Podążając za... Melem Brooksem cz. X - Jedyny Robin Hood z brytyjskim akcentem! (Robin Hood i Faceci w Rajtuzach)
Robin Hood i Faceci w Rajtuzach/Robin Hood and Men in Tights
Występują: Cary Elwes, Richard Lewis, Roger Rees, Amy Yasbeck, Dave Chapelle
Gdybym miał powtarzać suche fakty, że opisywany poniżej film jest prostą parodią wydanego w 1991 r. filmu ?Robin Hood: Książę złodziei?, to byłoby to świętokradztwo i zbezczeszczenie lub po prostu uproszczenie. ?Robin Hood i Faceci w Rajtuzach? o chyba najbardziej znany film Mela Brooksa, puszczany przez polską telewizję rok w rok, sezon w sezon, zmieniając właściwie tylko kanał (aczkolwiek niegdyś dominował Polsat). Z jednej strony ? dobrze, z drugiej ? trochę szkoda*, ale przejdźmy może do filmu?
Zawsze, kiedy kręcą film o Robin Hoodzie, muszą sfajczyć nam wioskę.
Historię Robin Hooda zna niemal każdy ? powracający z krucjaty młody arystokrata zastaje w Wielkiej Brytanii chaos i tyranię, więc nie zważając na wszelkie przeszkody postanawia złego uzurpatora pokonać, po drodze zdobywając wielkiej urody księżniczkę i pokonując przebrzydłego szeryfa z Nottingham, mając oczywiście poparcie miejscowej biedy. I to samo dzieje się i w tym filmie, ale w takim stylu, że Disney, Costner, i tym bardziej Russel Crowe mogą się schować. A jest tak, ponieważ Mel Brooks zmieszał w tym filmie dosłownie wszystko, co tylko wcześniej stworzył.
We?are men, we?re men in thights
Zresztą oto skrócony opis tej absurdalnej historii ? Robin Hood wraca z krucjaty do swej średniowiecznej Brytanii, gdzie spotyka czarnoskórego Achoo (Apsika) i razem z nim robi porządek ze złymi rycerzami króla. Następnie wyrusza wraz z nowym przyjacielem do swych posiadłości, właśnie oddalającymi się z rozkazu króla. Po wielkiej fortunie pozostał Robinowi jedynie wierny i ślepy sługa Blinkin (Zezuj). Chwilę potem Robin spotyka na swej drodze przebrzydłego szeryfa z Rottingham (Roger Rees), zyskuje kolejnych kompanów, a sam bohater postanawia dać nauczkę nowemu władcy. Na uczcie poznaje przecudną Lady Marion (Amy Yasbeck) i zakochuje się w niej w tej samej chwili. Następnie leci już z górki ? tworzenie ?gromadki? z chłopów, turniej, walka, ślub/egzekucja itd. Itp. I byłoby to wszystko nudne, gdyby nie doświadczenie komediowe Mela Brooksa.
Jeżeli darujesz mu życie, zrobię najobrzydliwszą rzecz na świecie.
Spójrzmy na to po kolei ? Główny bohater (Cary Elwes) jest wygadanym i sprytnym awanturnikiem, bardzo przypominającym innego cwaniaka, a mianowicie Ostapa z ?Dwunastu Krzeseł?. Towarzyszy mu zabawny sługa (niczym Igor z ?Młodego Frankensteina?). Rzecz się dzieje w średniowieczu (?Historia świata: Część pierwsza?), jednym z głównych pomagierów Robina jest czarnoskóry Achoo (?Płonące siodła?), bardzo często bohaterowie są niepokojeni przez ekipę filmową (?Lęk wysokości?, ?Kosmiczne jaja?) i znajdziemy tu typowy żart o wzwodzie (?Nieme kino?, ?Smród życia?). Poza tym występuje tu też Mel Brooks w roli rabina (niemal wszystkie jego filmy), a także kilka gwiazd kina, jak np. Patrick Stewart (znów ?Nieme Kino?). No i byłbym zapomniał ? swój udział w filmie ma też Dom DeLuise, czyli aktor, który występował u Brooksa nadzwyczaj często (wymienimy tylko rolę ojca Fiodora z ?Dwunastu krzeseł?). A także humor ? przede wszystkim humor, głupkowaty, idiotyczny i niezwykle zabawny.
We may look like a pansies
Nie mam zamiaru tu przytaczać samych gagów, bo to głównie dla nich warto po ten film sięgnąć (o ile ktoś go jeszcze nie widział), a potem sięgnąć raz jeszcze, i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze. Coś w tym filmie takiego jest, że śmieszy nieustannie, nieważne ile razy się go widziało. ?Robin Hood i faceci w rajtuzach? jest przeładowany skeczami i żartami w takim stopniu, że tu właściwie nie ma minuty bez okazji do śmiechu. Nawiązania do wcześniejszych filmów Brooksa, parodie innych kreacji aktorskich (Dom DeLuise udaje Marlona Brando z ?Ojca Chrzestnego?), parodie historii, parodie gatunku, parodie parodii i satyra na parodie parodii. Tak wiele tu tego jest. I do tego nie ma tu żartów niskiego polotu, wszystkie ciekawe, złośliwe i gryzące. Faktem jest, że im więcej się o filmach w ogóle wie, tym większą radość da seans Brooksowego Robin Hooda. Od strony technicznej nie gryzie nic, aktorskiej ? również nic, humorystycznej ? jest lepiej niż może, filozoficznej? A po co to tu komu? Czysta rozrywka, proszę państwa, być może najczystsza w historii komediowego kina USA (wolę Monty Pythona). Oglądać warto, za każdym możliwym razem.
*-szkoda, bo starsze filmy Brooksa nie są tak często puszczane, a ?Dwanaście krzeseł? jest warte takiej reklamy.
Zwiastun
14 komentarzy
Rekomendowane komentarze