Tramwaj zwany? zakorkowaniem
Ruszyła maszyna i ruch cały wstrzyma
Dzień dobry. W dzisiejszym odcinku moich blogowych przemyśleń zabraknie miejsca dla śniegowego bałwana, który bawi się w najlepsze za naszymi oknami, ale również i trwającej właśnie wyborczej dogrywki, która zapewne dla wieku jest także bardzo zabawna. Będzie natomiast o czymś, co od pewnego już czasu niemiłosiernie mnie wręcz denerwuje, a do tego jest długie, czerwone i często staje?
Bydgoszcz to aglomeracja jakich wiele, więc i wyposażona jest w umiejscowione w samym centrum miasta skrzyżowania z wyspą środkową, a więc popularne ronda. Tam jak wiadomo odnaleźć można zarówno różnego typu pojazdy kołowe, wiecznie pędzących przed siebie pieszych, troszkę zachwaszczonych terenów zielonych, które szumnie nazywane są ukwieconym elementem miejskiej architektury krajobrazu oraz co najważniejsze, tytułowy tramwaj.
Oczywiście publiczny transport to sprawa ze wszech miar ważna, pożyteczna, ale i dla kasy miasta intratna. Co więcej, każdy przejaw komunikacji miejskiej powinien zapewniać, że się tak wyrażę, lepszą przepustowość dróg, które jak powszechnie wiadomo są zatłoczone jak choinka na dzień przed wigilią. Tutaj muszę zadać pytanie:
A co jeśli tramwaje powodują uliczne zatory?
Już kilkukrotnie zdarzyło mi się uczestniczyć w sytuacji, gdy bardzo uprzejmy motorniczy całkowicie zablokował kilkupasmową ulicę tylko po to, żeby uczynić grzeczność swojemu koledze i pozwolić mu wjechać na rondo z pominięciem jakichkolwiek przepisów o pierwszeństwie przejazdu. Zakładam w tej chwili, że albo sami byliście świadkami takiego wydarzenia albo też jesteście w stanie zarysować je sobie gdzieś w okolicach czoła (
Stefan, odłóż ten flamaster! Natychmiast!
). Do czego zmierzam? Przede wszystkim do tego, iż bardzo boli mnie bezradność kierowców pojazdów mniejszych niż ten nieszczęsny elektryczny potwór na małych kółeczkach. W tym przypadku stara zasada, że duży może więcej jest nadal żywa. Z drugiej strony może najzwyczajniej w świecie chciałem odrobinkę ponarzekać. Jest też strona trzecia. Dawno, dawno temu, w czasach, o których słyszałem tylko z opowieści, przodek mój zwany potocznie ojcem przeżył bardzo bliskie spotkanie z tramwajem, który pomimo wszelkich możliwych przesłanek nie powinien znajdować się w miejscu, w którym przekraczał on właśnie torowisko. Jego niewielki samochodzik stanął wówczas na głowie, a tramwajarz czuł się usprawiedliwiony, ponieważ zasiadał za sterami znacznie większej maszyny. Możecie więc wierzyć, że wpis ten został podyktowany moją wrodzoną niechęcia do tych szynowych pojazdów.
PS.
Pytanie do wszystkich, którym wspomniane miasto nie jest obce:
Gdzie zostało wykonane powyższe zdjęcie?
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze