Skocz do zawartości

poCONVERSE'ujmy o...

  • wpisy
    235
  • komentarzy
    1982
  • wyświetleń
    109928

theconverse

407 wyświetleń

Umorusany śliwkowymi powidłami malec i tym razem towarzyszył ojcu, gdy ten w swej niewielkiej, mieszczącej się w suterenie pracowni konfrontował rzeczywistość z najśmielszymi wyobrażeniami. Chłopiec od zawsze w takich momentach uwielbiał raczyć mężczyznę przedziwnymi pytaniami, z których większość była aż nadto roztropna jak na tak małego szkraba:

- Dlaczego wszystkie twoje rzeźby są tak bardzo do siebie podobne, tato? ? rozpoczął kolejną tyradę gadatliwy chłopczyk. ? Gdzie podział się rycerz na koniu albo król, który wszystkimi by władał?

Rzeźbiarz odwrócił się powoli od swojego warsztatu i z uśmiechem przepełnionym ciepłem odpowiedział synkowi:

- Przecież nie mogę tego uczynić. Wszystkie figurki muszą być takie same, żeby nie okłamywać ludzi, którzy je od nas kupią.

- Ale ja chciałbym zobaczyć szlachetnego księcia albo chociaż groźnego smoka ? nie poddawał się berbeć.

- Wiem, sam chciałbym tego doświadczyć. Niestety ludzie nie mogą zapomnieć, że piękne baśnie nie istnieją. Muszę im o tym opowiedzieć. Muszę im to pokazać?

Świat wyrzeźbiony czasem

Wybaczcie mi ten niecodzienny wstęp, ale dużo łatwiej było mi Was wprowadzić w temat, który chciałbym dzisiaj poruszyć właśnie za pomocą takiego krótkiego fabularnego wstępu, aniżeli zdając się na poszarzałą prozę codziennego życia. Domyślam się przy tym, że niewiele z Was już w tej chwili dostrzeże korelację pomiędzy widniejącym troszkę powyżej tytułem, a słowami, które do tej pory popełniłem. Może więc podpowiem, że w znacznej mierze chciałbym tym razem nawiązać do tekstu
, w którym to starałem się chyba w dość żartobliwy sposób przyrównać wydarzenia odgrywane na scenicznych deskach teatru oraz gier komputerowych oczywiście. W dniu dzisiejszym pragnę jednak postawić kolejny krok i spojrzeń na taką właśnie zależność wirtualnego świata i rzeczywistości, ale z zupełnie innej perspektywy.

Przenieśmy się w czasie kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat, do początków rozrywki, którą obecnie znamy pod nazwą gier wideo. Co więcej zadajmy sobie pytanie jaki był najważniejszy czynnik decydujący w tamtych czasach o sukcesie stworzonej przez grupkę pasjonatów produkcji. Macie jakieś pomysły? Chociaż jeden? Pozwólcie więc, że odpowiem na to jakże przecież trywialne pytanie. W tamtych pionierskich czasach chwałę i sławę programistom zapewniała? ludzka wyobraźnia. To właśnie ta sfera naszych umysłów pozwalała wypełniać wszelkie braki, które powstawały za sprawą przeogromnych ograniczeń sprzętowych. Nie muszę chyba wspominać jak bardzo jesteśmy aktualnie poszkodowani najwyższej jakości grafiką, która z każdym kolejnym rokiem przybliża nas do prawdziwego świata. Osobiście nigdy nie potrafiłem zrozumieć dlaczego ludzie tak bardzo pragną by fikcyjne uniwersa gier były aż tak podobne do naszego namacalnego, nie tak kolorowego, czy też niekiedy mocno nieprzyjemnego otoczenia. Fotorealizm bywa ponoć pomocny podczas wcielania się w rolę nieustraszonego pogromcy plugawych bazyliszków, ale czy aby na pewno jest nam aż tak potrzebny by dobrze się bawić podczas mocniejszego zaciskania dłoni na myszce lub padzie?

Pytanie to nie spotka się z żadną ripostą z mojej strony, ale przecież nie to jest najważniejsze. Dalece bardziej wolałbym, żeby Wasze spojrzenia zwróciły się w stronę całkowicie inną, ale niech znak zapytania, który postawiłem akapit wyżej nie opuszcza jeszcze Waszych myśli. Zastanówmy się natomiast co by się zdarzyło, gdyby to nie świat realny był pierwowzorem, lecz zwyczajnie kopiował wydarzenia znane z monitorów komputerów. Czy taka sytuacja jest w ogóle możliwa? Czy w pewnym momencie możemy stać się bohaterami gier uwięzionymi w ciasnych pudełkach stworzonych przez takich oto rzeźbiarzy, którymi sami przecież jesteśmy. Twórcą ze wstępu jesteś zarówno Ty, drogi czytelniku, jak i również ja. Oto otrzymaliśmy narzędzia by kreować rzeczywistość, a ograniczyliśmy się do marnego jej imitowania. Nie myślę tu jednak o grach. Zrobiliśmy coś znacznie gorszego. Sprawiliśmy za ich pomocą, że żyjemy w jednej z nich.

BN, czyli Bohater Nieistotny

Najpewniej nie muszę wyjaśniać kim jest ów bohater, ale być może słowa te czytają również osoby, którym gry fabularne, te klasyczne jak i komputerowe mogą być obce.

Bohater niezależny (BN) (ang. non-player character, skracane do NPC) ? w grach fabularnych i niektórych grach komputerowych określenie każdej postaci, w którą nie wciela się żaden z graczy. Odgrywana jest ona przez Mistrza Gry lub program*.

Skąd więc pomysł, żeby niezależny zamienić określeniem nieistotny? Wystarczy, że odwołamy się do innego ciekawego przypadku, tym razem z zakresu kina. Filmy również starają się imitować rzeczywistość i z racji tego, że są w stanie praktycznie idealnie ją kopiować, choć jest to zjawisko bardzo powierzchowne to nadal uwaga widzów skupiona jest głównie na jednej postaci. Prawie zawsze zapominamy o wszystkich innych, które urzeczywistniają wykreowaną przez filmowców przestrzeń. Mam na myśli statystów.

Statysta to w filmie osoba nie będąca aktorem, odgrywająca proste role w tle wobec postaci głównych. Zazwyczaj do filmu statyści wybierani są spośród przypadkowych ludzi, którzy zgodzili się wystąpić na planie filmowym za niewielką gażę**.

To oni pozwalają nam wierzyć, że mamy do czynienia z prawdziwym, tętniącym życiem obrazem, a nie zaledwie wycinkiem czegoś, co ktoś przypadkowo mógłby uznać za prawdziwy świat. A teraz pomyślcie, czy wszystko co Was otacza nie przypomina niekiedy planu filmowego, gdzie odgrywacie główną rolę, a wszyscy inni ludzie to tylko statyści, których zadaniem jest sprawienie, że fikcja stanie się prawdą? Przecież ten sam mechanizm funkcjonuje w przypadku gier wideo. Tam również wcielamy się w bohatera, który w najlepszym wypadku nie będzie nam obojętny, a być może nawet odnajdziemy w nim cechy charakteru, które dostrzegamy u samych siebie. W tym samym miejscu otaczać nas będzie tłum zaprogramowanych statystów, o których zapomnimy w chwilę po doczytaniu się kolejnej planszy. W czym zatem postacie te są gorsze od nas i naszego protagonisty? Miały mniej szczęścia podczas, gdy rzeźbiarz sięgał po swoje narzędzia?

NPC, czyli Nie Pamiętam Człowieka

Prawda jest nie tyle smutna, co bardzo okrutna. W prawdziwym świecie nie ma głównych ról, są wyłącznie statyści. Bo czy ktokolwiek z Was, a znam to z własnego doświadczenia, gdy mija obcych sobie ludzi jest w stanie choćby na chwilę pomyśleć, iż osoby te nie stanowią wyłącznie tła dla naszego prywatnego świata, a są takimi samymi indywidualnościami jak i my? Czy zdajemy sobie sprawę, że przemierzające na horyzoncie wzorku sylwetki to istoty, które pragną, marzą, planują? Czy przypadkiem zauważona dziewczyna obdarzona przez twórców tej rzeczywistości miłymi dla oka teksturami ma szansę na to by prócz odnotowanych przez nas płynnych animacji dostrzec także jej tym razem nie sztuczną inteligencję, a przede wszystkim prawdziwe, bijące życiem serce? W jej przypadku graficy się postarali, więc chociaż zwróciliśmy na nią uwagę. Czy tak samo wyglądałaby sytuacja z jakby się mogło wydawać oskryptowanym bezdomnym wyciągającym dłoń po suchą bułkę? Takich jak on mijamy przecież dziesiątki, więc na pewno muszą być tylko elementem mapy, na której się właśnie znajdujemy, prawda?

Zmartwię Was jeszcze bardziej. Nie jesteśmy tylko i wyłącznie bezdusznymi aktorami, którzy postrzegają rzeczywistość z perspektywy pierwszej osoby. Jesteśmy kolejnym Bohaterem Nieistotnym wszystkich innych statystów, którzy mijają nas na ulicach, spożywają z nami posiłki przy tak zwanych rodzinnych obiadach, czy nawet obiecują nam dozgonną przyjaźń podczas kolejnej aż nadto zakrapianej alkoholem imprezy. Oto pozwoliliśmy, żeby gra zastąpiła prawdziwe życie, a sami staliśmy się nędzną imitacją samych siebie, którymi mogliśmy być, ale zabrakło nam na to chęci, odwagi i być może serca, którego linijka kodu jaką znamy z gier komputerowych jako szlachetnego księcia była od zawsze pozbawiona?

* http://pl.wikipedia.org/wiki/Bohater_niezale%C5%BCny

** http://pl.wikipedia.org/wiki/Statysta

8 komentarzy


Rekomendowane komentarze

@Qbuś: Zdaję sobie z tego sprawę, ale niekiedy trzeba coś zarysować grubszą kreską, żeby ktokolwiek to zauważył. Sam tekst jest również mocno ogólnikowy, bo miał zanaczyć pewną smutną niestety tendencję. Tak czy inaczej bardzo dziękuję za słowa krytyki. :wink:

Link do komentarza

@Wosq: Dziękuję bardzo, ale muszę się do czegoś przyznać. Gdy zobaczyłem, że mój tekst jest promowany, przez moment pomyśłalem: Oto jest szansa by tak ważny w mojej ocenie temat spotkał się z żywą dyskusją. Niestety wśród komentarzy panuje praktycznie cisza. Czy to zwykły brak chęci, czy może forumowicze zauważyli w moich słowach samych siebie? Chyba jednak wolę tę pierwszą opcję...

Link do komentarza

Bardzo ciekawy wpis. Sam miałem pomysł (nawet powstał szkic) na tekst porównujący rzeczywiste życie do RPG, ale nie mam weny.

Oto jest szansa by tak ważny w mojej ocenie temat spotkał się z żywą dyskusją.

Najpierw należy samemu sobie zadać pytanie: "Ile razy nagrodziłem wypociny innych blogerów i skomentowałem ich ambitne wpisy" =).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...