Prince of Persia trochę inaczej niż dotychczas
Pomimo tego jakie błędy by nie miała trylogia Piasków Czasu, jest to dość rozpoznawalna marka i przygody księcia cofającego się w czasie przyciągnęły do siebie dość spore grono graczy.
Dzieło Ubisoftu, które wyszło w 2008 roku, z poprzednimi trzema tytułami łączył w zasadzie jedynie tytuł. Niektórzy uważają tą grę za totalny chłam, który światła dziennego ujrzeć nie powinien, inni zaś za grę lepszą, niż to, co oferowały Piaski Czasu, Dusza Wojownika czy Dwa Trony.
Główny bohater produkcji, dziwacznie okutany koleś z gołą klatą, niepokojącą rękawicą na lewej łapie i odrobinę mangowym mieczem przy boku (czyli takim, którego zbytnio z pochwy się wyciągnąć nie da, a co dopiero władać nim jedną ręką - ale i sam bohater jest odrobinę mangowy, czyli bez problemu robi pierwsze jak i drugie), zagubił się gdzieś na pustyni i szuka niejakiej Farah.
Jest to, jak można się domyślić, tytułowy książę, jednakże tym razem bynajmniej jego książęcość nie wynika z urodzenia ale raczej z umiejętności. No cóż, książąt mających wiele znaczących tatuśków było wielu, ale książąt złodziei... W zasadzie to każdy kieszonkowiec jest według własnych słów takowym księciem, ale kto by to sprawdził.
W każdym razie, nasz protagonista co prawda swojego jucznego osiołka z łupem nie znajduje, ale spotyka na swej drodze damę w tarapatach, której pomaga uciec przed złymi wasalami jej ojca.
Jak to bywa, okazuje się, iż dziewczyna imieniem Elika, jest magokapłanką dobrego boga i chce uratować świat przed złym bogiem Arymanem. Nasz książę, zostaje uwikłany, trochę przez własne wścibstwo, w całą aferę i wyrusza by pomóc dziewoi oczyścić obszary skażone przez złego boga z zepsucia.
Co nieco o bohaterach, bo jest co napisać. Osobiście bardzo polubiłem księcia. Twardo stąpa po ziemi i przede wszystkim troszczy się o siebie. Przez pewien czas jest co nieco oburzony, iż został wciągnięty w misję ratowania świata, gdy gdzieś po pustyni pałęta się jego kasa, za którą mógłby sobie spokojnie żyć.
Z drugiej strony mamy Elikę, której charakter można podsumować słowami paladyn w spódnicy (chociaż akurat ona ma spodnie), albo inaczej: praworządna głupia. Dziewczyna jest wręcz fanatycznie oddana misji ratowania upadłego królestwa przed Arymanem.
Oprócz tego jest główny zły, czyli ojciec Eliki, i mówiąc szczerze, przynajmniej według mnie, ma on więcej oleju w głowie i jest bardziej przekonujący niż córka.
Od strony technicznej gra stoi na wysokim poziomie. Muzyka jest naprawdę ładna i świetnie komponuje się z tym, co dzieje się na ekranie. Dźwięki są dobrej jakości i nic nie zgrzyta.
Jednakże tym, co mnie urzekło najbardziej jest grafika. Powiem szczerze, że widoki nie raz zapierały mi dech w piersiach. Lokacje są naprawdę ładne. Obszary skażone przez Arymana utrzymano w szarej i ponurej tonacji, jednakże po oczyszczeniu ich przesz naszych bohaterów nabierają kolorów i nie raz, ani nawet nie dwa zatrzymywałem się w niektórych miejscach jedynie po to, by je podziwiać.
Rozgrywka jest chyba najbardziej kontrowersyjnym elementem tej produkcji. Niby założenia pozostały takie same, jak we wszystkich PoPach. Biega się,skacze i wykonuje akrobacje, oraz walczy z kolejnymi przeciwnikami. Jednakże już od pierwszych chwil miałem wrażenie, iż rozgrywka toczy się trochę wolniejszym tempem niż poprzednie gry z tytułem Prince of Persia. Książę jakoś truchta wolniej, jak się wspina, to też nie tak dynamicznie. Zauważalne zmiany pojawiają się podczas walki. Teraz zamiast biegania i skakania jak małpa wokół wrogów, książę jest bardziej stacjonarny i porusza się bardzo wolno w którąkolwiek ze stron, oczywiście nie dotyczy to wyprowadzania ciosów, a można atakować przy pomocy miecza, rękawicy, magicznego ciosu Eliki oraz zwykłego uderzenia tej ostatniej. Cały myk polega na tym, że wszystkie te ciosy można łączyć w kombinacje i dzięki wyczuciu da się osiągnąć naprawdę długie kombosy. Taki system sprawia, iż walki są mniej chaotyczne, ale za to znacznie bardziej spektakularne. Dużą radość sprawia testowanie różnych kombinacji i obserwowanie efektów. Z drugiej strony nie uświadczy się tutaj pojedynków z wieloma przeciwnikami na raz. Zawsze jest tylko jeden niemilec, którego trzeba skopać (oczywiście niektórzy wrogowie są odporni na pewne rodzaje ataków, np. golema nie podrzuci się w powietrze rękawicą). Innym mankamentem jest to, że walki są stosunkowo podobne do siebie, i może się to okazać monotonne, ale w tej części akurat potyczki stanową mniejszą część rozgrywki.
Zatem, jak można wywnioskować, reszta gry to akrobacje i eksploracja. I tutaj jest chyba największy zgrzyt rozgrywki - nie można zginąć. Jeżeli spadnie się w przepaść, to Elika nas magicznie wyratuje i cofnie do ostatniego stałego punktu, czyli zazwyczaj jakiejś belki czy skały, z której zaczęło się akrobacje. To samo tyczy się zresztą walk. Tam również nie da się zginąć, nasza towarzyszka otoczy nas magiczną barierą i jedyną "karą" jaka nas spotyka jest odrobina paska wytrzymałości, jaką regeneruje nasz przeciwnik.
Takie rozwiązanie, według mnie, zabija całe wyzwanie jakie daje gra oraz zmniejsza satysfakcję, którą można czerpać z poradzenia sobie z przeszkodami. Jest to prawie największy minus tej produkcji.
A jak wygląda samo ratowanie świata? Zbiera się światełka (które odblokowują nowe moce), walczy z pomniejszymi wojownikami Arymana, a po pokonaniu danego bosa w lokacji można ją oczyścić i (poza otrzymaniem oczywiście więcej światełek) obszar nabiera kolorów oraz przestają się w nim pojawiać wrogowie oraz jest dostępnych więcej miejsc do eksploracji (oraz... taaak!... światełek do zdobycia!).
Zatem jaki werdykt? W tą grę naprawdę warto zagrać! Naprawdę dobra muzyka, świetna grafika, ciekawe możliwości tworzenia kombinacji podczas walki i efektowność takowych sprawia iż można przymknąć oko na trochę infantylną fabułę, wkurzającą Elikę czy prawie zerowy poziom wyzwania. Osobiście polecałbym całym sercem...
... problem i największą wadą tej produkcji jest grzech chciwości wydawców wraz w grzechem wybiórczości. Otóż zakończenie jest do bani. Jest totalnie skopane dlatego, iż nie jest nawet zakończeniem. Rzeczywiste zakończenie zostało wydaje jako DLC do gry, co mnie totalnie irytuje i nie będę mówił czym jest, bo bym musiał użyć słów, których użyć nie mogę i nie wypada (m.in. ze względu na regulamin). Ponadto zakończenia tego, nawet gdybym już stwierdził, że ok, kupię ten DLC, nie miałbym szansy poznać dlatego, iż jestem PCtowcem, a na PCta ten DLC po prostu nie był dostępny.
Zatem nie zachęcam do kupna tego tytułu. Nie wiem, pójdźcie do kumpla, który ma tą grę i w nią u niego pograjcie, ale osobiście nie uważam, żeby było warto wydawać jak na dzień dzisiejszy prawie 50 zł (w Sklepie Uplay) na ten tytuł. Sam mam go w sumie dlatego, iż był dołączony do CD-Action i jakkolwiek miło się grało, to jednak ostatecznie stwierdziłem, że te powiedzmy 16 zł za tą grę to bardziej uczciwa cena niż to, czego domagają się Francuzi.
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze