Perły z lamusa #20: Icewind Dale II
Tytuł: Icewind Dale II
Gatunek: cRPG
Platformy: Windows
Twórcy: Black Isle
Rok wydania: 2002
Ostatnie dzieło Black Isle. Icewind Dale 2 jest eRPeGiem w starym dobrym stylu.
Gobliny i Orkowie atakują Dziesięć Miast w niespotykanej dotąd liczbie. Miasto Bremen upadło. Doki Targos także zostały zaatakowane przez Gobliny, a nikt nie wie jak udało im się przedrzeć do miasta. Targos wysłało posłańców z prośbą o pomoc do portowych miast Luskan i Neverwinter. Neverwinter obiecało przysłać posiłki, Luskan ma własne problemy, dlatego ich pomoc ograniczyła się do rozwieszenia plakatów z informacją, że na każdego kto wyruszy do Targos czeka bogactwo i sława. Statki pełne najemników wkrótce wyruszyły do Targos. Na jednym z tych okrętów przypłynęła do oblężonego miasta także drużyna sterowana przez gracza.
System tworzenia postaci jest oparty na trzeciej edycji D&D i jest niemalże dokładnym odzwierciedleniem papierowego RPG. Gracz tworzy sześcioosobową drużynę. Każdej osobie kupuje punkty atrybutów (siła, zręczność, itd.), wybiera atuty i umiejętności. Z klas mamy do wyboru wszystkie dostępne w oryginalnym Podręczniku Gracza. Z rasami jest jeszcze lepiej, bo oprócz podstawowych dostajemy także kilka egzotycznych m.in. Drowy, Gnomy Głębinowe czy Dzikie Elfy.
Kiedy stworzymy już drużynę rozpoczyna się właściwa gra. Grafika nie zmieniła się znacznie od pierwszej części Icewind Dalea (stary dobry Infinity Engine), ale ja - człowiek preferujący grafikę 2D nad 3D, zwłaszcza w grach cRPG jestem zadowolony. Wnętrza budynków, same budynki i przedmioty ekwipunku, czy też postacie (i wszystkie inne elementy graficzne) zostały wykonane z pełną dbałością o szczegóły i prezentują się ślicznie. Znakomite są również portrety jakie możemy wybrać dla naszych bohaterów. Dźwięk to także mistrzostwo świata, zwłaszcza muzyka autorstwa Inona Zura, która jest lepsza nie tylko od tego co dostaliśmy w pierwszej części IWD (do pierwszej części muzykę robił sam Jeremy Soule), ale także np. Heroes of Might & Magic III czy Planescape: Torment (to tylko moja prywatna opinia). Co do głosów to tylko w przypadku najważniejszych postaci słyszmy co mają do powiedzenia, w przypadku reszty musi nam wystarczyć sam tekst. Ale nie szkodzi, bo głosy w wersji polskiej zostały dobrane znakomicie (zarówno BNów jak i tych, których możemy wybrać Bohaterom Gracza). Co do tekstu pisanego to praktycznie nie ma nic na co można by narzekać, nie dopatrzyłem się nawet literówek. No, a gdyby ktoś chciał to zawsze swoim postaciom może przypisać własne głosy oraz portrety.
Chociaż gra jest oparta na trzeciej edycji D&D walka toczy się w czasie rzeczywistym, ale jak najbardziej można w dowolnym momencie włączyć pauzę. To niezwykle przydatna opcja - dzięki niej spokojnie możemy kazać postaci(om) wypić miksturę leczącą, zmienić rodzaj używanej broni, wydać rozkaz rzucenia czaru czy wykonania specjalnego ataku. A walki są naprawdę częste i widowiskowe a udział w nich biorą istoty różnej siły: od psów, pająków i goblinów, przez orki, ogry i salamandry, na wywernach, demonach i smokach skończywszy. W sumie bestiariusz będzie obejmował kilkadziesiąt (a może więcej) istot, które albo będą nam pomagać w walce (to jak je przyzwiemy za pomocą czaru) albo my będziemy tłuc (to częściej). Tak, tak , w IWD 2 walczymy bardzo dużo, ale nie jest to znowu typowy hash'n'slash! Gdyby tak było umiejętności typu Dyplomacja, Blef, Zastraszanie czy też złodziejskie typu Skradanie na nic by się nie przydały. A tak naprawdę często ratują życie. Zadań w których przyjdzie nam skorzystać z potęgi słowa, a nie miecza jest bardzo dużo. I dobrze. Niestety, gra ma jedną wadę. Liniowość. No cóż, nic nie jest doskonałe. Ale można przymknąć na to oko. Gra posiada wielką grywalność (w chwili gdy piszę te słowa minęło kilka dni od czasu skończenia przeze mnie gry po raz czwarty!), tworzoną przez ciekawą, rozwijającą się fabułę (która z początku nie prezentuje się zbyt oryginalnie), piękną muzykę, sporą długość (nie powiem ile godzin, ale gra jest nieco dłuższa niż pierwszy Icewind Dale z dodatkami) i dużą dawkę humoru (o tym nie wspomniałem, ale tekst Bułka z goblinem przeszedł chyba do mowy potocznej miłośników fantasy).
Dla tych co grę skończyli jest prezent: mogą swoją silną drużyną rozpocząć grę od nowa w specjalnym trybie Serce Furii. Tutaj potwory są naprawdę podpakowane, ale przedmioty jakie wpadną nam w łapy także są lepsze.
O trybie multiplayer pisać nie będę, bo tak naprawdę nie ma o czym. Niby może grać do sześciu graczy równocześnie (wtedy każdy prowadzi jedną postać), ale ja nie widzę sensu w tego typu zabawie. No cóż, może się mylę?
Na sam koniec mogę tylko napisać, że to jeden z najlepszych i najfajniejszych cRPG ever:) Tytuł obowiązkowy dla fana gatunku!
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze