię Ci na nie odpisywać (ba, ostatnio jak nie komentowałeś to czułem jakiś taki brak)

<nie-wiem-co-odpisać>

Dnia 9.03.2018 o 12:42, MajinYoda napisał:

Co więcej, planuję zacząć tworzyć wpisy o tych mądrych publikacjach - całe szczęście trafiam na nie coraz częściej i powoli będą spychać (nomen omen) te wszystkie msm-y na dalszy plan... Choć nie wyrzucą ich całkowicie ;).

No właśnie, musisz zepchnąć na dalszy plan - kto w końcu dziś wysyła jakieś archaiczne SMS-y!?

  • Upvote 1
Link do komentarza
1 minutę temu, DJUDEK napisał:

(...) Acz, trzeba wiedzieć, że wielu uznanych psychologów, jak np. Zimbardo, opierało swe prace i wyciągało wnioski również na podstawie eksperymentów (i innych metod naukowych) z wykorzystaniem podobnej liczy osób. ;)

To tylko świadczy o poziomie badań tych psychologów ;). Bo te 30 osób to są naprawdę małe liczby w porównaniu do faktycznej liczby graczy (no, chyba, że bada się zachowania np. w danej szkole). W końcu w badaniu Jestem Graczem próba wynosiła 79 543 osoby - ale ile graczy jest faktycznie w Polsce? Sam jestem ciekaw :).

Dodatkowo, wspomniany Autor krytykuje też metody zastosowane m.in. przez dr Ulfik-Jaworską. Ale o tym już za kilka tygodni (wpis o tej książce planuję na kwiecień, ale nie wiem czy nie będę musiał zmienić planów ;) - vide mój ostatni wpis).

2 minuty temu, DJUDEK napisał:

<nie-wiem-co-odpisać>

Nie musisz wiedzieć - wystarczy, że komentujesz :).

2 minuty temu, DJUDEK napisał:

No właśnie, musisz zepchnąć na dalszy plan - kto w końcu dziś wysyła jakieś archaiczne SMS-y!?

Nooo... ja wysyłam SMS-y... :). I ludzie mi na nie odpisują ;). Więc jest jakaś grupa osób, które wciąż to robią :). Ile nas jest - nie mam pojęcia :P.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...