Spy vs Spy (Grosektorium)
Jeśli mowa o momentach przełomowych, które zaważyły na wszystkim, co było potem i uformowały ze mnie tego, kim obecnie jestem nie mógłbym pominąć bodaj, że pierwszej gry, z którą miałem większą styczność.
Trudno uwierzyć, ale to od tego wszystko się zaczęło. Był to bardzo przełomowy moment, bo nigdy przed kontaktem z tą grą nie miałem do czynienia z żadną inną. Przynajmniej takiego świadomego i pełnowartościowego. Mniej więcej wtedy zorientowałem się, jaką cudowną sprawą są gry. Nie wiem, ile dokładnie miałem wtedy lat. Szacuję, że trzy, ale mogę się mylić. Pewno wiecie, o co tam chodziło. Gra dwóch graczy i każdy z nich swoim szpiegiem stara się zgromadzić rozrzucone po terenie gry przedmioty. Wydawać by się mogło, że to bardzo proste. Nie jest tak, gdy dodamy do tego możliwość kradnięcia przedmiotów gromadzonych przez przeciwnika i robienia mu pułapek. Spy'e gwarantowały i gwarantują z resztą mnóstwo śmiechu i zabawy. Trudno rozeznać się w zawiłym labiryncie, po którym przyjdzie nam chodzić, ale gdy już to przyswoimy, to pozostaje nam tylko ownić, kosić i szefować przed drugim graczem.
Grać można z komputerem, albo z żywym przeciwnikiem. Choć rzecz jasna radość płynąca z gry jest o niebo większa, jeśli gramy z prawdziwym przeciwnikiem, to pomimo wiekowości gry (26 lat!) sztuczna inteligencja była znacznie bardziej cwana, niż w takim Call of Duty: Black Ops. Ba, przez komputer rwałem sobie włosy z głowy, bo zawsze mnie ogrywał i wolałem grać z kuzynkami, które specjalnie dawały mi wygrać.
Swojego czasu, Spy vs Spy szczycić się mogło największą interaktywnością. ze wszystkich gier dostępnych na rynku. Możemy zbierać przedmioty z ziemi, a potem twórczo je wykorzystywać tam, gdzie tylko sobie tego życzymy. Dla przykładu w trzeciej, podbiegunowej części gry można za pomocą piły wyciąć krę w lodzie. Kra ta zapadnie się pod ciężarem innego szpiega... Lub naszego, jeśli nie zapamiętamy, gdzie ustawiliśmy pułapkę. Poza tym w każdym momencie da się sięgnąć po śnieg i rzucać w przeciwnika śnieżkami. Kilka takich mechanizmów daje wiele, naprawdę ciekawych, możliwości do urozmaicenia gry. Nie ma etapów, zawsze chodzi o to samo i w każdej części mamy tylko jedno otoczenie ale co z tego, jeśli rozgrywka za każdym razem jest inna.
Ocena, jaką stawiłbym grze nie byłaby obiektywna, bo darzę ją pokładami sentymentu. Myślę, że zasługuje na miano kultowej i szkoda, że jej piękna idea rywalizacji nie jest dziś na tyle eksploatowana, na ile bym sobie tego życzył. Szkoda. Nie ma co jednak załamywać rąk, lepiej samemu sprawdzić tę grę. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście pograli w nią sobie już za minutę. Chyba, że korzystacie z jakiegoś wyjątkowo wolnego łącza. No i jeśli należycie do grona graczy, którzy patrzą wyłącznie na oprawę graficzną, to nie macie czego szukać.
Wciąż warto wypróbować ten tytuł! Tu macie całą, najlepszą z resztą część III download
Jeszcze jedno, jeśli macie ps2, albo x'a, to powinniście zainteresować się renowacją cyklu Spy vs Spy. To, że jest dobrą grą wiem wyłącznie z opinii innych, bo sam jeszcze gry nie nabyłem.
18 komentarzy
Rekomendowane komentarze