Jak dbać o anonimowość w Internecie?
Jako, że rząd znowu pomajstrował przy prywatności, a ja mam w tym miesiącu wyjątkowo słabe wyniki postanowiłem wyciągnąć z szuflady stary tekst o prywatności w sieci i nieco go zaktualizować. Był on publikowany na moim starym blogu z okazji imprezy z ACTA. Od tego czasu niewiele się zmieniło, więc w większości wypadków jest on nadal aktualny.
Drugi powód jest taki, że zdążyłem już naczytać się pewnej ilości poradników ludzi obawiających się, że Duda z Kaczyńskim im komputer zabiorą. I w porównaniu z nimi ten jest niemal kompetentny.
Tak więc jeśli boicie się, że Duda zrobi wam nalot na dom to po pierwsze przeczytajcie ten poradnik. Po drugie:
Na wstępie chciałbym zauważyć:
Bo CD-Action ma trochę innych (bardziej zaawansowanych) userów, niż mój blog zewnętrzny, że nie jest to jakiś bardzo poważny poradnik. Wręcz przeciwnie: jeśli ktoś musi z niego korzystać, to i tak pewnie nic cię nie ocali.
Tak więc: ja wiem, wy wiecie, ale jest sporo osób, które nie wiedzą i to do nich piszę.
Dwa, że niestety, jak widać ten tekst jest już odrobinę przestarzały. Najważniejsze rzeczy się nie zmieniły, ale odnosi się on do starych wersji narzędzi. Ma to znaczenie w szczególności jeśli chodzi o tego, nieszczęsnego True Crypta. Naprawdę radziłbym przesiadkę na Vera Crypt, mimo, że osobiście go nigdy nie używałem.
Gdybym musiał nadal korzystać z kryptografii, to właśnie jego bym używał.
Usuwamy pliki z dysku:
Pierwsza rzecz, którą należy wiedzieć: usuwanie plików z dysku nic wam nie daje. Przeniesienie pliku do kosza i kliknięcie ?Opróżnij? nie oznacza utraty danych. Nadpisywane jest tylko kilka wierszy kodu, które odpowiadają za to, że komputer identyfikuje zajęte przez nie obszary dysku jako zapisane. Od tego momentu miejsce dyskowe uznawane jest za puste i gotowe do ponownego zapisu. Faktycznie więc, jeśli dysk nie jest zbyt intensywnie używany (co dziś praktycznie się nie zdarza) pliki, które usunęliście na nim zostały. Przekonać się o tym możecie ściągając program o nazwie Image Recovery i odpalając go na swojej partycji systemowej. Za kilka godzin (proces jest powolny) zapewne odkryjecie, że wszystkie końskie penisy, futa i menpregi, jakie znaleźliście w Internecie zostały z wami na zawsze! Jak zrobić, żeby z wami dłużej nie zostawały nauczymy się później. Teraz będziemy uczyć się, jak się ich pozbywać.
Otóż: żeby pozbyć się tych plików potrzebujemy coś na nich zapisać. W tym celu ściągamy program o nazwie Eraser 5.8.8. O ile wiem są już późniejsze wersje, jednak wkurzają mnie one swoim interfejsem, dwa, że mają kilka błędów w funkcjonowaniu (informacja prawdopodobnie nieaktualna, dawno nie bawiłem się Eraserem... Generalnie jednak nie jest to program, któremu nowsza wersja mogłaby pomóc). Ściągamy go i instalujemy. Uruchamiamy. Przeciągamy na niego pliki, których chcemy się pozbyć i klikamy Task a potem Run Task. Program przejeżdża po naszych plikach parę razy nadpisując je losowymi wartościami. To, ile razy je skasuje możemy sobie wybrać. Generalnie 1 raz wystarcza. Tajne służby używają 7-krotnego kasowania. Najskuteczniejsze jest oczywiście Metodą Gutmana czyli 35 razy, ale nikt nam przecież dysku pod mikroskopem elektronowym nie będzie badał i odtwarzając treści bit po bicie. Ilość nadpisań ustalamy klikając w Edit ? Preferences ? Erasing.
Pytanie brzmi: co z plikami, które w swej głupocie już usunęliśmy z dysku tradycyjnie. Otóż: są tam. Żeby ich się pozbyć należy kliknąć w File ? New Task teraz w zakładce Data wybieramy Unused space on drive a następnie wybieramy partycję, którą chcemy oczyści. Wybieramy metodę i klikamy Ok. Klikamy prawym na liście plików do skasowania i wybieramy Run All. Czekamy kilka dni, bo proces jest czasochłonny.
Teraz te nieszczęsne menpregi i inne obrazki. Menpregi siedzą w pamięci podręcznej przeglądarki, czyli w miejscu, które jest używane. Na Windowsie XP pozbywanie się ich było proste. Wystarczyło ściągnąć program o nazwie CC Cleaner, zaznaczyć wszystko, jak leci i kliknąć Uruchom Cleaner. Następnie przejechać po tak oczyszczonym miejscu Eraserem.
Niestety na współczesnych systemach coś się pozmieniało. Nie wiem, czy to wina Windows 7 (na Windows 10 nie próbowałem), czy przeglądarek, czy też nowe wersje CC Clearnera są do bani, ale metoda ta nie działa. Na sto procent radzi sobie z tym coś, co nazywa się Tracks Eraser Pro 8.0 ale za to trzeba płacić 120 zeta. Kiedyś jednak miał darmowego triala. Jak jest dzisiaj nie wiem, bo dawno go nie potrzebowałem. Ogólnie rzecz biorąc jednak staram się dbać o higienę komputera. Po oczyszczeniu dysku odpalamy oczywiście Eraser.
Uniemożliwiamy tworzenie nowych dowodów przeciwko nam:
Jako, że czyszczenie dysku Eraserem co jakiś czas jest dość kłopotliwe należy pomyśleć o zmuszeniu przeglądarki do tego, żeby przestała tworzyć nowe dowody rzeczowe przeciwko nam. W tym celu należy wyłączyć tworzenie kopii stron w pamięci Cache. Zrobimy to na przykładzie programu Firefox. By wyłączyć Cache należy kliknąć w Pole Adresu (tam, gdzie wpisujemy adresy stron) i wpisać about:config a następnie potwierdzić enterem. Znaleźć pozycje browser.cache.disk.enable i przestawić z True na False.
Jeśli macie słabe łącza możecie zauważyć, że w efekcie ubocznym strony będą wam się wolniej ładować.
Jeśli bardzo, ale to bardzo zależy Wam na ukryciu wszelkich śladów, to a) weźcie pendriwe b) zaszyfrujcie go c) nagrajcie na niego program o nazwie Firefox Portable i wchodźcie na strony za jego pomocą.
Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze