Zabawa w nekromantę czyli Prince of Persia Forgotten Sands
W roku 2010 Ezio królował w renesansowych państewkach, z których składały się ówczesne Włochy. Ubisoft postanowił jednak jeszcze raz powrócić do marki Prince of Persia. Na ekranach znów mieliśmy okazję przejąć kontrolę nad bohaterem trylogii Piasków Czasu.
Skakanie po ścianach, dynamiczne walki, cofanie czasu, to przecież przepis na sukces... co nie?
Fabularnie grę osadzono pomiędzy Piaskami Czasu a Duszą Wojownika. Ponoć miała wyjaśniać jak to się stało, iż wesoły młody książę zmienił się w zgorzkniałego i mrocznego wojownika. Ano miała...
Po pokonaniu Viziera książę podróżuje do Malika - swojego starszego brata - aby nabyć doświadczenia w rządzeniu państwem. Po przybyciu okazuje się jednak, iż miasto jest oblężone, a książę musi przebić się do Malika i pomóc mu odeprzeć atak. O ile pierwsza część planu się udaje, to już z drugą nie jest tak łatwo i Malik postanawia uwolnić armie króla Salomona, które są zapieczętowane pod miastem. Cały problem polega na tym, iż armie króla Salomona zostały zapieczętowane z dobrego powodu i teraz wszyscy w mieście, poza dwoma braćmi, zmienili się w piaskowe potwory. Teraz nasz bohater, oddzielony od Malika, musi powstrzymać złe moce. Na szczęście spotyka dżinkę, która daje mu moc władzy nad czasem oraz... "zamrażania" wody.
Fabuła jest zasadniczo prosta jak budowa cepa. Cały problem polega na tym, iż jest to kotlet odgrzewany tyle razy, że przeżuwanie go po raz kolejny powoduje grymas na twarzy. Historia jest infantylna, bez polotu. Co do zaskakującej zmiany księcia z dobrego młodzika na złego i mrocznego facia, to nie zauważyłem nic takiego. Bohater jest tak samo płaski i beznadziejny na początku jak i na końcu opowieści, aż dziw bierze, iż nie wziął tego swojego miecza i się po drodze nie pochlastał. Dżinka też jest jakaś taka dziwna i mało przekonująca. Zaś Malik jest wkurzającym starszym bratem, który myśli, że ma wyłączność na rację. I w sumie to on okazuje się jedyną sensowną postacią w tej grze. No, są jeszcze jego strażnicy z początku gry
Pod względem technicznym produkcja trzyma poziom. Jest ładniejsza niż poprzednie PoPy z trylogii Piasków Czasu, ale jednak grafika zastosowana w Prince of Persia z 2008 roku, o którym pisałem poprzednim razem, wypada znacznie lepiej.
Dźwiękowo też nie jest źle. Nie przychodzą żadne rzeczy, które by psuły odbiór. Niestety nie zauważyłem też niczego co wyróżniałoby tę produkcję na plus. Muzyka po prostu była.
Co do rozgrywki? Walka pozostała nadal taka sama. Biegamy skaczemy i unikamy wrogich ciosów. Niestety nie ma łańcucha z Dwóch Tronów, więc nie jest tak zabawnie. Aczkolwiek ten element trzyma poziom.
Co do części zręcznościowej, to występuje nowy element, który wygląda dosłownie jak zamrożenie wody, chociaż teoretycznie chodzi o to, że tą wodę się zatrzymuje, ale co tam...
Wprowadza on, poza cofaniem czasu, bieganiem po ścianach, skakaniem po belkach itp. nowość. Teraz trzeba jeszcze pacać przycisk odpowiedzialny za wodę, co sprawia, że elementy zręcznościowe niejednokrotnie mogą naprawdę napsuć krwi. A tak, bo czasem trzeba przeskoczyć przez wodospad, czasem trzeba po nim wbiec, i można połamać sobie palce. Podejrzewam, iż tak miałem łatwiej, bo korzystałem z pada, ale gdybym miał grać na klawiaturze, to nie wiem czy był dał radę.
Jeżeli o rozgrywce mowa, to trzeba wspomnieć o elemencie RPG, który został tu wciśnięty, mianowicie drzewko rozwoju. Pozwala ono teoretycznie na wykupywanie lepszych kombosów itp, ale zasadniczo zastanawiam się po co? W żadnym poprzednim PoPie to nie było potrzebne a teraz nagle mamy hybrydę zręcznościowej gry akcji z RPGiem. Brakuje mi tu jeszcze kółkowego okna dialogowego...
Zatem, jak już napisałem, Zapomniane Piaski są próbą reanimacji trupa, który padł od ciosu ukrytym ostrzem Asasyna. Problem polega na tym, że trup jest już nieświeży i zbytnio nie nadaje się do niczego. Niestety lub stety, ale Książę "Małpa" Persji przegrał walkę z parkourowymi przodkami Desmonda Milesa.
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze