Skocz do zawartości

plusqanie

  • wpisy
    15
  • komentarzy
    59
  • wyświetleń
    14262

myślogwóźdź


plusq

990 wyświetleń

Gdzieś na krańcach wyobraźni, pośród niezliczonych możliwości, istnieją światy i przyszłości o których każdy zainteresowany już czytał, o których śnił i które oglądał na wszelakich ekranach, podziwiając lub wyśmiewając owe wizje. Każdy fan s-f oddawał się przypuszczeniom i dywagacjom na temat natury rzeczy przyszłych. Ale czy w owych wizjach, wszystko jest rzeczywiście tak niewiarygodne i nieodkryte? Czy nie istnieje mała skaza w możliwościach naszej abstrakcji? Dlaczego coś ?szturcha? mnie w środku i drażni, nasuwając podejrzenie, że nic co dotąd w gatunku wymyślono, nie jest prawdziwie obce i niezrozumiałe.

Patrząc na całą klasykę gatunku, trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko już albo było albo być może. Nawet jeśli prawa fizyki mówią co innego. Słowem, przyszłość wykreowana, wcale nie jest tak bardzo inna od naszej codziennej rzeczywistości. Wystarczy dodać trochę gadżetów, przyprawić odrobiną mocy, a jak nadal za mało, to i dowalić całą menażerie galaktyki lub galaktyk. Wszystko to jest przez umysł łatwo akceptowalne. Nawet jeśli nie ma prawa istnieć. Największym zdziwieniem, mogło by być ? paradoksalnie ? istnienie owych ?czyś?.

Co więcej, technika inspirowana owymi gadżetami przyszłości, w tempie wcale nie najgorszym, dogania te wyobrażenia, sprawiając, że np. niektóre elementy w Star Trek TOS stają się wręcz komicznie duże i mało funkcjonalne a na dodatek przeterminowane. Praktycznie jedynym, poza fabułą, niewiadomym elementem nowego BS Galactica, był napęd FTL. Cała reszta, istnieje lub już istniała albo będzie wkrótce w tej lub innej postaci istnieć. Nie ma najmniejszych problemów, aby owe pomysły i wizje, były czymś zdecydowanie trudnym do zaakceptowania przez umysł. Sam napęd FTL też taki nie jest, ale zdecydowanie nie podpada pod kategorie: ?a my to ze szwagrem, takie cóś, to na podwórku, we dwóch, sklecić możemy?.

Upadek cywilizacji ludzkiej, która skolonizowała całą galaktykę ? cykl ?Fundacja? Asimova. Technologia starożytnej, zaginionej rasy, dzięki której ludzkość stawia pierwsze, krwawo okupione, kroki w eksploracji międzygwiezdnej ? Frederik Pohl i jego ?Gateway?. Dom z każdym pokojem na innej planecie, plus najazd ?zmutowanej? części ludzkość żyjącej jako nomadzi w środowisku pozbawionym grawitacji ? Dan Simmons i ?Hyperion?. Wszystko to jest ?do ogarnięcia?.

Problem ten poruszył już i sam Mistrz. ?Solaris? Stanisława Lema omawia właśnie ta kwestię. Istota w formie myślącego oceanu, pokrywającego całą planetę. Trudna lub nawet niemożliwa do zrozumienia na każdym z poziomów, które ludzki umysł próbował jej przyporządkować. ?Odbijająca? jej ludzkich badaczy i ich psychikę. Nie rozpoznane ani jej motywacje ani celowość działań o naturze nawet nie wspominając. Jeden wielki eksperyment psychologiczny. Jak test Rorschacha w którym każdy widzi co innego, próbując ogarnąć całość lub tylko poszczególne elementy składowe. Polecam świetny tekst Jerzego Jarzębskiego ?Lustro?, który każdy zainteresowany może przeczytać na stronie poświęconej Stanisławowi Lemowi ( Lustro ).

Dla moich rozważań istotne są cytaty z ?Solaris?, które i Jarzębski przytoczył:

"Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic"

"Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy"

Pokazują one jak bardzo nasze wyobrażenia są przecież przyziemne. Kosmiczne statki, obce rasy, niezbadane światy. To wszystko mieści się w granicach naszego pojmowania i jest prawdziwym odbiciem naszej cywilizacji i technologii ? nawet tej jeszcze nieopracowanej.

Ale gdyby tak zechcieć czegoś więcej. W końcu nawet sam żyjący Ocean, chromy bóg lub istota pełna kontrastów ? czymkolwiek by nie była i jakkolwiek nie była by zrozumiała dla człowieka, to jednak sam jej koncept czytelnik jest w stanie ogarnąć. Tajemniczość, niedopowiedzenia i cienie możliwości są elektryzujące i stymulujące. Ale do ogarnięcia jako ?koncept?.

Mnie zaś interesuje, czy można dotrzeć w rozważaniach do takiego konceptu, który byłby niemal ?nie do ogarnięcia?. Słowo niemal, jest naturalnie konieczne. Nie można bowiem wymyślić czegoś, czego całkowicie nie będziemy w stanie ogarnąć. A może można? Ile razy użyłem już słowa ?ogarnąć? i "koncept"?

Zastanawiałem się często, co było czymś niewyobrażalnym dla ludzi żyjących w minionych wiekach. Jedyną rozsądną odpowiedzią jaka zawsze mi przychodziła do głowy, to implikacje odkryć naukowych i rodzące się w ich skutku paradoksy, także dotyczące naszej psychiki i etycznej elastyczności. Średniowieczny człowiek, nie mógł bowiem zastanawiać się nad problemami modyfikacji genetycznej, zali to ludzkiej czy choćby zwierzęcej (choć taki osioł nawet temu mógłby zaprzeczyć...). Nie miał podstaw wiedzy, aby móc zadać takie pytania. Inną sprawą jest fakt, iż człowiek tamtych czasów, bardziej zastanawiał się nad zawartością jutrzejszego garnka i zdrowiem swoim oraz rodziny, zostawiając wszelkie kwestie niezrozumiałe i niewyjaśnione, pod opieką Opatrzności. Choć i tu można zacytować Lema z ?Głosu Pana?: ?Jednakowoż wiemy teraz na pewno, że gdy po planetach będą się przechadzali pierwsi wysłannicy Ziemi, inni jej synowie nie o wyprawach takich będą marzyć, lecz o kawałku chleba.? Tyle o ponadczasowości pewnych prawd.

Ale gdyby miał pełny żołądek i mnóstwo wolnego czasu, przyprawione o naukowe zacięcie i choćby podstawy wiedzy ? czy trudno było by mu żeglować po rozległych wodach czystej abstrakcji?

Ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie. To trochę jak wtedy, gdy fan twórczości Martina, zastanawia się, jak wersję telewizyjną, odbierają ludzie którzy nigdy wcześniej nie czytali niczego z pod znaku ?Pieśni Lodu i Ognia?. Mogę poznać ich wrażenia, albo próbować się ich domyślić, ale nigdy już nie poznam tego ?na własnej skórze?.

Tak samo jest z owym, przykładowym, średniowiecznym człowiekiem. Tylko domysły.

Ponoć kiedyś przeprowadzono eksperyment ? dwa teksty, jeden stary, sprzed wieków, ale bardzo mało znany, drugi napisany na potrzeby eksperymentu ale w stylu i formie poprzedniego ? dano do przeczytania i nauczenia się ochotnikom. Badający stwierdzili, że stary tekst, był o wiele lepiej przyswajany i zapamiętywany przez badanych. Nie wiem na ile prawdy jest w tej historii, gdyż słyszałem ją już dawno temu i nigdy po prawdzie nie zweryfikowałem. Ale może ona, jeśli prawdziwa, dowodzić istnienia jakieś ?pamięci genetycznej?. Jest to logiczne, zważywszy na to jak łatwe i ?oczywiste? są dla nas niektóre najprostsze wynalazki i pojęcia. Jak można było nie wynaleźć nigdy koła (albo zrobić to tak późno) ? chciałoby się rzec. A jednak. Może właśnie owe coś, kryjące się pod pojęciem ?pamięci genetycznej?, jest naszym ?bonusem? od natury. Pewnie dzięki temu możemy się szybciej rozwijać i łatwiej eksploatować nowe technologie.

Miało by to wpływ i na całe s-f. Skoro ktoś zasugerował istnienie czegoś i zapuściliśmy się w rozważania nad implikacjami owego czegoś zrodzonego w obcej głowie, to staje się to dla nas poniekąd zrozumiałe. Nawet jeśli jest symbolem obcości i niezrozumienia ? jak Solaris.

Można wtedy wyobrazić sobie i istotę wielowymiarową, która porozumiewała by się z nami, nie tylko rozwlekając, powiedzmy, słowa na różne okresy naszego istnienia, mieszając je tak z przyszłością jak i przeszłością, skracając do mikrosekund lub rozciągając do lat, ale mogła by to robić i w alternatywnych rzeczywistościach poprzez całe spektrum wymiarów, które dla niej są tym czym dwu lub trzy-wymiarowa rzeczywistość dla nas. Pewnie byśmy nie rozumieli nic ani z tego co próbuje do nas mówić, ani czym jest a najpewniej w ogóle byśmy nie mieli o niej pojęcia. Ale jesteśmy w stanie wyobrazić sobie taką możliwość.

Więc gdzie leży zagadka i studium do rozważań dla przyszłych pokoleń? Co jest dla nas zupełną tajemnicą o której nawet jeszcze nie pomyśleliśmy i której nie naruszyliśmy w żaden możliwy sposób? Na pewno związane jest to z nauką i rozwojem technologicznym. Jest tyle niezliczonych możliwości i pytań stawianych przez fizyków ale wszystkie w jakiś sposób przedostają się do masowej świadomości i stają częścią ?zrozumienia?. Nawet jeśli nie mamy o nich, ani o mechanizmach nimi rządzących, bladego pojęcia. Jeśli bylibyśmy owym średniowiecznym człowiekiem, to co byłoby dla nas odpowiednikiem rozbłysku gamma? A może to dzięki pamięci genetycznej, tak łatwo adaptujemy się do nowych odkryć i tak ochoczo snujemy fantazje na temat przyszłości, bo nasi dalecy przodkowie już kiedyś byli na tym lub wyższym poziomie i wszystko to przeżywali.

I cały czas drażni mnie to pytanie: co oglądnąłby taki Jean-Luc Picard, gdyby miał ochotę na dobre science fiction?

Jeśli brać pod uwagę ilość nowych i ciekawych widowisk s-f, to zapewne kolejną powtórkę Gwiezdnych Wojen. Z mieczami świetlnymi, przerobionymi cyfrowo na świetlne pałki, którymi walczący nabijają sobie cyfrowe guzy.

PS

Dobrze wiemy że to Han strzelił pierwszy. Wal się G.L.!

Do zobaczenia, do przemyślenia...

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Rzekomo Juliusz Verne miał przewidywać, że w Paryżu działać będzie metro na parę wodną (a weźmy pod uwagę fakt, że w XIX wieku mechanizmy na parę wodną robiły furorę). Georges Méli?s w filmie Podróż na Księżyc pokazywał szaloną wizję podróży na księżyc (oprócz oddychania bez skafandrów pojawia się tam też księżycowe plemię). Na pewno kilka osób widziało reklamy sprzed pół wieku opisujące jak będzie wyglądało życie w naszych czasach. I chociaż kilka z tych wróżb się spełniło, spełniły się w nieco inny sposób niż zakładano.

Zawsze będzie ograniczenie i zawsze przez aktualny poziom wiedzy. Powiedzmy, że człowiek renesansu miałby problemy z powiedzeniem jak wyglądałaby rozrywka pięćset lat później. Tak samo nam ciężko jest powiedzieć co Picard by oglądał. Łatwiej jest określić coś co ma miejsce w bliskiej przyszłości niż to co daleko.

Weźmy jakieś przykłady. Pierwotnie w Czy androidy marzą o elektronicznych owcach Philipa K. Dicka mieliśmy zasiedlić Marsa dwadzieścia lat temu (potem zmieniono datę wydarzeń w książce na 2021), a androidy miały normalnie chodzić obok nas. W Astronautach Stanisława Lema mamy opis między innymi jak się zmienia Ziemia (nawodnienie Sahary, elektrownie w cieśninie gibraltarskiej, rozpoczęcie budowy sztucznych słońc topiących czapy lodowe na biegunach) w roku 2003, co nawet teraz, w 2012 roku, jest w sferze fantastyki naukowej.

Edit: Swoją drogą to jest też jedna z ułomności dzieł science fiction - datowanie. Czasami spekulacje są zbyt optymistyczne (jak np. w dziełach Lema), albo zbyt wybujałe (jak np. Diuna Franka Herberta, dziejąca się 20000 lat po naszych czasach).

Link do komentarza

Juliusz Verne był wyjątkową postacią swych czasów, takim marzycielem całych pokoleń. Trudno się nie uśmiechnąć i nie pokłonić, myśląc o 20 tysiącach mil podmorskiej żeglugi i patrząc na kolosy o napędzie atomowym, przemierzające głębiny w półrocznych misjach, zdolne zniszczyć średnie państwo a które ogranicza przede wszystkim ilość zapasów pożywienia.

Ja uważam, że trudniej jest prorokować poważniejsze zmiany w krótszym okresie czasu. Można to robić dyskretnie, wprowadzając masę gadżetów, tworzących obraz przyszłości a te z kolei inspirują inżynierów i producentów do ich tworzenia. Skoro coś wygląda atrakcyjnie to jest duża szansa, iż się sprzeda. Komórki, tablety i cała masa elektroniki, służąca do rozrywki lub pracy, jest tego najlepszym przykładem.

Z drugiej strony, postęp techniczny przeniósł się z efektowności w stronę efektywności. Zamiast monumentalnych programów kosmosu, rozdzielono pieniądze i środki na większą liczbę mniejszych projektów. Ktoś żyjący w latach 60' 70' i 80' na pewno oczekiwał wizji bardziej przypominającej tą Dicka. Może więc czuć niedosyt. (Jak Red Forman z That 70s Show: "I want my jetpack") Z drugiej strony czy jesteśmy aż tak bardzo daleko od pierwszych androidów.

Umieszczenie akcji w dalekiej przyszłości jest bezpieczniejsze. Zawsze można narzucić określoną liczbę regresów technologicznych. Zresztą tak było w Diunie. O ile dobrze pamiętam, to bunt jakiejś formy sztucznej inteligencji, spowodował całkowite jej zakazanie i dzięki temu powstać mogli mentaci -ludzkie komputery.

Pytanie, czy Frank Herbert, żyjąc powiedzmy na tym przykładowym Enterpise-E i zajmując się pisaniem, stworzył by Diunę w tej postaci, czy też całkowicie innej. Na pewno, zmienić musiał by cały koncept przyprawy i nawigatorów, mając do dyspozycji przecież napęd warp. A reszta? Czy mogła by istnieć pustynna planeta, pełna oddanych i zahartowanych ludzi, mających sen i realizujących go przez pokolenia pełne wyrzeczeń.

Link do komentarza

@Plusq: Tak, bunt superkomputerów, nazwany Dżihadem Butleriańskim, dziejący się 10000 lat przed wydarzeniami w Diunie.

Jak przy okazji mówimy o Diunie - wspomina się tam m.in. o satelitach meteorologicznych jako niezwykle drogiej technologii (za 20000 lat nie móc zakupić czegoś takiego?) albo ornitopterach (machiny latające, które wykorzystywały ruch skrzydeł jak u ptaków aby latać). Z naszej perspektywy może się to wydać nieco dziwne, skoro dzisiaj na naszej orbicie znajdują się setki satelitów.

Zresztą Diunę warto czytać jako fantastykę, a nie fantastykę naukową. O technologii tam dużo nie ma (jeśli już, to najczęściej przy okazji Tleilaxan i Ixan).

Link do komentarza

Prawdziwie obce i niezrozumiałe nie sprawdziłoby się i nie przebiło na rynek, bo nikt by tego nie zrozumiał. I kto by to czytał? Jeśli chodzi niezwykle pokrętne i bardzo 'obce' wizje przyszłości, to polecam Perfekcyjną Niedoskonałość Jacka Dukaja.

Link do komentarza

@DracoNared Jeśli chodzi o satelity to nie jestem pewien czy to one same w sobie były drogie, czy to łapówki dla gildii jako monopolisty nie były ustawione na cenie zaporowej (bo opłacali ich freemeni, którzy chcieli ukryć swoje działania). W ogóle to Herbert zastosował ciekawy zabieg. W świecie przyszłości, stworzył środowisko, które niwelowało wszelkie nowoczesne technologie i w którym najbardziej skuteczną bronią był krysnóż.

Jeśli chodzi o "science" przy "fiction", to na dobrą sprawę można by większość gatunku go pozbawić. Chociaż są tytuły, które bardziej próbują uwiarygodnić naukową otoczkę (np. Lem tworzył złudzenie takiej właśnie opartej w nauce technologi) a inne tylko nie odbiegać od założeń przyjętych na początku (ponoć jeden ze scenarzystów Star Trek, zapytany o to jak działa dane urządzenie, odpowiedział: "Dziękuje dobrze")

@Qbuś Też tak myślę. Chociaż mogła to być ciekawa odskocznia.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...