Romdo jest miastem opartym na wizji utopii. W mieście istnieje model pełnowartościowego mieszkańca. Jest to niedościgniony wzór, do którego każdy dąży. Żeby bardziej pchnąć opowieść w futurystkę wprowadzono roboty asystujące ludziom tzw. Autoreivy. Spotkamy tu też inne klasyczne rozwiązania jak, choćby kontrola populacji. Wśród robotów szerzy się wirus zmieniający ich zachowanie na bardziej ludzkie, często przejmują się własnymi problemami zamiast słuchać i usługiwać ludziom. Żeby było ciekawej wirus nazywa się Cogito - myśleć.
Roboty w teorii pełnią rolę osobistych asystentów, chroniących życie ludzi. Wprowadzono też ich specjalną odmianę rodzinną ? te roboty mają postać małych dzieci i zabawiają prawdziwe ludzkie dzieci, które z kolei przyznawane są z urzędu. ?Produkowane? są w sztucznym łonie. Jest to jedyny sposób na kontrolę populacji w ograniczonym miejscu jakim jest miasto pod kopułą. Dzięki zaawansowanej technologii chroni ona życie społeczeństwa przed trudnymi warunkami panującymi na zewnątrz ? szerzy się tam inny wirus śmiertelny dla ludzi. Romdo zarządzane jest przez radę, w której naczelną funkcję zdaje się sprawować Donov Mayer. Rada kontroluje wszystkie Autoreivy mając tym samym podgląd i podsłuch na całe miasto.
Prócz urodzonych pod kopułą ludzi w Romdo są również imigranci. Żyją w specjalnie wybudowanej dla nich dzielnicy. Jednym z nich jest Vincent Law. Pracuje on w centrum kontroli Autoreivów. Jakby wirus Cogito to było mało z jednego z podziemnych laboratoriów medycznych ucieka obiekt eksperymentów. Podczas jednej z ekspedycji wywiadowczych Re-l (jest kimś w rodzaju detektywa) trafia do dzielnicy imigrantów i tam zostaje zaatakowana przez dziwną kreaturę (ów eksperyment) i postanawia przeprowadzić śledztwo na własną rękę. Im głębiej drąży sprawę tym mniej zadowolone są władze miasta. Stwór zwany Proxy staje się dla Re-l priorytetem i celem, co gorsza blisko zbrodni kręci się wspomniany Vincent.
Słowa Kartezjusza ?myślę, więc jestem? często goszczą w tej serii ? w sposób dosadny i metaforyczny. Wspomniany wirus ?cogito? i człon tytułu ?Ergo? pokrywają się z tymi słowami. Nawiązań do starożytności jest tu sporo. Romdo to wizja utopii, o której mówił Platon. A, ponieważ takie społeczeństwo to mrzonka scenarzyści anime postanowili podążyć za tą myślą. Kolejne odcinki odsłaniają coraz więcej rys na kopule miasta. Postać Dedala w oczywisty sposób nawiązuje do mitu o Dedalu i Ikarze (marzeniu o lataniu), poza tym mamy odniesienia do Pinokia, Frankensteina czy detektywa Colombo. Anime wielokrotnie porusza współczesne problemy społeczne i polityczne ? terroryzm, wirusy komputerowe, państwa totalitarne, monitoring i kontrola obywateli (sytuacja po 11 września w Ameryce).
Opening szczerze mówiąc, jeśli chodzi o animację nie jest arcydziełem. Jest jednak bogaty w różnego rodzaju formy animacji, krótko mówiąc jest takim ruchomym kolażem. Narzuca już od pierwszych chwil pewnego rodzaju mroczną aurę. Dobrze wprowadza w klimat, jaki seria z sobą reprezentuje. Ciekawym motywem w całym tym zamieszaniu jest utwór zespołu Monoral, gdy wszystko wokół jest ponure głos Anisa śpiewa o przeznaczeniu, miejscu jednostki w świecie, śpiewa ?przybądź i uratuj mnie?. Tym samym daje widzowi do zrozumienia, że nie wszystko stracone. Oczywiście również w odniesieniu do akcji serialu. Zresztą to naprawdę wciągająca piosenka, zdarza mi się w niej zasłuchiwać od czasu do czasu. Monoral wydał dotąd 5 albumów, ich popularność po zamieszczeniu piosenki w tej produkcji rzecz jasna wzrosła.
Ergo Proxy bogate jest w mroczny klimat, melancholię i smutek. Ten poważny ton jest, jednakże mylący, gdyż twórcy nawiązując do wielu innych tworów popkultury puszczają nam oko. Wszystkie nawiązania tworzą właściwie cały dodatkowy przekaz anime a skomplikowana fabułka dopełnia wysiłek umysłowy. Chociaż zawiłości fabularne gęstnieją a pytania narastają wszystko ostatecznie staje się jasne. Serial może obejrzeć każdy, ale w pełnej krasie docenić go można, jeśli jest się doświadczonym widzem, który zdążył obejrzeć niejedną zachodnią i wschodnią produkcję.
Tła, architektura i efekty w anime są zrobione bez zarzutu. Dlatego też niesmak pozostawia miejscami niedopracowana kreska. To boli, bo przeważnie postaci są rysowane dokładnie i dość drobiazgowo. Pochmurne niebo świata zewnętrznego, pustkowia lodu i sztuczne niebo Romdo nie dają bohaterom jakichkolwiek przesłanek do chwytania chwili, mimo to wiele razy widzimy jak patrzą z przejęciem w dal. Mimo wszechobecnej szarości wyczekują jutra z nadzieją na zmianę. Tym samym animatorom udało się z obrazu stworzyć kolejne nawiązanie do filozofii.
Jak na sci-fi XXI wieku przystało nie zabrakło tu efektownej akcji. Dzięki niej umysł odpoczywa od skomplikowanej fabuły i licznych nawiązań. Jednakże dynamicznych walk i strzelanin nieco brakuje, nie żebym narzekał na to, że scenarzyści postawili na fabułę, ale japońska animacja w końcu zdążyła mnie już nie raz pod względem akcji rozpieścić. Anime byłoby lepsze, gdyby za ciekawą opowieścią nadążała efektowna akcja, a tak seria zdaje się być nieco zamknięta na szeroką publikę. Oddając sprawiedliwość serii muszę powiedzieć, że gdy już jednak jakiś pojedynek znajdzie się na ekranie, to jest naprawdę efektowny.
Nie jest to pierwsza i ostatnia produkcja w postapokaliptycznym świecie z wizją utopii. Znalazło się w niej wiele schematycznych dla tego podgatunku kina sci-fi elementów, które użyto jednak w oryginalny i frapujący sposób. Dzięki czemu serial jest niebanalny, pozwala na spokojne i przyjemne wytrwanie do samego końca. Efektem ubocznym jest semantyczna niemożliwość zaszufladkowania tego dzieła jako tylko i wyłącznie obrazu postapokaliptycznego. W Ergo Proxy można odnaleźć kino drogi, groteskę, komedię oraz motyw bohatera bez przeszłości (tak licznie wykorzystywany w grach RPG). Polecam gorąco.
Ocena: 8,5/10
20 komentarzy
Rekomendowane komentarze