Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445605

Growe adaptacje książek i kilka wątpliwości


otton

2874 wyświetleń

Zastanawiałem się ostatnio w przypływie wirtualnej nudy (już od początku roku ciężko znaleźć mi jakiś pasujący mi tytuł do pogrania, czy nie można jakoś przyspieszyć nowego Bioshocka:() czy są w ogóle jakieś dobre gry na podstawie książek? Oczywiście nietrudno rzucić kilkoma tytułami spełniających ten drugi warunek ? powinowactwo z jakimś czytadłem. Niestety co do wyrazu ?dobre? mam już wątpliwości. Dlaczego tak się dzieje? Wydaje mi się, że jest to skutek filmów.

Oczywiście proszę na wstępie o nie bombardowanie stwierdzeniami, że tego i tego nie wymieniłeś, bo staram się poświęcić miejsce i zdecydowanie za szybko uciekający ostatnio czas na opisanie tego, co już znam, zarówno z książki jak i wirtualnie. Mógłbym równie dobrze stworzyć 10 stron przykładów, ale myślę, że wtedy nikt nie przeczyta wink_prosty.gif Będzie więc słowo o Harrym Potterze, Eragonie, Wiedźminach i Metrze 2033. Każda z nich to trochę inna kategoria, chcę pokazać jak na jakość książkowej gry wpływa film.

Staczamy się: Harry Garncarz

Gry z serii o Harrym Potterze są wzorowym przykładem jak wraz z filmami zanika wyobraźnia. Pamiętam jeszcze pierwsze części i ludziki z pikselami na głowie zupełnie niepodobne do filmowych pierwowzorów. Kiedyś nie było możliwości wiernego przerzucenia człowieka do świata wirtualnego, była wyobraźnia. Wystarczy jednak wziąć dalsze części, by zauważyć postęp technologiczny. Grafika poszła do przodu, a twórcy rozleniwili się. Wcześniej gra tworzyła całość raczej z książką, jednak mniej więcej od czwartej części tendencja odwróciła się. Do gier zaczął trafiać już tak naprawdę nie Harry, sterowaliśmy jedynie podobizną Daniela Radcliffe?a.

Nie byłoby to straszną szkodą, ale nie skończyło się na zmianie facjaty. Przedstawione w grze wydarzenia uległy na wzór filmom spłyceniu. Korzystanie z pracy filmowców sprawiło, że nagle zaczęło brakować materiału na grę, film to przecież tylko 2,5 godziny, a brakuje jeszcze 1,5 godziny. Tutaj zaczęło się kombinowanie, a z niego nie zawsze wiele wynika i sympatyczne platformowe pozycje zamieniły się w nużący wraz z upływem czasu festiwal pocisków. EA przestało robić rzeczywiste egranizacje książek, do świata wirtualnego przeniesiono po prostu film. Jest to zrozumiałe z prostego powodu: za grę można zabrać się jak książka napisana, za film tak samo, jednak już mieszanie obrazu interaktywnego i tego przeznaczonego do kin może odbywać się w jednym czasie.

harry-potter-and-the-deathly-hallows-isygnia-smierci-gra_4b51.jpg

Kalka totalna: Eragon

Ta seria została zaszczycona jednym filmem i jedną grą. Produkcja wyszła kiepsko, bo zabrakło choć grama kreatywności twórców. Wszystko zostało oparte na modelach filmowych. Ostatnie części Pottera sprzedawałyby się już nawet bez filmu, jednak studio uczepiło się nie tylko samych postaci, ale przy okazji nie dodało od siebie nic nowego. Stworzono dokładnie to samo, co trafiło do kin, z tą różnicą, że można było sterować postacią. Licencja na Eragona nie jest aż tak nośna jak w przypadku Harry?ego, książki Rowling zarabiały coraz lepiej, jednak opowieść o chłopcu z niebieskim jajem (tak, celowo chciałem, żeby to tak zabrzmiało) staczała się, pal licho, że artystycznie ? ważniejszym jest, że finansowo również było tak samo.

Od filmu opartego o jedynkę minęło już dużo czasu, nikt nie mówi również o nowej grze odpowiadającej części drugiej. W obecnym kształcie powiem szczerze, nie mam na nią ochoty.

Miks wydarzeń: Wiedźmin ? seria

Pierwszą produkcję serii oceniam tak na 6 (obecnie troszkę się zestarzała), a dwójkę na 7,5 punktu. Głównie nie spodobało mi się tu potraktowanie powieści. Film nie był tu akurat żadną inspiracją, zresztą wystarczy obejrzeć (mi starczyło sił na trochę ponad połowę) by zrozumieć dlaczego. Twórcy postawili na stworzenie czegoś nowego, nie będącego kalką historii z sagi, a jednocześnie nawrzucali do gry elementy występujące ją wcześniej. Fabuła wiedźmina, choć całkiem ciekawa, od początku mnie denerwowała. Podczas dwójki twórcy szukali spoiwa między sagą, a swoją wizją, chcieli stworzyć ciąg dalszy ? w końcu ?Pani Jeziora? nie wyjaśnia dokładnie, co działo się następnie. Jednakże ten dobry pomysł został zepsuty, nie wiem przez co, może to miłość do książek.

Twórcy chcieli jednocześnie powiązać swoją pracę z książką, przedłużyć ją, ale jednocześnie wyrwali pewne elementy prosto z właściwej opowieści. Może i jest to miłe, gdy idę przez miasto, wchodzę do gospody i słyszę dokładne cytaty z książek, sięgam pamięcią i wiem dokładnie gdzie i kto to powiedział. Człowiek się uśmiecha, a tu po chwili jeb przerywnik dotyczący ciągu dalszego sagi. O ile sam gameplay to już sprawa bez zarzutu, o tyle przez takie zabiegi moja osobista wizja się zaburzyła.

Nieźle, bo bez filmu: Metro 2033

Dla odmiany solidnie zaprezentowało się znane mi zarówno z kart powieści jak i wersji interaktywnej wschodnie, słowiańskie metro. Powiem szczerze, że samej książki nie uważam za jakieś arcydzieło, to po prostu solidna, zwyczajna książka z gatunku czarnych wizji o przyszłości. Głupio mi nawet użyć sformułowania science fiction, bo tego pierwszego ?science? jest tu straszliwie mało. Nie roztrząsajmy jednak sprawy książki, a zajmijmy się grą.

Dzieło programistów z (jeśli kłamię krzyczcie)Ukrainy uważam nawet za lepsze od książkowego oryginału. Gra świetnie uzupełnia lekturę i jak dla mnie jest ideałem takiego romansu. Sama historia nie jest niczym genialnym, ale to już uzasadnione jest papierowym oryginałem.

metro-2033_498x274.jpg

Sumo sumarum czy jakoś tak

Chciałbym więcej prawdziwie książkowych gier. Niestety istniejące już kinowe obrazy są dla twórców zbyt dużą pokusą, by co nieco ?zerżnąć? przy okazji popularności filmu. Moim zdaniem na podstawie literatury jest zdecydowanie zbyt mało tytułów, gdzie programiści zapatrzą się na wersję drukowaną. Teraz powody dlaczego. Otóż książki czyta mniej ludzi niż chodzi do kina. Na przykład takiego władcę pierścieni z filmu zna praktycznie każdy, ale z książką jest już gorzej. Poza tym obrazy filmowe powstają po premierze książki i ich produkcja trwa odpowiednio krócej niż gry. Łatwiej podpiąć się pod bardziej popularną wersję ?kaperowaną?, bo i więcej osób to kupi.

Miło byłoby gdyby zamknąć filmowców w jednym budynku i odciąć ich na czas produkcji od świata, a programistów w innym miejscu. Wtedy można liczyć na dwa odnoszące się do książki dzieła, niepowtarzalne, zupełnie do siebie niepodobne. Obecne twory do mnie nie przemawiają i z chęcią zobaczyłbym w tym temacie coś robionego od początku, nie po łebkach by podpiąć się pod sukces filmowców. To jednak dalej marzenia, bo czy od dziś wiadomo, że twórca woli nie to, co się podoba mniejszej grupie lecz to, co się opłaca. Smutne, ale dobrze chociaż, że metro (i kilka innych tworów jakich w ręce nie miałem) pokazuje, że można. Chociaż kto wie, w sumie nie było w tym przypadku pokusy by zerżnąć z filmu?

PS. Tak naprawdę to ważniejsze są same kategorie, konkretne tytuły to tylko przykład.

8 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Wydaje mi się, że masz tutaj problem z odróżnieniem adaptacji filmu od adaptacji książki. Dobrym przykładem na to, że to zdecydowanie nie to samo to gra Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia. Powstała mniej więcej w okolicach powstawania filmu Petera Jacksona, ale nie ma z nim kompletnie nic wspólnego. Wygląd bohaterów a nawet niektóre przygody (film na przykład pominął spotkanie Toma Bombadila, a gra nie) są różne w obu produkcjach. To była growa adaptacja książki. Natomiast jej kolejna część, Władca Pierścień i Dwie Wieże to już była adaptacja filmu, z powieleniem scenariusza, krajobrazu i wyglądu aktorów.

Link do komentarza
Wydaje mi się, że masz tutaj problem z odróżnieniem adaptacji filmu od adaptacji książki. Dobrym przykładem na to, że to zdecydowanie nie to samo to gra Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia. Powstała mniej więcej w okolicach powstawania filmu Petera Jacksona, ale nie ma z nim kompletnie nic wspólnego. Wygląd bohaterów a nawet niektóre przygody (film na przykład pominął spotkanie Toma Bombadila, a gra nie) są różne w obu produkcjach. To była growa adaptacja książki. Natomiast jej kolejna część, Władca Pierścień i Dwie Wieże to już była adaptacja filmu, z powieleniem scenariusza, krajobrazu i wyglądu aktorów.

Problem z odróżnieniem to mam, zasadniczo o tym jest ten wpis ;) (no i o tym, że tych książkowych jest zdecydowanie mniej, mimo że mają większy potencjał artystyczny)

Zasadniczo Władcę Pierścieni znam tylko z trzykrotnego przeczytania serii i obejrzenia filmów Jacksona, które mi osobiście nie pasowały przez pewne różnice. Gier wolę nie sprawdzać, żeby sobie nie psuć wrażeń z jednego z moich ulubionych czytadeł. I tak źle zrobiłem inwestując w ten zeszłoroczny chłam (już nawet tytułu nie pamiętam), gdzieśtam pudełko pod łóżkiem kurzem porasta przygniecione pewnie innymi bzdetami.

Link do komentarza

Małe weto co do Garncarza - o ile dobrze pamiętam, facjata Radcliffe'a pojawiła się dopiero przy trójce, choć może to być spowodowane raczej tylko słabymi modelami / teksturami. Ale tak, szkoda że filmówki robione są na jedno kopyto - jestem ciekaw, jak wyglądałby rynek z "egranizacjami" poziomu X-Men Origins...

Link do komentarza
Małe weto co do Garncarza - o ile dobrze pamiętam, facjata Radcliffe'a pojawiła się dopiero przy trójce, choć może to być spowodowane raczej tylko słabymi modelami / teksturami. Ale tak, szkoda że filmówki robione są na jedno kopyto - jestem ciekaw, jak wyglądałby rynek z "egranizacjami" poziomu X-Men Origins...

O ile tam wcześniej Radcliffe był to jednak nie przeszkadzało to aż tak okrutnie właśnie przez grafikę.

Link do komentarza

W sumie nie można winić twórców za "olewanie" materiału książkowego, jeśli ich gra - idąc tokiem rozumowania Lorda Nargogha - jest tworzona w oparciu o dzieło kinowe, w równym stopniu lejące na papierowy oryginał. Co innego jednak realizacja tego założenia. Jak słusznie zauważyłeś, 90% tworów towarzyszących filmom (na podstawie książek czy też nie, to nawet bez różnicy) to chałtura...

Chociaż, nie bijcie, ale akurat taki "Powrót Króla" całkiem mi się podobał... Ale może to kwestia tego, że byłem znacznie młodszy i nie wymagałem od gier jakiejś szczególnej głębi. A wymiatanie Gandalfem do spółki z kumplem przy drugim padzie w zupełności wystarczało, bym był uradowany :wink:

Link do komentarza

Można jeszcze zaznaczyć, że z ekranizacjami gier też póki co jest kiepsko. Jak mi się przypomni "Doom"... to ehh szkoda gadać. Może to jest tak, że po prostu się przywiązujemy do jakiegoś pierwowzoru. I każde kolejne dzieło, wnoszące jakieś zmiany, jest bee. Gdy coś jest robione na podstawie czegoś to z założenia nie musi być to kopia absolutna. Często jednak jest tak, że tylko zarys historii i bohaterowie się zgadzają. Co tu dużo mówić, twórcy sobie ułatwiają często życie i tyle. Pozdrawiam.

Link do komentarza
W sumie nie można winić twórców za "olewanie" materiału książkowego, jeśli ich gra - idąc tokiem rozumowania Lorda Nargogha - jest tworzona w oparciu o dzieło kinowe, w równym stopniu lejące na papierowy oryginał. Co innego jednak realizacja tego założenia. Jak słusznie zauważyłeś, 90% tworów towarzyszących filmom (na podstawie książek czy też nie, to nawet bez różnicy) to chałtura...

Chociaż, nie bijcie, ale akurat taki "Powrót Króla" całkiem mi się podobał... Ale może to kwestia tego, że byłem znacznie młodszy i nie wymagałem od gier jakiejś szczególnej głębi. A wymiatanie Gandalfem do spółki z kumplem przy drugim padzie w zupełności wystarczało, bym był uradowany :wink:

Chałtura do tego pozbawiona grama kreatywności, a to drugie to już coś niewybaczalnego. Co do władcy to tak jak mówię, książki znam niemalże na pamięć, żałuję, że widziałem filmy, bo poza efektami to jednak nie było rewelacji. Gier to już nawet nie chcę tykać, jak pisałem wyżej War in the North leży chyba (bo głowy nie dam) gdzieś pod łóżkiem, gdzie cisnąłem je wściekły jak wykiwano mnie głośną licencją.

Oj tam przecież wiadomo, że gdy tworzy się system rozrywkowy to trzeba wszystko do siebie upodobnić żeby fani wiedzieli z czym mają do czynienia.

Bo to debile, którzy nie wiedzą co kupują...

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...