Gdy rzucę hasło "słynny fizyk" - niemal na pewno usłyszę nazwisko Einsteina, Schrödingera lub Hawkinga. Rzeczywiście, spośród setek naukowców uważanych za wielkich, spotkamy się z niewielką ilością przedstawicielek płci pięknej. Mimo, że współgra to z moim szowinistycznym charakterem, pomyślałem, że znajdę przynajmniej kilka pań, przed którymi wypada schylić głowę. Być może się okaże, że mogą one zaoferować nieco więcej niż tęgie umysły =).
Odważna Maria
Zacznijmy od postaci, która bezwzględnie musi znaleźć swoje miejsce w takim artykule, czyli najsłynniejszej francuskiej... Polskiej (?) fizyczce w historii. Jak wiemy, Maria Skłodowska szybko wyfrunęła z rodzinnej Warszawy, aby rozwijać swój talent na prestiżowej Sorbonie. Romantyczny związek ze starszym Francuzem - Piotrem - doprowadził do ślubu i spłodzenia trójki dzieci. (Najmłodsza Ewa, zmarła w 2007 roku w Nowym Jorku.) W tym czasie bardzo popularnym tematem była szeroko rozumiana radioaktywność. Antoine Henri Becquerel, badając fosforescencję (świecenie ciała wywołane przez jego wcześniejsze naświetlenie - podobne do fluorescencji), przez przypadek zauważył zupełnie nowe zjawisko. Pozostawiona przez niego w kieszeni bryłka uranu prześwietliła klisze, w którą była owinięta. Becquerel szarpał się z próbami wyjaśnienia swoich obserwacji, jednak na próżno. Francuz włączył więc do prac państwo Curie. Był to strzał w dziesiątkę, gdyż uczona para wysunęła prawidłową hipotezę, że mają do czynienia z całkiem nowym pierwiastkiem promieniotwórczym - radem. Wyniki były na tyle fascynujące, że Maria zarzuciła wszystkie poprzednie badania, a w 1904 wraz z Becquerelem i Curie, otrzymała Nobla w dziedzinie fizyki.
Była to druga nagroda w karierze Marii. Kilka miesięcy przed odkryciem radu, Maria za pomocą przemian chemicznych uzyskała polon. Półmetal został ochrzczony na cześć pozostającej pod zaborami ojczyzny badaczki. Maria nie tylko pamiętała o Polsce (choć podwójnego nazwiska Skłodowska-Curie raczej nie używała), ale również pozostała bardzo skromna. Świadczy o tym opinia samego Alberta Einsteina (prawdopodobnie spotkali się raz lub dwa): Pani Curie jest, z wszystkich ludzi na świecie, jedynym nie zepsutym przez sławę człowiekiem.
Radiacja nie działa najlepiej na zdrowie i urodę.
Noblistka z Katowic
O ile się nie mylę, zaledwie dwie kobiety miały okazję zdobyć Nobla z fizyki. Obie nosiły imię Maria i obie miały całkiem blisko do Wisły. Niestety pani Göppert-Mayer pochodziła z tej części Śląska, którą zamieszkiwała zakamuflowana opcja niemiecka. Z Katowic przeniosła się do Niemiec, kolebki mechaniki kwantowej, gdzie poznała Amerykanina Josepha Mayera. Jeszcze nim Hitler doszedł do władzy, małżeństwo wyjechało i ułożyło sobie życie w Stanach Zjednoczonych. W wolnych chwilach od wychowywania dzieci, Maria wspomagała Manhattan Project (brała udział w pracach nad rozszczepieniem izotopu uranu).
Po wojnie związała się z chicagowskim Instytutem Badań Nuklearnych. Tam wraz z Eugenem Wignerem oraz Hansen Jensenem, badała warstwową budowę jądra atomowego. Maria Göppert-Mayer nakreśliła stabilny, powłokowy model atomu. Za tę teorię w 1963, wraz ze współpracownikami otrzymała Nobla. Zagadka dla Katowiczan: gdzie przebiega ulica ochrzczona imieniem Marii?
Gdy była młoda, prawie nie wyglądała jak Niemka.
Matka ciemnej materii
Kolejną kobietą, której determinacja pozwoliła się wspiąć na sam szczyt była Vera Rubin. Od dziecka interesująca się gwiazdami, ciągle słyszała, że nie ma dla niej miejsca wśród naukowców. Najlepsze wyniki pozwoliły jej ukończyć Cornell University, gdzie kształciła się pod okiem takich tuz jak Hans Bethe (noblista, zajmujący się ewolucją gwiazd) oraz Richard Feynman (tego pana nie trzeba przedstawiać).
Jednak nie przez charakter, ani nawet urodę trafiła na listę. O pani Rubin miałem już okazję wspomnieć, przy okazji zarysowywania problemu ciemnej materii. Vera, nie porzucając zajęć domowych szukała stosunkowo prostej ścieżki badań. Postanowiła zająć się problemem rotacji galaktyk, czyli innymi słowy, wpływem grawitacji na ich ruch i budowę. Pani astronom była szczerze zaskoczona, kiedy po głębszej obserwacji, okazało się, że obliczenia zupełnie się nie zgadzały. Okazało się, że prędkość obiektów na peryferiach galaktyk i w ich środkach są bardzo zbliżone - zupełnie inaczej niż w przypadku planet obracających się wokół gwiazdy. W uproszczeniu można powiedzieć, że gwiazdy zachowują się jakby naklejone na jakąś wielką winylową płytę, obracającą się swoim tempem. Do wyjaśnienia tego fenomenu brakowało masy... przynajmniej dziesięć razy większej, niż ta obserwowalna. Problem rotacji galaktyk dało się wyjaśnić tylko w jeden sposób. Brakująca materia gdzieś tam jest i stanowi rusztowanie dla widocznego wszechświata.
Badaczki współcześnie
Paradoksalnie, mimo czasów równouprawnienia i feminizmu, od pięciu dekad żadna kobieta nie sięgnęła po nagrodę Nobla z dziedziny fizyki. Nie oznacza to jednak, że dziewczyny całkiem wywiało z laboratoriów i obserwatoriów. Widać to zwłaszcza po programach popularnonaukowych, w których nierzadko biorą udział naukowcy w spódnicach. No, ale nie ma się czemu dziwić. Czasem lepiej pokazać przyjemną, niewieścią buzię, niż po raz enty wciągać przed kamerę Stephena Hawkinga.
Na pierwszy ogień idzie dr Michelle Thaller. Absolwentka uniwersytetu Harvarda, dzieli obecnie swój czas między pracę w dziale komunikacji Centrum Lotów Kosmicznych NASA, a działalnością oświatową. Michelle jest prawdopodobnie najczęściej pojawiającą się kobietą w programach telewizyjnych poświęconych astronomii. Współpracuje m. in. z KCET, Times oraz Discovery Channel. Jej największym osiągnięciem naukowym było opisanie kolizji układów gwiazd podwójnych, a także praca przy konstruowaniu kosmicznego teleskopu Spitzera.
Laura Danly współpracuje z położonym na zboczu góry Hollywood obserwatorium Griffith. Równocześnie Laura jest współzałożycielką organizacji działającej na rzecz... mniejszości kobiet wśród astronomów. Dla chętnych profil na facebooku.
Laura prezentuje archetyp typowy dla kobiety naukowca.
Fizyk teoretyczny wśród fizyków płci pięknej, to dość rzadki widok (Thaller bliżej do inżyniera, natomiast Danly to typowy praktyk, spędzający setki godzin przy teleskopie). Janna Levin rozgryza zagadki kosmosu, w tym szukając dowodów potwierdzających skończoność wszechświata. To i inne ambitne problemy, opisała w książkach How the Universe Got Its Spots oraz A Madman Dreams of Turing Machines.
Gdyby uczyły nas takie nauczycielki jak Amy Mainzer, to czuję, że znacząco zwiększyłaby się populacja studentów fizyki. Absolwentka uniwersytetu Stanforda użycza swojego uroczego uśmiechu w wielu programach popularnonaukowych. Szczególnie często pojawiała się w produkcji The Universe, gdzie z pełnym zapałem tłumaczyła laikom niuanse dotyczące funkcjonowania wszechświata. Tu możecie zobaczyć, jak pani doktor opisuje problem jednorodności mikrofalowego promieniowania tła.
Czyż fizy(cz)ka nie bywa piękna?
Aby trochę ostudzić atmosferę, dziewczę, o którym dowiedziałem się dopiero wczoraj. Caroline Moore może nie należy do najurodziwszych, ale zawstydziła wielu kolegów po fachu. W wieku zaledwie 14 lat (w tym roku kończy 18), przy pomocy przyrządów dostępnych dla amatora odkryła... nową supernową! Zdarzało się wielokrotnie, że hobbyści obserwowali nieznane komety, ale znalezienie SN 2008ha, i to przez nastolatkę, trzeba uznać za wielki wyczyn.
Na koniec coś dla oczu. Gwiazda programu Pogromcy Mitów - Kari Byron - postawiła wykorzystać swoje walory poza umysłowe i wziąć udział w interesującej sesji zdjęciowej. Co powiecie na taką wulgaryzację nauki? Obecnie w zastępstwie za panią Byron, mity obala Jessi Combs.
Jak to Kari zrobiono odlew pośladków.
Pamiętajcie dziewczyny - inteligencja jest sexy.
Mądra kobieta ma miliony naturalnych wrogów,
wszystkich głupich mężczyzn.
Marie von Ebner-Eschenbach
16 komentarzy
Rekomendowane komentarze