Nowy Secret Service: Co być musi, a co być nie musi
Jak zapewne już wszystkim wiadomo: Secret Service wraca. Zespół redakcyjny natomiast na Facebooku zadał pytania: ?Co powinno znaleźć się w nowym czasopiśmie?? oraz ?Czego nie powinno się tam znajdować??. Oczywiście wziąłem udział w tej ankiecie. Postanowiłem też napisać trochę na ten temat na blogu.
Prawdę mówiąc fala wskrzeszeń i zmartwychstań na polskim rynku budzi mój sceptycyzm. Z jednej strony: wychowałem się na pismach takich jak Secret Service, Gambler, Top Secret czy Magia i Miecz. Z drugiej strony: widziałem już ileś zmartwychwstań, narodzin nowych bogów i powtórnych powrotów mesjaszy różnych fandomów. Wszyscy oni źle skończyli najdalej po 3 miesiącach. Tak więc mój sceptycyzm jest chyba zrozumiały. Niemniej jednak byłoby świetnie, gdyby tym razem się udało.
Moim zdaniem cechy, które powinno posiadać pismo to:
Czerwony kolor (konieczne)
Stary Secret Service był czerwony i tak powinno pozostać. To znak rozpoznawczy pisma. W innym kolorze to nie będzie wyglądać jak Secret Service.
Paradygmat roku 1995 (zbędny)
Od wielu lat, gdy biorę do rąk gazetę komputerową czuję się tak, jakbym wracał mentalnie do dzieciństwa. A raczej: tak, jakby ktoś myślał, że nadal trwają lata 90-te. Problem w tym, że te skończyły się już dawno temu. Gazety natomiast jakoś tego nie zauważyły.
Rynek gier komputerowych i komputerów 20 lat temu był miejscem magicznym. Postęp był niesłychanie szybki, w zasadzie już w chwili zakupu sprzęt był przestarzały, a po roku nadawał się tylko na śmieci. Grafika w ciągu zaledwie dwóch lat, między rokiem 1994 a 1996 przeszła kolosalną ewolucję. Najpierw filmowa, fotorealistyczna grafika zastąpiła pikselowe sprity, by kilka miesięcy później ulec pełnemu trójwymiarowi ?kartonowych pudeł?. Muzyka: z popiskiwania PC-SPeakera i melodyjek w formacie .midi przeobraziła się natomiast w radiowej jakości MP3.
Kiedy, siedem lat temu zaczynałem pracować w branży dziennikarskiej tłumaczono mi, że rynek gier komputerowych wygląda inaczej, a sprzedaż gry AAA planowana jest nie na 3 miesiące jak kiedyś, a na 5 lat. Zwyczajnie: najpierw gra trafia do działu nowości i kosztuje 100 złotych. Po roku cenę obniża się do 75 złotych i trafia do Złotej Kolekcji. Po kolejnym roku: cena spada do 50 złotych, a gra trafia do Kolekcji Srebrnej. W czwartym roku wydawana jest w Białej Serii za złotych 25, a w piątej: trafia do gazet z płytami.
Gry kategorii AA, A, B, C i tak dalej natomiast od razu trafiają do kategorii słabszych.
Współcześnie cykl życia gry, mimo upływu czasu nadal jest podobny. Różnica polega na tym, że dany program zamiast do pudełek w nowych kolorach wędruje na kolejne etapy wyprzedaży Steam, a na końcu swego życia na GoG lub Humble Bumble.
Pisma komputerowe jakoś tego nie zauważyły. Nadal żyją w czasach, gdy co kwartał świat się kończył.
Płyta (zbędna)
Moim zdaniem płyta jest elementem całkowicie w nowym magazynie zbędnym. Powodów jest kilka. Tak więc:
- Płyta nie jest już wyznacznikiem nowoczesności. W latach 90-tych płyta z wersjami demo była atrakcją, na przełomie wieków atrakcją była płyta z pełnymi wersjami gier. Obecnie natomiast powoli staje się ona archaizmem. Oczywiście nadal jest to znacząca przewaga, jednak stopniowo dystrybucja gier na cyfrowych nośnikach zabijana jest przez takie wynalazki jak Steam czy GOG (w Polsce do spółki z polityką niektórych sieci księgarni). Tym bardziej, że często jest ona mniej atrakcyjna cenowo od wymienionych platform.
Nie będę ukrywał: samemu kupuję CD-Action dla gier, jednak zachowanie wynikające z przyzwyczajenia, a nie racjonalna strategia zdobywania gier. Zwyczajnie: czekam, aż pojawi się coś w moim guście i kupuję, bo tanio. Tak samo mógłbym śledzić wyprzedaże Steam albo Humble Bumble, tym bardziej, że cenowo są one często korzystniejsze. Nie robię tego jednak, bo nie wyrobiłem sobie (jeszcze) odpowiedniego nawyku. Niemniej jednak wynika to jedynie z faktu, że jestem śmierdzącym leniem, który nie trzyma ręki na pulsie. Większość ludzi zainteresowanych tanimi grami kupionymi okazjonalnie szuka ich już od dawna w dystrybucji elektronicznej.
- Płyta podnosi cenę magazynu: CD-Action kosztuje 15,99 złotego. Inne czasopisma w podobnym formacie, na podobnej jakości papierze kosztują natomiast 5,99 złotego. Czyli 2,5 raza taniej. Wynika to z tego, że nie muszą one płacić za płytę oraz licencje na zawarte nań programy.
Kwota 15,99 złotych jest już kwotą odczuwalną. Można za nią mieć butelkę niezłego wina lub może pryty, zgrzewkę piwa, prawie 2 kilo mięsa wieprzowego, obiad dla 4 osób lub kilka ton gier z Humbla. Stanowi ona prawie dokładnie 1% najniższej krajowej brutto. Wielu z was to wyliczenie może wydawać się śmieszne, jednakże chciałbym zauważyć, że wśród potencjalnych klientów znajdą się zapewne osoby wychowujące dzieci (i bezrobotnego współmałżonka, bo w np. w mojej grupie wiekowej bezrobocie dochodzi do 50%), niezatrudnione, nastolatki mające kieszonkowe, studenci oraz osoby zatrudnieni na śmieciówkach... Czyli ludzie, którzy kasą nie śmierdzą.
Kwota 5,99 jest kwotą wygodną. Jej wydanie jest dla budżetu domowego nieodczuwalne.
Nie będę ukrywał, że jestem nie tylko leniwy i biedny, ale też jedwabiście skąpy. Całkiem prawdopodobne jest więc, że - jeśli będę musiał płacić więcej - to miłość do Secret Service przemyślę ponownie.
- Na rynku jest już wyposażone w płytę czasopismo komputerowe o ugruntowanej pozycji: Czyli CD-Action właśnie. To pismo o osiemnastoletniej tradycji, takim samym doświadczeniu oraz kontaktach w biznesie. Co więcej wychowało ono już trzy pokolenia stałych klientów. Jest to pismo, które w pojedynkę zajmuje swoją niszę. Wychowało też trzy pokolenia stałych klientów, którzy nie zrezygnują z jego kupowania tylko dlatego, że pojawiło się coś nowego. Przeciwnie: będą CD-Action kupować zawsze, bo zawsze go kupowali.
Pism, które próbowały konkurować z CD-Action na płytki były już setki: Gambler, Secret Seris, (nowy) Top-Secret, Świat Gier Komputerowych... Zawsze kończyło się to jak dyskusja z idiotą: zostały ściągnięte (lub wkroczyły, zależy jak na to patrzeć) do jego poziomu i pobite doświadczeniem.
Jedynym sposobem, by wygrać z CD-Action jest nie walczyć, a zamiast tego wybrać sobie inną niszę rynkową.
Reszta wpisu tradycyjnie na moim Blogu Zewnętrznym
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze