Ahoj, do stu tysięcy baryłek rumu, co Ubisoft zrobił z Asasynem? Do kroćset!
Pył bitewny po wojażach Connora nie zdążył jeszcze osadzić się na ziemi, Ubisoft idzie w zaparte ze swoją, nomen omen, flagową serią. A ja już nie mogę na to patrzeć, doprawdy.
Stąd też zapowiedź Assassin?s Creed IV odebrałem jako coś niesmacznego, jawną potwarz w stronę inteligencji odbiorców. Mam wrażenie, że nawet marka Call of Duty nie jest eksploatowana do tej potęgi i może fakt, że nie darzę jej wyższym uczuciem sprawia, że do Ubisoftu mam o wiele większy żal.
Ja rozumiem, że sprzedany nakład serii można liczyć w dziesiątkach milionów i nawet osoba, która ma znikome pojęcie o branży gier wideo zna Assassina. Mam świadomość, że ta marka to wielki kombajn, kręcą właśnie film na motywach pierwszej części serii z tym aktorem z Inglourious Basterds i Shame o trudnym nazwisku, wiem o komiksach z akcją w Rosji, nawet czytałem którąś z paru wydanych dotąd książek. Mimo to miniona zapowiedź wprawiła mnie w konsternację, wręcz zażenowanie i zdaję się nie być w tym osamotniony.
Tym razem dominującą mechaniką będzie pływanie statkiem, czyli jedna z naprawdę niewielu rzeczy, które spodobały mi się w trzeciej części trylogii. O posmaku klasyków typu Sid Meyer: Pirates, czy Sea Dogs świadczyć może wyspiarska sceneria działań nowego bohatera, Karaiby.
Skoro Karaiby, to i piraci. Poważnie, Ubisofcie? Czyżby naprawdę kończyły się wam pomysły? Może jeszcze wciśniecie we wszystko kosmitów? Zaraz? No tak, cofam głupią uwagę.
Poza tym postać głównego bohatera nowej części, tego blondasa, bliskiego przodka bohaterów trzeciej części mnie nie przekonała, bo przyzwyczaiłem się, że część z kolejnym numerkiem powinna opowiadać o losach po, a nie przed historią z poprzedniej odsłony.
Na mój negatywny odbiór zwiastuna czwartej części AC wpłynął wyjątkowo przykry kontakt z AC III i już długo tłumię swój żal po tej grze. Kiedyś poświęcę temu tematowi więcej czasu, teraz ograniczę się do ogólnika, ta część narzuciła serii niespecjalnie trafiony kierunek i mi ją skutecznie zbrzydziła.
Ażeby nie być tetrykiem do końca, wspomnę o kilku rzeczach, które wychwyciłem z zapowiedzi i mi się spodobały. Raz, że świat nie będzie podzielony na instancję, tylko, wybaczcie proszę suchara związanego z morską otoczką, bardziej płynny i że w trakcie rejsu będzie można poskakać sobie za burtę i ewentualnie ponurkować po kuszących akwenach. To brzmi całkiem słodko, nie powiem.
Ale żeby nie było, nie czepiałem się ze mściwą satysfakcją. Ja tej serii naprawdę nie życzę źle i po prostu przykro mi patrzeć na, zabijcie mnie, kurs jaki obrała. Jedynym ukojeniem dla AC i dla mnie, dotąd wiernego niczym Tiger Woods fana, byłby scenariusz, w którym styrany i wyciśnięty asasyn wybiera się na zasłużony urlop na kilka lat, ażeby później wrócić w chwale i zachwycić krytyków. Niestety twórcom nie chce się wymyślić niczego nowego i cała nadzieja w Watch Dogs, że trochę naszego Asasyna odciążą. Oby pieski nie podzieliły jego losu, zwierząt nie należy przemęczać. Bo Zielonych naślę!
29 komentarzy
Rekomendowane komentarze