Ahoy ef ej
ACHTUNG! Przygotuj się na dość osobisty tekst, który może wydać się tobie bezsensowny. Plus na dole znajdziesz cycki ;p.
Cześć wam o ile jeszcze tu jesteście. Jeżeli ktokolwiek czyta wciąż blogi. Jeśli kojarzycie mniej więcej kim jestem. Jeśli kojarzycie tego bloga. Ale od początku.
Mieliście tak kiedyś? Zasiadacie do komputera i postanawiacie wejść na swoje ulubione forum w celu przeczytania czegoś ciekawego, wymienienia się opiniami czy po prostu zerknięcia ?co nowego?. Mieliście? Na pewno. Jeśli nie to gratuluję, bo ja miałem wiele razy. Zbyt wiele razy.
Jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi, jestem człowiekiem niesamowicie uzależnionym od informacji. Dla lepszego przybliżenia sytuacji nasunę wam przykład: będąc przykładowo na cdaction.pl widzę artykuł zatytułowany Kryptydy tematem nowego horroru od Straszne Games. Wchodzę, czytam i myślę sobie: cholera dawno nie czytałem sobie o kryptydach, zatem poszukuję stron o tej tematyce. Mija mi sporo czasu, znajduje dwugodzinny dokument na ten temat. Obejrzę sobie kawałek i biorę się za robotę. Guzik. Zastaje mnie zmrok, a kolejne godziny mijają nieubłaganie. Jasny gwint znowu nic nie zrobiłem.
Z FA było kiedyś dla mnie dokładnie identycznie. Przyszedłem, siadłem, zacząłem postować, po drodze rozwijała się jakaś ciekawa dyskusja, w międzyczasie postanowiłem coś jeszcze wrzucić na bloga i tak mijał mi dzień. Problem w tym, że kiedyś miałem więcej wolnego czasu. Czasy gimnazjum to czasy w których mogłem znaleźć czas na wszystko bo miałem go bez liku. Przejść długalaśną grę przy kilku posiedzeniach? No problem. Obejrzeć mnóstwo animców w tygodniu? Ja nie dam rady? Posiedzieć na forum? Jasna sprawa. Niestety z czasem to się zmieniło.
Zaczęło się od tego, iż na bardzo długi czas w krótkich odstępach czasu straciłem całkowity dostęp do Internetu. Jedyne co mi jako tako ułatwiało pogodzenie się z takim stanem rzeczy to słabiuśny pakiet internetowy na komórkę. Tyle że wejście w taki sposób na fejsa i sprawdzenie co mnie czeka w szkole stawało się problematyczne a otworzenie jakiś bardziej skomplikowanych stron ? niemożliwe. No nic, nie ma rady żyje się dalej.
Wiecie jednak co? To zdarzenie w pewien sposób mnie odmieniło. Przestałem po czasie w ogóle przejmować się tym, iż nie mam Internetu. Zacząłem znów mieć więcej wolnego czasu dla siebie. Pokończyłem książki, które zacząłem dawno temu i nie miałem kiedy do nich wrócić. Poprzechodziłem gry na które nie miałem czasu. Obejrzałem filmy, chodziłem do kina, wróciłem do treningów. Zrobiłęm sobie maratony z ulubionymi seriami gier (ME, Metal Gear Solid, Wiedźminy...) Generalnie same plusy. Nie zrozumcie mnie źle: nie chcę przekazać, że Internet to zła siła, która zabrała mi wolny czas, bo taki stan rzeczy to od początku była moja wina. To tak jak obwinić sprzedawcę w monopolowym o swój własny alkoholizm. No raczej nie tędy droga.
Po jakimś czasie Internet wrócił, ale jakoś mnie to nie rajcowało tak jak powinno. Odzwyczaiłem się, nie potrzebowałem już tyle na nim siedzieć bo miałem inne zajęcia. Zacząłem myśleć o poważnych sprawach. Szkoła, prawko, studia (w sensie jakie wybrać). Otoczenie napierało na mnie, że muszę spoważnieć. Muszę już wiedzieć co mam w życiu robić. Odstawić głupie gry, przestać wydawać hajs na głupie figurki, zaniechać oglądanie głupich bajek i tak dalej. W końcu zdecydowałem, chcę złożyć papiery na aktorstwo. Zacząłem sporo ku temu robić, zapisałem się na zajęcia z dykcji i barwy głosu, zwiększyłem częstotliwość treningów, więcej angażowałem się we wszelakie występy przed publicznością niż robiłem to zwykle. Po prostu bardzo chcę się dostać, a to nie jest łatwa sprawa.
Myślami często wracałem jednak tu. Brakowało mi tego, że mogę się z kimś podzielić wrażeniami z danej gry czy książki, bo moi znajomi to niestety często osoby odległe kulturowo ode mnie, że tak to nazwę. No nic, uroki mieszkania w małym miasteczku, nie pierwszyzna. Wiecie jak to jest, przeczytaliście świetną książkę. Myślicie o niej, wasz umysł cały czas wraca do tamtejszego świata i niby opowiadacie o tym swojemu kumplowi, on wam odpowiada, ale na dłuższą metę... ma to w dupie.
Przejdę do sedna bo nie chcę tu uskuteczniać historii życia. Wiem co pomyśli wiele osób. Po co ja to w sumie piszę skoro #nikogo? Wiecie to jest blog, a żeby wrócić do regularnego blogowania trzeba pewnego przełamania. Niech ten wpis będzie czymś takim. Takim powrotem na poważnie. Bo damnit, głupio to zabrzmi, ale brakowało mi was. Serio. Można orzec, iż pomału znowu się wdrażam bo coś zrozumiałem: ja po prostu nie potrafiłem dobrze rozłożyć sobie czasu. Mam nadzieję, iż teraz będę to potrafił.
Aha i oczywiście najważniejsze, aby tradycji stało się zadość:
13 komentarzy
Rekomendowane komentarze