Niewiele rzeczy potrafi tak skutecznie schrzanić dzień jak polityka, zaglądająca nam do internetu, łóżka, lodówki, a teraz nawet... do kina. Jakaż była moja naiwność, jak mogłem wierzyć, że prędzej czy później ktoś nie wpadnie na oczywisty, wręcz narzucający się pomysł stworzenia filmu fabularnego o wydarzeniach z 10 kwietnia 2010 roku.
Nawet po tej, skądinąd możliwej do przewidzenia wieści, zachowałem resztki optymizmu. Pomyślałem, że być może powstanie kolejna patriotyczna lichota, nakręcona z chęci osiągnięcia łatwego zysku. Wiecie, coś jak Bitwa Warszawska, pokazująca bezpłciowe bohaterstwo i tragedię, którymi rzygać będą uczniowie przymuszeni do seansu. Niestety i tu moje nadzieje legły w gruzach; a po zapoznaniu się z wstępnym opisem filmu oraz przeczytaniu wywiadu z reżyserem, poczułem się rozbity jak Tupolew po zderzeniu z brzozą. Reżyserem przyszłej epopei ma być Antoni Karuze, którego w swej filmoznawczej ignorancji nie znałem. Nie zniżę się tym samym do poziomu mojego uczonego imiennika z PiSu i nie będę oceniał kunsztu zawodowego reżysera. Swoją drogą Marian Opania - słaby kabareciarz, jak nazwał go Hofman - po odmowie wcielenia się w Lecha Kaczyńskiego został poparty przez część antypolskiego środowiska filmowego.
Nie przeraża mnie jak "Smoleńsk" zostanie wyreżyserowany, zmontowany i zagrany; boję się o treść i przekaz. A mam czego, bo rzeczony wywiad z Krauzem nie pozostawia złudzeń: tragiczne wydarzenia zinterpretuje dla nas "prawdziwy Polak" i zwolennik "jedynej właściwej" opcji politycznej. Już mam przed oczyma główną bohaterkę - dziennikarkę starającą się odkryć prawdę o katastrofie, na co nie pozwoli mataczący rząd i reżimowe media. Przesadzam? Boże jak ja chcę przesadzać! Mam nadzieję, nawet zmówię za to zdrowaśkę. Niestety słowa reżysera nie napawają optymizmem.
Ale gdyby to był wypadek, to przecież jego wyjaśnianie nie byłoby objęte taką tajemnicą. A to jest owiane mgłą. (...) Zorientowałem się, że nie można w ogóle o tym mówić ani pytać, ani zastanawiać się, bo proszę tylko spróbować publicznie wysunąć hipotezę, że to mógł być zamach.
Myślę, że to powtórka z historii. Tak jak było kłamstwo katyńskie, tak teraz mamy kłamstwo smoleńskie, a przecież tę katastrofę od razu nazwano Katyniem Dwa.
Myślę, że nie ma dla nas większego zagrożenia niż dzielenie Polaków. Podzielonym narodem łatwiej się manipuluje i rządzący robią wszystko, żeby nas spolaryzować. Smoleńsk może nas z powrotem złączyć.
~ Antoni Krauze
O tym, że żyjemy w PRL-u nakładającym permanentną cenzurę nie wspominam, bo przecież wiadomo. Podobnie jak wiadomo, że partia rządząca i kolaborujące z nią media, celowo wyciszają sprawę Smoleńska, o którym powinno się mówić więcej. Znacznie więcej. Właściwie telewizja publiczna powinna emitować jakiś stały cykl, informujący codziennie o postępach śledztwa a także wspominający parę prezydencką. Nie pomnę już o tym, że reżim nie pozwolił na koniu przed Pałacem Prezydenckim posadzić Lecha zamiast Józefa Poniatowskiego. No ale Krauze obserwuje, analizuje i nie pozwoli aby ci tam na górze, pluli na prawdziwych Polaków. Przypomni o dyshonorze jaki spotkał nas przed dwoma laty i ukaże - podobnie jak bohaterka obrazu - prawdę przykrytą przez złowieszczą mgłę nadciągającą ze wschodu. Niech każde dziecko w przedszkolu i emeryt w szpitalu, przypomni sobie o tym co naprawdę ważne.
Reżyser, który porwał się na tak drażniący władzę temat, będzie miał ciężko. Skoro - jak sam przyznaje - "Czarny Czwartek" przysporzył mu wrogów i został podejrzanie szybko ściągnięty z ekranów, to co będzie po "Smoleńsku"? Odważny z niego człowiek, taki Kordian XXI wieku myślący, że jednym cięciem przywróci wolność swojemu narodowi. No i jeszcze ci wyprani przez władzę aktorzy, jak Opania czy Olbrychski, bombardujący jego patriotyczny projekt. Przynajmniej ukazali swoje prawdziwe oblicza i nie będą kalać "Smoleńska". Teraz na pewno Krauze nie popełni już błędu i złoży propozycję komuś o wybitnym talencie i odpowiednim usposobieniu. Po co się rozdrabniać, może Dustin Adam Hoffman?
- 30
43 komentarzy
Rekomendowane komentarze