Dało mi to do myślenia #3 - Piotruś Pan bez serca?
Z baśniami jest taki problem, iż ich odbiorcami są zwykle osoby na tyle dojrzałe, aby zrozumieć całą warstwę fabularną, jednak jednocześnie zbyt małe, aby dostrzec zawarte w nich drugie dno. Zdarza się, że po sięgnięciu po latach do miło wspominanej "bajeczki", Kłapouchy patrzy na ciebie z bólem w oczach, a Kot z Cheshire już się nie uśmiecha, tylko szczerzy złowrogo kły...
James Matthew Barrie stworzył świat wyobraźni dziecięcej - Nibylandię. Kraina, do której, jak sobie wmawiał, został zesłany jego brat David po śmierci, gdzie wreszcie zaznał szczęścia - stała się ona miejscem wydarzeń najsłynniejszej powieści Barriego. Zarys fabularny - czy to poznany dzięki książce, czy też adaptacji Disneya - jest chyba każdemu znany. Pewnej nocy tajemniczy Piotruś Pan, tkwiący w głowach trojga rodzeństwa, odwiedza dzieci w ich domu. Zabiera je do Nibylandii, w której Wendy, Michał i Janek poznają wytwory swej wyobraźni. Przeżywają tam wiele przygód, z udziałem syren, Indian, piratów i pewnego krokodyla, z którego żołądka dochodzi osobliwe "tik-tak".
Szczerze mówiąc - warstwa fabularna nie porwała mnie tak, jak ta, której doświadczyć można w konkurencyjnych książkach tego typu. Jednakże to, co czyni książkę ponadczasową, to jej przekaz... z którego wiele osób nie zdaje sobie sprawy. Otóż moim zdaniem bohater tytułowy (tłumacze podają wersje rozmaite, od standardowego "Piotrusia Pana", do "Przygód Piotrusia Pana i Wendy"; jednak wszyscy wiemy, o kogo chodzi) jest postacią negatywną. Dlaczego?
Przełom nastąpił przy samej końcówce - będą spoilery (ale czy ktoś nie zna tej historii?). Peter nie chce wracać do domu, pragnie na zawsze zostać w Nibylandii. Próbuje zatrzymać przy sobie Wendy, jednak nie ze względów uczuciowych. Dziewczyna była dla niego jak matka, której on nigdy nie posiadał. Podjęła jednak dorosłą decyzję i postanowiła opuścić świat dzieciństwa, wiecznej szczęśliwości - poszła naprzód. Kilka lat później Piotruś o niej zapomina, Wendy zaś, rok po roku, traci pamięć o nim. W przyszłości córka Wendy spotyka Piotrusia i... przygoda zaczyna się na nowo. Cykl zatacza kolejne koło. "I będzie to trwało tak długo, jak długo dzieci będą radosne, niewinne i bez serca."
Dwie refleksje:
Po pierwsze: czy można wiecznie tkwić w dzieciństwie? Czy można wiecznie przebywać w Nibylandii? Jak się okazuje - można (z czego przykładami mamy do czynienia w prawdziwym świecie). Jednak czy jest to właściwe? Przecież kiedyś musi przyjść czas, gdy pożegnamy krainę wyobraźni, i choć nasz pies może wtedy bezpowrotnie utracić ludzki głos, jest to konieczne. Inaczej możemy skończyć jak ten Piotruś - wciąż latać wśród wróżek po bezkresnym nieboskłonie i pozostać radosnym, niewinnym, ale... bez serca.
Właśnie ta ostatnia myśl najbardziej mnie uderzyła w powieści. Przecież mówi się, że to właśnie dzieci są najwrażliwsze, najbardziej troskliwe, najlepsze, etc. Jednakże są przy tym "bezduszne" (jedno z tłumaczeń tego samego cytatu). Trudno to racjonalnie wytłumaczyć, jednakże dobrym przykładem może być to, iż powieściowym Wendy, Michałowi i Jankowi nawet do głowy nie przyszło, że ktoś może się o nich martwić. Dzieci z reguły nie za bardzo przejmują się innymi - można powiedzieć, ze są na swój sposób... egoistyczne.
Wiem, dosyć trudno to zrozumieć (a jeszcze trudniej spisać), jednak pomyślcie nad tym cytatem. Daje dosyć duże pole do interpretacji. Zachęcam też do lektury - co do filmowych wersji... warte polecenia są filmy "Hook" oraz "Piotruś Pan: Wielki Powrót" (nie oglądałem części 1, ale ta jest świetna). Co do aktorskiej ekranizacji z 2003 roku... lepiej spuśćmy na to zasłonę milczenia. No i oczywiście polecam film biograficzny "Marzyciel". Cudo.
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze