Większość z nas go toleruje. Za normę uchodzi jego konsumpcja na dużą skalę. 90% społeczeństwa nie będzie w stanie bez niego funkcjonować w specjalnych sytuacjach. O czym mowa? O potędze. O niszczycielskiej i destrukcyjnej sile jaką jest płyn alkoholowy.
Po tej hiperboli na wstępie, powiem jeszcze tylko, że sam alkoholu do gardła sobie nie wlewam. Zamiast piwa wolę wodę niegazowaną.
Miarka się przelała
Zacznijmy od samego faktu picia. Ludzie spożywają napoje alkoholowe aby się trochę rozluźnić, dla smaku lub w najgorszym wypadku żeby się po prostu urżnąć. W momencie gdzie jestem w stanie zrozumieć, drogi czytelniku, pierwsze dwa przypadki, to trzeci odrzuca mnie i powoduje, że zatracam wiarę w nasze piękne i barwne społeczeństwo. Nie wspominając oczywiście o tym, że Polacy jako ?rozluźnienie? podane w pierwszym przypadku, traktują półtora promila przynajmniej.
Nie rozumiem jaką przyjemność może powodować utracenie przytomności spowodowane przedawkowaniem etanolu we krwi. W ogóle? przecież to ani nie smakuje ani nie pachnie dobrze. Lepiej już wypić Frugo. W czym tkwi magia wymiotowania kolorami tęczy, najlepiej jeszcze przez jakieś okno, lub umierania dnia poimprezowego?
Antyspołeczny bajzel
Do czego jednak dążę, i co ma stanowić rdzeń tego wpisu, to to, że niestety osoby nie pijące mają gorzej, jeśli chodzi o utrzymywanie kontaktów ze społeczeństwem. Mi jest na tyle dobrze, że jestem raczej wycofanym Kordem i wystarczy mi jedna, porządna relacja towarzyska (choć nie zawsze, często mnie to potrafi prześladować i gnębić). No i jakoś się tak składa, że jednak da radę poznać osoby niepijące/niećpające/nieużywające i się nimi otoczyć (o ile można się otoczyć jedną czy dwoma osobami?). Niestety wiem również, że gdyby jednak dołożyć do tego ten czynnik alkoholowy to znajomości zaczynają się dość szybko mnożyć. No, chyba, że ktoś pije przed lustrem.
Pytanie tylko, czy znajomości budowane na alkoholu i wspólnym piciu są coś warte? I nie mam tutaj na myśli ?wyskoczyć na piwo? tylko pójść się i urżnąć, stracić kontrolę nad sobą. To nie jest poznawanie drugiej osoby tylko tego jak organizm człowieka reaguje na wódkę.
Kiedyś, dawno temu, usłyszałem zdanie skierowane w moją stronę brzmiące mniej-więcej tak: ?Nie ufam ludziom którzy nie piją alkoholu. Jak można nie pić?!?. I choć to absurdalne a wręcz żałosne, to niestety niesie pewnego rodzaju rację. Ludzie pijący będą otaczać się ludźmi pijącymi, bo to niesie ze sobą zawsze jakieś dodatkowe, ?imprezowe? profity. Dodatkowo to jakaś wspólna cecha, która też pozwala nam się grupować i znaleźć własne miejsce w dzisiejszym świecie.
Sentencja (bez)problematyczna
Nie piję i nie zamierzam pić. Wiem również, że nie jest to postrzegane przez społeczeństwo poważnie. A proszę mi wierzyć, potrafię być bardzo poważną osobą szczególnie gdy ktoś zarzuca mi kłamstwo, sarkazm lub żart.
Chcecie chlać i marnować czas na wymioty? A pijcie, proszę bardzo. Tylko prośba dla Was, pijących, nie poniżajcie kogoś tylko dlatego, że nie spożywa on alkoholu. Bo jakby nie było, więcej ostrych i negatywnych argumentów znajdzie się przeciwko tym, którzy w błogi stan upojenia popaść lubią.
I na koniec, dobra rada, jako alternatywa dla piwska:
########################
Wpis dostępny również u Korda.
I jeszcze taki fajny facebook :3
14 komentarzy
Rekomendowane komentarze