Zmierzę się ze Sztormem
Tak się jakoś złożyło, że od początków swej bytności w sieci, trzymam się blisko książek. Nawet w czasach dial-upowego połączenia (kto jeszcze pamięta zmorę 0 20-21-22?) pisywałem mini-recenzje do AM KSIĄŻKI (tego to na pewno nikt nie pamięta). Na tym forum też zawsze dużo siedziałem (i dalej posiadywuję) w dziale książkowym. Na blogu również wracam do tematów literackich, mimo ich średniej popularności. Nie przydarzyło mi się jednak nigdy napisać pełnoprawnej recenzji. Były wrażenia krótsze i dłuższe, ale spisywane raczej 'z biodra'. Postanowiłem się sprawdzić. I dla siebie, i dla Marcina Przybyłka - jego cykl na to zasłużył. Chcę spróbować zachęcić do zapoznania się z cyklem, więc kluczowe informacje postaram się 'zaciemniać'.
Marcin Przybyłek
Niektóre książki można porównać do literackiej kolejki górskiej. Wysokie tempo, dużo emocji i bardzo dużo zakrętów. Autor takiej książki musi też pamiętać o tym samym, o czym pamiętać muszą konstruktorzy - by tych emocji nie było zbyt wiele. Ta wąska granica oddziela bowiem najelpsze rollercoastery od koszmarów zakończonych niechcianym uzewnętrznieniem treści żołądkowych. Od razu napiszę, że Marcin Przybyłek sprawnie balansuje na tej granicy. I o ile w przypadku poprzedniego tomu momentami czułem lekkie mdłości, tym razem problem ten zaniknął. Do rzeczy jednak...
Gwoli formalności dodam, że Zabaweczki. Sztorm jest to trzecia i pół część (druga część dwutomowej części trzeciej) przygód gierczanego detektywa (game detective) Torkila Aymore'a, który dzięki swym umiejętnościom zawodowym, sprytowi oraz odporności na zawirowania losu znalazł się w samym środku jednych z największych zawirowań w przyszłej historii (a to zgrabny paradoks) ludzkości. W obu częściach trzeciego tomu przybierają one siłę sztormu. W Błyskach nabiera on mocy, a w Sztormie rozlewa się na całą Ziemię, nie oszczędzając reszty wszechświata. Zamieszki skierowane przeciw 'tym bogatym i złym' nabierają iście morderczych kształtów i okazują się być czymś znacznie bardziej złowrogim.
Fabuła rozkręciła się maksymalnie w części poprzedniej, więc tu mamy pewne spowolnienie. Jest to spowolnienie względne, ale bardzo dobre. Właśnie w części poprzedniej czasami czułem się zbyt przytłoczony zwrotami akcji, pogłębieniami spisków i kolejnymi tajemnicami. Błyski ugruntowały fabułę, a Sztorm z tego korzysta. Nieco niższe tempo pozwala też spokojniej spojrzeć na dotychczasowe wydarzania, nawet gdy raczeni jesteśmy kolejnymi porcjami emocji. Tu pojawia się słowo-klucz. Emocje to kolejna część składowa udanej prozy autora. W przypadku Sztormu
smutek i rozżalenie wzbudzało zniszczenie i porzucenie Ziemi, wściekłość i bunt śmierć Lilith, a obrzydzenie poczynania O'Maleya
. I nie pisałbym o tym gdyby nie fakt, że tu emocje przeżywałem bardzo intensywnie.
Lubię prozę Marcina Przybyłka za to, że większość rzeczy okazuje się być czymś 'znacznie bardziej [tu wstaw odpowiedni przymiotnik]'. Wydawałoby się, że połączenie treści filozoficznych, spójnej technologicznie i socjologicznie wizji świata, wysokiego tempa, wątków miłosnych (w ostatniej części śladowych) oraz solidnej dawki przemyśleń i o czasach naszych, musi zaowocować niestrawnym misz-maszem. Tak się jednak nie stało. I za to należy się najwięcej pochwał dla autora - za tak rzadką dziś równowagę pomiędzy rozrywką a głębszą treścią. Dziś autorzy albo uciekają w jedną, albo w drugą stronę. Przybyłek pokazuje, że można i po środku znaleźć dla siebie miejsce. I mam wrażenie, że mógłbym przegadać niejeden wieczór z autorem (lub innymi czytelnikami) o tych książkach.
Językowo nie mam żadnych zastrzeń (choć znalazłem jedną literówkę, ale to już kwestia edytorsko-korektorska), czytało mi się płynnie i bez 'zaciachów'. Jak na część ostatnią przystało - sporo wątków znajduje satysfakcjonujące rozwiązanie (SPO m.in. świetny wątek roztrojenia SPO), ale mamy trochę wątków otwartych. Autor ma jeszcze duże pole do popisu, bo i
Shadow Zombies gdzieś sobie terraformują, i Thiri nie spoczną na krwawych laurach, i Imperator trochę zechce namieszać
. No i Torkil na pewno też w coś nowego się wmiesza. Czekam niecierpliwie, bo Cię lubię, Torkilu.
Od Was, drodzy czytelnicy, oczekuję oceny recenzji. A od czytelników Gamedeca, dyskusji. Na koniec zaś zachęta filmowa.
Virginia Woolf
Orlando
23 komentarzy
Rekomendowane komentarze