[Czasem nienawidzę gier] Recenzje
Berlin przerywając współpracę z cdaction.pl pozostawił po sobie pewną niszę. W naturze jednak nic, na szczęście nie ginie. Wrócił tygodniowy przegląd blogów, a blogosfera silnie podnosi się po swoistym upadku inwencji twórczej i przeroście formy nad treścią. Blogów ci u nas dostatek, ale czy każdy wkłada całe swe serce w ich tworzenie? Jakiś czas temu przeczytałem wpis, zamieszczony przez znanego forumowego inkwizytora. Uważam, że paru pisarzy w naszym grajdole mogłoby się do wyżej wymienionego tekstu ustosunkować.
Stawisz czoła wyzwaniu, jakim jest prowadzenie tutaj prawdziwego bloga?
Potrzebuję Ciebie, czy odpowiesz na moją prośbę?
Powiecie pewnie, że słodzę i kadzę bez sensu ni konkretów? Cóż przyjmuję wszystko na siebie i już przechodzę do sensownej puenty. Osobiście brakuje mi rzetelnego narzekania, z któregoż to nasz Berlin był rozpoznawalny. Do artykułów na głównej, otagowanych wyżej sprecyzowanym nawiasem kwadratowym tęsknię zaś najbardziej. Pobudził się mój zamysł twórczy i aspiracja na miejmy nadzieje ciekawy ciekawy tekst.
Przyłączysz się do rewolucji?
Recenzje - zasadniczo kwintesencja naszej interaktywnej rozrywki. Nie ma się jak kłócić, gdyż na recenzjach oparta jest większość magazynów definiujących współczesną, szeroko pojętą w tym wypadku zabawę. Czytelnik kupuje, czyta i stwierdzam wręcz, że już na wstępnym etapie wyrabia swoją opinie na produktu. Wszyscy zadowoleni - wilk syty i owca cała!
...
...
Czy aby na pewno?
Od dłuższego czasu widzę karkołomne załamanie odpowiedniego postrzegania tej materii, negatywnie wpływające na ogólny odbiór. Na sam początek wytoczę ciężkie bombardy:
Makdonaldyzacja współczesnego odbiorcy według mnie, osiągnęła istne apogeum. Ludzie stali się tak leniwi, że większości wystarczy krótki akapit, z wątpliwego źródła, któreż to wyskoczyło pierwsze w wyszukiwarce. Jeszcze gorzej, gdy ktoś sugeruje się śmiesznymi punkcikami, ażeby ustanowić swą decyzję o zakupie danej produkcji.
I wy Hipokryty wszędobylskie;
Warszawskie bubki, żygolaki;
Rębajły, franty, zabijaki;
[...]
O skali ocen wolałbym się nawet nie wypowiadać. Panuje tutaj prawdziwie wolna amerykanka, w najlepszym zaś wypadku zamyka się w dziesięciostopniowej skali. Acz, kto zabroni takiemu(tfu!) metacritic, bądź IGN* stówki? Przykładów mógłbym podać więcej, lecz stanowi to tylko o miałkości tych serwisów, jednakże(niestety) mają w garści cały sektor publiczny. Sam nie wyrażam przekonania, aby potencjał w kryty w procentowej skali był w pełni wykorzystywany. A już samo dociekanie i wojny o chociażby pojedyncze punkty, czy dodanie plusów do oceny budzą jedynie moje politowanie. Z całym szacunkiem, ale nawet w CD-Action, jak i internetowej wersji magazynu też to kuleje. Pod kpinę, jak dla mnie podpada zarzucanie grze tego, iż... Jest grą!(? Hut)
To smutna grafika. Przeszła niestety już do kanonu.
W branży najbardziej mnie rozczarowuje, naprawdę rzadkie rozdawanie dziesiątek. Ta niewzruszona "tradycja" obowiązuje już od dobrych kilku lat i nie zapowiada się, aby coś w tej problematyce zmieniło.
Wszystkim nam wiadome są założenia recenzji - SUBIEKTYWNOŚĆ w ocenie, a co redaktor, to obyczaj(wybaczcie parafrazę). Mimo to, czy dziesięć konstytuuje świętą liczbę? Przyznanie jej wiąże się z obcięciem premii, a może są wyznaczane limity na następne naście lat? To nie boli, by doceniać trochę bardziej to co mamy na co dzień. Carpe diem panowie. Niektóre tytuły pojawiają się raz na dekadę i zmieniają postrzeganie branży, warto wtedy głębiej się zastanowić nad tym, czy jednak nie zawyżyć trochę oceny. Bo diamenty w węglu, szóstki w totka, arcydzieła schowane w piwnicy, czy miła teściowa zdarzają się owszem, lecz nie regularnie i zwykle nie nam.
Kiedyś widziałem recenzje bez ocen i metryk, ale ludzie twierdzą że jestem zbyt staroświecki
? Zeus
Straszne traktowanie czeka większości gier przed recenzją. Albo to indyk, względnie Call of Battlefield, strategia turowa, ewentualnie RTS. Wszystko do jednego worka solidnie, zamieszać i nie patrzyć na wschodzącą innowacyjność, przykrytą nieco kulejącą mechaniką. Co tam, skoro można obniżyć ocenę. Gra ma parę błędów, nie przeszkadzających zbytnio w rozgrywce, ale widocznych? Obniżmy ocenę. Nie istnieje coś takiego jak "przymknięcie oka" na drobne mankamenty, zawsze odbija się to w ocenie, minusach, metryczce, wytłuszczeniu CZYMKOLWIEK. Powiecie, że przemilczenie gorsze od kłamstwa? To teraz spójrzcie na swoją dziewczynę. Nazbyt to znaczący fakt, żeby go pominąć, choć jak dla mnie w recenzji powinno się przekazać pełnię emocji. Tak jak w zauroczeniu - człowiek na dobrą sprawę nie wie ile czasu i pieniędzy na to trwoni. Inną do omówienia kwestią pozostaje, to jakie to jest cholernie przyjemne.
___________________________________________________________________________________
Chciałbym podziękować użytkownikom Abyss i Holy.Death, za pomoc i sugestie dotyczące wartości merytorycznej tekstu.
*Gdy widzę gry jakie są nominowane przez ten serwis do top 100, to po prostu siekiera mi się w kieszeni kotłuje...
20 komentarzy
Rekomendowane komentarze