Skocz do zawartości

Mała książniczka

  • wpisy
    38
  • komentarzy
    74
  • wyświetleń
    34020

Graham Masterton, Sekta


9kier

1005 wyświetleń

Być może w ciągu ostatniej dekady wpadła wam w ręce książka Święty terror, z metką Albatrosa przyklejoną w Polsce cztery lata po premierze oryginału. Wydana przez Replikę Sekta okazuje się tą samą pozycją wypuszczoną na rynek pod innym, równie słabym tytułem.

Fanów horrorów od razu informuję: horroru w tym tyle samo co w Panu Mercedesie, czyli zero. Sekta jest wprawdzie odrobinę lepsza niż wydana w tym roku powieść Stephena Kinga, ale niewiele, a w 1999 roku, gdy Masterton tworzył tę słabą historię o wrobionym w przestępstwo byłym policjancie Conorze, King opijał sukces Worka kości i dopieszczał Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika. Niestety lata Sekcie nie pomogły, a fakt, że wypada jedynie trochę korzystniej niż świeże dzieło konkurencji, która ewidentnie nie jest w formie, nie świadczy o książce za dobrze.

Czytając Mastertona, zauważyłam, że trudno mi już znosić komiczne sceny akcji, kiedy to podczas bójki przestępca potyka się chwilę przed naciśnięciem spustu. Wkurzają mnie zadufani w sobie, podstarzali bohaterowie, którzy zachowują się jak trzynastolatkowie. A już oczy wyszły mi z orbit, kiedy autor zaczął malowniczo opisywać podpalone, wybuchające jeden po drugim samochody. Całą stronę poświęcił opisom słupów dymu i temu, jak oddaleni o kilkadziesiąt metrów ludzie musieli zakrywać twarze przed żarem, a ktoś został odrzucony. Zwyczajne auta nie wybuchają. To głupota, która pojawia się w co drugim filmie i co drugiej grze, ale tam przynajmniej można zobaczyć widowiskową eksplozję. Taki absurd nie przystoi autorowi, który w chwili pisania Sekty miał 25-letnie doświadczenie pisarskie i na pewno niejednokrotnie podpytywał specjalistów o szczegóły techniczne ? tu wystarczyłby prawdopodobnie jeden nauczyciel chemii.

Śmieszy mnie też podręcznikowość powieści, która składa się z czterech następujących po sobie w różnej kolejności elementów: dramatu, pościgu, strzelaniny i nudnej, wymuszonej sceny erotycznej. Masterton uczy mnie, że jeśli mój niewinny mąż postanowi zbiec przed siedzącą w salonie policją przez okno sypialni, powinnam zacząć się rozbierać tak, by odbijać się w lustrze i odwrócić uwagę służb. Chciałabym, aby dialogi i sytuacje w książkach były naturalne (może poza wtrąceniami typu ?yyy?) ? na pewno nie służą im wymyślane w pocie czoła zwroty akcji, niewynikająca z niczego brawura ani podniosły styl rozmów.

Muszę przyznać, że jest coś, co się Mastertonowi udało: koniec pierwszego rozdziału (niepotrzebny prolog przemilczę) naprawdę intryguje. Jaka szkoda, że to, co naprawdę przydarzyło się Conorowi w biurze, tak szybko wychodzi na jaw... Okazuje się, że autor liznął absolutne podstawy hipnozy i postanowił uczynić jej mistrzami kilkoro bohaterów. Ciekawe jest to, że przedstawia nawet pewne bazowe techniki ? choćby tę, że jeśli rozmówca odpowie na kilka moich pytań twierdząco, prawdopodobnie przytaknie na następne. Niestety uczynienie z protagonisty wirtuoza manipulacji w ciągu kilku dni wydaje mi się bardzo nieprzekonujące. Autor nie tłumaczy też, na czym dokładnie polega trans ani jak ludzki mózg reaguje na nagłe przerwanie wzorca, np. dotknięcie nadgarstka podczas podania ręki, choć pojawia się to w książce. Co więcej, postacie niczym marionetki wykonują sugestie posthipnotyczne bez żadnego wahania, nawet jeśli te ostatnie są niebezpieczne dla zdrowia i życia. Mam wrażenie, że Masterton ledwie przeczytał wstęp jakiejś klasycznej pozycji na temat hipnozy i już postanowił stworzyć z Conora drugiego Derrena Browna, przez co finałowa scena na dachu zakrawa na żart. (Swoją drogą, główny zły też nie jest zbyt mądry).

Nigdy nie byłam fanką autora Manitou, bo znaleziona w dzieciństwie na strychu Kostnica i przeczytani później Drapieżcy udowodnili mi, że choć potrafi budować klimat, pisze fatalne zakończenia. Tutaj przynajmniej nie odział go w nieumiejętnie wykonane fantasy, ale i tak Sekty nie polecam, bo poprawnych, ciągnących się jak flaki z olejem książek jest wiele i zamiast się przez nie przedzierać warto szukać takich, które wywołują rzeczywiste napięcie.

14 listopada 2014

=21226&tx_ttnews[backPid]=1&cHash=4e87e108fc"]Recenzja w Portalu Księgarskim

4 komentarze


Rekomendowane komentarze

Powiem tak - mam znajomą, która jest wielką fanką Mastertona. Polecała mi kilka różnych jego powieści, ale od każdej się odbijałem. Jakoś nie potrafię się przekonać do tego autora. owszem, widać, że ma potencjał, fajne pomysły, ale leży to, co najważniejsze - realizacja. to oczywiście moja osobista opinia, ale uważam, że stać go na więcej. dla porównania przeczytałem Kinga i i widać ogromną różnicę pomiędzy tymi autorami. Ja osobiście Masterona bym nikomu nie polecił, ale jak wyżej wspomniałem, to tylko moja opinia;)

Link do komentarza

W końcu ktoś, kto podziela moje zdanie! ^^ do tej pory słyszałem wyłącznie, że jestem "irracjonalnie uprzedzony":D

Btw. polecam Mike'a Careya i jego cykl o egzorcyście Feliksie Castorze, jeśli jeszcze nie miałaś okazji przeczytać;)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...