Z marnym skutkiem próbuję tłumaczyć...
...przeróbkę parodii skeczu. Innymi słowy, siedzę gdzieś na samym końcu łańcucha pokarmowego i pasożytuję na cudzej robocie. Uroczo, prawda?
W trakcie prac Lightworks (przyjemny program, swoją drogą) wykrzaczył się ze dwa czy trzy razy, sam filmik zaś renderowałam kolejnych cztery. Kolorowe napisy były cierniem w tyłku do zrobienia - pytanie tylko, czy warto było się męczyć...
Czy będę tłumaczyć dalej? Nie mam pojęcia. Czy wybrałam już studia? Ni cholery. Czy zdałam matury? Pytanie nie brzmi: "czy", a "na ile", dziękuję serdecznie, moje zidiocenie nie jest jeszcze tak wielkie.
A oto filmik, w którym humor opiera się na a) prostym skeczu, b) nawiązaniu, którego nikt zapewne nie załapie. Miłego oglądania.
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze