Recenzja - KoRn - Path of Totality
![korn-the_path.jpg](http://dl.dropbox.com/u/29350958/blog/korn-the_path.jpg)
"KoRn grał dubstep, zanim go wymyślono" stwierdza Jonathan Davis. Jeśli wierzyć temu stwierdzeniu, to duet ze Skrillexem jest więc wożeniem drzewa do lasu.
Zresztą nie tylko Skrillexa tam usłyszymy, bo do współpracy przy płycie zaproszono jeszcze NOISI?, Excision, Kill the Noise, Datsik, Downlink i 12th Planet. Trochę szkoda że przy tym szaleństwie nie zdecydowano na Amona Tobina.
Tylko czy połączenie Dubstepu z Nu Metalem jest w ogóle możliwe? Na pewno da się go połączyć z elektroniką, dowodzi tego Joe Hahn stosując z powodzeniem sampler i mikser na wszystkich płytach Linkin Park.
Tylko co innego "miękkie" granie Mr Hana, a co innego twarda elektronika i "dropping the base" w/w twórców.
I tak na początku mi się wydawało - surowa elektronika nie pasuje tu do melodyjnego grania, wypełnia cały zakres i wokal musi z nią walczyć o lepsze. Tempo jest nijakie, a brzmieniu równie daleko do KoRna co do Skrillexa.
Kiedy już miałem zamiar skreślić płytę przesłuchałem kilka kawałków jeszcze raz i wreszcie poczułem klimat starego KoRna. Nie oznacza to, że cała płyta jest super, ale Chaos Lives in Everything, Narcisisstic Cannibal, Get Up! i Way Too Far zasługują na przesłuchanie.
Co jest w nich takiego dobrego?
Stanowią całość. "Warstwy" dźwięku pasują do siebie, wszystko płynie razem, a nie każdy sample w innym kierunku. Nie sprawiają wrażenia, że zostały zmiksowane na kolanie podczas przerwy na fajkę. Tylko czemu nie dało się tak zrobić pozostałych dziewięciu utworów?
Ze względu na te cztery kawałki, dla fanów KoRna i dubstepu must have. Jeśli nie należysz ani do jednej ani do drugiej grupy, zwyczajnie odbijesz się od tej płyty.
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze