Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445604

Riddick (2013)


otton

1169 wyświetleń

Riddick.jpg

Słowem wstępu ? uważasz, że za dużo tego Riddicka już? Zamknij okno przeglądarki i daruj sobie komentarz, oszczędzisz czas. Zaliczasz się do grona tych, którzy nie potrafią ścierpieć, że ktoś miesza z błotem ich ukochany film? Również poszukaj krzyżyka w rogu ekranu.

Na wyprawę do kina przygotowywałem się bardzo długo, jednak z każdą kolejną chwilą coraz bardziej na jaw wychodziła moja niegotowość. Oczekiwałem po filmie okazji do odreagowania po pracowitej części tygodnia, twórcy zmusili mnie natomiast do rozważania podczas seansu słów pewnego, słynnego pisarza francuskiego. Swego czasu Honoriusz Balzac napisał, że ?za każdą wielką fortuną kryje się zbrodnia? i również za zarobionymi na produkcji pieniędzmi kryła się pewna zbrodnia. Chciałbym napisać, że wiąże się to po prostu z tą garstką zaszlachtowanych przez głównego bohatera istot, jednak nie oddałoby to istoty problemu. I wiecie co, chyba już wiem dlaczego te słowa tak tłukły mi się w głowie ? nowy Riddick to zwyczajna zbrodnia na światowym kinie i wielkiej marce.

423868.1.jpg

Zasada trzech jedności?

Zaczyna się smutno. Riddick nie chce siedzieć na tronie tylko nosi go po świecie, postanawia więc wrócić do ojczyzny. Jest tylko jeden człowiek na świecie, który teoretycznie może go tam zaprowadzić, ale i ten nie okazuje się zbyt lojalny. Słowem Rysiu zostaje zrobiony w bambuko i wysadzony na pewnej, nieznanej planecie. Zaraz po tym jak spuszcza manto kilku łotrom, ostatni z nich natomiast redefiniuje prawa fizyki zrzucając bohatera parę metrów w dół? i okazuje się, że jednak jądra głównego bohatera wcale nie są ze stali. Później następuje odrodzenie, przygarnięcie pieska, zabicie kilku paskud i kilka walnięć sobie w żyłę. W pierwszych minutach Riddick próbuje okiełznać otoczenie wokół siebie i przyzwyczaić się do nowych warunków.

Początek nie obfituje więc w dialogi, jest swego rodzaju samotną wędrówką. Na początku bohater nie może podnieść się z klęczek po upadku z wysoka ciągnąc nogi za sobą jak zbędny balast, ale szybko wraca do formy. Wtedy zaczyna myśleć szerzej, chce się wydostać z tego niegościnnego obszaru. Postanawia? powiadomić najemników gdzie jest, a gdy ci przybywają na miejsce zostawia ostrzeżenie. Chce on, by przybysze zostawili jeden statek i odlecieli stąd. Grupa zbirów zastanawia się jak to rozegrać, wszakże mają tylko jeden pojazd i po darowaniu go Riddickowi sami mieliby problem z ucieczką. Problem szybko się rozwiązuje, bo po chwili przylatuje druga ekipa ? mocniejsza i bardziej zgrana. Niestety ich dowódca ma do Ryśka ważną sprawę i nie odleci bez jej załatwienia.

423869.1.jpg

Kserokopiarka się naharowała

Tak prezentuje się w niedużym skrócie fabuła. Historia nie jest dużo bardziej rozbudowana, niż skrót powyżej. Scenarzyści po prostu rozciągnęli ją poza granice przyzwoitości doprawiając kiepskim, przedłużonym zakończeniem. Możemy zatem przyjąć, że jest o akapit dłuższa, niż Wam wyłożyłem, ale wolicie go nie przeczytać, niż oberwać spoilerem. Problem z nowym Riddickiem jest taki, że scenariusz to kserokopia historii z Pitch Black, tyle że przebudowana, by pasowała do realiów. Autorzy historii nie wysilili się ofiarując nam bzdurną bajkę, która mogłaby się zakończyć po 30 minutach, gdyby bohaterowie zachowywali się bardziej logicznie. Niby doświadczeni najemnicy, którzy słyszeli o głównym bohaterze, a ostrożności w obliczu zagrożenia zero.

Liczyłem, że pobyt na szaroburej planecie będzie jedynie wstępem do dłuższej historii, że bohater po kilkudziesięciu minutach podwędzi jeden ze statków i powróci, by zemścić się na gościu, który go niedawno tak straszliwie oszukał. Najemnicy natomiast pogodzą siły, wsiądą na jeden statek i polecą skopać łysemu zabójcy tyłek, a on będzie gnał przez galaktykę, niczym ekipa Blues Brothers w stronę urzędu podatkowego. Nie doczekałem się, bo siła marki sprawiła zapewne, że wszystko to przełożono na Sequel. Początek filmu mógłby być fajny, ale też rozciągnięto go do granic przyzwoitości i w pewnym momencie oglądanie aportującego stworka zaczyna nużyć. Nie dlatego, że jest słabe samo w sobie, ale patrząc z perspektywy poprzednich sekwencji, nużące.

423875.1.jpg

Wybitne efekty audiowizualne

Twórcy produkcji zapewne nie mieli takiego budżetu, jak inni twórcy filmów science fiction. Niestety również w porównaniu do tych biedniejszych producentów wypadają biednie. Dawno nie widziałem tytułu, który wyglądałby tak sztucznie. Pustynna planeta robi w miarę przyzwoite wrażenie, gdy oglądamy rozległe pejzaże, ale już przy zbliżeniach śmierdzi studiem i tworzywem sztucznym. Nawiązania do starych filmów? Niby można to tak zaliczyć, tyle że wiele klasyków gatunku wykonano z większą gracją. Pod technologię nie można natomiast podpiąć drętwego aktorstwa, może Vin Diesel się z tego wyłamuje, choć niektóre uśmieszki wyglądają niezwykle sztucznie. Bohater nadrabia za to zimnym, chłodnym głosem. Pozostali bohaterowie to już praktycznie same wydmuszki bez charakteru lub przeciętne postaci pasujące do zgranego schematu ? na przykład Dehl, kobieta najemnik potrafiąca mocno przypierdzielić kolegom. Może twórcy myśleli, że jak sfilmują ją nago w jednej scenie, to od razu dużo zyska?

Poza fabularną i graficzną nędzą, również warstwa audio wypada żenująco. Starałem się usłyszeć podczas projekcji jakąkolwiek muzykę i choć w niewielkiej ilości, coś tam usłyszałem. Inna sprawa, że nie było w tym żadnej pasji, jakiegoś większego zamysłu ? ot kilka dynamicznych motywów, niby poprawnych, ale jednak wylatujących natychmiast drugim uchem. Natomiast dialogi mają swoje momenty. Szkoda tylko, że miejscami próbowano nadać im trochę luźniejszego charakteru, co nieprzyjemnie kontrastuje z płytką historią. Niemniej można je i tak zaliczyć do grona najmocniejszych punktów tej straszliwie słabej produkcji.

423876.1.jpg

Koniec absurdalny do bólu

Jak już wcześniej napomknąłem, zakończenie ssie jak odkurzacz przemysłowy. Zdaję sobie sprawę, że w filmie tego typu nie można doszukiwać się stuprocentowej logiki, jednak pewien stopień przyzwoitości obowiązuje. Pod koniec ci, którzy przeżyli, nagle zachowują się tak, jakby wydarzenia przedstawione w filmie nigdy nie miały miejsca? ba, nawet wydarzenia z poprzednich części. Końcówka zwiastuje też kontynuację i mam wrażenie, że scenariusze obu produkcji można było śmiało skrócić i połączyć w całość z dużą korzyścią dla całości. A tak? Ten film jest tak naprawdę o niczym, trochę jak przeciągnięty odcinek mody na sukces. Ponownie nie mam na myśli genialnego, zaskakującego morału, spodziewałem się, że go zabraknie. Problem w tym, że historia nie wnosi nic do sagi.

Finalnie producentom udało się zrobić film, który z hukiem i pompą przebił Pitch Black w kategorii ?Nędza?. Mam natomiast nadzieję, że kontynuacja przypomni mi o bardzo dobrych Kronikach Riddicka. Kolejne marzenie: niech film, który powstanie po następnej części nie będzie kolejnym, nudnym kserem Pitch Black tylko skupi się wreszcie na uniwersum, zaoferuje konkretnych bohaterów, a nie płytkie wydmuszki. Mogę jedynie zapłakać za pieniędzmi wydanymi na bilet i ponownie wepchnąć do napędu płytę z Escape from Butcher Bay, grą, która zamyka pierwszą piątkę mojego topu wszechczasów. W plastikowym, kiczowatym Riddicku ano domini 2013 zachwytu nie stwierdziłem, a wręcz przeciwnie, nie wiem, gdzie się podział mrok??? Ocen filmom nie stawiam, ale ten dostałby zapewne około 3/10. Na koniec, cytując klasyka zwracam się do twórców ? starajcie się następnym razem panowie ?bo takich cip jak wy nie wpuszczają do zaświatów??

7 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Wiesz, kwestia gustu. Mi na przykład nie pasował, bo było w nim dużo Riddicka, a mało świata. Dopiero kontynuacja jakoś to wyrównała. Ogólnie żaden film z Riddickiem nie był jakoś wybitny, pisząc o Kronikach "Bardzo Dobre" miałem na myśli takie 7/10. Tak naprawdę bardziej zmiażdżyły mnie gry, wydanie Assalut on Dark Athena posiadające odświeżone graficznie Butcher Bay to z kolei jedna z moich gier wszechczasów - klimat był genialny...

Link do komentarza

To ciekawe, że cenisz AoDA za klimat (to znaczy samo to nie) podczas gdy Pitch Black, który klimatu miał na kilogramy, nie spodobał Ci się. Że był biedny to się oczywiście zgadzam.

Link do komentarza

Nie to że chciałem ci narzucić swój punkt myślenia, też uważam że Riddick (ten najnowszy) to strata czasu. Sam się o tym boleśnie przekonałem i straciłem 20zł, które mogłem wydać na np. dużą margarite z podwójnym serem.

Link do komentarza

@ Sergi - Napisałem o AoDA, ale bardziej mam na myśli odświeżoną wersję Butcher Bay. Dzięki pokolorowaniu jedynki od nowa zyskała jeszcze więcej klimatu, dlatego uważam wersję z AoDA za lepszą. A tytułowa druga część to tylko fajny dodatek, który dodatkowo przemawia za nowym wydaniem :)

Link do komentarza

Mnie z kolei podobało się niesamowicie, genialny klimat, świetne efekty specjalne, scenografia, aktorstwo, wciąż ten sam twardy Riddick, całkiem dobra fabuła (survival-konflikt najemników-sojusz-ucieczka).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...